20.10.2022, 10:28 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 20:03 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
maj, 1959, III rok nauki w Hogwarcie, szlaban w Zakazanym Lesie
Brenna Longbottom na ogół była dość grzeczną dziewczynką. Odrabiała prace domowe, nie pyskowała przesadnie nauczycielom i nie tylko nie dręczyła młodszych dzieci, ale też odprowadzała pierwszaki pod klasy i dawała cukierki tym, które znajdowała w ciemnych kątach płaczące za mamusiami. Na ogół jednak nie oznaczało „zawsze”.
Czasem winna była jej ciekawość. Czasem fakt, że kiedy czyjeś zachowanie się nie spodobało, potrafiła się na tę osobę rzucić, nawet jeżeli potem lądowała w Skrzydle Szpitalnym. Nauczyciele niestety nie wykazywali zrozumienia wobec wymówek w rodzaju „chciałam tylko zobaczyć, co jest w tej szklarni” ani „on popchnął moją koleżankę, jak mogłam nie dać mu w nos”? Kończyło się to zwykle utratą punktów, jak i szlabanem.
Jak tego ranka.
- Zakazany Las. Zakazany Las. Jak sama nazwa wskazuje jest Zakazany. Zakazują nam do niego wchodzić, bo to okropnie niebezpieczne, a teraz nagle wymyślili, że mamy to zrobić za ich wiedzą i błogosławieństwem. I jeszcze gajowy nas zostawia samych – wyliczała Brenna. Nie odeszli wprawdzie daleko od chaty gajowego, i początkowo szli wraz z nim, ale ten zwabiony jakimś dźwiękiem poszedł to sprawdzić. Zostawiając ich dwójkę przy gąszczu, na trasie często przemierzanej przez jednorożce.
Zaczepiały włosami z ogona i grzywy o drzewa i czasem je tu gubiły. Ich dzisiejszym zadaniem była próba pozbierania tychże w ramach kary.
- Może tak naprawdę uznali, że pora się nas pozbyć? Jak w Jasiu i Małgosi. Jeszcze trochę i zaczną posyłać tu pierwszoklasistów. Nocą do tego – uzupełniła Brenna, lustrując spojrzeniem najbliższe gałęzie. Nie mając pojęcia, że właściwie to pod tym względem za jakieś dwadzieścia lat będzie można podsumować kary krótkim: A w Hogwarcie bez zmian.
Brązowe włosy, ścięte na linii szyi, miała rozczochrane. Złoto – czerwony szalik Gryffindoru zwisał jej niemal do ziemi, niedbale zawiązany. Ciemna szata, tradycyjnie noszona przez uczniów Hogwartu, nosiła ślady trawy, znak, że Brenna albo gdzieś się wywaliła, albo, co bardziej prawdopodobne, po prostu leżała na trawie. Mimo swojego gadania, nie wydawała się przestraszona tym, że trafiła do miejsca pełnego potworów, o którym pośród uczniów krążyły złowieszcze plotki.
Ot Brenna chyba jeszcze nie nauczyła się strachu. Poza tym miała skłonności do nieco nadmiernej pewności siebie, jeśli szło o zaklęcie ofensywne, a życie nie zdążyło dać jej nauczki.
- Za co cię tu wysłali? – spytała swojego towarzysza, wspinając się na palce, aby sięgnąć po jeden z włosów, długi i złocisty, który wypatrzyła, gdy zalśnił między gałęziami w promieniach słońca. Plotła do chłopaka spokojnie, wszak byli na jednym roku od kilku lat. Zresztą, aby być sprawiedliwym, Brenna była na tyle gadatliwa, że pewnie plotłaby do niego nawet, gdyby był Ślizgonem, z którym dotąd nie zamieniła słowa.– Ciekawe, czy ten jednorożec stanął dęba, że to jest tak wysoko…
Było w tym trochę racji, bo Brenna, podobnież jak jej brat i kuzynostwo, była wysoka. I wciąż rosła, istniała więc spora szansa, że będzie nie tylko najwyższą dziewczyną w klasie, ale też pozostanie wyższa od większości kolegów nawet, gdy ci wejdą w okres wyrastania.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.