Mikstury Raven'a, ulica Pokątna
Stanley Andrew Borgin & Avelina Paxton
Bezsenność, a może bezsensowność?, czyli lekarstwo na sen
Młody Borgin zawsze miał na bakier z przyrodniczymi sztukami, które mógłby określić jako zakazane dla siebie. Starszy Borgin nie zrobił nic większego aby polepszyć trochę swoje umiejętności w tej kwestii. Ot, nigdy nie było mu po drodze, a prawdę mówiąc miał takie tyły w tej dziedzinie nauki, że nawet nie miał zamiaru startować. Wiele dobrego mógł za to powiedzieć o swoich utalentowanych koleżankach, które nie raz, ani nie dwa pomogły mu zdać wszystkie egzaminy z przedmiotów opartych o szeroko pojętą przyrodę. Jedną z takich dziewczyn, dobrych dusz czy po prostu w porządku osób, była Avelina Paxton. O ile w czasach szkolnych mieli całkiem dobrą umowę, gdzie zarówno wilk był syty, a i owcy nic nie było, tak po zakończeniu edukacji ich ścieżki się rozeszły i tylko przypadki powodowały, że na siebie wpadali. I los chciał aby stanęło się tak ponownie...
Przypadłość Stanleya sprawiała, że ten nie mógł za bardzo spać po nocach, co w daleko idącym rozrachunku było bardzo męczące. Jeżeli dało się z tym wytrzymać dzień, dwa, może tydzień, tak wszystko ponad to było już po prostu istną tragedią. Problemem z drugiej strony było też prawo, które pozwalało przygotowywać lekarstwo chorym na maksymalnie trzy miesiące do przodu. Pech chciał, że ostatnie dawki, które Borgin posiadał w swoim domostwie, skończyły się wraz z przyjściem czerwca. Taki rozwój sytuacji sprawiał, że od jakichś 3 dni nie wziął lekarstwa, co podkreślały coraz większe wory pod oczami - ciężko się zdrzemnąć z natłokiem myśli, który nie chce za nic w świecie ustąpić. Tak być dłużej nie mogło. Stanley wiedział, że musi coś zrobić aby móc znowu spać po nocy.
W ten oto sposób przejrzał kilka ogłoszeń, popytał tam i siam, aż w końcu trafił na ulicę Pokątną do Mikstur Raven'a - sklepu z bardzo dobrymi opiniami wśród swojej klienteli - Dzień dobry? - zapytał niepewnie, pukając w otworzone przed chwilą drzwi. W środku panowała cisza, zupełnie jakby nikogo nie było, stąd zapewne wynikało jego zaskoczenie - Czy ktoś może jest? Przepraszam? - nawoływał do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. W środku było dużo... ziół, co nie powinno go wcale dziwić, a jednak to zrobiło. A więc tak wygląda życie ludzi, którzy potrafią odróżnić pietruszkę od koperku... pomyślał, kiwając na zgodę z samym sobą. To była prawdziwie imponująca umiejętność, której Stanley niestety nie posiadał, a w swoim prawie 26cio letnim życiu potrafił tylko rozróżnić dalię.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972