• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
[04.03.1972] Kasyno "Mirage" | Brenna i Seraphina

[04.03.1972] Kasyno "Mirage" | Brenna i Seraphina
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#1
20.10.2022, 12:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.09.2023, 18:13 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

[04.03.1972]
Kasyno "Mirage" 
Brenna i Seraphina



Słyszała o organizowanym przez Longbottomów…cóż, pytanie czy to miał być bal, czy jednak pewna porażka, czy może zupełnie coś innego? Na pewno zamierzała dokładnie sprawdzić jak potoczy się całe wydarzenie, może coś popsuć przy okazji, na tyle dyskretnie, aby jednak nikt nie zauważył, a może jednak sobie odpuści? Wszystko miało zależeć od jej nastroju, okoliczności i najnowszych wydarzeń które ostatecznie mogą przekonać Seraphinę, obecnie leżącą na otomance w gabinecie, przeglądającej dokładnie listę rzeczy, które zdecydowała się podarować. Parę z nich leżało jedynie w szafie i się kurzyło, więc mimo ich dobrego stanu nie stanowiły dla niej wartości. Może więc ktoś będzie zainteresowany…cóż, ofertami, a jakże by inaczej to nazwać, biorąc pod uwagę pewien rozstrzał.
Pracownik kasyna przywitał Brennę na wejściu, wskazując drogę – o tej porze pomieszczenia kasyna były opustoszałe, z zupełnie innym nastrojem niż podczas wieczornych rozgrywek, gdzie kręciły się rozmaite osoby ubrane wyjściowo, słychać było stuknięcie szklanek z alkoholem czy cichy chichot gdy osoby przy stole nachylały się ku sobie, szeptem omawiając obecnie panującą rozgrywkę. W świetle dnia pomieszczenia wciąż stanowiły dowód elegancji i przepychu, pozostawało to jednak obdarte z pewnej tajemniczości i magii. Mimo to, niemal każdy pracownik przemykający czy to z nowymi żetonami, czy ze skrzynką szampana łypał z niepewnością na przechodzącą obok brygadzistkę, szybko wracając do swoich zajęć.
Drzwi do gabinetu zostały otwarte przez pracownika który zaraz ulotnił się, znikając gdzieś w korytarzach najpewniej po to, by samemu wrócić do pracy, zostawiając pannę Longbottom samą z Seraphiną. Ta ostatnia nie podniosła się ze swojego miejsca, pozwalając sukni w rozpoznawalnym dla panny Prewett białym kolorze leżeć częściowo na podłodze, tak samo jak rudym puklom które owijały się dookoła zagłówka. Mimo to spojrzenie powędrowało z listy na Brennę, a uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Panna Longbottom. – Machnęła dłoniom w nieokreślonym geście, który miał najpewniej oznaczać powitanie, dopiero wtedy unosząc się lekko, wciąż jednak nie wstając, za to wskazując najbliższy wygodny fotel. Chociaż równie dobrze Brenna usiąść mogła na podłodze, łóżku bądź krześle przy biurku, wszystko jedno dopóki było jej wygodnie.
- Jak idą przygotowania? – zagadnęła, rzeczywiście dość zainteresowana tym, czy wydarzenie w ogóle dojdzie do skutku. Zawsze mile obserwowało się miotanie i panikę towarzyszącą organizacji tak dużych rzeczy, dlatego wypatrywała też po twarzy brygadzistki czy dostrzeże coś takiego, czy jednak Brenna dość pewna była toku wydarzeń oraz swoich możliwości.
- Przygotowałam parę rzeczy, mam nadzieję, że uda się aby i one dołożyły swój wkład w waszą działalność. – A ona z wielkim zainteresowaniem sprawdzi, kto dokładnie jest czym zainteresowany i na pewno zapamięta to na własną korzyść.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
20.10.2022, 13:22  ✶  
Czy Brennę zaskoczył list od Seraphiny? Chyba niekoniecznie. Rodzina Longbottomów słynęła z angażowania się w działalność charytatywną i wszyscy najbliżsi krewni Brenny zadbali, aby o wydarzeniu już zaczynało być głośno. W efekcie kobieta musiała się wprawdzie starać o datki, ale nie aż tak, jakby można było się spodziewać. Niektórzy zgadzali się z ciekawości, inni chcąc w ten sposób pokazać wielkoduszność, a jeszcze inni – tylko dlatego, że zrobiła to konkurencyjna rodzina.
Jeżeli szło o Seraphinę, Brenna stawiała, być może mylnie, że szło o kaprys. Były na jednym roku w Hogwarcie, a choć ich pokoje wspólne mieściły się tak daleko od siebie, jak to tylko możliwe, nie dało się tak całkiem przegapić istnienia drugiej osoby w tym samym wieku. Niezależnie jednak od tego, co nią kierowało ani co miała zamiar podarować – Brenna stawiła się na miejscu punktualnie.
Odwiedzając ludzi w sprawie balu zwykle występowała w jednym ze swoich trzech wcieleń. Była „Huraganem Brenną”, rozczochranym, rozgadanym indywiduum w luźnych szatach dla znajomych, „Asystentką Longbottomów”, dla tych, którzy jej nie znali i chętnie załatwiali takie szczegóły z mniej ważnymi od siebie i „Panienką Longbottom” dla innych. Kasyno i Seraphina wydawali się jej wymagać tej trzeciej wersji. Kiedy więc została zaprowadzono do pomieszczenia, włosy miała więc starannie uczesane, a na sobie szatę niezbyt strojną i utrzymaną w stonowanych kolorach, ale dla tych, którzy sami mieli pieniądze, swoim starannym krojem i wysokiej jakości materiałem dającą jasny komunikat.
- Panno Prewett – odparła, posyłając kobiecie uśmiech. Na jej twarzy próżno by szukać zdenerwowania, niepewności czy zmęczenia. Można było zakładać, że po prostu starannie się maskuje, ale Brenna prawdopodobnie równie swobodnie czułaby się w leśnej chacie, jak w pałacu Buckingham i do obu wkraczała z równie radosnym wyrazem twarzy. Nawet jeżeli jakieś tak głęboko zakorzenione, gryfońskie odruchu podpowiadały, że cokolwiek podaruje Ślizgon, trzeba później sprawdzić. Tak na wszelki wypadek. Nie wydawało się też, aby przygotowania wprawiały ją w panikę. Przynajmniej jeszcze nie.
Spojrzenie Brenny prześlizgnęło się po sukni, później po wnętrzu. Z nieukrywaną ciekawością, chociaż dość szybko wzrok wrócił do twarzy Prewettówny: na tyle prędko, by rozglądania nie uznać za niegrzeczne.
– Mam nadzieję, że dobrze. Jeśli tylko nie dopuszczę mojego brata w pobliże kuchni w dniu wydarzenia, wszystko powinno potoczyć się, jak trzeba – oświadczyła, zajmując wskazane jej miejsce w fotelu. – Obawiam się, że opowieść o szczegółach byłaby nudna, ale już udało mi się zdobyć coś, co będzie hm… gwoździem licytacji.
Własnego brata, znaczy się. Ciekawe, czy Erik przeczuwał, co planowała jego siostra. Podejrzewała, że tak, znał ją w końcu dobrze. I właśnie dlatego spokojnie przyjmował swój los.
– Będę wdzięczna. Oczywiście, dostarczamy wszystkie potrzebne pokwitowania, wręczamy zaproszenie na bal oraz udostępniamy listy darczyńców, jeśli ci nie mają innego życzenia. A gdyby przypadkiem nasz dom na przykład zalało w dniu balu i nie doszedł do skutku… - …albo Erik faktycznie zaszedł do kuchni i doprowadził do pożaru… … wszystkie przedmioty zostaną zwrócone.
Były dwie listy, jedna wewnętrzna, druga udostępniana prasie i z nazwiskami wspominanymi, kto przekazał konkretny przedmiot. Większość życzyła sobie znaleźć na tej drugiej.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#3
21.10.2022, 11:32  ✶  
Przekręciła się tak, aby jednak móc lepiej oglądać Brennę, wciąż jednak nie podnosząc się z otomanki – leząc na brzuchu mogła dostrzec lepiej jej postawę i dlatego z zaciekawieniem zwróciła wzrok na całą postawę panny Longbottom. Zaczęła jeszcze stukać swoimi obcasami, jednym o drugim, czy to po prostu z potrzeby odbicia sobie na czymś sporej ilości bodźców, która wraz z wejściem nowej osoby zyskała na znaczeniu. Na całe szczęście, jej rozmówczyni wydawała się dość swobodne podchodzić do tego miejsca, nawet jeżeli nigdy jej się nie kojarzyła z tym strojem. Cóż, kasyno czasem wymagało przyjęcia tej strony, której by się po ludziach nie spodziewało.
- Może właśnie bardzo dobrze by było dopuścić go w pobliże kuchni. Może by było ciekawie, tak przynajmniej. – Uśmiechnęła się, wyobrażając sobie z pewnym zachwytem tę całość, kiedy jednak panowałby chaos i mogłaby zobaczyć w końcu coś przyjemnego. – Zależy. Wiele rzeczy, które wydają się nudne, dla innych mogą być fascynujące. Ale skoro już udało się zdobyć crème de la crème całego wieczoru, na pewno będę licytować. – Nawet nie dlatego, że chciała, chociaż jeżeli to miała być ładna rzecz, to definitywnie chciałaby po to sięgnąć. Czasem jednak samą radość przynosiło podbicie ceny, albo również to, że mogła zabrać komuś coś innego.
- Mimo udostępnienia, wciąż większość sławy przypadnie rodzinie Longbottom, czyż nie? – Uśmiechnęła się, nie złośliwie ale raczej z rozbawieniem na tę myśl. Złapała jeszcze trzymaną przez siebie listę i wyciągnęła ją w stronę Brenny, licząc na to, że ta ją odbierze zanim ostatecznie nie wstała, przechodząc bliżej lustra.
- Proszę sprawdzić, czy z tej listy wszystko się nada, czy może jednak wszystkiego jest zbyt wiele – dwie suknie, pierwsza zdobiona piórami abraksanów z naszej rodzinnej hodowli, druga od francuskiego projektanta mody przywieziona z Paryża. – Którą zdążyła ubrać dwa razy i znudzić się nią dość szybko. Poszła tego wieczoru do kasyna, odbijając sobie kupno sukni z nawiązką. Sięgnęła jeszcze po pomadę, poprawiając nieco rozmazany kolor na ustach.
- Do tego bilet na jeden wieczór gier w kasynie bez wstępnej kwoty do wyłożenia. Dla osoby i jej wybranego partnera. – nie kupując żetonów, ktoś nie musiał posiadać gotówkowego wkładu aby jednak zagrać. To dawało szansę jedynie na wzbogacenie się. – Czy mam pokazać sukienki i wypisać karnet? Do tego dopisałam parę pomniejszych antyków jak dwustuletni zegar czy jakiś obraz z kolekcji. – Czy rzeczywiście coś z tego miało być fasadą, czy jednak wszystko było ze szczerego serca? Czy może jednak bardziej chodziło o pokazanie się? Ciężko było stwierdzić, ale Brenna mogła się zdecydować albo zniechęcić.
- Jeżeli jeszcze jest coś, co mogę zapewnić dla wielkiego balu, proszę mówić? – Może samej Brennie przyszedł jakiś pomysł na jej wkład? Seraphina sięgnęła jeszcze po perfumy, spoglądając z zaciekawieniem na jej rozmówczynię i czekając na następne słowa.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
21.10.2022, 11:52  ✶  
- Postaramy się, aby goście się nie nudzili bez wszczynania pożaru – zapewniła Brenna, wciąż z uśmiechem, nawet jeżeli w słowach Seraphiny można było dopatrywać się odrobiny złośliwości. A kiedy wspomniała o crème de la crème, wyglądało to tak, jakby zaśmiały się nie tylko usta Brenny, ale też jej oczy i cała twarz przez moment promieniowała wesołością. Może na wyobrażenie Seraphiny wygrywającej tej licytację? Cokolwiek wymyśliła Longbottomówna, była tym chyba sama szczerze ubawiona, chociaż zaraz to rozbawienie przynajmniej częściowo skryła. Nie zdradziła jednak na razie, o co chodzi. Raz, to miała być niespodzianka, dwa, Brenna sądziła, że jeśli Seraphina chce zjeść z kimś kolację, to raczej za nią nie płaci… chociaż kto wie, może zechce licytować tylko w ramach jakiegoś żartu?
Swobodna pozycja i zachowanie Prewettówny chyba jej nie przeszkadzały. Zresztą dlaczego by miały? W końcu to Seraphina była u siebie. Może starszych przedstawicieli bardziej skostniałych rodów to by raziło, ale Brenna nie była aż tak stara i nie urodziła się w rodzinie Crouchów czy Malfoyów.
- Oczywiście, wprost uwielbiamy się kąpać w blasku sławy. Jeśli nie umyję nim włosów przynajmniej raz w tygodniu, zaczynają mi się rozdwajać końcówki – odparła lekkim tonem, też nie złośliwie – Brenna zapewne była zdolna do złośliwości, ale na pewno nie używała takich świadomie w podobnych sytuacjach - podnosząc się, by przejąć listę. Mogłaby wyjaśniać, że na tej sławie ani trochę jej nie zależy, że zasadniczo rozpoznawalność to dla niej tylko narzędzie przydatne przy kolejnej inicjatywie, opowiadać, jak wiele pracy i środków wymagała organizacja, ale… po co? I tak prawie nikt by nie uwierzył, a Brenna chyba bardziej dbała o to, co ludzie myślą o bracie niż o niej. Mogli mieć ją za złaknioną atencji.
Przebiegła wzrokiem po liście, znów opadając na fotel, a potem spojrzała na Seraphinę. Niezwykła wręcz szczodrość trochę ją zaskoczyła, choć nie dała tego po sobie poznać. Suknie sukniami, ale bilet na wieczór gier był czymś, co niektórych na pewno zainteresuje, podobnież jak antyczny zegar.
- Myślę, że większość będzie doskonała. Nie trzeba ich teraz pokazywać, zgłoszę się po odbiór z kimś albo kogoś przyślę jutro lub pojutrze, jeśli to możliwe i wtedy je obejrzymy oraz zrobimy zdjęcia do dokumentacji. Zostawimy też pokwitowania i zaproszenie – Dziś jakoś nie wpadła na to, by brać ze sobą tragarza. Przez moment wyobrażała sobie samą siebie, z sukniami przerzuconymi przez ramię, karnetem wystającym z kieszeni, antycznym zegarem pod pachą i jeszcze obrazem w ręku. Pewnie nie dałaby rady nawet z tym wszystkim się aportować. Nie wspominając o tym, że nie przygotowała dostatecznie wielu pokwitowań, a pod tym względem była nieodrodną córką swojej rodziny. Wręcz fanatyczką. Wszystko musiało się zgadzać w papierach, a cały zysk trafić tam, gdzie należy. Każdy przedmiot sprawdzano, katalogowano, opisywano, aby wykluczyć ryzyko podmian: nie tylko dlatego, że Brenna chciała uniknąć oskarżeń albo przykrych sytuacji, gdyby coś było fałszywe, ale również na wszelki wypadek, gdyby ktoś z wynajętych ludzi okazał się niegodny zaufania i próbował dokonać jakiejś machlojki.
- Oczywiście, że tak – zapewniła na ostatnie pytanie, nie mrugnąwszy okiem. – Pojawić się. Jestem pewna, że bal będzie wtedy znacznie bardziej interesujący.
Niekoniecznie w tym dobrym sensie, podpowiadała lekka paranoja Brenny, ale poza tym mówiła szczerze. Była przekonana, że przy Seraphinie ciężko będzie się nudzić. Nawet jeżeli niektórzy goście zapragną ją udusić, to na pewno nie będą przy tym znudzeni.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#5
23.10.2022, 01:07  ✶  
- Pożar nie musi być najciekawszym wydarzeniem, potrafi jednak rozbudzić nudne towarzystwo. – Uśmiechnęła się lekko, nawet nie mając nic przeciwko drobnym przekomarzaniom. Ona ostatecznie nie brała nic do siebie, a i nie sądziła, aby Brenna była na tyle niepewna i na tyle czująca się tutaj niekomfortowo, by uznać to za zaczątek kłótni. Mogła się też mylić, ale to dopiero był początek.
- Możesz żartować, ale to nie zmienia faktu, że nawet jeżeli sławy nie szukasz, bal przyniesie ją głównie Longbottomom – ekskluzywny bal w którym jedynie garstka bogatych ma szansę na wygraną. – Ciekawe, czy zorganizują jeszcze jarmark, coś dla zwykłego obywatela, miejsce, w którym cegiełkę dołożyć będą mogli nie tylko bogaci którzy na los innych, tak jak Seraphina, mieli zupełną ignorancję. Z drugiej strony, nie była przecież nianią Brenny, a ta była dorosłą i rozsądną kobietą, co rzeczywiście twierdziła i to całkiem nieironicznie jak na tę sytuację. Wierzyła, że Longbottom ma zacięcie, a skoro miała to i rozsądek…cóż, trzymając głowę odpowiednio wysoko zajdzie daleko.
- W takim razie proszę tylko dać znać, kiedy ktoś zjawi się po odbiór – wszystko będzie gotowe tutaj, nawet jeżeli ktoś mnie nie zastanie. Pracownicy pokierują do odpowiedniego miejsca. W razie gdyby stało się coś jak pożar bądź inne kataklizmy które mogłyby zniszczyć datki, proszę się nie kłopotać. – Spodziewała się inteligencji po Longbottomach, ale kto wie, gdzie zatrudniony przypadkiem człowiek odłoży drogocenny zegar wart małą fortunę. Albo całkiem sporą fortunę. Wszystko zależało od punktu siedzenia i tego, kto w zasadzie miał siedzieć, albo, hm, chociaż leżeć.
- Tego jestem pewna. Można na pewno liczyć na moją obecność. – A co za tym idzie, na pewno też na spory datek który przywędruje wraz z nią. I na pewno dość specyficzna kreacja, w której zamierzała się pokazać – modna, ale jednocześnie zwracająca na siebie uwagę. A że przy okazji zadziać może się coś ciekawego na samym wydarzeniu, cóż…obiecać, że będzie się zachowywać nie mogła, bo to by była nieprawdziwa obietnica, ale jednocześnie nie przychodziła z inicjatywą. Ot, trzeba było szukać okazji i poczekać aż się wydarzy.
- Czy sama też będziesz licytować? – Z zaciekawieniem usiadła na biurku, zakładając nogę na nogę i spoglądając niczym kot z zainteresowaniem na Brennę. Może pozna jej zainteresowania, chociaż trochę. A może niczym Gryfon będzie dość ostrożna wobec Ślizgona.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
23.10.2022, 10:18  ✶  
Nawet gdyby Brenna czuła się niepewnie, nie kłóciłaby się w takich okolicznościach. Nigdy nie była duszą towarzystwa, właściwie zawsze ustępując w tym bratu i reszcie rodziny. A w większości sytuacji umiała dostosować swoje zachowanie do okoliczności, a ta nie była taką, w której powinna sobie pozwolić na kłótnie.
Nie to, że miała taki zamiar.
- Na pewno wniósłby trochę gorącej atmosfery - przyznała, ani trochę nie speszona, chociaż w duchu pomyślała, że musi pilnować, aby do czegoś takiego nie doszło, bo głowa rodu Longbottomów ją zabije. - Nie zaprzeczam temu. Chociaż mam nadzieję, że to, co przyniesie przede wszystkim, to środki na stypendia i schronisko - stwierdziła, całkowicie szczerze. Serpahina miała rację, ich rodzina słynęła z takich inicjatyw i Brenna nie była aż tak ślepo zapatrzona w krewnych, by nie podejrzewać, że niektórym się to podoba. Ba, ją samą bawiła nawet nie własna popularność, a popularność brata i potrafiła wykorzystywać ją mniej lub bardziej niecnie: co planowała zresztą zrobić na balu. Nie myliła się też, co do tego, że istniały i inne sposoby, a Brenna po prawdzie wcale nie wzdragała się przed ich wykorzystywaniem...
...ot uważała, że lepszą porą dla jarmarków jest zima. No i, mimo wszystkich szczerych chęci, nie opracowała jeszcze sposobu na rozdwojenie się, ale wciąż na tym pracowała, poza tym od czegoś miała brata, prawda?
- W takiej sytuacji przedmiot uznaje się za automatycznie kupiony przez naszą rodzinę, a ja spadam jak tona cegieł na osobę odpowiedzialną za kataklizm - oświadczyła, przy tej tonie cegieł uśmiechając się ponownie do Prewettówny. Takie rozwiązanie nawet nie było obmyślone przez Brennę, niezależnie do jej rozsądku czy jego braku (po prawdzie akurat przy organizowaniu go miała, ale przy innych okazjach czasem jakby gdzieś gubiła), ale stanowiło część praktyk rodzinnych.
Zawahała się nad odpowiedzią odnośnie licytowania. Brenna nie była osobą, która nie kłamała nigdy, a jeszcze bardziej lubiła niedopowiedzenia i szalone historie, co do których nikt nie wiedział, czy sobie żartuje, czy mówi serio. Ale nie była też utalentowanym kłamcą, a jeśli się dało, starała się jednak mówić prawdę.
Poza tym jeżeli Seraphina przyjdzie, i tak się przekona.
- Tylko, jeśli jakiś datek nie zainteresuje innych - przyznała. Może faktycznie objawiał się w tym jej charakter. I pewien pragmatyzm, bo gdyby coś zostało niesprzedane, jeszcze ofiarodawcy poczuliby się urażeni. - Mam zamiar raczej sama coś ofiarować.
Konkretnie własnego brata, wraz z opłaconym przez nią samą karnetem na dwudaniową kolację z deserem i winem w najmodniejszej restauracji na Pokątnej.
- A może ty jesteś zainteresowana czymś konkretnym w licytacji? Będę wiedziała, o co zadbać - odbiła piłeczkę. Wyglądała na autentycznie zaciekawioną, chociaż kto wie, czy nie wynikało to z podobnym pobudek jak u Seraphiny: dowiedzieć się czegoś więcej.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#7
24.10.2022, 01:45  ✶  
- Nie wszystkie pożary zawsze da się zgasić tak łatwo. – Myślała tutaj zdecydowanie o tych bardziej metaforycznych pożarów. Żadna ilość bali nie miała zmienić tego, że ludzie właśnie skakali sobie do gardeł, żadna ilość kasyn z szampanem nie zmieni tego, że były kłopoty, których łatwo się nie dało zgasić. I może teraz Brenna chciała gasić ten pożar, ale Seraphina chętnie usiadłaby w jego cieple. I może od czasu do czasu dorzuciła kawałek drewna, to w jednym miejscu, to w drugim.
- Krążą ci pod tą uroczą czupryną jeszcze inne inicjatywy? Chętnie posłucham. – Poplotkuję, dowiem się co planujesz, tak by było ciekawie, a może będzie mogła pomóc albo zorganizować coś konkurencyjnego. Podejrzewała, że zagra bezpiecznie i powie, że póki co nie ma planów, nawet jeżeli je miała. 
Nie powstrzymała śmiechu, zakrywając usta lekko i spoglądając z wielkim rozbawieniem na Brennę. Próbowała sobie rzeczywiście wyobrazić pannę Longbottom rzucającą się na kogoś, kto nieświadomy sytuacji przechodził korytarzem. A teraz, gdy to powiedziała, Seraphina nie mogła pozbyć się tego obrazu, zaraz też mrużąc lekko oczy i przykładając dłoń do twarzy, z zaciekawieniem jakby na nowo przyglądając się jej na nowo.
- Nie, zdecydowanie nie jak worek cegieł, na to jesteś zbyt wdzięczna i ładna. Raczej jak… - przechyliła głowę, zastanawiając się poważnie, co raczej przypomina panna Longbottom jeżeli nie siebie. - …jak wilk, ostrożnie i odważnie ale z siłą która potrafi przytłoczyć.  – Zastanawiała się nad psem, bo to również wydawało się do Brenny podobne, zwłaszcza, gdy mogłaby ją teraz przytulić, podejrzewałaby, że odczucie by było podobne. Z tym, że mniej komfortowe dla Brenny.
- To w sumie szlachetne. – Korzystać z resztek, czegoś, czego nikt nie chciał. Ale skoro nikt nie chciał, to jaka była ambicja w sięganiu po to? Przynajmniej nie w jej spojrzeniu, ale jeżeli to było odpowiednie dla Brenny, to oceniać jej za to nie zamierzała. Może to sam głód, niepowstrzymane pragnienie tego, aby było czegoś więcej. Albo po prostu ambicja która kazała jej pożądać czegoś, czego jeszcze nie miała i czego inni mieć nie mieli. – Nawet jeżeli zwycięstwo nie dopisze, zachęcam do odwiedzenia kasyna w ramach zabawy. – Interesujące by było zobaczenie Longbottomów którzy mieliby tutaj się rozluźnić.
- Prawdę powiedziawszy… - usiadła na nowo, tym razem o wiele bliżej Brenny. -…lubię rzeczy nietuzinkowe, o których by nikt  nie pomyślał, albo takie, które chce każdy, ale nie każdy może je dostać. Lubię rywalizację, lubię też szanse w których mogę nie mieć wygranej. Wtedy życie jest ciekawsze, nie sądzisz? – Odchyliła się, zakładając nogę na nogę. – Co robisz dla przyjemności? – Skoro skupować chciała po innych, co by kupiła gdyby po prostu mogła.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
24.10.2022, 09:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2022, 10:05 przez Brenna Longbottom.)  
- Nawet kilka, ale ich realizacja zależy trochę od tego, jakie będą rezultaty tym razem, co powiedzą na nie inni członkowie rodziny oraz... od ogólnej sytuacji politycznej - powiedziała, ostatnie słowa wypowiadając po chwili namysłu, jak zgrabnie to ująć, zamiast mało dyplomatycznie oznajmić "od tego, jakie będą szanse, że ktoś wymorduje uczestników". Podejrzewała, że Seraphina łatwo zrozumie, co Brenna ma na myśli, w obliczu tego, co działo się w ostatnich latach. Trudno zorganizować choćby plenerową imprezę dla wszystkich, jeśli ludzie będą się bali, że honorowymi gośćmi okażą się śmierciożercy. Albo rozpoczynać zbiórkę w Ministerstwie Magii, gdy ktoś akurat zabije szefa Biura Aurorów. Nie wspominając już o tym, że sama mogła zginąć w każdej chwili. Brenna nie planowała na zbyt wiele miesięcy na przód, bo sytuacja w świecie czarodziejów zdawała się jej na to zbyt napięta.
Mogła wydawać się innym beztroska i po prawdzie taka bywała. Ale w ostatnich latach musiała nauczyć się ostrożności. I podejrzewania właściwie każdego o potencjalne konszachty ze śmierciożercami.
Wdzięczna i ładna nie były słowami, które słyszała pod swoim adresem często i które zdawały się jej adekwatne. Nie zaprzeczała jednak, bo jakakolwiek uwaga tego typu brzmiałaby tylko jak dopraszanie się o kolejne komplementy. Za to po wargach Brenny przemknął lekki uśmiech, gdy Seraphina wspomniała o wilku.
- Rzeczywiście, lepiej to brzmi, chociaż przed toną cegieł, spadającą znienacka, ciężej się obronić - powiedziała. Zastanawiała się, czy Seraphina sama na to wpadła, czy ktoś po prostu powiedział jej, że Longbottom jest animagiem. Wprawdzie zdolność przemiany byłaby dobrym atutem, gdyby Brenna utrzymywała ją w tajemnicy, ale pracując w Ministerstwie, zadbała o formalności.
- Celem licytacji jest w końcu zebranie pieniędzy na szlachetny cel - odparła. Może szczerze, może tylko dyplomatycznie. – Może kiedyś. Chociaż nigdy nie miałam szczęścia w grach.
Hazard niezbyt pociągał Brennę. Poza tym lekka paranoja podpowiadała, że w kasynie mogą być osoby, których powinna się wystrzegać. Inna sprawa, że mówiła prawdę: jeśli chodziło o karty albo gry losowe, fortuna rzadko jej sprzyjała.
- Hm... czyli unikaty. Tak, o takie pewnie będziemy się starać.
Odpowiedź pasowała do kogoś z rodu Prewett. Rywalizacja, niepewność, chęć wygranej z innymi. Przyglądała się Seraphinie, niezbyt nachalnie jednak, gdy ta siadała bliżej, myśląc, że prowadzenie kasyna było chyba dla niej idealnym zajęciem – i że prawdopodobnie osoba właścicielki przyciągała tu ludzi tylko trochę mniej skutecznie niż pragnienie wygranej.
Uniosła lekko brwi, trochę zbita z tropu pytaniem. Zastanawiało ją, czy wynika to ot z uprzejmości, czy Seraphina lubi zbierać informacje o ludziach. Odpowiedziała jednak, zdradzając sporą część prawdy, bo właściwie ta wiedza wiele nie dawała. Brenna pod względem upodobań była dość nudną osobą.
- Jeśli mam czas, to chętnie czytam. Biegam. Spędzam czas z przyjaciółmi. Czasem chodzę na mecze. Raczej przeciętne rozrywki. A ty? Poza grą, bo tego mogę się domyśleć.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#9
01.11.2022, 23:49  ✶  
- Nie ma co się łudzić, że sytuacja zmieni się z dnia na dzień. Ani na to, że przez nią będzie jeszcze mniej potrzebujących. – Sama też do końca nie planowała w przód, ale chyba nie kładła na to takiego nacisku, jak robiła to panna Longbottom albo w sumie każdy bojownik, albo bojownik za sprawę. Polityka szybko ją nudziła, bo wystawiała na zainteresowanie publiczne w każdym wypadku. A teraz, gdy spoglądała na Brennę, jeszcze bardziej była przekonana, że dla innych się nic nie opłacało robić, bo potem zostawało jedynie bieganie niczym kurczak z odciętą głową i szukanie swojej prawdy. Ona miała swoją prawdę – licz na rodzinę a jeżeli nie, licz jedynie na siebie.
- Ale spadające cegły nie są aż tak urocze~- Roześmiała się, pozwalając sobie na wyciągnięcie dłoni i próbę złapania policzków panny Longbottom aby lekko je uszczypnąć, zachwycona, że Brenna tak mile na to reagowała. Nie wiedziała, że ma do czynienia z animagiem, widząc w Brennie również puchatego labradora, one jednak nie miały tej woli walki, dodatkowo porównanie do psa nie było tak miłe, wilki za to były niby groźne, ale również dawały się traktować za szczeniaki.
- Ale to wcale nie chodzi o szczęście, najważniejsze to móc poczuć ten zew przygody, chociażby szansy na to, że uda się albo nie uda, jakiejś ciekawostki. Nie chodzi wcale o wygraną albo o przegraną, ale o zabawę i możliwości. W końcu czy nie będzie ekscytujące jak stworzysz zakład, a potem to los i wasze umiejętności zadecydują o tym, co będzie się dziać? – Słychać było podekscytowanie w jej głosie, ale nawet nie spodziewała się że Brenna to zrozumie. Nie dlatego, że była mało pojętna, ale raczej nie widać było w niej tej pasji która by ją do tego przekonała.
- Jestem tego pewna. W końcu tak łatwo udaje wam się zdobyć poparcie, że raczej wszyscy będą chcieli się wykazać. – Zastanawiała się, czy rodzina od strony matki zaczęła sypać już pieniędzmi tylko dlatego, że usłyszeli słowo „charytatywna”. Zerkała jeszcze na kobietę, raczej nie kryjąc swojej ciekawości wobec pytania, które zadawała. Czy chciała wiedzieć coś więcej, czy po prostu bardzo dobrze bawiła się, zbijając Brennę z tropu, czy może po prostu i po ludzku chciała coś wiedzieć.
- Ja w wolnym czasie? – Wydawała się szczerze nad tym zastanawiać, tak jakby rzeczywiście stanowiło to dla niej nowość, że w ogóle ktoś zamierzał o to zapytać. Chyba nie była przyzwyczajona, że ktoś zamierza zapytać ją o coś więcej związanego z jej charakterem niż od razu wyjść z jakimiś zastrzeżeniami, albo po prostu własnymi wnioskami. – Lubię spacerować po mieście, wstąpić na dobrą porcję lodów albo pączki. Jest najlepsza piekarnia w mieście, nazywa się Pod Hobgobblinem, polecam ich pączki, są niesamowite. – Rozmarzyła się z zainteresowaniem, wspominając chyba ostatnią porcję. – A poza tym lubię ozdoby do włosów. Próbowałaś kiedyś zainteresować się ozdobami do włosów? – Pochyliła się w jej stronę, zerkając na nią intensywnie, gotowa chyba wyjąć grzebień i zacząć czesać Brennę gdyby tylko ta wyraziła brak zainteresowania do tej pory.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
02.11.2022, 11:54  ✶  
Miały inne charaktery, inną historię, inne rodziny. Brenna zasadniczo nie próbowała liczyć na innych: za to robiła wszystko, aby ci inni mogli liczyć na nią. Prawdopodobnie taka filozofia nie była zbyt mądra i prędzej czy później miał nadejść dzień, kiedy ugryzie ją to w tyłek. Bardzo boleśnie. I po prawdzie sama Brenna nie była aż tak naiwna, aby nie zdawać sobie z tego sprawy. Mimo to wciąż robiła to, co robiła i nie chciała zmieniać ani jednej rzeczy.
Uniosła lekko brwi, gdy została uszczypnięta w policzek. Nie szarpała się, okazała zdziwienie tylko w ten sposób. Nie zdawała się też szczególnie oburzona: Brenna przywykła do przyjmowania świata takim, jakim był, a to że koleżanka ze szkoły nagle postanowiła złapać ją za twarz nie wydawało się jej jeszcze najdziwniejszym wydarzeniem, jakie mogło się jej przytrafić.
- Muszę przyznać, że ostatnio szczypano mnie po twarzy i nazywano uroczo, kiedy miałam dwanaście lat – stwierdziła. Była to ciotka, a Brenna ją kopnęła, za co potem oberwała karę od ojca. Była na niego obrażona, dopóki nie dowiedziała się, że wygłosił swojej kuzynce pogadankę na temat tego, że dzieci mogą sobie nie życzyć, żeby ktoś klepał je po twarzy.
- Dreszczyk emocji, jak rozumiem. Mnie to dawały pojedynki. Nigdy nie wiesz, czy wygrasz, czy przegrasz. Niestety, obecnie nie mam na nie za wiele czasu – przyznała. Może i nie mogła tego zrozumieć do końca, ale potrafiła przełożyć sobie „na własny język”. W czasach szkolnych naprawdę uwielbiała pojedynkowanie się, a obecnie bardzo żałowała, że nie może należeć do Srebrnych Różdżek. Ot obowiązki wobec Zakonu sprawiały, że przyjacielskie pojedynki zeszły na dalszy plan. Teraz ćwiczyła raczej przetrwanie niż walkę dla zabawy…
Jeśli szło o Malfoyów… to Seraphina nie pomyliła się aż tak bardzo. Brenna już umówiła się z jedną Malfoyówną. Wprawdzie tym rodem rzadko kierowała dobrać serca, ale lubili pokazywać się w towarzystwie.
- Och, pączki – oświadczyła, uśmiechając się szeroko. – Dobrze, to pominęłam. Też bardzo lubię pączki. Znam tę piekarnię, chociaż obecnie w moim sercu pierwsze miejsce na pewno zajmie Nora Nory. To nowa kawiarnia, a jej właścicielka jest absolutnie cudowną czarodziejką w kuchni – zapowiedziała i to całkiem szczerze. Od razu jej myśli uciekły ku pączkom czekoladowym od Nory…
- Nie, raczej nie. Żadna ozdoba nie utrzyma się na moich włosach dłużej niż dziesięć minut – oświadczyła. Może chciała uniknąć rozpoczęcia zabiegów fryzjerskich na jej włosach, a może mówiła prawdę… ewentualnie oba. To było całkiem prawdopodobne, bo Brenna zwykle poruszała się tak szybko i tyle rzeczy próbowała robić na raz, że wszelkie spinki musiały polec w tej walce.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Seraphina Prewett (2858), Brenna Longbottom (2774)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa