Była niewyspana.
Sprawa statku, pomijając już wpływ, jaki wywarła pewnie na wszystkich tam obecnych – w tym Brennę, która miała zamęt w głowie większy niż kiedykolwiek wcześniej, z wielu różnych względów – zostawiła też po sobie wiele raportów do napisania i rzeczy do zrobienia. A wczoraj były też przecież urodziny Nory. W efekcie nie miała po prostu kiedy iść spać. Dziś do tego wszystkiego doszła rozmowa z Dumbledorem, i Brenna czuła, ze grunt pod nogami zapada się jej coraz bardziej i bardziej.
Pozwoliła sobie na godzinę spędzoną w ruinach na skraju wrzosowiska, by dojść do względnej równowagi psychicznej, przemyśleć, czy ma prawo iść do Danielle, czy też wręcz odwrotnie, nie ma prawa do niej nie pójść, i uspokoić rozszalałą zapewne aurę. Ostateczna konkluzja jej przemyśleń była taka, że zasadniczo to nie, jako kochająca kuzynka nie powinna iść do Dani, ale teraz musiała myśleć jako cholerna, lewa ręka, która wiedziała, że Zakon – Feniksa – Nie – Ma – Medyków – Poza – Koleżanką - Patricka, a jeżeli ma rekrutować ludzi ze sprawdzonego otoczenia, powinna zacząć od własnego domu. Poza tym jako Brenna – dość mocno wierzyła w to, że każdy ma prawo dokonać własnego wyboru. Mogła popychać lekko w konkretną stronę, ale nie miała prawa barykadować drzwi czy przez nie przepychać.
Dlatego gdy nad Doliną Godryka zapadał już zmierzch, Brenna wróciła do domu, rozważała jeszcze przez chwilę, do których drzwi zapukać najpierw i wreszcie wybrała pokój Danielle. Jej ubranie było przesiąknięte zapachem trawy, po tym, jak spędziła godzinę leżąc po prostu wśród roślin porastających wnętrze ruin.
– Dani? – zapytała, uchylając drzwi, kiedy padła odpowiedź. Zmierzyła najmłodszą z panien Longbottom uważanym spojrzeniem, jakby chciała ocenić jej stan. Nią samą statek wstrząsnął: z powodu Maddie, z powodu pani Sadley, i z powodu całej tej wizji oraz tego, co tam się działo, zwłaszcza w połączeniu z zastanawianiem się, i jak na jej zachowanie, i Bulstroda, wpłynęła pierdolona więź. Istniała całkiem duża możliwość, że rzeczy, które zobaczyła Danielle we śnie, też odcisnęły na niej swoje piętno. Nawiedziły ją nagle wątpliwości, czy nie powinna poczekać do jutra.
Tyle że żyli w czasach, gdy chyba niczego nie należało odkładać na jutro.
– Masz chwilę? Chciałabym o czymś z tobą porozmawiać. To ważne.