• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 … 14 Dalej »
[19.07.1959] Tylko mnie tul | Leon, Olivia

[19.07.1959] Tylko mnie tul | Leon, Olivia
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#1
05.11.2023, 18:34  ✶  
19.07.1959
Lato

Na przerwę letnią w Hogwarcie uczniowie reagowali różnie. Niektórzy z utęsknieniem wyczekiwali pociągu Hogwart-Londyn, nie mogąc doczekać się, aż wyskoczą na peronie 9 i 3/4, by rzucić się w ramiona ukochanych rodziców. Byli to uczniowie stęsknieni, nierzadko pierwszoroczni, którzy do rodzin pisywali niemal codziennie. Ale były też osoby, które nie chciały wracać. Ten typ uczniów traktował Hogwart jak dom. Powodów było mnóstwo - brak więzi z rodziną, kiepskie stosunki z rodzicami czy zwykła nuda.

Olivia lubiła wakacje, mogła się wtedy odprężyć. Jako przeciętna uczennica, co do której rodzice nie mieli większych oczekiwań, praktycznie zawsze była witana z otwartymi ramionami. Jednak szybko po ekscytacji przychodziła nuda. W szkole miała kilkoro bliskich osób, jednak to nie było to samo. Brakowało jej codziennych plotek, codziennych śmiechów, wspólnych posiłków i - o dziwo - wspólnej nauki. Miała wolne i to było cudowne, prawda, ale poza tym co miała do roboty? Ileż można włóczyć się po uliczkach Londynu, podczas gdy rodzice pracują?

Dlatego Olivia lubiła organizować sobie czas z tymi, którzy w Londynie mieszkali - lub w jego okolicach. Na szczęście jej ojciec miewał... nietuzinkowe pomysły. Odziedziczyła po nim część temperamentu, a przynajmniej tak jej się wydawało. Może i nigdy nie była prowodyrką różnych dziwnych akcji w szkole czy poza nią, ale chętnie w nich uczestniczyła. Tak jak teraz. Niewiele myśląc, gdy tylko ojciec szepnął jej słowo o hodowli pufków i zaproszeniu, z którego "on nie mógł skorzystać", bez namyślania się długo chwyciła za pióro i pergamin. Nakreśliła kilka słów do Leona, który z tego co wiedziała nudził się jak mops albo i gorzej. Czyli tak jak ona. I kochał wszystkie zwierzęta na świecie. Zabiłby ją, gdyby się dowiedział, że chociaż mu nie zaproponowała tej wycieczki.

Leon

Skorzystaj z fiuu i staw się w miasteczku Slough, w Pumpkin Hill. Spotkamy się z prawdziwym hodowcą pufków! Takim z prawdziwego zdarzenia, a nie jakimś cudakiem, który trzyma je pod kanapą. Opowie nam wszystko. Musisz tam ze mną pojechać! W samo południe, nie spóźnij się!

Olivia


Nawet nie proponowała Leonowi przejażdżki na miotle - wiedziała doskonale, że chłopak miał lęk wysokości. Zresztą jego choroba niezbyt pozwalała na jakąkolwiek współpracę z aktywnością fizyczną, a latanie na miotle wbrew pozorom było męczące. Ale to nic - istniały alternatywne środki transportu. Jak nie fiuu, to mugolskie. Ruda dziewczyna z niepokojem spojrzała na zegarek. Sowa powinna dolecieć zanim ona się ubierze.
- No, na co czekasz! - burknęła do ptaszyska, marszcząc nos w udawanej złości. Zaraz jednak wyciągnęła kawałek mięsa i podała sówce, która ukontentowana zapłatą wyleciała przez okno. Pozostało więc tylko się ogarnąć i skorzystać z sieci fiuu, by znaleźć się na Pumpkin Hill.
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#2
11.11.2023, 04:24  ✶  

U schyłku roku szkolnego i początku wakacji Leon pozostawał rozdarty. Początek lata oznaczał części obowiązków ucznia w postaci wstawania na zajęcia i odrabiania zadań domowych. Niektórzy profesorowie zadali im wypracowania na wakacje, jednak na ich napisanie miał dwa miesiące. Będzie mógł pospać trochę dłużej, niż zwykle. Zakończenie roku szkolnego sprawi, że przez dwa miesiące nie będzie przebywać w tym wspaniałym zamku, w którym dzielił czas ze swoimi rówieśnikami, z niektórymi duchami i który skrywał jeszcze wiele sekretów czekających na odkrycie. Hogwart stanowił dla niego drugi dom.

Praktycznie dla wszystkich uczniów rozpoczynające się wakacje to czas szaleństwa, spędzania całych dni na łonie natury - chociażby pływania w jeziorze, odbywania pieszych wędrówek. Wszystkich tych rzeczy, które pozostają poza jego zasięgiem z powodu jego choroby i wszystkich słabości ciała. Przebywając przez większość roku w zamku w jakimś stopniu zdołał wyrwać się spod opiekuńczych skrzydeł swoich rodziców, którzy mieli tendencje na niego chuchać i dmuchać. Dla niego lato było czasem, kiedy wylegiwał się w pełnym słońcu na rozłożonym na łące albo plaży kocu, grzejąc się niczym kot podczas czytania książki.

Nadesłany przez Olivię list okazał się dla niego pozytywnym zaskoczeniem, jak i wybawieniem od swojej szarej codzienności i wszechobecnej nudy. Perspektywa spotkania się z Olivią i prawdziwym hodowcą pufków wystarczyło, aby poczuł zew przygody i bez wahania, nawet nie odpowiadając na ten list, postanowił zejść na dół i chwycić jedynie buty. Ubierał je po drodze do stojącego w salonie kominka. Nabrał garść szmaragdowo-zielonego proszku i wrzucił ją w płomienie, wypowiadając dokładnie nazwę miejsca do którego chciał się dostać. Po dotarciu na miejsce wynurzył się z kominka po tym jak nagle buchnęły zielone płomienie i równie gwałtownie zgasły. Otrzepał z popiołu swoją czarną marynarkę. Do południa miał jeszcze sporo czasu, dlatego nie zamierzając się spóźnić, ruszył przed siebie na umówione spotkanie.

— Cześć. — Przywitał Olivię z wesołym uśmiechem. — Nie do wiary, prawdziwy hodowca pufków. Myślisz, że poza opowiedzeniem nam o nich, będziemy mogli potrzymać pufki i się z nimi pobawić? — Zapytał swoją przyjaciółkę, z podekscytowaniem w głosie. Pufki nie były wymagającymi zwierzętami i zabawa z nimi nie powinna sprawić, że poczuje się gorzej.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#3
11.11.2023, 19:05  ✶  
Olivia nie przepadała za siecią fiuu - co prawda nie była to teleportacja, jednak kręcenie się wokół kominków i przymus trzymania łokci jak najbliżej ciała był niezwykle niekomfortowy zarówno dla jej błędnika, jak i żołądka. Dlatego też gdy dotarła na Pumpkin Hill, Olivia wybiegła z kominka i padła na trawę, by oddać treść żołądkową na niewinną zieleń. Czasem potrafiła to kontrolować, ale częściej jednak rzygała jak kot na dywanie - dlatego gdy mogła, wybierała miotłę. A do teleportacji nie podejdzie absolutnie nigdy.

Gdy Leon dotarł na miejsce, ona już zdążyła się ogarnąć - wytrzeć usta, przejść gdzieś na bok i wypić kilka łyków wody, a także wrzucić do ust miętówkę. Zawsze gdy korzystała z sieci fiuu to brała ze sobą całą paczkę, tak na wszelki wypadek.
- Leon! - Olivia rozrzuciła ręce na boki i podbiegła do kolegi, by zaraz zamknąć go w serdecznym uścisku. Lubiła go, wydawał się być tak samo zainteresowany zwierzętami, co ona. Kochał je, tak jak i ona, i mimo że poza tym nie mieli za dużo punktów wspólnych, to lubiła jego towarzystwo. Wiedziała, że jest chory i nie może się przemęczać - ale to jej nie przeszkadzało. Co prawda lubiła spędzać czas aktywnie, ale gdy tylko mogła, to lubiła po prostu siedzieć obok niego i albo czytać, albo z nim rozmawiać. Jej to wystarczało.

Pomna tego, że nie powinna przeginać ze ściskaniem - bo co prawda Leon nie był ze szkła, ale nigdy nic nie wiadomo - wypuściła chłopaka z objęć i roześmiała się.
- Myślę, że na pewno - pokiwała na niego ręką, żeby ruszył za nią. Dom znajdował się kawałek dalej i był niezbyt duży - ot, normalny angielski domek. Jedyną rzeczą, która go wyróżniała, to dobudowany budynek, w którym znajdowała się hodowla, oraz całkiem spory, ogrodzony teren. Olivia ruszyła powoli, nie chcąc nadwyrężać Leona za bardzo. - Pufki są bardzo towarzyskie, ale słyszałam, że lubią jeść... No wiesz. Gluty z nosa.
Powiedziała konspiracyjnym szeptem, zasłaniając sobie usta tak, jakby damie nie wypadało mówić o takich rzeczach.
- Jestem ciekawa, czy to prawda, wiesz? Mam tyle pytań! I koniecznie muszę jakiegoś dotknąć, są takie puchate... - trajkotała dalej, co i rusz obracając się na kolegę. Nie patrzyła przed siebie siłą rzeczy, nic więc dziwnego, że wpadła na mężczyznę, który właśnie wychodził z domu.
- Och, ty musisz być córką Magnusa! Jestem Alan, Magnus pisał że przyjdziesz z kolegą - mężczyzna wyciągnął rękę do Olivii i Leona. Mógł mieć z trzydzieści kilka lat. Miał gładko ogoloną twarz i roześmiane, brązowe oczy. Od jego koszulki i spodni bił dziwny zapach trocin i czegoś jeszcze, trudnego do określenia. - Przepraszam za mój wygląd, ale właśnie jeden próbował napić się wody z sedesu.
Faktycznie - gdy teraz mu się przyjrzeli, mężczyzna miał całą mokrą koszulkę.
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#4
20.11.2023, 23:56  ✶  

— Olivia! — Postanowił się zreflektować za sprawą tak entuzjastycznego powitania, które wywołało u niego szerszy uśmiech, zwłaszcza gdy został zamknięty w serdecznym uścisku. Sam przytulił do siebie swoją przyjaciółkę, odwzajemniając ten serdeczny gest.  Sam w końcu wypuścił ją ze swoich objęć. Spoglądał na nią z tym samym uśmiechem. Uwielbiał zwierzęta i poza sową w domu rodzinnym opiekował się piszczyskoczkiem i kugucharem. Zawsze chciał mieć psidwaka, jednak jego rodzice nie bez przyczyny uważali że taki czworonóg jest zwierzęciem dla aktywnych.

Ponadto, jeszcze się uczył w Hogwarcie i przez większość roku pies pozostawałby pod opieką jego rodziców do czasu zakończenia edukacji. Pozostawała jeszcze kwestia pracy, którą niechybnie podejmie po ukończeniu Hogwartu. Miał już mglisty obraz tego, co chce robić po opuszczeniu Hogwartu i miał nadzieję, że uda mu się tego dokonać. Lubił spędzać czas z Olivią. Gdyby tak nie było to nie pośpieszyłby na to spotkanie tak szybko, jak sam był w stanie.

— Doskonale. Przez ostatni rok szkolny zdążyłem zacząć mieć dosyć wykładów, podczas których trzeba wyłącznie słuchać głosu profesora. — W ciągu roku szkolnego nie miał problemu ze słuchaniem profesorów i chłonięciem ich słów niczym gąbka wodę. W wakacje potrzebował od tego odetchnąć. Powoli podążył za przyjaciółką we wskazanym przez nią kierunku. Doceniał to, że jego przyjaciółka dostosowała swoje tempo do jego własnego. Na końcu trasy jawił się typowy dom w angielskim stylu z dobudowanym budynkiem i ogrodzoną posesją. — Właśnie takich potrzebuję zwierzątek w swoim życiu. Smarki. Słyszałem też, że lubią pić wodę z toalety. — Poszedł w ślady Olivii, do której zwrócił się równie konspiracyjnym szeptem jakby obawiając się, że ktoś może go usłyszeć i tym kimś mógł okazać się hodowca tych puszystych stworzonek albo jeden z mijających ich przechodniów.

—  Dowiemy się wszystkiego! Nie myślałaś o zakupieniu jakiegoś? Olivia... przed tobą... — Zawołał entuzjastycznie. Sam miał drugie tyle pytań i nie zawaha się ich zadać. On myślał o zakupie takiego zwierzaczka. Przy sobie miał trochę galeonów. Może wystarczą na takiego pufka albo nawet dwóch. Starał się zaalarmować swoją koleżankę o tym, że znajduje się przed nią przeszkoda w postaci wychodzącego z domu mężczyzny, lecz było już za późno i Olivia wpadła na tego pana.

— Dzień dobry panu. — Przywitał się uprzejmie, uściskawszy wyciągniętą ku niemu dłoń. Aż dziw, że ten mężczyzna się nie wzdrygnął pod wpływem chłodnego dotyku Leona. Sprawiał wrażenie sympatycznego. — Nic nie szkodzi. — Zwrócił się do Alana, zaraz posyłając Olivii porozumiewawcze spojrzenie, jakby chciał powiedzieć "A więc to prawda, naprawdę tak robią!".

— To się często zdarza? — Zapytał opiekuna pufków o ich zwyczaje. Jeśli rozważał zakup takowego, to chciał wiedzieć jak bardzo musiałby uważać na pufki pchające się do sedesu.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#5
21.11.2023, 11:20  ✶  
- Mówisz, że zamiast chusteczki wolisz pufka, który będzie ci czyścił nos? Jesteś obrzydliwy - pokazała mu język. To chyba właśnie dlatego, że nie patrzyła przed siebie, wpadła na mężczyznę - ich przewodnika, potężnego hodowcę pufków i osobę, która rozwieje każdą ich wątpliwość.

- Tak! Jestem Olivia - przedstawiła się, otwierając oczy szeroko ze zdumienia. Spojrzała na Leona z mieszaniną podziwu i rozbawienia. A jednak miał rację. Czasem to było wkurzające, gdy wiedział wszystko o wszystkim, ale częściej jednak było to zabawne i pouczające. Jakoś łatwiej jej było zapamiętywać rzeczy, które mówił do niej Leon - na pewno łatwiej, niż próby zapamiętania tych samych informacji z książek.

- Nawet nie wiesz jak często - Alan wydawał się być uprzejmym, pełnym wigoru mężczyzną. Jeśli poczuł zimno od Leona, to nie zwrócił na nie najmniejszej uwagi. On sam miał zimne ręce, chociaż na szczęście już suche. Pytanie w czym je mył - oby w umywalce. - Te małe potwory rzadko kiedy dają się zamknąć w klatce. Zresztą - nie ma zbytnio powodu, by je zamykać na dłużej. Chyba że dla ich własnego bezpieczeństwa, podczas jakiegoś spotkania albo porządków, gdy drzwi są otwarte.
Gestem zachęcił dzieciaki, by ruszyły za nim. Prowadził ich do tej przybudówki, z której wyszedł przed chwilą. Musiał trochę posprzątać, ale już było w porządku - gdy weszli we trójkę do środka, przywitał ich specyficzny zapach mokrego futerka, trocin i piżma. A potem odgłos, najsłodszy jaki słyszeli chyba w życiu. Był to dźwięk jakby świergolenia z piskami, ale nie takie wysokie, by drażniło uszy. Ich oczom ukazała się ogromna przestrzeń z wydzielonymi boksami. Było też kilka klatek, sporych, w których także były pufki. Klatki te stały w kącie i część była pozakrywana kocami.
- Niedawno urodziły się młode, one i mamy potrzebują spokoju, dlatego są w klatkach. To część o bezpieczeństwie - powiedział, zachęcając ich, by weszli głębiej. - Nie powinno się im przeszkadzać, zdenerwowane mogą nawet zjeść potomstwo. A tu… Druga część bezpieczeństwa.
Boksy były przedzielone niewidzialną ścianą, w którą Alan lekko puknął palcem.
- Inaczej nie nadążyłbym z rozdzielaniem ich. Strasznie szybko się mnożą. Po tej stronie są samice, a po tej samce. Mają też swoje osobne wybiegi - za boksami były zamknięte drzwiczki, zapewne prowadzące do ogródka.

Jeden z pufków podskoczył na widok dzieci, a gdy Alan otworzył drzwiczki, całe stado samic (chyba, jeśli wierzyć temu co mówił mężczyzna, bo ciężko z tej perspektywy było odróżnić samca od samicy) wystrzeliło w kierunku Leona i Olivii. Duża część po prostu ich minęła, goniąc się i próbując dostać do łazienki, która - jak widzieli - teraz była zamknięta na kłódkę. Jeden z pufków, różowy i puchaty, dość duży jak na swój gatunek, wdrapał się po spodniach Leona i strzelił w jego policzek językiem, jakby chciał go pocałować.
- Chyba masz wielbicielkę, jestem zazdrosna - pożaliła się Olivia, patrząc jak różowa kulka bada twarz Leona przy pomocy języka i nosa. Nie zauważyła, że na jej głowie właśnie lądował kolejny z gagatków.
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#6
25.11.2023, 23:23  ✶  

— Tak towarzyskich i pomocnych. Zaoszczędziłbym na chusteczkach. — Odpowiedział z wyraźnym rozbawieniem, które pobrzmiewało w jego głosie. W tym momencie oczywiście żartował. Nawet dla niego to było obrzydliwe i wolałby tego nie doświadczyć. Starał się zareagować, przestrzec swoją przyjaciółkę jednak stało się.

— Jestem Leon. — Podanie zdrobnienia swojego imienia, którym posługiwał się na co dzień, znacząco ułatwi hodowcy komunikowanie się z nim. Swoje pełne imię postrzegał jako zbyt pompatyczne. Dostrzegł w spojrzeniu swojej przyjaciółki mieszaninę podziwu i rozbawienia. Było to bardzo miłe być przez moment podziwianym przez kogoś, zwłaszcza przez ładną dziewczynę. Poczuł się mile połechtany. Posiadał wiedzę teoretyczną z wielu dziedzin, jednak nie wiedział wszystkiego. Zgłębienie całej wiedzy tego świata nie było możliwe.

— Można je przed tym jakoś powstrzymać? Wystarczy zamykać drzwi do łazienki czy nawet one ich nie powstrzymają? — Zapytał opiekuna tych uroczych stworzeń, który z pewnością musiał wiedzieć jak temu zapobiec. Było to istotne z tego względu, że chciał mieć takie zwierzątko. Zdobyte podczas tego spotkania z hodowcą informacje pozwolą mu się dobrze opiekować takim magicznym stworzeniem. — Nie miałbym serca zamknąć takiego zwierzaka w klatce na całe dnie, choć oczywiście dobrze ją posiadać... na wszelki wypadek, jak pan twierdzi. — Doskonale wiedział, że hodowle rządziły się swoimi prawami, jedynie mówił za siebie. Chciał wierzyć, że hodowca, z którym mają do czynienia, dba o dobrostan pufków zamiast troszczyć się wyłącznie o swój trzos.

Zachęcony gestem podążył za hodowcą. Po przekroczeniu progu przybudówki uderzył go w nozdrza ten charakterystyczny zapach: mokrego futerka, trocin i piżma. Stracił na znaczeniu, gdy jego uszu dobiegł ten słodki odgłos, świergotanie i piski. Rozglądając się po tym pomieszczeniu spoglądał na te boksy i przykryte kocami klatki.

— Jak wyglądają nowonarodzone pufki? Nie będziemy im przeszkadzać. — Zapytał hodowcę, który z pewnością posiadał taką wiedzę i był w stanie opisać młode pufki. Nie chciał denerwować tych stworzeń i stać się przyczyną takiej tragedii, dlatego nie nalegał na pokazanie ich. — Dokładnie jak szybko? Ile rodzi się młodych w jednym miocie? — Zadał mężczyźnie kolejne pytania.

Nie spodziewał się tego, że po otwarciu drzwi całe stado pufków wystrzeli ze swojego boksu i częściowo popędzi do zamkniętej na kłódkę łazienki. Zamkniętej na kłódkę. Oderwał od nich spojrzenie, czując jak po jego spodniach wspina się jeden pufek. Uroczy, różowy i całkiem duży, jak na swój gatunek. Czym cię karmili? Zaśmiał się w momencie, jak został strzelony językiem w policzek.

— To może zabiorę ją ze sobą. — Stwierdził niefrasobliwie, czasem cicho chichocząc kiedy języczek, nosek i futerko tego pufka łaskotało skórę jego twarzy. — Wydaje mi się, że masz adoratora. —  Dodał ostrożnie ujmując pufka w obie dłonie.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#7
26.11.2023, 10:12  ✶  
- Jeżeli drzwi są szczelne, to nie przejdą, ale wystarczy kratka u dołu czy u góry, żeby zapewnić wentylację, i się prześlizgną. Mają tendencję do spłaszczania się, bo w rzeczywistości pufki są maciupkie, a to wszystko wokół nich to warstwa tłuszczu i futra - mężczyzna cierpliwie odpowiadał na pytania Leona. Uśmiechał się, bo po chłopaku widać było, że jest żywo zainteresowany tymi malutkimi stworzeniami, a to się nieczęsto zdarzało. On sam musiał odsiewać tych, którzy po prostu myśleli o pufkach jako o uroczych stworzonkach do zabawy, od tych którzy faktycznie chcieli się nimi zająć. - Czasem jest to potrzebne, żeby nie uciekły. Wypuszczanie pufka bez kontroli na zewnątrz jest szalenie niebezpieczne. Chociaż oczywiście nie pochwalam hodowli klatkowej, bo wtedy są nieszczęśliwe. Taka klatka powinna mieć co najmniej 38 cali długości i odpowiednią szerokość, a także wysokość, bo pufki to nie myszy i potrafią się wspinać - i to lubią.

Gdy Leon zapytał o nowonarodzone pufki, hodowca uśmiechnął się.
- Widziałeś kiedyś pisklaka? Tu jest podobnie. Rodzą się jako małe, ślepe glutki, dopiero później otwierają oczy i pokrywają się futrem. Małe nie są za piękne, ale nabierają uroku z czasem - Alan zmarszczył brwi, widząc jak kilka maluchów od razu poleciała do łazienki. Pokręcił głową i wziął się pod boki. - Byłem sprytniejszy, nie wejdą. Chyba. W każdym razie - około kilkudziesięciu dni, czasem 60, czasem prawie 100. To jest bardzo płynna granica i nie zawsze dochodzi do rozmnożenia, dlatego tak bardzo należy uważać. Co prawda nie rozmnażają się aż tak licznie, jak ich niemagiczne wersje, ale co najmniej trzy pufki z jednego miotu się zdarzają, w porywach do sześciu.

Olivia roześmiała się, gdy pufek wylądował na jej głowie. Ostrożnie wzięła go na ręce, a w odpowiedzi dostała językiem w dłoń. Spodziewała się, że będzie śliski i mokry, a był nawet... przyjemny. Łaskotał. Chociaż oczywiście wolałaby nie mieć go w nosie czy w uchu.
- Są urocze. Dużo ludzi je ma w domach? - zagadnęła mężczyznę, zerkając jeszcze na Leona. Jego pufek właśnie się do niego przymilał, świergoląc uroczo, jakby domagał się uwagi. Albo jedzenia.
- Trochę za dużo, w mojej opinii. Pufki są urocze, ale żyją krótko i przez to, że są małe, dużo osób trzyma je w klatkach i to na dodatek nieodpowiednich. Czarodzieje nie zwracają na nie uwagi i wiele wypadków kończy się śmiercią, bo są delikatne - zauważył ze smutkiem, biorąc na ręce czarną kulkę. Podrapał ją po grzbiecie, na co pufek z radosnym piskiem rozpłaszczył się na jego dłoni. - Zobaczcie jak potrafią się zmienić z kulki w placek, gdy się je głaszcze.
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#8
05.01.2024, 20:54  ✶  

Leon zdawał się chłonąć każde słowo hodowcy tych uroczych stworzonek, który prezentował się jako kompetentny magizoolog, specjalista w swoim fachu. Czarodzieja posiadającego tak rozległą wiedzę należało posłuchać tak aby coś z tego wynieść. Zwłaszcza, jeśli rozważało się zakupienie tego rodzaju zwierzaka. Leon dopuszczał taką możliwość, bo takie pufki nie były w żadnym stopniu wymagające. Dla niego stanowiło to niebagatelne znaczenie przez wzgląd na swoją chorobę i na to, że nie zrzuci odpowiedzialności w związku z opieką nad tym zwierzątkiem na swoich rodziców, którzy powinni łatwiej zaakceptować takie niż psidwaka albo kuguchara.

— Na szczęście w domu mamy szczelne drzwi od łazienki. Nie powinno być problemu z tym. — Odpowiedział rzeczowo, po raz zdradzając się z tym, że chciałby wrócić z tym stworzonkiem do domu. Nie zapytał rodziców o pozwolenie, ale tak maciupki zwierzak nie powinien im w żadnym stopniu przeszkadzać. To on się będzie nim zajmować. Takiego pufka może zabrać ze sobą do Hogwartu, choć wiadomo że podczas jego nieobecności w dormitorium musiałby być trzymany w klatce. Nauczyciele mogliby nie patrzeć przychylnym okiem na zwierzę w klasie, zwłaszcza że musiałby mu poświęcać większość swojej uwagi. Podczas zielarstwa czy eliksirów to już w ogóle... ostatecznie czego chciałby to tego że jadowita tentakula zaatakuje pufka albo, że on pomyli kociołek pełen bulgoczącego eliksiru z sedesem.

— Jak taki pufek radziłby sobie w klatce, gdybym jako jego potencjalny opiekun chciał zabrać go ze sobą do Hogwartu? Nie byłoby to na stałe, tylko na czas zajęć. — Postanowił poruszyć tę kwestię, co miało związek z informacjami przekazanymi im przez tego mężczyznę. Nie chciał unieszczęśliwić swojego pufka, gdyby faktycznie miał zostać jego opiekunem. Byłby spokojniejszy, mając pewność, że nic by mu nie groziło. Zakupienie odpowiedniej klatki dla nie stanowiło dla niego problemu.

— Widziałem. Mam wyobrażenie. To przecież etap przejściowy, jak larwa staje się poczwarką, z której wychodzi motyl. — Skomentował słowa opiekuna tych wszystkich pufków. Roześmiał się widząc, jak maluchy pędzą do łazienki. — Miejmy nadzieję, że nie. Dla mnie to nie jest mało. Przy takiej ilości pufków to można stracić głowę. — Dodał ze śmiechem. On dla jednego pufka był skłonny stracić głowę, a co dopiero przy tak zawrotnej liczbie.

Leon przełożył pufka do jednej dłoni, przytulając go do siebie i pogładził jego puszyste futerko. Nie chciał się z nim rozstawiać, choć to zależało od ich opiekuna. Nie wiedział, jakiej płci jest ten pufek, ale miał dla niego już odpowiednie imię... pasujące do obu płci. Teraz jedynie mógł zaoferować mu część swojej uwagi, bowiem dopóki ten pufek nie należał do niego to nie mógł go karmić czymkolwiek. Podobno są wszystkożerne, więc to nie powinno stanowić problemu.

— Odpowiedzialny opiekun zadba o to, aby nawet takiemu pufkowi się nic nie stało. W końcu to żywe stworzenie, za które odpowiada. — Stwierdził poważnie. To, że jakieś magiczne stworzenie żyło krótko, nie znaczy że nie należało o nie należycie dbać. On o swojego pufka dbałby najlepiej jak potrafił. Zaśmiał się widząc, jak podrapany po grzbiecie pufek z radosnym piskiem stał rozpłaszczył się pod wpływem dotyku.

— Wygląda równie uroczo. — Sam w tym momencie podrapał po grzbiecie swojego pufka, który zapiszczał równie radośnie i rozpłaszczył się w jego dłoni.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#9
18.01.2024, 09:58  ✶  
- Myślę, że mógłby sobie poradzić, jeśli to by było tylko na czas zajęć. Musiałbyś jednak mieć odpowiednio dużą klatkę, nie jestem pewny czy zmieściłaby się w dormitorium. Na dodatek nigdy nie wiesz, na kogo trafisz w szkole, do tego dochodzi hałas. Pufki powinny mieć możliwość schowania się, żeby odpocząć i nabrać sił. Są ruchliwe i energiczne, ale nawet one potrzebują ciszy. No i nocą mogą próbować lizać uszy współlokatorów, więc... - mężczyzna roześmiał się. Niektórzy znosili pufki do Hogwartu, ale według niego to nie był dobry pomysł. Głównie ze względu na to, co wymienił przed chwilą.
- Nie wiem Leon czy to byłby dobry pomysł, sam czasem narzekasz na brak spokoju i hałas - Olivia pogłaskała puchate stworzonko, które tuliło się do jej dłoni. - Istnieje powód, dla którego wolimy bibliotekę, nie?
Pufek zaświergotał i strzelił Olivię językiem w dłoń, jakby chciał jej spróbować. Zaraz jednak zaczął się mościć w jej dłoniach, robiąc z siebie małą puchatą kulkę. Hodowca spojrzał na zwierzątko z niemalże czułością.
- Z tego co pamiętam z Hogwartu, to potrafiło być głośno w pokojach, tak. Ale bardziej bym się obawiał innych uczniów, których łóżka dzielicie obok. No i wiecie... Sowy - westchnął. Tych w Hogwarcie było sporo, a pufki były dla tych zwierząt łakomym kąskiem. Olivia pokiwała głową na znak, że rozumie. - Macie jeszcze jakieś pytania? Niedługo przyjdzie magiweterynarz, żeby sprawdzić czy z samicami wszystko w porządku.
Zerknął na zegarek. Miał jeszcze trochę czasu, ale wolałby nie przeciągać. Pufki były towarzyskie, ale każda wizyta weterynarza generowała stres u niemal każdego zwierzęcia. Zwłaszcza jeśli miały być przeprowadzone rutynowe kontrole z badaniami.
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#10
23.01.2024, 15:48  ✶  

— Byłoby. Zakupienie odpowiedniej klatki naprawdę nie stanowiłoby dla mnie problemu. Dormitoria są całkiem przestronne. Z tym, że nie wiem na kogo trafię w szkole to akurat prawda. Hałasu nie uniknie się podczas przebywania w szkole. Przynajmniej mieliby czyste uszy. — Słuchający uważnie hodowcy Leon dokładnie analizował jego słowa i stawał się coraz bardziej rozdarty. Bardzo chciał mieć takie zwierzątko, zwłaszcza niewymagające od niego włożenia dużego wysiłku w odpowiednią opiekę nad nim i byłby w stanie zapewnić mu podstawowe warunki. Jednak nie miał wpływu na innych uczniów oraz na panujący w zamku gwar. Znał kilku uczniów, którym nie zaszkodziłoby porządne czyszczenie uszu. Oczywiście... tego im nie powie wprost, nie jest takim typem człowieka i też nie chciałby aby skrzywdzili nawet przypadkiem pufka. Starał się myśleć, że żaden z Krukonów nie byłby zdolny do świadomego skrzywdzenia jakiekolwiek zwierzęcia.

— Ja... najpewniej to nie był dobry pomysł. Czasem to doprowadza mnie do szału. — Zaczął swoją wypowiedź, jednak zawahał i urwał w pół zdania spoglądając na domagającego się jego uwagi i pieszczot pufka, którego najchętniej zabrałby ze sobą. Leon zdawał się uchodzić za prawdziwą oazę spokoju, ale to nie była do końca prawda. Niektórzy byli w stanie wytrącić go z równowagi. W pokoju wspólnym Ravenclawu nawet jemu trudno było zebrać myśli. Wbrew pozorom tam rzadko panował spokój i cisza. — Jak najbardziej istnieje. — Leonowi najlepiej odrabiało się prace domowe w bibliotece albo w czasie, kiedy pokój wspólny zaczynał się wyludniać. Gdyby nie to, że musiał wstawać rano to mógłby posiedzieć po nocach nad pracami domowymi.

— Sowa mogłaby pomylić pufka z myszą, zdaję sobie z tego sprawę. — Westchnął ciężko, samemu to dobrze rozumiejąc. Sam przecież miał sowę i ona czasem potrafiła przylecieć z jakimś gryzoniem w dziobie.

— Ja chyba zapytałem już o wszystko. A ty masz jakieś pytania? W takim razie nie powinniśmy panu zabierać więcej czasu. — Spoglądał na opiekuna tych magicznych stworzeń, to na swoją przyjaciółkę. Wypadałoby oddać tego pufka hodowcy, skoro jednak nie było rozsądne zakupienie takiego zwierzaka. Przynajmniej w tym czasie. Będzie musiał poczekać.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Leon Bletchley (2089), Olivia Quirke (2318)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa