• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[Kwiecień 1972] Nici powiązań

[Kwiecień 1972] Nici powiązań
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#1
29.11.2023, 21:56  ✶  
tw: przemoc

13 kwietnia

Bal u Lonbottomów, radosne oszołomienie związane z odkryciem Perseusa, współczucie dla kobiety zamienionej w bobra oraz satysfakcja z wyniku loterii zdążyły odejść w niepamięć wraz z nadejściem kwietnia. Wysyłanie swym przyjaciołom listów z kopiami rysunków z „Kolekcji osobliwości” (książką, którą swego czasu otrzymał w prezencie od brata jednego ze swych pacjentów) z błędnymi, a przez to – jego skromnym zdaniem – zabawnymi podpisami zabawnym również nie sprawiało, że na jego twarz wkradał się uśmiech. Nie wiedział jeszcze, że jego dziwaczne, może nieco infantylne poczucie humoru w połączeniu ze słowami wypowiedzianymi przez Elliotta tamtego wieczoru zadziała na jego zgubę.
Inne zmartwienie osiadło na ramionach (wciąż jeszcze) młodego Blacka, wpędzając go na granicę stanu podobnego anhedonii. Jeszcze dwa tygodnie temu budził się z myślą, że będzie dla Eunice dobrym mężem i wzorowym ojcem dla ich dziecka – zakładając oczywiście, że będzie chciała je zatrzymać. Dziś, siedząc samotnie przy kuchennym stole, obracając w dłoniach dokumenty rozwodowe (to niesamowite, jak wiele rzeczy udawało się załatwić od ręki, gdy twój były teść w przeszłości nazywany był Ministem Magii)  i próbował przyzwyczaić się do braku ciężaru obrączki na prawej dłoni; nie mógł, więc wsunął na serdeczny palec sygnet, który przed laty dostał od Elliotta. Nie mógł jednak wyzbyć się żalu, poczucia straty rozlewającego się goryczą po jego podniebieniu. Nie żałował swojego małżeństwa – od początku wiedział, że skazane było ono na porażkę, ponieważ wiedział, że nie potrafiłby pokochać tej dziewczyny tą samą miłością, jaką całe życie kochał jej brata. Cierpiał z powodu utarty dziecka, krwi z jego krwi, małej, bezbronnej istoty, której nigdy nie było mu dane poznać.
Nie naciskał. Pozwolił jej zrobić to, co uważała za najrozsądniejsze w tej sytuacji. Miała do tego prawo, tak samo jak on miał prawo do swoich emocji. Próbował je zagłuszyć przyjemnymi chwilami w ramionach swojej nowej przyjaciółki, Vespery Rookwood i misją, jaką próbował nadać swojemu życiu (wciągając w nią przy okazji Erika Longbottoma), lecz bezskutecznie; wszystko wracało do niego podczas bezsennych nocy.
Upił łyk kawy i schował dokumenty do koperty, po czym spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Jeśli się nie pośpieszy, zaraz zamkną księgarnię na Pokatnej, skąd osobiście odebrać miał swoje zamówienie. Wstał od stołu, zostawiając niedopity napar i kopertę – wróci przecież za kwadrans lub dwa. Narzucił na siebie płaszcz i wyszedł z mieszkania, przyjemnie zaskoczony tym, że na zewnątrz było wciąż jasno. Złoto zachodzącego słońca oblewało Aleję Horyzontalną, groteskowo przy tym wydłużając cienie.

— * —

Próżno nazwać Perseusa wzorem cnót, lecz nie można o nim także powiedzieć, że był istotą bezduszną. Dlatego też kiedy usłyszał dziecięcy płacz dobiegający od jednego z zaułków za sklepem papierniczym, bez wahania pokuśtykał w jego kierunku. Nierozważnie, owszem, ale on przecież nigdy nie należał do ludzi szczególnie ostrożnych. Poza tym, było względnie jasno, a ciepła wiosenna aura sprawiła, że Pokątna była żywsza niż zwykle.
— Wszystko w porządku? — zapytał, przyglądając się ciężkim drewnianym skrzyniom, zza których słyszał dziecięcy głos — Nie bój się, jestem uzdrowicielem.
Płacz ucichł, jakby ucięty nożem. Zaraz potem zza skrzynki wybiegł umorusany ognistowłosy chłopiec – mógł mieć nie więcej niż osiem lat — który wyminął Perseusa, wykrzykując, że to najłatwiej zarobione pięć galeonów w jego życiu. Skonsternowany magipsychiatra powiódł za nim wzrokiem, odwracając się tyłem do nieszczęsnych skrzynek, co, jak okazało się chwilę później, było ogromnym błędem.
Ostry ból rozsadził jego czaszkę, aż zobaczył przed oczami setki gwiazd. To nie wystarczyło, by pozbawić go przytomności, dlatego zaraz potem poczuł mocne kopnięcie w brzuch. Skulił się. Czyjaś silna dłoń chwyciła go za włosy, podciągnęła jego ciało, a następnie kilkukrotnie uderzyła jego głową o cegły.
Próbował krzyczeć, ale głos uwiądł mu w gardle. Próbował się bronić, lecz był żałośnie słaby w porównywaniu ze swoim napastnikiem. W ustach czuł metaliczny smak własnej krwi. Ból stawał się coraz bardziej odległy, aż wreszcie nastała ciemność.

— * —

Ocknął się po północy. Tak przynajmniej wydedukował, patrząc na wskazówki zegarka na przegubie jego oprawcy, połyskujące teraz w słabym świetle ulicznej latarni wpadającej przez okno sutereny oraz naftowej lampy zawieszonej na belce pod sufitem. Zmarszczył brwi. To był przecież jego zegarek! Ten bezczelny, złodziejski pomiot, już on mu zaraz pokaże, tylko sięgnie po swoją różdżkę i…
Spróbował się poruszyć, lecz w tym samym momencie ogromy ból przeszył jego ciało. Na domiar złego zdał sobie sprawę z tego, że jego ręce są wykręcone za jego plecami i związane grubą liną. Podobny los spotkał jego nogi. Niepotrzebnie, zakpił głos w jego głowie. Kaleka nie ucieknie.
Zaklął pod nosem.
Mężczyzna, który siedział przed nim nad krześle odłożył na bok Proroka Codziennego (datowanego na 13 kwietnia, co utwierdzało Perseusa w tym, że od napadu w zaułku nie minęło dużo czasu) i zarechotał złowieszczo, ponownie chwytając Blacka za włosy, zmuszając tym samym, by na niego spojrzał. Było to nieco utrudnione, zważywszy na fakt, że lewe oko magipsychiatry nie otwierało się do końca ze względu na opuchliznę.
Mężczyzna był w średnim wieku – Perseus nie był w stanie określić, ile miał lat, na pewno wyglądał na starszego od niego, lecz był również bardzo zniszczony przez tanie używki, a na pewno tanie papierosy, którymi cuchnęła cała jego sylwetka – i miał charakterystyczną bliznę w kształcie półksiężyca na policzku. Poza tym, mógłby uchodzić za przeciętnego obdartusa z Nokturnu – krótkie, zmierzwione włosy, ubrania noszące ślady licznych napraw i nienawiść płonąca w oczach.
— Proszę, proszę, a któż to się wreszcie do nas wrócił. Czy nasza czystokrwista królewna wreszcie się wyspała? — zakpił.
— Sypiałem w lepszych hotelach — odciął się, czego zaraz pożałował, gdy ciężka ręka zdzieliła go w twarz. Odwrócił wzrok od porywacza.
— Niby panienka z dobrego domu, a tak pyskuje. Wiesz w ogóle z kim masz do czynienia?
— Z kim? Przysłała was moja była żona? Cóż, mogłem się spodziewać po niej takiej infantylności… — przerwał, gdy poczuł mocne kopnięcie w brzuch. Zaczął kaszleć, a następnie zamarł, gdy zdał sobie sprawę z tego, że te czarne plamy na betonowej posadzce, to jego krew.
— Nie masz nawet pojęcia, kogo skrzywdziłeś? — sarknął — Cóż, może moje pięści nieco odświeżą ci pamięć.
A potem znów go uderzył.


15 kwietnia

Elliott i Nicholas. Lycoris. Vespera. Bellamy.
Powtarzał w myślach ich imiona niczym mantrę, gdy ciosy stawały się zbyt trudne do zniesienia. Podobno były karą za upokorzenie panny Figg na balu, za obrzydliwe zakpienie z czarodziejów o niższym statusie krwi. A przecież Perseus sam próbował ją chronić, schować jej drobne ciało pod swoją marynarką, zakryć przed wszędobylskimi fleszami dziennikarzy. Chciał być dobry. Chciał postąpić słusznie.
Napastników było dwóch; ten mężczyzna oraz młodzieniec, w którym wreszcie rozpoznał kelnera zatrudnionego tamtego wieczora przez Longbottomów. Nie miał już w sobie wystarczająco dużo sił, by tłumaczyć im, że to nieporozumienie. Oni zdawali się doskonale to rozumieć, jednak uparcie ignorowali ten fakt. Dla nich krzywda Nory była tylko wymówką, usprawiedliwieniem dla swej nienawiści względem rodów czystej krwi. Perseus zaś był symbolem, łatwym celem ze względu na swe kalectwo.
Więc w ten sposób umrze? Lecz to nie myśl o śmierci była najgorsza, a to, że przez to, jakie życie wybrał, dopiero następnego dnia zorientują się, że zniknął. I to nie jego bliscy, a współpracownicy z Lecznicy Dusz. A że już zdarzało mu się wyjeżdżać bez słowa, wiele ludzi pomyśli, że tak znów się stało. Miał przecież doskonały powód, aby wynieść się z Londynu.
Nikt nie będzie go szukał.

16 kwietnia

Starszy miał sprzedać rzeczy Perseusa na Nokturnie. Nie było ich wiele, część z nich porywacze podzielili pomiędzy siebie. Młodszemu przypadł w udziale przejściowy płaszcz z czarnej bawełny oraz para eleganckich skórzanych rękawiczek. Starszy zabrał ze sobą zegarek i portfel; jego zawartością obaj podzielili się wcześniej. Pozostała laska - piękna mahoniowa laska ze srebrną główką kruka, wykonana na jego zamówienie przez francuskiego artystę, różdżka oraz srebrny sygnet, który otrzymał od Elliotta. Nie, to najcenniejsze co mam, chciał krzyczeć, lecz głos uwiądł mu w gardle. Musiał oszczędzać siły, zamiast marnować je na wrzask, który w tej części Londynu i tak zostałby zignorowany. Bo co do tego, że wciąż był w Londynie, nie miał żadnych wątpliwości - poznawał budynek, który widział przez okratowane okno.
Został sam z młodszym z napastników. Po trzech nocach spędzonych w piwnicy nauczył się rozkładu pomieszczenia na pamięć. Aby dojść do schodów trzeba było zrobić siedem kroków. Potem należało pokonać trzynaście stopni. A potem...? Jak wyjdzie z budynku? Jak pokona ulice? Tym będzie się martwił gdy już znajdzie się na zewnątrz. W sutenerze kiedyś było mieszkanie; może nadal było, choć mocno zaniedbane i wciąż ktoś od czasu do czasu spał na starej kanapie w kącie, siadywał przy chybotliwym stole, gotował na małej kuchence? Teraz jednak służyła za jego więzienie.
Rozglądał się w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby pomóc mu uciec. Były kelner nosił w sobie więcej agresji niż jego starszy kolega, lecz przez swoją emocjonalność mniej ostrożny. Perseus wiedział już w jaki sposób odwróci jego uwagę.
— Co zamierzacie ze mną zrobić? — zapytał.
— Stul pysk — usłyszał w odpowiedzi.
— Zabijecie mnie? Proszę bardzo, tylko nie zapomnijcie wrzucić mojego ciała do dołu z wapnem, aby przypadkiem nikt nie rozpoznał moich szczątek — kontynuował.
— Utkaj się, albo utnę ci język i wsadzę w formalinę, a potem wyślę do tej suki, która cię wypluła — zagroził, wyciągając z kieszeni mały nóż. Właśnie o to chodziło Perseusowi.
— Śmiało. Ta, jak to powiedziałeś, suka jest najbardziej mściwą osobą jaką znam. Zna Aurorów, którzy nie spoczną, dopóki was nie złapią i sędziów, którzy nawet nie mrugną, skazując was na śmierć. Zniszczy wasze rodziny, kawałek po kawałku, odbierze im prace, dach nad głową i wyśle wasze matki i siostry na ulice, gdzie — choć tym razem był przygotowany na cios, a nawet na niego liczył, to nie spodziewał się, że będzie tak bolesny. Młodzieniec schował nożyk do kieszeni - jego rękojeść wystawała zza materiału - i atakował Perseusa swoimi pięściami, szaleńczo, na oślep. Najwyraźniej posłużenie się ostrzem było tylko czczą obietnicą. Niewiele mógł zdziałać ze związanymi rękoma, dlatego wycofywał się w kierunku ściany, a gdy poczuł na plecach zimne cegły, oparł się o nie i użył całej swojej siły, by kopnąć chłopaka w kolano. Nóż wypadł z jego kieszeni, czego w furii nie zauważył. Perseus natychmiast rzucił się na ziemię w tamtym kierunku i zakrył nożyk, jedyną szansę na ucieczkę, swoim ciałem. Chłopak kopał go jeszcze przez chwilę - głównie w głowę i klatkę piersiową - a potem splunął na niego i bez słowa wyszedł.
Z jakiegoś powodu nie mogli lub nie chcieli go zabić.

— * —

Rozcinanie liny było zajęciem żmudnym i przede wszystkim niezwykle bolesnym. Nawet nie ruch, a każdy oddech sprawiał, że klatkę piersiową Perseusa rozsadzał ból - był pewien, że miał uszkodzone żebra. W końcu udało mu się uwolnić; więzy zostawiły głębokie bruzdy na jego rękach, miał wrażenie, że w jego ciało wbijało się naraz tysiące igieł i nie był w stanie utrzymać się prosto. Do schodów dotarł więc na czworaka, a potem zaczął się po nich wspinać. Stopień po stopniu, z każdym calem przybliżając się do wolności. Kilkukrotnie musiał zrobić sobie przerwę, lecz zaraz ruszał naprzód. Jeśli będzie trzeba, wydrapie sobie sobie wyjście własnymi paznokciami.
Na szycie schodów wreszcie odważył się stanąć na nogi i używając ściany jako podpory dotarł do drzwi. Nim jednak zdążył sięgnąć do klamki, drzwi się otworzyły i w progu stanął młodszy z porywaczy, równie zaskoczony widokiem Perseusa, co on jego. Black na swoją obronę miał tylko zabrany wcześniej nóż; chciał go teraz użyć, lecz nie wiedział jak.
Nie mówili nic, tylko zaczęli się szarpać. W pewnym momencie ostrze znalazło się w rękach młodzieńca, a zaraz potem magipsychiatra zobaczył rękojeść wystającą spomiędzy swoich żeber. Przerażony chłopak natychmiast je wyciągnął i pobladł, gdy zobaczył na nim krew czarną niczym smoła.
— Czym ty kurwa jesteś? — zapytał, cofając się do środka, jakby chciał schronić się w piwnicy przed potworem. A potem spadł ze schodów. Perseus w tym czasie próbował zatamować krwawienie własną dłonią. Oby nie uszkodził śledziony, było jedyną trzeźwą myślą w tamtym momencie.

— * —

Niesamowite, do czego zdolne jest ludzkie ciało, byle tylko przetrwać. Nagły wyrzut adrenaliny sprawił, że szedł teraz przez Nokturn chwiejnym krokiem, zupełnie tak, jakby poprzednie trzy dni były jedynie złym snem. Ale krew sącząca się między jego palcami i ból, jaki towarzyszył mu przy każdym kroku, były dobitnym dowodem na to, że koszmar dział się naprawdę. Nikt mu nie pomógł, ale nikt też go nie zaczepiał. Omijali go, jakby był trędowaty. Gdyby tylko trafił na patrol Brygady Uderzeniowej, gdyby tylko znalazł się ktoś, kto mógłby...
Dotarł na Aleję Horyzontalną i już się nie podniósł.


17-28 kwietnia

Na trzy dni zapanowała ciemność. Śniło mu się, że znów był w Paryżu, w labiryncie brukowanych uliczek. Śnili mu się ludzie, których kiedyś znał, migały mu twarze tych, których w przeszłości skrzywdził.
O tym, co działo się przez ten czas, dowiedział się od matki oraz bardziej rzetelnego źródła, jakim była jedną z pielęgniarek. Podobno pierwszą osobą, jaką zjawiła się u niego był Elliott, a zaraz po nim Lycoris. Serce ścisnęło mu się ze wzruszenia na myśl o tym, że przyjaciel pośpieszył do niego, gdy tylko usłyszał, że Perseus trafił do szpitala. Obecność siostry również sprawiła mu wielką radość, choć wydała się bardziej naturalna i oczywista, niż Malfoya. Nie pamiętał, jak półprzytomny szeptał imię dawnej miłości, rozpaczliwie powtarzając, że musi go zobaczyć, aż jeden z uzdrowicieli – ten, który uczęszczał na kursy przygotowawcze wraz z Blackiem i kojarzył, że przyjaźnił się z kanclerzem – ulitował się nad nim i posłał wiadomość do Ministerstwa.
Och, gdyby tylko wiedział, zapewne spaliłby się ze wstydu i unikał przyjaciela tak długo, jak tylko byłoby to możliwe. Ale tego nikt mu uświadomić nie raczył, podobnie jak faktu, że sprawa wyniszczającej go choroby wreszcie ujrzała światło dzienne. Kiedy więc odzyskał przytomność, mógł bez większego skrępowania zachowywać się tak, jak zwykle, choć trudno było mówić o zwyczajności w zaistniałej sytuacji.

— * —

Obrażenia nie były aż tak poważne – nie z punktu widzenia magicznej medycyny, która była w stanie zdziałać w tej materii dosłowne cuda – lecz Perseus był zbyt osłabiony przez wychłodzenie organizmu i utratę krwi. Śledziona na szczęście okazała się tylko poobijana, ale pęknięte żebra długo nie chciały się zrastać, sprawiając mu ból przy każdym głębszym oddechu; zdawało się jednak, że sprawia mu on jakąś osobliwą przyjemność. Świadczył bowiem o tym, że wciąż żył. Największym niepokojem napawała uzdrowicieli rana pomiędzy siódmym, a ósmym żebrem; ta, przez którą znalazł się na granicy śmierci. Chociaż ostrze oprawcy nie znalazło się wystarczająco głęboko, by uszkodzić organy wewnętrzne, to otwór po zadanym nim ciosie nie chciał się łatwo zagoić pomimo wszelkich starań magimedyków.
Zjawił się także Erik, który zebrał od niego zeznania. Na ich podstawie udało się później nie tylko zatrzymać obu sprawców (starszego jeszcze tego samego dnia, gdy próbował sprzedać laskę Perseusa - właściciel sklepu, w którym Black naprawiał swoją podporę po spotkaniu z zębami bobra rozpoznał charakterystyczną główkę kruka i w ramach obywatelskiego obowiązku skontaktował się natychmiast z Brygadą Uderzeniową, podejrzewając, że musiało stać się coś złego; młodszego zatrzymano kilka dni później w Belfaście), lecz także odzyskać wszystkie jego rzeczy. Oczywiście oprócz pieniędzy i kapelusza, który zgubił w zaułku. Nie chciał jednak płaszcza, ani rękawiczek, ani nawet zegarka który nosili jego porywacze, uznając, że czułby się w nich niekomfortowo - najważniejsza była laska, bez której czuł się żałośnie słaby, a także sygnet i różdżka (zamiast ją złamać, również postanowili sprzedać - miała w końcu pęknięcia wypełnione prawdziwym srebrem i piękną rękojeść). Reszty przedmiotów nie chciał z powrotem.


— * —

Wyszedł ze szpitala na dwa dni przed Beltane, choć „wyszedł” było tu słowem wielce niestosownym, bowiem – mimo usilnych protestów personelu Świętego Munga, że powinien jeszcze zostać – wypisał się na własne żądanie. Dość miał bowiem sterylnej bieli otaczających go ścian i monotonności szpitalnego dnia (poza tym, tęsknił za normalnym jedzeniem). Powtarzał także uparcie, że pacjenci w Lecznicy Dusz go potrzebują, choć w rzeczywistości to on bardziej potrzebował ich – nie lubił czuć się ciężarem. Wreszcie dopiął swego i wypuszczono go do domu z zaleceniem, aby na siebie uważał. Czy zamierzał się do niego stosować? Cóż, niechaj wystarczającą odpowiedzią będzie to, że nie minęły dwie doby, a on już wlewał w siebie nieznanego pochodzenia trunki, które w przyśpieszonym tempie przyprawić mogły go o marskość wątroby. Mówiono, że niepotrzebni Perseusowi wrogowie; ten mężczyzna sam się wykończy.

Ale on tylko próbował ukryć to, jak bardzo się boi.

koniec sesji


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (2711)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa