Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Piszę, więc jestem
- Nicholasie - rzadko zdarzało się, żeby mógł złapać kogoś z Departamentu Tajemnic, z innej komnaty, jeszcze przed wejściem na właściwe piętro. Uznał to za dar od losu, jako że Rodolphus potrzebował pewnej pomocy od kogoś z Komnaty Śmierci. Utknął w martwym punkcie i chociaż nie miał problemu z proszeniem o pomoc, gdy chodziło o naukę, tak skontaktowanie się konkretnie z tym wydziałem było niezmiernie problematyczne.
Skinął więc Nicholasowi na powitanie głową. Jak zawsze był oszczędny w gestach i słowach. Ubiór też był niemal ascetyczny. Czerń i biel, wszystko wyprasowane i czyste, szyte na wymiar. Można by sądzić, że Rolph chodził w tym samych ubraniach przez niemal cały czas.
- Masz chwilę? - złączył dłonie za plecami, wpatrując się w kolegę po fachu spokojnym wzrokiem. Jeśli odmówi, trudno. Wyśle do kogoś innego list, jednak czuł że to, że na korytarzu niemal na siebie wpadli, było swojego rodzaju darem. Nicholas cenił ciężką pracę, która przynosiła efekty - podobnie jak on sam. Gdyby wszyscy tak do tego podchodzili, czarodzieje już dawno byliby potęgą, której nie zagrażaliby mugole. Nie musieliby się ukrywać.