• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3
[12.07.72, ranek] Przeklęte rubiny lśnią krwawym blaskiem

[12.07.72, ranek] Przeklęte rubiny lśnią krwawym blaskiem
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
05.12.2023, 17:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:13 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

- Szlag, szlag, szlag - mamrotała Brenna pod nosem. Cicho, ledwo słyszalnie, nawet dla samej siebie.
Byli tacy, którzy uważali, że Brenna nie bała się niczego. Mylili się bardzo - bo istniało wiele rzeczy, których się bała, a upadek z piętnastu metrów z pewnością był jedną z nich. A jednak, przesuwała się właśnie ostrożnie po chybotliwym gzymsie, piętnaście metrów nad ziemią, z jednego balkonu kamienicy na drugi.
Balkony były zniszczone. Kamienica sprawiała wrażenie, jakby nadawała się głównie do rozbiórki - jak wiele kamienic na Nokturnie. Ale właściciel sąsiedniego mieszkania, złośliwie, doskonale zabezpieczył je przed magią, przed teleportacją (włącznie z balkonem, na który magicznie dostać się nie dało, odbijał dosłownie każde zaklęcie) i jakimś cudem zdołał nawet ukryć prowadzące do mieszkania drzwi.
Aby zrozumieć, dlaczego Brenna przedostawała się z jednego mieszkania do drugiego w tak przedziwny sposób - zdając się na własny zmysł równowagi oraz na to, że gdyby ten zawiódł, Heather, pozostawiona na sąsiednim balkonie, zdąży rzucić odpowiednie zaklęcie, dzięki któremu Brenna nie zamieni się w bardzo połamaną i bardzo martwą Brennę - należało cofnąć się o parę tygodni. Do pewnego lasu, do pewnego posągu, do pewnej zaklętej dziewczyny. Zamienionej w kamień przez przeklęte klejnoty.
Brenna nie poddawała się łatwo i chciała te klejnoty znaleźć.
Zadanie okazało się niesamowicie trudne, choćby dlatego, że od dnia, gdy przekleństwo padło na Zoyę, minęło dobrych kilkadziesiąt lat. Brenna w swoim uporze nie chciała jednak przyjąć do wiadomości, że sprawa wygląda tak, jak wygląda i wreszcie w raportach dotyczących przeszukań, konfiskat i tym podobnych natknęła się na wzmiankę o przeklętych rubinach, które namierzono w pewnym sklepie na Pokątnej. Oczywiście, nie miała pojęcia, czy to te przeklęte rubiny zamieniły Zoyę w kamień, ale musiała to sprawdzić. A nawet jeżeli nie - to przecież jako dobra Detektyw Brygady powinna odkryć, kto je przeklął i tak dalej, prawda?
Niestety, zanim wpadły do sklepu z nakazem przeszukania, okazało się, że klejnoty ktoś kupił.
I choć kupca widziano, jak wracał do domu - mieszkania na trzecim piętrze kamienicy, na styku Nokturnu i Horyzontalnej - to przez kolejne dwie doby z niego nie wyszedł. W mieszkaniu stale paliło się światło, widoczne przez otwarty balkon, ale nikt nie odpowiadał na walenie w ścianę (bo drzwi dosłownie przepadły). Nie reagował i na nawoływania z sąsiedniego balkonu, na który niechętnie Brygada została wpuszczona przez sąsiadów. Nie było z nim kontaktu.
W końcu, w związku z podejrzeniem, że kupiec sam padł ofiarą klątwy i potrzebuje pomocy, zdecydowano o dostaniu się do środka. Nie wspominając o tym, że Brenna bardzo chciała wiedzieć, co znajdowało się w mieszkaniu zabezpieczonym do tego stopnia...
Gzyms był wąski, a ściana wcale nie zapewniała dobrego podparcia.
- Szlag - syknęła Brenna, przeskakując wreszcie na sąsiedni balkon. Podparła się o barierkę, czując, że serce wali jej jak oszalałe i nogi są jakby trochę miękkie. A potem podniosła wzrok na Heather i otworzyła usta, chcąc jej powiedzieć, by poczekała, to ona spróbuje otworzyć drzwi...
...chociaż ten moment, gdy próbowała odzyskać oddech i zrozumieć, że żyje i nie spadła, mógł sprawić, że na to będzie za późno.

rzut na to czy przejdzie bez problemu


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
06.12.2023, 22:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.12.2023, 22:09 przez Heather Wood.)  

Heather starała się obserwować Brennę w pełnym skupieniu. Słońce jednak świeciło jej po oczach, było gorąco, bardzo gorąco, a mundur brygadzisty tego nie ułatwiał. Myślami była gdzieś daleko, przy zimnym piwku, na zielonej trawce, po pracy. Kropla potu, która wpadła jej do oka po tym jak spłynęła z czoła skutecznie przywróciła ją do rzeczywistości. Ponownie przyglądała się swojej partnerce, która niczym pająk przemykała między balkonami. To nie tak, że nie sugerowała jej, że to na się lepiej nadaje do tego zdania. Była młodsza, zwinniejsza i w ogóle, jednak Longbottom ciężko było przemówić czasami do rozsądku, właściwie to nawet nie czasami, a raczej często. Skoro tak bardzo chciała, to właśnie ona mknęła przez te balkony, bardzo wysoko nad ziemią, a Wood stała na straży, żeby ją łapać, gdyby coś poszło nie po myśli partnerki.

Szukały z Brenną jakichś kamyków, rubinów, czy szmaragdów? Nie umiała nigdy rozróżnić tego za bardzo. Wiedziała tylko, że od Camerona chciałaby dostać pierścionek z szafirem, bo był taki ładny, niebieski i pasowałby do jej oczu. Na tym kończyła się jej cała wiedza geologiczno - kamieniarska.

Był już w sklepie przy Pokątnej, nic jednak nie znalazły, musiały jakoś wleźć do tego mieszkania, które okazało się nie mieć drzwi. Ciekawa sprawa, ciekawe, co się z nimi stało. Światło paliło się od kilku dni, a mężczyzna nie wychodził na zewnątrz. Interesowało ją co jadł, prędzej, czy później na pewno opuści to miejsce, bo głód musiał go przycisnąć.

Coś dużo tych szlagów rzucała Brenna przy tym przechodzeniu. Nie podobało się to Wood. - Mówiłam, że ja pójdę? Już dawno byłabym na miejscu. - Była do tego mniejsza, więc łatwiej byłoby jej lawirować między balkonami.

Partnerce udało się wreszcie wskoczyć na drugi balkon, pięknie, jeden problem z głowy. Teraz tylko Wood powinna do niej jakoś dołączyć, przecież nie wejdzie tam sama, do przestępcy, to było nierozsądne. - Co teraz? Nie możesz iść tam sama, co jeśli ktoś jest w środku? - Szepnęła tak, żeby się nie drzeć, bo jeszcze tego brakowało, żeby sąsiedzi zaczęli się im przyglądać. Zaczęła również wspinać się po gzymsie, po nie chciała czekać.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
07.12.2023, 09:59  ✶  
Brenna wszystkie marudzenia Heather i przekonywania, że ta poradzi sobie lepiej, puściła mimo uszu. I to nie tak, że nie wierzyła w możliwości Wood. Ta nie była w żadnym razie mniej sprawna fizycznie od Brenny - ot Bren szkoliła się przez bieganie i walkę wręcz czy mieczem, a Heather całe lata przez ćwiczenia jako zawodniczka quidditcha - i z racji na to, że uwielbiała latanie na miotle, na pewno przebywanie na wysokościach znosiła lepiej niż sama Brenna.
Po prostu nie było mowy, aby puściła swoją partnerkę do takiej akcji. Zwłaszcza, że wcale nie była pewna, czy na balkonie, odbijającym wszystkie czary, nie czeka jakaś pułapka.
- Pocze... - zaczęła, ale było już za późno. Wood ruszyła wzdłuż gzymsu, a gdy w pewnym momencie noga dziewczyny osunęła się lekko, Brenna mogłaby przysiąc, że krew zamarzła jej w żyłach, a serce podskoczyło w piersi. Gwałtownym gestem sięgnęła po różdżkę i pod nogą Heather na moment pojawiła się płytka, przyspawana do ściany. Znikła niemal natychmiast - zabezpieczenia tego gościa były naprawdę cholernie dobre - ale pozwoliła dziewczynie odzyskać równowagę.
Brenna wychyliła się przez barierkę, ledwo Heather znalazła się w zasięgu jej rąk, by ją asekurować, gdy podchodziła bliżej.
- Bogowie, jestem pewna, że właśnie przybyło mi parę siwych włosów - oświadczyła, kiedy Wood przedostała się bezpiecznie na balkon. Nie sprecyzowała, czy te pojawiły się po jej własnej przechadzce o wiele zbyt wysoko nad ziemią, czy też dlatego, że oczyma wyobraźni już widziała, jak panna Wood zamienia się w mokrą plamę. Puściła jej ubranie i obróciła się ku balkonowi.
Ten był otwarty. Sądząc po zabezpieczeniach - właściciel nie powinien spodziewać się, że ktoś wejdzie tędy do środka. Na wszelki wypadek jednak Brenna machnęła różdżką, dwa razy, najpierw rzucając czar rozpraszający, a potem wyczarowując kamień, który wrzuciła do środka. Nic jednak się nie stało...
- Panie Finnely? - zawołała, stając w progu. - Brygada Uderzeniowa, zgłoszono nam, że może być pan w niebezpieczeństwie. Wchodzimy do środka... och. Szlag.
Przystanęła, widząc, że w salonie - zagraconym niemożliwie - na podłodze ktoś leży. I się nie rusza.
To nie tak, że się tego nie spodziewała. Mimowolnie pomyślała, że chociaż w teorii kończyły zmianę za osiem godzin, to w istocie najbliższe dwanaście spędzą na czekaniu na ekipę, przeszukiwaniu mieszkania i raportach. Ciekawe, czy zdąży na spotkanie z Olivią o zmierzchu...

Rzut na czar


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
07.12.2023, 12:58  ✶  

Nie do końca rozumiała to podejście Brenny, ale nie chciała się z nią kłócić, w końcu to ona miała większe doświadczenie, także Wood musiała się dostosować do jej oczekiwań i rozkazów. Wiedziała, że nie ma szans, żeby ją przegadać. Nikt nie miał. To było oczywiste. Dlatego też została na tym drugim balkonie, żeby ją asekurować.

Ruda nie byłaby jednak sobą, gdyby również się nie pospieszyła. Nie znosiła stać bezczynnie, gdy inni się narażali. Właśnie przez to wylądowała za balustradą balkonu. Tyle, że coś poszło nie tak, noga zaczęła jej się zsuwać. Nie do końca tego się spodziewała. - KURWAAAAAA - Wymsknęło jej się z ust, bo przed oczami już miała wizję swojej osoby, która leci na sam dół i uderza o ziemie. Nie chciała w ten sposób umrzeć, to byłby jakiś żart.

Miała jednak szczęście, jak zawsze. Longbottom szybko zareagowała i wyczarowała płytkę, która pomogła jej się podciagnąć do góry i utrzymać równowagę. Kamień z serca. Jednak dzisiaj nie zginie.

Jakoś udało jej się dostać do tego drugiego balkonu, gdzie partnerka już czekała wychylona za balustradę, żeby ją złapać i pomóc wejść przez barierki. - Było blisko. - Odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, gdy jej stopy dotknęły podłogi. Nie wyglądała, jakby się tym szczególnie przejęła, ot chwilowe zagrożenie, które minęło.

- Siwe włosy dodają charakteru. - Miała nadzieję, że to nie jest jej wina, uśmiechnęła się więc od ucha do ucha nieco niezręcznie, bo było by jej przykro, gdyby się okazało, że faktycznie przez to, że omal nie spadła Brennie pojawiły się te siwe włosy.

Pozwoliła Brennie działać, sama zaś pilnowała tyłów, gotowa była jej pomóc w każdej chwili, gdyby przyszła taka potrzeba. Trzymała różdżkę uniesioną, bo nie wiedziały, czego mogą się spodziewać. - Uff, nie żyje? - Rzuciła w eter, po czym ruszyła za Brenną do wnętrza mieszkania z nadzieją, że może jednak śpi sobie na podłodze.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
07.12.2023, 16:18  ✶  
Brenna nie mogła potępiać Heather, w końcu sama była w gorącej wodzie kąpana i sama miała tendencje do podchodzenia do sprawy "no było niebezpiecznie, ale przecież żyję, prawda?" Mimo to potrzebowała paru sekund na pozbycie się wizji roztrzaskanej o bruk głowy Wood.
- Nie jestem pewna - mruknęła Brenna. - Zostań z tyłu, bardzo proszę. Różdżka w ręku, gdybyś musiała rozpraszać magię - poinstruowała, po czym ostrożnie wykonała krok do przodu, najpierw jeden, potem drugi. Coś w niej wyrywało się, by jak najszybciej sprawdzić, czy ten człowiek nie żyje, ale była pewna, że leżał w takim stanie już od jakiegoś czasu. Minuta niczego nie zmieni, za to ona nie chciała oberwać jakimś paskudnym czarem.
Zwłaszcza, że czuła dym. Nie była to intensywna woń niedawno używanej, czarnej magii, ale pozostawała obecna. Równie dobrze mogło być to mieszkanie długoletniego palacza, tak że zapach dymu wniknął w zasłony, kapy i dywany, i drażnił nozdrza, jak coś, co świadczyło to tym, że używano tu czarów lub trzymano podejrzane przedmioty.
- Panie Finnely? - powtórzyła, pochylając się nad mężczyzną.
I zamarła.
Wyglądało na to, że upadł na podłogę, zsuwając się z fotela - i tuż obok niego, na podłodze, leżały rubiny, błyszczące i czerwone jak krew, mieniące się tak, jakby padało na nie słońce, chociaż leżały w miejscu, ku któremu słoneczne promienie nie sięgały bezpośrednio. Brenna, która już wyciągnęła rękę, odruchowo chcąc dotknąć ramienia Finnely'ego, zacisnęła palce. Przypomniała sobie, że wedle listu, klątwa przenosiła się w pewnym momencie i z samej Zoi. A chociaż, niestety, nie mieli tutaj raczej do czynienia z tymi samymi klejnotami - bo nie wyglądało na to, że mężczyznę trafiło to samo przekleństwo - mogło to być coś podobnego. Ostatecznie cofnęła się więc o krok, wyszeptała zaklęcie i przewróciła go na plecy. A potem przykucnęła, i zaświeciła mu lumos w oczy.
- Wygląda na to, że żyje, tylko jest... nie wiem, w jakimś letargu? - powiedziała, a w jej głosie zabrzmiało szczere zaskoczenie. - Ruda, krzyknij do chłopaków, żeby ściągnęli tu uzdrowiciela i koniecznie klątwołamacza. I musimy zacząć się rozglądać się za drzwiami, żeby ich tutaj wpuścić. Tylko ostrożnie. Niczego nie dotykajmy, nie podoba mi się, jak pachnie to mieszkanie - rzuciła. Przesunęła wzrokiem po regałach, po komodach, z nieprzyjemnym przeczuciem, że mogli znaleźć tu inne, paskudne rzeczy, poza tymi rubinami.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
08.12.2023, 12:46  ✶  

Brenna zachowywała się w stosunku do Rudej niczym prawdziwa matka, strasznie ją to bawiło, bo nie spodziewała się, że ich relacja tak szybko będzie tak bardzo zażyła. Jak widać praca potrafiła przynosić wiele innych korzyści poza pieniędzmi. Tak, to nigdy nie poznałaby Brenny, która stała się jej wzorem do naśladowania.

- Zawsze z tyłu, pilnuj pleców, ech. - Pozwoliła sobie nieco pomarudzić na swoją sytuację. Niby wiedziała, z czego to wynika, co wcale nie oznaczało, że to w pełni akceptowała. Nie chciała też ukrywać swojej opini. Ileż można być tylko wsparciem.

Oczywiście jednak zrobiła to, co mama nakazała. Stała za nią, trzymając w ręku różdżkę, gotowa zareagować, jeśli tylko nadejdzie taka potrzeba.

Na podłodze dostrzegła rubiny, lśniły pięknie, aż chciało się ich dotknąć. Zbliżyła się nawet do nich o krok. Miały piękny kolor, niemalże taki jak krew.

Jej uwagę od kamieni odwróciło lumos rzucone przez partnerkę. - Myślałam, że nie żyje. Jednak nie jest źle. - Klątwę zawsze można było zdjąć, do życia by go jednak nie przywrócili.

Wróciła na balkon, żeby wezwać wsparcie, wychyliła się przez balustradę, żeby poszukać wzorkiem Apolla i jego kolegi, dalej nie mogła zapamiętać, jak się nazywa. - Chłopaki, sprawa jest, ogarnijcie nam klątwołamacza i jakiegoś uzdrowiciela, najlepiej na już. - Upewniła się, że usłyszeli i ruszyli po pomoc, po czym wróciła do Brenny. Zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu drzwi, jednak ich nie było. Postanowiła rzucić zaklęcie, żeby zobaczyć, czy nic się tutaj gdzieś nie chowa. Mruknęła cicho zaklęcie pod nosem.


Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!

Rozpraszanie magii
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
08.12.2023, 13:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.12.2023, 14:00 przez Brenna Longbottom.)  
rzut na scenariusz

- Byłaś na Przygodzie bez mamy w czerwcu. Poza tym jeżeli coś ma tutaj wybuchnąć, dobrze, żeby uderzyło tylko jedną, bo wtedy druga może jej pomóc, prawda? - rzuciła Brenna, dość nieuważnie, bo skupiała się na oględzinach otoczenia. Nie mogła wtedy im towarzyszyć, bo musiałaby zniknąć ze swojej zmiany w Ministerstwie - a to na pewno wzbudziłoby czyjeś podejrzenia - posłała więc czwórkę, której ufała i przecież to się liczyło, prawda?
W takich sytuacjach z wielu względów nie było mowy o tym, aby dała Heather iść pierwszej. Ta była młodsza i pod jej opieką, a poza tym Brenna zwyczajnie nie posłałaby kogoś gdzieś, gdzie nie była skłonna wejść sama.
Nie odważyła się dotknąć ani rubinów, ani pogrążonego w przedziwnym letargu właściciela. Zamiast tego zaczęła krążyć pomiędzy sprzętami, wciąż z różdżką w ręku. A jej ciemne brwi powędrowały w górę, kiedy czar Heather ujawnił... nie, nie drzwi.
Skrytkę w ścianie.
- Nieźle, Heath... Alohomora - mruknęła, również jej nie chcąc otwierać ręcznie. Nieprzyjemny zapach mógł być skutkiem przekleństwa klejnotów, które trafiło mężczyznę, palenia albo... czegoś innego. Brenna zwyczajnie nie chciała ryzykować.
Trudno powiedzieć, czego się spodziewała. Chyba jakiś czarnomagicznych przedmiotów. W środku jednak Brygadzistki zobaczyły zdjęcia, przedstawiające młode kobiety i chociaż niby same w sobie fotografie nie wydawały się niczym niezwykłym, to przy tej całej otoczce... jakoś wywoływały w głowie Brenny dzwonki alarmowe. Na razie zerknęła na ruchome zdjęcia dość pobieżnie, ale wiedziała, że kiedy już ekipa wpadnie do tego mieszkania (a zamierzała znaleźć powód do dokładnego przeszukania...), spędzą nad tymi podobiznami trochę czasu.
- Trzeba będzie spróbować się zorientować, co to za dziewczyny - powiedziała do Heather, po czym skierowała się do przedpokoju, tam, gdzie prawdopodobnie powinny być drzwi, niewidzialne od strony klatki schodowej.
Zatrzymała się przed ścianą, przypatrując jej uważnie - aż znalazła coś, co prawdopodobnie mogło sprawić, że pojawią się te cholerne drzwi. Szarpnęła, po czym cofnęła się z sykiem i gwałtownie machnęła różdżką.
Tak.
Przegapiła kolejne zabezpieczenie.
- Cholera, typ naprawdę ma bzika na punkcie niedopuszczania tutaj nikogo. Ale mamy właściwie farta, bo to już coś nieładnego... - powiedziała, patrząc na własną dłoń. Zdołał odbić czar, zanim ta uschła, ale został trochę poparzona.


(rozproszenie)
Rzut Z 1d100 - 37
Slaby sukces...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
15.12.2023, 00:23  ✶  

- No jasne, najlepiej, żeby wybuchło właśnie w ciebie, co nie? - Pokręciła w zaprzeczeniu głową i przewróciła oczami. Idealny argument, lepiej gdyby jedna dostała, oczywiście najlepiej, gdyby to była właśnie Brenna. Wiedziała jednak, że z nią nie wygra, chociaż miała w zwyczaju zawsze się spierać, to w przypadku Longbottom wolała nie dyskutować, nie miało to większego sensu. Wiedziała, że nie wygra - jak z prawdziwą mamą.

Heather udało się rzucić zaklęcie, które miało im pokazać, czy mogą coś tutaj znaleźć. Nie było sensu póki co ruszać jegomościa, który odpoczywał na podłodze. Zajmą się tym specjaliści, one się tym nie zajmowały. Mogły jednak bardzo dokładnie przeszukać to mieszkanie, może uda im się znaleźć jakieś odpowiedzi. Przynajmniej taką miała nadzieję. Czar który rzuciła ujawnił skrytkę, może znajdowało się tam coś ciekawego? Musiały to sprawdzić, na pewno ktoś chciał tam coś ukryć. Nie bez powodu ukrył to, aby nie było widać na pierwszy rzut oka.

Stanęła obok Brenny, gdy ta otwierała zamek. Z ciekawością wpatrywała się w skrytkę, zastanawiało ją, co znajdą w środku. Różdżkę miała uniesioną, gotową do ewentualnej obrony, nigdy nie wiadomo, kiedy może pojawić się niebezpieczeństwo. Stała czujność - jak to powtarzał jeden z bardzo zdolnych aurorów.

Nie do końca tego się spodziewała. W tej pilnie strzeżonej skrytce znalazły bowiem tylko zdjęcia. Czy ten typ był jakimś zwyrolem, który interesował się kobietami wbrew ich woli? To było pierwsze, co przyszło jej na myśl, chociaż równie dobrze mogła założyć, że to ktoś z jej rodziny. Nauczyła się jednak w BUM, że lepiej jest przygotować się na najgorsze.

- Tak, będziemy musiały się dowiedzieć. - Na pewno nie będzie jej to dawało spokoju. Co jeśli ktoś nadal szukał tych dziewcząt, może gdzieś przepadły, zniknęły, może je zabił? Było wiele możliwości. Naprawdę okrutnych.

Szła za Brenną niczym cień, nie opuszczała jej na krok, mimo, że trzymała się za nią. Nie zdążyła zareagować, kiedy partnerka poparzyła sobie rękę. - Wszystko w porządku? Brenn, jesteś cała? - Nie widziała zbyt wiele zza jej pleców.

Na całe szczęście przyjaciółce nic się nie stało. Kamień z serca, znaczy stało, ale było to raczej drobne uszkodzenie ciała. - To jakiś świr, przynajmniej tak mi się wydaje. Kto normalny, aż tak odcina się od świata? - Nie wydawało jej się to zbyt zdrowe.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
15.12.2023, 11:30  ✶  
- Pewnie, że tak, cieszę się, że się pod tym względem zgadzamy - oświadczyła Brenna, niemalże radosnym tonem.
Gdy patrzyła na zdjęcia, po jej głowie krążyły niemal takie same myśli jak Heather. Czy te dziewczyny były bezpieczne? Chciał zrobić im krzywdę? Już ją zrobił? Śledził je dla rozgrywki? Wszystko tutaj świadczyło o tym, że właściciel mieszkania miał wiele tajemnic - potencjalnie paskudnych tajemnic.
- Cała i zdrowa - zapewniła Brenna, zerkając na swoją rękę, choć pomyślała, że tak jakby jak już pojawi się klątwołamacz, to będzie musiał tę dłoń obejrzeć. - Nie, nie jest to normalne. Jest ewidentnie wariatem, zresztą kto jak nie wariat kupuje przeklęte klejnoty? Ale też na pewno chce coś ukryć. Rozejrzyj się, Heath, tylko niczego nie dotykaj gołymi rękami, dobrze byłoby zauważyć tu coś... co da nam podstawy do przeszukania. Dogłębnego przeszukania. Ja spróbuję otworzyć te cholerne drzwi - stwierdziła Brenna, mierząc spojrzeniem zaczarowane wejście.
Na razie weszły tu, bo spodziewano się, że mężczyźnie mogło coś grozić. I cóż, miały rację. Zakup przeklętych klejnotów, te zdjęcia, ten czar, wystarczyły, aby Brygada wzięła go pod lupę, ale mogło to być za mało na to, aby mieli prawo wejść tutaj z ekipą i wszystko przekopać do góry nogami. Naszyjnik? Mógł nie wiedzieć, co kupuje. Zdjęcia? Nikt nie zabraniał przechowywać zdjęć. Czar, którym oberwała Brenna? Nie mieli pewności, czy to zaklęcie czarnomagiczne, a każdy ma prawo bronić wstępu do swojego domu...
Brenna tymczasem wyszeptała kolejny czar rozpraszający, a potem taki, szukający śladów magii, użyła alohomory, kopnęła wreszcie w drzwi z frustracją... Zastanawiając się, czy po prostu ich nie wyważyć. Nie znała się na mechanizmach, a przecież nie powie nikomu, żeby też przełaził po parapecie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
15.12.2023, 13:23  ✶  

- Ty nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać, wiesz? - Podejście Brenny nadal wzbudzało w niej ogromne emocje. Ona była gotowa ryzykować swoim zdrowiem, aby nikomu innemu nie stała się krzywda. Trochę przypominało to samą Wood, tyle, że miała problem z akceptowaniem takiego zachowania u innych, kiedy sama naprawdę lubiła ryzykować. Musiała się jednak pogodzić z tym, że z Brenną nie miała szans.

- Na pewno? - Jakby nie do końca wierzyła w słowa swojej mentorki. Nie znała się jednak na takich sprawach, więc nie mogła sprawdzić, na ile jej słowa są prawdziwe. Trudno, oby szybko pojawił się klątwołamacz.

- Wiesz, mógł nieświadomie je kupić, chociaż w tym przypadku wątpię w to. - Zdarzało się przecież, że w ręce niczego nie świadomych czarodziejów trafiały przeklęte przedmioty. Zresztą sama Wood została przeklęte, nie wiadomo kiedy i dlaczego, klątwa żywiołów była jej skazą, z którą musiała nauczyć się żyć.

- Zrozumiałam, będę trzymać ręce przy sobie. - Zostawiła Brennie rozpracowywanie drzwi, a sama postanowiła rozejrzeć się po mieszkaniu w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogło okazać się być przydatne. Faktycznie nakaz by im się przydał.

wiadomość pozafabularna
percepcja
Rzut Z 1d100 - 27
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 93
Sukces!

W między czasie dotarł do niej dźwięk, jakby coś lub ktoś w coś uderzyło. Szkoda, że nie widziała Brenny która kopie drzwi, na pewno by ją to bardzo rozbawiło.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2166), Heather Wood (1744)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa