Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
- Szlag, szlag, szlag - mamrotała Brenna pod nosem. Cicho, ledwo słyszalnie, nawet dla samej siebie.
Byli tacy, którzy uważali, że Brenna nie bała się niczego. Mylili się bardzo - bo istniało wiele rzeczy, których się bała, a upadek z piętnastu metrów z pewnością był jedną z nich. A jednak, przesuwała się właśnie ostrożnie po chybotliwym gzymsie, piętnaście metrów nad ziemią, z jednego balkonu kamienicy na drugi.
Balkony były zniszczone. Kamienica sprawiała wrażenie, jakby nadawała się głównie do rozbiórki - jak wiele kamienic na Nokturnie. Ale właściciel sąsiedniego mieszkania, złośliwie, doskonale zabezpieczył je przed magią, przed teleportacją (włącznie z balkonem, na który magicznie dostać się nie dało, odbijał dosłownie każde zaklęcie) i jakimś cudem zdołał nawet ukryć prowadzące do mieszkania drzwi.
Aby zrozumieć, dlaczego Brenna przedostawała się z jednego mieszkania do drugiego w tak przedziwny sposób - zdając się na własny zmysł równowagi oraz na to, że gdyby ten zawiódł, Heather, pozostawiona na sąsiednim balkonie, zdąży rzucić odpowiednie zaklęcie, dzięki któremu Brenna nie zamieni się w bardzo połamaną i bardzo martwą Brennę - należało cofnąć się o parę tygodni. Do pewnego lasu, do pewnego posągu, do pewnej zaklętej dziewczyny. Zamienionej w kamień przez przeklęte klejnoty.
Brenna nie poddawała się łatwo i chciała te klejnoty znaleźć.
Zadanie okazało się niesamowicie trudne, choćby dlatego, że od dnia, gdy przekleństwo padło na Zoyę, minęło dobrych kilkadziesiąt lat. Brenna w swoim uporze nie chciała jednak przyjąć do wiadomości, że sprawa wygląda tak, jak wygląda i wreszcie w raportach dotyczących przeszukań, konfiskat i tym podobnych natknęła się na wzmiankę o przeklętych rubinach, które namierzono w pewnym sklepie na Pokątnej. Oczywiście, nie miała pojęcia, czy to te przeklęte rubiny zamieniły Zoyę w kamień, ale musiała to sprawdzić. A nawet jeżeli nie - to przecież jako dobra Detektyw Brygady powinna odkryć, kto je przeklął i tak dalej, prawda?
Niestety, zanim wpadły do sklepu z nakazem przeszukania, okazało się, że klejnoty ktoś kupił.
I choć kupca widziano, jak wracał do domu - mieszkania na trzecim piętrze kamienicy, na styku Nokturnu i Horyzontalnej - to przez kolejne dwie doby z niego nie wyszedł. W mieszkaniu stale paliło się światło, widoczne przez otwarty balkon, ale nikt nie odpowiadał na walenie w ścianę (bo drzwi dosłownie przepadły). Nie reagował i na nawoływania z sąsiedniego balkonu, na który niechętnie Brygada została wpuszczona przez sąsiadów. Nie było z nim kontaktu.
W końcu, w związku z podejrzeniem, że kupiec sam padł ofiarą klątwy i potrzebuje pomocy, zdecydowano o dostaniu się do środka. Nie wspominając o tym, że Brenna bardzo chciała wiedzieć, co znajdowało się w mieszkaniu zabezpieczonym do tego stopnia...
Gzyms był wąski, a ściana wcale nie zapewniała dobrego podparcia.
- Szlag - syknęła Brenna, przeskakując wreszcie na sąsiedni balkon. Podparła się o barierkę, czując, że serce wali jej jak oszalałe i nogi są jakby trochę miękkie. A potem podniosła wzrok na Heather i otworzyła usta, chcąc jej powiedzieć, by poczekała, to ona spróbuje otworzyć drzwi...
...chociaż ten moment, gdy próbowała odzyskać oddech i zrozumieć, że żyje i nie spadła, mógł sprawić, że na to będzie za późno.
rzut na to czy przejdzie bez problemu