Olivia lubiła spać - uważała, że sen to remedium na prawie wszystkie dolegliwości. Sama cierpiała na bezsenność, dlatego tym bardziej doceniała spokojny, długi sen, szczególnie taki, który obfitował w marzenia. Tym razem jednak nic jej się nie śniło: eliksir zażyła dużo wcześniej, niż zwykle, był także odrobinę mocniejszy niż zwykle, bowiem była tak podekscytowana, że mało brakowało, a miałaby na koncie nieprzespaną noc. Na szczęście dla otoczenia udało się tego uniknąć, bowiem niewyspana Olivia bywała... Nieznośna.
Czekała pod sklepem, paląc papierosa. Obok, na ziemi, położyła duży plecak. Uwielbiała zaklęcie zmniejszająco-zwiększające, dzięki któremu nie musiała obawiać się o nadmierne zapakowanie rzeczy. Nie to, żeby sama zabrała ich jakoś dużo, ale w głowie od dawna miała tak sprytny plan, że aż sama była z siebie dumna. A do realizacji planu potrzebowała kilku rzeczy, które były dość spore i przede wszystkim bardzo nieporęczne. Wszystkie obawy jednak znikały, gdy tylko używała magii. Cud, po prostu cud.
Słońce powoli wschodziło, oświetlając pustą Pokątną. Quirke miała na sobie wygodne spodnie z jeansu, buty za kostkę i zapiętą, cieplejszą kurtkę. Rude włosy były nieco potargane, a oczy dziewczyny - podkrążone. Mimo że w teorii dostarczyła organizmowi odpowiedniej dawki snu, to jednak jej ciało wolało wstawać o normalnej porze. Czasem jednak trzeba było się poświęcić, szczególnie jeśli chodziło o najbliższych. Sama nie do końca wiedziała, co ją podkusiło, żeby wplątać Tristana w swój plan. Czy to chęć bycia blisko niego, czy po prostu odruch, w którym chciała zajmować mu głowę, by nie rozmyślał o tym, co się stało? Od dawna wiedziała, że mu ciężko, ale ostatnie spotkanie, podczas którego się przed nią otworzył, tylko spotęgowało chęć opiekowania się nim. Miała tylko nadzieję, że będzie się dobrze bawił, bo zorganizowanie tego wszystkiego nie było łatwe.
Dopaliła papierosa, zgasiła go i wrzuciła do kosza. Niemal od razu wrzuciła do ust miętówkę. Dzisiaj będzie ich potrzebować całkiem sporo. Przeklinała swój żołądek i błędnik, zdecydowanie wolałaby w tej chwili podróżować na miotle, lecz mieli zbyt mało czasu, by zrealizować to, co sobie umyśliła. Musieli więc skorzystać z ogólnej sieci fiuu, po której Quirke miała mdłości. Nie była to co prawda teleportacja, ale jej żołądek wciąż się buntował na tę formę podróży. Zresztą nie po każdym takim skoku wymiotowała - to chyba było najgorsze, ta niepewność i loteria. Quirke przeczesała palcami rude włosy i rozejrzała się. Tristan nie powinien zaspać, chociaż kto wie? Nawet on nie wstawał tak wcześnie. Wybrała naprawdę barbarzyńską porę na pobudkę. Miała tylko nadzieję, że się za to nie pogniewa.