Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Ciężkie krople deszczu miarowo uderzały o parapety. Układały się w całkiem przyjemną dla ucha melodię. Norka nie narzekała. Cukiernia dzisiaj świeciła pustkami. Pogoda nie zachęcała do wychodzenia na zewnątrz. Całkiem zabawne, bo Norka jeszcze rano sądziła, że to będzie jeden z tych słonecznych dni. Pogoda jednak spłatała im figla i przynosiła dzisiaj nad Londyn burzowe chmury. Co chwila było słychać kolejne grzmoty. Jak dobrze, że nie musiała dzisiaj nigdzie wychodzić.
W Norze nie było żywej duszy, nie zmieniało to jednak faktu, że za ladą znajdowały się wypieki, które upiekła tego ranka. W powietrzu unosił się przyjemny, owocowy zapach. Musiała być gotowa na to, że nawet w taki dzień, ktoś zechce tutaj wstąpić.
Siedziała nad jakimś notesem, coś bardzo skrupulatnie zapisywała. Sporo się ostatnio działo, powoli zaczynała uzupełniać braki kadrowe, udało jej się znaleźć nowych współpracowników. Nie był to więc taki bardzo zły dla niej czas. Przetrawiła już ostatnią kłótnię z Erikiem, myślała o tym, że wreszcie powinni zerwać tę więź, która mieszała w ich życiu od pamiętnego Beltane.
Sięgnęła po wielki kubek z kawą i upiła z niego spory łyk, kiedy usłyszała dzwonek zwiastujący przybycie gościa. Uniosła wzrok znad notesu i spojrzała w stronę drzwi, w których dostrzegła znajomą sylwetkę. Co prawda mężczyzna wyglądał jak siedem nieszczęść, nie miał szczęścia, deszcz musiał go zdecydowanie złapać gdzieś po drodze, jednak uśmiechnęła się dosyć nieśmiało na przywitanie. - Dzień dobry... - Rzuciła, po czym jednak stwierdziła, że chyba nie jest dobry. - Znaczy witam serdecznie, bo z tym dobrym to chyba trochę przesadziłam. - To zależało, czy Morpheus lubił deszcz, ale mało znała osób, które przepadały za burzą, szczególnie jeśli chodzi o sytuacje, w których łapała ona ich na zewnątrz.