• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 9 Dalej »
[10.06.1972] Burzowe chmury | Norka & Morpheus

[10.06.1972] Burzowe chmury | Norka & Morpheus
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
11.12.2023, 15:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:12 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Ciężkie krople deszczu miarowo uderzały o parapety. Układały się w całkiem przyjemną dla ucha melodię. Norka nie narzekała. Cukiernia dzisiaj świeciła pustkami. Pogoda nie zachęcała do wychodzenia na zewnątrz. Całkiem zabawne, bo Norka jeszcze rano sądziła, że to będzie jeden z tych słonecznych dni. Pogoda jednak spłatała im figla i przynosiła dzisiaj nad Londyn burzowe chmury. Co chwila było słychać kolejne grzmoty. Jak dobrze, że nie musiała dzisiaj nigdzie wychodzić.

W Norze nie było żywej duszy, nie zmieniało to jednak faktu, że za ladą znajdowały się wypieki, które upiekła tego ranka. W powietrzu unosił się przyjemny, owocowy zapach. Musiała być gotowa na to, że nawet w taki dzień, ktoś zechce tutaj wstąpić.

Siedziała nad jakimś notesem, coś bardzo skrupulatnie zapisywała. Sporo się ostatnio działo, powoli zaczynała uzupełniać braki kadrowe, udało jej się znaleźć nowych współpracowników. Nie był to więc taki bardzo zły dla niej czas. Przetrawiła już ostatnią kłótnię z Erikiem, myślała o tym, że wreszcie powinni zerwać tę więź, która mieszała w ich życiu od pamiętnego Beltane.

Sięgnęła po wielki kubek z kawą i upiła z niego spory łyk, kiedy usłyszała dzwonek zwiastujący przybycie gościa. Uniosła wzrok znad notesu i spojrzała w stronę drzwi, w których dostrzegła znajomą sylwetkę. Co prawda mężczyzna wyglądał jak siedem nieszczęść, nie miał szczęścia, deszcz musiał go zdecydowanie złapać gdzieś po drodze, jednak uśmiechnęła się dosyć nieśmiało na przywitanie. - Dzień dobry... - Rzuciła, po czym jednak stwierdziła, że chyba nie jest dobry. - Znaczy witam serdecznie, bo z tym dobrym to chyba trochę przesadziłam. - To zależało, czy Morpheus lubił deszcz, ale mało znała osób, które przepadały za burzą, szczególnie jeśli chodzi o sytuacje, w których łapała ona ich na zewnątrz.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#2
11.12.2023, 20:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.04.2024, 10:18 przez Morpheus Longbottom.)  

Plan był następujący: udać się do skrytki w Banku Gringotta i zdeponować paczkę, następnie udać się do Olivandera, aby zrobił mu przegląd różdżki, bo zrobił w podróży kilka rys na drewnie, w międzyczasie, gdy będą trwały oględziny, wpaść do pani Nory, niemal rodziny na tym etapie, aby przekazać słodycze dla Mabel i kupić ciastka dla Brenny.

Morpheusa nie było od zeszłego roku w Londynie, ale nawet, gdy nie jechał w delegację w dalekie strony, zwyczajnie mało go było czy to na Pokątnej czy w domu Longbottomów. Wszyscy już się przyzwyczaili, że stanowił coś w rodzaju legendy, ducha, którego można czasami spotkać na korytarzu w ciągu nocy. Morpheus pracował bardzo dużo i zapewne gdyby nie śmierć jego brata w maju, wróciłby do Anglii dużo później. Jako Niewymowny miał tajemnice nawet przed rodziną, a jako jasnowidz czasami zapominał, że część jego wiedzy nie wynika ze zwykłej obserwacji, a ze spogladania w przyszłość.

I jak na jasnowidza przystało, nie przewidział burzy w Londynie.

Gęste chmury, które okryły stolicę ciemnym całunem i zmieszały dzień z nocą, zaciemniając zarówno magiczne dzielnice, jak i te mugolskie, pęczniały cały ranek, coraz bardziej brzemienne deszczem. W tym czasie nad Doliną Godryka lśniło złote oko Horusa, dając pierwsze posmaki letniego skwaru na skórze, chociaż tym razem akurat Morpheus wyglądał, jakby spędził cały sierpień zażywając kąpieli słonecznych. Klimat śródziemnomorski posłużył mu dobrze na cerę.

Jakież więc było jego zdziwienie, gdy w sekundę po deportacji, jego szaty zmieniły się w mokre płachty obciążające jego ramiona.
Normalnie nie ubierał się całkowicie na czarno, jednakże nadal nosił żałobę po bracie, więc tym bardziej przypominał przemoczonego nietoperza, gdy tak stał na Pokątnej.

Zrezygnował z wizyty u różdżkarza, biegnąc do banku, zatrzymując się dwa razy pod markizami sklepowymi, aby złapać oddech w płucach obklejonych dymem papierosowym.

Wyglądając iście niewyjściowo, ociekając wodą na posadzkę goblińskiego przybytku, udało mu się wykonać pierwszą część planu.
Z kłuciem w boku, tak zwaną kolką, od biegania oczywiście, niemal ślizgając się na kocich łbach Pokątnej, dotarł do trzeciego miejsca, które planował odwiedzić. Pchnął drzwi i wszedł do środka.

— Może i będzie jeszcze dobry, pani Noro — również się przywitał. — Chciałem kupić kilka ciastek dla dzieciaków... Znaczy moich siostrzenic i bratanka.

Zreflektował się na końcu, zdając sobie sprawę, że kobiecie zdecydowanie bliżej do nich, niż do niego. Przy obecnej greckiej opaleniźnie, siwe włosy na skroniach, pośród kruczych pasm, które zaczynały się kręcić, zmoczone deszczem, wydawały się jeszcze wyraźniejsze, niż zwykle.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
12.12.2023, 00:04  ✶  

Przyglądała się mężczyźnie przez dłuższą chwilę. Nie wyglądał najlepiej, znaczy jak na to, że złapało go to apogeum na dworze to i tak nie było tak źle, jednak zdecydowanie mogło być też lepiej. Pogoda bywała kapryśna, Londyn jednak zaczął ją do tego przyzwyczajać. Miała wrażenie, że ciągle bywał humorzasty.

Zastanawiała się przez moment, kiedy to właściwie widziała go po raz ostatni. Nie potrafiła jednak tego określić. Nie wypytywała o jego nieobecność swoich przyjaciół, bo uważała, że nie wypada, jednak zdawało jej się, że minęło trochę czasu. Musiał być w drodze, założyła tak dosyć śmiało, bo nie było go dłużej, a bywała w ich domu naprawdę często. Przede wszystkim zabrakło go na pogrzebie brata, co również rzuciło jej się w oczy. Figg była bowiem jednym z gości na tej ceremonii. Sporo się zmieniło, ciekawe, jak się w tym wszystkim odnajdywał. Nie był to jednak odpowiedni moment na takie rozważania.

- Możemy coś zaradzić na to, żeby był dobry. - Powiedziała całkiem sympatycznym tonem, jak to miała w zwyczaju. Wyszła zza lady, wydawało jej się, że jej umiejętności związane z prostą magią użytkową mogą się przydać. Poruszała się raczej wolnym tempem, jakby się nigdzie nie spieszyła. Jej różowa sukienka idealnie pasowała do wnętrza tego miejsca, które było landrynkowe. Widać było, że cukiernia, którą stworzyła była pełna tego, co panna Figg lubiła najbardziej.

Podeszła bliżej mężczyzny, miała nadzieję, że się o to nie obrazi. - Mam taki pomysł, może najpierw pozwoli mi się Pan osuszyć, a później przejdziemy do tematu ciastek? Szkoda by było się zaziębić latem. - Może i był to i letni deszcz, jednak nie wydawało jej się, aby warto było ryzykować chorobą. Oczywiście nie zamierzała nalegać, jednak wydawało jej się, że był to świetny pomysł.

Kiedy znalazła się bliżej niego dostrzegła opaleniznę, nie do końca typową dla osób, które przebywały w Anglii. Być może miał to szczęście, że przebywał ostatnio gdzieś, gdzie słońce było zdecydowanie częstszym gościem na niebie. Nie miała tak naprawdę pojęcia, czym mężczyzna zajmował się zawodowo, słyszała jednak od rodziców chrzestnych Mabel, że często wyjeżdża. 

- Oczywiście chętnie poczęstuję też kawą, czy herbatą, wydaje mi się, że warto byłoby się rozgrzać. - Zdecydowanie nie zamierzała pozwolić mu tu stać takim zmoczonym i zziębniętym. Dbała o wszystkich, którzy tylko chcieli dać sobie pomóc, oczywiście na tyle na ile potrafiła. Tak już miała.

- Ach i nie zamierzam też stąd Pana wypuścić, dopóki nie przestanie padać, bo wtedy wszystkie moje propozycje straciłyby sens. - Wolała go o tym uprzedzić, nim przejdzie do działania. Na jej twarzy ciągle malował się uśmiech i biło od niej ciepło, takie zwyczajne, widać było, że chce mu choć trochę uprzyjemnić ten dzień, na ile potrafiła, żeby nie był aż tak bardzo stracony.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#4
12.12.2023, 11:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.04.2024, 10:19 przez Morpheus Longbottom.)  

Po powrocie do domu Morpheus udał się do grobowca Longbottomów i tam przesiedział kilka godzin, konfrontując się z własną śmiertelnością oraz pustostanem miejsc w sercu, które zajmował jego brat. Nie zdążył przybyć na jego pogrzeb, wiadomość o terminie dotarła do niego dwa dni po wydarzeniu, co dodatkowo złamało coś w mężczyźnie. Sama myśl, że Derwin nie żyje, że na świecie pozostała jedynie skorupa, składająca się z mięśni, nerwów i popiołu, a jego duch odszedł, nie docierała, dopóki Morpheus nie musiał skonfrontować się z pustym miejscem przy stole, zaburzonym rytmem rozmowy, która jeszcze trzymała miejsce na jedno wtrącenie, które miało już nigdy nie nadejść.

Cieszył się, że jest zziajany i jego policzki i tak były nieco czerwone, bo w jego głowie pojawiło się zdecydowanie za dużo nieodpowiednich sposobów na uczynienie tego dnia lepszym, aż poczuł się zażenowany samym sobą. Ona była piękną kobietą, a cokolwiek mówiono o Niewymownych, on zdecydowanie nie był martwy. Po pierwsze jednak dzieliła ich zbyt duża różnica wieku, a po drugie, byłoby to nieco niekomfortowe, patrząc na powiązanie Nory z jego rodziną.

Odchrząknął.

— Nie wiem pani, że przetrzymywanie pracownika ministerstwa jest poważnym przestępstwem? — zapytał zdecydowanie żartobliwie, błyskając białymi zębami, uśmiech numer pięć, nawet całkiem szczery. Nawet jako najbardziej tajemniczy z Longbottomów, miał dookoła siebie podobną świetlistą naturę przyjazności. To pewnie płynęło w ich krwi. Mógłby nocami robić wiwisekcje i parać się czarną magią w głębinach Departamentu Tajemnic, a i tak byłby tym samym ciepłym wujkiem, którego po prostu często nie ma ze względu na wyjazdy służbowe. Nawet Mabel dawał jakieś kolorowe fasolki wszystkich smaków, gdy tylko ją widział, zupełnie jakby nosił pudełko w kieszeni zawsze ze sobą. Tak naprawdę nosił dwa, jedno na wydawanie, drugie dla niego, z kostkami cukru, gdyby spadła mu glukoza w organizmie.

— Gorzką z mlekiem poproszę. I żeby nie było, że nadużywam gościnności, przybyłem z podarunkami. Dla pani i córki.
Zza pazuchy wyciągnął nieco przemoczoną torebkę z brązowego papieru i postawił ją na ladzie. W środku znajdowało się pudełeczko z baklawą i greckimi słodyczami, butelka oliwy z oliwek, mała flaszeczka ouzo i butelka wina.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
12.12.2023, 13:41  ✶  

Na pewno nie wpadłaby nigdy na to, że wujek mógł sobie pomyśleć coś niezbyt przyzwoitego. Jakby zakładała, że w jego oczach jest tylko dzieckiem, z racji na to, że była w wieku jego dzieciaków. Było to dosyć śmiałe założenie, patrząc na to, że był całkiem młody, jak na wujka. Tak naprawdę mógłby być nawet ich starszym bratem.

Norka stała przed nim z różdzką w gotowości do rzucenia zaklęć, które miały wysuszyć jego ubrania. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy usłyszała kolejne słowa, które powiedział w jej kierunku. - Tak się składa, że mam ogromne znajomości wśród aurorów i BUMowców, nie sądzę, żeby ktoś uwierzył, że byłabym w stanie przetrzymać jakiegokolwiek pracownika ministerstwa, nie mówiąc o kimś tak doświadczonym jak Pan. Więc chyba wygrałam. - Nie zamierzała po raz kolejny pytać, czy może się nim zająć, chociaż nie uzyskała odpowiedzi wprost. Pozwoliła sobie rzucić zaklęcie, które miało za zadanie wysuszyć ubrania czarodzieja. Akurat w tym miała doświadczenie, więc nie sprawiło jej to problemu.

- Gotowe. - Odparła zadowolona ze swojego dzieła. Pozostawały jeszcze włosy, chociaż to chyba nie był dobry pomysł, aby przed nim skakała z różdżką, bo ze swoim szczęściem trafi w sufit i przygrzeje sąsiadów. - Dalej niestety nie dosięgnę. - Powiedziała cicho, trochę niezadowolona z tego, że nie był to pełny sukces, ale co by to nie mówić o pannie Figg to znała ona swoje ograniczenia. - Chyba, że stanę na krześle. - Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu najbliższego, chociaż wiedziała, że jest bardzo duże prawodopodobieństwo, że może z niego spaść. Zdecydowanie nie chciała odpuścić. Machnęła różdżką, aby przyciągnąć krzesło które stało najbliżej. Po czym postanowiła się na nie wdrapać, miała lekki problem ze złapaniem równowagi, ale zawsze mogło być gorzej. - Lubię, kiedy wszystko idzie po mojej myśli. - Rzuciła cicho w eter, tak właściwie to nie do końca do Morpheusa, a bardziej do siebie. Po raz kolejny machnęła różdżką, tym razem, aby wysuszyć jego włosy.

- Skąd w ogóle taka myśl, że nadużywa Pan gościnności? - Odparła, gdy zeskakiwała z krzesła, zrobiła to oczywiście trochę niefortunnie, bo prawie się przy tym przewróciła.

- Gorzka, z mlekiem, za chwilę będzie gotowa. - Ruszyła za ladę, aby przygotować napój. Sobie również zamierzała dolać kawy, bo jej zdążyła już wystygnąć. Trwało to krótką chwilę, krzątała się przy tym za barem. Wysunęła jedynie swoją głowę, kiedy doszło do niej, że wspomniał coś o podarunkach. - Ależ nie trzeba było się fatygować. - Na pewno było to miłe, że pamiętał i o niej i o Mabel podczas swoich wypraw, Norka jednak nie znosiła, gdy ktoś niepotrzebnie nimi przejmował. Przesunęła jednak papierową torbę w swoją stronę i schowała ją za ladą. Ponownie spojrzała na mężczyznę i zadała mu bardzo ważne pytanie, na które bała się usłyszeć odpowiedź. - Jakie ciastko do kawy? - Miała wrażenie, że nie przepada za jej wypiekami, dlatego tak trudno go było jej o to zapytać, nie zdażało się to często, była to dla niej dosyć niekomfortowa sytuacja. Przy okazji przesunęła kawę po blacie w jego kierunku.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#6
13.12.2023, 13:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.04.2024, 10:20 przez Morpheus Longbottom.)  

Powiedzieć, że był rozbawiony skrupulatnością kobiety oraz jej akrobacjami dookoła niego, jakby mierzył tyle ile Eric, to mało. W kącikach jego oczu pojawiły się wyraźne kurze łapki, gdy Nora wspięła się na krzesło. Może i Morpheus nie należał do najwyższych mężczyzn, raczej prezentował się w średniej, ale te dodatkowe jedenaście cali nadwyżki zdecydowanie nie pomagały jej w osuszaniu. Trochę przychylił głowę, aby zaklęcie lepiej trafiało, oddając się komizmowi tej sytuacji. Obcięte włosy pod fryzurę z lat czterdziestych bardziej, może dało się ją podciągnąć pod sześćdziesiąte, bez brylantyny, straciły swój kształt, więc część u góry i z przodu, dłuższa, z klasycznych lekkich fali, zmieniła się w czarne sprężynki, nadając mu wygląd mopa do podłogi. Gdy Nora zakończyła swoje eksperymenty na żywym organizmie, spróbował zaczesać swoje pukle chociaż trochę do tyłu. Wyszło tak średnio.

Nora lśniła niczym doskonała glazura na świątecznym pierniku lub lukier na pączku, oczywiście z nadzieniem różanym. Miała w sobie ten rodzaj ciepła, kojarzący się niezaprzeczalnie ze świeżym chlebem wyciągniętym świeżo z pieca. Najbliżej, gdy o niej myślał w tych kategoriach, to pan du mie z pieprzem, który czasami robiła Malwa, drożdżowy chleb tostowy, cudownie gąbczasty, sycący i przynoszący komfort z dozą eksplozyjnej przyprawy w podniebieniu. Ekscentryczny, francuski wypiek. Samo jej usposobienie rozchmurzyło dla niego niebo, nawet jeśli na zewnątrz nadal lało jak z cebra.

— Nie wszyscy czują się komfortowo w towarzystwie pracowników Departamentu Tajemnic — wyjaśnił, przyciągając do siebie filiżankę. Wziął łyżeczkę i zamieszał mleko, robiąc to tak cicho, jakby mieszał różdżką. Metal nie stuknął o porcelanę ani razu. Jak mówiła mu matka, nie jest dzwonnikiem, tylko czarodziejem, nie należy zwracać uwagi na siebie.

— Kawa wystarczy, dziękuję pani Noro. —  Napił się kawy i wyciągnął swoją talię tarota, aby zobaczyć, czy karty nie wymagają osuszenia, robił to jednak jedynie palpacyjnie, wyuczone ruchy wyjęcia talii z woreczka, z pudełeczka, przetasowania, sprawdzenia, czy się nie zlepiły, czy przesuwają się ze znajomym szelestem. Podczas całej sytuacji nie mrugnął ani razu, śledząc Norę wzorkiem.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
13.12.2023, 14:28  ✶  

W przypadku Norki nie trzeba było być wzrostu Erika, aby miała problem z dosięgnięciem. Była naprawdę malutka, nie przeszkadzało jej to wcale, radziła sobie jak mogła z tą niedogodnością, zamiast wzrostu najprawdopodobniej dostała ogromne serce, w którym znalazło się miejsce dla każdego. Nie można było mieć wszystkiego.

Całkiem sprawnie jej poszły te akrobacje na krześle, bo Morpheus współpracował, spora więc w tym była jego zasługa. Gdyby trafił się ktoś bardziej oporny mogłoby być gorzej. Na szybko jeszcze mu się przyjrzała i zobaczyła, że przez jej suszenie jego włosy zaczęły żyć własnym życiem, miała nadzieję, że jej to wybaczy. Nie udało się bowiem osiągnąć idealnego efektu, szkoda. Powinna jeszcze trochę popracować nad techniką.

- Na szczęście, nie jestem jak wszyscy. - Uśmiechnęła się szczerze, demonstrując przy tym swoje dołki w policzkach. Może brakowało jej często instynktu samozachowawczego, ale dzięki temu nigdy nie mogła narzekać na brak towarzystwa. Zresztą Morpheus wzbudzał w niej same pozytywne emocje, nie czuła się w jego towarzystwie niekomfortowo. Miał w sobie urok, jak wszyscy Longbottomowie, czarował otoczenie swoim sposobem bycia.

Skończyła przygotowywanie kawy. Sobie również zrobiła z mlekiem, tyle, że dosypała do niej jakieś trzy łyżeczki cukru, lubiła kiedy kawa była niczym lepik. Usiadła na podwyższonym krześle i uważnie obserwowała mężczyznę. Odpowiedź na pytanie które zadała spowodowała, że mina nieco jej zrzedła. Jak to możliwe, że nie chciał nic słodkiego? Był chyba jedyną osobą, która gardziła jej słodyczami. Nie mogła się z tym pogodzić.

Kiedy wyciągnął karty wychyliła się zza lady zupełnie niedyskretnie. Zdecydowanie ją one zainteresowały, obserwowała uważnie, jak je przeglądał. Należała do osób, dla których wróżbiarstwo było zagadką, jednak ogromnie wzbudzało jej ciekawość. Można też powiedzieć, że trochę się bała wróżb, bo spodziewała się, że mogłyby jej przewidzieć coś nie do końca przyjemnego, wtedy pewnie martwiłaby się o każdy kolejny dzień.

- Czy mógłby pan? - Zapytała, bo skoro nadażyła się okazja, to dlaczego by z niej nie skorzystać? Nikogo nie było w cukierni i wcale nie zapowiadało się, aby ktoś się miał tutaj zaraz pojawić, szkoda by nie było wykorzystać tej chwili, szczególnie, że mogło się to szybko nie powtórzyć.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#8
14.12.2023, 13:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.04.2024, 10:20 przez Morpheus Longbottom.)  

Poszum kartoników ucichł i dłonie Morpheusa zastygły w połowie ruchu. Miał dość duże dłonie o długich palcach, idealne do nieco większego rozmiaru kart w talii. Czyżby przeszkadzał jej ze swoimi kartami? Może ich nie lubiła? Trochę się zląkł w kwestii tego ostatniego, bo podarował jedną ze swoich talii Mabel i tłumaczył czasami zasady i znaczenia, oczywiście odpowiednie do wieku dziewczynki. Zaraz jednak się zreflektował, bo zapewne wiedziała o tym i skoro wcześniej nic nie mówiła, to nie chodziło o antypatię do wróżbiarstwa.

— Schować czy rozłożyć? — odłożył karty na bok, koszulkami do góry, aby nie ukazać obrazka, między ich filiżanki z kawą, jako propozycję. Napił się kawy kolejnym niezbyt dużym łykiem i nie czekając na odpowiedź, kontynuował, aby zapewnić ją o swojej gotowości do wróżenia. Dar profetyczny płynął w jego żyłach i śpiewał słodkie melodie, niczym instrument, idealnie nastrojony, tuż przy jego uchu i tylko dla jego przyjemności.  Uwielbiał rozczytywać barwy nici, które jeszcze nie trafiły na krosno rzeczywistości, a jeszcze zawijały się na wrzecionie, surowe, niezabarwione jeszcze ostatecznym faktem realizacji. Ani przecięcia.

Czasami prowadziło to też do zguby.

— Uformuj pytanie tak, aby nie dało się na nie odpowiedzieć tak lub nie. Spróbuj z Co? Jak? Nie rozkładam jedynie na ciążę, nieważne czyją.
[a]Spojrzał na zegarek i obliczył godzinę planetarną w głowie. W astrologii Księżyc również był uznawany za planetę, tak samo jak słońce i właśnie on panował nad niebem, nie dosłownie, były godziny dzienne, ale w magicznym znaczeniu. W myślach przywołał więc inkantację, aby siła patronowała mu podczas wróżenia. Księżycu, porządku i wiedzo o świecie, figuro z nieba, pocieszycielko nocy i królowa świata oraz spętanych duchów. Księżycu, znaku czasu, przyzywam cię.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
14.12.2023, 15:59  ✶  

Norka nie miała nic przeciwko prezentom, które Mabel dostawała od całej masy wujków i cioć. Szczególnie, jeśli mogły w jakiś sposób rozwinąć jej zainteresowania. Wtrąciła się jedynie w sytuacji, w której Erik chciał jej kupić hipogryfa, bo była to jej zdaniem lekka przesada. Wszystko inne akceptowała, ba zachęcała córkę do tego, aby z nich korzystała i uczyła się nowych umiejętności. Kto wie, co mogło okazać się jej największą pasją. Warto było, żeby próbowała różnych dziedzin. Talię kart uważała za naprawdę trafiony podarunek.

Zauważyła, że jego dłoń zastygła, kiedy zadała pytanie. Może powinna mówić wprost, a nie rzucać półsłówkami, czasem jednak nie przychodziło jej to wcale tak łatwo. Szczególnie w towarzystwie mężczyzn, przy nich jakby gubiła gdzieś swoją pewność siebie (oczywiście nie licząc Erika, on był tutaj wyjątkiem, który potwierdzał regułę).

- Rozłożyć. - Dopowiedziała. Chociaż miała wrażenie, że zrozumiał, że o to jej chodzi. Słyszała o jego talencie, zresztą ich rodzina najprawdopodobniej została nim pobłogosławiona przez Matkę, w końcu i Brenna potrafiła widzieć więcej niż zwykły zjadacz chleba.

- Ciąża już dawno za mną. - Próbowała zażartować, jednak całkiem suchy to był żart. Nieco się przez to zarumieniła. Jednak nie to było teraz istotne. Musiała znaleźć pytanie, na które mógłby jej odpowiedzieć. Co liczyło się dla niej teraz najbardziej, o czym chciałaby wiedzieć? Zamyśliła się na krótką chwilę, widać było na jej twarzy skupienie, zmrużyła nawet nieco oczy.

- Co powinnam zrobić, aby poczuć spełnienie? - Było to coś, nad czym ciągle się głowiła. Miała wrażenie, że goni za czymś i zawsze jej czegoś brakuje, że nie jest w stanie odczuć satysfakcji, nie wiedziała tylko dlaczego. Jakby w tej układance nadal brakowało kilku puzzli.

Jej wzrok był skierowany w stronę kart, była ciekawa, jaką odpowiedź jej przyniosą.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#10
14.12.2023, 19:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.04.2024, 10:21 przez Morpheus Longbottom.)  

Zapewne gdyby Morpheus nie był całkowicie skupiony na kartach, uśmiechnąłby się na pytanie zadane w ten sposób w bardzo dwuznaczny sposób. Jednakże wezwał już księżyc i wyparowało wszystko inne, co mogłoby go rozproszyć w poważnym starciu pomiędzy mglistą przyszłością i prawda, a warstwą rzeczywistości, która blokuje spoglądanie za zasłonę.

— Rozłożę dla pani krzyż celtycki, to dziesięć kart, każde położenie na znaczenie, tak samo jak korespondecje między nimi. Będę wyjaśniać na bieżąco.

Znów zamknął oczy i zaczął tasować. Dużo bardziej intencjonalnie, skupiając się na intencji oraz tym, co kipiało w jego umyśle, gdy spoglądał w ten sposób na innych, rozczesując ich przyszłość w błyski w swojej głowie. Skupiał się na poszczególnych wątkach życia, jakby chciał ujrzeć resztę wzoru, chociażby jeden puzzel, którego jeszcze nie wyciągnięto z pudełka.

— Karty. Czego potrzebuje pani Nora do spełnienia w swoim życiu. Co musi zrobić, aby je osiągnąć.

Mówił cicho, zeswoistym nabożeństwem, głosem jakby odległym od tego, jaki zwykle bywał. W ogóle podczas używania daru prekognicji, stawał się odwrotnością, jakby był nieco gdzie indziej, prawie jakby stawał się mniej materialny. Zwykle aż nazbyt obecny, skrupulatny w rozmowie, w szeleście tasowania wręcz się rozmywał. W końcu wyłonił dziesięć kart, rozkładając je koszulkami do góry, nadal nie pokazując obrazka.

— To jest krzyż wewnętrzny. Dolna karta oznacza główny problem, okoliczności, sytuację obecną lub główny cel. Może też oznaczać ciebie w tym problemie. Górna karta to otoczenie związane z problemem. Osoby, okoliczności. — Postukał dwie karty złączonymi wskazującym i środkowym palcem, a następnie je odwrócił.

— Pierwsza jest Wieża. Wieża należy do Wielkich Arkan i przestawia Wielkie Problemy, wielką literą. Pokazuje, że twoja obecna sytuacja nie jest zbyt dobra. Przyjrzyj się, uderza w nią błyskawica, wali się. Wskazuje na twoją obecną bezsilność i jakieś oszustwo w twojej przeszłości, zdradę, która nadal rzutuje na twoje życie. Na ten brak spełnienia. Spójrzmy teraz na Cesarzową. Ona opowiada o pani właściwie. Władczyni, kobieta sukcesu, a jednocześnie ciepła i rodzinna. Ona zapowiada spełnienie wszelkich potrzeb. To połączenie Cesarzowej i Wieży oznacza koniec starych i przestarzałych wzorców, prowadząc do nowego wzrostu. Może to wskazywać, że nagle ujawnia się możliwość długotrwałego związku.


Pozycja Pierwsza
Rzut Tarot 1d78 - 18
Wieża

Pozycja Druga
Rzut Tarot 1d78 - 4
Cesarzowa


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (4239), Morpheus Longbottom (4358)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa