11.12.2023, 17:48 ✶
19 listopada 1970
Umbriel & @Lavinia Degenhardt
Umbriel & @Lavinia Degenhardt
Kiedy kilka tygodni temu otrzymał informację o zaproszeniu go na wieczorny występ do Luminares, Umbriel nie do końca rozumiał dobór daty. 19 listopada - czwartek. Restauracja i klub były gwiazdą na nocnym niebie kulinarnej sceny Londynu, przyciągała gości niezwykłym blaskiem i wiedział dobrze, że nie będzie ani pierwszym, ani ostatnim muzykiem zatrudnionym, aby umilić czas podczas uroczystych kolacji. Nie podważał też w żaden sposób autentyczności nadanego do niego pisma, prawdę mówiąc poruszył ten temat na przyjęciu odbywającym się w jednej z zaklętych sal w Soho z niejakim panem Pinnsem i spodziewał się otrzymania zaproszenia prędzej czy później, ale ten czwartek...
- Dziewiętnastego listopada jest jakaś rocznica? - Zapytał Lavinii, stając w progu jej pracowni. Jego żona pokręciła głową z lekką konsternacją, a on uśmiechnął się tylko, odwracając twarz w kierunku korytarza. Być może data była ważna dla zamkniętego grona, o którym nie miał pojęcia - prywatne przyjęcie, jakich wiele - zwykle nie zadawał nadmiernej ilości pytań, o ile zleceniodawców było na niego stać. Odpowiedział na tenże list, nie ukrywając swojego zaciekawienia, a kiedy kilka dni później doszło pomiędzy nim i panem Pinnsem do ponownego spotkania, ten wyjaśnił to kolejną zagadką - data nie była ważna teraz, ale dzień ją poprzedzający miał stać się dla wielu czymś istotnym, stąd przyszło pewnej grupie osób zorganizować uroczystą kolację w Luminares właśnie. „Aby uczcić jakieś zwycięstwo”, pomyślał Umbriel naiwnie i w takiej właśnie formie przekazał to swojej żonie, również zaproszonej do uczestnictwa, jako że przed jego wystąpieniem miał im zostać udostępniony jeden ze stolików.
Kiedy dziewiętnastego listopada rano otworzył poranne wydanie Proroka Codziennego, w pierwszej chwili zamarł. W drugiej uśmiechnął się nieco piekielnie. Papierosowy dym okalający jego oblicze zadrżał od zduszonego śmiechu, kiedy dotarło do niego, że pan Pinns być może mówił o tym właśnie - o czasie ciemności ogłoszonym na okładce gazety. Zaczęło go zastanawiać, kim dokładnie byli szaleńcy, którzy zapłacili za usłyszenie go na żywo i jakim przemyśleniom miały towarzyszyć grane przez niego melodie.
- Czytałaś już? - Zapytał, podnosząc artykuł do góry i patrząc na Lavinię znacząco. Wstała wcześniej od niego, ale nie miał pojęcia, czy jej oczy choćby na chwilę spoczęły na treści. - Myślisz, że o to chodziło cały czas? - W jego głosie wybrzmiała lekka drwina. Nie miał w końcu pojęcia, kim Voldemort był, nie znalazł się w szeregach jego popleczników ani nie miał z nimi szczególnego kontaktu. I najwyraźniej nawet mimo sympatii do jego twórczości nie liczono na niego pod tym względem - nikt się z nim w końcu tą rewelacją nie podzielił. - Zrozumiem, jeżeli w świetle tego nie będziesz chciała wybrać się ze mną aż do Mayfair... - bo miejsce docelowe znajdowało się w jednej z mugolskich, historycznych budynków, dokładniej mówiąc w XVIII-wiecznej kamienicy. Jasno dał tym samym do zrozumienia, że tematyka przyjęcia nieszczególnie go poruszała.
they should be
t e r r i f i e d
of me
t e r r i f i e d
of me