Rozliczono - Stanley Borgin - osiągnięcie Badacz tajemnic I
19 czerwca 1972, godziny wieczorne - mieszkanie Stanleya
Stanley Andrew Borgin & Richard Mulciber
Stanley Andrew Borgin & Richard Mulciber
Nadszedł ten dzień. Może i nie był to najbardziej wyczekiwany dzień w życiu Borgina ale na pewno trochę liczył, że do tego spotkania dojdzie. W końcu nigdy nie wiesz czy osoba, której napiszesz na kartce, że prosisz o spotkanie, się zgodzi, a tutaj właśnie tak było.
Czy Stanley miał jakiś sprytny plan? Czy chciał wykorzystał Richarda do swoich niecnych celów? Nie. Chciał po prostu porozmawiać o Robercie - swoim ojcu, a jego bracie. W końcu kto miał wiedzieć o nim więcej, niż jego własny brat bliźniak? To też nie było tak, że chciał szpącić za czyimiś plecami - nic z tych rzeczy. Prawda była taka, że po prostu chciał dowiedzieć się trochę więcej o ich relacji, może tego jak do siebie podchodzą... ale tak z drugiej strony... aby mieć pogląd ze strony drugiego bliźniaka.
Borgin stał w salonie, przyglądając się swojemu ulubionemu obrazowi, który był niejako pamiątką po Anne. Co przedstawiał obraz? Trzy sceny, które się ze sobą przeplatały, w zależności od tego jak ktoś na to spojrzał. Patrząc od lewej można było dostrzec Hogwart. Spoglądając na niego na środku - kwiaty, zioła, szeroko pojętą roślinność. Podchodząc z prawej - szpital świętego Munga. Jak należało go interpretować? Ciężko było stwierdzić, wszak każdy mógł to zrobić po swojemu. Obraz był oczywiście magiczny, pochodzącym spod pędzla prawdziwego fachowca - ekspertki w tej sztuce. Tego akurat nie dało się ukryć.
Stanley bardzo był do niego przywiązany, lubił się w niego wpatrywać. Spędzać przy nim czas, oddając niejako hołd swojej tragicznie zmarłej matce po tym co jej zrobił. Może i słaba rekompensata dla niej... ale zawsze coś. Pewne teraz też oddałby się dalszej zadumie, gdyby nie dźwięk dzwonka, który niejako sprowadził go na ziemię.
Nie czekając, ani chwili dłużej - ruszył. Sprawnym krokiem dotarł do drzwi i je otworzył - Dobry wieczór - przywitał się, wpuszczając gościa do środka, aby zamknąć za nim drzwi, tak szybko jak tylko znajdzie się w środku - Dziękuje za spotkanie - dodał, podając dłoń, wszak nie należało podawać jej przez próg - Podobnie jak w Ministerstwie, mogę zaoferować coś do picia, papierosa? Tym razem jednak preferowałbym coś mocniejszego... Jakaś ruda? - posłał pytające spojrzenie Richardowi - Nie będę też owijał w bawełnę. Wolę, aby... - zawahał się, zastanawiając się jak powinien się zwrócić - Pan nie miał żadnych wątpliwości... Chodzi o Roberta. Mojego ojca, a pańskiego brata - wyjaśnił, przechodząc do środka mieszkania.
Kiedy znalazł się koło szafki nad którą wisiał obraz, pochylił się, aby wyciągnąć dwie szklanki oraz popielniczkę. Nawet jeżeli Mulciber nie miał chęci, aby się napić czy zapalić, Stanley chciał. W końcu był u siebie i panowały tutaj jego zasady, a odrobina jednego czy drugiego, nikomu jeszcze nie zaszkodziła... Chociaż chrapka na papierosa była już całkiem duża.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972