• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[19 czerwca 1972, mieszkanie Stanleya] Sprawa Roberta || Stanley & Richard

[19 czerwca 1972, mieszkanie Stanleya] Sprawa Roberta || Stanley & Richard
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
27.12.2023, 23:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.12.2024, 10:44 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Richard Mulciber - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Stanley Borgin - osiągnięcie Badacz tajemnic I


19 czerwca 1972, godziny wieczorne - mieszkanie Stanleya
Stanley Andrew Borgin & Richard Mulciber



Nadszedł ten dzień. Może i nie był to najbardziej wyczekiwany dzień w życiu Borgina ale na pewno trochę liczył, że do tego spotkania dojdzie. W końcu nigdy nie wiesz czy osoba, której napiszesz na kartce, że prosisz o spotkanie, się zgodzi, a tutaj właśnie tak było.

Czy Stanley miał jakiś sprytny plan? Czy chciał wykorzystał Richarda do swoich niecnych celów? Nie. Chciał po prostu porozmawiać o Robercie - swoim ojcu, a jego bracie. W końcu kto miał wiedzieć o nim więcej, niż jego własny brat bliźniak? To też nie było tak, że chciał szpącić za czyimiś plecami - nic z tych rzeczy. Prawda była taka, że po prostu chciał dowiedzieć się trochę więcej o ich relacji, może tego jak do siebie podchodzą... ale tak z drugiej strony... aby mieć pogląd ze strony drugiego bliźniaka.

Borgin stał w salonie, przyglądając się swojemu ulubionemu obrazowi, który był niejako pamiątką po Anne. Co przedstawiał obraz? Trzy sceny, które się ze sobą przeplatały, w zależności od tego jak ktoś na to spojrzał. Patrząc od lewej można było dostrzec Hogwart. Spoglądając na niego na środku - kwiaty, zioła, szeroko pojętą roślinność. Podchodząc z prawej - szpital świętego Munga. Jak należało go interpretować? Ciężko było stwierdzić, wszak każdy mógł to zrobić po swojemu. Obraz był oczywiście magiczny, pochodzącym spod pędzla prawdziwego fachowca - ekspertki w tej sztuce. Tego akurat nie dało się ukryć.

Stanley bardzo był do niego przywiązany, lubił się w niego wpatrywać. Spędzać przy nim czas, oddając niejako hołd swojej tragicznie zmarłej matce po tym co jej zrobił. Może i słaba rekompensata dla niej... ale zawsze coś. Pewne teraz też oddałby się dalszej zadumie, gdyby nie dźwięk dzwonka, który niejako sprowadził go na ziemię.

Nie czekając, ani chwili dłużej - ruszył. Sprawnym krokiem dotarł do drzwi i je otworzył - Dobry wieczór - przywitał się, wpuszczając gościa do środka, aby zamknąć za nim drzwi, tak szybko jak tylko znajdzie się w środku - Dziękuje za spotkanie - dodał, podając dłoń, wszak nie należało podawać jej przez próg - Podobnie jak w Ministerstwie, mogę zaoferować coś do picia, papierosa? Tym razem jednak preferowałbym coś mocniejszego... Jakaś ruda? - posłał pytające spojrzenie Richardowi - Nie będę też owijał w bawełnę. Wolę, aby... - zawahał się, zastanawiając się jak powinien się zwrócić - Pan nie miał żadnych wątpliwości... Chodzi o Roberta. Mojego ojca, a pańskiego brata - wyjaśnił, przechodząc do środka mieszkania.

Kiedy znalazł się koło szafki nad którą wisiał obraz, pochylił się, aby wyciągnąć dwie szklanki oraz popielniczkę. Nawet jeżeli Mulciber nie miał chęci, aby się napić czy zapalić, Stanley chciał. W końcu był u siebie i panowały tutaj jego zasady, a odrobina jednego czy drugiego, nikomu jeszcze nie zaszkodziła... Chociaż chrapka na papierosa była już całkiem duża.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#2
28.12.2023, 01:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.05.2024, 20:43 przez Mirabella Plunkett.)  

Po ostatniej swojej wizycie w Ministerstwie Magii, oraz uzyskaniu informacji rekrutacyjnych, przez cały wieczór Richard analizował sens, składania tam papierów. Lecz nie to było punktem skupiającym jego główną uwagę, ale dane adresowe mieszkania Stanleya Borgina. Chłopak wystosował prośbę o spotkanie. O ile Mulciber nie miał nic konkretnego w planie, mógł na takie spotkanie się zgodzić. Z jednej strony wyglądało trochę dziwnie, podejrzanie? Chłopak musiał go skojarzyć, ale bardziej przez Roberta. Innego wyjaśnienia Richard nie miał, bo nie on pracował w Ministerstwie. Czy może skupienie było na samym nazwisku Mulciber? Żeby tego się dowiedzieć, trzeba zaplanować spotkanie i udać na nie.

Z samego rana dnia kolejnego, a przed ich oficjalnym spotkaniem, Richard wysłał swoją sowę Sigurda z proponowanym terminem spotkania. Ta wróciła niedługo z potwierdzeniem i zaproszeniem, wspominając o adresie napisanym na odwrocie karteczki. Richard miał ją przy sobie. Robertowi o tym spotkaniu, nie wspominał.

Zaplanowanego dnia, w godzinie wieczornej, Richard ubrany w ciemne spodnie, jasną koszulę rozpiętą pod szyją i podwiniętymi rękawami, a także w ciemnym cienkim swetrze kamizelkowym, zjawił przed drzwiami do mieszkania Stanleya. Kiedy drzwi się otworzyły, został zaproszony do środka.

- Dobry wieczór.
Odpowiedział tak samo, wchodząc głębiej i gdy drzwi się zamknęły, przywitał uściskiem dłoni z Borginem.
- Prosiłeś, to znalazłem czas.
Odparł na jego podziękowania. Nie wiedząc jeszcze w jakiej konkretnie sprawie, to spotkanie. Zaprowadzony najpewniej do części salonowej, słuchał propozycji Stanleya.
- Coś mocniejszego? Brzmi dobrze.
Zgodził się. Skoro otrzymał taką propozycję od gospodarza. Stanley jednak już na początek rozmowy, przeszedł do sedna sprawy. Richard w tym momencie, przerwał rozglądanie się po wnętrzu pomieszczenia, a skupił spojrzenie na Stanleyu. Co próbował mu powiedzieć? Przy jego zawahaniu, Mulciber zmarszczył brwi.
Chodziło o Roberta.
Słysząc to, Richard westchnął. Co jego brat znów odwalił?
- Miałem takie przeczucie…
Zaczął w odpowiedzi na słowa Stanleya, chcąc najpewniej nawiązać do sytuacji w Ministerstwie Magii, ale coś nie pasowało mu w wypowiedzi Borgina.
- Chwileczkę... Powiedziałeś Twojego ojca, a mojego brata? Robert, jest Twoim ojcem?
Zapytał z powagą, niedowierzaniem, próbując ukryć szok, chcąc chyba wierzyć w to, że się przesłyszał, albo coś źle zrozumiał. Brata Richard miał jednego. O potomstwie Roberta, wiedział jedynie o jego córce. O innych dzieciach nie było mu wiadome, jeżeli takie były. Musiała tutaj zajść jakaś pomyłka. Robert by mu powiedział przecież. Powiedziałby? Przypominając sobie wydarzenia z przed miesiąca, irytacja wzrosła. Odpowiedź nasunęła się sama... Nie powiedziałby. Ostatnio ciągle go okłamywał. Patrzył na Stanleya z wyczekiwaniem na wyjaśnienia. Potwierdzenia albo zaprzeczenia tego, co mu właśnie powiedział.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
29.12.2023, 01:04  ✶  

No tak. Takiego obrotu spraw, Stanley, mógł się spodziewać. W zasadzie było dziwne, że zakładał co innego. Że w ogóle założył, że Robert mógłby cokolwiek więcej od siebie powiedzieć samemu. To było chyba niedorzeczne ale też niemożliwe - nie do spełnienia. Fakt, nie znał go za bardzo. Nie znał go nawet trochę - znał go minimalnie. Ale jak widać, jego własny brat, znał go chyba podobnie.

Czy dziwił się Richardowi? Nie. Sam by nie dowierzał, gdyby ktoś mu powiedział, że jego brat bliźniak ma jeszcze inne dziecko o którym się nie miało pojęcia. Trochę taka informacja jak grom z jasnego nieba - niespodziewana.

- Ehh... Tak. Dokładnie to powiedziałem i mogę nawet powtórzyć - westchnął - Robert Mulciber jest moim ojcem, a pańskim bratem... No chyba, że pomyliłem osoby ale nie widziałem nikogo, kto wygląda dokładnie tak jak on - stwierdził spokojnym głosem, bez zbędnej irytacji na zaistniałą sytuację. Nie należało się przecież denerwować na rzeczy na które nie miało się wpływu, a dodatkowo trzeba było do tego podejść na spokojnie - z chłodną i otwartą głową.

- Usiądźmy może - wskazał dłonią stół, zaraz po tym kiedy wyciągnął szkło z szafki - Wszystko zaraz wyjaśnię... albo chociaż spróbuję - rzucił w kierunku Richarda, udając się do kuchni, aby przynieść butelczynę chłodnego trunku. W końcu Borgin nie był jakimś troglodytą i wiedział, że alkohol i chłód to najlepsze połączenie, a w dodatku wymagała tego po prostu ludzka kultura, aby jak najlepiej ugościć swojego wizytatora.

- Hmm... Nie wiem od czego zacząć - przyznał, rozpieczętowując butelkę i rozlewając niemalże pełne szklanki, a następnie sięgnął po papierosa, którego odpalił i wziął do ust - Pański brat sam do nie dawna nie wiedział, że ma syna... a ja de facto nie wiedziałem, że mam ojca. Znaczy inaczej może... Wiedziałem, że mam ojca, tak? Bo każdy jakiegoś ma... - wziął łyka ze swojej szklanki - Ale nigdy go nie znałem bo wychowywała mnie samotnie matka i w zasadzie to nie wiedziałem czy nadal w ogóle żyje, a moje wszelkie poszukiwania czy próby spełzły na niczym. Matka też mi nie chciała za dużo o nim mówić - przejechał językiem po ustach - Dopiero mój krewniak, który współpracował z Robertem dał mu znać... połączył kropki i tak... wyszło - wzruszył ramionami - Spotkaliśmy się jakoś w kwietniu i wspomniał mi, że ma brata, stąd wiedziałem, że to pan - wyjaśnił po krótce tę zawiłą relację. Oczywiście był to dopiero początek całej góry lodowej ale musieli od czegoś zacząć. Stanley postanowił podzielić się tym co wiedział z Richardem ale w małych sekcjach, tak aby i on zdążył to sobie szybko przetrawić.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#4
29.12.2023, 02:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.12.2023, 12:58 przez Richard Mulciber.)  

Ta informacja była wręcz zaskakująca. Dlatego dla pewności, Richard musiał sobie te słowa powtórzyć. Wiedział, że Robert chciał syna, aby ten przedłużył ich nazwisko. Jednakże jego pragnienie nie spełniło się, jako głowy ich gałęzi rodzinnej. A tu proszę. Ma przed sobą dorosłego chłopaka, który jest synem jego bliźniaka, ale z innym nazwiskiem. Najpewniej po matce. Borgin. Jeżeli to ta, o której myślał, to układanka sama się układała. Chyba, że mowa była o innej kobiecie.

Westchnął ciężko, kiedy Stanley mu wyjaśnił ponownie, że Robert jest jego ojcem.

- Nie, nie pomyliłeś. Informacja mnie po prostu zaskoczyła. Robert nie wspominał mi, że ma syna.
Odpowiedział, w myślach zastanawiając się: ”Ile jeszcze masz tajemnic przede mną?” - pytanie zadał sobie w myślach, jakby chciał zadać Robertowi. To nie pierwszy raz, kiedy o pewnych sprawach, dowiaduje się po czasie. Dość długim czasie.

Ta informacja sprawiła, że Richard musiał zapalić. Z tylnej kieszeni spodni wyjął cenną dla niego papierośnicę. Otworzył ją i wyjął jednego papierosa. Schował opakowanie i wyjął zapalniczkę. Skierował się tam, gdzie wskazał Stanley. W między czasie odpalając sobie papierosa.

- Od początku. Tyle ile sam wiesz.
Zachęcił opanowując swoje emocje, na nowo musząc sobie poukładać jak do tego doszło, że ma przed sobą bratanka. Słuszna uwaga aby do tej rozmowy podejść na spokojnie. Tym też kierował się Richard. Zbieraniem najpierw informacji a następnie, wysnuwanie wniosków i jak trzeba, to opierdolić kogoś. Pozwolił mówić młodemu Borginowi, z czego dowiedział się, że nawet Robert nie wiedział o tej nowinie. Matka chłopaka ukrywała całą prawdę. Widocznie miała ku temu powody. Poszukiwania zaowocowały pomocą innego krewnego, że poszukiwany ojciec się odnalazł. Ile lat chłopak szukał prawdy? 

Słuchając dalej, wiedział już, że ta dwójka się spotkała, dwa miesiące temu. Kwiecień. Za dużo się później mogło dziać, aby Robert miał czas mu o tym powiedzieć. Tak wykalkulował Richard, analizując kalendarz ostatnich wydarzeń. Co nie zmienia faktu, że będzie musiał go o to wypytać. Maj mieli cały pochrzaniony przez nieostrożność Roberta, nie było głowy aby myśleć o innych sprawach. Jeżeli mówimy o tegorocznym kwietniu.
Co więcej. Robert powiedział Stanleyowi o tym, że ma brata. Dlatego więc chłopak rozpoznał go w Ministerstwie.

- Jak przebiegło spotkanie między Wami? Tobą a Robertem.
Zapytał, sięgając po szklankę, która pewnie była przygotowana dla niego. Upił łyk, gdyż potrzebował coś mocniejszego przepuścić przez swój przełyk, niż dym tytoniowy. Nie odrywał spojrzenia od Stanleya. Jedynie w momencie skorzystania z popielniczki, aby strzepnąć papierosa. Kiedy młody Brygadzista zdecydował się skończyć pierwszą część wyjaśnień, Mulciber pozwolił sobie na zadanie pytania. Dość istotnego.

Skoro tak sytuacja wyglądała, to nic dziwnego, że Robert nie miał pojęcia o jego istnieniu. Ale to także Richard chciałby mieć potwierdzone w jego słowach. Pytanie jeszcze, czy Robert przyznał się do Stanleya? Czy akceptuje go jako swojego syna? Czy tę sprawę mają za sobą, czy jest jeszcze w toku?

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#5
30.12.2023, 21:37  ✶  

Jak mógł opisać spotkanie z Robertem... wróć, ojcem? Zadziwiająco spokojnie, zwłaszcza kiedy mógł mu wiele zarzucić ale tego jednak nie zrobił. Dlaczego? Bo chyba po prostu dorósł do pewnych rzeczy. Młodszy Borgin, zapewne zrobiłby chryję jak nie wiadomo co ale starszy już nie. Jemu po prostu już zależało na poznaniu tego człowieka. Dowiedzenia się czegoś o nim. Czegokolwiek tak naprawdę.

- Normalnie? - zaciągnął się papierosem - Bardzo spokojnie. Nie było żadnej złości czy czegoś w ten sposób. Kultura, wzajemny szacunek - wyjaśnił - Podręcznikowe spotkanie. W cztery oczy. Nikt nam przeszkadzał. Pogadaliśmy, napiliśmy się trochę alkoholu - dodał jeszcze od siebie. Brat Richarda dawał wrażenie trochę tajemniczego ale ciekawego rozmówcy. Może też Stanley podchodził do niego trochę inaczej z faktu, że był jego ojcem? I że jego jakieś skryte marzenie się po prostu spełniło? Istniała taka szansa.

- Mam nieodparte wrażenie, że Anne mogła być trochę zawiedziona. Może liczyła na coś więcej? Że Robert jest jej miłością życia? Ciężko stwierdzić i tego się już nie dowiemy niestety. Znamy tylko wersję Twojego brata - tłumaczył dalej, robiąc krótkie przerwy na zaciągnięcie się papierosem - A później pewnie stwierdziła, że skoro miał inne plany... To dziecko go nie będzie obchodziło wcale, a wcale i że to nie będzie jego problem... - westchnął, zawieszając się wzrokiem na swojej szklance przez kilka sekund. Tylko czy tak by naprawdę było? Czy mogli się jakoś cofnąć w czasie, aby przekonać się jakby to mogło pójść? Raczej nie było takiej możliwości. Chociaż czy warto było się o tym przekonywać? Czy warto było psuć sobie swoją wizję, która chciała go jakoś usprawiedliwić, że tak by wcale nie było?

- Przepraszam. Zamyśliłem się - przeniósł wzrok na Richarda - Zanim przejdziemy dalej... Chciałbym wyjaśnić pewną sprawę. Uważam, że dosyć kluczową, zwłaszcza po tym jak pewne fakty wyszły na jaw... - mówił powoli, zastanawiając się jak to ubrać w słowa, aby było dobrze - Jak ja się... powinienem się do... Cieb... Pana? Zwracać? - zgasił spalonego papierosa, by po chwili sięgnąć za trunkiem. Według Stanleya była to sprawa ważna i jedną z wielu, którą musieli przecież uregulować w zaistniałej sytuacji, którą nie była na pewno łatwą dla żadnych ze stron. Borgin miał już pierwszy etap za sobą ale Mulciber, brat Roberta, właśnie go przechodził - etap poznania prawdy. Nie ważne jak bardzo burzyła ona światopogląd i wszystko co zostało do tej pory zbudowane, było czymś z czym musieli się zmierzyć i z tym żyć.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#6
31.12.2023, 00:13  ✶  

O tyle dobrze, że panowie tę sprawę omówili na spokojnie i przy szklance alkoholu. Wyjaśnili sobie co nieco, przez co można rzec, że do niczego więcej nieodpowiedniego nie doszło. Szczególnie ze strony Stanleya, że jakoś nie miał pretensji do swojego ojca. Często młodzież, nawet dorosła, ma potrzebę zarzucania winy rodzicielowi. Jakby nie spojrzeć, to sprawa była nadal świeża, pomimo upływu dwóch, do trzech miesięcy.

- Dobrze to słyszeć.
Pochwalił, że potrafili normalnie ze sobą porozmawiać i parę rzeczy wyjaśnić. Poznać się jakoś bliżej? Lepiej? Tyle, ile potrzebowali o sobie wiedzieć.

Upił łyk alkoholu, kiedy Stanley postanowił kontynuować, tym razem najpewniej wątek swojej matki. Anne. Więc z tą panną Borgin jednak Robert poszedł dalej. Spostrzeżenia kobiety były w sumie jak u każdej innej, która oczekiwała księcia na koniu. A jak przyszło dziecko, nie spróbowała nawet Robertowi powiedzieć, że jest ojcem. Nie sprawdziła, jak zareaguje. Czy go zaakceptuje. Robert miał swoje zasady. Czyżby się bała? Czy mieli ze sobą jakiś układ? Czy może wiedział, ale sam zataił tę wiedzę, odkrywając na jaw dopiero teraz? Nie powiedziała nawet Richardowi, jego bratu. Można długo nad tym się zastanawiać, jak Stanley wspomniał, nie uzyskają już odpowiedzi. Pozostanie wersja taka, jaką oboje przyjęli. Stanley i Robert.

- Kobiety często tak mają, że jak upatrzą sobie ”księcia”, liczą na coś więcej. Czy wspomniana przez Ciebie Anne, to Twoja matka?
O ile Stanley mówił o tej kobiecie jako dawnej miłości Roberta, Richard połączył fakty, że ta kobieta musi być jego matką. Co więcej, zauważył, że młody Borgin mówi o rodzicach imiennie, nie posługując się słowami „ojciec”, „matka”, czy temu prostymi wersjami. O ile zrozumiałby to w przypadku Roberta, gdyż mogą nadal być dla siebie obcy, to jaka była relacja między Anne a Stanleyem? Używany czas przeszły sugerował o tym, że już pewnie nie żyła.

Młody czarodziej chwilowo się zamyślił, to Richard wypalił do końca swojego papierosa. Gasząc go w popielniczce. Rzucił okiem raz jeszcze na pomieszczenie, odnajdując na ścianie obraz. Ładny. Naoglądał się ich wiele w swoim domu rodzinnym.

Stanley chciał coś wyjaśnić, więc kiedy przeprosił, Richard skierował spojrzenie w jego kierunku. Problem jaki poruszył, był w sumie dość istotny. Jak się ma do niego zwracać?

- Zależy od tego, co ustaliłeś ze swoim ojcem. Prywatnie czy nawet w obecności Roberta, możesz zwracać się do mnie jak sam to czujesz. Jeżeli chcesz utrzymywać relacje rodzinne, możesz zwracać się do mnie Stryj, Wuj. Jeżeli nie czujesz się jeszcze gotowy na to, możesz pozostać przy oficjalnej formie per Pan lub po imieniu. Decyzję zostawiam Tobie. Nie będę za to beształ.
Dopiero się poznawali. Richard nie miał powodu do narzucania jednej formy grzeczności na bratanka, gdzie dla ich obu sytuacja była dość niecodzienna, świeża, zapoznawcza. Dał mu wybór.

Pozwolił sobie trochę przejść się i zająć wolne krzesło, czy kanapę, gdzie można było na siedząco kontynuować rozmowę. Wtedy spojrzał ponownie na Stanleya i dopowiedział.

- Z kolei publicznie. Przy osobach trzecich, nie wszyscy mogą znać prawdę. I jeżeli tego nie rozpowiadałeś, niech zostanie oficjalnie per Pan. Jak to zrobiliśmy w Ministerstwie. Chyba, że powinienem o czymś wiedzieć?
Zasugerował, gdyż sam nie wiedział jak daleko taką sprawę Stanley miał omówioną z Robertem. Tym samym zapytał, czy było w tym temacie coś, o czym powinien wiedzieć.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#7
31.12.2023, 22:03  ✶  

Temat Anne działał na Stanleya trochę jak płachta na byka, chociaż wszystko zależało od kontekstu. Pierwszą rzeczą, która powodowała jego złość było to jak ktoś źle o niej mówił, a drugą drążenie tematu jej śmierci. O ile Richard nie zrobił ani jednego ani drugiego, chociaż był blisko, tak nadal Stanleyowi poszła brew do góry, a on tylko przeciął spojrzeniem swojego wuja.

- Tak. To moja matka. Bardzo dobra kobieta swoją drogą i zapewniam, że w życiu by żadnego księcia nie szukała, a jedynie porządnego faceta... Wiadomo jednak jak działa miłość. Zaślepia ludzi, a oni się w tym zatracają... Szkoda tylko, że często jest to jednostronne - dodał w tym temacie, pozwalając sobie nieco przedstawić jak on to widzi. Po tym krótkim związku z Robertem, jego matka, nie znalazła sobie żadnego innego związku i oddała się w pełni pracy oraz wychowaniu swojego dziecka. Czy bała się, że sytuacja może się powtórzyć? A może liczyła, że sprawa z Robertem się jakoś rozwiąże?

- Problem w tym, że na razie nic większego nie ustalaliśmy. Znaczy... Hmm... Czy to problem? Na pewno byłoby to pewnym ułatwieniem, aby jednak ustalić ale trzeba to na spokojnie robić, bez większego czy zbędnego pośpiechu - stwierdził - Jak już udało się nawiązać jakieś relacje... To raczej wolałbym spróbować je zachować, a wręcz rozwinąć. Poznać tą część rodziny. Tą część, której do tej pory nie znałem - puknął dłonią w blat stołu przy którym siedzieli - Postaram się przestawić ale wiadomo. Potrzebuję też na to czas - zakomunikował jasno Richardowi vel wujkowi. To było jak najbardziej do zrobienia. Wymagało odrobiny nakładu pracy ale szło to wypracować.

Stanley przyglądał się jak jego gość przechadza się po pomieszczeniu, a następnie zasiada na kanapie. Sam pozostał jednak na razie przy stole ale odwrócił się w jego kierunku, tak aby mogli kontynuować to po co tutaj się zebrali.

- Nic nikomu nie mówiłem. Jedynie mój serdeczny przyjaciel o tym wie... Ale on sam jest z Mulciberów zresztą - uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie o Saurielu. Świetny człowiek, a jeszcze lepszy kompan do czegokolwiek mógłby sobie tylko wymarzyć - Oficjalnie może zostać per Pan. Odpowiada mi taki obrót spraw - odparł - Jeżeli coś się zmieni w tej kwestii to dam znać, bo jak widać... Umm? Niektórzy nie bardzo się kwapią, aby informować o pewnych zmianach - pokręcił przecząco głową na czyny własnego ojca. Nadal jednak był kimś de facto bliskim jemu, jak i Richardowi.

- Mam kilka pytań. Z góry przepraszam jeżeli zabrzmi to jak przesłuchanie ale rozumiesz... Po kilku latach w Ministerstwie, człowiek zaczyna działać inaczej. Oczywiście jeżeli jakieś pytanie będzie nie wygodne albo nie będziesz chciał na nie odpowiadać, droga wolna. Masz do tego pełnię praw - rzekł zupełnie jakby dukał jakąś bumowską formułkę. W między czasie złapał obie szklanki w dłonie, a następnie podszedł i podał Mulciberowi jego szklankę, po czym odszedł na kilka kroków, aby oprzeć się o szafkę - Jakie relacje łączyły Cię? A raczej Was w czasie dzieciństwa i później? Dlaczego Robert nie wyjechał z Tobą do Norwegii? - zapytał, biorąc łyk ze swojej szklanki. To był dopiero początek, a Stanley już wiedział, że brzmi to jak przesłuchanie... A miało tak przecież nie być...



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#8
01.01.2024, 00:29  ✶  

O ile Richard wiedział, jaka była relacja między Robertem a Anne, tak nie miał pojęcia jak wyglądała w przypadku Stanleya i jego matki. Zadał pytanie, dość raczej niewinne upewniające, czy wspomniana kobieta to jego matka. Widząc jednak pewną reakcję na twarzy bratanka, mógł wywnioskować, że temat ten w jakimś stopniu może być dla niego drażliwy. Zadał jedno krótkie pytanie, nie oczekując nawet wyjaśnień. Mimo to, Stanley udzielił go, wyjaśniając kim dla niego była Anne. Być może próbował wyprostować jego stwierdzenie, dotyczące kobiet, szukających księcia i nie dostających w zamian nic. Być może ten fragment z ich słowach, sprawił że rozdrażnił trochę chłopaka. Znaczyło to, aby tematu nie drążyć.

- Takie jest niestety życie.
Inaczej nie umiał mu odpowiedzieć. Znaczenia miłości nie znał. Nie był nigdy zakochany. Nie powie też, że rozumie, skoro sam zaślepionej miłości nie doświadczył. Tymi słowami mogli temat Anne Borgin zakończyć.

Ważniejszą kwestią było zwracanie się do siebie, a szczególnie chciał to rozwiązać Stanley, aby ułatwić mu zwracanie się do samego wuja. Kiedy zaś zapytał, "Czy to jakiś problem?", Richard pokręcił nieznacznie głową, że problemu to dla niego nie stanowi żadnego. Rozumie sytuację i da chłopakowi czas, aby poznał pierw ich rodzinę i zaaklimatyzował się lepiej z tymi zmianami, nowościami. Znał już ojca, poznał teraz jego brata, swojego wuja. Przy czym Richard wiedział mniej więcej, na jakim etapie takowych ustaleń był Stanley z Robertem. Oczywistym było, że od razu do takich prostych zwrotów nie przejdą. Na wszystko potrzeba czasu.

- Jest to dla mnie zrozumiałe.
Zaznaczył, że rozumie. Dla niego też było nowością, dowiedzieć się, że ma nieślubnego bratanka.

Idąc tokiem rozmowy dalej, Stanley znał widocznie wagę sprawy, zachowywał dla siebie te nowiny, wspominając jedynie jednej osobie, która także pochodziła od Mulciberów. Miał kogoś zaufanego. Przynajmniej jedną osobę, w swoim życiu trzeba posiadać, na której w razie kryzysu można polegać. Tutaj pokiwał głową w zrozumieniu.

- Domyślam się.
Znaczące spojrzenie, jasno mówiło o osobie, o której wspomniał Stanley. Dobrze wiedzieć, że w kwestii publicznego zwracania się, Borgin przystał na wersję grzecznościową per Pan. Unikną później niepotrzebnych pytań, spojrzeń i pomyłek. Gdyż wiele osób, widząc w Londynie Richarda, było wstanie jeszcze mylić go z Robertem.

Wygodniej było rozmawiać na kanapie, ale jeżeli Stanley wolałby przy stole, Richard zawsze mógł tam wrócić. Miał jednak też potrzebę trochę przejść się po pomieszczeniu. Nie był typem, siedzącym zbyt długo w jednym miejscu.

Słuchając kolejne słowa i znów przeprosiny, Stanley przeszedł do sedna sprawy, dla której poprosił o spotkanie. Przesłuchanie rodzinne. Zabawne. Brygadzista, przesłuchujący Aurora.

- Bez obaw. Praca zawodowa, mam podobnie.
Doskonale go rozumiał. Też miał w nawyku poza pracą, udzielać się czy działać jak auror. To wchodzi w krew. I jeżeli Stanley zostanie aurorem, wczuje się w ten zawód bardziej, niż się obejrzy.

Odebrał od niego swoją szklankę i wysłuchał przy okazji pierwszego pytania. Dzieciństwo. Kącik ust uniósł się mu ku górze. Chciał poznać relacje między braćmi, bliźniakami. Ale drugie pytanie było zaskakujące. Dlaczego Robert nie pojechał z nim do Norwegii? Miał wybór. Mógł się postawić ojcu i wyjechać z Richardem za granicę. Nie byliby rozdzieleni. Czy zadał to pytanie Robertowi?
Raczej nie powie bratankowi, że jego ojciec nie miał jaj, aby postawić się dziadkowi, jak to zrobił jego wuj.

- Takie, jak mogą łączyć braci. Braterskie. Wspieraliśmy się, pomagaliśmy sobie. Uczyliśmy razem. Staraliśmy się… zadowolić ojca. Staramy się to utrzymać do dzisiaj. Dlaczego Robert nie wyjechał ze mną? Wolał zostać na miejscu i nie stawiać się ojcu. Ale raczej to jego powinieneś o to pytać, nie mnie.
Odparł, jedynie robiąc krótką przerwę przy sytuacji związanej z ich ojcem. Mimo ich starań, Francis nie doceniał w pełni swoich synów. Żaden z nich nie był w pełni idealnym synem. Musiał zadowolić się chociaż Robertem, który bez sprzeciwu, poszedł pracować do Departamentu Tajemnic, zagłębiając wiedzę w dziedzinie badań, rozwijając karierę naukowca, badacza.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#9
02.01.2024, 02:03  ✶  

To była ich dopiero druga rozmowa, a Stanley był pewny, że złapali pewną więź porozumienia i wspólnego języka, a sama rozmowa się po prostu kleiła - łączyła we wspólną całość. W głębi duszy czuł, że to właśnie od Richarda może się dowiedzieć dużo więcej, niż od własnego ojca.

Z wujkiem mieli też podobny tok rozumowania, a nawet rozmawiania - obydwoje pracowali w Ministerstwach, obydwoje pełnili rolę funkcjonariuszy bezpieczeństwa i co najważniejsze - obydwoje byli na swój sposób tą służbą "spaczeni". Człowiek mógł wejść do Ministerstwa i z niego wyjść ale ministerstwo z niego nie wychodziło nigdy. Pewne rzeczy, umiejętności, które człowiek uczył się na służbie, zostawały do śmierci.

- Rozumiem - odparł, zaciągając się papierosem - Stawiać się ojcu? - drążył dalej, zastanawiając się co mógł mieć na myśli. Borgin próbował trochę pociągnąć za ten sznurek, aby Richard uchylił mu rąbka tajemnicy odnośnie tej sprawy - Prawda. Powinienem ale wiemy jak to się może skończyć... Zadam pytanie, a nie dostanę na nie żadnej odpowiedzi... Czy w takim razie jest mi w ogóle potrzebne takie pytanie? Retoryczne? - wstał, aby zgarnąć popielniczkę i paczkę papierosów z blatu - Takie pytania mogę sobie sam zadawać nawet i dziesiątkami, snuć, myśleć, wyjaśniać... Próbować? - wymieniał swoje możliwości, a w międzyczasie zatrzymał się na chwilę na środku pokoju, przyglądając się swojemu rozmówcy. Zaraz później wrócił na swoje miejsce przy szafce, ponownie opierając się wygodnie o nią. W ruch poszedł też kolejny papieros, wszak poprzedni został już wypalony.

- A jak wygląda relacja Roberta ze swoją córką? Pozytywnie? Negatywnie? Neutralnie? - zmrużył lekko oczy. To był bardzo ciekawy dla niego temat - jak Robert podchodził do swojego innego dziecka, tego z prawego łoża. Czy też był "taki" dla niej, czy tylko dla niego? Może też było coś co dostrzegał jego brat bliźniak, a czego nie dostrzegał on sam? W końcu często wiele rzeczy można dostrzec z perspektywy obserwatora, a nie osoby biorącej bezpośredni udział w działaniach.

Zamilkł na dłuższą chwilę, aby zebrać się w sobie. Ułożyć jakoś pytanie w odpowiedni sposób. Nie mógł ot tak wypalić odnośnie Lorda Voldemorta. Nie wiedział ile Richard wie, a ile nie wie. Ile zdążył wspomnieć mu brat, a to nie musiało być bardzo wiele jak mieli już dzisiaj szansę się przekonać.

- Czy... Robert jest bezpieczny? - zapytał - Mam podstawy twierdzić, że niektórzy mogliby chcieć się na nim zemścić za pewne czyny - wyjaśnił nieco tajemniczo. Sam Stanley nie był fanatycznym zwolennikiem Czarnego Pana, czego nie można było powiedzieć o pozostałych osobach, które ślepo podążały za jego postulatami. Fakt też był taki, że ci bardziej "odklejeni" poplecznicy Toma Riddle'a, mogli chcieć się go pozbyć na własną rękę, aby tylko wykazać się przed obliczem ich pana. Z drugiej zaś strony, czy ktokolwiek z nich mógłby być, aż tak głupim?



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#10
02.01.2024, 22:18  ✶  
- Ojciec był trudną i specyficzną osobą. Nie lubił, jak ktoś miał inne zdanie na jakikolwiek temat niż on. Musiało być wszystko tak jak on chciał.
Wyjaśnił, o co chodziło z użyciem słowa ”stawiać ojcu”. Robert bardziej słuchał się Francisa niż Richard. Bardziej bał się jakiejkolwiek reakcji ojca, niż jego bliźniak, który z wiekiem przyzwyczajał się do kar, jakie za swoje inne myślenie otrzymywał. Szczegół, mało w sumie istotny, gdyż ojciec nie żył. A to, co miało miejsce dawno temu, jest przeszłością, do której nie powinni wracać. Zamknięty rozdział.
Nie było to także żadną tajemnicą. Ci co znali Francisa, wiedzieli że nie odpuszczał. Tylko jedno wydarzenie sprawiło, że zmienił zdanie. Odejście z Ministerstwa Magii z powodu mianowania mugolaka Ministrem Magii, co odbiło się echem na całą społeczność magiczną tamtego czasu.
- Czyli poznałeś już na tyle dobrze Roberta, że wiesz kiedy Ci nie odpowie. Postanowiłeś zrobić rodzinne przesłuchanie ze mną, licząc na uzyskanie brakujących odpowiedzi na swoje pytania?
Spostrzeżenie z aurorskiego punktu widzenia. Borgin chciał się czegoś dowiedzieć, ojciec mu odpowiedzi nie udzielił, to przepytuje swojego wujka, którego los szczęśliwie sprowadził do Ministerstwa. W tej rodzinie chyba tak będzie wyglądało poznawanie członków rodziny. A może w każdej tak jest?
Richard pretensji o to nie miał. Jemu samemu ostatnio ciężko było cokolwiek wyciągnąć od Roberta. Musiał wobec brata mieć znacznie więcej cierpliwości.
Odpowiedział Stanleyowi, zatrzymując wzrok na jego twarzy, kiedy spojrzenia uch się zetknęły. Kiedy Stanley postanowił wrócić do stołu, Richard upił kolejnego łyka alkoholu. Mulciber nie pokazywał sobą żadnych emocji, przesłuchanie starając się traktować jak typowa rodzinna rozmowa. Zaspokojenia ciekawości nowo poznanego bratanka. [/a]

Padło kolejne pytanie. Relacja Margaret z Robertem. Więc o córce mu powiedział. Pytanie o to Richarda mogło mieć sens jako obserwatora z boku. Dziewczyna chodziła jak na zegarku i chyba uspokajała się, kiedy Richard pojawiał się w domu.

- Neutralnie.
Odparł krótko w odpowiedzi nie kłamiąc, ale też nie mówiąc prawdy. Stanley zadał pytanie z odpowiedziami tak, jakby chciał usłyszeć tylko jedno słowo. Nie rozwinął pytania, nie podał o co mu dokładnie chodzi. Bez szczegółów. Mógł być jednak pewny, że krzywda dziewczynie się nie dzieje. Ale też miłości ojca ponad wszystko też nie otrzymuje.

Dopił alkohol i podszedł do stołu, do którego powrócił Stanley i odstawił szklankę. Wyjął papierośnicę, aby wyjąć z niej kolejnego papierosa. Schował przedmiot, wyjmując zapalniczkę i odpalił. Wygląda na to, że nie tylko z bratankiem dzieli podobny tok rozumowania, tę samą pracę zawodową, ale i uzależnienie od papierosów.

Słysząc pytanie o bezpieczeństwo Roberta. Schował zapalniczkę, wpatrując się wciąż w bratanka. Zmarszczył brwi, kiedy młody wspomniał o swoich podejrzeniach. Zaciągnął się i wypuścił dym.

- Martwisz się o niego?
Odpowiedział pytaniem. Niepokojący sygnał, jeżeli są jakieś nowe osoby, lub stare, które mogłyby grozić Robertowi.
- Kogoś konkretnego masz na myśli? Kogoś, z kim pracował w Ministerstwie Magii? Ma to związek z aresztowanym członkiem naszej rodziny, o czym napisał dzisiaj Prorok Codzienny? Czy podejrzewasz kogoś zupełnie innego?
Dopytał. Nie odpowiadając od razu na pytanie, czy Robert jest bezpieczny. W oczach Richarda - nie był. Za dużo w ostatnim czasie zadziało się wokół Roberta, że i Richarda to zaniepokoiło. Zostawienie go samego, nie było dobrą opcją. Ta klątwa, nałożona przez Toma Riddley’a, była jakby górą lodową. Szczytem wszystkiego. To były jednak ich problemy i najlepszą opcją byłoby skłamanie, aby też chłopaka nie narażać. Jest młody, ma swoją przyszłość. Richard ma duże doświadczenie, odbył swoje lata pracy jako auror, może w miarę możliwości zapewnić ochronę bratu.

Toma Riddley’a Richard znał, ale bardziej z czasów szkolnych. Później słyszał jedynie o jego działaniach i temu, co ostatnio zrobił Robertowi. O ile wspierał ich działania, to sam jednak nie dołączył do ich organizacji. Jeżeli podejrzanymi osobami, przez Stanleya, mogą być śmierciożercy, dobrze byłoby o tym wiedzieć. Tylko pytanie, na ile sobie zaufają, żeby mówić prawdę? Jak bardzo Stanleyowi zależy na bezpieczeństwie, dopiero co niedawno poznanego ojca? W jakim celu wykorzystałby informacje? Zachowałby dla siebie, czy sprzedał?

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (5663), Richard Mulciber (6824)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa