adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Podekscytowanie brunetki sięgnęło szczytu już o godzinie ósmej, a nie zdarzało się często, aby Panda z własnej woli przebywała poza łóżkiem w tak niedorzecznych godzinach. Była zawsze bardziej nocną sową niż porannym ptaszkiem. Zdążyła już wypić dwie kawy, zjeść swoją owsiankę i przygotować przekąskę dla siebie oraz Panny Longbottom, którą to miała spędzić dzień. Zaznaczyła go nawet czerwonym pisakiem w kalendarzu. Czy ktoś pochwalał jej pomysł? Nie, ale też nikt nie wiedział, jak ambitnie i poważnie podchodziła do zajęć z nauki posługiwania się bronią białą. Czasy nie były łatwe, a mając umiejętności władania, chociażby takim sztyletem, mogła nałożyć na niego dopasowane pod siebie efekty i zapewnić sobie szanse na sukces w przypadku ewentualnego starcia. Dni pełne takowych z pewnością nadejdą, a fakt bycia kobietą nie zwalniał jej z obowiązku obrony słabszych i walki o lepsze jutro, lepszy świat. Nawet jeśli robiła to odrobinę nieporadnie i całkiem po swojemu.
Cichy trzask oznajmił jej przybycie, uwieńczone odrobiną zawrotów głowy i nudności, co szybko zwalczyła. Omiotła spojrzeniem ciemnych oczu okolice — przestrzenną polanę, będącą częścią jakiegoś ogrodzonego pastwiska, oddaloną od domostw i wścibskich oczu. Szybko też dostrzegła sylwetkę dziewczyny, której widok wywołał promienny uśmiech na twarzy Prewettówny i sprawił, że ruszyła w jej kierunku niemalże w podskokach. Odłożyła w ruchu koszyk na ziemię i objęła ją krótko, ściskając dość pewnie. - Brenna! Cudownie Cię widzieć! - zaczęła, gdy cofnęła się nieco, opierając dłonie na biodrach. Miała jakieś teoretyczne pojęcie o sztuce, którą miały dziś praktykować i ćwiczyć, bo w okolicy rezydencji jej dziadków wielu było kowali. Sporo też słyszała od Hjalmara, ale teoria przecież nie równała się właściwemu doświadczeniu. - Dziękuje, że się zgodziłaś. I że będzie to nasz sekret. - dodała nieco ciszej, puszczając jej wymownie oczko. Podeszła do znajdującego się nieopodal płotu, zaciskając palce na drewnianej belce i podciągnęła się na nim wyżej, aby zerknąć, co jest poza nim. - Powinnam była zabrać Marę, byłaby zachwycona tym miejscem. - mruknęła pod nosem, a przez myśl przemknął jej obraz złocistego abraksana o rubinowych ślepiach, ostatnimi czasy trochę na nią obrażonego. Trzeba przyznać, że Pandora przez ilość zleceń, wydarzeń towarzyskich zorganizowanych przez rodziców, trochę ją zaniedbała. Zwilżyła wargi, kręcąc głową i przymykając oczy, aby przywołać się do początku, a potem spojrzała w stronę brunetki z podekscytowaniem wymalowanym na twarzy. - Wybrałaś nam już coś?
Pytanie dotyczyło oczywiście broni, bo to Brenna miała wybrać coś odpowiedniego. Panda nie umiała zdecydować, czy pasowałaby jej szabla, rapier czy ewentualnie właśnie sztylet. Zdawała sobie sprawę, że ma więcej zręczności i szybkości, niż siły, więc lżejsza broń wydawała się bardziej odpowiednia na chłopski rozum, ale przecież w szermierce mogły obowiązywać zupełnie inne zasady. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że nie szukała informacji na jej temat w opasłych księgach, które znalazła w bibliotece lub w księgarni.