• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[ 16 Lipca 1972 ] Finezja płynąca z szermierki | Brenna x Pandora

[ 16 Lipca 1972 ] Finezja płynąca z szermierki | Brenna x Pandora
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#1
08.01.2024, 01:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:35 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

Podekscytowanie brunetki sięgnęło szczytu już o godzinie ósmej, a nie zdarzało się często, aby Panda z własnej woli przebywała poza łóżkiem w tak niedorzecznych godzinach. Była zawsze bardziej nocną sową niż porannym ptaszkiem. Zdążyła już wypić dwie kawy, zjeść swoją owsiankę i przygotować przekąskę dla siebie oraz Panny Longbottom, którą to miała spędzić dzień. Zaznaczyła go nawet czerwonym pisakiem w kalendarzu. Czy ktoś pochwalał jej pomysł? Nie, ale też nikt nie wiedział, jak ambitnie i poważnie podchodziła do zajęć z nauki posługiwania się bronią białą. Czasy nie były łatwe, a mając umiejętności władania, chociażby takim sztyletem, mogła nałożyć na niego dopasowane pod siebie efekty i zapewnić sobie szanse na sukces w przypadku ewentualnego starcia. Dni pełne takowych z pewnością nadejdą, a fakt bycia kobietą nie zwalniał jej z obowiązku obrony słabszych i walki o lepsze jutro, lepszy świat. Nawet jeśli robiła to odrobinę nieporadnie i całkiem po swojemu.
Cichy trzask oznajmił jej przybycie, uwieńczone odrobiną zawrotów głowy i nudności, co szybko zwalczyła. Omiotła spojrzeniem ciemnych oczu okolice — przestrzenną polanę, będącą częścią jakiegoś ogrodzonego pastwiska, oddaloną od domostw i wścibskich oczu. Szybko też dostrzegła sylwetkę dziewczyny, której widok wywołał promienny uśmiech na twarzy Prewettówny i sprawił, że ruszyła w jej kierunku niemalże w podskokach. Odłożyła w ruchu koszyk na ziemię i objęła ją krótko, ściskając dość pewnie. - Brenna! Cudownie Cię widzieć! -  zaczęła, gdy cofnęła się nieco, opierając dłonie na biodrach. Miała jakieś teoretyczne pojęcie o sztuce, którą miały dziś praktykować i ćwiczyć, bo w okolicy rezydencji jej dziadków wielu było kowali. Sporo też słyszała od Hjalmara, ale teoria przecież nie równała się właściwemu doświadczeniu. - Dziękuje, że się zgodziłaś. I że będzie to nasz sekret. - dodała nieco ciszej, puszczając jej wymownie oczko. Podeszła do znajdującego się nieopodal płotu, zaciskając palce na drewnianej belce i podciągnęła się na nim wyżej, aby zerknąć, co jest poza nim. - Powinnam była zabrać Marę, byłaby zachwycona tym miejscem. - mruknęła pod nosem, a przez myśl przemknął jej obraz złocistego abraksana o rubinowych ślepiach, ostatnimi czasy trochę na nią obrażonego. Trzeba przyznać, że Pandora przez ilość zleceń, wydarzeń towarzyskich zorganizowanych przez rodziców, trochę ją zaniedbała. Zwilżyła wargi, kręcąc głową i przymykając oczy, aby przywołać się do początku, a potem spojrzała w stronę brunetki z podekscytowaniem wymalowanym na twarzy. - Wybrałaś nam już coś?
Pytanie dotyczyło oczywiście broni, bo to Brenna miała wybrać coś odpowiedniego. Panda nie umiała zdecydować, czy pasowałaby jej szabla, rapier czy ewentualnie właśnie sztylet. Zdawała sobie sprawę, że ma więcej zręczności i szybkości, niż siły, więc lżejsza broń wydawała się bardziej odpowiednia na chłopski rozum, ale przecież w szermierce mogły obowiązywać zupełnie inne zasady. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że nie szukała informacji na jej temat w opasłych księgach, które znalazła w bibliotece lub w księgarni.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
08.01.2024, 18:15  ✶  
Brenna nigdy nie umiała odmawiać przyjaciołom przysług, nie było więc mowy, aby nie zgodziła się na prośbę Pandory. Wprawdzie wątpiła, by szermierka przydała się Prewettównie do obrony bardziej niż magia, nie była też pewna, na ile sama nadaje się na nauczycielkę - bo lekcji udzielała wyłącznie Frankowi i to jako jedna z kilku osób - nie zamierzała jednak jej do nauki zniechęcać. Przejrzała swój grafik, podała możliwe daty i miała nadzieję, że nic nie wyskoczy w ostatniej chwili ani w pracy, ani w Zakonie przed tą, na którą się umówiły. 
Na całe szczęście nic takiego się nie stało i o poranku pojawiła się w wybranym miejscu. Położonym możliwie na uboczu, ale też (co było obecnie bardzo istotne) w pewnym oddaleniu od Kniei. Ostatnie, czego Brenna sobie życzyła, to sprawdzanie, czy widma da się pociąć bronią białą (niestety, wątpiła, aby to było możliwe.) Sama też na miejsce teleportowała się, bo chociaż poranna przebieżka kusiła, wzmożona ostrożność po Beltane zniechęcała do takich rozwiązań. Za drobną rozgrzewkę zabrała się już na miejscu.
- Cześć Panda, miło cię widzieć - oświadczyła, obracając się, kiedy Prewettówna też dotarła. Opuściła dłoń, w której trzymała broń: rozgrzewała nadgarstek, wykonując prostą sekwencję cięć. - Daj spokój, to żaden problem. Co do sekretu, wyjątkowo obiecuję trzymać buzię na kłódkę i gadać o wszystkim, ale nie o tym - przyrzekła, po czym wskazała na kawałek materiału, który rozłożyła na trawie. Miała pewien problem z decyzją, uznała więc, że najlepiej, jeśli tę podejmą wspólnie i przyniosła... no, może nie wszystko, ale znalazło się tutaj kilka sztuk broni.
- Pomyślałam, że zaczniemy od wyboru. Ja najbardziej lubię miecze, ale to głównie zabawa. Nie są zbyt praktyczne, niełatwo zabrać taki gdzieś ze sobą, poza tym wymagają nie tylko techniki, ale i siły. Dlatego dziś żadnego nie wzięłam. Jeśli zależy ci głównie na samoobronie, gdyby ktoś pozbawił się różdżki i podszedł za blisko... to ja najczęściej do takiej mam ze sobą sztylet - powiedziała, przykucając, by po ten sięgnąć i zademonstrować go Pandorze. Och, Brenna kochała miecze, ale raz, wątpiła, by Pandorze kiedykolwiek się przydała umiejętność posługiwania się takim, dwa, obstawiała, że w tym przypadku byłaby to broń najtrudniejsza do opanowania. - Łatwiej go ukryć, nie wymaga wiele siły i właściwie też nie ma potrzeby specjalnej techniki. Sztyletami się nie pojedynkujesz. Ich główny sens to dźgnięcie w odpowiednie miejsce w odpowiedniej chwili… albo w mugolskim świecie po prostu odstraszenie napastnika, kiedy zobaczy, że go masz i umiesz z niego skorzystać - wyjaśniła Brenna. W przypadku sztyletu kluczowe było jego szybkie dobycie i uderzenie tak, by nie ześlizgnął się po żebrach ani nie został zablokowany.
– Jeżeli natomiast zależy ci na ogólnej kondycji fizycznej i czymś efektownym… szpada albo szabla. Szpada raczej nie przyda się w walce przeciwko czarodziejowi z różdżką, ale to broń wymagająca precyzji, zręczności i szybkości, niekoniecznie siły. Ma spory zasięg i nią się raczej dźga niż tnie. Dlatego jest całkiem niezła dla kobiet, także drobnych. Szablą tniesz. Ciężej ją zbić i to lepsza broń, gdy ma się do czynienia z więcej niż jednym przeciwnikiem – wyjaśniła Brenna, pokazując najpierw jedną ze szpad, a potem szablę z kolekcji Longbottomów.
– Wybór to więc kwestia przede wszystkim powodu, z jakiego chcesz się uczyć. Skupiłabym się na jednej broni.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#3
14.01.2024, 22:02  ✶  
Nawet gdyby wyskoczyło, Pandora nie miałaby absolutnie żadnych pretensji. Wiedziała, jak bardzo zajęta była Brenna i przez czasy, które nastały — niebezpieczne, wypełnione okropną czarną magią, sprawy Ministerstwa nie mogły czekać. W oczach Prewettówny Longbottom była kobietą niezwykłą, dzielną i oddaną sprawie, przez co perspektywa nauki u kogoś innego, nie przechodziła jej przez głowę. Trochę z potrzeby, ale trochę też z chęci samodoskonalenia i wszechstronności tak się uparła na szermierkę. Zawsze warto było mieć za podwiązką lub przy pasie sztylet, lub inne ostrze, zwłaszcza takie z magicznymi właściwościami. Owszem, czarodzieje zwykle polegali na magii, ale czasem to było zbyt mało. Brunetka chyba też nie lubiła po prostu polegać na tylko jednym rozwiązaniu, wiązało się to ze zbyt dużą szansą niepowodzenia, dlatego rzemieślniczka zawsze miała w zanadrzu jakieś akcesoria, mechaniczne zabawki, skuteczne równie mocno, co zaklęcia.
-Mam wrażenie, że teraz takie spotkania trzeba bardziej doceniać.- westchnęła z uśmiechem, przyglądając się jej uważnie, a w brązowych ślepiach pojawiło się odrobinę ulgi wymieszanej z troską. Nic jej nie było, chociaż ogólnie sprawiała wrażenie trochę przemęczonej. - Nie wiem, kto byłby gorszy za ten pomysł — ojciec, Laurie, moja matka czy może. - urwała i zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową. Wiedziała, że Brenna dużo lubi gadać i jednocześnie była pewna, że dochowa sekretu. Pod tym względem, były do siebie bardzo podobne. Przeciągnęła się z entuzjazmem, wyciągając frotkę z kieszeni i płynnym ruchem związała włosy w wysokiego kucyka, a potem kucnęła przed wskazanym przez Longbottom materiałem, przyglądając się jego zawartości. Słuchała jej uważnie, przytakując — miecz miała w dłoni, chociaż nie była pewna, czy nazywanie tureckich broni tym mianem było właściwe i czy pewien kowal, by jej nie zrobił wykładu na ten temat. Faktycznie, były odrobinę nieporęczne. - Miecz mogłabym zmodyfikować, żeby Ci się zmieniał w sztylet i odwrotnie, jeśli byś chciała. Tylko musiałabym przygotować projekt — jeśli taka forma wdzięczności za lekcję byłaby dobra.
Ostrożnie wysunęła dłoń, biorąc od niej broń i obróciła ją w palcach. Było poręczne i lekkie, ostrze można było zaczarować na wiele sposobów, ale co ważniejsze, wydawał się jej też odpowiedni do rzucania i potraktowania zaklęciem powielającym, gdyby zaszła taka potrzeba. Otwierało to kilka nowych możliwości. Wydała z siebie ciche mruknięcie. - Czy są różne długości ostrza, czy sztylety mają jedną, uniwersalną długość? To wydaje się dobrą opcją, łatwa do schowania i mogłabym pokombinować. Ma na tyle gruby trzon rączki, że na upartego, mogłabym tam zamontować nawet zapalniczkę. Lubię wielofunkcyjne zabawki, jak te mugolskie scyzoryki! - wyznała jej z miną dziecka, które dostało najpiękniejszy prezent na święta, taki, który mogłaby rozłożyć na części pierwsze i przekształcić. Podniosła broń ze sztyletu na przyjaciółkę. - W Turcji najpopularniejsze są właśnie szable! I buławy. Takie nawet na łańcuszkach, ale to zupełnie niepraktyczne się wydaje. Te buławy. - przerwała na chwilę, przenosząc swoją uwagę na szablę, którą zademonstrowała. Widziała je i na tym kończyła się jej styczność z tą formą broni. Słyszała też o rapierach, ale nie była pewna, jak one wyglądają, bo lektura, którą wybrała "Najpopularniejsze Bronie Białe, szermierka dla każdego!" skupiała się na mieczach, sztyletach i nie wiedząc czemu, drągach i halabardach. Z drugiej strony, wiele posągów w Hogwarcie miało te ostatnie. - Możemy sprawdzić i szable i sztylet i powiesz mi, z czym poradzę sobie lepiej? Sztylet warto i tak chyba nosić, jak się nie ma tego scyzoryka.
Wzruszyła delikatnie ramionami, pozwalając, by brązowe pasmo zakołysało się leniwie i połaskotało jej szyję. - Możesz mi też polecić jakieś ćwiczenia, poprawię kondycję fizyczną, jeśli będzie trzeba. Nie chciałabym sprawiać z tą szermierką w przypadku konieczności użycia jej, więcej problemu niż pożytku.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
15.01.2024, 10:39  ✶  
Nic nie wskazywało na to, że Brennie cokolwiek dolega, a poranna, wielka kawa i spacer z psami rozbudziły ją już dość dawno. Była więc tak samo rozgadana i energiczna jak zwykle, i do rozmowy o broni podchodziła z całkiem sporym entuzjazmem.
- Nie znam twoich rodziców, więc ciężko mi wyrokować, ale dlaczego miałoby im przeszkadzać, że uczysz się szermierki? Puścili cię samą w Europę, to chyba poważniejsze niż odrobina wymachiwania bronią - powiedziała, a potem spojrzała na Pandorę z pewnym zainteresowaniem, kiedy ta wspomniała o modyfikacji broni. - To w ogóle możliwe? - zdziwiła się.
Słyszała o takich rzeczach, jak miecz Godryka, który obecnie wisiał nad ich kominkiem, ale podobno w godzinie wielkiej próby miał dać się wyciągnąć z Tiary Przydziału ręką prawdziwego Gryfona. Zawsze wkładała to jednak między bajki, bo podejrzewała, że żaden Gryfon w godzinie wielkiej próby nie będzie miał pod ręką kapelusza, który leży zwykle na półce w gabinecie Dumbledore'a. O nożach zmieniających się w miecze i odwrotnie bez zaklęć transmutacyjnych jednak nigdy.
- Mają różną długość, różne kształty, różną rękojeść... standardowo mieści się pomiędzy dziesięć a czterdzieści centymetrów. I tu znowu chodzi o przeznaczenie. Na przykład taka mizerykordia jest krótka, wąska, prosta i... no stworzono ją do dobijania rycerzy. Pewnie tobie spodobałby się handżar, to egzotyczna broń, ale ten...
Tutaj Brenna wskazała przyniesiony przez siebie sztylet, o prostym jelcu i cienkiej, ostro zakończonej głowni.
-...jest dość praktyczny - dodała. - W wypadku takiej broni kluczowe jest po prostu szybkie uderzenie w odpowiednie miejsce, bo raczej nie będziesz się z nikim pojedynkowała na sztylety - wyjaśniła. - Na przykład mogłoby wydawać się, że idealny punkt do ataku to serce - stwierdziła, ujmując drugi sztylet i wycelowała we własne, tak jak "mogłoby się wydawać", że warto go wbić. Ostrze rzecz jasna zostało zabezpieczenie. - Ale uderzyć trzeba tak, żeby nie ześlizgnęło się po żebrach, co nie jest wcale takie łatwe – powiedziała, po czym zmieniła kąt nachylenia, tak, jakby chciała wbić je trochę z dołu. – Poza tym taki atak dość łatwo dostrzec, trzeba też wziąć odpowiedni zamach, co nie zawsze jest możliwe, zwłaszcza jeżeli przeciwnik cię przygniata do ziemi, więc najczęściej jeśli przyjdzie już do walki w zwarciu, celuje się w bok. Tu też trzeba trafić między żebra – powiedziała, kładąc palce na własnym boku i następnie demonstrując odpowiedni punkt. – Wbić i… wyrwać. Bo więcej obrażeń zadajesz wyciągając ostrze, nie wkładając. A jeśli nie ma się jak wycelować? Brzuch. Najbardziej skutecznie to zadziała, jeśli wbijesz broń i… obrócisz.
Brenna zademonstrowała ruch: dźgnięcie, ruch nadgarstka, który obróciłby ostrze w ranie, wyrwanie. Najpierw z boku, potem na wprost.
Uczono ją tym ruchów, ale do tej pory w ogniu walki zrobiła coś takiego tylko raz. Wobec wampirzycy. Ostrze wbite w bok, obrócone, wyrwane.
W ten sposób uderzało się tylko, jeśli byłeś gotów zabić przeciwnika. Brenna nie była pewna, czy Pandora zdołałaby zrobić coś takiego. Ona sama? Przekonała się, że owszem: i przeczuwała, że byłaby gotowa zaatakować w ten sposób nie tylko wampirzycę.
– Co do ćwiczeń, warto ćwiczyć przede wszystkim nadgarstek, ale właściwie każde ćwiczenia podnoszące sprawność będą dobre. Także bieganie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#5
22.01.2024, 21:16  ✶  
Brunetka wydała z siebie ciche mruknięcie zamyślenia na słowa przyjaciółki, gdy ta wspomniała o puszczeniu ją samą w Europę. Otóż — to nie było wcale takie proste. Z rodzicami Prewettówny nic nie było proste i nic nie było za darmo. Oczywiście oni też mieli łatwego życia, bo dziewczyna była paskudnie uparta i z czasem nauczyli się, że wybicie jej z głowy czegoś, na co zdążyła się naprawdę nastawić, graniczy z cudem. Musieliby ją chyba uśpić lub obezwładnić. - To równowarta wymiana, te moje podróże i ich wpływy oraz koneksje. Równoważą się. Nie są zachwyceni, że pracuje w taki sposób, ale prawda też jest taka, że połowy im nie mówię, bo by oszaleli. A ja z nimi. Jestem przekonana, że Tata nająłby jakichś nieznośnych ochroniarzy, gdyby wiedział o moich nocnych eskapadach i ilości oraz rodzaju zamówień od klientów indywidualnych. - wzruszyła delikatnie ramionami, chociaż na ustach błąkał się wciąż rozbawiony uśmiech, bo przed oczami zatańczyła jej twarz Edwarda i jego surowa, odrobinę naburmuszona mina. Był kochanym ojcem, chociaż trudnym. Na pytanie Brenny wróciła do rzeczywistości, przytakując. - Nie jest to łatwe, jest czasochłonne i wymaga zaangażowania dobrego kowala, ale jest to możliwe. Zaklinanie oraz przerabianie przedmiotów użytkowych to złożony i delikatny proces. Nie jest to tak popularne, jak było przed wiekami, gdy z broni korzystało się każdego dnia.
Czasem, gdy była młodsza i dopiero zaczynała swoją przygodę z tworzeniem lub przekształcaniem przedmiotów, wyobrażała sobie czasy, gdy były one bardziej potrzebne. Rycerze, wiedźmy, duchy i inne fantastyczne kreatury, o których wspominały stare podania oraz księgi wydawały się jej zawsze częścią doskonałego świata, gdzie coś poza różdżką miało jeszcze znaczenie. Nawet mugole wierzyli w magiczne miecze oraz inny , zaklęty oręż. W takiej ilości legend musiało snuć się ziarno prawdy, jakaś zaczarowana receptura. Pandora lubiła myśleć, że świat ten skrywał wciąż wiele niespodzianek.
Słuchała jej z uwagą, jej wewnętrzny Krukon trochę jęczał na brak pergaminu oraz pióra, które umożliwiłyby przygotowanie notatek. Starała się więc wszystko zapamiętać, a brązowe ślepia świdrowały twarz ślicznej Gryfonki, jakby była co najmniej jakimś objawieniem jej życia. Zawsze niesamowicie się ekscytowała na zdobycie nowej umiejętności.
- Handżar.. ?- powtórzyła cicho pod nosem, przekręcając głowę i ściągając brwi. Za nic nie mogła skojarzyć tej nazwy, więc nic dziwnego, że gdy Brenna złapała przyniesiony sztylet w dłonie, wbiła w niego spojrzenie, lustrując cienkie ostrze. Takie się wydawało. Przytakiwała, obserwując jej pokaz — też pomyślałaby o sercu, chociaż nie umiała wyobrazić sobie siebie w sytuacji, gdzie musiałaby coś komuś w nie wbić. Była raczej pokojową i naiwną duszą, która wierzyła w zbawienie całego świata. Ciemne chmury niesione przez psychopatę czarnoksiężnika skutecznie jednak przysłaniały jej różowe okulary. - Miałaś okazję tak używać sztyletu? - zapytała, powstrzymując odruch wyrwania jej broni kilkanaście sekund wcześniej, zaciskając jedynie palce. Pomyślała, że przydałby się odpowiednio skonstruowany manekin ćwiczebny, może w formie tego anatomicznego modelu kościotrupa, okraszony warstwą ubrań i workami z jakimś sokiem lub innym musem, który mógłby imitować narządy wewnętrzne. Zwilżyła wargi, czując, jak chłodny podmuch wiatru uderza jej rozgrzane z podekscytowania policzki. - Teoretycznie wiem, jak jesteś wyszkolona i zdolna, ale praktycznie, ta mała demonstracja w Twoim wykonaniu sprawiła, że dostałam gęsiej skorki. Nie wiem, wyobrażenie sobie Ciebie wbijającej sztylet w człowieka jest jakieś nienaturalne. Mam jednak pytanie — czy skoro najwięcej obrażeń zadaje wyciąganie sztyletu w przypadku zranienia w inny punkt, niż te kluczowe, które wskazałaś, czy nie byłoby dobrze mieć tego ostrza zakrzywionego lub takiego falowanego, które dodatkowo rozszarpie? Obrócenie go w brzuchu też pewnie nie jest proste... Znaczy, no wiesz, ciężko mi to sobie wyobrazić, jakby pod ręką?
Nie bardzo wiedziała, czy właściwie wyjaśniła przyjaciółce to, co miała na myśli. Wszystko to, co robiła, wyglądało prosto i lekko, ale Pandora wiedziała przecież, że to złudne. Że ciało drugiego człowieka nie będzie skore do współpracy, sam drugi człowiek też nie, gdy zobaczy sztylet i nie będzie miał, jak obronić się za pomocą magii. - Ciekawe, czy manekin mógłby skopiować Twoje ruchy, żeby ze mną ćwiczyć, gdy Ty byś nie mogła. A jaki jest najpewniejszy chwyt? Jest jakaś magiczna sztuczka, która utrudni wytrącenie broni z ręki?
Dopytała z zainteresowaniem, przenosząc wzrok na materiał z różnymi rodzajami broni. Ujęła w palce jeden ze sztyletów, zaciskając je na rękojeści i delikatnie obracając. Pewnie łatwiej było, gdy ta była zdobiona, a nie gładka — wtedy szansa na wyślizgnięcie się byłaby niższa. - Znam kogoś, kto mógłby zrobić piękny sztylet dopasowany pod gabaryty właściciela, ale nie byłby zachwycony, gdybym to ja go zamówiła.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
22.01.2024, 23:18  ✶  
– Rozumiem – mruknęła tylko Brenna, kiwając lekko głową. Zdawało się jej, że Pandora miała bardzo wiele swobody jak na dziedziczę czystokrwistego rodu, ale mogło to być złudzenie zaledwie. Ostatecznie sama Brenna, mimo tego, że zasadniczo nikt nie próbował jej kontrolować, a ojciec – ku westchnieniom matki, ale za jej cichym przyzwoleniem – wychowywał ją na glinę czy żołnierza nawet, też z pewnymi rzeczami… dostosowywała się. Bez przykrości, bo w pewnym momencie stało się to dla niej naturalne, jak oddychanie: spotkania w interesach, sukienka zamiast spodni, rozpisywany w zeszycie budżet przyjęcia i listy wymieniane w sprawie charytatywnych inicjatyw.
Dla niej jednak ojciec nigdy nie zatrudniłby ochroniarza. Raczej posłałby ją, żeby ochraniała kogoś innego.
– Handżar. Wywodzi się z Persji i ma zakrzywioną, obosieczną głownię. Ale na początek wybrałam coś standardowego – przytaknęła Brenna.
Uśmiechnęła się lekko na pytanie Pandory, chociaż przywoływało raczej niezbyt miłe wspomnienie. Zęby wbite w jej przedramię, ostrze wbijane drugą ręką w bok. Kiedy nie masz wyboru okazuje się, że pewne odruchy stawały się jednak nienaturalne. Także te, o których normalnie ciężko było nawet myśleć.
– Nikogo w ten sposób nie zabiłam, jeżeli o to pytasz – powiedziała, zgodnie z prawdą, ale trochę wymijająco. Brenna może nie była mistrzynią kłamstwa, ale już unikania tematów i półprawd… tu mogłaby w zwadach stawać. – Nie powiedziałabym, że jestem specjalnie zdolna. Po prostu mój ojciec bardzo lubi broń białą. Rodzinna tradycja – stwierdziła. To było trochę jak Prewettowie i ich abraksany: dzieci po prostu uczono jazdy na nich i podstawowej wiedzy, a sama Brenna o tych zwierzętach wiedziała tylko tyle, że są zaskakująco wręcz mądre.
– Teoretycznie masz rację, w praktyce przy takim ostrzu trzeba odpowiedniej techniki, by w ogóle je wbić. Na razie dlatego poćwiczymy proste ruchy na tym.
Brenna wydobyła z kieszeni różdżkę i machnęła nią, wyczarowując manekin. Nie był może idealnym odwzorowaniem człowieka – głównie dlatego, że Brenna nie była przecież specjalistką od ludzkiej anatomii – ale nadawał się do ćwiczeń. Zwłaszcza, że akurat kształtowanie było tą dziedziną magii, z którą naprawdę dobrze sobie radziła: tu pewnie dało się powiedzieć, że jest całkiem zdolna.
– Obawiam się, że nie znam takiej magicznej sztuczki. Czasem nawet wyszkolenie nie wystarczy. W każdym razie, ujmij go o, w ten sposób… – poinstruowała ją, pokazując prawidłowe ułożenie palców, a potem przekazując Pandorze sztylet i w razie potrzeby poprawiając chwyt. – I teraz wbij go o, tutaj, trochę pod kątem, od dołu, tak jak pokazywałam wcześniej – zarządziła, wskazując miejsce, w którym znajdowało się „serce”. – Dlaczego nie byłby zachwycony, że to ty go zamówiłaś? Skoro chcesz uczyć się głównie po to, aby zwiększyć bezpieczeństwo, chyba powinien być zadowolony, że gdybyś straciła różdżkę, wciąż możesz się bronić.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#7
05.02.2024, 22:09  ✶  
Miała więcej niż inni, ale mniej niż sama by chciała. O każdą cząstkę wolności trzeba było walczyć, niczym lew z lwem — chociaż nie była pewna, w jakim domu był jej ojciec z czasów Hogwartu, a ona sama przecież była krukiem. Panda nijak wpasowywała się w kanony panny z dobrego domu, wychowanej w zamku i nieprzyzwoicie rozpieszczonej, bojącej się wszystkiego. Może tylko aparycja była trochę odpowiednia, ale szata i makijaż ozdobią każdego człowieka, jeśli miał ku temu finanse. Była jednak pewna, że ojciec nie pochwalałby jej decyzji o nauce szermierki. Niby były z Brenną różne, ale dużo je łączyło. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem, przesuwając spojrzeniem po twarzy przyjaciółki. Gdyby ona mogła być jej ochroniarzem, wszyscy byliby zadowoleni — a już na pewno Prewettówna.
- Wizualnie robi wrażenie.
Przytaknęła jeszcze w sprawie Perskiego oręża, przyznając jednak rację, że na początek nauki, mogło to być zbyt skomplikowane. Przyglądała się jej reakcji, jednak nie wyciągała wniosków lub nie doszukiwała się w niej ukrytych historii. Brenna przez swoją pracę i duszę poszukiwacza przygód z pewnością mierzyła się z wieloma trudnymi sytuacjami, gdy jej życie raz za razem rzucane było gdzieś do strefy zagrożenia. Olbrzymie pokłady energii, odwagi i determinacji kryły się w tej dziewczynie, która przecież na pierwszy rzut oka i przy pierwszym spotkaniu, wcale nie sprawiała takiego wrażenia. - Może to i lepiej. - wzruszyła delikatnie ramionami, nie drążąc. Nie chciała sobie wyobrażać akurat jej w sytuacji, gdzie musiałaby kogoś zabić. Pandora nie lubiła przemocy, odbieranie życia drugiemu człowiekowi wydawało się jej bardzo niesprawiedliwe, nawet jeśli były ku temu okoliczności. Przecież wierzyła, że za każdym złym człowiekiem lub brutalnym mordem kryła się historia nieszczęśliwej, samotnej osoby, którą ktoś zepchnął po prostu na skraj przepaści i zmusił do skoku. - Cóż, jedni rodzice mają fajne tradycje związane z bronią białą, inni siedzą na złotych tronach.. Mogę być tylko wdzięczna, że Ci ją przekazał. Mogłabym w sumie powiedzieć, że mamy też abraksany. Może chciałabyś nauczyć się jeździć? - zaproponowała lekko po tym, jak pół żartem i pół serio rzuciła o zamiłowaniach swojego ojca. Owszem, lubił te konie, ale nie mogła przypomnieć sobie czasu, gdy widziała go ostatni raz w stajni.
Łatwo było być mądrym teoretycznie, a jeśli chodzi o praktykę — cóż, sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Jej kondycja i zakres ruchów poprawił się, odkąd spotkała Hjalmara-wędrówki po Islandii lub wycieczki po Turcji ze wspinaczką na drzewa wymagały poprawienia siły. Zawsze była wytrzymała i szybka, nie przeszkadzało jej wiele godzin w siodle, ale brakowało właśnie tej krzepy, dzięki której jej ciosy mogłyby być formą zagrożenia. No, ewentualnie wchodziła w grę nauka ogłuszania, ale wtedy szansa na sukces byłaby tylko jedna — przez precyzyjny atak z zaskoczenia, a to niosło ze sobą wiele ryzyka.
- Dobrze Brenna. - zgodziła się grzecznie, obserwując ją uważnie po uprzednim przeciągnięciu się dla rozciągnięcia. Przyglądała się manekinowi, który stworzyła z taką łatwością i znów podekscytowany uśmiech zatańczył jej na twarzy. Fala rozgrzewającej adrenaliny, energii, rozeszła się jej po ciele.
Przyglądała się instrukcją, próbując samej złapać sztylet we wskazany przez przyjaciółkę sposób, ułożenie go właściwie w palcach nie było jednak tak proste, jak się wydawało i raz lub dwa, Pandora musiała poprawić palce lub też złapać go w drugą rękę na kilka sekund, aby zaraz przerzucić do dominującej.
- O tak? - dopytała, podnosząc na nią spojrzenie. Broń leżała w dłoniach inaczej, niż narzędzia, do których była przyzwyczajona. Stanęła naprzeciw manekina, skupiając się na zleconym zadaniu, przyglądając się jego torsowi. Jako twórca, miała dobrą wyobraźnię, więc i "serce" znalazła, usiłując wykonać wcześniej obserwowane ruchy. Wiadomo, nie wyszło od razu, bo pierwsza próba okazała się zbyt słaba i trochę zadrżała jej dłoń — ah, ta wyobraźnia. Na jej pytanie roześmiała się, kręcąc głową i przeniosła na Longbottom spojrzenie.
- Uważa, że bywam niezdarna, a do tego może mieć wrażenie, że nie umiałabym zaatakować taką bronią drugiego człowieka, ale przecież, gdy nie ma się wyjścia i jest się w kropce, to kieruje Tobą instynkt przetrwania lub chęć ochrony bliskich, prawda? Hjalmar jednak byłby spokojniejszy, gdybym trzymała się od tego wszystkiego z daleka. Ma tendencję do martwienia się na zapas. - wyjaśniła z delikatnym wzruszeniem ramion. Islandczyk był typem człowieka, który wolałby takie rzeczy mieć kontrolą i zapewne byłby zadowolony, gdyby to on mógł ją zawsze bronić. A niestety świat tak nie działał, zwłaszcza teraz i gdy odbywało się tak dużo podroży służbowych, jak brunetka. - Znasz go, nie? Co sądzisz? - zapytała z błyskiem w oczach, posyłając jej zadziorny uśmiech, aby zaraz ponownie spróbować zaatakować manekin. Trochę przesadziła, bo sztylet w nim został, wbity chyba zbyt pokrętnie. - Ups?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
07.02.2024, 09:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.02.2024, 19:27 przez Brenna Longbottom.)  
- Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie mojego ojca na złotym tronie - wyznała Brenna z odrobiną rozbawienia. Nie była pewna, czy Pandora mówi poważnie, czy tylko sobie żartuje, ale w rodach czystej krwi niewiele mogło ją zdziwić. - Tata naprawdę kocha szermierkę, a ja się w niego wdałam, ku wielkiemu utrapieniu matki. Nigdy nie była zbyt szczęśliwa, czym się zajmuję, ale sama mówi, że wybrała takiego męża, więc mogła spodziewać się, że któreś z dzieci się w niego wda... Chyba tylko miała nadzieję, że to będzie syn - roześmiała się. - Hm, nie sądzę, żebym nadawała się na Amazonkę. Ale kiedyś się przelecieć? Dlaczego nie.
Wolała jednak teleportację jako sztukę przemieszczania się. Poza tym obawiała się, że na odebranie dostatecznie wielu lekcji, aby faktycznie pewnie poczuć się na grzbiecie abraxana, nie znalazłaby dostatecznie wiele czasu. Ale spróbowanie? Brenna rzadko odmawiała przygód czy nowych rozrywek, bo była osobą, którą cieszyło niemal wszystko.
- Tylko to pewnie musiałaby być twoja klacz, Edward Prewett nie ucieszyłby się widząc mnie w waszych stadninach - stwierdziła, a po jej wargach przemknął mimowolny uśmiech. Tak na samą myśl, co powiedziałby, widząc ją teraz z Pandorą. Albo dość często z Vincentem. A przecież znała i Laurenta...
Brenna stanęła nieco z boku, obserwując poczynania Pandory. Raz wyciągnęła ku niej rękę, aby pomóc jej poprawić chwyt, ale Prewettównie po paru próbach udało się wykonać cios poprawnie.
– Świetnie, teraz spróbujemy z boku, tak by trafić między żebra… i od tyłu, w nerki – wyjaśniła, podchodząc bliżej, by zademonstrować kobiecie, w które punkty powinna uderzać oraz jakie ruchy może wykonać. – Hjalmar? Tak, znam go, mieszka w pobliżu. Bardzo utalentowany kowal, bardzo miły człowiek, chociaż chyba trochę się mnie boi. Ale jest bardzo dzielny i zawsze podchodzi się przywitać, kiedy się widzimy – stwierdziła, posyłając Pandorze spojrzenie. Nie kryła się w tym wzroku żadna podejrzliwość, twarz miała neutralny wyraz… chociaż gdzieś w głowie Brenny, która – wbrew pozorom – miewała tendencje do analizowania ciągle wszystkiego, zrodziło się pytanie, dlaczego Hjalmar aż tak martwiłby się o Pandorę i dlaczego ktoś taki jak ona miałby się tym przejmować i aż kryć całą sprawę.
– Spróbujemy kilku ciosów w mniej mordercze miejsca, które jednak mogą kogoś zaboleć i na pewno spowolnić, i potem pokażę ci, jak trzymać szpadę, co ty na to? – powiedziała, odsuwając się nieco, by dać kobiecie wolne pole do ćwiczeń z manekinem dźgnięć, które Brenna właśnie zademonstrowała. Większość osób łapiąc taką broń po raz pierwszy, próbowało ciąć nie dźgać, a jeśli dźgać – to na ślepo. To, jeśli nie byłeś silniejszy od napastnika, rzadko okazywało się naprawdę skuteczne. – I człowiek, kiedy nie ma wyboru, wiele jest w stanie zrobić. Ale sztylet wyciągaj tylko w ostateczności. Nie tylko dlatego, że wiem, że tak naprawdę nie chciałabyś nikogo skrzywdzić, ale po taką broń najlepiej sięgać wtedy, kiedy jest się gotowym jej użyć.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#9
16.02.2024, 22:29  ✶  
- Zapewniam Cię moja Droga, że nie jest to widok, bez którego nie można żyć. - wzruszyła delikatnie ramionami, ledwo powstrzymując się przed wywróceniem oczami. Ten tron był taki groteskowy, taki pusty i świadczący o zbyt wysokim mniemaniu o sobie. Kochała ojca najbardziej na świecie, ale mieli zupełnie inne poczucie świata i kręgosłup moralny. Gdyby ten nieszczęsny tron stopił, wiele rodzin miałoby lepsze życie. Chciałaby żartować. Słuchała jej z uwagą, gdy mówiła i łagodny uśmiech malował się na śniadej buzi, a oczy aż błyszczały z podekscytowanie. - Przecież to cudowne, że się w niego wdałaś i mogliście razem ćwiczyć, spędzać wspólnie czas. Większość ludzi chyba by była tego zdania,co Twoja mama — że kobiecie nie przystoi i Eryk się lepiej do tego nadaje. Bo przecież to szufladkowanie kobiet w roli matki i żony nadal jest takie silne w naszym magicznym społeczeństwie. W mugolskim to już jakby trochę mniej? - stuknęła palcem w usta w zamyśleniu, bo nie była pewna. Nie brzydziła się ludźmi pozbawionymi magii, była zaintrygowana ich światem oraz wynalazkami, a do tego uczyła się i ćwiczyła gotowanie, bo mieli mnóstwo wegetariańskich przepisów. - Znajdź termin, a ja załatwię konie i zrobimy sobie wycieczkę.
Teleportacja była wygodna, ale nic nie równało się grzbietowi magicznego stworzenia, było wtedy zupełnie inne poczucie wolności. Warto było chociaż raz się temu poddać, chociaż Pandora była przekonana, że było to jedno z tych uczuć, za którymi po prostu się tęskni.
- Edward Prewett jest zbyt zajęty, żeby pokazywać się w stajniach. Mara ma bardzo fajnego brata, byłby idealny. - puściła jej oczko, dając do zrozumienia, że w pewnych sprawach, tatko nie miał władzy. Zresztą, miał ważniejsze rzeczy na głowie, niż Brenna. Tak przynajmniej sądziła. Byłaby wielce ucieszona z faktu, że przyjaciółka spędza czas z Vincentem, o jej słodkim bracie nie wspominając.
Zawsze się starała przy nauce, zwłaszcza gdy ktoś jej pomagał. Nie chciała marnować czasu brunetki, która przecież nie miała go zbyt wiele, patrząc na ilość obowiązków w Ministerstwie. Była cierpliwa i umiała trzymać emocje na wodzy tylko w przypadku zdobywaniu nowych umiejętności lub pracy, bo przecież skręcanie mechanizmów wymagało mnóstwa godzin. Utrzymanie poprawne ostrza było dopiero etapem początkowym, do sukcesu daleka droga.
- Okay. - przytaknęła, prostując się i cofając trochę, aby miała więcej miejsca na demonstrację. Cios w nerki brzmiał okropnie boleśnie, ale łatwiej niż trafienie pomiędzy żebra. Miała wrażenie, że trafiałaby na kość. Nie mogła jednak powstrzymać śmiechu na stwierdzenie, że Islandczyk się Brenny boi, kręcąc jednak głową, żeby sobie czegoś nie pomyślała. - On jest po prostu.. Nieśmiały? Mnie też się boi. Czasem. Często? To prawda, dobry z niego człowiek i dzielny. - rzuciła przez śmiech, nie mając absolutnie problemu z wyobrażeniem sobie kowala z ręką na karku, gdy zakłopotany patrzy na Longbottomównę. - Hjalmar się czuje odpowiedzialny za całą okolicę, gdzie mieszka. Zwłaszcza teraz, gdy te zamaskowane karakany sieją terror. - dodała już mniej pogodnie, wzdychając cicho na wzmiankę o poplecznikach tego zidiociałego czarnoksiężnika, którego należałoby wyeliminować, nawet jeśli był smutnym i samotnym człowiekiem. - Ciemne czasy nastały, a miałam nadzieję, że to kolejny z tych, którzy tylko gadają.
Poprawiła sztylet w dłoni, skupiając się znów na manekinie. Mogłaby dużo o Hjlamarze czy swoich wątpliwościach względem zbawienia dla Voldemorta rozmawiać, ale wiedziała, że nie powinna nadużywać dobroci Brenny. - Brzmi dobrze! Zwłaszcza to ze spowolnienie. Wolałabym chyba kogoś unieszkodliwić, niż zabić.. - wyjaśniła ciszej, nie mogąc sobie wyobrazić, jak odbiera komuś życie. Pewnie by to zrobiła, gdyby miała chronić najbliższych, ale byłoby to dla niej trudne. Nawet jeśli jej ofiara jest złym wyznawcą psychopaty, to pewnie i tak znalazłaby w nim coś dobrego. Nim jednak przeszły do kolejnych ćwiczeń, powtórzyła jeszcze cios pomiędzy żebra i w nerki, pozostawiając przyjaciółce do oceny jej ewentualny sukces lub porażkę. - Ty to mnie znasz, co? - rzuciła w jej stronie pogodnie, jawnie nie mając nic przeciwko. Faktycznie, zamierzała trzymać ten sztylet na ostateczność, gdy jej zabawki okażą się nieskuteczne. - Łatwiej ciąć niż dźgać. - zauważyła gdzieś pomiędzy kolejnymi próbami wyprowadzania ciosów, które miały ich biednego manekina obezwładnić, nie zabić.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
18.02.2024, 20:00  ✶  
– W porządku, jakoś się dogadamy, chociaż boję się, że ja i abraxany możemy się za bardzo nie dogadać. To znaczy, są wspaniałe i w ogóle, ale chyba jednak moja bajka to teleportacja. Ewentualnie Błędny Rycerz – stwierdziła Brenna. Potem skupiła się jednak całkowicie na lekcji, obserwując ruchy Pandory, by w razie czegoś skorygować błędy. Wbrew pozorom umiała czasem się zamknąć, a nie chciała swoją gadaniną w tle zupełnie rozproszyć Prewettówny.
Zerknęła na nią nieco uważniej, kiedy ta wyjaśniła, że Hjalmar jest nieśmiały, a przy tym dobry i dzielny. Na razie w głowie Brenny nie postało specjalnie wiele podejrzeń – jakby nie było, sama pewnie opisałaby mężczyznę w całkiem podobnych słowach, a był po prostu jednym z jej sąsiadów z Doliny Godryka – ale odnotowała, że Pandora i przybysz z północy musieli być bliżej niż dotąd podejrzewała.
Nie dopytywała.
Czasem ludzie mówili i ujawniali więcej, kiedy nie pytałeś.
– To chyba całkiem trafny opis, co jest zabawne, biorąc pod uwagę, że wygląda, jakby mógł walczyć z niedźwiedziami gołymi rękami, prawda? Ale obawiam się, że nie uchroni Doliny przed śmierciożercami, a oni niestety nie tylko gadają – powiedziała, spoglądając na Pandorę z pewnym zamyśleniem.
Brenna w szkole nie miała czegoś takiego jak uprzedzenia. To słowo nie istniało w jej słowniku. Ale pojawiło się w nim potem: gdy wdrożyła się w pracę w Brygadzie i gdy wybuchła wojna. Musiała być podejrzliwa, bo była gliną i bo odpowiadała już nie tylko za swoje życie, a źle ulokowane zaufanie mogło ich wszystkich zbyt dużo kosztować.
Nie umiała zobaczyć prawdziwego zagrożenia w Pandorze, nie chciała uwierzyć, że ta mogłaby nosić mroczny znak, w kontaktach Prewettówny, o których wiedziała, nie było nikogo podejrzanego, o kim Brenna by wiedziała, ale gdzieś w jej głowie kłębiła się odrobina wątpliwości: na ile Pandorze można było zaufać, że ona z kolei nie zaufa nieodpowiedniej osobie?
Potrzebowali ludzi.
Nawet niekoniecznie wojowników. Pandora takim nie była, ale i takich mieli, a ich działalność w dużej mierze opierała się na zupełnie innych rzeczach niż walce z różdżką w ręku. Prewettówna zaś miała talenty potencjalnie bardzo przydatne, bo znała się na mechanizmach, a i Brenna potrzebowała kogoś, kto pomógłby przystosować do potrzeb Zakonu ich nową londyńską „dziuplę” i milczał o istnieniu…
– Może nie powinnam tego mówić, ale Ministerstwo Magii nie radzi sobie za dobrze, pewnie trochę dlatego, że wiele szych tam to osoby czystej krwi z tych najbardziej konserwatywnych rodów, a łatwo się domyśleć, że wśród śmierciożerców nie ma armii mugolaków i półkrwi… – stwierdziła, bardzo ostrożnie. Normalnie nie pozwoliłaby sobie na taką uwagę (hipokryzji pełną, sama była czystej krwi! Obie były czystej krwi!), nie chciała siać paniki, ale w pewnym sensie wybadywała grunt. – Spróbuj w ten sposób, o tutaj. Jeśli trafisz dokładnie w ten punkt i nie wyszarpiesz sztyletu, nie zabijesz. To znaczy jeśli ta osoba, którą trafisz, nie będzie idiotą i nie postanowi wyjąć ostrza sama, bez pomocy medyka – powiedziała, wskazując odpowiedni punkt na brzuchu.
Albo o ile nie spudłuje, bo wystarczyła odrobina w złą stronę i naruszyłaby narządy wewnętrzne, ale Brenna wolała nie obniżać motywacji Pandory na samym początku.
– Łatwiej, ale dźgnięcie jest dużo skuteczniejsze. Cięcie odstraszy tylko kogoś, kto nie jest zdeterminowany, żeby zrobić ci krzywdę albo boi się bólu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pandora Prewett (5454), Brenna Longbottom (4142)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa