• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[25 VI 1972] So am I just like you | Philip & Morpheus

[25 VI 1972] So am I just like you | Philip & Morpheus
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#1
18.01.2024, 15:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 22:55 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Nikt nigdy nie mówi, jak bycie jasnowidzem niszczy pamięć. Jak nie potrafisz dokładnie umiejscowić wspomnień na osi czasu. Jak nie potrafisz odróżnić, czy coś wydarzyło się miesiąc temu, czy rok temu. Jak tracisz całe fragmenty. Tygodnie, miesiące wspomnień po prostu gdzieś znikają. To, co pamiętasz, po prostu płynie i splata się ze sobą. Nigdy naprawdę nie jesteś teraz, więc nigdy naprawdę nie możesz się tego zatrzymać. Jak nie potrafisz stwierdzić, czy coś już się wydarzyło, czy dopiero nastąpi.

Philip Nott był prawdopodobnie najbliżej tego, co można nazwać przyjacielem Morpheusa Longbottoma. Ich znajomość rozpoczęła się od tego, że zostali sparowani razem do pojedynku w Srebrnych Różdżkach, przy czym sportowiec nie rozłożył wieszcza na łopatki w ciągu kilku sekund tylko dzięki spoglądaniu w przyszłość, a następnie, gdy najmłodszy syn Longbottoma zebrał swoje pokonane ego i zaprosił zwycięzcę na piwo. Podczas spotkania okazało się, że zna go nie ze zwycięstw na polu sportowym, a z plotki o pewnym romansie, czego nawet nie ukrywał. Gdy w końcu połączył kropki, podsumował tylko to faktem, że dostał zakaz wchodzenia na trybuny w Hogwarcie po tym, jak narzygał prefektowi naczelnemu na buty z nerwów. To zdecydowanie przełamało lody i przez następne lata pomiędzy dwójką powstała prosta, nieskomplikowana przyjaźń.

Pod Drzewem Wierzby stało się stałym miejscem ich spotkań. Złożyło się na to kilka składników: swoboda w loży dla czarodziejów, przystępne ceny oraz, a może przede wszystkim, bliskość do ich domów, gdy zbytnio pozwolą sobie na alkohol i muszą wracać na piechotę, bo w tym stanie ani teleportacja, ani miotła nie były wskazane. Prawdopodobnie nie było dwójki bardziej różnych osób niż Morpheus i Philip, zaczynając od kwestii wizualnych po codzienne zajęcie. Nott był sportowcem, a Longbottom każdego dnia zanurzał się w niebezpiecznej, nieznanej magii.

Nie widzieli się od ponad pół roku. Morpheus wyjechał na delegację do Grecji, gdzie spełnił tamten czas niemal w odcięciu od świata. Co jakiś czas wysyłał listy, ale z racji specyfiki jego pracy, obfitowały raczej w krótkie opisy rozrywek, niezbyt licznych na wyspie, na której prowadził badania. Dochodziła oczywiście również kwestia śmierci, morderstwa starszego brata Morpheusa podczas sabatu Beltane. 

Wieszcz siedział na głębokim, skórzanym fotelu, kir jego szaty wypełniał przestrzeń, jak smolista maź, która go otulała gładkim brakiem faktury. W pięć dni po jego urodzinach udało się umówić z Philipem, aby świętować w tym czasie, gdy świętowanie nie było szczególnie radosne. Już miał w kuflu piwo i czytał jakiś artykuł w Czarownicy sprzed kilku miesięcy. Wyglądał, jakby nie spał od kilku nocy, co było półprawdą, a nienaturalna dla niego czerń ubrania tylko to podkreślała. Wyjechał z Anglii jako rajski ptak, wrócił jako wyliniały kruk. 



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#2
24.01.2024, 16:44  ✶  

Pomimo tego, że od czasu Beltane jego życie stało się bardziej skomplikowane i w chwili tego spotkania jedynym światełkiem w tunelu było to, że za pięć dni zostanie uwolniony od tego przekleństwa. Pomimo udzielonego mu wsparcia przez Laurenta wszystko nie stawało się prostsze. Może takie się stanie jak w końcu uwolni się od tego wszystkiego. Wycofanie się z życia publicznego na czas poukładania swojego życia prywatnego nie było żadnym rozwiązaniem i dlatego postanowił wziąć udział w tegorocznej Lithcie, na którą wybrał się wraz ze swoim starszym bratem i teraz spotkał się z Morpheusem. Wstępnie w planach miał też uświetnić obecnością jakiś bankiet.

Podczas tamtego Longbottom okazał się całkiem godnym oponentem i to, że udało mu się go pokonać tego nie zmieniało. Poza uznaniem zyskał także nowego znajomego, z którym mógł mu wychodzić na piwo albo nawet coś mocniejszego. Poza wypracowaną przez lata reputacją profesjonalnego zawodnika Quidditcha to nie stanowiło żadnej tajemnicy, że pozostawał znany ze swoich podbojów i romansów z pięknymi kobietami - w tym z Lorettą Lestrange. Ta niesamowicie seksowna kobieta o powierzchowności jadowitej tentakuli miała już na zawsze należeć do jego przeszłości i stać się zamkniętym rozdziałem w jego imponującej biografii.

W wieczór, w którym miał spotkać się z Morpheusem, przekroczył próg jednego ze swoich ulubionych pubów w Dolinie Godryka. Pod Drzewem Wierzby wyglądało tak samo jak podczas poprzedniego spotkania. Lubił klimat tego miejsca. Nie przeszkadzała mu też obecność mugoli w tym samym lokalu. Zdarzało mu się wypić piwo przy jednym stole z nimi i zamienić parę słów na niezobowiązujące tematy, o ile miał o nich pojęcie i nie miał towarzystwa w osobie czarodziejów. Stanowiło to stosunkowo rzadkie zjawisko, bo przez swoją popularność podchodzili do niego zupełnie obcy ludzie. Philip należał do ludzi, którzy rzadko przejmują się ceną - jako bogacz nie musiał liczyć każdego knuta. Ale tak - wyznawał zasadę: Piłeś? Nie wsiadaj na miotłę ani nie teleportuj się, jeśli nie chcesz rozszczepienia.

Posiadał znajomych z różnych środowisk. Morpheus pozostawał jego całkowitym przeciwieństwem. Na dobrą sprawę jedynym wspólnym mianownikiem mogłoby być ich odpowiednie pochodzenie, noszenie znanego najpewniej wszystkim czarodziejom nazwiska. Zdaniem Philipa miało to sporo plusów. Chciał widzieć w Morpheusie kogoś, kto nie utrzymuje z nim kontaktu wyłącznie z powodu cechującej go popularności, tego że jest gwiazdą sportu i posiadanych przez niego pieniędzy. Takich ludzi nie brakowało w jego życiu. Prawdziwa przyjaźń stanowiła towar deficytowy.

Skierował swoje kroki w stronę części przeznaczonej dla czarodziejów. Niósł ze sobą ozdobnie zapakowany flakon perfum dla mężczyzn - nie wiedział jak pachną, gdyż nie dokonał zakupu osobiście. Głównym kryterium była marka, cena oraz to, że czasem idąc obok Morpheusa wyczuwał woń kadzideł albo zbliżony do nich zapach. Swojego przyjaciela odnalazł siedzącego przy jednym ze stolików, już z kuflem piwa i pochylonego nad kilkumiesięcznym numerem Czarownicy.

— Cześć, Morpheus. — Przywitał swojego znajomego z rozbrajającym uśmiechem, zaznaczającym dołeczki w jego policzkach. W jego życiu mogło nie układać się najlepiej, nie po jego myśli, jednak wyznawał zasadę Jak cię widzą, tak cię piszą. Problemy osobiste nie zwalniały go z dbania o siebie i odpowiednią prezencję. — Nie spóźniłem się, więc zakładam że postanowiłeś przyjść wcześniej. — Wypowiadając te słowa ostrożnie ułożył na stole prezent dla swojego przyjaciela oraz siadając na identycznym skórzanym fotelu. Zamierzał zamówić dla siebie piwo oraz rybę z frytkami.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#3
30.01.2024, 13:00  ✶  

Na widok przyjaciela, zamknął gazetę i wyciągnął się na bok, aby wrzucić ją do gazetnika, stojącego przy komodzie pod oknem, z którego ją wyciągnął wcześniej, bez podnoszenia się z miejsca. Morpheus nosił się w ten typowy dla arystokratów sposób, że żadna ekstrawagancka szata nie wyglądała na nim głupio, a jak coś, co idealnie pasowało, jego włosy zawsze ułożone w ten sam sposób nie odstawały nawet na jeden kosmyk, nieważne czy była godzina południowa, czy środek nocy, gdy widziało się go sunącego się korytarzami Ministerstwa lub podczas libacji alkoholowej po spotkaniu klubu pojedynkowego. Wykrochmalone koszule z monogramami, sztywne kołnierzyki i zapinki do mankietów pasowały do niego idealnie, a noszone tak swobodnie, nadawały mu poczucia naturalnej elegancji.

— Philip! Jak dobrze cię widzieć — twarz wieszcza rozświetlił szczery uśmiech. Tak, jak u Philipa były to urocze dołeczki, tak uśmiech Longbottoma przypominał światło tysiąca słońc, przynajmniej zwykle. Teraz nieco ich jasność przygasła, z oczywistych powodów. Poczas gdy Nottem wstrząsały jedne przekleństwa Belatne, Longbottom powrócił do rodziny, w której brakowało jednego z jej członków. Powrócił, niesiony czarnymi wieściami na czarnych skrzydłach, spotykając jeszcze czarniejsze informacje o zmasakrowanym ciele przez widma, z myślą, że za chwilę dzieci z mugolskich rodzin w Hogwarcie, na pytanie, o to, kim chcą zostać, gdy dorosną, będą zaczynać zdania od jeśli dorosnę... Wojna stała się dla niego dużo bardziej realna, a prawie o niej zapomniał na kamienistych brzegach Grecji.

— Próbuję wyrównać moją angielską punktualność, na Simi wszyscy mieli na wszystko czas i ciągle się coś przekładało, aż sam nabyłem brzydkiego nawyku przeciągania wszystkiego i spóźniania się. Też coś mam dla ciebie.

Morpheus miał dziwne wrażenie, jakby nie było to tylko pół roku, a kilka dekad. Każdy był inny, zdawał się inny, a on, niczy Odyseusz, tkwiący pomiędzy. Jakby był jedyną osobą uwięzioną pomiędzy. Ani martwy, ani żywy. Siedzi na plaży, patrząc w morze od dobrej chwili, od momentu gdy ptaki zaczynają śpiewać, aż do czasu, gdy słońce zachodzi za horyzont. Każdy dzień jest taki sam — siedzi na kamieniach i płacze, przemierza brzegi i śni nocą o powrocie do domu, do przeszłości, której nie może sięgnąć. A może do przyszłości. Jego skóra jest spękana i opalona, broda długa i poplątana, włosy zdobi coraz to więcej srebrnych pasemek. Jego oczy są matowe, zapadnięte. Kości bolą podczas chodzenia, oddech jest krótszy. Słońce wschodzi i zachodzi. Fale zmywają jego ślady. Starzeje się, ale wyspa jego umysłu jest taka sama. Został w tyle. Jego dom zmienił się, a on nie zmienia się razem z nim. W rzeczywistości wszyscy się zmienią, ale on nie rozpoznaje, co się różni.

To wszystko działo się w jego głowie, podczas gdy rzeczywistości, to on się zmienił, nieco na lewo. Powrócił, ale inny.

Podał przyjacielowi papierową torbę z kokardą, w której znajdowały się śródziemnomorskie słodycze oraz butelka wybornego, greckiego wina.

— Opowiedz mi, co się wydarzyło. Nie z tych wielkich wydarzeń, ale co gra ci w sercu. I nie mówmy dzisiaj o śmierci — poprosił.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#4
02.03.2024, 02:22  ✶  

— Ciebie również, przyjacielu. — Jeśli chodzi o wszystkich znajomych Philipa, zarówno tych bliższych i dalszych, to miał podstawy ku temu aby określać tego mężczyznę mianem nie tyle znajomego, co właśnie przyjaciela. Będąc prawdziwym celebrytą, bardzo znanym zawodnikiem Quidditcha i bogaczem starał się utrzymywać znajomości z osobami, które nie chciały czerpać korzyści z jego sławy, rozpoznawalności czy zgromadzonego przez niego majątku. W ostatnim czasie, kiedy zmagał się z ogromem prywatnych problemów, zaczął jeszcze bardziej doceniać te wszystkie osoby, które darzyły go przyjaźnią.

Wszystkie jego osobiste problemy wydawały się niepoważne w obliczu wszystkich następstw tego brutalnego ataku na uczestników sabatu, z których wielu z nich zostało poważnie rannych albo nawet pozbawionych życia. Po tym zamachu, jakiego ci fanatycy dokonali w trakcie Beltane, zaangażował się w pomoc ocalałym, która to nie poszła po jego myśli przez to, że nie potrafił zachować zimnej krwi jak towarzysząca mu Auror Lucy Longbottom i musiał się wycofać. Nie każdy się do tego nadaje i tak było w jego przypadku. Nie jest typem bohatera, choć serce ma na właściwym miejscu.

— Szybko wejdzie ci to w nawyk, większość Anglików ma świra na punkcie punktualności i wymagają jej nie tylko od siebie, ale również od innych. To bardzo miło z twojej strony. — Zapewnił swojego przyjaciela z niczym niezachwianą pewnością w głosie. Sam Philip starał się nie spóźniać na istotne dla siebie spotkania, ale jak wiadomo... różnie bywało. To, że Morpheus miał dla niego jakiś podarek. bardzo mile go zaskoczyło i nie pozwoliło zniknąć uśmiechowi z jego twarzy. Tak naprawdę ten mężczyzna nie musiał mu niczego przywozić ze swoich podróży, choć to stanowiło naprawdę miły gest. Liczyła się pamięć. Zawartość papierowej torby z kokardą bardzo trafiła w jego gusta, gdyż uwielbiał wszelkie słodycze i alkohole z wyższych półek cenowych.

— Co za wspaniały podarek. Dziękuję. — Szczerze docenił wręczony mu prezent. Gdyby nie to, że prowadził bardzo aktywny tryb życia to przez swoje zamiłowanie do słodyczy byłby szerszy, niż dłuższy. Zwłaszcza, że nie był wysoki.

— Tegoroczne Beltane wciąż daje mi się we znaki na punkcie osobistym, przyjąłem wianek od nieodpowiedniej kobiety i to dla niej wspiąłem się na ten pal. Czekam na umówioną wizytę uzdrowiciela specjalizującego się w urazach pozaklęciowych i klątwach, licząc że położy kres tym wszystkim katuszom, które przeżywam. Postanowiłem nie wycofywać się z życia publicznego, gdyż to szkodzi reputacji i popularności, więc wybrałem się z bratem na Lithę. Potrzebowałem tego i całkiem dobrze się bawiłem, nawet jak mój brat to straszny nudziarz. Poza tym sporo trenuję ze Zjednoczonymi, intensywniej przed każdym meczem. — Streścił swojemu przyjacielowi wszystko to, co mógł i chciał powiedzieć o swoim dotychczasowym życiu prywatnym. Wszystko co dotyczyło poważniejszych problemów to starał się zachować dla siebie. Istniało ku temu wiele powodów.

— A co u ciebie? Najlepiej też ze wszystkimi szczegółami. — Zwrócił się do niego, oczekując od niego przede wszystkim szczerości i fascynujących opowieści ze swoich podróży i kilku istotnych szczegółów z jego życia. Nie było tutaj miejsca na rozmowy o śmierci. Nie chciał w nich uczestniczyć.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#5
14.03.2024, 15:38  ✶  

Longbottom miał tendencję do zawiązywania znajomości z osobami uroczo nieogarniętymi. Jak na przykład Neil. Na samą myśl o kochanku, oczy lekko mu się rozpromieniły, jakby ktoś zasiał gwiazdy na czarnym niebie. Tak, on był dobrym tematem wygładzającą zadry serca z innych powodów. Balsamem.

Bardzo starał się nie myśleć o tym, że osobiste punkty ostatniego święta ognia dla Philipa to mentalne połączenie z jakąś kobietą, a dla niego pożarty przez widma trup jego brata, na którego pogrzebie nie mógł być. Mieli nie rozmawiać o śmierci, nie zamierzał więc mówić o śmierci. Kropka. Wolał zastanawiać się nad personaliami tajemniczej damy oraz tym, ile razy Nott zaciągnął ją do łóżka i czy to było przed wiankiem jeszcze i czy odebrał jej oba wianki. Znacznie ciekawsze rozmyślania. Trochę groteskowo inwazyjne, ale ciekawsze.

— Niewłaściwa kobieta? Kto to? — zniżył głos do konspiracyjnego szeptu. — W Departamencie mówi się sporo o tym połączeniu z Beltane, rzeczywiście kaszlesz kwiatkami? Jakimi? Właściwie żałuję, że sam nie mam takiego połączenia, fascynująca rzecz. Oczywiście z odpowiednią osobą. Gdyby mieć kogoś, kto non stop łape się kłopotów albo ma tendencje do zadawania sobie bólu... ugh.

Pokręcił głową i napił się piwa.

Morpheus kochał swoją pracę. Wyraźnie  i najwidoczniej ze wzajemnością, bowiem pomimo szesnastu lat w Departamencie Tajemnic, jeszcze nie umieszczono go na oddziale zamkniętym Lecznicy Dusz, chociaż czasami się zastanawiał, czy to już nie czas. Bywało blisko, ale równie dobrze Philip znajdował się bardzo blisko śpiączki lub poważnych urazów mózgoczaszki podczas meczów, przez obecność dwóch tłuczków w powietrzu. Czarodzieje mogli żyć ponad sto lat. Nie żyli tyle, bo maniakalnie i z przyjemnością podejmowali się absurdalnie niebezpiecznych zajęć, ku własnej uciesze bądź tłumu. Chleba i igrzysk. 

— Nie wspominaj mi o lataniu na miotle, ostatnio próbowano mnie namówić na wyścig, wisząc mi przed oknem. Bo to takie zabawne. — Wywrócił oczami i skrzywił się, jakby zjadł nie tyle kwaśną cytrynę, ile zgniłą, kwaśną i robaczywą za jednym razem. Jego lęk wysokości czasami doskwierał mu na samą myśl o otwartej przestrzeni, ściganiu się na miotle lub przebywaniu na otwartych tarasach widokowych. Czasami nawet parapet wyższego piętra to było dla niego za dużo.

— Grecy są głośni, mają cudowną kuchnię i upodobanie do większej ilości łóżkowych partnerów na raz. Brakowało mi jednak domu i większego rygoru i szacunku w społeczeństwie. Trochę degraduję swój umysł alkoholem i spotkaniami natury hedonistycznej. Łatwiej zapomnieć o tym co boli, gdy ciało i głowa trzymają się puchowej przyjemności pościeli. — Chociaż tych uniesień nie było aż tyle, ile mogło być, żałoba jednak wpływała na chęci, to stanowiły jasne punkty pośród mroku, razem z innymi iskierkami, jak filiżanka Septimy i jej niezadane pytania. 



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#6
24.03.2024, 20:30  ✶  

— Zacznijmy od tego, że wtedy nie myślałem głową tylko fiutem. Nie pierwszy raz i nie ostatni. Niewłaściwa kobieta to łagodne określenie na mantykorę w ciele ponętnej kobiety. To moja była kochanka, Loretta. Podeszła do mnie z wiankiem, wianek wziąłem i wspiąłem się na ten pal a ona po wszystkim daje mi do zrozumienia, że nie pójdziemy się pieprzyć w lesie. — Zaczął snuć swoją opowieść, żywo gestykulując dłońmi przed słuchającym go rozpromienionym Morpheusem. Jak wtedy, gdy opowiadał o swojej byłej kochance i posiadanym przez nią ciele. Była winna tego dramatu niemniej, niż on. Rzeczą całkowicie niezmienną pozostawał fakt, że Philip nie pokochał Loretty, która w przeszłości poczuła do niego tego rodzaju uczucie. Przez te wszystkie lata nie był zainteresowany stworzeniem z kimś stałego związku, a nawet gdyby to Loretta nie była odpowiednia do tego. Jeśli dobrze pójdzie to ten osobisty dramat dobiegnie niebawem końca. Pozostawał w długotrwałej i bardzo burzliwej relacji z Laurentem, która również nie była związkiem. To jednak było coś, co zamierzał przemilczeć.

— Dotąd mi się nie zdarzyło. W moich oczach stanowi to drobną niedogodność. Następstwa niedopełnionego rytuału nie należą do najprzyjemniejszych i nie chciałbyś ich doświadczać. A masz taką... hm, odpowiednią osobę, że żałujesz braku tego rodzaju więzi? — Philip byłby w stanie oddać wiele za to aby to wszystko ustąpiło samo z siebie, bez pomocy uzdrowiciela, na którego wizytę czekał. Z dwojga złego wolał wykaszliwać z siebie kwiaty albo nawet udusić się nimi, niż doświadczyć tego, z czym się w tym momencie zmagał. Przygnębienie, tęsknota za miłością i spełnieniem, wyobrażanie sobie bycie z kimś w romantycznym związku, wspólnym robieniu romantycznych rzeczy i długich, szczerych rozmowach. To popychało do refleksji nad własnym dotychczasowym życiem i to musiało się skończyć. Kasłanie kwiatami to przy tym zaledwie drobna niedogodność. Wyraził zainteresowanie życiem prywatnym swojego przyjaciela. Większość ludzi z jego otoczenia miała już partnerki, narzeczone albo nawet żony. O nich zawsze myślało się, jeśli chodziło związki.

On również napił się piwa.

O swojej karierze mógł powiedzieć, że ona jest w pełnym rozkwicie, w szczytowym momencie i to był już ten moment, w którym miał ugruntowaną pozycję w świecie czarodziejskiego sportu i mógłby się wycofać w dowolnym momencie. Nie zmieniało to faktu, że zostało mu jeszcze jakieś dziesięć lat w tej branży, o ile nie przytrafi mu się poważna kontuzja i to ona stanie się przyczyną zakończenia tego etapu jego imponującej kariery sportowej.

— Nie będę więcej o tym wspominać. Pod warunkiem, że zdradzisz mi kto taki postanowił namówić cię na wyścig. Następnym razem mogę cię zastąpić. — Zaproponował mu to, nie mogąc powstrzymać śmiechu na widok jego miny. Lęk wysokości to coś, co nawet on traktował bardzo poważnie i nie zamierzał się z tego nabijać.

— Jednym zdaniem przekonałeś mnie co do tego, że warto wybrać się do Grecji na krótkie wakacje. Zgodzimy się, że to jest bardzo ważne, w moim odczuciu za wyjątkiem rygoru. Przeszkadza ci to? — Przez długi czas żył w taki właśnie hedonistyczny sposób, choć teraz to nie działało to jak powinno. Nie pozwalało zagłuszyć tego wszystkiego, z czym się zmagał w tym momencie i dlatego wyczekiwał dnia, w którym ma umówioną wizytę z klątwołamaczką i uzdrowicielką. Nie zmieniało to faktu, że bardzo trudno było wyzbyć się wszystkich przyzwyczajeń i wszystkich złych nawyków, swoim skłonnościom do poszukiwania uciech cielesnych, które teraz nie dawały mu tego, czego dotąd poszukiwał. Na to wszystko wpłynął niedopełniony podczas Beltane ten rytuał oraz odbyte z Laurentem rozmowy.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#7
27.03.2024, 22:44  ✶  

Na wspomnienie imienia Loretty, poczuł prawie namacalnie żar płomieni. Nie tych, które łączą kochanków, ale rzeczywistego ognia, który rozniecił z nudów w jej pracowni, jak szczeniak, który potrzebuje jeszcze więcej stymulacji i owodnienia sobie, że jeszcze potrafi być brawurowy. To był bardzo zły czas w jego życiu, przed wyjazdem do Grecji, gdy wizje przyszłości szeptały mu o wykluczeniu, odcięciu i zatruwały jego osobę, przekształcając go w najgorszą wersję samego siebie. Ależ była wtedy wściekła. Nadal czerpał satysfakcję z wyrazu jej twarzy, chociaż z perspektywy czasu widział, jak bezsensowne było to działanie.

— A ty w ogóle czasami nim nie myślisz? — zapytał z przyjacielską złośliwością. — To ta malarka od Lestrange'ów, prawda? Metr pięćdziesiąt w kapeluszy, czarne włosy, lubi turpizm? Chociaż w sumie nie wiem, czy nadal lubi. Najwidoczniej nie lubi rozkładać nóg w krzakach, może poszycie zbyt kłujące dla jej arystokratycznego tyłka. Spróbuj w galerii sztuki albo na jakiejś wystawie.

Bardzo prędko zrozumiał, że Loretta nie ma dla niego zbyt wiele do zaoferowania, a żadne obciąganie nie uczyni nagle ciekawiej osoby z kogoś, kto ma zestaw umiejętności podobny do przeciętnej prostytutki. To nie była prawda, Loretta umiała pięknie malować, lubił jej sztukę, przynajmniej niektóre obrazy, jeden nadal miał w schowku, tylko dlatego, że nie bardzo wiedział, gdzie go powiesić; do sypialni się nie nadawał. Po prostu oboje zdecydowanie byli skojarzeni tylko na jednej płaszczyźnie.

— Absolutnie nie mam. Chodzi jedynie o zawodową ciekawość i empiryczne doznania takiej formy powiązania. Są rzeczy, o które nikt nie zapyta powiązanych par, przynajmniej nie do dokumentacji, na przykład szczegółowego opisu pożycia i efektów więzi na jego jakość. Nie wypada.

Znów Philip mu nie powie, bo Loretta nie poszła z nim do łóżka po stworzeniu więzi. Cóż.

— Brak rygoru irytował dopiero na dłuższą metę. Wakacyjne? Absolutnie idealne miejsce, tylko zamiast dziury z wykopaliskami, lepiej wybrać Itakę albo Kretę. Może Ateny, ale te znów wydają mi się przeładowane turystami, a byłem tam tylko w trakcie przesiadki ze statku na pociąg. Jestem jednak stronniczy, uwielbiam Grecję od dziecka.

Nawet uśmiech Morpheusa był przygaszony.

— Zrobiłbyś furorę, lubią blondynów.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#8
01.04.2024, 22:25  ✶  

Powinien się poważnie oburzyć na zadane przez Morpheusa pytanie, gdyby nie to, że zostało zadane z przyjacielską złośliwością i gdyby nie było uzasadnione. Nie było to kłamstwem, że przez większość czasu myśli wyłącznie fiutem. Od czasu Beltane doświadczał zupełnie odmiennych stanów, pełnej gamy tak sprzecznych ze sobą emocji, własnych uczuć i całkiem nowych pragnień, wykraczających poza przygodny seks. Powiedziano mu na to, że na znalezienie miłości nigdy nie jest za późno. Usłyszał, że nie powinien trzymać się tego, co było, że to mogą być zmiany na lepsze. Dla niego to wszystko stanowiło osobisty dramat. Nigdy nie czuł się tak zagubiony, jak teraz. Jednocześnie dokładał wszystkich starań do tego, aby trzymać fason.

— Wbrew pozorom... zdarza mi się. To momenty, w których muszę użyć głowy. — Stwierdził bez cienia oburzenia w głosie. Podczas treningów i meczów (To co działo się w szatni, zostawało w szatni) oraz spotkań z ważnymi osobami lub z rodziną zdecydowanie musiał myśleć głową zamiast fiutem. Teraz wszystkie jego przyzwyczajenia ścierały się z tym, czego teraz pragnął. Już teraz było mu trudno, aczkolwiek to powinno się niebawem skończyć. — Znam tylko jedną Lorettę Lestrange. Tak, to ta malarka. Nawet ja mógłbym napluć jej na kapelusz. Opis się zgadza. Czym jest turpizm? Nie wiem, czy nie lubi czy nie lubi. Loretta powinna należeć już do przeszłości. — Niebędący najwyższego wzrostu Philip i tak przewyższał samą malarkę o ponad dwadzieścia centymetrów. Wypisz wymaluj Loretta. Podrapał się po policzku, zastanawiając się nad tym, czym jest ten turpizm i po chwili namysłu nie był w stanie tego stwierdzić. To zdecydowanie doskonały moment na to, aby dać sobie całkowity spokój z Lorettą. Takie miał postanowienie, gdy już uwolni się od ciążącego na nim przekleństwa. Loretta nie była jedyną osobą, z którym chciał uprawiać seks. Nic więcej z nią nie miało go połączyć - nic się nie zmieniało od ostatniego czasu, kiedy byli kochankami.

— Gdybym miał takie doświadczenia to raczej opowiedziałbym ci o tym. — Pozostawałby do tego mniej skory, gdyby Beltane połączyło go z kobietą o znikomej rozpoznawalności. Wątpliwa reputacja Loretty pozostawała większości osób znana i to co mogli zrobić podczas Beltane stanowiłoby doskonały temat męskich rozmów.

— Wakacje są po to, aby odpoczywać. Zwiedzać, spędzać czas na plaży i doskonale się bawić. To czas aby sobie trochę odpuścić. A gdzie są ładniejsze, mniej zaludnione plaże? — Philip w takim właśnie celu spędzał czas za granicą - miał zamiar odpoczywać, na co składało się zwiedzanie i spędzanie czasu na plaży oraz pływanie. Odpowiednie towarzystwo też dbało o jego dobry nastrój - zawsze znalazł sobie jakąś kochankę albo kochanka. Odbył też kilka podróży z Laurentem, będącym jego kochankiem, któremu chciał pokazać jakąś część świata. W końcu on nie kończył się na New Forest.

— Co myślisz o towarzyszeniu mi w takiej wycieczce? Byłbyś doskonałym przewodnikiem. — Zapytał Morpheusa, wstępnie planując tego typu podróż na jesień albo na zimę. Najchętniej zabrałby ze sobą Laurenta, jednak nie mógł wybiegać tak daleko w przyszłość. Od jesieni i zimy dzieliło go parę miesięcy.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#9
17.04.2024, 14:35  ✶  

— Chętnie ci potowarzyszę, ale może za rok. Na razie... Na razie mam dość wyjazdów. — Nie zamierzał być przewodnikiem, od tego są pracownicy niższego szczebla, ale też sama wizja kolejnej podróży nie brzmiała aż tak źle, tylko nie tak długo i rzeczywiście dla przyjemności.

Loretta była częściowo powodem, dla którego przyjął delegację do Grecji. Nie jako osoba, ale gdy tworzył przemyślenia na temat swojego zachowania, gdy rozbijał się na fragmenty, aby wybrać to, co chce odrzucić, widział wyraźnie to, jak traktował ją w nienawiści i łaknieniu kontroli dla samego siebie. Dużo bardzo toksycznych uczuć, które mógł wyrzygać na napaloną gówniarę. Doskonale się bawił w trakcie, ale całość pozostawiła po sobie nieprzyjemny zapach spalenizny i smak farby olejnej oraz podniecenia, stanowiąc raczej nieciekawą kombinację na dłuższą metę. 

Przypomniało mu się, o co pytał Nott, po czym zastanowił się nad jedną rzeczą. Podobno więź czyniła niesamowicie zazdrosnym, a on miał w ustach kwaśny posmak piwa oraz życzenie bólu w skroniach. Coś we wnętrzu Morpheusa, ta wiotka nić otoczona krzewem żałoby, pokaleczona żalem i bólem po stracie brata, wołała echem tę wersję wieszcza, którą chciał zostawić za sobą, wersję, która tak się podobała pannie Lestrange. Chciał poczuć żądło bata na skórze. Chciał poczuć, że żyje. Pewnie dlatego zebrał te okruchy, tak starannie odrzucone i przełknął eliksir z ich skruszonych fragmentów, przeobrażając się nagle, jak za dotknięciem magicznej rózdżki.

Nagle stał się bardziej rozluźniony.

— Turpizm to widzenie piękna w rzeczach brzydkich. Pewnie dlatego Loretta puściła się ze mną, nie z tobą — uśmiechnął się paskudnie, jakby próbując zakotwiczyć w głowie Philippa ten obraz, wiotkie ciało malarki w ramionach profety, kontrast bladej i smagłej skóry, estetycznie szyderczy wobec własnych pragnień mistrza miotły. Testował narzędzia, jakie dała mu domniemana magia Beltane, aby zdenerwować sportowca implikacjami, aby zaczął wątpić, czy perfumy, którymi pachniał, nie nosiły za sobą nut kobiecych, znajomych zapachów malarki. Może ten siniec pocałunków, który wystawał lekko zza kołnierzyka jego czarnej koszuli, został zrobiony ustami Loretty.

Słowem, przeciągłym spojrzeniem i niemal zadzieraniem nosa chciał sprawić, że Philip uderzy go, połamie mu nos, chwyci za szatę i przeciągnie po kuflach innych gości. Chaos mieszkał w sercu Longbottoma, a nie ma nic, co wzbudzałoby męską zazdrość bardziej, niż rozkosz kobiety. 



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#10
07.05.2024, 21:03  ✶  

Odpowiedź Morpheusa nie oznaczała jednoznacznej odmowy, jeśli przyjąć to by, że nie stanowi wymówki. Potrafił zrozumieć to, że jego przyjaciel nie ma nastroju do podróżowania albo ma inne plany i chce przez jakiś dłuższy czas pobyć w tym kraju. W grę wchodziły również powody prywatne, których nie powinien dociekać. Sam nie lubił tłumaczyć się z tego rodzaju rzeczy, tak jak nie lubił jak ktoś naruszał jego prywatność. Zdarzało się to nad wyraz często, jeśli wziąć pod uwagę jego popularność i wykonywany zawód.

— Na podróże zawsze przyjdzie czas, jednak za rok to zbyt odległy... moment. Mnie wciąż ciągnie w świat i chwytam każdą okazję, jeśli taka się nadarzy. — Postanowił na razie powstrzymać się od namawiania swojego przyjaciela na taki zagraniczny wypad dla przyjemności - wypełniony zwiedzaniem, wypoczynkiem na plaży, przebywaniem w barze i w luksusowym hotelu. W jego przypadku to także zakładało przygodny seks dla zaspokojenia tego rodzaju potrzeby.

— Przed paroma laty mnie i Lorettę łączył romans. Każdy powód jest dobry - turpizm czy zwykła chuć. — Stwierdził z dozą sarkazmu, zdającym się przeczyć sytuacji, w której się znalazł. Loretta okazała się kamieniem, który zapoczątkował całą lawinę zdarzeń i szereg nowych procesów, zachodzących w nim samym. Nie zmieniało to faktu, że z kobietą, w której wyraźnie pobrzmiewały echa przeszłych penisów, nie wiązał jakiejkolwiek przyszłości. Wspinając się dla niej na ten pal chciał przede wszystkim się zabawić. Gdyby potrafił przewidzieć długofalowe konsekwencje to dwa razy zastanowiłby się nad przyjęciem od niej tego wianka. Potrzebował jedynie wszystko przypieczętować w obecności uzdrowiciela. Z niecierpliwością wyczekiwał tego dnia, wierząc że wszystko wróci do znanej mu normy.

Nie nastąpiła żadna z tych rzeczy, których oczekiwał jego przyjaciel. Philip wzniósł kolejny raz swój kufel, wlewając do gardła złocisty trunek.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Morpheus Longbottom (2424), Philip Nott (2808)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa