20.01.2024, 15:03 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.06.2024, 13:16 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Zachodzące słońce zabarwiło niebo nad Little Hangleton czerwienią i złotem. Ostatnie, słoneczne promienie, odbijały się w szybach niewielkiego domku, stojącego kawałek drogi od miejscowego cmentarza. Budynek przypomniał trochę te, jakie widywało się w lepszych dzielnicach londyńskich przedmieść: starannie przystrzyżony trawnik, białe ściany, firanki w oknach, a nawet mugolski samochód, stojący w garażu. To wszystko nie wyglądało ani trochę dziwnie czy groźnie. Nie pasowało ani do ogólnego wizerunku wioski, o której niekiedy mawiano, że jest miarą ludzkiego szaleństwa, i gdzie ciągle zdarzały się różne dziwaczne rzeczy, ani do siedziby egzorcysty.
A jeszcze dwa tygodnie temu mieszkał tutaj pan Mikah Everlasting, emerytowany, ministerialny egzorcysta, który jakiś czas po odejściu z Ministerstwa przyjmował jeszcze prywatne zlecenia. Zmarł w wieku lat dziewięćdziesięciu siedmiu, jak na czarodzieja może nie wybitnie sędziwym, ale uważanym już za całkiem słuszny.
Brygadę Uderzeniową wezwano, kiedy dwa dni temu jego spadkobiercy weszli na strych i zaczęły się „kłopoty”.
„Kłopoty” jak się okazało obejmowały przypadkowe uwolnienie ducha, ale też kilka innych rzeczy, a i jedno, i drugie, mocno przerastało głowy nie tylko rodziny Everlastinów, lecz także biednych brygadzistów. Brenna mogła ganiać przestępców czy walczyć z nieumarłymi, ale naprawdę nie miała pomysłu, jak walczyć z czymś, co pozostaje niematerialne…
– Dom jest nawiedzony. Tak totalnie, totalnie nawiedzony – oświadczyła Brenna Longbottom, podpierając się o zadbany, biały płotek, otaczający posesję. Miała na sobie zwykłe, mugolskie ubrania, odpowiednie do pogody, koszulkę i jeansy, bo chociaż akurat w pobliżu domu Mikah mieszkali głównie czarodzieje, zawsze mógł napatoczyć się jakiś mugol i mundur Brygady mógłby zwrócić nadmierną uwagę.
– Rodzina niechcący uwolniła, prawdopodobnie, poltergeista. Coś równie wkurzającego jak Irytek, zrzucanie przedmiotów, i inne tego typu atrakcje. Ale jeden poltergeist jeszcze nie byłby problemem. Problemem jest fakt, że wypuścili go, sprawdzając na strychu pudełka. I jak relacjonują, tych pudełek jest tam strasznie, strasznie dużo.
Mówiła lekkim tonem, absurdalnie i niestosownie tą sytuacją rozbawiona, chyba głównie dlatego, że podejrzewała, że zdaniem Sebastiana jakimś cudem to wszystko było jej winą, i to mimo tego, że kiedy pan Mikah Everlasting złapał w pudełko pierwszego ducha, na świecie nie było jeszcze ani jej, ani nawet żadnego z jej rodziców. Macmillan zdawał się z jakichś powodów wierzyć, że Brenna przyciąga kłopoty, a przecież to nie było tak. Po prostu Sebastian był ministerialnym egzorcystą, prawda? Dość oczywiste, że zgłaszało się do niego ze sprawami dotyczącymi duchów…
– Mówiąc w skrócie, podejrzewamy, że pan Everlasting egzorcyzmowane przez siebie duchy trzymał w pudełkach, zamiast zgodnie z procedurami odsyłać je podczas Beltane lub Samhain na drugą stronę. Udało mi się dostać na górę, chociaż nadmienię, że nie było to łatwe, bo poltergeist próbował zrzucić na mnie żyrandol i rzucał we mnie talerzami, i naliczyłam tam jakieś sto pięćdziesiąt pudełek. Pewnie nie wszystkie są… ehem, nawiedzone, bo prawdopodobnie Ministerstwo zorientowałaby się, że coś jest nie tak, gdyby trzymał w ten sposób ich więcej, no ale w części chyba siedzą duchy? Więc potrzebujemy kogoś, kto pozbędzie się tego poltergeista. A potem sprawdzi pudełka. I wskaże, w których siedzą duchy. Aha, czy wspomniałam, że poltergeist próbował je pootwierać? Zdołałam zabezpieczyć przed nim strych paroma zaklęciami, ale to nie jest trwałe rozwiązanie, więc jak się nie pośpieszymy…
Tu urwała i po prostu machnęła rękoma, w tym geście zamykając wszystkie możliwe konsekwencje tej sytuacji. Bardzo dużo uwolnionych duchów w przeklętym Little Hangleton. W najlepszym wypadku wyjątkowo nawiedzony dom, opowieści mugoli o dziwnych wydarzeniach i wściekli spadkobiercy, składający dużo skarg do Ministerstwa Magii, domagający się zaradzenia na problem. W najgorszym razie – mogły rozleźć się po miejscowości. Brenna nie znała się na duchach, podobnie opętać kogoś dało się tylko w Beltane i Samhain, ale nie była pewna, czy dotyczy to też tej sytuacji, w której duch już był po tej stronie? Czy nie mogłyby poopętywać mieszkańców? A co jeżeli po prostu poczekają do października i to zrobią?
- No i... nie mamy pewności, czy jakiegoś nie otworzył, zanim tu dotarłam - dodała jeszcze z pewnym namysłem. Może nie powinna o tym wspominać, ale zmuszała ją do tego uczciwość.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.