• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[29.07.72, zmierzch] Tropem przepowiedni

[29.07.72, zmierzch] Tropem przepowiedni
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
31.01.2024, 23:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:48 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

Część zakonnej fabuły Tropem przepowiedni, zaczętej wraz z sesją Nie umkniesz przeznaczeniu.

Brenna może nie była tym najostrzejszym nożem w szufladzie, ale myślenie wyłączała jednak całkiem dość rzadko. Na dojście do wniosku, że Morpheus wcale nie potrzebuje jej rady w sprawach mody (nie to, że nie umiałaby ich udzielić: wbrew wrażeniu, jakie zwykle sprawiała, doskonale orientowała się w najnowszych trendach… ale wujek jednak bił ją na głowę pod względem szyku) i połączenie wsuniętego pod drzwi liściku z prośbą, jaką mu dostarczyły, zajęło jej więc ledwo parę sekund i to tylko dlatego, że akurat była na kofeinowym głodzie.
Nie wątpiła, że się mu uda. Morpheus był poukładany, bystry po krukońsku, sprytny po ślizgońsku i miał jasnowidzenie na podorędziu. Nie obawiała się więc o powodzenie zadania, a raczej niepokoiła się, jakie informacje dokładnie uzyskał i w jakim kierunku mogły ich one popchnąć.
Bo to mogło być nic. Nic wielkiego. Nic specjalnego.
A mogło być… coś. Brenna nie była pewna co i bała się o tym myśleć – bo te myśli zaczynały od razu dryfować do wszystkiego, co stało się podczas Beltane. Szanse na to, że ktoś ze śmierciożerców zainteresuje się sprawą nie były niby bardzo wielkie, ale… jednak… istniały.
Tego wieczora po raz pierwszy od dawna wypadła więc z pracy równo o czasie, być może szukając paru kolegów, ale pracoholizm pracoholizmem, Zakon Feniksa zawsze miał pierwszeństwo. I ledwo przyszła do domu (no dobrze, po obowiązkowym przywitaniu ze stadem psów i złamaniem psich serc tym, że natychmiast nie zabrała ich na spacer – chociaż na tym na pewno były, bo dzisiaj miały je wyprowadzić Dani i Lucy…), niemal natychmiast popędziła na pierwsze piętro i skierowała się ku pokojowi Morpheusa.
Zapukała, chociaż podejrzewała, że wiedział, że tu jest. Nawet jeśli nie podpowiedziało mu tego jasnowidzenie, to popiskiwania Gałgana i potem tupot jej nóg oraz psich łap na schodach były ciężkie do przegapienia. Odczekała grzecznie chwilę, a potem pchnęła drzwi i zajrzała do środka.
– Cześć. Możemy pogadać o szatach i modzie. Powiedziałabym, że w celu zrobienie z ciebie najprzystojniejszego mężczyzny na Lammas, ale nie wiem, czy Erik nie ukradnie ci tego tytułu – rzuciła żartobliwie, chociaż w duchu trochę się martwiła, co takiego usłyszy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#2
01.02.2024, 08:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.02.2024, 08:39 przez Morpheus Longbottom.)  

Gramofon w pokoju Morpehusa wygrywał amerykańskie hity sprzed dwóch dekad, jeśli nie więcej. Igła raz na jakiś czas nieco trzeszczała, zapewne przez kilka rysek, które pojawiły się na niej z czasem. Melodia ze skocznej piosenki I Got Rhythm Reda Nicholsa, przeszedł w znacznie spokojniejsze I Still Get A Thrill (Thinking Of You) Guya Lombardo, kołysząc dźwięki w łagodnym pejzażu powłóczystego wokalu piosenkarza.

— Wejdź! — zawołanie dało się słyszeć przez grube, dębowe drzwi. Pokój profety nie różnił się wielkością ani ogólnym rozstawieniem od tych należących do reszty domowników. Duże łóżko z czterema kolumienkami, zajmujące najwięcej miejsca, zostało dokładnie pościelone i przykryte kapą ze złotym wzorem adamaszku na kremowym aksamicie,  było jedynym miejscem, które wyglądało, jakby ktoś go nie używał i to tylko dzięki Malwie, która je sprzątała każdego ranka. W pozostałych miejscach planował zorganizowany chaos. Przy oknie stał ogromny regał z książkami dotyczącymi symboliki, profecji, a przed nimi, w pozornie losowych układach, Morpheus poukładał flakony z perfumami, których używał lub które kupił, bo miały piękne flakony. Na górze biblioteczki stała reprodukcja słynnego popiersia Apollina, obrośnięte bluszczem ze skrytej w kącie doniczki. Przy małym stoliku przy oknie stał też fotel, z przerzuconą niedbale szatą, na blacie zziębła już pusta filiżanka po kawie, a uwagę rozpraszały ruchome zdjęcia z gazety z tego dnia.

Siedział przy biurku, gdzie znajdowała się nieduża myślodsiewnia oraz ogromny bałagan. Jedyne, co zostało ułożone, to atramenty Morpheusa, pióra oraz stalówki i oczywiście dwie papeterie, jedna służbowa, druga prywatna. Poza tym dookoła leżało mnóstwo wycinków z gazet, również mugolskich, ogrom dokumentów i jeszcze więcej książek. 

— Jest taka nieprzypisana przepowiednia w departamencie, która mówi do podmiotu, że będzie królową, aż nie przyjdzie młodsza i piękniejsza i nie zabierze wszystkiego, co jej drogie. Erik może śmiało ją wypełnić, tylko niech trochę grosza w skarbcu zostawi — stwierdził w odpowiedzi, równie żartobliwie. Zdawał się być w całkiem dobrym humorze, który odmłodził jego twarz przynajmniej o kilka lat. Tak jakby Grecja nigdy się nie wydarzyła i nigdy nie odbyło się Beltane.

Wyjątkowo Morpheus nie miał na sobie magicznej szaty, a jedynie czarne spodnie wizytowe oraz podkoszulek bez rękawów, aż świecący bielą krochmalu, odstający od lekkiej opalenizny mężczyzny na chudych ramionach. Na stoliczku, obok gazety, leżała fiolka z insuliną i strzykawka, w szklanym słoiczku piętrzyły się igły do utylizacji, które tłumaczyły tak nieformalne odzienie u wuja. W połączeniu z porą było jasne, że wziął przed chwilą leki, a jest to znacznie prostsze, gdy dookoła nie plącze się kilka jardów luźnego materiału.

— Mówiąc o przepowiedniach... — zaczął, podchodząc do Brenny i wręczając jej ten sam skrawek papieru, który dał mu latarnik, ze słowami przepowiedni.


Wyspa w blasku słońca i księżyca się wyłania,
Co dekadę znika, by potem wrócić znów.
Broń wypełniona ciemnością czeka w ukryciu,
Bezimienna groza w podziemnym mroku trwa.
Strzeż się swojego strachu i swoich pragnień.


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
01.02.2024, 09:50  ✶  
Może ktoś obcy wchodząc do pokoju Morpheusa zdziwiłby się panującemu w nim nieładowi i ze zdumieniem przyjrzał popiersiu Apolla, bóstwa muzyki, piękna oraz wróżb. Brenna jednak po pierwsze przywykła, po drugie, widziała w życiu wiele różnych pokoi, po trzecie wiedziała, jak duże znaczenie przywoływał do symboliki, po czwarte wreszcie w jej własnym półki uginały się od ksiąg i pamiątek, a ze ścian spoglądały ze zdjęć dziesiątki postaci. Po piąte wreszcie przegląd pokoi w domu Longbottomów mógł być zadziwiającym doświadczeniem, bo domownicy tutaj byli bardzo różni. Nie rozglądała się więc nawet, uwagę skupiając na wuju, szybko oceniając po jego minie, postawie i tonie, w jakim był nastroju.
Ona sama wciąż miała na sobie mundur. Zwykle przebierała się jeszcze w pracy lub zaraz po powrocie, ale tym razem nie chciała tracić czasu. Jej włosy – nieposłuszne jak u większości Potterów (chyba że było się jej matką: ale Brenna wiedziała, że idealne fryzury Elise to w dużej mierze zasługa odpowiednich specyfików, zaklęć oraz szczotek), powoli odrastające po ścięciu w maju, zostały zebrane w krótki, niedbały kucyk.
- Nic dziwnego, że ta przepowiednia nie jest opisana. Mogłaby dotyczyć setek kobiet - powiedziała, a jej usta rozciągnęły się w uśmiechu. Morpheus mówił na tyle żartobliwie, że chyba przynajmniej nie wpadł w żadne kłopoty w pracy przez jej prośbę. - Nie tak dawno byłam ze znajomą w Tower i rozmawiałyśmy o żonach Henryka Tudora: przynajmniej trzy z nich mogłyby odnaleźć w tej wróżbie siebie. A co do Erika, o sykle w skarbu nie musimy się martwić, jeśli zobaczymy dno skrytki, wystawimy go znowu na licytację - oświadczyła, podchodząc bliżej i podpierając się biodrem o blat.
Uśmiech zgasł, kiedy Morpheus podał jej kartonik. Powinna się cieszyć: zdobyli dokładnie to, co zdobyć chcieli. Ale słowa zapisane na kawałku pergaminu niosły ze sobą coś złowróżbnego. Przeczytała ją dwa razy, tak dla pewności, a potem uniosła wzrok na wuja.
– Sądzisz, że jest prawdziwa? – spytała rzeczowo. Mógł to być bzdurny wierszyk, czyjeś bajania, nic, czym należało się przejmować, a mogła być złowroga wróżba: mogła istnieć jakaś broń, i jeśli trafiłaby w nieodpowiednie ręce, kto wie, jak zostanie wykorzystana. A jeżeli istniała przepowiednia, to zwykle nie była wygłaszana bez powodu.
Albo oni zaczną działać, albo zrobi to ktoś inny.
Przynajmniej wróżba nie przesądzała ani w czyje ręce ta broń trafi – ani do czego zostanie użyta.
Wszystko zależało od tego, kim był ten, kto ją wygłosił. Pijakiem, który plótł pod wpływem alkoholu? Profetą, który spojrzał do przodu, i na moment odsłonięto przed nim tajemnice przyszłości?
A pod tym względem Brenna ufała osądowi wuja.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#4
01.02.2024, 13:45  ✶  

Pokiwał głową, przytakując słowom o Henryku. To mogła powiedzieć poprzednia żona Perseusa Blacka o Vesperze Rookwood, to mogło powiedzieć bardzo wiele kobiet, niekoniecznie królowych, to mogła przecież być metafora jedynie, dotycząca samej symboliki królowej. W taliach tarota Królowe stanowią serca swojego dworu, emocjonalną dojrzałość. Oznaczają matki, żony, panie domu. Władczynie niekoniecznie w sensie prawnym, ale społecznym. Utracenie korony, ostracyzm społeczny, odrzucenie, nieszczęście. Nic dziwnego, że ta przepowiednia tylko błyszczała się na swoim miejscu, nieoznaczona żadnym imieniem, nawet wieszcza, który ją wypowiedział. Legenda departamentu, echo przeszłości i przyszłości jednocześnie.

— Wiem, że jest, Brenno. Mam wspomnienie. Tego nie da się pomylić z niczym innym. Mam też notatki latarnika z jego własnych prób, wspominał coś o wierszu Salta i... — Morpheus zaraz zaczął przekładać kartki. Brennie musiał rzucić się w oczy napoczęty raport dla ministerstwa, większość wyglądała tak samo. Wbrew nieładowi na pierwszy rzut oka, czarodziej wiedział dokładnie, gdzie co się znajduje. Podał jej wszystko, co otrzymał od Alistaira oraz własne komentarze, które zdążył już poczynić. — O tutaj, nie zamierzam ich dołączyć do raportu, napiszę własną interpretację. Jeszcze nie jestem pewien, z jakimi wydarzeniami powiążę, ale... Przepraszam. Mam tysiące myśli w głowie, jeszcze przed chwilą wróciłem, bo cofnąłem się, żeby wysłać ci wiadomość o spotkaniu, zanim wyjdziesz z pracy, czyli zanim się aportuję do Irlandii, żebyś przyszła jak tylko wrócę... 

Gestykulując dłońmi i piórem, trzymanym w prawej dłoni próbował zilustrować swoją poplątaną linię czasową dnia, która zawierała czasami jeszcze dziwniejsze aranżacje czasoprzestrzenne i naginające logikę oraz realną warstwę poznania. Czarodziej niemal wibrował z ekscytacji, obcowanie z przepowiedniami sprawiało, że niemal wychodził z własnej skóry. W latarni przejmował się wieloma rzeczami, ale chwilę wcześniej doświadczył wspomnienia Larmonda, zanurzając się w nim i widząc, jak mówią bogowie. Wyciągnął już nawet kadzidła, aby złożyć ofiarę dziękczynną Apollinowi, ale wtedy usłyszał kroki bratanicy. Już dawno nie był w takim stanie. On, który oddawał hołd bogu słońca, sam się zdawał nim być, błyszcząc jaśniej, niż zwykły człowiek. W tych momentach rzeczywiście widzenie wyglądało jak błogosławieństwo. 



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
01.02.2024, 14:14  ✶  
- W takim razie znajdziemy wiersz Salta i samego Salta - zdecydowała po prostu Brenna, sięgając po notatki i przebiegając po nich wzrokiem. Był to trop równie dobry jak każdy inny: mogli rozpocząć właśnie od niego. Namierzenie wiersza nie wydawało się Brennie wielkim wezwaniem, co do Salta natomiast nie miała pewności, ale Zakon Feniksa dysponował całkiem dużymi możliwościami. Musiała sprawdzić podstawowe informacje o Salcie, a następnie zdecydować, jaką drogą go szukać. Dane z Ministerstwa? Znajomości? Półświatek? Nazwisko nigdy nie obiło się jej o uszy, na pewno nie był to więc ani nikt w jej wieku, ani szczególnie znany w magicznym świecie. W głowie już układała sobie szybki plan działania, szacowała, o której otwierają bibliotekę przy Horyzontalnej i zastanawiała się, jak dziwne będzie, jeśli tego dnia jeszcze raz wpadnie do Ministerstwa, by prześledzić rejestry czarodziejów. A może powinna napisać do Minerwy McGongall z prośbą o znalezienie go na liście osób, które chodziły do Hogwartu?
Po jej głowie śmigało pewnie równie wiele myśli, co po umyśle Morpheusa, ale ona układała je niemal natychmiast w logiczny ciąg, z którego wyłaniała się powoli lista rzeczy do zrobienia dla niej, a potem także od razu lista osób, do których mogła zwrócić się o pomoc w tej sprawie. Pod względem Zakonu Brenna nigdy nie próbowała robić wszystkiego sama - doskonale wiedziała, że ich siła leży w więzach przyjaźni i tym, że uzupełniali się wzajemnie umiejętnościami, możliwościami i wiedzą.
Działając samodzielnie prawdopodobnie znalazłaby Salta, ale były w sieci osoby, które zrobią to szybciej i zwrócą na siebie przy tym mniej uwagi.
- Za co przepraszasz, wujku? - spytała, unosząc wzrok znad papierów i posyłając mu uśmiech. Nie raził ją chaos jego słów, odbijający zamęt, jaki zapewne miał w głowie. Jej własny talent uruchamiał się zwykle w kręgu, ale kiedyś, jako młoda dziewczyna, sama gubiła się pośród snów i niekiedy myliła cudze wspomnienia z własnymi, a przeszłość z teraźniejszością. – Ja dziękuję za to, co zrobiłeś. Jeżeli to faktycznie prawdziwa przepowiednia, to bardzo nie chciałabym, aby „broń wypełniona ciemnością” dostała się w ręce Voldemorta. Ani jakiejkolwiek innej męty – westchnęła, znów powracając spojrzeniem do kartki. Przeszło jej przez myśl, że coś wypełnione ciemnością nie powinno dostać się w niczyje ręce: że właściwie powinna zadbać o to, aby zostało zniszczone. Ale na razie wiedzieli za mało, aby cokolwiek wyrokować. – Więc wyspa, ciemność i ukrycie. Oby Salt był w stanie dać nam jakieś wskazówki, bo mamy tu trzy cholerne, wielkie wyspy i pewnie setki małych wysepek…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#6
01.02.2024, 15:19  ✶  

Nieświadomy tego, jak wysoko w szeregach Zakonu Feniksa jest Brenna, świadomie nie spoglądał w jej przyszłość, więc nie ujrzał schematów i planowania, jakie miało się odbyć za pomocą jego bratanicy. Gubił nieco wątki również przez to, tę potrzebę wyciszenia umysłu, uziemienia się. Jasnowidzowie, jak Charon, często  tracili rozum, bo gdziekolwiek by nie poszli, już tam byli, a on jeszcze rozszczepiał czas przeszły, nie tylko wątłe nici przyszłości. W Grecji w ogóle nie używał czasozmieniacza, a przez ostatnie dwa miesiące w Anglii nie było potrzeby. Co się miało zdarzyć, zdarzyło się i tego już nie mógł cofnąć. Reszta to tylko notatki na marginesie.

— Już dawno nie przechodziłem przez czas i... Niemal zapomniałem, jak to jest. Przychodzi mnóstwo zwątpienia w rzeczywistość i to, gdzie się znajduję. Żaden organizm nie jest stworzony do tego, aby żyć w całkowitej rzeczywistości, nawet małe skowronki śnią, lecz ciężko jest żyć też we śnie. Nie przejmuj się, czuję się, jakbym wypił duszkiem butelkę Ognistej Whisky — zaśmiał się perliście. — Nawet teraz mnie tu nie ma. To znaczy, piszę... — zrobił środkowym i wskazującym palcem królicze uszka, zaznaczając ironiczny cudzysłów. — Raport. Zlecam przepowiednię. Za godzinę nie próbuj mnie nawet obudzić. Specyfiki doktora Blacka i przemęczenie organizmu, idealna mieszanka. Nie przejmuj się też. Wrócę do formy.

Postukał piórem po podbródku w namyśleniu się nad całą sprawą. Jego policzki już zaczął pokrywać krótki zarost, chociaż golił się o poranku bardzo dokładnie. Po Godryku przejął geny bujnej szczeciny, która równomiernie porastała jego twarz prócz jednego skrawka po lewej stronie, pod dolną wargą. Miał tam niewidoczną już bliznę po bójce z jednym z braci, już nie pamiętał nawet którym, podczas niej tamten wybił mu mlecznego zęba. Skóra zarosła się gładko, ale w tym miejscu nie rósł mu zarost. Gdyby się nie golił, po kilku dniach każdy zauważyłby, ile ma siwych placków; szybciej stracił pigment na policzkach niż na głowie.

— Ja również nie chcę. Charon się mnie spodziewał, ale to jasnowidz, natomiast świadek był podekscytowany tym, że ktoś się tym zainteresował, więc byliśmy na pewno pierwsi, obawiam się jednak, że możecie go napotkać, mam nadzieję, że chociaż żywego. Alistair... Jakiśtam, w notatkach mam zapisane. Poleciłem im zmianę miejsca zamieszkania, ale żaden nie wydawał się przekonany. To na pewno nie jest żadna stała wyspa. Musi pojawiać się i znikać.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
01.02.2024, 19:54  ✶  
Zawsze planowała do przodu. Obojętnie, czy chodziło o zakonną misję - nawet wtedy, gdy za nią nie odpowiadała, o sprawę w BUM, naszykowanie gali charytatywnej, zaplanowanie urodzin brata czy tylko ogniska, w jej głowie natychmiast tworzyły się listy rzeczy do zrobienia. Był to swego rodzaju paradoks Brenny, która potrafiła w pewnych sprawach być najbardziej zorganizowaną jednostką pod słońcem, by w kolejnych działać absolutnie chaotycznie.
- W takim razie, oczywiście, wcale cię tu nie widziałam - zapewniła, znów zerkając na wuja. Nigdy nie zazdrościła mu talentu spoglądania w przyszłość, ale możliwość sięgania po zmieniacz czasu Slughornów była czymś, co uważała za coś wspaniałego: zwłaszcza w ostatnich miesiącach, gdy czuła, że czas wprost przecieka jej przez palce.
To jednak nie było tak, że ta szansa nie niosła ze sobą pewnych efektów ubocznych.
– Obiecuję solennie cię nie męczyć – przyrzekła, bo Morpheus zasługiwał na wypoczynek. Nieco mocniej zacisnęła palce na kartkach, w pełni świadoma, ile są warte, choć zdawały się zaledwie karteluszkami papieru. – W takim wypadku albo wynurza się i zanurza, albo, co zdaje mi się bardziej prawdopodobne, obłożona jest zaklęciami, które ją chronią i co jakiś czas ustępują. Do słońca i księżyca… pasowałby i maj, kiedy w Dolinie Godryka granica z limbo szalała i oba pojawiały się na niebie, a niedawno było zaćmienie. Jeżeli tak, to może już znów znikła: byłoby nawet lepiej, gdyby się tak stało.
Ostatnie słowa wypowiedziała z lekkim westchnieniem. Może ktoś inny pomyślałby, że dobrze mieć tę broń: broń, która była wypełniona ciemnością, o której szeptano w przepowiedni i która być może dałaby się obrócić przeciwko Voldemortowi. Może i Brenna pomyślałaby tak w maju, pchana wściekłością, goryczą i nienawiścią. Ale choć te wciąż płonęły gdzieś w głębi jej ducha, teraz spalał je zimny ogień, i rozsądek nie ginął w jego płomieniach. Ciemność przywodziła na myśl czarną magię, i Brenna, choć nie wykluczała z góry przydatności takiego narzędzia, przeczuwała, że powinno raczej pozostać ukryte.
Jeżeli nie na tej wyspie, to przez Zakon Feniksa.
– Podziemna groza. Cóż, ciekawe czy znajdą się jacyś chętni na wycieczkę do podziemi – dodała, a uśmiech znów zabłąkał się na jej wargach. Oczywiście, że sama była gotowa do nich zejść: nie byłaby sobą, gdyby nie przyszło jej to do głowy. Nie zakładała jednak z góry, że będzie najlepszą osobą do tego zadania, bo na razie wiedzieli o wiele zbyt mało, a położenie samej wyspy pozostawało tajemnicą.
Temat Alistaira zanotowała sobie w pamięci, choć nie wiedziała jeszcze, jak rozwiązać ten problem.
– Mam nadzieję, że do nich nie dotrą. Rozpytywał w jakimś barze, ale sama nie byłam przecież pewna, czy to ma znaczenie. Jeżeli przepowiednia nie zwróci uwagi nikogo w Departamencie Tajemnic, powinno udać się to… zakopać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#8
03.02.2024, 00:58  ✶  

Podczas gdy o jasnowidzeniu Morpehusa wiedziała znacząca większość, bez względu na to, jak do tego podchodzili, bo spotykał się z różnymi rekacjami, to o dostępie do zmieniacza czasu nie wspominał właściwie wcale. Wręcz trzymał tę wiedzę w sekrecie, korzystając z tego, że rzeczywiście niewiele osób już pamiętało o panieńskim nazwisku jego matki. Jego mama urodziła się w czasach, gdy często mówiono na nią pani Godrykowa, od imienia męża, sprawiając, że dawna tożsamość niejako rozmazała się pośród dumy Longbottomów. Morpheusa jednak wzywał czas, przeszły i przyszły. O dostępie do czasozmieniacza bez kontroli ministerstwa wiedziała tylko rodzina. Nie mówił o nim swoim kochankom, nie zdradzał współpracownikom, a jeśli czasami bywało go za dużo? Cóż, ten ród tak ma. Brenna też bywała prawie dosłownie w dwóch miejscach na raz, będąc po prostu Brenną, bez dodatku piasku, który w klepsydrze przesypywał się wstecz.

— Moim zdaniem przepowiednia nie mówi nic o tym, kiedy znika — stwierdził, bezmyślnie kreśląc kółka i jakieś bazgroły bez ładu i składu na starych notatkach, w ogóle nie patrząc na to, gdzie stawia swoje gryzmoły, zetknął tylko raz, żeby upewnić się, że nie robi tego po czymś ważnym. Zwykle, jak na arystokratę przystało, wszelkie gesty i mowa ciała Morpheusa były wystudiowane, jednak w kryzysie energetycznym i w takim stanie, jak obecnie, pozwalał sobie na swobodę. W końcu był w domu.

— Ostrożnie stawiaj kroki na ścieżce do Hadesu, nie ścigaj się z obłokiem, umarli się nie spieszą — zacytował jakiś wiersz, którego dalszej części, ani tytułu nie pamiętał. — Nie ma większych ciemności niż Departament Tajemnic. Trochę faktury na ścianach może mi dobrze zrobić, jeśli nie będzie innych ochotników. I nie kłopotaj się departamentem. Dotarło i jakimś cudem wprost w moje ręce.

Zrobił teatralny gest ręką, a później zaczął szukać papierosów w kieszeni, żeby zorientować się, że pusta paczka leży na parapecie otwartego okna. Westchnął ciężko. Nałóg musiał poczekać.

— Ja jestem tym cudem — dodał, jakby to nie było oczywiste. — Ukryję ją tam, gdzie nikt niczego nie szuka. W wizjach dokonanych, wypełnionych. Tylko potrzebuję jeszcze jednego puzzla do tej układanki, aby całkowicie ukrócić ją o głowę.

Puzzel miał się znaleźć, gdy Morpheus otworzy oczy następnego dnia i usłyszy o wydarzeniach w Belfaście. Jego ciało czekało na informację, chociaż jeszcze tego nie wiedział, świadomie nie rozpoznawał czegoś więcej niż intuicji, która pchała go ku konkretniej interpretacji, powiązanej z działaniami terrorystycznymi IRA.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
03.02.2024, 01:46  ✶  
– Masz pewnie rację. Ale mogę przez moment pomarzyć, że już zatonęła, zabrała ze sobą ciemność i nie musimy się przejmować, prawda? – powiedziała żartobliwie. Wiedziała jednak, że to mało prawdopodobne: wtedy wróżba nie zostałaby pewnie wygłoszona. Najbliższe godziny miała więc zamiar spędzić na szukaniu informacji o znikającej wyspie oraz o Salcie. (I te poszukiwania miały nawet przynieść skutek: poprowadzić ją do zagubionego tropu na Nokturnie i później zaangażowania przyjaciela znacznie szybciej niż sądziła, że będzie to konieczne…)
Obróciła papiery w dłoniach, namyślając się nad tym, co powiedział. Wszystko w niej krzyczało, by powiedzieć nie – bo Morpheus był utalentowany, ale nie był wojownikiem i nie był aż tak sprawny fizycznie jak spora część rodziny. Nie chciała, by tak ryzykował. A jednocześnie myślała o tym, że przepowiednie nie są wygłaszane bez powodów: że właśnie do niego ta ostatecznie trafiła. Że umiał analizować, składać fakty, że może właśnie on najlepiej podąży za tym słabym tropem, jakim były słowa innego wieszcza.
Czy ulegała nadmiernie wpływom wuja i doszukiwała się znaków tam, gdzie ich nie było?
I czy powinna mu odmawiać, jeśli tego będzie chciał?
– W porządku. Ktoś na pewno się znajdzie, sama mogę tam pójść, ale jeżeli będziesz chętny, gdy dowiemy się więcej… – Kiwnęła głową, trochę roztargniona, bo odruchowo zaczęła zastanawiać się, kogo mogłaby o to prosić poza Morpheusem: przecież nie mogła puścić go tam w pojedynkę. Ani nawet niekoniecznie mogliby iść tylko we dwójkę. Szybko jednak porzuciła te dywagacje, przecież na razie nie miała dostatecznie dużo informacji i nie wiedziała nawet, czy na pewno zdołają odnaleźć Salta oraz wyspę, która pojawia się i znika. Z zamyślenia zresztą wyrwał ją głos Morpheusa, który powiedział, że ukryje przepowiednię tam, gdzie nikt nie będzie szukał.
– Wiesz co, wujku? Wziąłeś chyba większą część inteligencji przeznaczonej dla całej naszej rodziny – stwierdziła, niemalże wesoło, naprawdę pod wrażeniem jego pomysłu. A potem w przypływie uczuć pochyliła się nad biurkiem, ujęła twarz Morpheusa w dłonie i ucałowała wuja w czoło. – Dziękuję. Jesteś genialny – dodała, odsuwając się od niego. – Dam ci znać, kiedy czegoś się dowiemy. Przynieść ci herbaty albo papierosy, zanim się położysz, czy chcesz już odpocząć?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#10
04.02.2024, 16:22  ✶  

Praca w terenie nie przerażała Morpheusa, grzebanie w ziemi również nie, nawet jeśli bardzo nie lubił, kiedy jego buty brudziły się grudkami gliny. Po prostu robił to z klasą i dobrze skrojonych spodniach. Ostatecznie zdarzało mu się wchodzić tam, gdzie go nie chciano przez okno, aby uzyskać to, czego chce. W tej chwili jego największym marzeniem było zasnąć, a zaraz później pozbyć się broni, która niesie mrok i zdjąć nieco ciężaru z barków bratanicy.

— Jestem ostatnią osobą, aby pchać się w kłopoty na jakichś paskudnych wyspach, ale gdybyś poszła sama i coś by ci się stało, zwyczajnie bym sobie nie wybaczył, więc w takim przypadku wolę, żebyś ujęła starego wujka w swoich planach. Może nie nadam się do bicia, ale powiem, kiedy trzeba uciekać, zanim należy to zrobić. 

Morpheus nie tyle był gorszy od reszty Longbottomów w kwestiach fizycznych, ile raczej odznaczał się słabym zdrowiem i kiepską tężyzną fizyczną, a wieloletni nałóg stanowił tylko gwóźdź do trumny jego kondycji. Bieganie? Tylko do najbliższego miejsca, skąd można się teleportować, gdy jest godzinę przed wieczornym zamknięciem ostatniego sklepu w Dolinie Godryka, a on zorientował się, że w całym domu nie ma już ani jednej paczuszki tytoniu. Nie zdarzało się to często i oczywiście mógł się aportować do Londynu, tam zawsze coś było otwarte, ale to już stanowiło za duży wysiłek dla niego. To też nie tak, że miał dwie lewe nogi, fechtował się całkiem przyzwoicie, można nawet rzec, że miał do tego talent, zwyczajnie nie trenował tego dostatecznie często. Ot, wojownik umysłu, nie różdżki i szpady.

Potarł miejsce, w którym go ucałowała z krzywą miną, prawie jakby rozsmarowała mu tam jakiegoś ohydnego gluta, ale kurze łapki w kącikach oczy i wesołe iskierki w czekoladowych oczach zdradzały, że to tylko zachowanie na pokaz i nie ma nic naprzeciw takiemu okazaniu radości. Zresztą, niedawno jeszcze sam tak robił, tylko nie wiedział, czy Brenna nie uzna, że jest już na to za stara. Zawsze narzekał, że to czart wcielony, ale nie sprawiło to w żaden sposób, że kochał ją mniej.

— Wiem — odpowiedział na jej komplementy dotyczące jego geniuszu oraz mądrości z absolutną pewnością siebie. Spojrzał na zegarek, coś przekalkulował. — Za piętnaście minut pojawię się w Warowni, a znam samego siebie za dobrze, więc wezmę dla siebie coś z kuchni. Do pewnych rzeczy nie potrzeba jasnowidzenia.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2327), Morpheus Longbottom (1973)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa