• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[28 VII 1972, Warownia] But now I don't even miss you anymore | Trójca święta

[28 VII 1972, Warownia] But now I don't even miss you anymore | Trójca święta
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#1
03.02.2024, 00:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 22:58 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

wiadomość pozafabularna
Prompt Walentynkowy: Nie... nie rób tego... No nie... No niestety to zrobiłeś. Byłeś pijany? Pomyliłeś adresy? Opętał cię jakiś zły duch? Możesz mieć dowolne wyjaśnienie tego, co się tutaj wydarzyło, ale nic nie zmieni faktu, że właśnie wysłałeś list miłosny do swojego eks lub do młodzieńczej miłości.

Mottem tego spotkania było zdecydowanie: Jak do tego doszło? Nie wiem.

Erik, Nora oraz Morpehus siedzieli w dziwnie opustoszałej kuchni Warowni i dobrali się do wódki, która stała, lśniąc kusząco, w lodówce. Z tym, że dopiero po drugim kieliszku trójka zorientowała się, że nie pili normalnego, mugolskiego, czterdziestoprocentowego eliksiru prawdy, a dużo tęższy w zawartości alkoholu bimber, który Malwa zakupiła do wyrobu swojej słynnej nalewki prozdrowotnej. Umieściła go jednak w butelce sugerującej dużo lżejszy trunek. Gdy trójka zorientowała się, w czym rzecz, było już za późno, nikt nie pamiętał nawet dlaczego w ogóle wpadli na pomysł, aby zacząć pić w pierwszej kolejności. Zupełnie jak dzieci, które miały pierwszy raz styczność z piciem innym niż dokańczanie szampanów po dorosłych na sylwestra, byli już dobrze poskładani.

Morpheus chwycił butelkę i dużo pewniej, niż powinien polał kolejną kolejkę, przelewając kieliszek Erika i zaśmiewając się przy tym. Najpierw nalał oczywiście Norze, bo dobre maniery miał we krwi i chociaż konkurowały z promilami o pierwszeństwo, nie był aż tak pijany, aby nie zadbać najpierw o piękną damę.

— Myślę pani Noro, że chyba po tym powinniśmy przestać sobie... Tego no... Panować i paniować. Chyba, że nie wiem, podnieca to panią, to możemy przy tym zostać.

Dobre maniery zdecydowanie przegrywały. Starszy z Longbottomów podniósł kieliszek w górę, aby wznieść toast:

— Za wszystkich abstynentów, oby się nawrócili! — powiedział, już podniósł do ust kieliszek, ale zatrzymał się w połowie drogi. — Nie, stop, czekajcie!

Wstał, plącząc się trochę w swoją powłóczystą szatę, stanął niepewnie i na miękkich nogach na krześle, po czym przeszedł na stół, prezentując wszystkim swoje idealnie wylakierowane obuwie z czarnej skóry. Odchrząknął, uniósł kieliszek w górę bardzo wysoko, nabrał głębokiego wdechu, aby brzmieć bardzo, bardzo poważnie.

— Pani, wzywam Ciebie, najprzyjemniejsza, najpiękniejsza i najjaśniejsza Pani Wenus, która spoczywasz w męstwie i potędze miłości, która dręczysz ludzkie ciało od środka. O Wenus, która władasz pasją i rozdajesz miłość, najurodziwsza Wenus, która wiedziesz wszelkie tęsknoty mężczyzn i kobiet i poruszasz ludzkie trzewia. O Pani, ukoronowana wieńcem miłości, zabiegam o Twą moc, aby dręczyć ludzi, których pragnę i sprawić by padli mi do stóp. Wzywam Cię Wenus!

I wlał w siebie kieliszek, a resztkę płynu ze szkła strzepnął na podłogę z zamachem, w ofierze dla bogini, aby rzeczywiście im pobłogosławiła.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
03.02.2024, 23:49  ✶  

Nic nie zapowiadało, że wszystko potoczy się w tym kierunku. Zupełnie przypadkiem znalazła się dzisiaj u Longbottomów, zdarzało się to od czasu do czasu, zawsze kiedy odwiedzała babcię Lizzy bowiem wpadała i do nich. Byli przecież jej rodziną. Rzadko miewała wolne wieczory, także postanowiła wykorzystać ten jeden z nielicznych.

Nie do końca spodziewała się, że o tej porze będzie siedzieć w ich kuchni i pić, ale bywały i takie momenty w życiu, które potrafiły zaskoczyć nawet tych najbardziej planujących swoje czyny. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Nawet Norka potrzebowała od czasu do czasu się odstresować, świetnie się to łączyło ze spożywaniem mocniejszych trunków. Pewnie jutro rano będzie bardzo mocno tego żałować, gdy o piątej wstanie i zacznie piec i ogarniać pozostałe sprawy Klubokawiarni, no ale trudno. Raz się żyje, czyż nie?

Alkohol im wchodził, zdecydowanie. Tyle, że okazało się, iż jest nieco mocniejszy niż ten zwyczajny, w przypadku panny Figg mogło to być nawet zabójcze - nie oszukujmy się. Nie należała do osób, które mogły w siebie wiele wlać, jej postura przypominała wyrośnięte dziecko, jednak to jej wcale nie powstrzymywało - zamierzała dotrzymać towarzystwa dwójce mężczyzn, z którymi zaczęła spożywanie tych niebezpiecznych napoi.

Na kolanach Norki siedział Ciapek jeden z psów Longbottomów. Mimo tego, że wolała koty, to w tej chwili jej to zupełnie nie przeszkadzało. Głaskała go co chwilę za uszkiem, bo tak słodko się przy tym uśmiechał, był milutki i cieplutki, niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia.

Przesunęła bliżej siebie kieliszek wypełniony przed chwilą przez Morpheusa. Oczy jej błyszczały, policzki miała rumiane, widać po niej było, że alkohol powoli zaczynał na nią działać. Uniosła wzrok w stronę wujka Longbottoma, zaczęła kiwać twierdząco głową. - Zdecydowanie paaa - przerwała, bo znowu to zrobiła. - Zdecydowanie Morpheusie - Zamilkła na chwilę, bo dziwnie to brzmiało, szczególnie, że od zawsze był dla niej panem wujkiem. - Podnieca? - Zaczerwieniła się jeszcze bardziej, skąd w ogóle ten pomysł. Może i wuja był przystojny, można było na nim zawiesić wzrok na dłużej, jednak rzadko kiedy myślała o mężczyznach w ten sposób.

Uniosła swój kieliszek, już miała umoczyć w nim usta, ale wtedy wuja się odpalił. Spoglądała na niego jak zaczarowana, wyglądał jakby wpadł w jakiś trans. Słuchała uważnie tego, co miał do powiedzenia. Bała się, że to o co prosi przyniesie jakieś nieszczęście, nigdy bowiem nie wiadomo, czy faktycznie bogini go wysłucha, sama nie wiedziała, czy tego chce.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
05.02.2024, 22:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.02.2024, 23:19 przez Erik Longbottom.)  
Lipcowa pełnia księżyca upłynęła Erikowi pod znakiem stresu i frustracji swoją osobą. Powoli dochodził do wniosku, że wcale nie był taki bystry, jak mu się wydawało. Wręcz przeciwnie — szare komórki chyba zaczynały u niego zanikać. W końcu, co za wilkołak zapomina o terminie własnej transformacji? Taki, który wyświadcza wszystkim przysługi na prawo i lewo, pomyślał, po raz któryś przeklinając własne roztargnienie. Zapomniał się, stracił poczucie czasu, a przede wszystkim nie spojrzał w porę w kalendarz. Ten był wprawdzie na niektórych stronach wypełniony po brzegi, ale to nie była żadna wymówka.

Na swoją obronę miał tylko to, że ostatnie tygodnie należały do tych z gatunku intensywnych, a w samym centrum tego wszystkiego widniała data 26 lipca. To wtedy miała odbyć się reklamowana we wszystkich mediach walka Lestrange vs Nott. Erik zgodził się sekundować temu drugiemu, a to wiązało się z pewnymi zobowiązaniami. Poniekąd czuł się odpowiedzialny za to, aby ubezpieczać mężczyznę: zarówno przed pojedynkiem, jak i w jego trakcie. Jakby tego było mało, to później wybrał się jeszcze z nimi do baru... I w ogólnym rozrachunku był to dosyć spory błąd.

Z lokalu wypadł jak oparzony, modląc się, aby zdążyć do domu. Cudem mu się to udało, a mina jego młodszej siostry mówiła jasno, że ledwo uniknął bardzo dotkliwej kary. Po nocy spędzonej w kryjówce wrócił do Warowni, aby odespać, a gdy się przebudził, od razu wziął wolne na żądanie. To była jedna z tych przemian, po których naprawdę trzeba było odpocząć. A nocna popijawa z Morfeuszem i Norą świetnie spełniała się w roli sesji rehabilitacyjnej. Tak przynajmniej sobie wmawiał.

— Więcej, więcej, więcej! — dopingował wuja, gdy ten mu polewał, po czym sarknął głośnym śmiechem, gdy bimber się przelał. — Dokładnie tego potrzebuję! — Oparł się nonszalancko o stół, unosząc naczynie.

W oczekiwaniu na toast upił nadmiar alkoholu z kieliszka. Z racji tego, że ostatnie dwa spędził w domu, pozwolił sobie na komfortowy strój w formie krótkich ciemnych spodenek i rozpiętej białej koszuli w ciemne kwiatowe wzory. Nie zadał sobie nawet trudu, by włożyć buty, więc siedział boso. Jego twarz powoli nabierała kolorów, jednak ciemne wory pod oczami dalej rzucały się w oczy.

— Podnieca, podnieca, nic się nie bój — oznajmił w imieniu przyjaciółki, słysząc nutkę zdziwienia w jej głosie. Bliskim trzeba było pomagać, więc równie dobrze mógł ją w tym wyręczyć.

Uniósł kieliszek do ust, gdy Morfeusz zaczął wznosić toast. Jego policzki poczerwieniały, jakby ciało już przygotowywał się do przyjęcia kolejnej porcji alkoholu do organizmu. Gdy wuja nagle przerwał, Erik odsunął alkohol, podnosząc czoło ku Morfeuszowi z niejaką pretensją w głosie. I znowu się zaczyna, pomyślał, nieco podirytowany tym, że w tym domu już nawet napić się nie można było jak normalny człowiek. Niektórzy czystokrwiści żyli w gotyckich posiadłościach lub oczerniali osoby o gorszym statusie krwi, a Longbottomowie wygłaszali wielkie przemowy. Aż nie wiedział, czy powinien zaklaskać, czy go wygwizdać.

— Chyba jesteś w niebezpieczeństwie. Zadręczy cię tutaj — mruknął żartobliwie do Nory, trącając lekko jej kostkę. Wrócił wzrokiem do Morfeusza.— Dobra, nie pierdziel już tak bracie, tylko pij!

Przyłożył domowy bimber Malwy do ust akurat, gdy wuja wlał w siebie swoją kolejkę. Erik wzdrygnął, trzęsąc przy tym ramionami, gdy jego gardło po raz kolejny tego wieczora poznało się na wyrobach domowej skrzatki. A więc tym się zajmowała, gdy rodzina wyręczała ją w domowych obowiązkach. Obrotne z niej stworzenie.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#4
06.02.2024, 15:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.02.2024, 15:34 przez Morpheus Longbottom.)  

Zaczął coś nucić pod nosem, gdy płynny ogień już przepłynął mu przez gardło. Kończył właśnie żałobę, zorientował się. Jeszcze dwa dni i odejdzie od czerni, zaniesie ostatni bukiet w okresie całkowitej ciemności. Uśmiechnął się sam do siebie. Kochał swojego brata, a jego brat kochał jego, nie chciałby abo Morpheus spędził resztę życia w rozpaczy za tym co było. W końcu należał bardziej do przyszłości. Odrzucił na chwilę głowę do tyłu i stał tak, jakby napawał się niewidocznym blaskiem bogini, które go oblało.

— Erik — zwrócił się do bratanka, schodząc ze stołu na podłogę. Prawie spadł z niego, bo okazało się, że zaplątał się o rąbek szaty, który sam sobie przydepnął podczas pięknego toastu, jaki wygłosił na rzecz wielbienia miłości i piękna. — Nie sądzisz, że jestem za stary na Norę? Chyba próbuje nas zeswatać, żebyś była Longbottomem też z nazwiska.

Westchnął ciężko, rozlewając kolejną kolejkę, bez zastanowienia i przerwy. Jeden kieliszek dla Nory, jeden dla Erika, jeden dla niego. Zauważył, że na dnie jest już tylko resztka, więc wychylił ją z gwinta. Wstał i zaczął szukać po szafkach kolejnej butelki cudownego wytworu Malwy, który następnego dnia wywoła u nich absolutnego kaca i niechęć do całego świata. Zaglądał do kuchennych szafek, jedna po drugiej, wspinał się na palce, aby dosięgnąć wyżej, nie grzesząc wzrostem tak jak bratanek. 

— Nie zrozum mnie źle, Noro, jesteś przepiękną kobietą i mówiąc szczerze, bardzo chętnie... — w porę się zreflektował i puścił do niej tylko oczko. Alkohol mocno rozwiązywał mu język, ale niedostatecznie mocno, aby wypowiadać na głos niemoralne propozycje. Zwłaszcza pod wpływem, ponieważ mógłby wtedy wpaść na pomysł monogamicznego trójkąta, a jednak wolał, aby o czasozmieniaczu wiedziała tylko najbliższa rodzina. To niestety wykluczało Norę. — Sądzę jednak, że jest pani młoda... to znaczy, jesteś i zasługujesz na szczęście i miłość. Ja nie wiem, czy potrafię jeszcze kochać kogokolwiek. W taki sposób oczywiście. Was wszystkich kocham całym sercem i wszedłbym w każdy debilny ogień... Nie, to nie tak szło. Wszedłbym za wami w ogień i dołączył do każdego durnego pomysłu.

Zaśmiał się, marszcząc przy tym zabawnie nos.

— Ha! Mam! — powiedział, wychodząc niemal na czworakach z głębokiej szafki na dole i unosząc tryumfalnie kolejną butelkę nieoznakowanego trunku w górę. Mieli zdecydowanie co pić jeszcze przez najbliższą godzinę. Wrócił do stołu, postawił pośrodku blatu butelkę i usiadł, po czym wstał, zdjął z siebie długie jardy szaty, zostając tylko w czarnej lnianej koszuli i spodniach. Nie chciał rozwalić sobie i tak garbatego nosa podczas alkoholizacji.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
06.02.2024, 15:56  ✶  

Podziwiała Erika za to, że się nie gubił w tym wszystkim. Pełnie były co miesiąc, a poza nimi miał przecież bardzo dużo innych obowiązków, miał prawo się zgubić raz na jakiś czas, na pewno by go usprawiedliwiała, gdyby ktoś pytał. Na szczęście nie doszło do tragedii, bo inaczej by tutaj sobie nie siedzieli teraz przy tym stole nie spożywali tych wspaniałych trunków tracąc przy tym resztki swojej ogłady, każdy potrzebował od czasu do czasu takiego przerywnika w swoim życiu. Może alkohol nie był najlepszą drogą ucieczki przed codziennością, czy problemami, no ale jeśli nie zdarzało się to zbyt często, to nie widziała w tym najmniejszego problemu, czy kłopotu.

Zaśmiała się w głos, widząc, jak Erik prosi o więcej. Naprawdę lubiła go w takiej wersji, kiedy zupełnie nie myślał nad tym, co robił. Zresztą i ona również miała ochotę na więcej, także zaczęła stukać w stół, coby również zdopingować Morhpeusa. Ciapek, czy tam Łatek (w tej chwili już nie pamiętała, jak zwierze ma na imię) zeskoczył z jej kolan, bo zaczęło się tu robić zbyt głośno. Nora niespecjalnie się tym przejęła.

Jej podniecenie wydawało się też być tematem, który interesował Erika, zmrużyła oczy i wpatrywała się w niego próbując złapać ostrość, bo twarz mężczyzny zaczęła jej się rozmazywać. Wycelowała w niego swoim palcem wskazującym. - A Tobie to chyba nic do tego co mnie podnieca, czy nie podnieca. - Była w stanie mówić za siebie i wypowiedzieć się na ten temat, a przynajmniej próbowała.

- To jego gadanie bywa strasznie dramatyczne, można się do tego przyzwyczaić? - Nachyliła się w stronę przyjaciela i spytała o to Erika, tak jakby Morpheusa wcale tutaj z nimi nie było.

- Może próbować, ale to przecież tak nie ten, nie da się, na siłę połączyć kogoś z kimś innym. - Odpowiedziała sięgając po kieliszek i wypiła jednym chaustem jego zawartość. Skrzywiła się przy tym okropnie, bo ten bimber był naprawdę bardzo mocny. - No, bo to swatanie, to takie sztuczne, po co z kimś być, jeśli nie ma miłości. - Próbowała przekazać im swoje filozofie, jednak chwilę zajęło jej składanie słów w zdanie.

- Dziękuję, ty też jesteś. - Powiedziała do starszego z Longbottomów, znaczy nie chodziło jej o to, że był piękną kobietą, miała nadzieję, że zrozumie do czego zmierzała.

- Nie ma problemu, naprawdę, chociaż pomysł całkiem śmieszny Erik, tyle, że wiecie, jestem niegodna, plugawej krwi, nieczystej. - To też było dość istotne w tym wszystkim, a nie jedynie jej wiek.

Czekała, aż wuja wreszcie znajdzie kolejną butelkę, bo powoli zaczynało jej się robić sucho w ustach, zdecydowanie potrzebowała więcej alkoholu, chociaż pewnie gdyby wstała, to nie byłaby w stanie utrzymać się na nogach, na szczęście nie był to problem, którym powinna się przejmować w tej chwili. - NASZ WYBAWICIEL - Krzyknęła jeszcze, gdy starszy z Longbottomów znalazł kolejną butelkę.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
08.02.2024, 23:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.02.2024, 23:19 przez Erik Longbottom.)  
Akurat ja nie mam prawa tego oceniać, skomentował w myślach. Erik, który przebudzi się następnego dnia, powinien być mu wdzięczny, że akurat tę myśl zachował dla siebie. Gdyby znali jego historię z Selwynem... Nie powinien rozsądzać, co było moralne i akceptowalne w kwestii różnic wieku w związkach. Zdecydowanie nie.

— Nie byłby to jakiś wieeelki skandal. — Pokręcił powoli głową, zarzucając jedną rękę za ramię Nory, obejmując ją na wpół. — Poza tym Nora ma z nimi doświadczenie. Zaliczyła już przemianę w bobra i pogryzienie czyjejś laski przy dziesiątkach gości. Ślub ze starszym facetem, sam w sobie, a nie z tobą konkretnie to byłoby jak splunąć. — Zaczął co rusz zaciskać i rozprostowywać palce, jedną dłonią bębniąc o krawędź stołu, a drugą o ramię blondynki. — Porównując oczywiście poziomy stresu, co nie?

Odchylił się na stołku, przykładając w oburzeniu otwartą dłoń do swojej klatki piersiowej. Nic mu do tego? Nic mu do tego!? Cóż to była za zniewaga! Mógł śmiało kandydować do tytułu jej najlepszego przyjaciela i naczelnej przylepy, biorąc pod uwagę, że trzymali się ze sobą od dziecka, a ona... Ona sugerowała mu, że nie powinien się interesować jej sprawami? Oburzające! Musiał znać jej preferencje. Jedną randkę jej załatwił, gdy posłał jej zgłoszenie do Randki w Ciemno, która odbywała się w Dziurawym Kotle. I co? Koniec końców chyba się dobrze bawiła na tym występie, więc nie powinno mu teraz grozić tym paluchem!

— W pewnym momencie zaczynasz to akceptować. Chociaż kwestionujesz też, dlaczego inni dorośli tego nie robią. A potem orientujesz się, że to najlepszy przykład starszego brata łamane na wuja, jaki możesz mieć. Naastępnie z wiekiem wręcz wyczekujesz tych przemów. Nie licząc takich nocy, kiedy się pije, aby pić. To wtedy nie — zastrzegł, gadając jak najęty, co by mu przypadkiem nie przerwano.

Zamrugał parę razy i zrobił pauzę, co by upewnić się, że Nora wszystko zrozumiała. Na moment jego zaszklone, przekrwione od alkoholu oczy zalśniły niczym kryształ, a policzki nabierały kolorytu.

— Mam teorię, że trzeba dojrzeć do tego, aby chcieć do niego w tym dołączyć. — Zerknął kątem oka na Morfeusza, który obecnie buszował po szafkach. — Wiesz w moim przypadku — wskazał na siebie palcami wskazującymi obu dłoni — ten czas już nadchodzi. Trzydziestka za parę miesięcy. Trzeba myśleć o tym, żeby duszy się dobrze wiodło w innym świecie. A ten gość... On chyba ogarnie te tematy. Wstawiennictwo u bóstw i tak dalej. Prawda, Morfeuszu?

Nawet nie odwrócił wzroku od Nory, automatycznie zakładając, że podczas swoich poszukiwań wuj słuchał ich rozmowy. Poza tym, gdy Erik już się rozgadał, jego głos stawał się coraz głośniejszy. Alkohol mącił mu coraz mocniej w głowie, sprawiając, że potrzebował mocniejszych impulsów. Aby skupić się na rozmowie, po prostu musiał mówić głośniej, aby jego własne słowa przebiły się przez warstwę marazmu pokrywającą jego szare komórki.

Kiedy to Morfeusz przejął (hihi) pałeczkę pierwszeństwa w kwestii mówienia, Erik zamienił się w słuch. W końcu Nora wypiła prawie tyle, co i on, więc mogła wszystkiego nie zrozumieć! Ewidentnie potrzebowała kogoś, kto w razie czego sparafrazuje jej słowa wuja. Liczył na jakąś zabawną puentę, jednak takowej się nie doczekał. Mimowolnie parsknął śmiechem, gdy panna Figg porównała starszego Longbottoma do pięknej kobiety. Gdzieś z tyłu głowy zaświtała mu też niejasna myśl, że... Ech, i umknęła mu. Niefajnie!

— Jeszcze raz, jaka jesteś? — Na jego twarz wdarł się grymas niezrozumienia, a usta Erika rozchyliły się, odkrywając jego przednie zęby. — Kto ci takich głupot naopowia...

Zaklaskał głośno, gdy wuja oznajmił, że udało mu się znaleźć kolejną butelkę. Gdy dźwięk poniósł się jednak w stronę korytarza, momentalnie skulił się i przyłożył dłoń do ust. Na Merlina, ale Morfeuszowi dobrze dzisiaj szło! Może powinien go namówić, żeby rzucił tę całą robotę w Departamencie Tajemnic i po prostu przeniósł się do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów?

No przecież to był urodzony detektyw. I to już któryś w rodzinie! Bones byłby zadowolony, że w końcu ma w Brygadzie kogoś nie tylko z rodziny, ale też na poziomie, a Godryk mógłby chwalić się wszem wobec, że syn wrócił na prawidłową drogę. Kto wie, może nawet wyprawiłby z tego powodu przyjęcie? Erik zdjął powoli rękę z ramienia Nory, aby przenieść ją na blat.

— Ekhm... To co? — zagaił, stukając paznokciem o szyjkę butelki pełnej płynnej błogości. — Gramy w butelkę? — Zagryzł dolną wargę, jednak figlarny uśmiech i tak przedarł się przez tę linię obrony, jakby była niczym. Zaśmiał się w głos. — Nie mówię, że taką niegrzeczną, ale no wieeeecie...

Zaczął kiwać się na prawo i lewo, jak wskazówka metronomu. O bogowie, zdecydowanie będzie musiał wlać w siebie jeszcze więcej alkoholu. Wolał dodatkowo cierpieć i nic nie pamiętać z tego wieczora, niż przepracowywać przez następne dni zażenowanie po swoich propozycjach.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#7
12.02.2024, 15:31  ✶  

Niemal złamano mu serce wywracaniem oczami na jego cudny toast, ale w gruncie rzeczy wcale mu to nie przeszkadzało. Zdawał sobie sprawę ze swojej dramatyczności oraz faktu, że życie jest zbyt krótkie, aby chować swoje prawdziwie ja za zasłoną utartych schematów i społecznych norm. Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że część jego życia musiała ukrywać się w cieniu, bo jeszcze do niedawna była nielegalna, ale nie zamierzał ukrywać niczego, co nie było szkodliwe dla reputacji jego lub jego rodu. Tak, jak w naturze Morpheusa leżały arystokratyczne manieryzmy, gładkie ruchy oraz schodzenie na śniadanie zawsze gładko ogolonym, idealnie uczesanym oraz elegancko ubranym, ta samo należały do niego zbyt długie toasty i romantyczne mowy pełne ozdobników, odniesienia do bogów i mitów.

— Dla pieniędzy, dla sławy, dla pozycji, dla dostępu do informacji. Ale głównie dla pieniędzy, Noro. Ludzie biorą śluby z różnych powodów. I z różnych ich nie biorą, nie tylko z braku miłości. Czasami to jest najmniejszy problem. — Wyliczał, polewając kolejną kolejkę. Odnosił się również do swojego własnego stanu kawalerskiego, który powinien zakończyć się jakieś dwie dekady temu, a jednak nigdy nie złożono w jego imieniu nawet oferty narzeczeństwa. Były plany, które jednak on sam zdmuchnął, jak urodzinowe świeczki na torcie. Prędko i z życzeniem dobrej przyszłości. Tym razem nie rozlał niczego.

Nie dało się powiedzieć, że Morpheus nie kochał, nawet jeśli wyklinał, że to nie prawda. Jego serce biło, bardzo silnie. Prędzej, sam kochał zbyt mocno i to doprowadziło go do zguby, otoczenia samego siebie murem odrzucenia terminologii. Przedstawiał każde uczucie przywiązania romantycznego sobie samemu jako cielesne pożądanie, a później, gdy nasycił się, chociażby wizjami, odrzucał je sam z siebie, dystansował się i przekonywał, że to wystarczy.

— Bogowie są szaleni i tylko Macmillanowie myślą, że jest inaczej — stwierdził, kładąc poziomo opróżnioną butelkę na stole.  — Kręcę jako pierwszy, z okazji starszeństwa.

Jak oznajmił, tak zrobił. Dotknął samymi końcówkami palców butelkę z brązowego szkła, spojrzał bez mrugania to na Norę, to na Erika, z niecnym błyskiem w oczach, jakby już wiedział, na kogo trafi. Wprawny ruch nadgarstka i pozorna losowość została wprawiona w ruch, szkło szeleściło o drewno blatu pięknym poszumem przeznaczenia. Początkowo butelka kręciła się bardzo szybko, zaczęła jednak po chwili zwalniać, aż zatrzymała się, a szyjka jednoznacznie wskazywała na Norę.

— Pierwsze koty za płoty! — klasnął w dłonie. — Pytanie, czy wyzwanie?

Jeśli Nora wybrała pytanie, zapytał:

— Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w swojej przeszłości, co by to było?

Jeśli zaś Nora wybrała wyzwanie:

— Podmień tytoń Godryka na majeranek.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
12.02.2024, 16:08  ✶  

Zakrztusiła się zawartością swojej szklanki w momencie, w którym Erik zaczął swoją opowieść. Czy naprawdę musiał jej ciągle o tym przypominać? Była to jedna z najbardziej żenujących historii z jej życia, co najgorsze przydarzyło się to tutaj, w tym domu, przez co przez moment nawet przestała się tu pokazywać, bo nie mogła spojrzeć jego rodzinie w oczy, a on teraz do tego wracał z taką lekkością? Nie odpechnęła jednak jego ręki, ba zbliżyła się nawet nieco bardziej do Erika zachęcona tym gestem, może nie miał nic złego na myśli, kiedy o tym wspomniał. - Największa skandalistka Wielkiej Brytanii, to prawda, cała ja. - Roześmiała się głośno, w sumie po tych kilku miesiącach zaczynało ją to bawić, może było to lepsze podejście?

Przewróciła oczami, gdy Erik odsunął się na krześle, aby wyrazić swoją dezaprobatę. Fakt, był jej najbliższą osoba, ale czasem trochę za bardzo angażował się w jej życie, przez co spokój, który w nim gościł znikał, a ona naprawdę ceniła sobie stagnację...

- To strasznie smutne, co mówisz. Nie potrafiłabym tak, wiecie? Całe życie w kłamstwie. - Dodała słysząc to, co powiedział starszy z Longbottomów. Kto to widział brać śluby z takich powodów, ona sama nigdy nie wpadałaby na podobny pomysł. Zresztą nadal czekała na to, aż jakiś książę spadnie jej z nieba i będą żyć długo i szczęśliwie.

- Może kiedyś i ja się do tego przyzwyczaję. - Jeśli Morpheus nie będzie zbyt często wyjeżdzał, to na pewno przywyknie do tych jego wybuchów mistycyzmu, póki co, jeszcze musiała nieco mniej się tym przejmować. Najwyraźniej po prostu często mu się zdarzały podobne momenty.

- Czyli już niedługo, Ty również będziesz taki? Muszę chyba szybciej to zaakceptować. - Przyglądała mu się teraz trochę dłużej, bo wspomniał o tym upływie czasu, niezbyt często o tym wspominali, miała wrażenie, że jej przyjaciel nadal ma jakieś dwadzieścia lat. - Chyba czas zakupić trumnę, albo chociaż miejsce na cmentarzu. - Powiedziała żartobliwie, bo Erik najwyraźniej bardzo przejmował się przekroczeniem tej magicznej granicy.

- Nie powtórzę tego drugi raz, bo zapomniałam. - Figg zaczęła bujać się na krześle w oczekiwaniu, kiedy wujek przyniesie im kolejną butelkę. Oczy miała rozmyte, zdecydowanie dużo już wypiła, jeszcze trochę alkoholu, a padnie tutaj i będą ją musieli zanieść do Lizzy, bo nie dojdzie tam o własnych siłach.

Przyklasnęła Erikowi, ten to miał łeb, sama nigdy by pewnie nie wpadła na takie urozmaicenie. - GRAMY, gramy! - Przyciszyła trochę głos, żeby przypadkiem nie obudzić reszty mieszkańców tego domu.

Obserwowała bardzo uważnie kręcącą się butelkę, nie zamierzała odebrać starszemu panu tej przyjemności, niech też ma coś z życia, niech kręci jako pierwszy. Oczywiście, że padło na nią. To było do przewidzenia, właśnie... - Czy przewidziałeś to, że trafisz na mnie? - Ciekawiło ją, jak właściwie działa ta jego tajemna moc.

- Wyzwanie. - Może trochę się porusza, a przy okazji otrzeźwieje?

Wysłuchała zadania, które wymyślił dla niej Morpheus, nie skomentowała tego, ale bała się trochę, że Godryk więcej nie wpuści jej do domu. - Całkiem łatwe. - Powiedziała kiedy podnosiła się skrzesła, to jednak nie okazało się takim prostym zadaniem, bo zahwiała się unosząc swój zadek z krzesła, szybko jednak złapała równowagę.

- Erik, musisz mi pomóc, nie dosięgnę tam. - Podskakiwała przy szafce, jednak te meble znajdowały się na zbyt wysokiej wysokości, w tym domu nikt nie myślał o niziołkach, jak ona.

Udało jej się załatwić sprawę nie budząc przy tym całego domu, płuca Godryka będą jej na pewno bardzo wdzięczne za to zamieszanie.

Następnie wróciła na swoje miejsce i zakręciła butelką, wypadało na wujka. - To mamy odwet, proszę sobie wybrać wyzwanie, czy pytanie. - Sama zaczęła myśleć o tym, co mogłaby mu zaproponować.

Jeśli Morpheus wybrał prawdę to zadała mu pytanie: Którego Longbottoma lubisz najbardziej? W sensie wiesz, kogo ze swojej rodziny. Nie mogło być zbyt prosto, a to pytanie mogło okazać się trochę problematyczne. Jeśli zaś sięgnął po wyzwanie to powiedziała mu, żeby przez najbliższe pół godziny mówił tylko słowa na literę P.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
13.02.2024, 00:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.02.2024, 01:45 przez Erik Longbottom.)  
Co to tej małej ''wpadki'' na balu charytatywnym, to zarówno Nora, jak i Erik mieli już najgorsze za sobą. Longbottom miał przez dłuższy czas wyrzuty sumienia, że pozwolili na coś takiego, jednak robił co w swojej mocy, aby pokazać przyjaciółce, że tak naprawdę nic się nie stało. Biorąc pod uwagę, że festiwal z okazji Ostary odbył się zaledwie chwilę później i się na nim pojawili, to wstyd chyba minął blondynce dosyć szybko. Cholerne czekoladowe jaja, pomyślał nieoczekiwanie Erik, przypominając sobie, jak wyglądała ich wyprawa do lasu w ramach konkursu. To już był większe powód do wstydu niż zamiana w bobra.

— Do życia w kłamstwie nie potrzebujesz ślubu — zauważył cicho, pocierając palcem o krawędź swojego kieliszka. — Niektórzy ludzie mają to po prostu we krwi, a potem ciągną cię ze sobą w dół. — Uniósł wzrok na swych towarzyszy. — Sorry, dzikie myśli.

Alkohol dalej wywoływał szumy w jego głowie, jednak tu i ówdzie przez umysł Erika przelatywały pojedyncze obrazy. Takie, które od dawna trzymał zakopane, zamknięte w skrzyni i zablokowane kłódką na czterocyfrowy kod. Skrzywił się, gdy zorientował się, że te wspomnienia zdawały się próbować uchylić to szczelnie zamknięte wieko. Szuja. Westchnął ciężko, uśmiechając się błogo do Nory.

— Naprawdę, już mnie do grobu wysyłasz? Myślałem raczej, że zaoferujesz kartę stałego klienta do klubokawiarni. — Dał jej prztyczka w czoło z tego całego niezadowolenia. Prawie widział w jej oczach, jak trybiki w jej głowie zaczynają szybciej pracować, próbując zrozumieć co się stało.— Jestem też skłonny zaakceptować jakąś taką książeczkę do zbierania wpisów i naklejek. Taki... program lojalnościowy!

Uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy jego pomysł spotkał się z tak pozytywnym odbiorem. Myślał, że stchórzą i faktycznie skończy się po prostu na opróżnieniu kolejnej butelki, a tu proszę! Kilka obrotów butelki z brązowego szkła póxniej, a szyjka wskazała, że gra miała zacząć się od Nory. Erik sarknął rozbawiony, gdy Morfeusz postanowił wciągnąć w tę zabawę jeszcze Godryka. Pośrednio, bo pośrednio, ale jednak.

— A to nie jest twoje wyzwanie? Jak ci pomogę, to możesz nie zaliczyć — rzucił w odpowiedzi, uśmiechając się nieco złośliwie. Przewrócił teatralnie oczami, gdy dostrzegł zmianę w posturze panny Figg. — Dobra, niech będzie! Idę, idę, nie musisz się tak pieklić.

Obrócił się na stołku, a kuchnia zawirowała mu przed oczami. Wyciągając dłoń przed siebie, co by móc utrzymać wzrok na jednym punkcie i utrzymać równowagę. Coś tam jednak wyciągnął z tych wszystkich instruktaży, jakie wkładali im do głów te wszystkie szychy z Ministerstwa Magii. Zsunął się na podłogę i podszedł do Nory. Zamiast jednak, jak człowiek, zdjąć tytoń dziadka z szafki... Chwycił dziewczynę pod pachami i uniósł w powietrze, żeby sama sobie po niego sięgnęła. Nie było to dla niego jakieś duże wyzwanie; nie pierwszy ją podnosił, a jednak była znacznie mniejsza od niego.

— Odrzutowiec bojowy ''Nora Figg'' przygotowuje się do lądowania! — zakomunikował, pokonując całą trasę z kompleksu kuchennego aż do stołu i odstawiając dziewczynę prosto na jej stołek. — Idziecie łeb w łeb.

W sumie nawet się cieszył, że jak na razie na niego nie wypadło. Od dawna w nic takiego nie grał, toteż zdążył zapomnieć, jak kreatywni potrafią być jego współgracze. Kto wie, jak to wszystko się jeszcze potoczy?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#10
13.02.2024, 12:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.02.2024, 12:28 przez Morpheus Longbottom.)  

— Może wiedziałem — powiedział, kładąc przedramiona płasko na blacie, tworząc z dłoni podpórkę dla swojego podbródka. Zezował nieco do swojego kieliszka, wypełnionego mocnym trunkiem. Nie rozumiał, jak mogli nie zauważyć, że to nie zwykła wódka, ale na tym etapie nie miało to już żadnego znaczenia, bo ilość alkoholu w ich krwi przekraczała znacząco dozwolone normy spożycia bez konsekwencji. Następnego dnia będą umierać i żałować, nie potrzebował do tego jasnowidzenia.

Patrzył, jak manewrują przy tytoniu nestora rodu i miał z tego niezły ubaw, nawet jeśli tego szczególnie nie okazywał. Dawno temu, kiedy jeszcze był bardzo mały i ledwie pamiętał to, też z braćmi wywinęli taki numer, pora więc na powtórkę znanego żartu z brodą. O rodzicach dało się napisać wiele, a z Godrykiem Morpheus mógł drzeć koty bardzo często, nadal jednak uważał, że wygrał na loterii losu tak wspaniałą rodzinę i nieco go to rozczuliło. Pociągnął nosem na tę ludzką słabość w nim.

— Następnym razem nie oszukuj — mruknął, uniósł kieliszek. — Dokonało się. Kolejna osoba.

Ostry alkohol spłynął mu do gardła płomieniem, oczyszczającym z grzechów, ogniem zapomnienia. Stuk kieliszka w blat i butelka wskazała na niego. Trochę oszukiwał, bo zobaczył zamiary Nory, uznał, że nie zna tylu słów na literę p, nie w tym stanie i że to pierdoli.

— Pytanie. — Na zadane, zmarszczył brwi i potarł podbródek, pokryty już ciemnymi igiełkami zarostu. Właśnie to pomogło mu zdecydować o tym, którego Longbottoma wybrać. — Nie obraź się Erik, ale nie ty. Ja, ja jestem moim ulubionym Longbottomem — zaśmiał się pod nosem ze swojego głupiego żartu. Morpheus nie wierzył w ideę, że ktoś nie ma ulubionego członka rodziny. Nawet matka czy ojciec, każdy podświadomie ważył wartości osób i dokonywał ewaluacji, aby wyznaczyć lidera w rankingu, nawet jeśli się do tego nie przyznają nawet na torturach. — A tak już na poważnie, to tata. Mój, nie twój, Erik. Mieliśmy wiele kłopotów i bardzo się różnimy, ale to nadal mój staruszek, wiecie? Zawsze jest gdzieś na brzegach moich najlepszych wspomnień i wiem, że mimo różnic, mogę na niego liczyć. Nawet jeśli uważa, że mnie akurat miękkim robił, bo nie mu nie wyszedłem. Tylko mu tego nie powtarzajcie!

Skierował prawie oskarżycielski palec na dwójkę, spoglądając na nich tym swoim przenikliwym spojrzeniem wieszcza, jakby zaraz nakazywał im milczenie aż do grobu oraz magiczną przysięgę, bardziej sekretną i z gorszymi konsekwencjami, niż te tradycyjne, których złamanie kończyło się śmiercią.

Butelka zakręciła się sprawiedliwie. Jako trzecią osobę do podjęcia ryzyka los wskazał Erika. Tutaj nie musiał się długo zastanawiać i okrutni bogowie podsunęli mu dwa pomysły, które zjawiły się w jego głowie iskrą widzenia. Zabawne, gdy wiesz, co wybierzesz, bo wybrałeś, co zobaczyłeś, bo zobaczyłeś, co wybierzesz...

Jeśli Erik wybrał pytanie, Morpheus zapytał: Kto złamał ci najmocniej serce. Jeśli zaś wybrał wyzwanie, Morpheus kazał mu zachowywać się i mówić jak jego mama i ubrać jeden jej element garderoby na kolejne pięć tur gry.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3443), Nora Figg (3246), Morpheus Longbottom (2416)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa