• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[07.06.1972] Głębina | Dzień dobry, czy możemy porozmawiać o Jezusie?

[07.06.1972] Głębina | Dzień dobry, czy możemy porozmawiać o Jezusie?
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#1
10.02.2024, 01:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.04.2024, 05:15 przez Ambrosia McKinnon.)  
Rosie wcale nie była pewna, co właśnie próbowała na tych schodach zrobić. Chyba chciała być sprytna i pokonać parę jednym dużym krokiem, ale gdzieś po drodze pogubiła kroki, pięta omsknęła jej się z krawędzi schodka i zwyczajnie zjechała na tyłku po trzech ostatnich stopniach, w akompaniamencie rzuconej przez siebie dramatycznej kurwy. A Stanley mógł to wszystko dokładnie słyszeć w tej swojej zapyziałej Głębinie, po której dźwięk niósł się wręcz cudownie, kiedy wciąż była w trakcie remontów, przebudowań i napraw, które w niej aktualnie trwały.

McKinnon postanowiła sobie chwilę posiedzieć, chyba przeznaczając nieco czasu na to, by zastanowić się po kiego w ogóle grzyba jej się tak śpieszyło i czy wszystkie kości miała na miejscu, bo bark rwał ją od tego, że kiedy omsknęła się to złapała za barierkę, uwiesiwszy się niemal całym swoim ciężarem na ręce, w ten sposób próbując się ratować. Nie wiedziała, ile właściwie kości powinna wziąć w tym rozliczeniu pod uwagę, ale po chwili bezruchu doszła do wniosku, że chyba wszystko było jednak w porządku. Tylko ta cholerna ulotka jej gdzieś wypadła, w powolnym tańcu odlatując poza zasięg dłoni.

- Stanley, jesteś? - krzyknęła, zbierając się z ziemi, bo przecież równie dobrze wcale nie musiał aktualnie siedzieć w tej piwnicy. Mógł wybyć w sprawach dowolnych, jak chociażby grzeczne pójście na zmianę w Ministerstwie, nie to żeby znała jego kalendarz pracy na czerwiec. Rozejrzała się dookoła, rozmasowując przy tym ostrożnie bark, szukając spojrzeniem ulotki, którą tego ranka zastała w swojej poczcie, zaraz pod kopertą dostarczoną przez sowę Stacha. Serio, powinni sobie zainstalować jakieś rury przesyłowe, żeby nie musieć posyłać sobie ptaków przez klatkę schodową. Może nawet mu to zaproponuje, jak nie zapomni.

Podniosła ulotkę i podreptała dalej, zaglądając w pierwszej kolejności do pomieszczenia, które miało być dumnie nazywane biurem, a które jej zdaniem było tak samo obskurne jak reszta lokalu. Można by pomyśleć, że na przestrzeni lat przywykła do ogólnej atmosfery lokali na Podziemnych Ścieżkach, ale prawda była taka, że podchodziła do nich chyba o wiele bardziej krytycznie jak do każdych innych.
- Pokaż mi ten pamflet, co go dostałeś - rzuciła do niego, przeglądając bezpardonowo papiery na jego biurku, ale zaraz zatrzymała się, jakby złapawszy nagle na czymś. Zmrużyła oczy. - I nie, nie ma nic wspólnego z pantoflem. Chodzi mi o ulotkę o której pisałeś.


she was a gentle
sort of horror
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#2
10.02.2024, 20:29  ✶  

Co Stanley miał w głowie pisząc swój list do Rosie? Zapewne niewiele ale abstrahując już od treści jego wiadomości i tego, że on w ogóle taki list dostał, Borgin wolał się upewnić o tym, co to mogło oznaczać. A czy istniał ktoś lepszy do tego typu rzeczy? Do tych wszystkich zgadywanek? Tego całego mroku związanego z wróżeniem z fusów po porannej kawie lub doszukiwania się jakiegoś większego sensu w parze dziesiątek, które świadczyły tylko o tym, że nie miało się szansy na wygraną gdy przeciwnik ma fulla - no nie, nie było nikogo takiego. McKinnon była po prostu fachurą w tej kwestii.

Jako, że w "Głębinie" panowała głucha cisza spowodowana tym, że Francis jeszcze nie dotarł do lokalu, a Stanley nie zamierzał w pojedynkę kontynuować remontu. Po pierwsze mu się nie chciało, a po drugie wszelkie zasady BHP wymagały, aby posiadał jakąkolwiek asekurację przy pracach na wysokości. Tak, wejście na stołek rozważał już jako jedną z prac na wysokości - bezpieczeństwo to podstawa.

Nie było więc niczym dziwnym, że usłyszał jak Ambrosia się potknęła i prawie wywaliła na tą swoją twarzyczkę. Pewnie gdyby chodziło o Atreusa, Stanley mówiłby, że "przewrócił się i sobie ten głupi ryj rozwalił" ale nie był to Bulstrode, a jego współchrzestną z którą się przecież szanowali, współpracowali, a nawet lubili. Ważny był fakt, że przeżyła bo zaraz zaczęła nawoływać go z otchłani jego czeluści, a on nie odpowiedział i jedynie uśmiechnął się pod nosem. Było coś pięknego w tym, że drugiej osobie działa się krzywda. Zapewne gdyby to widział to podałby jej pomocną dłoń ale tak? Nie pozostawało nic innego jak poczekać, aż przyjdzie do biura bo taki był obrót spraw. Tak to się prawie zawsze kończyło.

Jak na właściciela i prezesa lokalu gastronomiczno-usługowo-przestępczego "Głębina" zlokalizowanego na Podziemnych Ścieżkach, Stanley siedział przy swoim biurku, rozwiązując jakieś arcy ważne i bardzo trudne krzyżówki. Akurat dobrze się stało, że Rosie miała do niego interes bo on miał do niej. Trafiło się jakieś trudne hasło, które wstrzymywały go w rozwiązaniu 223 strony i tym samym nie mógł rozpocząć 224. Słysząc, że Rosalia jest już kilka kroków od wejścia do biura zarządu, zdjął buty z blatu i poprawił się, przyjmując pozę godną kierownika najbardziej zacnych przybytków, a takim właśnie była ta nora. Nadal jednak nie odrywał za bardzo wzroku od swojego hobby.

- O! Rosie! Dobrze, że jesteś bo akurat mi się ciężkie hasło w krzyżówce trafiło... - odparł rozradowany, unosząc w jej kierunku wzrok na ułamek sekundy - Co to jest... Roślina na kwaśny kompot... - czytał, wystawiając lekko język w zamyśleniu - Na 8 liter... Kończy się na "bar", a zaczyna na "rab"... - podrapał się po skroni, oddając teraz pełnie skupienia w kierunku swojej rozmówczyni i chcąc, nie chcąc aktualnej pomocniczki. Przyglądał się bacznie McKinnon w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje pytanie, które zahaczało o wiedzę przyrodniczą, której nie miał, a w dodatku to hasło nie było "ogórkiem".

Kilkukrotnie przejechał dłonią po brodzie, wydając lekko pomruk niezadowolenia - Pamflet? - zapytał, przypominając sobie, że w sumie to coś od niego chciała - A! Ten gościu z tym złotym takim, ta? - zrobił kilka okręgów palcem nad swoją głową, imitując aureolę - To tutaj, proszę bardzo - poklepał dłonią złożoną kartkę, która leżała na jakichś dokumentach, a sam zaczął pod nosem zastanawiać się co to była ta mityczna roślina na kompot.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#3
17.02.2024, 02:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.02.2024, 02:57 przez Ambrosia McKinnon.)  
Rosie w pewien sposób fascynował fakt, jakim zagorzałym fanem krzyżówek był Stanley, biorąc pod uwagę fakt, jak momentami ubogie się jego słownictwo wydawało. No, może nie ubogie, ale była absolutnie przekonana, że po skończeniu edukacji nie przeczytał ze zrozumieniem ani jednego świstka papieru. Pewnie by jej to nawet nie przeszkadzało, gdyby nie to jak zacięty czasem bywał w bronieniu swojej własnej racji i nierozumieniu, jakby na złość specjalnie robił.

Oparła się o biurko, przyglądając mu się przez chwilę i wyraźnie zastanawiając nad tym co do niej powiedział, albo raczej, jak to często bywało w takich właśnie sytuacjach, czy to tak na poważnie.
- Obrzydlistwo - zakomunikowała w pierwszej kolejności, krzywiąc się przy tym zniesmaczona. - Mama raz mnie tak okropnie oszukała, bo nie tylko kompot można z niego zrobić i powiedziała, że mamy szarlotkę. I jak myślę sobie szarlotka, to nie wiem jak ty, ale to dla mnie jest tylko i wyłącznie z jabłkami, a tu widzisz, wcale tak nie jest, bo szarlotka to proszę ciebie jest typ ciasta podobno. No i wzięłam tej szarlotki i wiesz co? Ona nie była z jabłkami, tylko z tym obrzydliwym rabarbarem, myślałam że się popłaczę - tak naprawdę to się wtedy popłakała, bo nie była w stanie znieść tego poziomu zdrady, którego doświadczyła. Wypluła też potem to ciasto i nigdy więcej nie zaufała żadnej szarlotce.

- Złotym czym? - zmarszczyła brwi, ale kiedy wskazał jej świstek, zaraz porwała go w palce. Zanim jednak rozłożyła, przesunęła jakąś znajdującą się na krawędzi stertę papierów i przysiadła na biurku. - Ciekawe, czyli są spersonalizowane - pokiwała głową, nawet pod wrażeniem, bo ktoś musiał się nieźle napracować, żeby machnąć takie ulotki i to nie kopie jednej, a paru. - Patrz, ja mam takie - wyciągnęła w jego stronę własne egzemplarze, kładąc mu je przed nosem. - Jedna przyszła do mnie, a druga podobno do Otto. W sumie jak tak patrzę na tę twoją, to muszę przyznać, że nawet trochę pasuje. Głębina, co nie? Trochę dziwne, że lokal nawet się nie otworzył, a ktoś już cię straszy chrztem. Tylko nie akceptuj go od nikogo obcego.


she was a gentle
sort of horror
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#4
17.02.2024, 14:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.02.2024, 14:48 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Krzyżówki z początku były tylko formą zabicia czasu w Ministerstwie, a z biegiem lat zamieniły się w formę hobby. Dodając do tego filiżankę kawy i kawałek ciasta, Stanley, miał zadatki na bycie idealną sekretarką w jakimś biurze czy urzędzenie. Odsyłałby wszystkich petentów z kwitkiem w imię zasady - najpierw seansik, później pasjansik. Gdyby jednak trafił się jakiś bardziej upierdliwy człowiek to go raz z avady i po problemie.

Dobrze, że Rosie znała wiele jakichś trudnych słówek czy definicji. Pewnie dzięki tym swoim kartom do tarty jabłkowej... A nie, to chyba był tarot? Być może. Stanley był za bardzo ignorantem w tych kwestiach, aby się tym jakkolwiek przejmować czy co gorsza, zajmować sobie głowę na spamiętanie tego wszystkiego.

Obrzydlistwo? Uniósł zdziwioną brew, wyciągając zaraz palce, co by przeliczyć ilość liter. Był święcie przekonany, że to ma więcej, niż 8, więc nie bardzo mogło pasować jako hasło. Wspomniał jej przecież, że zaczyna się na rab, a kończy na bar. Nie było tego w tym słowie.

- Na najświętszego Merlina - przejął się co nie miara, słysząc tą tragiczną historię. Gdzie miał złoty przycisk "przechodzisz do finału"? Poczuł się jakby był jury w jakimś programie "Mam Talent" czy coś w ten deseń. Słyszał kiedyś o czymś takim, a może bo było tylko złudzenie? Nie był pewien - Rosie, jesteś najprawdziwszą męczenniczką. Jak Ty to przeżyłaś? - zapytał, chcąc poznać tajniki jej sztuki. Jak McKinnon dawała radę żyć tak długo z takim piętnem na swojej duszy? Masakra.

Podśmiechujki, podśmiechujkami. Po chwili spoważniał, kiwając na głowę ze zrozumieniem - Nie wiedziałem... ale sobie zanotuję - stwierdził, zapisując długopisem "szarlotka to typ ciasta" na rogu jednej ze stron. Kto wie, może przyda się w innej krzyżówce? - Myślałaś, aby się wyprowadzić wtedy? Wiesz, skoro własna matka Cię próbowała oszukać? Ja bym więcej nie zaufał nikomu po takiej zdradzie - przyznał. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej jej współczuł. Wyobraził sobie sytuację kiedy ma usiąść do rytualnej kawy pod wieczór, a na blacie ma naszykowany pyszniutki kawałek szarlotki, chociaż "szarlotki" bo ona nie z jabłkami. Bierze gryz i umiera. Śmierć tragiczna. Aż zatrzęsło Stanleyem na taką myśl.

- RABARBAR! - wykrzyczał, wyłapując to słowo z kontekstu wypowiedzi Ambrosii - NO TAK! To przecież było takie proste! Ha! - klasnął w dłonie na swoje zwycięstwo i czym prędzej wprowadził brakujące hasło do odpowiedniej rubryki. W końcu będzie mógł przejść do nowej strony.


Jak to złotym czym? Sama chciała zobaczyć tego całego Pamfleta. Trzeba było przyznać, że gość miał strasznie pojebane imię jak na dzisiejsze standardy.

Borgin posłał jej badające spojrzenie, bo: a) strasznie się zainteresowała tym losowym chłopkiem, a b) burzyła mu ład na biurku. Wszystko musiało być pięknie ułożone. Mniejsza jednak o to, wszak poprawił to zaraz i zerknął na kartki, które otrzymała Rosie i Otto.

- Straciłaś nadzieję? - zapytał, co by mieć pewność czy tak było czy też nie. Może to też była jakaś banda wróżąca z fusów po kawie? Nigdy nie wiadomo. Trzeba było mieć się na baczności - No ładne takie. Kolorowe. Całkiem wyraźna kreska - oceniał niczym jakiś największy fachowiec, chociaż nie miał zielonego pojęcia o co tu może chodzić - Ale ja chyba nie bardzo rozumiem o co tu chodzi? O co chodzi w mojej kartce... - podrapał się po czole - Jakie kurwa nawałnice? Czy oni widzieli kiedyś nawałnice? No i jakie fale... Rosie, weź idź poproś Francisa o kawę. Niech przygotuje fusy, może wywróżysz o chuj tu się rozchodzi z tym... no... - machnął dłonią na kartki, które przedstawiały te wszystkie święte obrazki, będące tak mało znane Stanleyowi, że to aż szok - Nie będę brał żadnego chrztu. Nie mam na to czasu, a zresztą nawet nie zostawili adresu. Nie wiem kto im robił reklamę ale to straszna fuszerka tak szczerze - westchnął - Poczekaj no... Gdzieś tu miałem taką fajną ulotkę nad którą ja pracuję... Zaraz ją znajdę - zapowiedział i czym prędzej zaczął nurkować w odmętach swoich szafek.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#5
20.03.2024, 04:27  ✶  
Ona mu się tu uzewnętrzniała, dzieliła problemami życiowymi, zdradami i zwodzeniami jej matki, a on sobie liczył na palcach, czy mu się w ogóle zgadzało tutaj wszystko do krzyżówki. W sumie skłamałaby chyba, gdyby się tego nie spodziewała, ale podjęła ryzyko i teraz musiała patrzeć, że mu się nie zgadza. Ale mimo tego, że trochę by mogła na te jego priorytety pokręcić teraz nosem, to doprowadziła historię do końca, a potem westchnęła jakby samo to wspomnienie całe jej życie obróciło w gruzy.
- Ledwo - zajojczała, wyginając usta w smutną podkówkę, bo najgorzej się tak nastawić na coś super pozytywnego, a potem ktoś ci podsuwa pod nos niby coś dokładnie takiego samego, ale jednak nie i się rozczarowujesz jeszcze bardziej niż gdyby ktoś ci dał coś zupełnie innego na pierwszy rzut oka.

- Cóż... jakbym mieszkała wtedy jeszcze w domu, to bym pewnie wzięła tę opcję pod uwagę, bo to była jednak zdrada najwyższej wagi, ale że już wtedy mieszkałam z Mulciberem, bo to okropnie dawno było, to mogłam co najwyżej trzasnąć drzwiami i wyjść - westchnęła ciężko. Trochę nawet żałowała, że na pójściu obrażoną do mieszkania się skończyło, bo taka wyprowadzka w tamtym momencie to byłby bardzo mocne, potężne wręcz oświadczenie, że nie można z nią w ten sposób pogrywać. Ale niestety, z Alexandrem zamieszkała w wakacje zaraz po Hogwarcie i jak sobie teraz tak o tym myślała to doszła do wniosku, że mogła sobie te zmianę lokalu jakoś lepiej zaplanować, bo takich sytuacji które by się nadawały do takie oburzonego 'pierdolnięcia tym wszystkim' i zebraniu manatków, to było całkiem sporo.

Zajrzała mu do tej jego krzyżówki na moment, kiedy zaczął uradowany wpisywać rabarbar w odpowiednie miejsce. - Bardzo ładnie - pochwaliła go, czytając pierwszą lepszą wskazówkę. - O, tutaj będzie miednica - rzuciła, palcem wskazując 'część szkieletu w dolnej części tułowia'.

Jak sobie tak na niego patrzyła, jak układa sobie na nowo porządek, kiedy mu już poprzestawiała wszystko co mogła, to jej się Robert przypominał. On też tak, co prawda o wiele kompulsywniej ale zawsze, sobie te papiery porządkował jak u niego pracowała, jakby cokolwiek mu to zmieniało że było przesunięte w lewo o 5 centymetrów więcej niż zazwyczaj. No i schody. Te cholerne schody. Zlatywała z tych schodów w kamienicy Roberta tak samo często, jak zjeżdżała na dupsku ze schodów do Głębiny, a mieli dopiero początek czerwca przecież. Dobrze tylko, że to było jedno piętro, a nie trzy, jak w Covent Garden.

- Ehe, dawno temu co do tego, że dasz się porwać na jakąś bajeczną wycieczkę krajoznawczą. - stuknęła dłonią w trzymaną kartkę papieru. - Bo tu jest napisane, że ty się chyba boisz jakiejś ciemnej doliny, co nie Stan? Ja wiedziałam, że ty jesteś niewyjezdny i antyprzyrodniczy, ale aż tak? Jak chcesz to wiesz... ja cię mogę za rękę potrzymać, czy coś - odwróciła ulotkę w jego stronę, palcem wskazując na napis na samej górze. - A te nawałnice, to ja w sumie nie wiem? Wiesz, w sumie ma w czerwcu chyba padać? Tak słyszałam, że mają być burze, więc to może też jakaś zapowiedź, że mają być koszmarne? Szczerze to ja nie jestem pewna jak działa tutaj system kanalizacyjny, bo skoro Ścieżki są pod Nokturnem to tutaj chyba musi spływać ta cała woda z góry, co nie? A gdzie płynie dalej? - przekręciła głowę na bok, jakby się faktycznie nad tym właśnie zastanawiała. - Wiesz co w sumie? Masz rację FRANCIS?! - zsunęła się z biurka i podskoczyła do drzwi, wychylając się za framugę. - FRANCIS! Zrób mi proszę kawę. Dziękuję - zaszczebiotała do mężczyzny, zmieniając nieco ton głosu na o wiele mniej przejęty tymi całymi ulotkami i ich kwestiami. Szybko jednak wróciła na swoje miejsce, znowu sadowiąc się na biurku. - Ulotkę? Do czego ci ulotka? Zbiory ogórków będziesz reklamował?


she was a gentle
sort of horror
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
24.03.2024, 20:59  ✶  

Fascynująca historia. Stanley mógłby jej słuchać przez kolejne osiem wieczorów, gdyby zaszła tylko taka potrzeba. Miała trochę tego talentu aktorskiego. Czyżby marnowała się z tym swoim wróżbiarstwem? Mogła zostać najprawdziwszą gwiazdą, gdyby tylko zdała sobie z tego prawdę. W zaistniałej sytuacji straciłby tak wspaniałą współlokatorkę, więc postanowił jej o tym nie mówić - wolał mieć Rosie piętro wyżej.

- Rozumiem - nie rozumiał, ale kultura osobista wymagała, aby coś jej odparł. Mógł też po prostu pokiwać głową, robić dobrą minę do złej gry. Postawił jednak na dużo prostszy komunikat. No tak, Alexander... Przypominał sobie rok 1960. To ten z którym przegrał, cóż - tak też bywało. Wtedy jednak nie wiedział, że z Mulciberami ma więcej wspólnego, niż mogło mu się wydawać. Z perspektywy czasu nie miał mu tego za złe, chociaż tamtego lata, miał inną opinię na ten temat.

- O! Ha! Rzeczywiście - przetarł dłonie w zadowoleniu, a nazwa "miednica" wraz z pytaniem, zapadła mu głęboko w pamięci. Ambrosia jeszcze nie wiedziała, że po jej słowach, zgrana ekipa pod komendą Stanleya, będzie łapała się za głowę. Borgin też jeszcze nie wiedział, że ktoś go poprosi o miednicę, a ten zapyta czy jego serdeczny przyjaciel nie ma swojej? Tego nikt nie był w stanie przewidzieć - nawet Rosie w całej swojej świetności i o swoich umiejętnościach.

Mus porządku na biurko to było jedno z obciążeń genetycznych jakie otrzymał po swoim ojcu Robercie. Im dłużej się znali, tym więcej wspólnych punktów między nimi dostrzegał. Kiedyś sądził, że jest po prostu przyjebany jak gwóźdź do trumny. Teraz już wiedział, że to wina krwi, która płynęła w jego żyłach.

W zasadzie to Stanley nie wiedział, czy Rosie wiedziała kto jest jego ojcem. Może mogłaby wtedy mu bardziej współczuć albo całkowicie stracić w niego wiarę. Sam już się gubił w tym kto i co o nim wiedział. Nie chwalił się niby na lewo i prawo o fakcie posiadania ojca. Ale może wspominał o tym swojej ulubionej Rosie?

- Ciemnej doliny? - spojrzał na nią z politowaniem. Siedzieli w ciemnej norze, a nie jakiejś dolinie. Borgin w Dolinie to był dobre dwa miesiące temu, gdzie narobił tyle syfu jak mało kto. Na usta się pchały jedne słowa - idę doliną, gdzie zło nie jest mą winą. Tak też przecież było - Stanley odpowiadał za mniej, niż procent tego wszystko na Nokturnie.

- Kusząca propozycja ale mi tutaj bardzo dobrze. Nie bardzo chce mi się gdzieś bardziej ruszać - odparł - Rosie... Nie strasz, nie strasz. Żadnej kurwa ulewy nie będzie. Z cukru jesteś, że zaczęłaś się bać wody? - zapytał retorycznie, wszak znał odpowiedź na to pytanie - Tak długo jak trzymam stery tej łajby, tak długo nic złego się tutaj nie stanie - wyjaśnił. Mówił całkowicie poważnie ale i poważnie podchodził do McKinnon. Nie przedrzeźniał jej, chociaż to bardzo kusiło.

- Z przyjemnością - dało się tylko usłyszeć gdzieś z korytarza. W porównaniu do Stanleya, Rosie była tutaj bardzo miłym gościem w mniemaniu Francisa. Pewnie dlatego, że to z Borginem spędzał większość dnia, słuchając jego teorii spiskowych i wymysłów. Nic więc dziwnego, że wróżbitka z piętra wyżej, była urozmaiceniem ich dnia.

- Nie no, jakie zbiory ogórków? Muszę jakoś zareklamować swój biznes, nie? - zapytał, a był dumny jak paw z tego co miał jej zaraz pokazać - Uwaga... - ostrzegł ją, otwierając górną szafkę od swojego biurka - Taadam! - wręczył jej ulotkę z reklamą "Głębiny". Stanley dał z siebie całe 30% podczas wymyślania tego wszystkie i tworzenia wizji artystycznej - I jak? Co o tym sądzisz? Wspaniała nieprawdaż? - bombardował ją sugestiami, chcąc ją ewidentnie naprowadzić na jedynie słuszną odpowiedź.

- Chcę trochę zareklamować lokal, a później pokażę Saurielowi. W końcu to trochę dla niego też - wyjaśnił po chwili - Francis! Mi też możesz tej kawki zrobić! - wydarł się jeszcze w kierunku swojego pracownika, a następnie powrócił pełnią uwagi do Rosalii.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#7
09.04.2024, 18:41  ✶  
Szczerze powiedziawszy, to uważała się za całkiem niezłą aktoreczkę, ale jednocześnie była zdania, że gdyby się w ten biznes wepchała, to raczej nie poradziłaby sobie na deskach jakiegoś znamienitego teatru czy przed okiem kamery, zamiast tego kończąc w rodzinnym burdelu, grając dla klientów rolę jakiejś rajfurki. A tak robiła co lubiła, bawiąc się przy tym całkiem dobrze, bo przecież Lady Macaria była kolejną małą rolką, którą mogła sobie odgrywać, kiedy się jej nudziło. Ten biznes nie tyle polegał na przekazywaniu największych prawd poprzez wróżby, co też tworzenie klimatu, który ludzie z takimi miejscami kojarzyli - a przynajmniej tak było na Nokturnie, gdzie zaglądali petenci raczej prości i nie oczekujący przepychu i poziomu podobnego Gabinetu Czasu.

- Przepraszam bardzo, ale ja się zwyczajnie martwię o twój interes? Bo ty najwyraźniej tutaj nie do końca się tym aż tak przejmujesz jak powinieneś, jak widzę. To że to się nazywa Głębina to nie znaczy, że masz w pełni urzeczywistnić to słowo. - oburzyła się, marszcząc na niego brwi. - Ale wiesz co, jak tak już przy wodzie jesteśmy, to tak sobie jeszcze teraz pomyślałam, że skoro to Głębina, to może by tak ładnie zakląć sufit? Ja wiem, że to podziemne ścieżki i w ogóle tutaj poziom odpowiedni może być, ale ładny sufit, czemu nie? Wiesz, żeby tak wyglądał jak tafla wody, kiedy się jest pod nią? Podobno ładne miejsca poprawiają ogólny nastrój i skłonność do dobrych interesów - pokiwała głową, tak jakby absolutnie wiedziała o czym właśnie mówił, ale w sumie to tylko chciała go przekonać, bo jej się wybitnie ten pomysł zaklętego sufitu podobał.

- No w sumie - przyznała mu rację, trochę nieco płytko, ale kiedy zaraz ją tu zaczął ostrzegać, to poczuła nawet ekscytację tą niespodzianką, którą gdzieś tam chował. Zamknęła nawet oczy, żeby mieć lepszy efekt, kiedy tak grzebał w szufladach. - Oooo, jak ładnie! - ucieszyła się, zanim jeszcze zdążyła przeczytać co tam było napisane i klasnęła w dłonie, zaraz łapiąc w nie skrawek papieru. Przeczytała co tam miał napisane i zaraz uderzyła w nią z 'miałam rację' wymalowanym na twarzy. - No przecież jest o ogórkach, o ci chodzi. - potem natomiast, sprawdziła drugą stronę, tak na wszelki wypadek. - Bardzo ładna. Mogę sobie ją zatrzymać? Powieszę nad biurkiem - uśmiechnęła się do niego wesolutko. - Oo, właśnie miałam pytać jak tam Drakula, czy mogę do niego o tym rozmawiać czy nie. Ale jak nie, to nie, trudno. Mam nadzieję, że się ucieszy. Ja bym bardzo, jakbym była na jego miejscu.


she was a gentle
sort of horror
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#8
13.04.2024, 23:43  ✶  

Borgin w końcu nie ukończył studiów z budownictwa, geografii czy innej filologii kamieni. Skąd miał wiedzieć kiedy nastąpi przypływ, zalanie, powódź czy jakieś inne, trudne określenia odnośnie klęski żywiołowej w Głębinie? Rosie zaś ze swoimi umiejętnościami mogła nie pakować ich w kłopoty. Po kiego grzyba wróżyła, że wydarzy się coś złego? Po drugie to spędzała chyba za dużo czasu z Alexandrem, że takie pomysły przychodziły jej do głowy. Co ona sobie myślała, że Głębina to od razu ma być pod wodą? O nie, nie! Ten statek nie idzie na dno, a na pewno tak długo, jak jego kapitan będzie w stanie unosić się na nadchodzących falach!

- Rosie. Masz ostro na bani. Przysięgam. Nie wiem czy zauważyłaś ale Głębina to nie jest jakaś Zatopiona czy Podtopiona czy Zaraz Zatonę... - zamrugał kilkukrotnie, nie bardzo wiedząc jak inaczej mógłby jej odpowiedzieć. Zresztą to nie był koncert życzeń, a prawdziwy lokal usługowo-przestępczo-gastronomiczny. Ciężkie czasy wymagały rozszerzenia działalności. Nie było zmiłuj.

Stanley nie po to się tyle napracował nad tą ulotką, aby teraz nie móc się pochwalić przed Rosie swoimi dokonaniami. W końcu wyszła taka piękna, a Borgin nawet nie ukończył Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu! Ba! Nawet się tam nie zapisał, a oni go nawet nie przyjęli i nie zrobiliby tego, gdyby jednak się tam zapisał. Nawet chyba udało mu się przygotować cały koncept bez większych błędów gramatycznych, co było sukcesem. Dodać do tego te ponad czasowe grafiki - gwarancja powodzenia!

Przez ułamek sekundy na jego twarzy można było dostrzec zaskoczenia, a później szok i niedowierzanie. Było coś o ogórkach? Naprawdę? Nie pamiętał. Najwidoczniej praca po nocy, za bardzo mu nie służyła, a już na pewno nie w kwestii opracowywania grafik na wielkie otwarcie.

- Zatrzymaj sobie. Proszę bardzo. Mam ich kilkanaście tuzinów więcej. Francis będzie miał co robić kiedy będzie je rozwieszał po Nokturnie - zauważył, a w między czasie do biura wszedł mężczyzna, którego zdążył wspomnieć Stanley. Postawił dwie kawy i czym prędzej opuścił pomieszczenie, mając chyba dość właściciela z którym musiał przez ostatnie kilkanaście dni współpracować na zasadzie codziennej kooperacji.

- Dzięki Francis! - nie omieszkał go docenić, aby chwilę później przyjrzeć się McKinnon. "Drakula"? Co to znaczyło? Nie znał tego słówka z krzyżówek - Eee... Chyba nie? - wzruszył ramionami, biorąc małego łyka ze swojej filiżanki. Tak! Mieli tutaj nawet filiżanki do podawania kawy - znaczy one były tylko dla gości specjalnych, a pozostali musieli się zadowolić kubkiem, który "został" umyty przez barmana. Tą czystość kubka należyły wziąć pod wielki znak zapytania, wszak była to akcja nie pewna. Filiżanki zaś były perfekcyjnie czysty, jakby ktoś nawet użył wody i jakiegoś płynu do mycia.

- Jakby no wiesz... Kimkolwiek jest ten cały Drakula to lepiej mu nie mówić. To prezent dla Sauriela, a nie jakiegoś tam Drakuli. Niech ten cały Drakula sobie ogarnie swój własny lokal, a jak już chce korzystać z Głębiny to niech dowie się z ulotki albo od kogoś innego - odparł, wyjaśniając Rosie jak on to widział. Stanley nie wiedział, że mówiąc "Drakula", chodziło o Rookwooda, która był przecież wampirem. Pytania o Transylwanię, czosnek i wodę święconą były na ostatniej stronie tego tomiku krzyżówek i zanim Borgin tam dotrze, miał jeszcze kilka pozostałych poziomów do rozwiązania.

- Słodzisz? Może mleka odrobinę do tej kawy? - zaproponował, wskazując dłonią na blat biurka na którym pojawił się cukier i mały pojemnik z mlekiem, który bezgłośnie przyniósł Francis i postawił na blacie - Czym chata bogata - dodał, samemu wsypując płaską łyżkę cukru do swojej kawy, aby chwilę później wymieszać i wziąć łyka - No i to jest kawa. Od razu lepsza - zauważył, odstawiając filiżankę na blat. Tak to mógł żyć w najlepsze.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#9
19.06.2024, 00:55  ✶  
- Ale jest w GŁĘBINIE? Tak by sugerowała nazwa - oburzyła się nagle, wyraźnie zła na niego, że tutaj próbuje podważać jej szczere chęci i troski. Nie wróżyła źle, a zwyczajnie chciała być zapobiegawcza i uchronić go przed ewentualnym pójściem na dno. Bo skoro on o tym nie myślał, to ktoś przecież musiał. Naburmuszyła się nieco, ale ostatecznie wyglądała, jakby nie chciała ciągnąć tego tematu. Zarzekała by się, że jeszcze zobaczy, a potem przybiegnie do niej z płaczem, ale nie chciała w sumie zapeszać. Nawet na te myśli zastukała trzy razy w biurko.

Z wyraźnym zadowoleniem złożyła starannie otrzymaną ulotkę na cztery i schowała do kieszeni sukienki, niby największy skarb, jaki dzisiejszego dnia otrzymała. Chomikowała co tylko mogła, a takie rękodzieło to musiała po prostu włożyć do jakiegoś Staszkowego albumu, żeby się nie zapodziało. Uśmiechnęła się do Francisa wesoło, kiedy ten wszedł z kawami, również mu dziękując. To był dopiero dobry człowiek, nie dość że znosił Borgina, to jeszcze obsługiwał klientelę prywatną i pospolitą.

- Drakula - powiedziała, dolewając sobie pełno mleka do kawy. - To był taki sławny wampir. Ale chodziło mi ogólnie o Sauriela właśnie. Ale jak to ma to być dla niego prezent to będę milczeć jak grób - mrugnęła do niego, tym razem dosypując sobie parę łyżeczek cukru.

- Czy zaleje Głębinę - mruknęła pod nosem, a potem na raz wydoiła te całą kawę, co im ją przed chwilą przyniósł Francis. Nawet się nie skrzywiła, z zadowoleniem oblizując wargi, kiedy skończyła, a potem spojrzała do kubka. - Hmm... - zastanowiła się, co też takiego może widzieć w układających się na dnie fusach, ale nie wyglądało to źle. - Ogólnie to nie wygląda, jakby coś takiego mogło się zdarzyć. Możesz tak przez chwilę myśleć, może się wydawać że coś tej Głębinie zagrozi, ale będzie to zwyczajne nieporozumienie.


she was a gentle
sort of horror
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#10
27.08.2024, 13:29  ✶  

A skąd Stanley miał to wiedzieć? On kończył przyśpieszony kurs wykończeniówki, a magisterkę z geologii terenów podmokłych. W końcu wymyślił sobie tę nazwę na prędce i pewnie będąc w stanie niezłego upojenia alkoholowego. Ale może rzeczywiście było w Głębinie? Może te całe ulewy nie były kłamstwem? Czy coś im groziło? Powinni byli się zacząć bać? Bo jeżeli tak - cóż, nie wyszło. Borgin się nie obawiał niczego innego, niż gniewu Rosie w tym momencie.

To jednak nie było najważniejsze w tym momencie, ponieważ dużo ważniejszy był inny fakt - Rosie musiała się spodobać ta jakże chwytająca za serce ulotka. Stanley wcale jej się nie dziwił, ponieważ dał z siebie całe 30%, co było całkowitym sukcesem w jego wypadku.

- Aha - odparł krótko, drapiąc się po podbródku - Dracula - powtórzył - Brzmi nieźle. Podoba mi się. Może... Hrabia Drakula, co? Też niezłe - zastukał melodycznie palcami w blat. To był całkowity przebłysk geniuszu. Połączyć te dwa słowa w jedną, spójną całość - prawdziwy sukces.

Dobrze, że Rosie nie miała zamiaru wydać tego prezentu, wszak Borgin tyle się postarał, aby móc go zorganizować. W przyszłości miał sobie nawet załatwić zwolnienie z Ministerstwa - o czym jeszcze nie wiedział - ale czego to się nie robiło dla swoich przyjaciół?

McKinnon chyba skończyła geodezję i wszystko mogłoby na to wskazywać, ale nie. Okazało się, że potrzebowała tych swoich śmiesznych fusów, aby móc coś tam powróżyć. No tak, to całe zodiakarstwo i w ogóle.... Pokręcił przecząco głową, biorąc łyka swojej kawy.

- No to może czy nie może? Potrzebuję zapewnień, bo nie wiem czy mam organizować jakieś worki z piaski czy inne rzeczy albo... nie wiem... przebić się do sąsiada, aby ta cała woda spłynęła do niego - przyznał, rozkoszując się swoim napojem - No chyba, że te Twoje fusy mogą powiedzieć nam coś więcej, to dzisiaj... Wyjątkowo mogę posłuchać - odstawił filiżankę na blat - Ale podkreślam.... W-Y-J-Ą-T-K-O-W-O - zaznaczył. Stanley chciał, aby Ruzia to dobrze zrozumiała, wszak nie był jednym z ich gangu wróżek czy innych świecących motylków. On był ich zagorzałym przeciwnikiem.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Ambrosia McKinnon (2386), Stanley Andrew Borgin (2826)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa