Morpheus i Neil realizują tutaj prompt letni: ,,Zapachy lata"
Z otwartych na oścież okien uciekała na ulicę cicha melodia z radia przepleciona zapachami pieczonego ciasta malinowego, które już zaczynało apetycznie rumienić się w piekarniku. Zamyślony chłopak siedział przy biurku, z notesem, przeglądając strony, przesuwając palcami po kartkach przepełnionych leśnymi zapachami. Suszone kwiaty szeleściły gdy wilgotny wiatr wpadał do środka robiąc zamieszanie w czarnych włosach upiętych luźno w nieskładny kucyk. Uniósł wzrok obserwując zaczerwienione od zachodzącego słońca dachówki. Westchnął ciężko wciągając bose stopy na krzesło i odchylając się do tyłu na oparcie. Kiedy to wszystko się skończy? Kiedy będzie kolejny raz? Po każdej pełni doceniał wolność, to że znów może wyjść i zobaczyć świat, wrócić do niego. To było uciążliwe, jednak po tylu latach przyzwyczaił się już trochę, a przynajmniej nie reagował już strachem.
Odetchnął głęboko, wstając w końcu, zabierając jabłkowy kompot i idąc do kuchni, aby skontrolować stan ciasta. Nie spodziewał się gości, a sam wszystkiego nie zje, więc pewnie część zaniesie do pracy, część rozda sąsiadom. Sam jeszcze nie wiedział. Przemył dłonie, z których opuszek za nic nie chciała zejść czerwień barwnika z owoców. Jeszcze kilka ładnych dni będzie wyglądał jakby dokonał na kimś mordu. Uśmiechnął się do siebie po chwili wyłączając piekarnik i idąc do pokoju, aby odpalić kwiatowe kadzidło, którego dym, zaraz połączył się z melodią i wonią malin w ucieczce za okno