adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
That is why all the girls in town
Follow you all around
Just like me, they long to be
Close to you
Ta melodia, zupełnie nie w stylu Aidana, wryła mu się w mózg mocno i wyraźnie. Nie chciała go opuścić i towarzyszyła mu całą drogę z kolejnego zaułka w stronę ulicy, przy której stały jego wkrótce-przyjaciółki. W wewnętrznej kieszeni szeleściły mu złożone funty, które dostał od Brenny. Ach, jak dobrze było mieć bogatych znajomych - rozmowa z dziwkami była dużo prostsza, gdy między palcami przesuwały się banknoty. Oczywiście nie podejrzewał, żeby mu były potrzebne - ale zawsze dobrze było mieć jakiś plan awaryjny.
Szukał blondynki - i Brenna miała rację, bo znalezienie kogokolwiek na tej parszywej ulicy graniczyło z cudem. Większość dziewczyn skończyła pracę ze wschodem słońca, ale Aidanowi udało się złapać jedną, która właśnie wysiadała z samochodu. Wyglądała na zmęczoną: wyjątkowo nie życiem i tym, co robiła, ale tak fizycznie, po prostu. Była brunetką, ale co z tego. Dłoń brygadzisty zgrabnie otoczyła jej talię, a usta wyszeptały kilka słów. Szelest banknotów, kiwnięcie głową. Odpowiedź, kiwnięcie głową w stronę blond czupryny, znikającej za winklem. Krótkie podziękowanie, a potem szaleńczy bieg, by dorwać tę, która wyglądała jak jedna z ofiar niedoszłego-seryjnego. Bo przecież trzeba było zabić więcej niż dwie osoby, by zostać uznanym za seryjnego... Prawda?
(...)
Parkinson nie zdążył powiedzieć Brennie, że gdy wiesz, co robić, to wystarczy kilka minut. Nie musiał wychodzić z hotelu, zapinając spodnie, by widzieć po jego minie zadowolonego kota, że się udało. Wyciągnąć informacje, oczywiście. Bo co innego? Aidan wyciągnął papierosa z paczki, pustej już, zmiął ją i wrzucił do kubła. Odpalił peta, zaciągnął się i rozejrzał po ulicy. Ludzie już spieszyli się do "prawdziwej, porządnej" pracy. Dziwki dawno zeszły z posterunku, a Aidan szedł wolnym krokiem, wypatrując Longbottom. Miała się tu kręcić i być może złapać kogoś jeszcze, z kim mogłaby porozmawiać. Spóźnionego klienta, kolejną prostytutkę, kogokolwiek.
- Tu jesteś - dmuchnął dymem w stronę kobiety, unosząc lekko rękę, jakby sam ton jego głosu nie wystarczył by ją poinformować, że właśnie znalazł się niedaleko. Wokół nich było trochę ludzi, ale mieli kilka możliwości, by przejść w bardziej ustronne miejsce, pozbawione wścibskich, mugolskich uszu.