• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[09.07.72, ranek] (They Long to Be) Close to You | Brenna, Aidan

[09.07.72, ranek] (They Long to Be) Close to You | Brenna, Aidan
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#1
26.02.2024, 23:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:34 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

That is why all the girls in town
Follow you all around
Just like me, they long to be
Close to you


Ta melodia, zupełnie nie w stylu Aidana, wryła mu się w mózg mocno i wyraźnie. Nie chciała go opuścić i towarzyszyła mu całą drogę z kolejnego zaułka w stronę ulicy, przy której stały jego wkrótce-przyjaciółki. W wewnętrznej kieszeni szeleściły mu złożone funty, które dostał od Brenny. Ach, jak dobrze było mieć bogatych znajomych - rozmowa z dziwkami była dużo prostsza, gdy między palcami przesuwały się banknoty. Oczywiście nie podejrzewał, żeby mu były potrzebne - ale zawsze dobrze było mieć jakiś plan awaryjny.

Szukał blondynki - i Brenna miała rację, bo znalezienie kogokolwiek na tej parszywej ulicy graniczyło z cudem. Większość dziewczyn skończyła pracę ze wschodem słońca, ale Aidanowi udało się złapać jedną, która właśnie wysiadała z samochodu. Wyglądała na zmęczoną: wyjątkowo nie życiem i tym, co robiła, ale tak fizycznie, po prostu. Była brunetką, ale co z tego. Dłoń brygadzisty zgrabnie otoczyła jej talię, a usta wyszeptały kilka słów. Szelest banknotów, kiwnięcie głową. Odpowiedź, kiwnięcie głową w stronę blond czupryny, znikającej za winklem. Krótkie podziękowanie, a potem szaleńczy bieg, by dorwać tę, która wyglądała jak jedna z ofiar niedoszłego-seryjnego. Bo przecież trzeba było zabić więcej niż dwie osoby, by zostać uznanym za seryjnego... Prawda?

(...)

Parkinson nie zdążył powiedzieć Brennie, że gdy wiesz, co robić, to wystarczy kilka minut. Nie musiał wychodzić z hotelu, zapinając spodnie, by widzieć po jego minie zadowolonego kota, że się udało. Wyciągnąć informacje, oczywiście. Bo co innego? Aidan wyciągnął papierosa z paczki, pustej już, zmiął ją i wrzucił do kubła. Odpalił peta, zaciągnął się i rozejrzał po ulicy. Ludzie już spieszyli się do "prawdziwej, porządnej" pracy. Dziwki dawno zeszły z posterunku, a Aidan szedł wolnym krokiem, wypatrując Longbottom. Miała się tu kręcić i być może złapać kogoś jeszcze, z kim mogłaby porozmawiać. Spóźnionego klienta, kolejną prostytutkę, kogokolwiek.
- Tu jesteś - dmuchnął dymem w stronę kobiety, unosząc lekko rękę, jakby sam ton jego głosu nie wystarczył by ją poinformować, że właśnie znalazł się niedaleko. Wokół nich było trochę ludzi, ale mieli kilka możliwości, by przejść w bardziej ustronne miejsce, pozbawione wścibskich, mugolskich uszu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
27.02.2024, 09:11  ✶  
Brenna też myślała o tej piosence - o włosach jak złoto i oczach jak niebo – o czerwonych różach, o tym, że motyw na pewno był osobisty, i że bardzo, bardzo potrzebuje kawy. Takiej najlepiej zmieszanej z eliksirem pobudzającym, w dużej dawce. Chwilowo jednak na ani jedno, ani na drugie nie było szansy. Podobnie jak na śniadanie.
Kręciła się po ulicy, z banknotami w dłoniach i łzawą historyjką o poszukiwaniu młodszej, przyrodniej siostry na ustach. Nie liczyła na specjalnie wiele, ale funty często rozwiązywały języki, a wbrew pozorom i ławę historyjki niekiedy działały – w końcu niejedna z tych dziewczyn w skrytości ducha marzyła jeśli nie teraz, to w przeszłości, o własnej bajce. Zwykłe ta przyjmowała postać bogatego, przystojnego klienta, który ją pokocha, ale pewnie zamożna siostra, która po latach szuka siostry, by nieba jej przychylić, też mogłaby się nadać. Pora jednak nie była już odpowiednia na takie "badania terenowe", większość dziewczyn zdążyła już dawno odejść albo z klientami, albo do domów, a Brenna niekoniecznie należała do osób najlepiej nadających się do bajerowania ludzi. W dodatku jedyna blondynka, jaką wypatrzyła, nie wpisywała się w schemat: była za stara i trochę zbyt zniszczona życiem, aby ktoś, kto wybrał na swoje ofiary Mary i Annelise się nią zainteresował.
Mogła mieć tylko nadzieję, że Parkinson miał nieco więcej szczęścia.
Gdyby Aidan był tutaj z jakimś mężczyzną, ten pewnie nie darowałby sobie głupiej uwagi. Brenna była jednak Brenną i nie zamierzała ani niczego komentować, ani interesować się, co chłopak robił lub nie robił w hotelu, jak długo zdobył jakiekolwiek informacje.
– Jestem, ale mam niewiele. Tylko tyle, że dziewczyny pasujące do profilu pracują tu w tej chwili dwie. Ta Candy, koleżanka Mary i jakaś Meg. Była też Tatiana, ale znikła z ulicy kilka tygodni temu. Równie dobrze mogła coś przedawkować i umrzeć, zmienić lokalizację, znaleźć inną robotę, jak być pierwszą ofiarą, ale policja powinna już o tym wiedzieć... chyba że wtedy dopiero wypracowywał sobie swoje znaki rozpoznawcze - mruknęła. – Dziewczyna, z którą rozmawiałam, nie znała dobrze Mary.
Albo tak twierdziła. O ile Aidan mógł w hotelu rzucić w razie potrzeby confundusem, o tyle Brenna nie mogła wymachiwać różdżką na środku ulicy, a z tymi dziewczynami bez wątpienia rozmawiała już wcześniej policja. Mogły podejrzewać, że Brenna jest gliną albo z policją współpracuje, i niekoniecznie nastawiało to pozytywnie do ewentualnych zwierzeń.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#3
27.02.2024, 20:35  ✶  
- Candy to Anna - poprawił odruchowo, słysząc ksywę dziewczyny, z którą wylądował w hotelu. Uśmiechnął się kącikiem ust, ale nie był to uśmiech, do którego była przyzwyczajona. Ten był jakiś takiś... Jakby Parkinsony był z siebie dumny? Bo wiedział więcej, niż panna Longbottom. A to się nieczęsto zdarzało. I już chuj z tym, że przecież to ona sama go tam wysłała po informacje: on wiedział, ona nie. To było fajne, przyjemne uczucie. - A przynajmniej tak mi się przedstawiła. Chcesz?
Miał wyjątkowo dobry humor, więc wyciągnął paczkę papierosów w kierunku Brenny, chociaż wiedział, że nie paliła. Rozejrzał się, a potem kiwnął głową w prawo, żeby zeszli z ulicy. Nie będą przecież tu plotkować jak przekupki.
- A więc - zaczął, strzepując popiół z papierosa na ziemię. - Ta Tatiana to też dziwna sprawa, bo zapadła się pod ziemię, ale Candy - znaczy Anna - mówiła, że dziewczyny podejrzewają, że złapała jakąś mniej płatną, ale bezpieczniejszą fuchę. Widzisz, one się boją, dlatego starają się być ostrożne. Mają niby ochronę, ale zwykle jest to po fakcie. Wiesz, jak klient za bardzo się rzuca, uderzy. Zdarza się to dość często, a teraz w "godzinach szczytu" na ulicy oprócz dziewczyn siedzą też w aucie smutni panowie. Trzymają rękę na pulsie. Dlatego część dziewczyn już nie przyjmuje swoich stałych, lepiej płacących klientów, bezpośrednio z ulicy. Umawiają się z nimi głównie w hotelu, poza widokiem i łapą alfonsa. Ale niektóre, takie jak nasza Mary, naginały to prawo ulicy i zapraszały gości do domów. Z tego co mówiła Candy, to Mary w ogóle chciała wymiksować się z tego biznesu, bo nie chciała wyrabiać normy na ulicy. Po prostu przestała się pojawiać w wyznaczonych miejscach. Gdy dowiedziały się o jej śmierci, myślały że to jeden z "ochroniarzy", bo nie można tak po prostu przestać im płacić swojej doli. Gdy z nią rozmawiałem, nie zdradziłem za dużo szczegółów, ale odsunąłem chyba niechcący podejrzenia od smutnych panów. Mniejsza. W każdym razie: Candy potwierdza to, co mówiła sąsiadka: Mary chciała z tym zerwać i wyjechać, chociaż nie chwaliła się, dokąd.
Streścił jej dość długą, emocjonującą rozmowę z Anną. Sam jednak nie wyglądał na specjalnie podekscytowanego, po prostu relacjonował to, czego się dowiedział, z odpowiednimi przerwami na papierosa. Miał tę manierę, że nie spieszył się ze zdradzaniem szczegółów, jakby chciał wszystko przedstawić jak najdokładniej, z pełnymi szczegółami - nawet z pozoru nieważnymi.
- Ponoć kogoś poznała. Mówiła im, że się zakochała - uniósł kącik ust w geście "a nie mówiłem?". - Poznała go tutaj, od razu do niej podszedł. Wcześniej nie widziały go na tej ulicy. Jakiś miesiąc, może trochę więcej, temu. Wysoki, przystojny, blond włosy. Krótko ostrzyżony, z kilkudniowym zarostem. Zwróciły na niego uwagę, bo miał eleganckie buty i ogólnie wyglądał, jakby śmierdział kasą. Rozpoznałyby go, ale pojawił się zaledwie kilka razy i potem przestał, podobnie jak Mary zaczęła unikać stawiania się tu. A: i miał obrączkę. Nie zdradziła jednak jego imienia, ale wspominała, że pracuje w jakimś banku tu niedaleko. Orientujesz się, gdzie tu jest bank?
On miał w dupie topografię Londynu, nie wiedział nawet że kilka przecznic dalej był tutaj jakiś bankowy budynek. Ale to był dobry trop w zasadzie, bo mieli dość szczegółowy opis.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
28.02.2024, 09:10  ✶  
Brenna nie miała nic przeciwko temu, że on zdobył informacje, a ona nie, póki te informacje istniały i zostały wykorzystane w odpowiedni sposób. Zwykle w końcu wiedziała tak dużo wcale nie dlatego, że była szczególnie genialna (nie była), czy że sprawiała wrażenie, jakby umiała być w dwóch miejscach jednocześnie (nie umiała, ale to pędzenie faktycznie trochę pomagało), a bo potrafiła dopaść kogoś, kto wiedział albo mógł dowiedzieć się więcej od niej.
- Hm - mruknęła Brenna z zastanowieniem, przesuwając dłonią po karku. Na twarzy Parkinsona malowała się duma, na jej własnej: namysł. - Praca w banku za bardzo nie pasuje do czarodzieja, więc mógł kłamać albo to nie nasz człowiek... I jeżeli to on, czekał miesiąc, żeby ją zabić, a w międzyczasie dopadł tę pierwszą? - zastanowiła się, unosząc na moment spojrzenie w górę, jakby oczekiwała, że szare, londyńskie niebo przyniesie jej odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie zechciałaby zadać.
Ale niebo, jak zwykle zresztą, milczało.
Taki schemat niezbyt pasował do seryjnych morderców. Nie oznaczało to jednak, że było to niemożliwe: zdarzały się osoby wykraczające poza te "zwykłe" tropy. Mieli na pewno do czynienia z drapieżnikiem, kimś pewnym siebie, nie bojącym się złapania, bo mając magię polował w niemagicznym świecie. Kimś, kto bawił się tymi dziewczynami, budował jakąś relację, a potem cieszył się, gdy ją niszczył. Wybierał określony typ: może te dziewczyny kogoś mu przypominały, może po prostu lubił właśnie drobne blondynki.
- Rozumiem, że nikt ostatnio nie zaczepiał Candy? - spytała, wydobywając z niewielkiego plecaka notes, by zapisać opis. Candy - Anna zdawała się całkiem dobrze pasować do profilu. - Jeżeli to byłby nasz człowiek, przy Annelise niby mogła go nie zauważyć, ale musimy brać pod uwagę też, że zmienia swój wygląd. I z tego, co mówisz, wychodzi, że obie zaprosiły mordercę jedna do hotelu, druga do mieszkania, bo płacił dobrze, spotkały go już wcześniej i chciały uniknąć alfonsów… Hm, bank, bank, chyba jest jakiś w pobliżu...
Brenna niektóre obszary niemagicznego Londynu znała, inne nie. Zwykle interesowały ją głównie księgarnie oraz knajpy z jedzeniem, czasem turystyczne atrakcje. Do banków raczej nie wchodziła, a mijanie fasady takiego kojarzyła jak przez mgłę. Dłoń Brenny ponownie więc zanurkowała w plecaku i tym razem kobieta wydobyła z niego mapę Londynu, by przestudiować ją z uwagą.
- Jeden jest dość blisko. Można iść na chama, pan tak i tak wyglądający, przedstawiający się jako George, ma odczepić się od mojej siostry, albo coś takiego... może się przekonamy, czy ktoś taki tam pracuje - mruknęła, wpychając mapę do kieszeni i szybkim krokiem kierując się w stronę banku. Obawiała się, że to będzie falszywy trop, ale skoro już go mieli trzeba było go sprawdzić.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#5
28.02.2024, 09:46  ✶  
- Może kłamał? - podsunął Brennie, bo przecież mieli do czynienia z kimś, kto zabijał. Co to dla niego takie małe kłamstwo w imię innego, wyższego celu? - Co do reszty to nie, do niej nikt szczególny nie podchodził. Zbyt bardzo się boi, by przyjmować klientów u siebie, kiedyś ktoś ją nieźle poszarpał i od tego czasu korzysta z ochrony tutaj.
Trochę jej nawet współczuł, ale nie było opcji, że się do tego przyzna. Do tego, że zostawił jej napiwek, też nie. Niech to będzie jej dobre zakończenie dnia - przynajmniej tak mogli oficjalnie jej pomóc, bo nieoficjalnie nie wolno im było się do tego przyznać.
- Ej no, czekaj! - ruszył za Longbottom, przyspieszając kroku. Ta to dopiero narwana była. Rozumiał, że byli w kropce, ale po co ten pośpiech? Mieli cały dzień na szlajanie się po Londynie i wypytywanie o blondyna. Mogli cieszyć się jeszcze piękną, letnią pogodą.

(...)

- Musicie go z kimś mylić. Andrew zginął w wypadku jakieś trzy miesiące temu - niska, pulchna kobieta dopalała papierosa, którym poczęstował ją Aidan. Patrzyła to na Brennę, to na Parkinsona, kręcąc głową. - Może był po prostu do tego waszego George'a podobny? Dużo jest blondynów, dobrze zbudowanych, którzy zajmują wysokie stanowiska bankowe, wbrew pozorom.
Zaciągnęła się po raz ostatni, a potem wrzuciła niedopałek do słoika, wypełnionego wodą. Gdy tylko Aidan wszedł z Brenną w rolę zatroskanego rodzeństwa, które broni dobre imię siostry zaręczonej z kimś innym, od razu znalazł się ktoś, kto pamiętał blondyna. Tylko że, z tego co mówiła ta pracownica, on nie żył.
- Możliwe. Będziemy szukać dalej. Przykro nam, pewnie to była niespodziewana śmierć? - chuja, a nie było mu przykro. Ale tylko głupiec by wypowiedział te słowa na głos.
- Tak, wypadek samochodowy. Sprawca uciekł, a samochód wyglądał tak, jakby zderzył się ze ścianą. Dziwna sprawa, bo to było gdzieś poza Londynem i znaleziono auto na poboczu, ale policja do dzisiaj szuka drugiej osoby w to zaangażowanej - Aidan uniósł brew. Spojrzał na Brennę. Czy tylko mu to się wydawało dziwne? Ale... No tu się trop urywał. Nie miał pomysłu co zrobić i jak wymusić na kobiecie, by powiedziała im coś więcej. Mógł użyć niby confundusa, ale z Larkiem nie skończyło się to dobrze.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
28.02.2024, 10:56  ✶  
Na całe szczęście, Brenna nie spodziewała się, że będzie łatwo i należała do osób, które agresja ponosiła raczej w bardzo krytycznych momentach, nie na co dzień, inaczej frustracja chyba by ją zjadła. Tutaj nic do siebie na razie nie pasowało i brakowało im punktów zaczepienia. Jeżeli nie był to przypadek, czarodziej mógł zabić Andrewa i się pod niego podszywać - ale w takim wypadku dlaczego nie zrobił tego dyskretniej? A może to też była jakaś sprawa osobista? Albo Andrew jednak był czarodziejem, który z jakichś powodów postanowił żyć pośród mugoli i wrócił jako opętaniec podczas Beltane w innym ciele, ale upodobnił je do dawnego siebie? Zabił go przypadkiem i przy okazji postanowił upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu? W głowie Brenny tańczyły coraz bardziej absurdalne scenariusze...
- Strasznie dziwne to wszystko, jestem pewna, że mówił, że pracuje w tym banku. Może to nie tylko drań, ale jeszcze oszust - westchnęła Brenna z autentycznym zmartwieniem, bo w była w cholerę zmartwiona, na tyle mocno, że miała ochotę coś rozwalić. - Może wiedział, że ten Andrew tutaj pracował i liczył, że w razie czego ktoś to potwierdzi? - zastanowiła się, spoglądając na pracownicę banku. Nie próbowała nawet kryć swojego zagubienia, ba, okazywała je celowo, bo to całkiem pasowało do bajeczki, jaką próbowali tutaj wcisnąć. - Mogłaby mi pani podać jego nazwisko? George twierdzi, że nazywa się Talbot...
- Nie, nie, Andrew Thompson. To na pewno nie ta sama osoba i sama pani rozumie, zależy nam i na reputacji banku, i aby nie szargać opinii kolegi.
- Oczywiście, będziemy milczeć. Bardzo pani dziękujemy.
*

Zaraz trafi mnie jasny szlag, pomyślała Brenna trzy minuty później, kiedy stali na schodach przed bankiem, a niebo wciąż nie zsyłało im odpowiedzi.
Oczywiście, nie powiedziała tego.
- Widzę trzy opcje. Jedna, idziemy sprawdzić Thompsona. Po takim czasie na miejscu wypadku nie będzie śladów, ale może nie był przypadkową ofiarą albo morderca próbował użyć jego tożsamości nie tylko wobec dziewczyn. Druga, próbujemy dowiedzieć się więcej o Annelise. Może jakaś przyjaciółka, sąsiadka, matka, będzie wiedziała, czy miała podobną historię. Trzecia, próbujemy wieczorem dalej na ulicy, dorwać te pozostałe przyjaciółki Mary. Jakieś pomysły?
I czwarta – mogła spróbować z tym cholernym gramofonem, który prawdopodobnie zostawił morderca.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#7
28.02.2024, 22:31  ✶  
Nic się tu kupy nie trzymało. Aidana często ponosiły nerwy, potrafił przypieprzyć stawiającym się osobom, które w zasadzie nie robiły nic złego, tylko się broniły przed aresztowaniem. Ale tu poległ. Podobnie jak Brenna, on też był zagubiony. Już myśleli, że mają mordercę w garści, a tu klops. Mieli jakiś ochłap, strzępek informacji, nic istotnego. Odpalił papierosa od papierosa i odprowadził wzrokiem kobietę. Poczekał, aż ta zniknie w budynku, a potem rzucił okiem na Brennę.
- Ale chujnia - skwitował, wydmuchując dym nosem. - I co teraz? Mamy za dużo opcji i za mało czasu. Może po prostu się podszył pod niego? Albo ukradł tożsamość. Albo... Cholera, nie wiem. Kurwa!
Wkurzało go to. Kopnął jakąś puszkę, która wypadła ze śmietnika i leżała tuż przy schodach, na których teraz stali. Odkopnięty metal potoczył się po chodniku i trafił w drzewo. Ktoś na nich zerknął, ale pobieżnie, z wyraźnym wyrzutem w oczach, bo kto to widział w biały dzień rzucać puszkami w przechodniów.
- Każda kolejna noc oddala nas od sprawcy. Mamy wzór, mamy cholerną piosenkę, mamy rysopis. Mamy fałszywe imię i nazwisko, fałszywe miejsce pracy. Na miejscu wypadku gówno znajdziemy, słyszałaś kiedy zginął. Na pewno to jest powiązane, nie wierzę że typ który pasuje do rysopisu sobie ginie i jakoś krótko po wypadku nagle giną dziewczyny. Nie uderza na ulicy, tylko w ich domach. Czekają na niego. Mają z nim relację romantyczną. Brakuje nam jednej, cholernej dziewczyny. JEDNEJ! - podniósł głos, a potem wyrzucił niedopałek. Niezgaszony papieros odbił się od kosza, a potem wylądował na chodniku.
- Proszę nie śmiecić! - jakaś starsza kobieta spojrzała na Aidana z oburzeniem. Chłopak przewrócił oczami tak mocno, że dziwne że mu nie wypadły.
- Proszę wypierdalać - warknął w jej stronę, a potem oparł się o poręcz schodów. Pokazał jej środkowy palec na dokładkę, żeby spierdalała. - Te dwie były ze sobą powiązane. Candy to niewypał. Tatiany nikt nie widział, obstawiam że ją też zajebał. Zostaje nam Meg. Że też nie zapytałem, czy dzisiaj będzie na ulicy.
Przetarł twarz dłonią. Jasna cholera, zaraz wróci do tego pieprzonego domu i przetrząśnie wszystko, łącznie z wyrwaniem desek podłogowych, żeby znaleźć jakąś wskazówkę. Cokolwiek.
- Idziemy na ulicę - powiedział w końcu, zagryzając ze złości zęby. - Nawet jak jej nie będzie, to są tam te trepy w aucie, nie? Nie mamy czasu, żeby sprawdzać gramofon. Brenna, bo się zgubiłem: w jakim odstępie czasowym zginęły te dziewczyny?
Trochę pobladł, bo coś mu się matma nie zgadzała. Jedna zaginęła jakieś 2 tygodnie temu, Mary znaleziono kilka dni temu, a tamtą?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
29.02.2024, 13:05  ✶  
- Nie mówię o miejscu wypadku. Jeżeli faktycznie podszywa się pod niego, mógł wybrać go z jakiegoś powodu. Na przykład, bo się znali. Bo to jego sąsiad. Bo nie ma rodziny i przyjaciół. Jeśli przejął jego wygląd, mógł być w jego domu - zabrać także ubrania, obrączkę i tym podobne. Sąsiedzi mogli widzieć Andrewa już po tym, jak zginął albo zobaczyć kogoś, jakiegoś... niby krewnego, wchodzącego do jego domu po rzeczy. Skoro wiedział, że ten mężczyzna tutaj pracuje, to mogły istnieć jakieś związki - wyliczyła Brenna rzeczowo. Na miejscu wypadku nic nie znajdą, ale przy założeniu, że Andrew był jakoś powiązany za sprawą, już wywiad w środowisku i domu mógł coś przynieść. - Owszem. I każdej nocy może zginąć kolejna dziewczyna - przytaknęła, a chociaż doprowadzało ją to wręcz do szału, to jej głos brzmiał bardzo spokojnie. Bo Brenna często mieszała się właśnie w takie sprawy, a one w ten sposób wyglądały.
Nigdy nie pogodziła się z tym, że nie uratuje każdego i nigdy nie zamierzała przestać próbować.
Ale do pewnego stopnia przywykła i po prostu próbowała działać najlepiej, jak się dało.
Zignorowała i kobietę, i uwagę, i gest Aidana. Nie była jego matką, nie była nawet jego przełożą, a wbrew pozorom Brenna nie odczuwała potrzeby zmieniania całego świata i urządzania innym wykładów na temat zachowania - zwłaszcza, gdy jej głowę zaprzątały ważniejsze sprawy.
– Jeśli mowa o Tatianie to „kilka tygodni". Dziewczyna, z którą rozmawiała, nie mogła sobie przypomnieć dokładnie. Równie dobrze mogło to być trzy jak jakieś dziewięć czy dziesięć. Ta panna... no, nie wyglądała na najbardziej lotną - mruknęła Brenna. Była zniszczona nie tylko życiem, ale też ewidentnie uzależniona od jakichś substancji. - Ale obstawiałabym, że Tatiana znikła jako pierwsza: może była ofiarą, a może naprawdę przedawkowała w jakiejś uliczce. O Meg powiedziała mi tyle, że stoi tutaj od niedawna.
Brenna zawahała się, wpatrując gdzieś przed siebie. Czy tego chciała, czy nie, musiała ze dwie godziny się przespać, a poza tym jeszcze dzisiaj podpisywała papiery w sprawie jednego budynku.
- I tak je tu dorwiemy najwcześniej po zachodzie słońca, spróbuję w międzyczasie dowiedzieć się czegoś o Andrewie - stwierdziła w końcu. Nie zdąży zrobić pełnego przeglądu, ale być może chociaż ten mugolski chłopak, który zgłosił się do nich z informacjami, będzie w stanie wyciągnąć dla niej raport dotyczący okoliczności śmierci i jakieś podstawowe informacje dotyczące mężczyzny. – Trzeba będzie spróbować pogadać z tą Meg, o ile gość nie uzna, że to zbyt oczywisty cel, albo ze smutnymi panami. Wystarczy narobić trochę zamieszania, a sami do nas przyjdą – powiedziała i uśmiechnęła się nieco krzywo. Wyciągnięcie tych gości w jakąś boczną alejkę nie powinno być trudne.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#9
29.02.2024, 22:23  ✶  
- Byś musiała wrócić i wypytać kogoś o jego miejsce zamieszkania. Nie będziemy przecież tu stali i czekali, aż kolejna baba wyjdzie na peta - mruknął dość nieprzyjemnie. Był zdenerwowany, bo utknęli w martwym punkcie. Nienawidził w życiu kilku rzeczy, a ślepe zaułki plasowały się na tej liście całkiem wysoko. Parkinson uniósł wzrok ku niebu, które było wyjątkowo czyste i błękitne, nawet jeśli brać pod uwagę porę roku. Gdy powiedziała, że spróbuje się dowiedzieć czegoś o zmarłym, westchnął i przetarł twarz dłonią. - Dobra, niech ci będzie. Idź i szukaj, kop jak ten dzik w żołędziach. Ja wrócę do mieszkania Mary i przeszukam je raz jeszcze. Może coś przeoczyliśmy. Sprawdzę ten cholerny gramofon, ale wątpię, że nam to coś da. Wrócę też do hotelu, może jeszcze nie wyczyścili pokoju. Może coś zostało. A potem się spotkamy wieczorem.
Nie powiedział jej jednak całej prawdy. Mieli cały boży dzień na to, by robić swoje. On planował jeszcze wpaść na komisariat, żeby poszperać w dowodach. Miał już nawet plan, jak wywabi policjantów. Potem się wślizgnie, transmutuje jakieś gówno w odznakę. Wejdzie do pomieszczenia z dowodami i przetrząśnie każdą jedną, pierdoloną rzecz, do których nie mieli dostępu, bo zgrywali goody goody.
- Okej? - posłał jej długie spojrzenie, bo przecież może Longbottom wpadnie na inny pomysł. Chociaż, oczywiście, jego był najlepszy.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
01.03.2024, 18:42  ✶  
Gdyby Brenna wiedziała, co planuje Aidan to... prawdopodobnie po prostu powiedziałaby mu, żeby nikogo nie pobił, bo nie za bardzo będzie miała czas, aby wyciągać go z mugolskiego aresztu. Sama w końcu nie raz działa na pograniczu prawa, a była sceptyczna wobec włamań na posterunek, bo akurat żadne z nich nie celowało w zauroczaniu i mogło się to skończyć różnie. W końcu użycie magii na oczach mugoli, takiej, którą ci by zauważyli, oznaczałoby konieczność wzywania amnestozjatorów, a potem pisania bardzo wielu raportów.
Ba, może uśmiechnęłaby się nawet w duchu, że ten wiecznie znudzony wszystkim Parkinson tak się zaangażował, że by dorwać sprawcę był gotów robić rzeczy z własnej inicjatywy, chociaż nikt go o to nie prosił… (W duchy tylko, bo jeszcze by się zniechęcił, gdyby ten uśmiech mu posłała.)
- W tamtej alejce. O dwudziestej drugiej - zdecydowała, wskazując miejsce. Zmrok o tej porze roku zapadał późno, nie było sensu pojawiać się wcześniej. A w ciągu tych czternastu godzin, jakie zostały do tej dwudziestej drugiej zdążyć złapać ze trzy godziny snu, wziąć prysznic, ustalić, gdzie mieszkał Andrew, wpaść do jego domu, podpisać papiery i może nawet pokazać Mav kamienicę... jeśli ze wszystkim się pospieszy.
Na szczęście działanie szybko Brenna miała we krwi.
Polowanie trwało.
Pytanie, kto będzie drapieżnikiem, a kto ofiarą.

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1859), Aidan Parkinson (1904)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa