• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 9 Dalej »
[14.06.72] Jestem przecież miłą dziewczynką

[14.06.72] Jestem przecież miłą dziewczynką
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
27.02.2024, 19:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.10.2024, 21:09 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Bajarz V

wiadomość pozafabularna
Sesję prowadzi Brenna.

Nie trudno było znaleźć mieszkanie Harrisów ani zebrać o nich informacji. Byli osobami medialnymi, wystarczyło zajrzeć do gazet, rzucić słówko albo dwa i Bellatrix znała nie tylko ich imiona, ale wiedziała też co nieco o upodobaniach, charakterach (zdawali się ludźmi wręcz obrzydliwie dobrymi i, rzecz jasna, wielkimi entuzjastami tych straszliwych, mugoslkich technologii, którymi te barachła bez magii rekompensowały sobie brak zdolności czarodziejskich) i zwyczajach.
Mogła poprosić o pomoc jakiegoś śmierciożercę i stanąć na ich progu ciemną nocą, a potem wyciągnąć z nich prawdę siłą. Sprawdzić, czy Alanna Carrow się tutaj pojawiła, czy od początku nie zamierzała zrealizować zadania i co się tutaj dokładnie stało. Atak na Pokątnej był ryzykowny, ze względu na częste patrole, możliwość reakcji sąsiadów i ściągnie z pewnością uwagę na Harrisów, a może i ktoś połączy potem kropki - ale ryzyko przecież nigdy nie powstrzymywało Blackówny, a dobry plan mógł pozwolić zrealizować taki scenariusz. Szybkie wpadnięcie do środka, kilka zaklęć, ucieczka w chwilę po wypuszczeniu mrocznego znaku w niebo - istniała szansa powodzenia.

Mogła jednak także podejść do sprawy inaczej.

Vivianne Harris miała opinię kobiety przemiłej, bardzo zapatrzonej w swojego męża, nie głupiej może, ale raczej nie wybitnie inteligentnej. Była pogodna, troszczyła się o innych ludzi i w sąsiedztwie wszyscy znali ją (chociaż nie wszyscy ją lubili, w końcu nie każdy miał ochotę mieć coś wspólnego z tajmniczą pralką), a ona znała wszystkich. Wiele znaków na niebie i ziemi wskazywało na to, że Bellatrix może po prostu przyjść i spytać, o co tylko zechce, i prawdopodobnie otrzyma odpowiedzi. A tam, gdzie ich nie otrzyma, sztuka legimencji oraz hipnozy mogły załatwić sprawę. Wystarczyło wpaść, kiedy Vivianne będzie sama, bo jej mąż pójdzie do pracy.
W końcu Harrisowie byli tak naiwni, aby sądzić, że nie spotka ich żadna krzywda za organizowanie pokazów mugolskich technologii. (Nie spotkała - ale dlatego, że ktoś zawalił zadanie, nie dlatego, że lord Voldemort i jego zwolennicy nie zamierzali położyć kresu takim pokazom.) Dlaczego mieliby się spodziewać, że owieczka, która stanie przed ich drzwiami, będzie miała wilka za skórą?

Wybór sposobu, w jaki zdobędzie potrzebne informacje, zależał od Bellatrix...
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#2
27.02.2024, 22:57  ✶  

Lou wyznaczył jej zadanie, cieszyła się z tego ogromnie. Wiedziała, że awansował w hierarchii ich organizacji, co niesamowicie ją radowało, w końcu był jej kuzynem i naprawdę była dumna z tego, że jego zaangażowanie zostało docenione. Współpracowali razem już wcześniej, wiedziała, że zawsze może liczyć na jego pomoc, nawet, jeśli pojawiała się u niego w środku nocy ze swoimi nie do końca łatwymi do wytłumaczenia pomysłami. Zawsze ją wspierał, ona robiła dla niego to samo i to wcale nie dotyczyło jedynie jego awansu w szeregach śmierciożerców.

Musiała trochę poszperać, aby dowiedzieć się, gdzie mieszkali Harrisowie. Okazało się to nie być za bardzo skomplikowane, wszak rozpisywały się o nich gazety. Ponoć byli pionierami w swojej dziedzinie, fujka, nie umiała zrozumieć tego podziwu dla mugolskich technologii. Jednak dobrze się składało, że byli tacy popularni, to ułatwiało nieco jej zadanie. Mogła się dowiedzieć o ich usposobieniu, o tym, czym konkretnie się zajmowali. Był to całkiem niezły początek do wykonania zadania, które dostała od swojego kuzyna.

Miała im złożyć wizytę, kuzyn wspomniał o tym, że mogła ze sobą kogoś zabrać, tyle, że nie wydawało jej się to potrzebne. Po tym, co wyczytała w gazetach stwierdziła, że poradzi sobie sama. Zresztą najlepiej wychodziło jej działanie w pojedynkę, wiedziała, że nikt jej nie zawiedzie.

Ubrana w śliczną, różową sukienkę pojawiła się przed domem Harrisów. Włosy miała rozpuszczone, wyglądała bardzo, ale to bardzo niewinnie. Jakby nie była w stanie skrzywdzić nikogo, porzuciła czerń na rzecz tej krótkiej wizyty.

Godzinę wybrała odpowiednią, pojawiła się wcześniej, aby zobaczyć wychodzącego z domu Harrisa. Vivianne została sama w domu, mogła zacząć działać.

Ulica Pokątna miała to do siebie, że roiło się tu od funkcjonariuszy, dlatego też postanowiła podejść do sprawy odpowiedzialnie. Skoro ci Harrisowie opisywani byli, jako tacy mili i sympatyczni, to może warto było spróbować innej niż dotychczas metody. Alanna była jej koleżanką z pracy, nikt nie musiał wiedzieć o tym, że nie były blisko. Vivianne na pewno zrozumie jej troskę o zagubioną kobietę.

Przystanęła przed drzwiami mieszkania i zastukała do drzwi. Minę miała bardzo smutną, skruszoną, czekała, aż kobieta jej otworzy.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#3
28.02.2024, 09:45  ✶  
Ledwo chwilę po tym, jak Bellatrix zapukała do drzwi, po drugiej stronie rozległy się kroki. Drzwi uchyliły się zaledwie parę sekund później – pani Harris nawet nie trudziła się zerknięciem przez wizjer, by sprawdzić, kto stoi za progu. Może zupełnie się nie bała i należała do osób mało ostrożnych, a może chodziło po prostu o to, że Blackówna ostatecznie wybrała na wizytę środek dnia, gdy w okolicy kręcili się ludzie. Pewnie mało komu przyszłoby do głowy, że tuż za progiem może w takich okolicznościach czekać jakieś zagrożenie.
- Zapomniałeś czegoś, koch... Och, przepraszam, myślałam, że to mój mąż.
Vivianne była kobietą w średnim wieku, ani piękną, ani brzydką: po prostu przeciętną. Nie rzucającą się w oczy, łatwą do niedostrzeżenia na ulicy i do zapomnienia po krótkiej rozmowie. Uśmiechnęła się do Bellatrix ciepło, chociaż trochę niepewnie, jakby zastanawiała się, czy powinna tę dziewczynę kojarzyć albo z jakich powodów młoda panna ją odwiedzała. Nie wyglądała jednak na ani trochę zaniepokojoną.
W końcu Bella mroczny znak nosiła na przedramieniu, nie na czole. Vivianne widziała w tej chwili jedynie młodziutką dziewczynę w różowej sukience, która robiła minę trochę smutną, trochę przepraszającą. Dlaczego miałaby spodziewać się zagrożenia?
- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytała uprzejmie.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#4
28.02.2024, 10:46  ✶  

Odetchnęła głęboko, czekała, aż drzwi się otworzą. Nie bała się konfrontacji z kobietą, bo jeśli coś poszłoby nie tak, to zawsze miała jeszcze różdżkę, tyle, że nie zamierzała jej używać, zdecydowanie wolałaby, żeby wszystko odbyło się bez niepotrzebnych atrakcji. Lokalizacja tego miejsca zachęcała do wyboru najmniej dramatycznego rozwiązania, nie to, że Trixie nie wolałaby jej zabić, bo na pewno sprawiłoby jej to większą przyjemność, ale sytuacja była, jaka była i musiała to zaakceptować.

- Dzień dobry. - Odparła, gdy tylko drzwi się otworzyły, jednak Vivienne zalała ją potokiem słów. Och, jaka dobra była z niej żona, ciekawe, że niektóre kobiety tak bardzo chciały usługiwać swoim mężom. Ona sama miała tylko jedną osobę wobec której była w stanie ulegać. Był to jej mistrz, dla którego się tutaj znalazła. Musiała dowiedzieć się, co się stało z Alanną Carrow.

- Nie ma pani za co przepraszać, nie zapowiedziałam się, nie mogła się pani spodziewać mojej wizyty. - Powiedziała bardzo powoli, spokojnym tonem głosu.

Nie przyglądała się specjalnie mocno Vivianne, nie obchodziło jej to, jak wygląda, skupiona była na swoim celu. Dowiedzieć się wszystkiego, co wydarzyło się przed tym, jak uciekła. Nie wykonała zadania od Czarnego Pana, daczego? Wystraszyła się, a może po prostu chciała odejść, może coś poszło nie po jej myśli i się wystraszyła. Co by nie myślała o Alannie, to nie mogła jej odmówić tego, że była odważna. Postanowiła uciec, mając świadomość, że Mistrz będzie jej szukał, że wypuści swoje pieski, które mu ją wywęszą, może była po prostu głupia? Łudziła się, że jej nie znajdą. Odwaga często szła w parze z głupotą.

- Przepraszam, że panią niepokoję. - Zaczęła grzecznie, Bellatrix była nauczona dobrych manier, potrafiła się zachować. - Sprowadziło mnie tu pewne wydarzenie, moja przyjaciółka... - odetchnęła, aby wprowadzić nieco dramatyzmu. - zaginęła. - Smutna minka numer dwa pojawiła się na jej twarzy.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#5
29.02.2024, 19:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.02.2024, 19:43 przez Bard Beedle.)  
– Dzień dobry.
Vivianne obserwowała Bellatrix z uwagą, chociaż bez podejrzliwości czy zniecierpliwienia. Raczej z jednej strony z pewnym niezrozumieniem, co dziewczyna tu robi, z drugiej – chyba wciąż usiłowała skojarzyć, czy nie zna skądś jej twarzy. Nigdy nie miały okazji się poznać, nie obracały się w tym samym towarzystwie, co najwyżej pewnie twarz Belli mignęła jej kiedyś w jakiejś gazecie, ale nie mogła sobie przypomnieć szczegółów.
– W takim razie w czym mogę pomóc? – spytała, kiedy Black powiedziała, że się nie zapowiadała. – Och, bardzo mi przykro – powiedziała natychmiast, gdy padły wyjaśnienia odnośnie zaginięcia. Co więcej naprawdę wyglądała, jakby było jej z tego powodu przykro: może nie przejęła się jakoś straszliwie, ale spojrzała na Bellę z autentycznym zmartwieniem. – Ale nie jestem pewna, w jaki sposób mogłabym pomóc. To nie pomyłka? Nie pracuję w Ministerstwie, mój mąż też nie, więc nie będę tutaj specjalnie przydatna… Czy może chodzi o to, że ją znam? – zapytała trochę niepewnie. Była od Bellatrix starsza i nie miała wśród swoich znajomych wielu osób w wieku Blackówny (a ta wyglądała przecież na jakieś dziewiętnaście lat, więc nawet wątpliwe, by przy organizacji swoich pokazów Vivianne miała okazję spotkać się z jej rówieśnikami).
- Może chcesz wejść do środka i porozmawiamy? - zaproponowała z pewnym wahaniem. To jednak pewnie wynikało raczej z tego, że wciąż zdawało się kobiecie, że to jakaś pomyłka, a nie z jakiejś szczególnej podejrzliwości wobec panienki, która stanęła na jej progu.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#6
29.02.2024, 23:09  ✶  

Tak naprawdę Trixie też niewiele wiedziała na temat działalności Harrisów, tyle, co ostatnio udało jej się ustalić, wyczytać z gazet. Nie była pewna, jak do końca zareaguje na nią kobieta, na całe jej założenia okazały się być prawdą. Nie wydawała się być zaniepokojona jej obecnością, to było ważne. Dzięki temu, może pozna odpowiedzi na nurtujące ją pytania.

- Tak, mi również. To strasznie dziwna sprawa, dlatego się tutaj pojawiłam. - Postanowiła ciągnąc swoje tłumaczenie dalej. Wydawało jej się, że udało jej się wzbudzić współczucie, bardzo dobrze, przecież o to jej chodziło, tego potrzebowała. Viviennie musiała jej uwierzyć. Tak naprawdę w jej kłamstwie mało było nieprawdy, w końcu znała Alannę, może się z nią nie przyjaźniła, ale były koleżankami z pracy, nie jakimiś bliskimi. Miała jednak wrażenie, że jeśli naściemnia o tym, że łączyło je coś bliższego to spowoduje, że kobiecie zrobi jej się bardziej żal. Niektórzy ludzie byli bardzo mocno empatyczni, zupełnie tego nie rozumiała, ale ważne, że to działało.

- Z tego, co udało mi się ustalić, miała się pojawić na waszej konferencji, dzień po niej jej mieszkanie spłonęło, a ona przepadła. Dlatego się tutaj pojawiłam. - Kolejne wyjaśnienie, była coraz bliżej celu. Spoglądała na kobietę spod opadających powiek, jej spojrzenie było ciężkie.

- Jeśli to nie jest dla pani problem, bardzo chętnie wejdę do środka. - Zdecydowanie pewniej się poczuje, kiedy nie będą stały w progu.

Weszła za kobietą do mieszkania, czekała na to, aż powie jej gdzie ma się udać. Nie wykonywała pierwszego kroku, była bardzo bierna, jak na siebie, ale musiała zachowywać się w ten sposób.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#7
01.03.2024, 16:15  ✶  
- Bogini! Strasznie mi przykro - zapewniła pani Harris, przesuwając się, by pozwolić Bellatrix wejść do środka. Nie przyszło jej chyba nawet do głowy, że dziewczyna może coś zmyślać: natychmiast przyjęła jej słowa za prawdę. Zresztą, dlaczego miałaby dopatrywać się podstępu? - Tędy, proszę. Zaraz, konferencja... chodzi o pierwszą część? Nie przypominam sobie, żeby zdarzyło się coś... - mruczała Vivianne, gdy szły przez korytarz, chyba bardziej do siebie niż do Bellatrix, jakby próbowała sobie przypomnieć kobiety, które widziała na konferencji i czy zdarzyło się coś dziwnego. Wprowadziła Blackównę do sporego salonu, który jednak mocno różnił się od pokoi, jakie na co dzień widywała panna Black. Nie urządzono go w konserwatywnym stylu, nie postawiono też tutaj do końca na przytulność - ponieważ pewnie w ramach pracy zdarzało się jej raz czy dwa być w mugolskim domu, mogła się domyśleć, że to na takim wzorowano wystrój tego miejsca.
Na jeden z szafek stał telewizor, z dużym prawdopodobieństwem niedziałający, a Bella mogła dostrzec także kilka innych urządzeń o tajemniczym przeznaczeniu, w istocie będących mugolskimi wynalazkami.
- Usiądź, proszę - powiedziała pani Harris, wskazując jej fotel. - Chyba nie będę w stanie za bardzo pomóc, ale jeżeli była tutaj tuż przed pożarem... Dziwne, że Brygadziści mnie nie odwiedzieli do tej pory, prawda? Hm... mowa o pani... zaraz, jak ona się nazywała... Fletchley? - zastanowiła się, sama siadając na kanapie. Zapamiętała "nazwisko" Alanny głównie dlatego, że ta była jedną z niewielu kobiet na konferencji, a pozostałe trzy Vivianne kojarzyła. Poza tym ta zachowywała się nieco dziwnie, kiedy zostały same w kuchni.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#8
02.03.2024, 12:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.03.2024, 22:01 przez Bellatrix Black.)  

Plan był bowiem bardzo prosty, mówić prawdę, no bo wszystko z czym do niej przyszła było prawdą, tylko odrobinę podkoloryzowaną. Kobieta wpuściła ją do domu, Trixie dziwiło to, że była taka naiwna, ale lepiej dla niej. Ludzie nadal potrafili ją zaskakiwać, na szczęście miała wobec niej dzisiaj dobre zamiary, Vivianne sama prosiła się o kłopoty z takim podejściem.

- Tak, tak pierwsza część. - Potwierdziła słowa kobiety. Szła za nią do salonu.

Zdumiał ją wygląd tego pomieszczenia, był duży pełen mugolskich wynalazków. Po co ktoś miałby zbierać takie graty? Zupełnie tego nie rozumiała, ale nie dało się ukryć, że Harrisowie byli prawdziwymi pasjonatami mugolskiego świata, okropne. Strasznie ją to obrzydzało. Nie miała jednak wyjścia, usiadła na fotelu wskazanym przez kobietę, gotowa do dalszej rozmowy. Widziała, że Vivienne przejęła się powodem jej wizyty, co spowodowało, że Bellatrix poczuła się pewniej, zaraz wyśpiewa jej wszystko, czego potrzebuje i będzie mogła opuścić to miejsce.

- Strasznie mnie dziwi opieszałość brygadzistów, dlatego chciałam sama się w to zaangażować. Mam wrażenie, że nie działają oni odpowiednio szybko. Martwię się o nią strasznie, ten pożar, sama pani rozumie. Nie mogła się przecież zapaść pod ziemię, a co jeśli potrzebuje pomocy? Nie wybaczyłabym sobie, gdybym zostawiła ją na pastwę losu. - Po raz kolejny próbowała wytłumaczyć dlaczego się tutaj znalazła, chociaż miała wrażenie, że nie jest to potrzebne bo rybka w postaci pani Harris już połknęła haczyk. - Tak, Fletchley, zwróciła pani na nią uwagę? - Wydawało jej się, że na takich konferencjach pojawiają się raczej ciągle te same osoby, Alanna musiała się wyróżnić, skoro to był jej pierwszy raz, bardzo dobrze, że kobieta ją zapamiętała. Nikt nie pozostawał anonimowy. Szczególnie, w przypadku w którym wcześniej nie zjawiał się w miejscach jak to, była ciekawa, dlaczego ją zauważyła, może właśnie dzięki temu, że nigdy wcześniej jej tutaj nie było. Niestety, były to tylko domysły, niczego nie mogła być pewna, nie było możliwości, aby dowiedziała się, co faktycznie się tutaj wydarzyło.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#9
03.03.2024, 19:15  ✶  
Tak naprawdę nikt z Brygadzistów nie miał szans dotrzeć do pani Harris – w końcu tylko śmierciożercy wiedzieli, gdzie poszła Alanna Carrow i że mogła używać fałszywego nazwiska, by zgubić tropy. Vivianne jednak nie miała o tym pojęcia. Przez moment zdawała się nawet dość oburzona na opieszałość Ministerstwa Magii, przez które przyjaciółka zaginionej musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
– Pomyliłam jej nazwisko, myślałam, że nazywa się Fletcher – powiedziała Vivianne. Głównie dlatego zapamiętała, jak Alanna się nazywała, a ją samą pewnie pamiętała wyłącznie, bo ta wyszła z nią do kuchni. – Rzeczywiście, była tutaj, wyszła za mną do kuchni, mówiła, że skręciła przypadkiem… Trochę mnie to zdziwiło, bo jednak cała grupa szła w zupełnie inną stronę.
Vivianne zmarszczyła czoło, wracając pamięcią do tamtej rozmowy – nie minęło tak dużo czasu, by było to jakoś szczególnie trudne. Zastanawiała się jednak, co powiedzieć i w jaki sposób ubrać myśli w słowa.
– Czułam się wtedy odrobinę dziwnie, więc jakoś nie wszystko dokładnie pamiętam… – stwierdziła z pewnym wahaniem. Gdyby była osobą chociaż trochę bardziej podejrzliwą, może sama doszłaby do wniosku, że tamtego dnia rzucono na nią czar. Tylko przecież nie stało się nic specjalnego, prawda? Jeżeli rzucono by na nią zaklęcie, to po co? – Pewnie to przez te nerwy. Ale zaoferowała mi pomoc, a kiedy podziękowałam, wróciła do reszty grupy, którą oprowadzał mój mąż. Nie widziałam jej potem podczas samej rozmowy z prasą, ale nie wiem, czy wyszła wcześniej, czy po prostu znikła mi w tłumie, mówiąc szczerze, nie rozglądałam się za nią. Nie jestem nawet pewna, czy była z nami podczas herbaty, nie miałam okularów i bardzo skupiałam się na wyjaśnieniach, jak działa pralka… Na pewno nie było jej tutaj już po dziewiętnastej. Nie stało się raczej nic dziwnego, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Przykro mi, że nie mogę bardziej pomóc. Mogę spytać męża, czy czegoś nie widział, ale znając go, tak bardzo skupił się na telewizorze, że nawet nie pamięta, z kim rozmawiał.
Spojrzała na Bellatrix szczerze zmartwiona i nieco bezradnym gestem rozłożyła ręce.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#10
03.03.2024, 19:54  ✶  

Trixie wiedziała, co chciała osiągnąć tym drobnym naginaniem prawdy. Zależało jej na tym, aby kobieta poczuła jej rozgoryczenie związane z opieszałością policji, wydawało jej się, że dzięki temu może łatwiej pięknie. To nie to, że czuła, że inaczej nie wyciągnie z niej żadnych informacji, bo pani Harris wydawała się być bardzo, ale to bardzo wylewna. Naprawdę była zadowolona z takiego przebiegu sytuacji, szczególnie, że wcale nie musiała korzystać ze swoich magicznych umiejętności. Być może faktycznie czasem wystarczał urok osobisty, którego również jej nie brakowało.

Czyli Alanna próbowała coś zrobić, pojawiła się tutaj, aby wykonać zadanie Voldemorta, coś ją jednak powstrzymało. Czy to tak kobieta pokrzyżowała jej plany? Black zakładała, że Carrow by sobie z nią poradziła bez mniejszego problemu, to musiało być coś innego. - Może to stres? To na pewno było dla pani wielkie wydarzenie, ta konferencja. - Nie chciała, żeby Vivianne zrobiła się podejrzliwa, najlepiej, aby nie powiązała działań Carrow z tymi śmierciożerców. Skoro jednak Alanna rzuciła na nią urok, to dlaczego nie dokończyła swojego zadania, dlaczego stąd wyszła. Czyżby odezwało się w niej sumienie? Gdyby sprawy się skomplikowały mogłaby się udać do Mistrza i mu wszystko wytłumaczyć, pewnie dałby jej drugą szansę, ale ona postanowiła spalić swoje mieszkanie i uciec, teraz nie było powrotu. Czy naprawdę przez to małżeństwo mugolaków przestała widzieć to, co słuszne? Dziwna sprawa, bardzo dziwna.

- Nie musi pani pytać męża, wydaje mi się, że to wystarczy. To, co mi pani opowiedziała to dobry początek, aby zacząć jej szukać. Może nigdy nie dotarła do domu, wie pani, czasy są niebezpieczne, być może komuś się nie spodobało to, że się pojawiła na tej konferencji. - Czy dowiedziała się dużo? To, co ją interesowało. Zyskała informacje związane z wizytą Carrow tutaj, miała podstawy by twierdzić, iż próbowała wykonać zadanie, ale z tego zrezygnowała, strasznie ciekawił ją powód decyzji którą podjęła, będzie musiała podzielić się tym wszystkim z Lou, kiedy stąd wyjdzie. - Jestem pani ogromnie wdzięczna za to, że mnie pani wysłuchała i zechciała pomóc. - Wypadało w końcu jeszcze coś powiedzieć.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (1666), Bellatrix Black (1581)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa