Udzielenie wywiadu tuż po Beltane postrzegał jako swego rodzaju obywatelski obowiązek. Ktoś musiał zrobić pierwszy krok i odezwać się bezpośrednio do społeczeństwa. Ministerstwo Magii było zbyt pochłonięte próbami przywrócenia porządku w Dolinie Godryka po ataku, a wiele osób na wyższym szczeblu zapewne najchętniej przemilczałaby sytuację. Po co komentować, po co piętnować, może to będzie ostatni raz i wszystko rozejdzie się po kościach?
Nie rozumiał tej opieszałości, podobno jak przed paroma tygodniami nie rozumiał, czemu nie mścili się na Śmierciożercach za zamordowanie Derwina. Z tym drugim z czasem się pogodził, gdy rany w jego sercu powoli się goiły, ale to pierwsze? Był zbyt blisko tego konfliktu, żył nim zarówno w pracy, jak i poza nią. Nie żałował tego, co zrobił, chociaż wiedział, że w ten sposób zrobił z siebie cel.
— Naprawdę? — Uśmiechnął się krzywo, kręcąc powoli głową. — Bo mam wrażenie, że szacunek sprawdza się wszędzie. W pracy, w domu, na ulicy, a nawet w więzieniu. — Przygryzł lekko dolną wargę. — Poza tym, śmiesznie jest słuchać gości, którzy zupełnie nie rozumieją kobiet. Przysięgam, dla niektórych to jest nie do przeskoczenia.
Kompletnie nie potrafił tego zrozumieć. Czy to przez to, że sam wychowywał się z mnóstwem kuzynek i miał bardzo mocną więź z siostrą? A może winny był temu fakt, że w swej arogancji uważał się za bardziej empatycznego? Chociaż co poniektórzy z radością przyjęliby za prawdę to, że kobiety kierują się emocjami, a nie rozumem, tak fakt był jeden: każdy kierował się emocjami, bez względu na płeć. Wystarczyło wczuć się w drugą osobę, spróbować postawić się na jej miejscu, a można było wówczas zdziałać cuda. Chociaż... Może nie dla wszystkich było to takie łatwe?
— Dzięki za zdradzenie całej fabuły — obdarzył Geraldine zjadliwym uśmieszkiem, chociaż w gruncie rzeczy nie miał jej tego za złe. I tak w gruncie rzeczy trafił tu przypadkiem, więc... nie doceniał do końca zaszczytu jaki go właśnie spotykał. — Bo sztuka jest schematyczna, Ger. Większość ludzi w tym środowisku nie wymyśla koła od nowa, bo wyjdzie im kwadratowe i nie ruszą się z miejsca. Oni po prostu... przystrajają je według własnego widzimisię.
Mimowolnie wrócił myślami do długich wieczorów, kiedy to z braku laku, czekając na powrót Selwyna do hotelu czy mieszkania, czytał przysyłane mężczyźnie scenariusze. Spora część z nich bazowała na popularnych lub wręcz oklepanych motywach. Tajemnica polegała na tym, że pewne niedoróbki można było ukryć dobrym pisarstwem. Innym razem parszywe dialogi odciągały uwagę od innych minusów. W trakcie swojego wewnętrznego monologu Longbottom mimowolnie zwrócił uwagę na jednego z aktorów, który wypoczywał pod rozłożystym, kartonowym drzewem, a na jego kolanach leżała jego żona. a może kochanka. Nie był pewny.
— Zawsze twoja ''czasami'', nigdy twoja na zawsze — wymamrotał pod nosem, gdy nieoczekiwanie z ust aktorki wypłynęły bardzo podobne słowa, jednak w nieco innej, bardziej teatralnej i łatwiejszej do zrozumienia wersji.
Na czole Erika pojawiła się zmarszczka, gdy w pierwszej chwili sam nie załapał, czemu rzucił akurat tym cytatem. Nawet nie potrafił namierzyć ich autora, dopóki... Oh. To wszystko wyjaśniało. Selwyn. Ścisnął usta w cienką linię, starając się trzymać w ryzach nieprzyjemny grymas, pragnący wedrzeć się na jego twarz. Teraz już wiedział. Gdy patrzył na scenę, czuł się tak jak podczas tych niezliczonych nocy, gdy pomagał Laurencowi ćwiczyć role, doskonalić dykcję, poprawiać rozmieszczenie pauz w dialogach. To była żmudna praca, ale pozwoliła im się do siebie zbliżyć. Widział, jak Laurence wkłada całe serce w swoją grę, otwierając w ten sposób przed Erikiem swoje wnętrze w sposób w jaki... Prawdopodobnie nie doświadczył poza tymi zamkniętymi w czasie momentami. To był ten czas, gdy na własne oczy mógł dostrzec, przeanalizować co czai się pod skórą starszego partnera, zobaczyć ułamek jego prawdziwego ja, które pokazywał w swojej grze autorskiej. Łatwo było temu ulec. Zbyt łatwo.
— Widzisz? Mówiłem! — Uniósł nerwowo szklaneczkę z alkoholem do ust, aby pociągnąć duży łyk. — Schemat na schemacie. Proszę teraz ty. Skoro tak łatwo zgadnąć jeden dialog, to z resztą musi być podobnie
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞