adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
- Nie nadepnij na dynię!!!
Okrzyk, którym został przywitany Isaac, dobiegł gdzieś z góry. Żeby przekonać się, kto dokładnie krzyczy, należało zadrzeć nieco głowę – bo Brenna Longbottom, piątoroczna Gryfonka, z pewnością znana mu z tych wszystkich okazji, gdy dopadała swojego brata, a kolegę Bagshota z roku, wdrapała się na gzyms kominka.
Zważywszy na to, że kominek był wielki, a gzyms znajdował się prawie dwa metry nad poziomem podłogi, była teraz dość wysoko.
Dynie, o których mówiła, zaścielały podłogę tuż przed wejściem do środka salonu Gryffindoru. W większości wydrążone i wypełnione magicznymi światełkami. Kilka z kolei stało na blatach, a parę znajdowało się na grzymsie obok Brenny – właśnie skończyła je ustawiać. Próbowała początkowo manipulować nimi za pomocą leviosy, ale uzyskany efekt nie zadawalał jej wysokich standardów wobec wystroju halloweenowego w Wieży Gryffindoru. Pewne rzeczy po prostu trzeba było zrobić osobiście, bez użycia magii, zwłaszcza jeśli akurat w translokacji nie celowałeś jakoś szczególnie. Wszak ozdobienie Pokoju Wspólnego z okazji Samhain było Bardzo Poważną Sprawą. Kto by jako prefekt zajmował się takimi bzdurami, jak dawanie szlabanów, skoro zamiast tego mógł robić ładne dekoracje?
– Przeskocz nad nimi? Albo przelewituj. Wyczaruj kładkę. Cokolwiek, tylko ich nie zdepcz, dobrze? Nie mam już więcej zapasowych, to wszystko, co udało mi się kupić w Hogsmeade i wyżebrać od skrzatów, większość z grządek Hagrida idzie przecież do Wielkiej Sali… W ogóle, nie powinniście mieć teraz zielarstwa? Chyba że ty nie chodzisz już na zielarstwo? – spytała Brenna, która plan lekcji siódmego roku znała na wyrywki, bo w końcu musiała wiedzieć, gdzie w razie czego znajdzie Erika, by jego życie nie stało się zbyt piękne, kiedy siostra ma dłużej zniknie mu z oczu. Właściwie w ogóle nie spodziewała się nikogo w Wieży Gryffindoru o tej porze, może poza pojedynczymi osobami ze swojego rocznika. Nauczycielka numerologii zrobiła im wszystkim przysługę i się rozchorowała. (Brenna miała trochę wyrzuty sumienia, że cieszy ją cudze nieszczęście, przecież wcale nie życzyła profesorce źle, ale jednocześnie tak strasznie i okropnie nienawidziła numerologii, żałowała, że wybrała ten przedmiot i czekała niecierpliwie aż po SUMAch z niego zrezygnuje…)
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.