• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 … 14 Dalej »
[październik 1960] Nie zdepcz tych dyń

[październik 1960] Nie zdepcz tych dyń
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
13.03.2024, 18:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:38 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

- Nie nadepnij na dynię!!!
Okrzyk, którym został przywitany Isaac, dobiegł gdzieś z góry. Żeby przekonać się, kto dokładnie krzyczy, należało zadrzeć nieco głowę – bo Brenna Longbottom, piątoroczna Gryfonka, z pewnością znana mu z tych wszystkich okazji, gdy dopadała swojego brata, a kolegę Bagshota z roku, wdrapała się na gzyms kominka.
Zważywszy na to, że kominek był wielki, a gzyms znajdował się prawie dwa metry nad poziomem podłogi, była teraz dość wysoko.
Dynie, o których mówiła, zaścielały podłogę tuż przed wejściem do środka salonu Gryffindoru. W większości wydrążone i wypełnione magicznymi światełkami. Kilka z kolei stało na blatach, a parę znajdowało się na grzymsie obok Brenny – właśnie skończyła je ustawiać. Próbowała początkowo manipulować nimi za pomocą leviosy, ale uzyskany efekt nie zadawalał jej wysokich standardów wobec wystroju halloweenowego w Wieży Gryffindoru. Pewne rzeczy po prostu trzeba było zrobić osobiście, bez użycia magii, zwłaszcza jeśli akurat w translokacji nie celowałeś jakoś szczególnie. Wszak ozdobienie Pokoju Wspólnego z okazji Samhain było Bardzo Poważną Sprawą. Kto by jako prefekt zajmował się takimi bzdurami, jak dawanie szlabanów, skoro zamiast tego mógł robić ładne dekoracje?
– Przeskocz nad nimi? Albo przelewituj. Wyczaruj kładkę. Cokolwiek, tylko ich nie zdepcz, dobrze? Nie mam już więcej zapasowych, to wszystko, co udało mi się kupić w Hogsmeade i wyżebrać od skrzatów, większość z grządek Hagrida idzie przecież do Wielkiej Sali… W ogóle, nie powinniście mieć teraz zielarstwa? Chyba że ty nie chodzisz już na zielarstwo? – spytała Brenna, która plan lekcji siódmego roku znała na wyrywki, bo w końcu musiała wiedzieć, gdzie w razie czego znajdzie Erika, by jego życie nie stało się zbyt piękne, kiedy siostra ma dłużej zniknie mu z oczu. Właściwie w ogóle nie spodziewała się nikogo w Wieży Gryffindoru o tej porze, może poza pojedynczymi osobami ze swojego rocznika. Nauczycielka numerologii zrobiła im wszystkim przysługę i się rozchorowała. (Brenna miała trochę wyrzuty sumienia, że cieszy ją cudze nieszczęście, przecież wcale nie życzyła profesorce źle, ale jednocześnie tak strasznie i okropnie nienawidziła numerologii, żałowała, że wybrała ten przedmiot i czekała niecierpliwie aż po SUMAch z niego zrezygnuje…)


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#2
13.03.2024, 19:42  ✶  
Słysząc nad sobą wrzask, drgnął i przestraszył się nieco. Nie miał niczego na sumieniu, ale zajęty swoimi myślami naprawdę nie spodziewał się takiego powitania. Spojrzał na dynie porozstawiane po podłodze a potem skierował wzrok na dziewczynę. Wyżej nie mogła się wdrapać?
-Lewitować? Wyczarować kładkę? Brenna! Czy ty naprawdę myślisz, że nie wykorzystam teraz okazji żeby dokuczyć Największej Złośnicy Gryffindoru? - Nie raz dała im w kość, ale lubił ją bo była bardzo wesoła. Sam chciałby mieć siostrę. Może niekoniecznie taką, która by go prześladowała, ale wizja posiadania rodzeństwa wydawała mu się lepsza niż bycie jedynakiem. Zwłaszcza jeśli rodzice byli zawsze daleko. Przynajmniej Erik się z nią nie nudził a i można było pośmiać się z jej pomysłów.

-Nie chodzę na zielarstwo, pani prefekt. - Dotknął jednej z dyni czubkiem buta i tym razem nieco dokładniej rozejrzał się po pokoju wspólnym.
-Jesteśmy teraz tutaj tylko my dwoje mała myszko. Co mi zaoferujesz żebym nie zasłabł i nie przewrócił się na Twoje dynie? - Uniósł lekko brwi. Chciał się z nią trochę podroczyć. Nigdy nie posunąłby się do tego, żeby zniszczyć cokolwiek co należało do innej osoby.
-Albo żebym przypadkiem nie upuścił książki? - Uniósł lewą dłoń w której trzymał Historię Magii. To był jego ulubiony przedmiot i książka była naprawdę gruba. Nie był kujonem, ale historia była czymś czym naprawdę żywo się interesował. 
-To Historia Magii, bardzo ciężka, hm?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
13.03.2024, 21:10  ✶  
– Oj, nie, nie, to tak nie działa, tata mi zawsze mówił, żeby nie ulegać szantażystom, a mama zawsze wtedy mówiła, że to ja mam szantażować innych, nie odwrotnie… Więc, tak, wiem, zdania nie zaczyna się od więc… Isaac, jeśli zniszczysz te dynie, obawiam się, że pozostanie mi tylko jedno – westchnęła Brenna, spoglądając ku niemu. Zmrużyła lekko ciemne oczy, jedną dłoń podpierając na leżącej obok niej dyni, a drugą wymachując różdżką: nie rzucała zaklęć, raczej podkreślała gestykulacją powagę swoich słów. Brenna miała pewne trudności z usiedzeniem na miejscu, a że teraz tkwiła na dość wąskim gzymsie, to w efekcie siedzieć we względnym bezruchu musiała i pozostawała jej tylko ta gestykulacja… – Będę musiała c i e b i e zamienić w dynię, taką wielką, żeby zastąpiła wszystkie, które zniszczysz i posłużyła jako odpowiedni element dekoracji. A ja jestem naprawdę niezła z transmutacji – ostrzegła z poważną miną, jakby naprawdę rozważała zamianę Bagshota w bardzo wielką dynię, aby zapewnić odpowiednią oprawę Nocy Duchów w Wieży Gryffindoru.
– Ojej, a ty chyba lubisz historię magii? To będzie bardzo przykre, jak tę książkę stracisz, bo wiesz, jak ta dynia się rozwali, to jak nic całą ci zapaskudzi. I jeszcze w środku są magiczne płomyczki, to może nawet ją podpalą? A jak podpalisz książkę, to jak nic trzeba będzie dać ci szlaban i… – Tu urwała.
I z tej całej gestykulacji różdżką machnęła nią w stronę książki, przywołując do siebie podręcznik.
Dobre wieści dla Brenny: czar zadziałał i zdołała przywołać księgę.
Złe wieści dla Brenny: zaklęcie nie zadziałało do końca tak, jak tego chciała, i bardzo ciężka książka, zamiast wylądować jej na kolanach, z dużym impetem walnęła ją prosto w nos. Zaskoczona Brenna wprawdzie odruchowo złapała wolumin, ale siła uderzenia i nagły ruch sprawiły, że zwaliła się z gzymsu prosto przed palenisko.
– O szlag – podsumowała sytuację, czując, że z rozwalonego nosa zaczyna skapywać jej krew. – Teraz to poczułam tę słynną wagę historii…



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#4
13.03.2024, 22:20  ✶  
Isaac naprawdę starał się skupić na tym co mówiła Brenna, jednak słowotok którym go obdarowała, okazał się dla niego zbyt trudny do przetworzenia w głowie. Zgubił się w momencie kiedy wspomniała o mamie, a odnalazł, kiedy zagroziła że zamieni go w dynie.
-O nie! W dynię? No nie wiem… a mogłabyś w coś ładniejszego? Tak żeby dziewczynom się podobało.  - Obserwował różdżkę gryfonki i był pełen podziwu, że dawała radę usiedzieć w tak niesprzyjającym miejscu. Tak właściwie, dlaczego wlazła akurat tam? Skąd ten pomysł? Dlaczego wiecznie wszystko sobie utrudniała? Dlaczego nie mogła stać jak człowiek na podłodze, na dwóch nogach? Tyle pytań, zero odpowiedzi. Przez głowę przeszła mu myśl, że jeśli nie będzie uważała, to spadnie.
-Jak będzie trochę brudna i nieco podpalona, to przynajmniej wszyscy uwierzą że naprawdę jej używałem i się uczyłem. - Wzruszył ramionami i nie oponował kiedy książka wyślizgnęła mu się z dłoni. Zmroziło go jednak, kiedy zobaczył jak Brenna nagle oberwała nią w twarz.
- Czy ty masz móz… Nie! Czekaj, trzymaj si…! - Wyciągnął przed siebie rękę, jakby to w jakikolwiek sposób miało zamortyzować jej upadek. Zaczął przeskakiwać dynie i nawet całkiem dobrze mu poszło. Zniszczył tylko dwie!
Uklęknął przy dziewczynie i przycisnął jej do nosa rękaw swojej szaty. Miał nadzieję, że jej nie dusił. Druga ręką zaczął grzebać w kieszeni w poszukiwaniu chusteczki.
-Nawet nic nie musiałem robić, a i tak Cię pokonałem. To był bardzo emocjonujący pojedynek, panno Longbottom. Zawsze miałaś nos jak ziemniaczek, to teraz będziesz miała jak dwa ziemniaczki
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
14.03.2024, 09:53  ✶  
- Nie no, to musiałabym zamienić cię w pufka, a transmutacja żywego w żywe jest trochę skomplikowana, poza tym co to za dekoracja halloweenowa? Pufek? Nie, nie, na Noc Duchów potrzebujemy dyni. Ewentualnie mogłabym cię transmutować w szkielet, właściwie to taki szkielet w szafie to całkiem fajna ozdoba... ooo... i pajęczyny! Dodamy też pajęczyny!
Tajemnica siedzenia Brenny na gzymsie była bardzo prosta - rozstawiała na nim dynie, pomiędzy którymi teraz siedziała, aby pięknie udekorować Pokój Wspólny na Noc Duchów. (Noc Duchów zdaniem Brenny była równie świetna jak Yule i zasługiwała na wspaniałą oprawę, i nie tylko dlatego, że gdy nadchodziła w Wielkiej Sali pełno było dyniowego soku i pasztecików z dyni i innych cudownych dań.)
Chwilę później jednak wszystkie plany szkieletowe i pajęczynowe zostały zepchnięte na bok, bo zleciała z tego gzymsu. I to nie byłby żaden problem – bardziej bolał rozbity nos niż upadek, Brenna miała ogromne doświadczenie w spadaniu z różnych miejsc – gdyby nie to, że Isaac bohatersko, iście po gryfońsku, rzucił się jej na ratunek…
– A ty gdzie!!! – zdążyła tylko krzyknąć, ale było już za późno. Jedną dynię trochę kopnął, na szczęście nie uszkadzając jej mocno, za to drugą rozdeptał. – O nie, nie, nie, Bagshot – oświadczyła, kiedy tylko przy niej przykucnął. Kompletnie zignorowała krew cieknącą jej po nosie, a nawet rękaw, który został przyciśnięty do tegoż nosa (co może jej nie dusiło, ale za to zabolało). Wypuściła trzymaną dotąd kurczowo książkę o historii magii i szybkim gestem złapała go za kołnierz. A pechowo dla niego, chwyt miała dość silny – w rodzinie Longbottomów przykładano równie wiele uwagi do aktywności fizycznej, jak do magii. Brenna od wielu lat spędzała na bieganiu, walce bronią białą z bratem czy okładaniu się na pięści z kuzynką równie wiele czasu, co na ćwiczeniu zaklęć.
I z tym nie nie nie wcale nie chodziło o to, że oburzyła się o przyrównywanie jej nosa do ziemniaka. Mógł przyrównywać go do ziemniaka, pora albo marchewki, Brenny by to zbytnio nie poruszyło, nigdy nie była przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu, za to dynie!!!!
– Wisisz mi dynię – oświadczyła, palcem wolnej ręki wskazując na tę rozgniecioną dynię. - I to taką dużą, już wydrążoną i wyciętą, a ich wycinanie w c a l e nie jest łatwe, i żebyś wiedział, ile trzeba się namęczyć, żeby je wydłubać z wnętrzności.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#6
14.03.2024, 13:09  ✶  
Isaac zawsze myślał, że to on dużo mówił. Brenna jednak wpadała w takie słowotoki, że na pewno zajęłaby pierwsze miejsce w konkursie odwracania uwagi i mieszania w głowie.
-Już wolałbym zostać pufkiem, niż szkieletem. Nie zmieściłbym się do szafy, jestem za wysoki iiii… Brenna, czy możesz się na chwilę zamknąć? I nie wiszę Ci żadnej dyni, bo to ja wygrałem pojedynek. - Stwierdził z zadowoleniem. Spróbował zatkać jej usta wolna dłonią, rezygnując z grzebania w kieszeniach. Kiedy pociągnęła go za kołnierz, przez przypadek mocniej docisnął szatę do jej nosa. Odetchnął w duchu. Przecież nie będzie się z nią szarpał.
- Czy ty chcesz się przytulić, że tak mnie trzymasz? Wiesz, wystarczy poprosić. - Miał nadzieję, że trochę ja zawstydzi i będzie mógł się wyswobodzić. Może to i jednak dobrze, że był jedynakiem?
-Idziemy do skrzydła szpitalnego, ziemniaczku. Ale najpierw się uspokój… - Zapanowanie nad nią graniczyło z cudem. I oczywiście, że ruszył jej na pomoc! Nie obchodziły go żadne głupie dynie. Chciał mieć pewność, że nie zrobiła sobie krzywdy.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
14.03.2024, 13:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.03.2024, 13:38 przez Brenna Longbottom.)  
Problem z Brenną polegał na tym, że zawstydzić ją albo zakłopotać było cholernie, cholernie trudno. Wstyd się jej robiło chyba tylko wtedy, gdy wychodziło na to, że kogoś zraniła w jakiś sposób - a na pewno nie w takich sytuacjach. Zwłaszcza, że wszystkich chłopców traktowała jako kumpli, żaden nigdy nie był nią zainteresowany i byłaby bezbrzeżnie zdumiona sugestią, że miałaby jakiegoś przytulać inaczej niż po koleżeńsku.
- Nic nie wygrałeś, dzięki sprytnemu manewrowi znalazłeś się w zasięgu moich rąk i nie odpuszczę ci tej dyni. Spłacisz ten dług w ten czy inny sposób, dynią albo własną krwią, zobaczysz - oświadczyła, tylko mocniej zaciskając palce, tak, że wyglądało na to, że jeszcze trochę i zacznie go dusić. A gdy spróbował zatkać jej usta, tak na dokładkę to zatkanego nosa, to wolną ręką postarała się odepchnąć jego łapy - raz, nos bolał i chłopak uszkadzał go jeszcze bardziej, dwa oddychanie robiło się problematyczne.
- O rozbity nos? - zdumiała się bezbrzeżnie, kiedy oświadczył, że idą do skrzydła szpitalnego. - Jakbym chodziła tam o takie obrażenia, to bym w ogóle ze skrzydła szpitalnego nie wychodziła! Poza tym za godzinę pierwsze roczniki zaczną kończyć lekcje, a Pokój Wspólny jest tragicznie nieudekorowany.
Brenna miewała skłonności do wdawania się w bójki. Teraz mniejsze, bo trochę wyrosła i była prefektem, ale ciągle się zdarzało. Miewała też ciągoty do wycieczek do Zakazanego Lasu i wchodzenia na wysoko położone miejsca, do ganiania po błoniach, do poruszania się po schodach wyłącznie biegiem... i tak dalej. W efekcie jej nos nie pierwszy raz oberwał, a to było i tak nic przy ilości siniaków i zadrapań, jakie regularnie znajdowały się na kolanach i dłoniach Gryfonki. Nie zwracała na nie zwykle uwagi, a jak były widoczne, stosowała maść i plastry.
– Sama to potem ogarnę, ale teraz są pilniejsze sprawy, czyli d y n i e. Zaraz Noc Duchów, a ty mi o jakichś ziemniaczkach.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#8
14.03.2024, 17:38  ✶  
-Czy TY nie możesz być słodka i miła, jak inne dziewczyny w Twoim wieku? - Zirytował się w końcu i odetchnął głęboko. - DOBRA! Wygrałaś, ziemniaczku... - Przestał dociskać jej nos swoim rękawem, i złapał za nadgarstek dłoni którą trzymała go za kołnierz.
-To co chcesz robić z tymi dyniami? Przypomnij mi, ale najlepiej jednym albo dwoma zdaniami, dasz radę? I mogłabyś mnie łaskawie puścić, skoro mam ci pomóc? I umyć się? Znaczy… umyć twarz? Bo powoli sama wyglądasz jak dekoracja na święto duchów. - Dokuczył jej i kiedy go w końcu puściła, wstał. Zerknął na swój rękaw który był cały mokry od krwi.
-To była moja pierwsza bójka w życiu, a do tego krwawa, więc uznajmy, że jest remis. Moje męskie ego nie zniesie przegranej. - Uśmiechnął się lekko. Isaac nigdy nie uczestniczył aktywnie w żadnej bójce w szkole. Zawsze udawało mu się jakoś wykręcić, nawet jeśli środek konfliktu dotyczył jego osoby. Wygadany był po Lockhartach, i bardzo w sobie cenił to, że potrafił dużo zdziałać bez użycia przemocy. Wiedział kiedy odpuścić, kiedy walczyć o swoje i kiedy zniknąć z oczu w odpowiednim momencie. Na co dzień był jednak zawsze wesoły i uprzejmy, więc konflikty trzymały się od niego z dala i było mu z tym dobrze. Teraz oczywiście dalej mógł tarzać się z Brenna po dywanie, ale jaki to miało sens? I tak przecież by jej pomógł z tymi dyniami.
- Wstawaj, ponoć mamy mało czasu.- Podał dziewczynie dłoń, żeby łatwiej jej było wstać.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
14.03.2024, 20:09  ✶  
- Jestem bardzo miła, przynajmniej póki ktoś nie próbuje przeprowadzać dyniowych zamachów. Dynie i Noc Duchów to poważna sprawa - zaprotestowała Brenna, jakby wcale nie szarpała go właśnie za kołnierz. Ale nie to, że naprawdę zamierzała się z nim bić: nierzadko odruchowo używała pieści zamiast czarów, powody ku temu jednak musiały być nieco poważniejsze niż rozwalona dynia.
Że jest słodka już za to nie próbowała udowadniać. Tego nie powiedziałby o Brennie nawet rodzona matka, a Elise przecież szczerze kochała swoje dzieci.
Gryfonka wywinęła dłoń z jego uścisku, a potem dźwignęła się na nogi, szukając w kieszeni chusteczki.
- Rozważałam czy nie wystąpić podczas Nocy Duchów jako leśna wiedźma, więc może faktycznie wykorzystam tę krew jako rekwizyt? - zastanowiła się na głos, w ogóle nieobrażona, że chcą tutaj robić z niej upiorną dekorację. Takim tonem, jakby naprawdę brała to pod uwagę. Otarła jednak krew, rozmazaną i po nosie (który bolał okropnie), i po ustach, i po podbródku. - W dwóch zdaniach? Ty tłamsisz moją artystyczną duszę i niezależność, każąc opowiadać o tak poważnych sprawach w krótkich słowach… Ale najpierw to trzeba wyciągnąć spod stołu tę, którą kopnąłeś i posprzątać tę, która zginęła śmiercią tragiczną... - westchnęła Brenna, smutnym spojrzeniem obrzucając tę dynię, która została stratowana przez chłopaka. A tak pięknie prezentowałaby się przy schodach wiodących do dormitoriów dziewcząt! - Dobrze, uznajmy remis, w końcu znokautowała mnie książka należąca do ciebie... zaraz, pierwsza w życiu? - spytała ze szczerym zdumieniem i aż zamarła w pół ruchu: a chciała właśnie odłożyć tę podstępną, ciężką książkę, która tak ją urządziła, na najbliższy stolik. To tak się dało? Żadnej walki aż do siódmego roku?
Brenna pokręciła jeszcze głową z niedowierzaniem, po czym walnęła podręcznik o blat i pochyliła się, by zgarnąć jedną z dyń.
– Ta pierwsza z lewej, z tym upiornym grymasem i błękitnymi światłami w środku, jest do waszej sypialni. Tak koło łóżka Erika, żeby się na niego patrzyła – oświadczyła, przenosząc dynię w pobliże schodów, wiodących do pokoi dziewczyn. Na blatach już kilka dyń stało, na gzymsie też zakończyła swoje dzieło, pozostawało tylko ustawić resztę przy stopniach i na parapetach.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#10
15.03.2024, 17:34  ✶  
-Najmilszą bym Cię nie nazwał, ziemniaczku. No i jak Twój nos? - Zainteresował się jeszcze, po czym przeciągnął i ponownie rozejrzał po pokoju wspólnym. - Gdybyś się nie samookaleczała, to nie rozdeptałbym tych dyni. I tu jeszcze jesteś brudna, o, tu na policzku. - Przyjrzał się Brennie i wskazał palcem miejsce na swojej twarzy, gdzie miała jeszcze nie wytartą krew.
- Dobrze, panno Longbottom, wszystko co rozkażesz! - Nie ociągając się dłużej, zanurkował pod stołem żeby wyciągnąć dynie którą wcześniej kopnął. Przyjrzał jej się.
- Przesadzasz, spokojnie można jeszcze ją wykorzystać. Powiedzmy, że… słyszałaś kiedyś o mugolskich zombie? To takie nasze… inferiusy? Tylko że mugolskie zombie jedzą mózgi. Zawsze można powiedzieć, że tę dynie nadgryzł zombie, bo myślał że to głowa jakiegoś mugola, hm? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że kiedyś mugolaki trafiły na inferiusy i właśnie tak powstały te ich całe zombie. - Obrócił dynie w dłoniach. Mieszkał z rodzicami w mugolskiej dzielnicy, więc chcąc nie chcąc, miał kontakt z ludźmi ze świata niemagicznego. Dość blisko jego domu znajdowała się księgarnia, więc chodził tam czasami żeby kupić sobie jakieś komiksy. Strasznie dziwnie mu się je czytało, bo obrazki w ogóle się nie poruszały. A tak swoją drogą, to uwielbiał wynajdywać różne smaczki które potwierdzały jak bardzo czarodzieje czerpali od mugoli, a nieświadomi niczego mugole, od czarodziejów.
- I tak, pierwsza bójka. Uważam, że cywilizowani ludzie załatwiają takie sprawy rozmową, a nie pięściami. I mówiąc o rozmowie, mam na myśli dialog, a nie Twoje wieczne monologi Brenno. Chciałbym kiedyś z Tobą porozmawiać zaraz po tym, jak zażyjesz eliksir uspokajający. - Dokuczył jej i spojrzał na dynię którą rozdeptał. - No z tą już nic się nie da zrobić. - Odstawił na stół “dynie zombie” i wyciągnął różdżkę. - Aha, czyli tamta do nas, mhm… rozumiem, że mam ją przymocować w taki sposób, żeby przez najbliższe kilka dni nie mógł się jej pozbyć? - No cóż, powie Erikowi że takie zadanie dostał od prefekta! Machnął różdżka żeby sprzątnąć resztki zdeptanej dyni.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2829), Isaac Bagshot (1684)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa