• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Klinika magicznych chorób i urazów v
1 2 Dalej »
[19 VII 1972] Sans espoir et sans regret | Neil & Morpheus & Anthony

[19 VII 1972] Sans espoir et sans regret | Neil & Morpheus & Anthony
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#1
13.03.2024, 20:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 22:56 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Anthony Shafiq - osiągnięcie Piszę więc jestem
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

19 VII 1972, Izolatka
Neil & Morpheus & Anthony

Śnił o błękitnym jeziorze, o chłopcu, który spoglądał w jego toń, jak urzeczony, chłopcu, który miał jego twarz, młodszą o prawie trzy dekady, z długimi włosami, które w lokach spływały mu po ramionach. Na skroniach chłopca ułożono wianek z niezapominajek. Patrzył na niego z oddali, z drugiego brzegu stawu, jak chłopiec nachyla się, a wtedy jego własne odbicie wyciąga ku niemu szponiaste pazury ponad lustro wody i wciąga nagle w głębinę, jakiej nie powinno być w tak maleńkim zbiorniku. Kiedy jednak chciał rzucić się chłopcu (sobie?) na ratunek, nie mógł się poruszyć, jego nogi zmieniły się w sól i rozsypywały z każdą próbą ruchu. Walczył ze skamienieniem, tylko przyspieszając własną anihilację.

Ze snu wyrwało go pukanie. Do izolatki, chociaż nie mógł tego widzieć, weszła magipielęgniarka, z medykamentami. Pomogła niewidomemu wieszczowi połknąć preparaty, a następnie wstrzyknęła mu insulinę w brzuch, chociaż początkowo personel był nieco niepewny co do tej formy leczenia cukrzycy, całkowicie mugolski. Poprosił ją również, aby napisała dla niego i wysłała notatkę. Nie obyło się bez czarującego uśmiechu z nutą flirciarstwa oraz mglistych sztuczek profetycznych, aby skomplementować jej uczesanie, widziane w przyszłości, chociaż kobieta zaraz go skarciła, bowiem właśnie z powodu talentów trzeciego oka znalazł się w szpitalu.

Notatka została wyraźnie napisana kobiecą ręką, ale podpis, chociaż koślawy, zdecydowanie należał do Morpheusa.


Neil!
Chciałem Cię odwiedzić po powrocie z Włoch, jednakże znalazłem się w św. Mungu. Jeśli chcesz sprawić mi wizytę, leżę w pokoju nr 147, na końcu korytarza na trzecim piętrze.
[Obrazek: hTq8KyX.png]

***

Jak w każdym szpitalu, izolatka Morpheusa wyglądała tak samo, jak inne pokoje pacjentów. Zielonkawe linoleum na podłodze, podobnie chorobliwie pomalowane trzy czwarte ściany farbą olejną, aby dało łatwo się ścierać nieczystości, a reszta na biało. Metalowe łóżka, szorstkie, białe pościele, nieduże stoliki, wszystko wyglądało podobnie do mugolskich szpitali. Longbottom słuchał radia, stojącego na parapecie, które nadawało magiczną stację, ale akurat zamiast audycji, grała muzyka. Czarodziej siedział, opierając się o poduszki i o tym, że nie śpi, świadczyło spokojnie tasowanie kart, których i tak nie mógł zobaczyć.

Wyglądał zupełnie inaczej, nawet nie bacząc na bandaże na oczach, które oplatały jego głowę. Wydawał się dziwnie blady pod opalenizną i zaniedbany. Policzki zdobiła szorstka czarno-srebrna szczecina, a idealnie uczesane włosy, ujarzmione żelem Potterów, słynną Ulizanną, teraz okalały go czarną aureolą loków, których Neilowi nigdy nie było dane zobaczyć w pełnej krasie, nawet po wspólnie spędzonej nocy. Okiełznanie kędziorków tak weszło mu w nawyk, że zapewne nawet jego rodzina już nie pamiętała, że je ma na głowie.

Tasował karty, dla komfortu ich ciężaru.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#2
13.03.2024, 23:20  ✶  
List go kompletnie zaskoczył, szczególnie to, jak szybko przyszedł i do tego to jakie wieści niósł i jakim charakterem pisma był naskrobany... Od razu na chwilę serce mu się zatrzymało. Jak to w szpitalu? Co się stało? Widział się z nim nie aż tak dawno temu, ale z drugiej strony dwa tygodnie, to kawał czasu, czasami wystarczy kilka sekund, aby się potknąć i złamać nogę.
Ledwo przeczytał list rankiem odbierając pocztę i od razu, niemalże tak jak stał ruszył we wskazane miejsce, zapominając o tym jakim okropnym miejscem są szpitale. Korytarze były takie nieprzyjemne dla oka, biel i zieleń, sterylność. Decydowanie bardziej wolał brud ziemi i ślady po trawie na kolanach, palce zabawione malinami.
Nie wiedział jaki rozkład dnia miał w tej chwili Morpheus, czy śpi czy nie, ale nie miało to znaczenia, chciał go zobaczyć. Zapukał cicho do drzwi i nie czekając specjalnie na odpowiedź, cały zmartwiony wszedł do środka. Z początku go nie rozpoznał. Zimne otoczenie, loki, posiwiały zarost. Wszystko inne jednak pasowało, to był Jego Morpheus. Odetchnął z ulgą widząc, jak ten się porusza, znak, że żyje. Nie stracił go.
-Cześć.-przywitał się, zamykając za sobą drzwi i wchodząc głębiej do pokoju.-Dostałem twój list, jak cię czujesz? Co się stało?-popatrzył na niego, stając przy łóżku, nie wiedząc na co może sobie pozwolić. Chciał go przytulić, objąć jego twarz, chwycić za dłoń, a jedyne co zrobił, do przysiadł się na krześle obok niego i oparł ręką o materac, nachylając się lekko w jego stronę, obserwując go. Coś było nie tak, mocno nie tak.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#3
14.03.2024, 16:03  ✶  

Na dźwięk drzwi, otwierających się cicho, nadstawił uszu, próbując wychwycić kroki. Początkowo ich nie rozpoznał, ale wraz z dźwiękiem głosu, uśmiechnął się do Neila, próbując trafić mniej więcej z ułożeniem głowy tam, gdzie powinien znajdować się młodzieniec, chociaż wyglądało to nieco nienaturalnie, brakowało mu zwykłej płynności. Człowiek zapomina, jak bardzo polega na wzroku i ten brak nie uzupełniał się od razu. To nie było, jak stąpanie w ciemności, to było dużo gorsze. Szuranie gumowych stópek taboretu o linoleum, gdy Enfer przysuwał się bliżej łóżka, były dość wyraźnym indykatorem. Bez wzroku, czuł się niedołężny, stary, zmęczony i bezużyteczny.

— Neil — zabrzmiało imię ochrypłą miękkością. — Przyszedłeś.

Dziwne zaskoczenie brzmiące w jego tonie zdradzało, że nie zaglądał w przyszłość, że odcinał się od swojego daru najbardziej, jak tylko mógł. Nie mógł znieść napływających wizji śmierci, tragedii, żałoby, które nadchodziły wraz z kolejnymi pacjentami. Wizje bólu, które wprawiały go w omdlenie, to wszystko gdzieś odbijało się w lekko zwieszonych ramionach i dziwnej słabości. Nadal tasował, nieprzerwanie, jakby zapomniał, że w ogóle to robi. Karty szumiały delikatnie, wysłużona talia, grubsza niż ta do gry, nieco powyginana, mająca swoje lata świetności za sobą, ukochana talia Morpheusa. Nawet jeśli chciał z niej wróżyć, potrzebował kogoś do odczytania mu obrazków.

Poczuł nacisk na kiepskim materacu, od którego bolały go plecy, w miejscu, w którym Neil musiał coś położyć, ale nie sięgnął po to. Wyczuł drugą obecność, szmer oddechu, bardzo blisko, ale dostatecznie daleko, aby nie wzbudzać podejrzeń. Pamiętał mniej więcej, jak wyglądają salki w Mungu i że wszystkie, w których leżały pojedyncze osoby, miały szklane szyby, aby magidoktorzy mogli widzieć, co dzieje się z pacjentem. Nie był pewien, czy tak jest, ale lepiej nie ryzykować. 

— Bardzo bym chciał, aby to była jedynie skomplikowana pułapka, abyś spotkał się z panią Bulstrode z pytaniem o staż. Próbowałem widzieć przyszłość w miejscu, w którym przyszłość nie istnieje i Apollo przypomniał mi, gdzie moje miejsce. To chyba pierwszy raz, gdy widzisz poważniejsze konsekwencje mojej pracy, prawda?

Zatrzymał karty w jednej ręce, drugą szukając swojej różdżki, żeby wyłączyć radio. Zamiast na drewno jednak trafił na zimną dłoń Neila. Uścisnął ją, splatając ich palce razem na chwilę i zaraz znów puścił.

— Powinienem dziś wieczorem odzyskać wzrok, ale planują mnie trzymać przynajmniej trzy dni.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#4
14.03.2024, 17:32  ✶  
Przyszedł, czy to było aż tak niespodziewane? W końcu napisał do niego, zaprosił, oczekiwał, chyba, a może nie wierzył w to, że jednak się zjawi?
-Jak mógłbym nie przyjść?-odpowiedział, z uśmiechem ulgi, że Morpheus był względnie cały. Wyłapał dziwne spojrzenie, sztywność i nienaturalność ruchu. Czy to przez to jak wyglądał przy ich ostatnim spotkaniu? Liczył, że nie, w końcu to miało mu nie zaszkodzić. Może nie powinien go wtedy zatrzymywać przy sobie, a od razu odesłać do lekarza?
Spojrzał na karty, na dłonie, które tak dobrze znał, które chciał uścisnąć, pogładzić, jednak przeszklenie nie dawało zbyt wiele możliwości. Ot zmartwiony zielarz odwiedza stałego klienta, nic więcej się tu nie kryje.
Nie obchodził go staż, nie chciał go, chciał wyjaśnień i chciał, żeby nie okazało się, że czegoś nie da się odwrócić. Jaką przyszłość chciał zobaczyć? Czyją?
-Wydaje mi się, że tak, choć kosmos na skórze też nie wyglądał bezpiecznie.-spróbował się zaśmiać, czując ulgę na jego dotyk, odwzajemniając chwyt, splecenie palców, zaraz rozstając się z tym, czując ponowny chłód i złość, że nie może tak po prostu go objąć, ucałować, wyrazić troski, zmartwienia i miłości jak tak czuje, że powinien ją okazać. Wszystko ograniczone, tak by światu nie popsuć dnia i humoru, by nikt się nie skrzywił.
Brwi zbiegły mu się do siebie, słysząc końcową diagnozę. Stracił wzrok na jakiś czas? To nie koniec świata, wiadomo, ale jednak szalenie mocne utrudnienie i zagrożenie dla jego pracy, pozycji społecznej, przyszłości. Co by było gdyby utrata nie była czasowa, a na stałe?
-W takim razie jutro też mogę przyjść i pojutrze i później też. Jeśli chcesz.-zaoferował się, od razu się rozbudzając i zaciskając dłoń na kołdrze.-Kadzideł pewnie tu nie zaakceptują, ale mogę ci coś upiec albo przemycić herbatę.-dodał, konspiracyjnym szeptem. Chciał mu poprawić humor żartem, choć mówił na poważnie. Naprawdę by chciał mu coś dać, cokolwiek, żeby nie siedział tutaj sam, smutny udając, że wszystko jest dobrze.-I swoją drogą... mógłbyś częściej nosić loki. Do twarzy ci w nich.-uśmiechał się, przyglądał się, śledził spojrzeniem mimo tego, że czarodziej nic z tego nie mógł zobaczyć.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#5
14.03.2024, 20:30  ✶  

— Zawsze mógłbyś być po prostu zajęty, praca zajmuje dużo czasu — stwierdził Morpheus swobodnym tonem. On zawsze twierdził, gdy wścibska dalsza rodzina dopytywała o wesele, że jest poślubiony swojej pracy i nie ma czasu na zajmowanie się potrzebami żony, dziećmi i gospodarzeniem domu. Wymówka, stworzona w czasie, gdy miłością jego życia był mężczyzna, przeniosła się dalej, w czas złamanego serca oraz przeobraziła w samospełniającą się przepowiednię. Żył i oddychał dla przepowiedni, hołdując jednocześnie hedonistycznemu stylowi życia, który najbardziej ograniczało krytyczne spojrzenie socjety i choroba.

Niektóre rzeczy musiał kanibalizować w ukryciu, aby inne pożerać publicznie.

— Kosmos wyglądał pięknie. Tutaj nie było żadnych walorów estetycznych, chyba że fascynuje cię turpizm. Właściwie to cię nigdy nie zapytałem, a skoro jesteś francuzem, to może też katolikiem? — zawiesił głos w pytaniu. Sodomia była w tej wierze grzechem w prawie pisanym, nie tylko podług teorii społecznej. —  Trochę jak święci w gotyckich katedrach, krew spływała mi z nosa i oczu, aż w końcu przestałem widzieć. To była moja wina, bo powinienem przestać, ale była ze mną Brenna.

Po tak długiej znajomości Neil z łatwością mógł połączyć imiona członków rodziny z ich przynależnością. Brenna, Erik, Maeve często znajdowali się w opowieściach, chociaż jako dzieci jego rodzeństwa, to często bliżej niż to faktyczne, był najmłodszy Frank, który uczęszczał do Hogwartu, barwne postacie famili Longbottomów.

Ułożył dokładnie karty na swoich nogach, przykrytych białą pościelą, po czym z wyraźnym zaskoczeniem dotknął czubka swojej głowy, faktycznie wyczuwając sprężynki. Pielęgniarki musiały zmyć żel prawdopodobnie kiedy spał pod wpływem końskich dawek eliksirów.

— Noszę je tak uczesane dłużej niż ty żyjesz Neil, ale zastanowię się nad tym — ...jeśli ty przestaniesz robić cierpiętniczą minę na każdą propozycję poprawy swojej kariery. Tego nie zamierzał mówić na głos. Też kiedyś był młody. To lubił w Neilu.

— Zapytaj o coś karty, chcę ci powróżyć.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#6
14.03.2024, 21:14  ✶  
-Dla ciebie zawsze znajdę czas.-nie było możliwości, że by nie przyszedł. Nawet gdyby czasu nie miał, to by poprosił Norę o krótszą zmianę, odłożyłby na później zrobienie obiadu czy maści dla siebie. Znalazłby sposób na to, by się tu znaleźć przy nim.
Samo wspomnienie jego skóry sprawiało, że jego myśli się rozluźniały, pozwalając płynąć tam gdzie chował wszystkie tajemnice, bo niczym innym nie były ich spotkania, jak sekretami.
-Nie... porzuciłem religię, gdy najbardziej wierzący człowiek jakiego znałem zachorował, a modlitwy nic nie pomagały.-nie wierzył w nic szczególnego, zioła i owoce, w to wierzył. Nie rozumiał też, jak miałby polegać na czymś co nie wiedział czy istnieje, nigdy tego nie widział. Choć właśnie tym jest wiara, nie potrzeba w niej dowodów, bo to tylko silne przekonanie. Choć pewne nawyki dalej w nim siedziały, to było nieuniknione.
Opis tego jak doszło do utraty wzroki brzmiał strasznie. Krew i utrata wizji. To musiało być przerażające.
-To dobrze. Będę musiał jej podziękować.-zaraz, podziękować? Jak? Za co? To będzie zbyt bliskie wydania ich, nie mógł tego zrobić, ale znajdzie sposób.
Zabawnie było obserwować jego zaskoczenie na wyłapanie palcami loków. Czyżby zapomniał, ze taki kształt przyjmują jego włosy? Może to tez wynik magii? Choć zawsze jego włosy układały się płynnie, teraz zwyczajnie wszystko wyszło na wierzch i podobało się to wilkołakowi, bo mógłby się bawić tymi lokami całą wieczność.
Uśmiechnął się rozbawiony na jego słowa, znów przypominając sobie różnicę wieku pomiędzy nimi, o której często zapominał, bo wiek Morpeusa nie miał dla niego zbytniego znaczenia, liczyło się tylko to, ze dobrze się przy nim czuje.
-Zawsze znajdziesz sposób, żeby wejrzeć w przyszłość, co?-szybkie wydechy powietrza nosem zdradziły jego rozbawienie. Otworzył usta chcąc wpierw zadać pytanie o miłość, czy kiedyś uda mu się ją jednak znaleźć, czy na pewno ktoś pewnego dnia zaleczy jego złamane serce, czy sam czarodziej zmieni kiedyś zdanie. Porzucił ten pomysł. Kolejny też, gdyż dotyczył zdrowia jego ojca. Co jeśli karty przepowiedziałyby pogorszenie zdrowia? Co jeśli wywróżyłyby śmierć? Na całą sekundę zrozumiał, że jego życie nie miało zbyt dużego sensu i znaczenia. Rodzina, pogoń za miłością i praca, nic więcej się tu nie działo. Przedłużająca się cisza gdy myślał, w końcu i jego zaczęła gryźć.
-Jakie mam szanse na wygranie konkursu z gazety za wysłanie rozwiązanej krzyżówki?-tak, to pytanie było względnie bezpieczne, może być. Choć prawda była taka, że żadnej krzyżówki nie wysyłał, nie kupował w końcu gazet, ale może pyta dla kolegi. Tak czy inaczej szanse były zerowe.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#7
15.03.2024, 09:17  ✶  

— Każdą religię? Czy tylko chrześcijaństwo?

Morpheus uważał, że bogowie są okrutni i szaleni, lecz na pewno nie są maszynkami do spełniania życzeń. Sam się modlił, wierzył w istnienie bóstw, jednakże najważniejsza była dlań inwokacja energii dominium, z którego pochodził dany archetyp, a nie pobożne składanie ofiar na ołtarzach. To czynił rzadko, ale dość bojaźliwie; jego relacja z wiarą należała do tych bardziej skomplikowanych.

Podczas utknięcia w pułapce czasu i przestrzeni, Brenna nawet, przy niewiedzy Morpheusa, rozważała użycie nielegalnego zaklęcia, które sprawia, że możesz przejąć obrażenia drugiej osoby na siebie, powstrzymało ją właściwe tylko to, że była z nimi osoba postronna, w postaci współpracownika Morpheusa. Brenna była Atlasem, który trzyma na barkach cały świat. 

— Wróżbiarstwo to moja jedyna cecha charakteru, Neil, ciężej zrezygnować niż... Papierosy. Możesz mi przynieść papierosy następnymr razem, bo zaczynam chodzić po ścianach, a nie wiem, gdzie są moje rzeczy.

Neil za to mógł wyraźnie dostrzec niedużą torbę papierową z pieczątką św. Munga, leżącą pod łóżkiem, w nogach, w której znajdowały się ubrania Longbottoma, złożone w kostkę oraz wszystko, co miał pochowane po kieszeniach, łącznie z papierosami. Pielęgniarki były na tyle miłe, że wyciągnęły mu w zasięg rąk

Morpheus zaśmiał się na pytanie krótko, ale szczerze, zbity z tropu. Ludzie zwykle pytali o personalne rzeczy.

— Zazwyczaj rozkładam na miłość i pracę, chyba nigdy nie przepowiadałem przyszłości w sprawie konkursu. To wystarczy jedna karta. Powiedz mi jaki numer jest napisany na karcie, czy jest rzymski czy arabski i czy karta jest prosto, czy do góry nogami.

Przetasował karty jeszcze raz, skupiając się na pytaniu Neila, ale nie otwierając trzeciego oka. Nie potrzebował widzieć intencji, aby wieszczyć.

— Opowiedz mi o niej — poprosił, wyjmując pierwszą z wierzchu kartę. Była to odwrócona sprawiedliwość, z wagą i mieczem, z zasłoniętymi oczami, obdarzona rzymskim numerem jedenaście.

Tarot służył odkrywaniu siebie. Tarot sam w sobie nie miał terminu, w którym należy się go nauczyć. Tak jak Wielkie Arkana, był nieustanną ścieżką, pętla zrozumienia, nie ważne czy jeden cykl trwał trzy lata czy trzydzieści. Świadomość przychodziła zawsze w odpowiednim momencie. Jak jak odpowiedzi na zadane pytania. Zmagania towarzyszące zrozumieniu pewnych spraw pomagają rozwijać charakter.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#8
15.03.2024, 13:58  ✶  
-Nie jestem pewien. Nie poznałem ich zbyt wiele.-nie podróżował, nie czytał za młodu nie wiadomo jakich książek. Skupiał się na zdawaniu egzaminów i życiu domowym, poznawanie obcych religii nigdy nie było priorytetem.-Bogowie nigdy nie dali mi specjalnego powodu, żeby w nich wierzyć, za to zioła i ciężka praca już tak.-wiara w żyjątka w chmurach nie nakarmi go gdy będzie głodny, nie kupi mu leków, nie zapłaci za operację.
Zmarszczył brwi na jego prośbę. Jedzenie, herbatę, wszystko mógł mu przynieść, a te prosi o papierosy. No i co on z nim ma zrobić? Westchnął ciężko.
-Może to i dobrze. Ruch to zdrowie, a palenie nie jestem pewien czy pomoże w leczeniu.-wydał swoje oświadczenie, ale wyciągnął cię jak kot i sięgnął pod łóżko. Zaraz papierowa torba zaszeleściła. Wiedział co w niej jest, w końcu nie raz bywał w szpitalu i widać wszędzie podobnie traktowali własność pacjenta. Odruchowo ją otworzył, patrząc zaraz spłoszenie na Morpheusa który może mógł mieć coś przeciwko grzebaniu mu w rzeczach. Chciał się najpierw zapytać czy papierosy w ogóle tu są, czy je miał gdy zabierano go do szpitala, ale szybko zdał sobie sprawę, że prędzej nos czarodzieja przyjmie łabędzi profil niż ten wyjdzie z domu bez papierosów. Położył paczkę na jego udo, ciesząc się i takim rodzajem bliskości, choć dzieliła ich kołdra.
Uśmiechnął się na miłość i pracę. Oba były drażliwymi tematami, lepiej ich nie poruszać, ale nie dziwił się, że to o nie ludzie najczęściej pytają, w końcu to ważne rzeczy, nikt nie chce być samotny i biedny.
-Jasne.-skinął głową na polecenia i obserwował tasowanie, czując w środku lekki stres. Czy jego kłamstwo wyjdzie na wierzch? Czy nie wyjdzie i będzie się ciągnęło i dopiero po wielu latach wyzna prawdę, że kłamał?
Spojrzał na kartę, przesunął się lekko, by widzieć lepiej.
-Wypadła rzymska jedenastka i karta jest odwrócona.-zerknął na niego zastanawiając się czy czegoś jeszcze potrzebuje. No i co mu los zaszeptał do uszka, co? Wagę kojarzył, a miecz nie kojarzył się z niczym dobrym. Przegra konkurs, w końcu jak ma go wygrać skoro się nawet nie zgłosił.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#9
18.03.2024, 19:39  ✶  

Słowami Mildred Moody: karty, karty, wy chuje. Schował kartonik ze sprawiedliwością do wnętrza talii, losowo. Ułożył je koło swojej nogi, sięgając po pudełko z papierosami. Wcześniej poprosił pielęgniarkę, aby zostawiła otwarte okno, więc łatwiej będzie wypędzić zaklęciem dym i zapach na zewnątrz. W paczce trzymał również zapalniczkę, więc wyciągnął ją, włożył do ust bibułkę i zapalił, odchylając głowę do tyłu i opierając się z ulgą na poduszkach. Przytrzymał dłużej dym w płucach, ciesząc się tą chwilą prawie całkowitej kontroli i ulgi. Wypuszczając zakurzone dymem powietrze, jak smok w ludzkim ciele, zaczął mówić o wyniku wróżby:

— Odwrócona sprawiedliwość. To Wielkie Arkana, więc duże sprawy i duże archetypy, może oznaczać brak szczerości, zaprzeczenie, nieuczciwość i manipulację. Unikanie odpowiedzialności. Sprawiedliwość jest też jedną z moich dwóch kart urodzeniowych.

Westchnął ciężko.

— Albo ktoś będzie w nich oszukiwal albo ty oszukujesz mnie. Biorąc pod uwagę, że to moja talia...

Morpheus zapewne uniósłby jedną brew w górę, ale i tak nie byłoby tego widać przez bandaże dookoła jego głowy, które blokowały widok górnej części jego twarzy, niczym prześmiewcza maska superbohaterów z mugolskich komiksów. Lub złoczyńców. Morpheus dużo bardziej przypominał czarny charakter niż dumnego współczesnego herosa z własnym mytosem chwały.

Odwrócił twarz w drugą stronę, a dłoń zacisnęła się na talii. Nie mógł oczekiwać wielkiej uczciwości, w końcu sam traktował Neila jak uciechę chwili, kolejne zanurzenie w łaknieniu i hedonistycznej chciwości posiadania. Z radością rzucał się w jego ramiona, tak samo jak robił to z innymi. Nawet jeśli wiedział, że dla młodego Francuza to nie był tylko seks.

Nie oczekiwał szczerości, ale też nie spodziewał się oszustwa wprost. Może Neil go sprawdzał? Lub odkrywał swoją prawdziwą twarz w wierze i niewierze w talenty Morpheusa. Bardzo często tak bywało. Przywykł. Był zawiedziony, ale nie zdziwiony.

— Zapytaj o coś innego. Otwarte pytanie.

Zabrzmiał dziwnie pusto, daleko.


rzut na kartę


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#10
18.03.2024, 20:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.03.2024, 14:53 przez Neil Enfer.)  
Z wewnętrzną ekscytacją czekał na werdykt i jak zawsze z przyjemnością słuchał jego głosu. Robiłby to nawet jakby mówił kompletnie oderwane od logiki i sensu rzeczy.
Uniósł lekko brew gdy wytłumaczył znaczenie karty, zaraz marszcząc je kiedy oskarżył go o kłamstwo. Choć ,,oskarżył", to złe słowo, on po prostu zauważał kłamstwo, które nawet nie próbowało się ukryć. Jednak co to za wyrzut w westchnięciu?
-Oszukuję cię, ale to oczywiste, w końcu wiesz, że nie czytam gazet, choć rozważam... Czasami można wygrać nawet mikser.-uśmiechnął się pod nosem, cicho wydychając powietrze.-Ułatwiłoby mi to robienie ciast.-Czy Morpheus wiedział, że nie czyta gazet? Wiedział to, ale czy był to szczegół godny zapamiętywania? W końcu gdyby miał zapamiętywać takie informacje o kimś tak mało istotnym dla niego... Nie, nie był dla niego nieistotny, po prostu nie był na szczycie.
Odchylił się na oparcie krzesła i podążył spojrzeniem tam gdzie zwrócił się czarodziej. Nie wrócił oczyma do niego nawet gdy ten poprosił o następne pytanie. Kolejna kilkusekundowa cisza i szelest ubrań gdy zakładał nogę na nogę, wyciągając się na krześle.
-Nie wiem o co pytać. Mogę o pierdoły, jak to czym będzie pachnieć na klatce kiedy jutro sąsiadka będzie robić obiad.-ponowny markotny uśmiech. Jak dobrze, że czarodziej nie mógł go zobaczyć.-O prace cię nie zapytam, o zdrowie ojca też nie, o miłość tym bardziej... A jeśli chodzi o resztę rzeczy, to chyba nie chcę znać odpowiedzi. Po co martwić się rozczarowaniami, które jeszcze nie nadeszły?-głos miał dość pogodny, jakby nic nie sprawiało mu przykrości, beztroskie było życie dla kogoś tak młodego i mającego przed sobą tyle lat perspektyw rozwoju i przyjemności.-Ale skoro chcesz pytania... Powiedz mi proszę gdzie znajdę mojego miśka z dzieciństwa? Nie jestem pewien czy zgubiłem go jeszcze we Francji czy już tutaj i jest gdzieś na strychu jednak, czy mama go wyrzuciła i nigdy go nie znajdę. Szukam i nie wiem już w co ręce wsadzić.-cichy śmiech uciekł z jego ust. Zawsze wierzył w to, że misiek jest gdzieś obok, dopiero teraz przyjmował perspektywę dorosłej osoby, która pozbędzie się straszliwie zniszczonego pluszaka, aby wymienić go na mniej zdewastowanego.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Morpheus Longbottom (2974), Neil Enfer (2141), Anthony Shafiq (1743)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa