Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Zasady i kostki.
1. Tura trwa cztery dni. W pierwszej turze można napisać po trzy posty, w kolejnych po dwa posty.
2. Jemy w sadzie, są stoliki i koce.
3. To grupówka, można wejść multi, ale nie sadzajcie ich blisko siebie (tak, Pasku, może wpaść Heather). Po to sad, i jest jeden duży stół + dwa mniejsze stoliki + ogrodowa huśtawka, żeby nie nastąpił bezpośredni kontakt.
4. Kostka niespodzianka, ale UWAGA, wolno nią rzucać dopiero w trzecim poście danej postaci: !roślinywarowni – rzut nie jest obowiązkowy. Kości związane są z buntem żywiołów i dziwnych zachowań roślin w całej Anglii w sierpniu (ale to drobiazgi, nic was nie spróbuje zeżreć)
5. Proszę jak na potańcówce opisywać w jednym zdaniu na początku co robicie. Będzie nam wszystkim łatwiej.
6. Można wejść i wyjść w dowolnym momencie. Nie trzeba pisać w każdej turze. W zamierzeniu sesja nie będzie też bardzo długa.
*
Sad Warowni w Dolinie Godryka
Brenna biega w tę i z powrotem, znosząc jedzenie i naczynia.
Sierpień tego roku nie był szczególnie pogodny, ale na razie przynajmniej nie zanosiło się na deszcz. Ze względu na to, że w Warowni gościli nie tylko domownicy – a większość z nich ustawiła grafiki w pracy tak, by mieć tego dnia wolne – ale też sporo gości, zdecydowano, że przyzwoita pogoda zostanie wykorzystana i śniadanie będzie podane w sadzie. Pośród drzew, w cieniu jabłoni przez cały rok stał długi, drewniany stół, wytarty ze starości i dwie ławki, a teraz jeszcze skoro świt Brenna wylewitowała z domu dwa okrągłe stoliki i kilka krzeseł, jeden ustawiając w pobliżu czereśni, a drugi przy krzewach malin. Przysiąść można było też na bujanej huśtawce ogrodowej albo jednej z dwóch zwykłych huśtawek, zawieszonych na jednym z drzew. Zarówno na drewnianym stole, jak i mniejszych stolikach, położono kolorowe obrusy. Słońce wstało już dawno – śniadanie zapowiedziano dopiero na okolice dziewiątej – dziesiątej zakładając, że większość gości raczej będzie najpierw odsypiać wczorajszą noc – i poranna rosa zdążyła zniknąć, a nocny chłód ustąpić.
Gałęzie jabłoni i wiśni uginały się pod ciężarem owoców, krzewy malin i agrestów zdawały się zieleńsza i gęściejsze niż w zeszłym roku, a trawa, chociaż koszono ją zaklęciami zaledwie dwa dni temu, znów się rozrosła, w niektórych miejscach ponad miarę. Nie dziwiło to już jednak chyba nikogo – dziwne zjawisko nie dotyczyło w końcu tylko Warowni ani nawet Doliny Godryka, bo sięgało nawet Londynu, gdzie kwiaty potrafiły przebijać się ostatnio i przez płyty chodnikowe…
Brenna, w jeansach i koszulce, krążyła w tę i z powrotem pomiędzy Warownią i sadem, lewitując za sobą jedzenie i talerze. Na stolikach pojawiały się więc koszyki z bułeczkami i chlebem, trzymające temperaturę naczynia z jajecznicą i kiełbaskami, talerzyki z plasterkami sera, szynki i pomidorów, wreszcie świeżo zrobione tosty, dzbanki z kompotem, herbatą oraz rzecz jasna… kawą. Owoce można było sobie zerwać prosto z drzew.
Przystanęła przy „głównym” stole, najpierw upewniła się, że wszystko, co powinna przynieść, już tutaj leży. A potem rzuciła nieco podejrzliwe spojrzenie w stronę ogródka Dory – cieszyła się, że ten jest ogrodzony. Nie tylko dlatego, że goście go nie zdepczą, ale że rosły tam rośliny różne, i byłoby trochę głupio, gdyby któreś pod wpływem tej całej dziwnej, sierpniowej anomalii, postanowiły zeżreć któregoś z gości. Albo z domowników. Właściwie to najlepiej, żeby nikogo nie zeżarły.
Tura trwa do 21.03