• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 14 Dalej »
[styczeń 1961, Hogwart] Mole książkowe

[styczeń 1961, Hogwart] Mole książkowe
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
21.03.2024, 19:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:41 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

Początek stycznia był zdaniem Brenny jednym z tych bardziej przykrych okresów w roku.
Yule mieli już za sobą, podobnie jak Sylwestra. Przerwa świąteczna stawała się zaledwie miłym wspomnieniem, a te parę chwil radości z zobaczenia znów przyjaciół z Hogwartu też zdążyło przeminąć. Do ferii międzysemestralnych pozostawało jeszcze ładnych parę tygodni. Za to człowiek budził się pewnego dnia i odkrywał, że na zewnątrz jest brzydko, mokro i zimno – ale nie na tyle, żeby śnieg był naprawdę fajny i by bezpiecznie jeździć na łyżwach – i że do egzaminów semestralnych zostało zaledwie parę dni. I że nauczyciele dostają dosłownego szaleństwa, obłędu, wariactwa, na punkcie zbliżających się SUMów.
Ich zdenerwowanie zaczęło nawet udzielać się trochę Brennie, chociaż przecież SUMów z historii magii i numerologii nawet nie zamierzała wcześniej próbować zdać – nie miała nic przeciwko dwóm Trollom na świadectwie, dopóki zdoła wyciągnąć W z obrony przed ciemnymi mocami i transmutacji. Musiała tylko przyłożyć się porządnie do eliksirów i zaklęć, aby móc kontynuować je na poziomie OWUTemów, bo niestety to było niezbędne, jeżeli planowała karierę w Brygadzie Uderzeniowej. Zadawalający z zielarstwa i z astronomii powinna jakoś wyciągnąć, a sześć SUMów na pewno usatysfakcjonuje nawet jej wymagającego ojca.
Atmosfera szału nauczycieli, kolegów i koleżanek zaćmiewała chyba jednak mózg nawet jej, bo jakimś cudem zamiast zgodnie z pierwotnym planem zupełnie olać tę historię i numerologię, niosła właśnie przez bibliotekę wielki stos książek. A pośród nich znalazła się historia magii Bagshot, absolutnie klasyczna pozycja, absolutnie też nudna (a przecież Batilda była uroczą sąsiadką i umiała tak zabawnie opowiadać, czemu musiała pisać w tak okropnie nudny sposób?!), i dwie grube pozycje o numerologii, których Brenna nie miała szans zrozumieć. Transmutacja dla zaawansowanych, sama nie wiedziała, po co wzięła ją z półki, przecież nauczyła się jej prawie na pamięć, gdy postanowiła zostać animagiem, a poza tym książka o najniebezpieczniejszych stworzeniach w Europie, i jeszcze dwie o eliksirach… w konsekwencji spod tego stosu ksiąg Brenny nie było widać, a ona też nie wiedziała, gdzie idzie.
– Z drogi, bo stratuję, przepraszam, nic nie widzę, to ty Poppy? A, to ty Aaron, przepraszam, widziałam tylko twoje nogi, wyglądały podobnie do niej, no już nie złość się, a teraz z drogi, idę do stolika…



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#2
22.03.2024, 16:39  ✶  
Isaac patrzył tępo na okładkę książki: “Jak karmić Fiordy - fauna i flora Norwegii”. Przeczytał już połowę, ale trudno było mu się zmusić do skończenia jej. Kilka tygodni przed świętami dostał od rodziców list w którym obiecali mu, że będzie mógł do nich dołączyć podczas swojej przerwy świątecznej. Aktualnie znajdowali się w Norwegii i pracowali nad wykopaliskami blisko mugolskiego miasta Bergen. Chłopak przewertował więc całą bibliotekę w poszukiwaniu książek traktujących o tym kraju, i przeczytał na szybko minimum połowę. Niestety tylko po to, żeby tuż przed świętami dowiedzieć się, że jednak musi zostać w Hogwarcie. Nie był to pierwszy raz, więc zastanawiał się jak będzie wyglądało jego życie po skończeniu szkoły. Do wakacji i końcowych egzaminów zostało tylko kilka miesięcy, no i potem co? Miał mnóstwo planów, chciał pisać artykuły i książki, a najlepiej to wszystko na raz! Matka jednak zawsze powtarzała mu, że najpierw będzie potrzebował dobrej podkładki do swoich dzieł, bo nikt normalny nie opublikuje w swojej gazecie pracy zupełnie nieznanego człowieka. Potrzebował więc albo iść na uniwersytet, albo dołączyć do rodziców i pracować z nimi, ale skoro w święta mu ostatecznie odmówili, to co miałoby się zmienić przez kolejne pół roku? Fajnie byłoby mieć rodzeństwo…

Z przemyśleń wyrwał go głos Brenny. Wszędzie by ją rozpoznał, nawet jakby szeptała i była niewidzialna. Dziewczyna była jedyną osobą przy której mówił mniej niż normalnie. Zazwyczaj to on miał dużo do powiedzenia (na każdy temat, oczywiście), jednak przy młodszej koleżance był na tyle uprzejmy, że pozwalał jej się wygadać lub prowadzić swoje monologi.
-Ziemniaczku, uważaj… - Domyślał się, jak to się skończy. Przejdzie jeszcze kilka kroków i znajdzie się na podłodze. Ona, i masa książek które ze sobą przytargała. Po co wziąć dwie lub trzy książki, jak można wziąć dziesięć na raz i zrobić sobie przez to krzywdę?
Kiedy Brenna zrównała się ze stolikiem przy którym siedział Isaac, chłopak wstał i obserwował ją uważnie. Był gotowy wyciągnąć rękę przez stół i złapał ją w pół, jeśli miałaby się przewrócić.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
22.03.2024, 21:18  ✶  
Mówiła dużo. Nawet bardzo dużo. Zwłaszcza, że już dawno się zorientowała, że jeżeli mówi odpowiednio dużo, to zwykle inni też zaczynają mówić - choćby ci najbardziej mrukliwi, jakby czuli się zobowiązani odpowiedzieć, skoro ona już wyrzuciła z siebie te sto słów na minutę i nagle umilkła, spoglądając na nich wyczekująco. Tak było i miało pozostać przynajmniej przez najbliższe kilka lat.
I oczywiście, że nie było sensu w braniu trzech książek, gdy można było wziąć na raz wszystkie! Może była to gorączka przed SUMAmi, a może tylko objaw charakteru Brenny, która zwykle chciała zrobić kilka rzeczy na raz, a poza tym nie lubiła tracić czasu, gdy można było pewne rzeczy zoptymalizować…
- Zawsze uważam! - zapewniła głośno, słysząc jego głos. I nie, nie wywaliła się, bo wbrew temu, co można by wywnioskować na podstawie regularnie pojawiających się na jej rękach i nogach siniaków oraz zadrapań, nie była niezdradna. Za to walnęła książki na blat stolika, przy którym Isaac uczył się o swoich fascynujących, magicznych stworzeniach, nieco zbyt zamaszystym ruchem. W efekcie te ze szczytu stosu się posypały – Brenna zdążyła złapać jedną, drugą podeprzeć łokciem, ale trzecia rąbnęła na podłogę, a czwarta prosto na książkę Bagshota.
– Widzisz, wszystko pod kontrolą. Anektuję tę połowę stolika, jeśli chcesz protestować, możemy o nią walczyć na ubitej ziemi – oświadczyła, rozglądając się. Najwyraźniej nie tylko jej w kark zaczęła dyszeć bliskość egzaminów semestralnych, a tuż za nimi SUMów, bo biblioteka tego dnia była dość zatłoczona. Przynajmniej w porównaniu do tego jak wyglądała zazwyczaj. Brenna odłożyła na blat schwytaną książkę, ostrożnie zdjęła ze stosiku tę, którą podparła łokciem, rozejrzała się jeszcze za bibliotekarką, czy jej wszechwładne oko nie wyłapie takiego potraktowania szkolnego księgozbioru, a potem sięgnęła po ten wolumin, który zakrył na moment fascynującą z pewnością pozycję o faunie i florze Norwegii.
– Możesz na mnie rzucić silenco, żebym nie przeszkadzała ci w… nauce o Norwegii. Chcesz jechać do Norwegii czy to w programie OWUTEmów? Czy na zajęciach z zielarstwa w przyszłym roku będę musiała się uczyć o Norwegii? A. Właśnie, tak, silenco, masz moją zgodę, sama powinnam skupić się na… – i tu urwała, przesuwając wzrokiem pełnym zamyślenia po książkach, które ze sobą przyniosła spomiędzy bibliotecznych półek. Najwyraźniej nie była do końca pewna, na czym konkretnym powinna się skupić. Szybko jednak uznała, że na pewno nie na numerologii. Po co w ogóle chciała próbować? Po co wzięła tę książkę z półki?! A, tak, zaraz, musiała zdać egzamin semestralny z dwóch przedmiotów dodatkowych, żeby w ogóle móc zdawać SUMy…




Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#4
23.03.2024, 12:19  ✶  
-O, a to zaskoczenie! - Uśmiechnął się i zabrał “asekurującą” rękę, kiedy faktycznie nie zrobiła sobie żadnej krzywdy. Uważnie obserwował książki które ze sobą przywlokła i zdziwił się mocno, kiedy “Historia magii” zsunęła się na to co aktualnie czytał. Spojrzał na Brenne i zmarszczył brwi. Po co jej Historia magii? Po co komukolwiek Historia magii? Nikt nie chciał się jej uczyć i każdy uważał za nudną.
-O, ziemniaczku, czyżbyś zmieniła zainteresowania? Przeszłaś na dobrą stronę mocy? Po co ci Historia magii? Chcesz żebym ci pomógł? Skoro tak, to po co ci książka skoro starszy kolega może ci wszystko opowiedzieć, hm?- Wyrwał jej z ręki książkę i zauważył, że była w idealnym stanie. No tak, prawdopodobnie były to najrzadziej czytane dzieła ze wszystkich.
-I możesz zająć połowę stolika bez walki. I tak bym wygrał, bo jest tu tyle książek, że prędzej czy później którąś sama byś się znokautowała. - Westchnął i usiadł wygodnie. Odsunął jej krzesło żeby usiadła obok.
-Nie, nie. Żadnego silencio i nie będziesz miała tego na SUMach… - Kiedy zapytała o lekturę leżącą przed nim, zmarszczył na chwilę brwi jakby nad czymś się zastanawiał. - Proszę szybko siadać, panno Brenno. Tak właściwie to chciałbym poznać twoją opinię na jeden z tematów. - Obrócił się bardziej w jej stronę i postukał palcami po stole. - Odkąd kończymy 11 lat, zostajemy wysłani do Hogwartu, prawda? Z rodzicami mamy kontakt jedynie listowny. Część z uczniów, w tym na przykład ja, widzi ich tylko w wakacje. - Zaczął. - Wtedy też oczywiście większość z dorosłych również pracuje, bo kto mógłby pozwolić sobie na dwumiesięczny urlop? No więc, czy w takim przypadku nie uważasz że MY, jako młodzi ludzie, jesteśmy zdani praktycznie tylko na siebie, i że rodzice nie powinni móc kwestionować naszych wyborów ponieważ nas porzucili? W końcu widujemy ich tak rzadko, a naszym wychowaniem zajmuje się szkoła i inni rówieśnicy. Nie uważasz, że szkoły z internatem są okrutne? - Zapytał nieco filozoficznym tonem, jak to miewał w zwyczaju.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
23.03.2024, 16:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.03.2024, 16:17 przez Brenna Longbottom.)  
– Zaskoczenie? Gdybym nie uważała, już dawno byłabym martwa – oświadczyła Brenna, siadając na krześle, które dla niej odsunął. Nie trzeba było jej zachęcać dwa razy, nigdy nie należała do osób unikających cudzej obecności, przynajmniej dopóki nie zaobserwowała, że ktoś unikał jej. – Nie przeszłam. Nie chcę się tego uczyć. To znaczy, nie zrozum mnie źle, ja naprawdę lubię niektóre historie, te o Jakobinie Luksemburskiej i Elżbiecie Woodville na przykład, totalnie uwielbiam Elżbietę Woodville, ale okropnie nie cierpię dat tych buntów goblinów, i nazwisk goblińskich buntowników, i tak dalej, a wszystko jest o tych goblinach… i chyba, tak jakby, muszę zdać egzamin semestralny?
Zmarszczyła brwi, jakby się and tym zagadnieniem zastanawiała. Czy gdyby oblała ten egzamin, zatrzymaliby ją na kolejny rok? Co to w ogóle miało być, do diaska, że musiała część przedmiotów dociągnąć do SUMów, a potem mogła już z nich zrezygnować albo one mogły zrezygnować z niej – bez żadnych konsekwencji?
Uśmiechnęła się tylko lekko, kiedy oświadczył, że znokautowałaby się jakąś książką, ale zaraz jej brwi powędrowały w górę.
-„Panno Brenno?” Nie „ziemniaczku”? Och, to widzę, że poważna sprawa. Zamieniam się w słuch – oświadczyła. Podparła się łokciem o ławkę i zapatrzyła na Isaaca, w milczeniu, mimo tego, że nie rzucono na nią żadnego silenco, by wysłuchać wszystkiego, co chciał powiedzieć. A potem, kiedy skończył, też nie odezwała się od razu, dalej przez moment milczała, jak zaklęta.
Bo przyszło jej do głowy, że sprawa faktycznie była poważna.
Brenna była jeszcze trochę zbyt młoda, aby w pełni zrozumieć, na ile – miała niespełna szesnaście lat. Ale i tak wyczuwała jakąś gorycz za tymi słowami, i nie musiała być Sherlockiem Holmesem, aby się domyślać, że to nie tylko jakieś ogólne dywagacje, a że najwyraźniej państwo Bagshot mieli w jakiejś sprawie wizję nieco inną niż ich syn… Dlatego, wyjątkowo… pomyślała, zanim się odezwała.
– Hm – mruknęła z pewnym zastanowieniem. – Nigdy nie pomyślałam, że to okrutne, ale ja mam tu mnóstwo krewnych. I wracam do domu trzy razy do roku – stwierdziła, bo spędzała w Warowni nie tylko wakacje, ale też przerwę świąteczną i międzysemestralną. Tęskniła za domem, oczywiście, tęskniła za rodzicami, zwłaszcza, gdy miała te jedenaście i dwanaście lat… Ale Hogwart w pewnym sensie był drugim domem. Nie miała też żadnego dylematu w kwestii rozbieżności planów rodziców i własnych. Ona od małego wiedziała, że będzie Brygadzistką, koniec, kropka. Matka na te twarde deklaracje wzdychała, licząc, że córka zmieni zdanie, ale ojciec był bardzo zadowolony, że rodzinna tradycja będzie kontynuowana. – Ale nie wydaje mi się, żeby dało się… no wiesz, nauczyć nas wszystkiego w domach, więc to nie od końca porzucenie. Tak myślę. To znaczy, nie czuję się porzucona? I uważam, że no… skoro masz już te siedemnaście lat, to sam powinieneś zdecydować, co chcesz robić, ale rodzice mają trochę więcej lat, więc ich porady mogą się przydać, bo pewnie my robimy głupie rzeczy i plany trochę częściej niż oni…



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#6
24.03.2024, 16:52  ✶  
-No właśnie, dla ciebie to nie jest okrutne bo masz tutaj rodzinę. A dla innych, którzy nie mają rodzeństwa? W mugolskich szkołach dzieciaki idą do szkoły na kilka godzin dziennie i wracają do domu. - Wiedział o tym, bo jego dom rodzinny znajdował się bardzo blisko mugolskiej szkoły. Mieszkał w niemagicznej części Manchesteru. Zaczął jeździć palcem po jednej z okładek książki które przyniosła ze sobą Brenna.
- No ale my jesteśmy porozrzucani po całej Wielkiej Brytanii, więc ciężko byłoby coś takiego zorganizować. - Spojrzał na Brenne, nadal odrobinę zamyślony. Miał zmarszczone brwi. Chciał mieć pewność, że uda mu się przekazać to, o czym myślał.
-Czyli uważasz, że skoro są dorośli to mają prawo doradzać? Jak mogą doradzać komuś z kim widzą się raz w roku przez miesiąc? Nie jest wtedy tak, że sąsiadka jest im bliższa niż własne dziecko? Albo współpracownik. - Isaac lubił filozofować i odpalać się gadaniem na różne dziwne tematy. Potrafił jednak szybko wychwycić jeśli rozmówca nie był zainteresowany rozmową. Nie czuł wtedy żalu i po prostu przerywał swoje dywagację, skupiając się na czymś bardziej przyziemnym. Zawsze też zazdrościł trochę rodzinie Longbottom że byli ze sobą bardzo zżyci.
-Czytałem taką mugolska książkę, gdzie autor opisał badania robione na grupie stu dzieci. Wyszło z nich, że dzieci z bogatych rodzin które miały wszystko oprócz atencji swoich rodziców, były mniej szczęśliwe od dzieci z biednych rodzin którym brakowało pieniędzy, ale rodzice poświęcali im dużo czasu i uwagi. Ciekawe, nie? - Spoglądał na nią z lekkim błyskiem w oku. Może o tym kiedyś napisałby książkę?
Jeśli chodziło o Historię Magii i bunty goblinów, to miał zamiar poruszyć ten temat kiedy skończą rozmawiać na aktualny. Miał zamiar ją przekonać, że gobliny wcale nie wydają się tak nudne, jak uważała!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
25.03.2024, 09:53  ✶  
Brenna przekrzywiła lekko głowę, zastanawiając się nad tym zagadnieniem. Była wychowana w określony sposób, od małego słyszała o Hogwarcie i chociaż wizja rozstania z rodzicami i domem była trochę straszna dla jedenastolatki, to jednak przeważały ekscytacja i wyczekiwanie. O szkole w jej domu wypowiadano się w niemal samych superlatywach, a Brenna nie mogła doczekać się aż zacznie używać prawdziwej magii. Nigdy nie pomyślałaby więc o tym w kategorii okrucieństwa, bo po prostu nie pomyślała nawet o innej możliwości. Nawet nie zastanawiała się, jak ten system wygląda w mugolskim świecie, chociaż widywała niekiedy mugolskie dzieci w Dolinie z plecakami, zanim rok szkolny sama zaczęła spędzać w Hogwarcie.
- Taaaak... ale mugole nie muszą się chować przed... no mugolami - stwierdziła w końcu z zastanowieniem. – Jest ich strasznie dużo, nie dałoby się ich upchnąć w jednej szkole, no i jest też bardzo dużo nauczycieli. Jak mieliby zrobić dużo takich szkół jak Hogwart, w każdej dać dobrych nauczycieli i jeszcze je ukryć? Poza tym... wolałbyś być w domu niż w Hogwarcie?
Brenna uwielbiała Warownię, miała naprawdę sympatyczną rodzinę - w większości przynajmniej, tęskniła czasem za Doliną Godryka i rodzicami, a jednocześnie naprawdę uwielbiała i Hogwart. Zamek był magią samą w sobie, przynajmniej w oczach Brenny. Współczuła każdemu, kto z jakichś powodów nie uczył się w Hogwarcie.
– Myślę… że jestem jednak bliższa mamie niż nasza sąsiadka – stwierdziła, marszcząc lekko brwi. Nie to, że już jakiś czas temu nie zaczęła rozumieć, że u niektórych wygląda to zupełnie inaczej. Rodzice takiej Victorii na przykład… och, ich rad Brenna na jej miejscu bardzo nie chciałaby słuchać. A ojciec Cynthii zdawał się wcale jej nie znać. – Poza tym, sami też byli przecież w Hogwarcie, prawda? Wiedzą jak to jest, przeszli przez to i no wiedzą, co jest tam – dodała, machając ręką w stronę ściany. „Tam” – poza murami. W świecie dorosłych. Brennę bardzo cieszyło, że zanim się w nim znajdzie, ma jeszcze dwa i pół roku beztroskiego, hogwarckiego życia. W przypadku Isaaca sprawa przedstawiała się gorzej. – Dlaczego nie wysłuchać, co mają do powiedzenia? „Wysłuchać” przecież nie znaczy „posłuchać”. Jeżeli będziesz w stanie sam się utrzymać, to do niczego cię nie zmuszą, nie?
Uniosła lekko brwi na kolejne rewelacje. Problem polegał na tym, że miała niespełna szesnaście lat i pewnych rzeczy jeszcze nie do końca ogarniała. I z tym co mówił Isaac absolutnie nie mogła się utożsamić. Nie wyglądała na to ani trochę, ale tak się składało, że pochodziła z bogatej rodziny, a jednocześnie nie czuła się nieszczęśliwa. I bardzo lubiła to, że ma pieniądze i może sobie kupić słodycze, nowe notatniki albo książki, kiedy tylko zechce.
– To te biedne zawsze mają uwagę rodziców? Wydaje mi się, że to nie takie proste…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#8
26.03.2024, 21:25  ✶  
-Nie chodzi o to, że te biedne zawsze mają uwagę rodziców, tylko o to, że w grupie badanych mugoli, te biedne z rodzicami były szczęśliwsze od bogatych którym rodzice nie poświęcali uwagi. To była grupa osób, przypuśćmy, że badali około 40 mugolskich rodzin. Tak sobie strzeliłem, nie pamiętam na jakieś grupie mugoli przeprowadzano te badania- Może i pozwolił sobie żeby trochę dzisiaj ponarzekać, jednak z drugiej strony jego rodzice nie byli tacy najgorsi. Zawsze miał pieniądze kiedy ich potrzebował, odpisywali na listy kiedy je do nich wysyłał, i jak już się widzieli, to byli dla niego mili. A zwłaszcza ojciec. Dodatkowo, pozwalali być mu beznadziejnym z transmutacji.
-Masz rację, Ziemniaczku. - Rozchmurzył się nieco.-Chociaż fajnie by było mieć siostrę, nawet taką wredna jak ty. I nie ma co się użalać. Można ich posłuchać, a potem olać i robić po swojemu. To co, w czym Ci pomóc? Co Ci poopowiadać? Pewnie historia magii, albo mugoloznawstwo, co? Tylko nie mów, że będziesz czytać o Transmutacji, bleeee.... najgorszy przedmiot na świecie.-.Wstał i zaczął przeglądać książki które ze sobą przyniosła. Wstąpiła w niego jakaś nowa energia. Najwyraźniej musiał sobie ponarzekać i już mu przeszło.
- Ale nie czujesz, żebym wylał na Ciebie swoje żale a potem Cię zostawił w smutku i rozpaczy? - Złapał ją lekko palcami za nos ale zaraz zabrał rękę.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
28.03.2024, 16:39  ✶  
- Hm, to po prostu znaczy, że wszystkie dzieci chcą uwagi rodziców. Trzeba na to aż badań? - zdziwiła się Brenna. Była od Isaaca młodsza i słabiej zaznajomiona z mugolskim światem: swoją wiedzę czerpała głównie z powieści, a Alicja w Krainie Czarów czy Władca Pierścieni nie były lekturami, które mogły dobrze zapoznać ją z niemagicznym społeczeństwem. Jej sytuacja rodzinna też bardzo różniła się od tej Bagshota. - Poza tym... to mugole. Dzieciak, który nie idzie do Hogwartu, na pewno nie jest z tego powodu szczęśliwy - zauważyła. Owszem, zostawał z rodzicami, ale co z tego? Był odcięty od naprawdę kompleksowej edukacji, tracił szansę na wykonywanie wielu zawodów, nie zawierał znajomości, które mieli wszyscy inni. Omijała go przygoda w niezwykłej szkole, gdzie magii było pełno na każdym kroku.
- Ja zawsze mam rację - odparła z bezczelnością kogoś, kto racji często nie miewał. - I to ty mnie nazywasz ziemniakiem - przypomniała na jego uwagę co do domniemanej wredności. Nie wydawało się jednak, aby przezwisko w jakikolwiek sposób ją dotykało: przy takim nazwisku i sklonności do pchania nosa w nie swoje sprawy ziemniaczek było akurat jednym z łagodniejszych, z jakimi się zetknęła. Nijak nie zareagowała i na złapanie za nos - sama nieraz pchała tak łapy do koleżanek i kolegów, więc niezbyt jej przeszkadzały żartobliwie gesty tego typu.
- Pewnie, że nie. Ja nie popadam w smutek i rozpacz. Życie jest na to za krótkie - odparła lekceważąco. - Na mugoloznastwo nie chodzę. Największy błąd mojego życia, że zamiast tego wybrałam numerologię - westchnęła, spoglądając na jeden z podręczników. - Pewnie, że nie będę, bo już tę książkę przestudiowałam od deski do deski... złapałam ją tak jakoś w dzikim szaleństwie. Ale muszę opanować materiał z tych wszystkich nudnych wojen goblinów, żeby zdać egzamin semestralny. Nie mam pojęcia, dlaczego Binns tak kocha akurat rebelie goblinów.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#10
29.03.2024, 04:17  ✶  
-Nazywam Cię ziemniaczkiem z czystej sympatii, panno Brenno… - Mruczał, grzebiąc za Historią Magii. Kiedy znalazł podręcznik, przesunął inne książki na bok i usiadł w końcu na tyłku. Otworzył książkę na stronie 21.
-Bunty goblinów to podstawa. Wiesz dlaczego? Dlatego, że popełniano tam wiele błędów. Historia to nauka między innymi o tym, żeby uczyć się na błędach przodkow. Buntów było tyle, że są idealnym przykładem na to, że czarodzieje i gobliny są ignorantami. Mimo znajomości historii oraz dostępu do wiedzy na wyciągnięcie ręki… - Tu uniósł książkę swojej ciotki do góry. -... mało kto z niej korzysta.- Był tak zaaferowany tym co mówił, że nie do końca zwracał uwagę na to, czy Brenna go słucha.
-Pierwszy przykład z brzegu… bunt Winiariusa Najlepszego w XIV wieku.- Otworzył książkę na stronie 37. Tak naprawdę wcale nie musiała czytać, ponieważ doskonale znał wszystko na pamięć.- Gobliny i czarodzieje żyli we względnym pokoju, ale Winiarius poczuł się urażony zachowaniem jednego z włodarzy magicznej wioski która była nieopodal, ponieważ nie zaproszono ich na jarmark jesienny. No i cyk! Bunt! Problem w tym, że to była jesień, więc zanim gobliny się zebrały, nastała zima. Ruszyli na warownie, jednak w takich warunkach duża część z nich pomarła z zimna i ciężkich warunków kiedy szli na oblężenie. I cyk, po buncie! Ale teraz słuchaj dalej… - Uniósł palec do góry. - 123 lata później, Kielecki Kwaśnooctowy również nie został zaproszony na jarmark jesienny, i również się obraził, i również zwołał gobliny które co? Pomarzły na śmierć, tak jak ich przodkowie sto lat wcześniej! - Rozłożył ręce. -Ja wiem, że tych buntów były setki. Ale ja się uczyłem tego w ten sposób i starałem się je parować bo były podobne, a czasami nawet cztery bunty były z tego samego powodu… - Zatrzymał się w końcu na chwilę, ale bynajmniej nie po to, żeby sprawdzić czy Brenna żyje.
-1420, bunt Pudliszka Czerwonego. Powód? Czarodziej zabił jego syna podczas popijawy a karczmie. Tyle że w tym samym roku u goblinów panowałam zaraza, więc było osłabieni. Pudliszek był jednak tak wściekły, że i tak zwołał bunt. To nie miało szansy się udać, Ziemniaczku. - Pokręciło głową. -Dwieście lat później? Bunt Kotlina Octowego. Inny powód, też chwilę po zarazie która dotknęła również czarodziejów. Jednak nas zawsze było więcej, więc gobliny przegrały. - Zamknął się w końcu, żeby sprawdzić czy Brenna ma się dobrze.


Czy Isaac pomógł Brennie chociaż odrobinę ułatwić sobie naukę o buntach goblinów?
Rzut Z 1d100 - 50
Sukces!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2769), Isaac Bagshot (1737)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa