27.03.2024, 14:03 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 20:30 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono osiągnięcie - Isaac Bagshot - Piszę więc jestem
Rozliczono - Samuel McGonagall - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Samuel McGonagall - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Isaac dzisiejszego poranka wysłał sowę do Ministerstwa, że niestety nie stawi się w pracy z powodu rozstroju żołądka. Było to oczywiście wierutne kłamstwo, jednak wiedział, że Anthony by mu to wybaczył. Przez prawie całą noc przekopywał się przez stare wydania Proroka Codziennego. Miał świetnie wyćwiczoną pamięć, więc złapał się na tym, że zapamiętał daty publikacji wszystkich ważnych dla siebie artykułów. Nie chciał zaprzątać sobie tym jednak głowy, więc skorzystał ze swojej myślodsiewni, żeby pozbyć się chwilowo niepotrzebnych informacji. Był to naprawde wspaniały wynalazek, który przy pracy historyka lub pisarza, sprawdzał się doskonale. Każdy z rodziny Baghsotów dostawał swoją własną myślodsiewnia tuż po narodzinach. W końcu to oni ją wymyślili, a tradycje i przekazywanie dziedzictwa w tej rodzinie były bardzo ważne. Isaac zaczął jednak używać swojej dopiero kiedy opuścił Anglię.
Kilka dni temu wysłał list do swojej ciotki - Batildy Bagshot, mieszkającej w Dolinie Godryka. Ta jednak nie odpisała na jego wiadomość, więc zaczął się trochę martwić. Postanowił więc zrobić sobie krótką drzemkę i odwiedzić ja osobiście.
Stojąc przed domem ciotki, pocałował klamkę i przeczytał wiadomość którą przyczepiła do drzwi od swojego domu.
“Wyjechałam, nie szukajcie mnie. Batilda.”
-No tak, typowe… - Mruknął sam do siebie. Odpalił papierosa i uznał, że skoro już tu jest, to warto się trochę przespacerować. Poprawił marynarkę oraz kapelusz który miał na głowie, po czym ruszył przed siebie. Szedł dość długo, kontemplując ciszę oraz “zachwycając się” naturą która była w tych okolicach wyjątkowo… zachwycająca? Tak naprawdę, to miał nadzieję, że nie zaatakuje go żaden pająk. Nienawidził pająków. Był pewien, że jeśli jego boogin miałby się w coś zamienić, to na pewno byłby to ogromny, włochaty pająk!
Idąc więc pustą drogą i paląc papierosa za papierosem (spacer dla zdrowotności), natrafił na bar “U Lizzy”. No cóż. Teraz wypadałoby się nawodnić dla zdrowotności, prawda? Może ognista whisky? Albo piwem? Chyba lepiej ognistą. Po piwie czuł się jakiś taki ciężki.
Wszedł więc do środka i zdjął kapelusz. Rozejrzał się w poszukiwaniu baru i wyciągnął z kieszeni zegarek. Sprawdzając godzinę ruszył przed siebie i przez przypadek na kogoś wpadł.
-O, przepraszam… - Powiedział od razu a kapelusz wypadł mu z ręki.