Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic IV
Sytuacja była naprawdę zabawna, zbieg okoliczności, ale całkiem przyjemny zbieg okoliczności. Po krótkiej wymianie listów ze swoim ulubionym kaletnikiem, doszli do wniosku, że połączą plany, skoro jedno i drugie miało ochotę na wyjazd. Yaxley nie widziała w tym nic złego, bo dlaczego? Czy to, że znali się ledwie chwilę, łączyła ich głównie relacja biznesowa mogłoby być przeszkodą w tym, żeby razem odpocząć od codzienności? Gdzie tam, nie dla niej. Wspólne wynajęcie domku wydawało się być idealną okazją do poznania lepiej swojego współpracownika.
Windermere kojarzyła z dzieciństwa, miała wrażenie, że kiedyś rodzice ją tutaj zabrali, a może to było fałszywe wspomnienie? Kto to wie. Grunt, że znaleźli się tutaj rano, dostali klucze do swojego domku, mogli zostawić w nim rzeczy i nacieszyć się tą ciszą i spokojem.
Pogoda dopisywała, sierpień był słoneczny, na szczęście nie, aż tak jak lipiec, bo upały bardzo męczyły pannę Yaxley, zdecydowanie wolała dni, takie jak te, ciepłe, ale nie przesadnie, gdzie można było oddychać, powietrze nie było duszące. Wiatr od strony jeziora powodował przyjemne orzeźwienie. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia? No nie, chyba, że odpowiedniego towarzystwa, a i to jej się udało.
Esmé nadal był dla niej zagadką, liczyła na to, że dowie się o nim więcej, że może lepiej go pozna, naprawdę była ciekawa jego osoby, a nie mieli szansy spędzić jak do tej pory ze sobą więcej czasu. Wymieniali listy, to fakt, ale listy przy wspólnym wypadzie nad jezioro wypadały naprawdę blado.
Nie pojawili się tutaj, żeby siedzieć w domku, także dosyć szybko go opuścili i znaleźli się nad jeziorem.
Siedzieli na końcu pomostu, Gerry wsadziła stopy do jeziora, żeby jeszcze bardziej się ochłodzić, miała nadzieję, że nie mieszka tutaj żadna syrena, bo słyszała o tym, że ostatnio są trochę bardzo aktywne, a nie chciałaby, żeby ona, czy jej towarzysz stali się ofiarami tych przebrzydłych bestii.
Rowle chyba pierwszy raz mógł zobaczyć ją w takim wydaniu, bo Geraldine raczej nie chodziła w sukienkach, nie znosiła ich, ale w taką pogodę musiała docenić, bo skórzane spodnie zdecydowanie za mocno przyciągały promienie słońca. Odsłoniła też plecy, wprawiony obserwator mógł dostrzec na nich bliznę, która ciągnęła się, aż za materiał sukienki, był to ślad po walce z kelpie, który przypominał jej o tym, że nie jest nieśmiertelna.
Wsadziła sobie papierosa do ust, po czym przeniosła spojrzenie na swojego towarzysza. - Tak właściwie, to całkiem tu przyjemnie, tylko trochę pusto, chociaż właściwie to chyba zaleta. - Szczególnie dla osób, które chciały odpocząć od codzienności. Uniosła zapalniczkę, żeby odpalić fajkę, zaciągnęła się dymem. - Chcesz fajkę? Zapomniałam zapytać, a to trochę niekulturalne. - Zapytała jeszcze mężczyzny, bo jak ona palił jak smok, a może smoczoognik, wypadało więc zapytać chociażby z grzeczności.
!szaleństwoWindermere