![[Obrazek: 05ad9ab0e82fd55e238654a007f5044b-1.png]](https://appstickers-cdn.appadvice.com/1481550218/832947967/05ad9ab0e82fd55e238654a007f5044b-1.png)

178cm, ciemne
27.03.2024, 01:09 ✶
Sowa o niezwykle nienatchnionym imieniu, które przyszło do głowy Esmé jako pierwsze, gdy pojawiła się myśl "imię dla zwierzęcia". Azor wydaje się nie mieć mu tego za złe, nawet jeżeli imię wskazuje, że to TEN sowa, a tak naprawdę to TA sowa. Azor ogólnie wydaje się... nienatchniona jakąkolwiek myślą. ![]() Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.
27.03.2024, 09:01 ✶
Floret przyniósł ze sobą ciężki pakunek, w środku znajdowało się sporo zębów błotoryja, kilka piór gromoptaka, które wyglądały na dosyć stare, i kawałek skóry kelpie, do tego bardzo dużo różnych losowych części zwierząt, które wpadły jej w ręce.
12.05.1972
Esmé, Udało mi się zebrać trochę pierdół, które zaległy mi w domu. Mam nadzieję, że się do czegoś przydadzą, na pewno wyczrujesz z tego coś pięknego. Mógłbyś mi proszę napisać, czy masz jakiś wymarzony materiał na którym chciałbyś pracować? Geraldine Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.
29.03.2024, 23:27 ✶
Floret zastukał dziobem w okno późnym wieczorem. Przyniósł ze sobą tym razem niewielki pakunek, w którym znajdowała się sakiewka z rogami druzgotków oraz bardzo starannie zapakowane pudełeczko ze skrzydełkami żądlibąka, które przepięknie mieniły się w świetle.
14.05.1972
Mój Ty skromny Właścicielu podrzędnego zakładu kaletniczego, Wiem, że skromność to poczciwa cecha, jednak w Twoim przypadku jest zupełnie bezpodstawna. Przedmioty, które tworzysz są niesamowite i będę Ci to powtarzać do skutku. Zdaję sobie sprawę, że materiały mogą się różnić, nie sądzę jednak, żeby była to przeszkoda. Zresztą najlepiej nabywać doświadczenie pracując na nich. Nie potrzebuję zapewnień, naprawdę cieszy mnie to, że będziesz mógł rozwinąć skrzydła, może wtedy zmienisz lokalizację zakładu na samą Pokątną. Garoborogi brzmią, jak coś osiągalnego. Być może zupełnie przypadkiem uda mi się w najbliższym czasie jakiegoś upolować, muszę tylko zerknąć w kalendarz, kiedy będę mogła wybrać się w góry. To nie jest żaden kłopot, polowania sprawiają mi ogromną przyjemność, a skoro przy okazji mogą uszczęśliwić kogoś innego, to mamy drugi argument za tym, żebym się tym zajęła. PS Dziękuję za prezent, bransoletka jest wspaniała, na pewno będę ją nosić, chociaż nie czuję się zobowiązana. Również stęskniona, Łowczyni Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.
06.05.2024, 19:43 ✶
Yaxleyowie musieli stać ci się przychylni, ponieważ dostałeś zlecenie od kolejnego z nich. Thoran Yaxley, brat bliźniak Geraldine, wysłał ci list dotyczący oprawy książki w skórę zwierzęcia - miałeś ściągnąć starą, zużytą okładkę, a później naciągnąć i nałożyć nową. Co prawda nie zajmowałeś się introligatorstwem, ale wydawało ci się, że zadanie wciąż mieściło się w zakresie twoich kompetencji. Jedynym, co ci nie pasowało, było to, iż przekazaną ci przez niego książką okazał się być bezcenny, starożytny manuskrypt z biblioteki Parkinsonów. Nie byłeś pewien tego, czy tego typu pozycje można było w ogóle wypożyczyć do domu! Musieli naprawdę mu ufać. Poszedłeś dopytać się o detale, zanim zrobiłeś coś naprawdę nierozsądnego i wtedy zauważyłeś, że Thoran karmił czymś twojego smoczognika. Jaszczurka zawyła potężnie od smaku kwaśnej brei, jaką miała teraz w pysku i w chaosie dmuchnęła ogniem prosto na pożółkłe stronice księgi. Manuskrypt został zrujnowany, a Thoran miał ci do powiedzenia tylko krótkie:
- Ups, a ja już powiedziałem Parkinsonom, że to zrobisz. I teleportował się chuj wie gdzie. Niestety nie kłamał. Bibliotekarze wkrótce zapukali do twoich drzwi i nie byli zadowoleni z tego, co się stało. Niniejsza wiadomość jest wstępem / zaczepką wydarzenia Doppelganger.
there is mystery unfolding
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.
12.08.2024, 18:09 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.08.2024, 18:09 przez Laurent Prewett.)
14.07.1972, New Forest
Drogi Esme, choć Twoje królestwo jest niewątpliwie miłym miejscem do spotykania się, chciałbym Cię zaprosić do miejsca, które inni nazywają Rajem. Zapraszam Cię z przekonaniem, że pojawi się przynajmniej jedna błyskotliwa myśl, która pozwoli Twojej osobie na spojrzenie na New Forest pod zupełnie innym kątem. Z przyjemnością ugościłbym Cię na podwieczorku 16 lipca, jeśli tylko masz czas i chęci. Dopisałbym, iż wierzę, że mamy sobie wiele do dopowiedzenia, ale nachodzi mnie myśl, jakoby tych słów między nami zawsze było za mało. Zawsze było coś więcej. Zawsze było coś, czego nie zdążyło się powiedzieć. Być może kiedyś ujrzę ostatnią kropkę naszych zdań. To nie jest jednak ten dzień. Nie był to też 11 lipca. Z wyrazami sympatii,
Laurent Prewett
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.
03.10.2024, 12:50 ✶
—06/07/1972—Do listu, który Lorraine wysłała po otrzymaniu paczki od ojca, dołączono wizytówkę Necronomiconu.Londyn, 06.07.1972 r.
Szanowny Panie Rowle, Z pewnością kojarzymy się z widzenia – Pan zarządza "Skórą i kośćmi", ja zaś sprawuję pieczę nad zakładem pogrzebowym Necronomicon – choć wątpię, byśmy mieli przyjemność kiedykolwiek porozmawiać w cztery oczy. Nokturn nie jest najszczęśliwszym miejscem na nawiązywanie ulicznych znajomości. Pańska pracownia, jeszcze za czasów bytności Wallace'a McKinnona, szczyciła się jednak nienaganną opinią: to pierwsze miejsce, w którym zdecydowałam się zasięgnąć porady odnośnie potencjalnego zlecenia, proszę więc wybaczyć, jeżeli jego realizacja nie wchodzi w zakres Pańskich kompetencji. Czy interesuje się Pan taksydermią, Panie Rowle? Szukam kogoś, kto wypchałby dla mnie gołębia. Utrwaliłam ciało zwierzęcia za pomocą znanych mi zaklęć tanatokosmetycznych, świadoma jednak nietrwałości ich efektu, zwracam się do Pana, jako specjalisty: jeżeli wyrazi Pan gotowość do przyjęcia mojego zlecenia, dostarczę nieszczęsnego ptaka do zakładu wraz z satysfakcjonującym Pana wynagrodzeniem. Byłabym niezwykle wdzięczna, gdyby istniała opcja rozłożenia opłat na raty, gdyby te okazały się przekraczać moje skromne możliwości finansowe: ręczę, ze zależy mi na jakości pracy i jestem gotowa ponieść takie koszta, jakie uzna Pan za stosowne. Łączę wyrazy szacunku,
Lorraine Malfoy |
|