• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[1.08.72, Windermere] Szaleństwo Windermere. Stosy, które płoną każdego roku

[1.08.72, Windermere] Szaleństwo Windermere. Stosy, które płoną każdego roku
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#1
06.04.2024, 18:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2024, 22:45 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Patrick Steward - osiągnięcie Bajarz IV

Herbata z torebki powoli nabierała ciemnego koloru. Owen Bagshot oparł się biodrami o blat w mikroskopijnej kuchni. Przekrzywił głowę. Zmrużył oczy. Przeglądał zdjęcia, które zrobił w ciągu kilku ostatnich dni i które udało mu się tego poranka wywołać w zakładzie fotograficznym w Wigton. Niektóre z fotografii były właściwie nieudane, ruszone, źle wykadrowane, jakby Bagshot bardziej się skupiał na uchwyceniu jakiegoś niewidocznego dla innych szczegółu niż na zrobieniu dobrego zdjęcia.
A jednak przykuwały jego uwagę. Patrzył na nie długo, mając na to akurat tyle czasu, ile potrzebowała torebka z herbatą do oddania swojego smaku i aromatu gorącej wodzie. Odrobina magii załatwiłaby to w ciągu paru sekund, ale w takim miejscu wołał nie korzystać przesadnie z magii.
Owen nie wyglądał na historyka. W ogóle nie wyglądał na człowieka, który parał się nauką. Pozostawał jeszcze stosunkowo młody, mniej więcej trzydziestoparoletni, gładko ogolony i akurat na tyle szczupły, by ukrywało to długie godziny, które musiał spędzać pochylony nad lekturami. Nie wyglądał również na czarodzieja, ale przebywając czasami wśród mugoli, musiał nauczyć się korzystania z ich technologii oraz wyglądania i zachowywania tak jak oni.
Westchnął, odbierając z wywołanych fotografii kilka najbardziej wyraźnych, skupionych głównie na samotnej wyspie, którą można było dostrzec z molo ośrodka oraz na ruinach kościoła, które znajdowały się w głębinach lasu. Jeszcze raz je przejrzał.
Wreszcie sięgnął po kubek z herbatą i wrócił do głównego pomieszczenia domku letniskowego. Było to właściwie coś pomiędzy sypialnią a salonem: z dużym łóżkiem (w tym momencie niemal w całości leżały na nim jego zapiski, fotografie i sporej wielkości mapa przedstawiająca nie tylko Ośrodek Windermere, ale także jego okolice), malutką kanapą, stolikiem, dwoma prostymi krzesłami i szafą.
Bagshot odstawił kubek z herbatą na stolik a potem podszedł do łóżka i zaczął układać na rozłożonej mapie wybrane przez siebie fotografie. Zestawiał je z rycinami przedstawiającymi te same miejsca, ale dawniej, dużo dawniej. Porównywał je i jakoś tak wydawał się kompletnie nieukontentowany tym, co oglądał. Odsunął się od łóżka, złapał za leżącą na stoliku książkę i kubek z herbatą a potem skierował się do wyjścia z domu letniskowego. Już znajdując się na werandzie, oparł się łokciami o balustradę. Próbował jednocześnie kartkować lekturę i trzymać herbatę, ale spowodował tym tyle, że trochę płynu wylało mu się na rękę i koszulę. Zaklął pod nosem. Odstawił kubek i książkę (wcześniej upewniając się, że jej przynajmniej nie zalał) i próbował się doprowadzić do porządku.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#2
07.04.2024, 15:51  ✶  
Jezioro Windermere! Kiedy jedna z ciotek Isaaca wspomniała o tym miejscu, Bagshot przypomniał sobie, że chyba był tu kiedyś na wakacjach z rodzicami. Całkiem dobrze je wspominał. Pogoda dopisywała, nastroje również! Mógł spędzić błogi czas na “nicnierobieniu”. Jako dziecko słyszał również o tym miejscu różne tajemnicze historie. Pamiętał, że był tym bardzo podekscytowany i chciał wypytywać pracowników obsługi o szczegóły, jednak ojciec stanowczo mu tego zabronił. Nie chciał, żeby jego syn nagadał jakichś głupot mugolom.

Kiedy więc Isaac dowiedział się od ciotki, że jego daleki krewny, który był dla niego: “bratankiem stryja teściowej siostry ciotecznej jego prababki stryjecznej” wybrał się na wakacje nad to właśnie jezioro, postanowił, że on również zrobi sobie dwa dni wolnego. Musiał odpocząć od codziennego przeglądania starych wydań Proroka Codziennego, oraz nudnej pracy w jaskini Smutku i Rozpaczy, jakim było Ministerstwo Magii. Spakował więc niewielki bagaż, zabrał ze sobą dwie książki (w razie jakby naszła go ochota na czytanie), butelkę ognistej i wyruszył w świat! W końcu mógł pozbyć się koszuli i eleganckich spodni, na rzecz nieśmiesznego podkoszulka z wąsata filiżanką proponującą herbatę, krótkich spodenek i słomkowego kapelusza. W końcu wakacje to wakacje, prawda? Jedenaście lat mieszkał poza granicami kraju, powinien przypomnieć sobie, jak piękna i urokliwa była Wielka Brytania!

Przybył do ośrodka z samego rana, i praktycznie od razu wybrał się na spacer. Lubił obcowanie z naturą, jednak ilość pająków które widział po drodze lekko go przerażała. Po około dwóch godzinach intensywnego błądzenia, postanowił wrócić do wynajętego domku. Mieszkał obok swojego krewnego, ponieważ przy rezerwacji specjalnie postarał się o to, żeby być “blisko”. Miał do Owena mnóstwo pytań, a nie do końca wiedział jaki mężczyzna będzie miał do niego stosunek. Matka Isaaca - Victoria Bagshot z domu Lockhart, przez swój dość “nietuzinkowy” charakter zraziła do siebie wszystkich krewnych swojego męża, przez co Isaac nie utrzymywał kontaktu praktycznie z nikim. To, że wrócił do kraju dopiero dwa miesiące temu, również nie pomogło w pielęgnowaniu rodzinnych więzi.
-Dzień dobry, dopiero ranek a już pierwszy wypadek? - Przywitał się Isaac pogodnym tonem, kiedy wkroczył na molo i podszedł do swojego krewnego. Wyciągnął z kieszeni spodenek chusteczkę i podał mu ją.- Owen Bagshot, prawda? Może widzieliśmy się na jakimś zjeździe rodzinnym dwadzieścia lat temu, więc pewnie mnie nie pamiętasz. Isaac Bagshot, miło mi.- - Przedstawił się, wyciągając rękę w jego kierunku żeby mogli uścisnąć sobie dłonie.

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
07.04.2024, 15:51  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: Zdrajca. Zdrajca. Zdrajca. Zdrajca. Zdradzi cię. Nie ufaj. Nie ufaj. Nie ufaj!
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz, że ten zamierza cię zdradzić.
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#4
08.04.2024, 01:58  ✶  
Owen podniósł głowę do góry, gdy usłyszał głos zbliżającego się Isaaca. I ten miał rację, w pierwszej w chwili w ogóle go nie rozpoznał. Po prostu patrzył na mówiącego do niego mężczyznę kompletnie skonsternowany. I już nawet sam nie wiedział, czy bardziej zdziwił się jego nagłym pojawieniem (do licha, że też żadna ciotka nie przesłała mu choćby głupiej sowy, że będzie miał gościa), czy też faktem, że został przyłapany akurat na tym jednym z mniej chlubnych fragmentów codzienności, w której musiał – no po prostu musiał – wylać na siebie ten nieszczęsną herbatę.
I to nie tak, że jakoś szczególnie przejął się wizją, w której zupełnie obcy mu człowiek dostrzega ciemną plamę na jego białej koszulce, ale było coś szalenie irytującego w fakcie, że poznają się akurat w takim momencie. A potem coś zmieniło się w oczach Owena, jakby gdzieś tam zaczął sobie przypominać Isaaca.
- Byłeś wtedy dużo niższy. I zjadłeś wszystkie truskawki, którymi ciotka Henrietta miała udekorować tort dla swojego męża? Na jego pięćdziesiąte urodziny? – zaryzykował. – Albo to nie byłeś ty…
Próbował sobie przypomnieć jakiś zjazd rodzinny, ale większość mieszała mu się we wspomnieniach. Zwłaszcza te, które miały miejsce dwadzieścia lat wcześniej. Było na nich wiele osób. Dzieci biegały i krzyczały. Dorośli biegali i krzyczeli (czasem też na dzieci). Były też długie stoły ze stosami jedzenia i długie historyczno-topograficzne dysputy, którym oddawali się najstarsi członkowie rodu.
Z braku czegoś lepszego na podorędziu, Owen Bagshot wytarł mokrą rękę o koszulkę i uścisnął rękę Isaaca.
- Najważniejsze, że ocalała książka – mruknął, pokazując swojemu towarzyszowi czarną okładkę. Złotymi literami napisano na niej: „Historia Carlisle. Od legend arturiańskich do szesnastowiecznego przekleństwa”. Lektura wyglądała na mugolską. Miała nawet na obwolucie znacznik miejscowej biblioteki w Carlisle. Bagshot najwyraźniej się w niej zaczytywał, bo wystawało z kilkanaście malutkich karteczek, którymi musiał oznaczyć interesujące go fragmenty. – Głupio by było, jakbym ją zniszczył. Bibliotekarka i bez tego niechętnie patrzy na moje wizyty – zażartował.
Machnął ręką w stronę Isaaca, ażeby dać mu znak, by ten poczekał na niego przez chwilę. Zniknął razem z książką w domku letniskowym, by po kilkudziesięciu sekundach powrócić już bez niej, ale w czystej koszulce. Sięgnął po kubek z herbatą.
- To jakieś całkiem przypadkowe spotkanie czy też ciotka Henrietta postanowiła wyprawić kolejną imprezę, tym razem na siedemdziesiąte urodziny męża i wysłała ciebie w roli posłańca? – zapytał, uśmiechając się krzywo. - Od razu uprzedzam, że nie wyjadę stąd dopóki nie zbiorę wszystkich materiałów do książki.

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#5
08.04.2024, 01:58  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: nikt cię tak nie potrafi rozwścieczyć jak on/a.
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz, jak wzbiera w tobie gniew wobec niego.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#6
09.04.2024, 21:54  ✶  
Isaac zaśmiał się cicho pod nosem kiedy usłyszał o truskawkach. Tak, to on je zjadł. Lubił truskawki i skoro znalazł je na stole, to zapewne uznał, że można je zjeść. Na szczęście ciocia Henrietta podeszła do tego ze śmiechem, więc obyło się bez większych dramatów.
-To byłem ja. - Przytaknął, uśmiechając się lekko kącikiem ust i oczywiście od razu spojrzał na książkę. Uwielbiał czytać i nie stronił od mugolskich pozycji, więc Owen zdecydowanie zdobył całą jego uwagę. Zanim jednak zaczął mówić, dał kuzynowi przestrzeń żeby ten mógł doprowadzić się do porządku. Czekając, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego. Stanął jednak nieco bardziej pod wiatr, żeby dym nie leciał na jego rozmówcę.

- Może papierosa? - Zaproponował, kiedy obaj już stali na pomoście, a Owen miał na sobie czystą koszulę.- Jak się miewają twoje siostry? Zawsze Ci zazdrościłem, że masz rodzeństwo. - Była to prawda, ponieważ Isaac był jedynakiem. Odkąd pamiętał, zawsze tego żałował. Mając siostrę lub brata, byłoby mu na pewno o wiele weselej.- Jeśli chodzi o ciotkę Henriette, to nie słyszałem żeby coś planowała, ale jak sam wiesz, to przez moją matkę prawie nikt się do nas nie odzywa. - Victoria Bagshot była krętaczem i wykorzystywaczką, która nie zapracowała sobie w żaden sposób na dobrą opinię wśród rodziny od strony swojego męża. Nie dość więc, że Isaac nie miał rodzeństwa, to jeszcze nie utrzymywał kontaktu ze swoim kuzynostwem.-Ciotka Margaret wspomniała, że ciotka Henrietta jej powiedziała, że tutaj będziesz. Ciocia mieszka całkiem blisko mnie, więc pomyślałem, że podejdę i zapytam czy wszystko w porządku. Chciała żebym pomalował jej płot, i przy okazji oczywiście nie wspominał nic o swojej matce, więc w trakcie malowania trochę sobie porozmawialiśmy na inne temay. Zachęciła mnie żebym również wybrał się na krótkie wakacje i sprawdził czy dobrze się czujesz. - Wyjaśnił, zaciągając się papierosem. Opowieść była po części prawdą, a po części kłamstwem, ale Trust me bro! Wszystko trzymało się kupy, prawda?
-Ale, ale! Drogi kuzynie, opowiedz mi lepiej o książce którą zamierzasz napisać. Coś o mugolskich legendach? Ta książka którą masz… - Chciał wskazać wolną ręką na książkę którą jeszcze przed chwilą Owen miał ze sobą. Zostawił ją w pokoju? Ale dlaczego? Przecież sam przed chwilą mówił, jaka była cenna. I tak właściwie, to po co szedł się schować kiedy oblał się tą herbatą? Wystarczyło szybkie, proste zaklęcie żeby zmyć z siebie plamę. Byli tutaj sami, w okolicy nie było żadnego mugola. Czyżby… Owen coś ukrywał? Dlaczego wcześniej tak bardzo się tym wszystkim przejął? Czyżby to był pretekst, żeby wrócić do środka? Co robił tam tak długo? Pisał jakąś wiadomość? Ale po co? Isaac uwielbiał zadawać sobie w głowie różne pytania, a potem szukać na nie odpowiedzi. Tym razem jednak nic mu się tutaj nie zgadzało! Czuł dziwny niepokój, jednak potrzebował jeszcze chwili, żeby zrozumieć swoje emocje...
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#7
12.04.2024, 00:39  ✶  
Owen zmarszczył brwi. Poirytowanie zaczęło narastać w nim już w chwili, w której zmieniał koszulkę. Nie umiał tego racjonalnie wyjaśnić. Isaaca ledwo kojarzył. Ostatni raz widzieli się przeszło dwadzieścia lat wcześniej a nagle zaczęło go niemożebnie denerwować, że ciotka Henrietta nie zmyła mu głowy za te nieszczęsne truskawki. Bo jemu przecież na pewno by zmyła, ale on nie był wtedy słodkim, małym puci-puci, któremu wszyscy ustępowali.
- Nie palę – rzucił szorstko. Nie była to do końca prawda, bo Owenowi zdarzyło się od czasu do czasu sięgnąć po papierosa, ale w tym momencie chyba tylko po to, by pokazać swoją wyższość nad Isaakiem postanowił nie palić. I w ogóle, co go obchodziło jak się miewały jego siostry? Nie interesował się tym dwadzieścia lat! Nawet go na ślubie Olivii nie było! – Doskonale. Bardzo sobie chwalą brak kontaktu z twoją matką. – Co znowu nie było prawdą. Olivia przeżywała, że nie otrzymała żadnego odzewu na zaproszenie ślubne, które im swego czasu wysłała.
Wcześniej Owen uważał, że siostra dramatyzowała i zaproszenie, po prostu, nie dotarło do adresatów. Teraz nagle zrozumiał, że to pewnie stojący przy nim Isaac je spalił albo upieprzył je kolejnymi truskawkami a potem pewnie zniszczył, żeby ukryć dowody swojej zbrodni.
Oparł się nonszalancko łokciami o balustradę. Zacisnął usta, powstrzymując się przed ostentacyjnym przewróceniem oczami.
- Jakże mi miło, że stałem się tym innym tematem – sarknął. To nie tak, że nie uwierzył w słowa Isaaca – uwierzył, jak najbardziej – po prostu gniew, który teraz się w nim wzbierał zamienił nieco jego percepcję. W normalnej sytuacji zapytałby co tam u ciotek i co tam u matki drugiego Bagshota. To byłyby proste, raczej kurtuazyjne pytania, które pozwoliłyby im na podtrzymanie konwersacji a jednocześnie sprawiłyby, że mogliby trochę odświeżyć znajomość. Ale przez narastającą w nim niespodziewaną złość, nie potrafił zachowywać się logicznie. – Wiesz, jaka szkoda, że nie wymyślono jeszcze jakiegoś magicznego sposobu, który mógłby pomóc w kontaktach między członkami jednej rodziny. Gdyby tylko istniały sowy pocztowe albo proszek fiuu…
Owen zmrużył oczy, zastanawiając się, czy Isaac czasem nie próbował właśnie podebrać mu tematu do książki. Po co inaczej zadawałby akurat takie pytania?
- Zapomniałem jaki potrafisz być spostrzegawczy – rzucił ugrzecznionym tonem. – Naprawdę interesuje cię moja książka? – zapytał z niedowierzaniem, ale jakby na przekór pytaniu, dodał – To nie będzie historia o miejscowych legendach. Przygotowuję monografię czarodzieja, który żył na tych terenach, mniej więcej w XII wieku. Fascynujący człowiek. To były czasy, gdy nawet mugole mocno wierzyli w magię a on był miejscowym biskupem, który potrafił to wykorzystać na swoją korzyć.
I już. Kiedy się zacisnęło rękę w pięść i zapomniało, że rozmawia się akurat z rozpieszczonym jedynakiem, rozmowa mogła być interesująca.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#8
14.04.2024, 22:00  ✶  
Isaac również cenił sobie brak kontaktu ze swoją matką. Nie powiedział jednak tego na głos, ponieważ mimo wszystko w jakiś sposób ją szanował. Słysząc kolejne słowa swojego kuzyna, uniósł lekko brwi ku górze.
-Przez jedenaście lat mieszkałem w Europie. Ciężko mi było wysłać stamtąd sowę, a i jeszcze ciężej skorzystać z proszku Fiuu. Magiczne granice krajów są dość dobrze strzeżone, jak sam pewnie wiesz. Biurokracja w krajach bloku komunistycznego jest dość zawiła. - Mimo wszystko, spróbował się lekko uśmiechnąć. Skoro już się spotkali, to chciał z nim porozmawiać. Wymienić się doświadczeniami, porozmawiać o jego dorobku, zapytać co sądzi o sytuacji w kraju i tak dalej…
Jednak ta dziwna myśl, która kołatała się w głowie Isaac'a, nie do końca pozwalała mu być sobą. Miał mieszane uczucia wobec Owena, a to zdecydowanie nie było w jego stylu. Lubił ludzi, i z założenia do każdego czuł sympatię. Więc o co chodziło? Wszystko co robił jego kuzyn, wydawało mu się podejrzane.
- Tak, jestem ciekawy twojej książki. Też jestem pisarzem i historykiem, więc miło by było wymienić się doświadczeniami. - Starał się brzmieć pogodnie i zachęcająco. Zaciągnął się papierosem i nagle w głowie pojawiła mu się myśl, która wyjaśniła wszystkie emocje które w nim buzowały - Owen był zdrajcą. Szpiegiem, kimś kto chce na niego donieść. Tylko dlaczego? O co chodziło? Czy ciotka Margaret specjalnie go tutaj wysłała, żeby wpadł w sidła kuzyna? Czy chodziło o... legilimencję? Owen jakoś się dowiedział, że Isaac jest biegły w legilimencji i że używał jej, żeby zobaczyć wspomnienia ludzi którzy przeżyli wojnę oraz obozy? Czy domyślił się przez to, że nadal nie zdecydował się zrzucić swoich wspomnień w archiwum Ministerstwa? Każdy Baghsot powinien to zrobić, a on wrócił z jedenastoletniej podróży po Europie. To, co widział i czego się dowiedział, było bardzo cenne; ponownie zaciągnął się papierosem, tym razem nieco bardziej nerwowo. Starał się panować nad emocjami. Nie lubił być "odkryty".
- Biskup żyjący w tych okolicach w XII wieku...? Na myśl przychodzi mi jedynie biskup Walleran, który doglądał budowy katedry? A nie, to było w Kingsbridge i to Jack budowniczy był czarodziejem. Biskup sabotował budowę. Tak... wybacz, pomyliło mi się. Nie słyszałem o tym czarodzieju. Opowiesz coś więcej? To bardzo ciekawe. - Isaac starał się mówić lekkim tonem i wyglądać na zainteresowanego. Chciał ukryć przed Owenem, że wie o jego prawdziwych intencjach.
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#9
17.04.2024, 00:47  ✶  
Owen przewrócił oczami. Poczuł jak w środku coś mu się przewróciło z irytacji. No naprawdę, czy ten tutaj kuzynek pomyślał, że… jakim trzeba być zapatrzonym w siebie człowiekiem, żeby odebrać to co powiedział w taki sposób!
Historyk zacisnął mocniej ręce na kubku z herbatą. Nagle kompletnie odechciało mu się tego napoju. Gdyby to jeszcze była prawdziwa, angielska, liściasta herbata a tak musiał się męczyć z niechcianym członkiem rodziny i lurą z torebki.
- Mówiłem o ciotce Margaret – rzucił kwaśno. O twoim istnieniu zapomniałem, dodał w myślach. Zresztą, nawet gdyby pamiętał to pamiętał Isaaca jako małego bąbla (sam był wtedy tylko trochę większym bąblem, ale teraz uparcie nie chciał tego pamiętać). Przez lata nie czuł potrzeby utrzymywania z nim kontaktu a teraz dotarło do niego, że właściwie to nawet się dobrze składało, bo wystarczyło jedno spojrzenie na Bagshota, by pojął, że aż nosiło go ze złości na widok tej zadowolonej z siebie twarzy. – Jej biurokracja bloku komunistycznego nie powinna chyba krzyżować szyków w wysłaniu do mnie zwykłej wiadomości.
Zmarszczył brwi, jakby dopiero w tym momencie dotarło do niego, że Isaac z rodziną musieli najwyraźniej wyemigrować do Europy Wschodniej. Czego oni tam szukali? I czemu wrócili? Owen westchnął cierpiętniczo. Na dobrą sprawę sam nie rozumiał w tym momencie własnych uczuć. Gdyby się miał racjonalnie zastanowić – a jako autor starał się trzymać racjonalności i obiektywizmu, Isaac Bagshot nie zrobił nic, co mogłoby go aż tak rozzłościć. A jednak istniał. Dosłownie istniał i Owen nagle potrafił znaleźć w jego wyglądzie mnóstwo rzeczy, które były nie tak jak powinny i które go tym swoim nie tak denerwowały niemożliwie.
- Też jesteś pisarzem… - powtórzył za nim jak echo. I znowu. Ta wiadomość nie powinna wywrzeć na nim żadnego negatywnego wrażenia a jednak wywarła. Tak jakby Isaac właśnie rzucił mu wyzwanie. Niby tylko się przedstawił, ale w uszach Owena zabrzmiało to jak: jestem na pewno lepszym pisarzem niż ty. Jaki on był nieznośny… Skrzywił się i żeby przykryć irytację napił się herbaty. Wreszcie trochę przestygła, ale posmakowała mu osłodzonym kartonem. – Chętnie przeczytam co napisałeś – rzucił pojednawczo, ale irytacja, nawet gdy próbował ją porzucić, mu nie minęła. – Tak. Biskup żyjący w XII wieku. Miał na imię Athelwold, w zasadzie Æthelwold. Ta druga pisownia jego imienia… - zmarszczył brwi, zastanawiając się czy jeśli powie to, co chodziło mu po głowie, pisarz Isaac wykorzysta jego słowa i napisze książkę o biskupie przed nim. – Skłaniam się ku wnioskom, że zanim wstąpił w stan kapłański, musiał być już potężnym i wykwalifikowanym magiem. – Owen nagle pożałował, że nie poczęstował się papierosem. – W dodatku dość mściwym. To ponoć za jego bytności spalono na stosie ostatnią wiedźmę z lasu Inglewood. Na cześć tego wydarzenia, każdego 10 sierpnia urządzany jest festyn i miejscowi palą na stosie słomianą kukłę. – Wylał resztkę herbaty w krzaki. – Gorzkie, co? Czarodziej posłał na stos czarownicę.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#10
18.04.2024, 20:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.04.2024, 20:41 przez Isaac Bagshot.)  
Isaac nie zrozumiał, o co chodziło Owenowi z ciotką Margaret. Przecież nie wspominali o niej w tym momencie. Czy kuzyn próbował go rozkojarzyć, a później zacząć zadawać niewygodne pytania, żeby mieć jakieś dowody aby móc na niego donieść? Czy naprawdę myślał, że w ten sposób się “odkryję” i zaskoczony będzie sypał sam na siebie? Musiał uważnie słuchać jego pytań i zastanowić się nad ich drugim dnem. Bo na pewno będzie się za nimi takowe kryło.
Kiedy zauważył, że pali już sam filtr, ponownie wyciągnął paczkę papierosów z marynarki. Musiał zapalić jeszcze jednego. Nie poczęstował Owena, ponieważ ten wcześniej powiedział, że nie pali.
-Ach, kuzynie. Od teraz będę wysyłał Ci sowy przynajmniej raz w tygodniu. I będę często wpadał na herbatę.- Odparł więc, odpalając kolejnego papierosa i śmiejąc się cicho pod nosem.- Tylko kup truskawki proszę. A do tej herbaty dodałeś sobie chyba soli zamiast cukru.- Dodał pogodnie, widząc jego minę. Prawdziwy król dowcipów.
Prawdopodobnie Owen wściekał się o to, że nie wiedział jak podejść Isaac’a i wyciągnąć z niego potrzebne mu informacje. Bagshot miał zamiar nie wracać do tematu swoich książek, żeby nie prowokować go do dalszych pytań. Było mu jednak trochę przykro. Chciał się spotkać z kuzynem i wymienić doświadczeniami. Porozmawiać o swoich pomysłach, posłuchać o jego planach na przyszłość i może nawet rozpocząć jakiś wspólny projekt? Byli rodziną i nie powinni na siebie donosić. W końcu nie używał legilimencji żeby kogoś skrzywdzić, tylko żeby spisywać historię. Wszystko dla dobra przyszłych pokoleń.
Mimo to, z przyjemnością wysłuchał historii o biskupie. Uwielbiał takie ciekawostki i grzebanie w zapiskach z przed wieków. Rozumiał również, co Owen czuł kiedy mógł o tym opowiadać, a ktoś chciał słuchać i zadawać pytania.
-Tak, to gorzkie. Dokopałeś się już do powodów jego postępowania? Co o tym sądzisz? Chęć władzy? Zemsta? Choroba psychiczna?- Pytał, marszcząc lekko brwi. Delektował się papierosem.- Owen, a czy ta historia nie przypomina Ci o czymś? O tym co dzieje się teraz? Czarny Pan i śmierciożercy też chcą "palić" na stosie. Czarodziej czarodzieja. To się dzieje właśnie teraz.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (67), Norvel Twonk (2397), Isaac Bagshot (2043)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa