Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Warownia Longbottomów
Lato 1972 roku było szalone nawet zdaniem Brenny – a miała poprzeczkę tutaj ustawioną znacznie wyżej niż większość normalnych ludzi. Zagraniczna wycieczka, przywiezione z niej informacje, powrót i od razu informacja o nocnym ataku na Norę, zadanie Heather i Dory w Little Hangleton, nie wspominając już o tym, że zaistniało w międzyczasie pewne zamieszanie...
W takich sytuacjach pozostawało ratować się dwiema największymi świętościami w życiu Brenny: pączkami oraz kawą.
– Dobra robota, ruda – powiedziała Brenna, stawiając na stole w kuchni Longbottomów wielki talerz z wyborem pączków. Skrzatka Malwa przygotowywała właśnie kawę i herbatę: Brenna lubiła robić to sama, ale Malwa dąsała się trochę, że pączki i łakocie zostały znowu przyniesione z kawiarni i nie mogła upiec ich osobiście, Longbottom poprosiła więc ją o tę kawę i herbatę, żeby czuła się potrzebna... - Zdjęcie, które znalazłyście, trafiło dzisiaj rano do Biura, więc Atlas tym razem się nie wywinie…
Nie prowadziła tej sprawy osobiście, ale tak było nawet lepiej: mniej podejrzeń wobec pojawiającego się nagle „anonimowego informatora”, który dziwnym trafem dostarczył potencjalnie kluczowy dowód w sprawie.
O tej porze w domu było całkiem sporo domowników, ale ładna pogoda i rozmiary posiadłości sprawiały, że niekoniecznie musieli wchodzić sobie w drogę. Ktoś siedział na zewnątrz, korzystając z pięknej pogody, matka zamknęła się w swojej pracowni, Mavelle i ojciec wyszli na spacer z psami, z salonu dobiegały głosy… Brenna wybrała na miejsce spotkania kuchnię, bo chciała omówić w miarę na spokojnie parę zagadnień dotyczących Brygady i Zakonu, między innymi drobniutkie włamanie, jakiego dokonała ostatnio Wood. A jednak tutaj było zacisznie i niewielkie szanse na to, że cokolwiek usłyszy dziadek – a Brenna akurat nie chciała, aby uszu dziadka dobiegły wzmianki o włamaniach i nielegalnych działaniach.
Wojna zabarwiała biel szarością, a Longbottomówna nie była pewna, na ile Godryk, dla którego czarodziejski kodeks był świętością przez tyle lat, byłby skłonny to rozumieć.
– Kawy czy herbaty, braciszku? – zapytała, zerkając na Erika. Po tym, jak tej nocy Norę z kolei nawiedził ten sam morderca, który omal nie dorwał swego czasu Brenny, miał pewnie ciężko noc: nawet jeżeli Figg ostatecznie została tylko lekko ranna.