• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[06.07.72] Pączki i herbatka

[06.07.72] Pączki i herbatka
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
06.05.2024, 14:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:12 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Warownia Longbottomów


Lato 1972 roku było szalone nawet zdaniem Brenny – a miała poprzeczkę tutaj ustawioną znacznie wyżej niż większość normalnych ludzi. Zagraniczna wycieczka, przywiezione z niej informacje, powrót i od razu informacja o nocnym ataku na Norę, zadanie Heather i Dory w Little Hangleton, nie wspominając już o tym, że zaistniało w międzyczasie pewne zamieszanie...
W takich sytuacjach pozostawało ratować się dwiema największymi świętościami w życiu Brenny: pączkami oraz kawą.
– Dobra robota, ruda – powiedziała Brenna, stawiając na stole w kuchni Longbottomów wielki talerz z wyborem pączków. Skrzatka Malwa przygotowywała właśnie kawę i herbatę: Brenna lubiła robić to sama, ale Malwa dąsała się trochę, że pączki i łakocie zostały znowu przyniesione z kawiarni i nie mogła upiec ich osobiście, Longbottom poprosiła więc ją o tę kawę i herbatę, żeby czuła się potrzebna... - Zdjęcie, które znalazłyście, trafiło dzisiaj rano do Biura, więc Atlas tym razem się nie wywinie…
Nie prowadziła tej sprawy osobiście, ale tak było nawet lepiej: mniej podejrzeń wobec pojawiającego się nagle „anonimowego informatora”, który dziwnym trafem dostarczył potencjalnie kluczowy dowód w sprawie.
O tej porze w domu było całkiem sporo domowników, ale ładna pogoda i rozmiary posiadłości sprawiały, że niekoniecznie musieli wchodzić sobie w drogę. Ktoś siedział na zewnątrz, korzystając z pięknej pogody, matka zamknęła się w swojej pracowni, Mavelle i ojciec wyszli na spacer z psami, z salonu dobiegały głosy… Brenna wybrała na miejsce spotkania kuchnię, bo chciała omówić w miarę na spokojnie parę zagadnień dotyczących Brygady i Zakonu, między innymi drobniutkie włamanie, jakiego dokonała ostatnio Wood. A jednak tutaj było zacisznie i niewielkie szanse na to, że cokolwiek usłyszy dziadek – a Brenna akurat nie chciała, aby uszu dziadka dobiegły wzmianki o włamaniach i nielegalnych działaniach.
Wojna zabarwiała biel szarością, a Longbottomówna nie była pewna, na ile Godryk, dla którego czarodziejski kodeks był świętością przez tyle lat, byłby skłonny to rozumieć.
– Kawy czy herbaty, braciszku? – zapytała, zerkając na Erika. Po tym, jak tej nocy Norę z kolei nawiedził ten sam morderca, który omal nie dorwał swego czasu Brenny, miał pewnie ciężko noc: nawet jeżeli Figg ostatecznie została tylko lekko ranna.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
06.05.2024, 23:42  ✶  

Wiele się działo. Lato było naprawdę intensywne, kto by pomyślał, że ledwie miesiąc temu wróciła do pracy po miesięcznym odpoczynku od pracy. Miała wrażenie, że minęła wieczność, dni upływały jej szybko, ciągle goniła z miejsce na miejsce, miała ręce pełne roboty. Nie, żeby jej się to nie podobało, nie znosiła w końcu nudy, trochę jej jednak brakowało czasu dla Camerona, co nieco ją martwiło, liczyła na to, że jej wybaczy to ciągłe zabieganie. Na pewno kiedyś mu to wszystko wynagrodzi.

Bywała w Warowni dosyć często, był to naprawdę przyjemnie spędzony czas, nawet jeśli bywała tu tylko przez krótką chwilę, to wystarczało na złapanie oddechu od pędzącego Londynu.

Oczywiście, że nie zamierzała odmówić Brennie pączków i herbatki, chociaż czuła, że może to być coś więcej, niż tylko to.

Pojawiła się w Dolinie na miotle, jakże by inaczej, nie lubiła kominków, nie znosiła się teleportować, to zawsze miotła była jej pierwszym wyborem, a pogoda wręcz się o to prosiła, by przemierzać świat w przestworzach.

Nim weszła do środka oparła miotłę o ścianę. Później przywitała ją Brenna.

- Wspaniale, należy mu się bo jest strasznym bucem. - Rzuciła całkiem lekko, w między czasie sięgając po pączka, którego wsadziła sobie do paszczy. Zamruczała przy pierwszym kęsie, bo był naprawdę smaczny. Czuła się tutaj powoli jak w domu, ciekawe, co o tym myślą mieszkańcy tego miejsca, oby nikt nie uważał, że zaczyna się tu panoszyć, była trochę takim kleszczem, który przyczepił się do Brenny, miała nadzieję, że nikt nie ma jej tego za złe.

Pozwoliła sobie również sięgnąć po herbatę, upiła łyk już po pierwszym kęsie jedzenia. Miejscem spotkania była kuchnia, całkiem dobry pomysł, zważając na to, że nie kręciło się tu zbyt wiele osób, przynajmniej w tej chwili.

Dopiero po chwili zauważyła Erika, nieco wybita z rytmu tymi pysznymi pączkami, zabawne, bo raczej ciężko było go nie zauważyć z racji na jego wzrost. - Witam wujaszka, coś marnie dzisiaj wyglądasz. - Oczywiście, że nie ugryzła się w język, a Erik wydawał się nie spać tej nocy najlepiej.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
08.05.2024, 02:48  ✶  
Lato było... Skomplikowane, jednak Erik nie określiłby go zbyt wieloma negatywnymi mianami. Po prostu to nie był zwyczajny okres wakacyjny. Konsekwencje Beltane - zarówne te związane z Atakiem Śmierciożerców, jak i majowymi rytuałami - dalej wisiały nad ich głowami. I to nie było nic dobrego, bo Longbottom czuł się nad wyraz winny temu, co musiała przez niego przeżywać Nora oraz Elliott. Z drugiej jednak strony Warownia dawno nie była tak pełna, gdy zjawili się w niej Morfeusz, Frank i Alice.

Może było to niesprawiedliwe, jednak detektyw Brygady wychodził z założenia, że pusty dom to smutny dom. A chociaż upływ czasu był aż nadto widoczny, gdy dzieliło się przestrzeń mieszkalną z tak dużą ilością osób o różnych charakterach, tak Erik odczuwał swego rodzaju satysfakcję z tego, że gdzie by nie poszedł tam, mógł znaleźć kogoś, kogo śmiało mógłby nazwać swoim krewniakiem. Nawet jeśli nie dzieliły ich więzy pokrewieństwa. Nawet teraz, siedząc w kuchni z Brenną i jej protegowaną, czuł się, jakby wszyscy byli swego rodzaju familią.

— Oczywiście, że herbaty — odparł Longbottom, zamykając Proroka Codziennego i składając go na pół, aby ostatecznie odłożyć go na jedno z niezajętych krzeseł przy kuchennym stole. — Dodaj trochę miodu, jeśli możesz. Mam ochotę dzisiaj zaszaleć.

Sięgnął po pączka z nadzieniem wiśniowym, przenosząc go ruchem różdżki ze wspólnej tacy na mniejszy talerz. Drgnął, gdy Ruda nazwała go wujem, a dla pewności zerknął czujnie za siebie, jakby spodziewał się ujrzeć innego Longbottoma za swoimi plecami. Westchnął cicho. Faktycznie, ostatnia noc nie była najlepsza. Cały dzień spędzony z Samem był satysfakcjonujący, jednak kiedy koniec końców wrócił do Warowni, czuł się wykończony. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

— Do wieczora siedziałem na rybach nad jeziorem — rzucił na swoje usprawiedliwienie, wzdrygając się lekko. W oczach młodziutkiej Brygadzistki ''męskie'' wypady wędkarskie musiały kojarzyć się z podstarzałymi czarodziejami w wieku jej rodziców czy dziadków. Skierował ciężkie spojrzenie w stronę swojej siostry: — Zaczynam rozumieć, jak czuje się Morfeusz. To chyba zły znak.

Chyba minęliśmy się z powołaniem, pomyślał nieoczekiwanie, czekając, aż zagotuje się woda na jego napitek. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zdawały się wskazywać, że Longbottomowie byli wybitni w udzielaniu schronienia i otaczania opieką wszystkich, którzy szukali bezpiecznej przystani. Zaczynając na Crawleyach, mijając stado psów wałęsających się po Warowni, a kończąc na młodym Rookwoodzie i najnowszym nabytku Warowni, czyli Samuelu. A biorąc pod uwagę nawyki Heather, to dziewczyna stała się nieoficjalną częścią tej zgrai po tym, jak została zgarnięta z pracy przez Brennę.

Może to najwyższy czas, aby przebranżowić ród? Dziadek Godryk pewnie wyszedłby z siebie i stanął obok, ale może po pewnym czasie doceniłby, gdyby nowe pokolenie Longbottomów postanowiło odwiesić rapiery i szable na ścianę, opuścić Ministerstwo Magii, aby poświęcić się... Prowadzeniu magicznej edukacji wczesnoszkolnej? Całorocznego wolontariatu na rzecz pokrzywdzonych przez los? O, a może Fundacja Longbottom & Longbottom? To by światło brzmiało. Zwłaszcza w gazetach i regularnych audycjach radiowych.

— A więc o co chodzi z tym Atlasem? — zagaił, wracając na moment do poruszonego przez Brennę chwilę wcześniej tematu.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
08.05.2024, 08:53  ✶  
– Należy się mu, bo jest skurwielem – sprostowała Brenna, i przez ułamek sekundy wyraz twarzy miała zacięty, ale zaraz znów jej mina stała się po prostu taka jak zwykle. Podsunęła bratu herbatę, doprawioną miodem i zerknęła uważnie na jego twarz. Był z Samem na rybach? Właściwie to McGonagall potrzebował… kontaktów poza dziczą, a Erikowi przydała się pewnie chwila odpoczynku, ale wyglądał na naprawdę wykończonego tym całym „odpoczynkiem”. Nocna napaść na Norę pewnie jednak dołożyła parę groszy.
– Biuro Brygady dostało anonimowo zdjęcia, które zrobił swojej ofierze. Idiota – powiedziała, bez specjalnego zdziwienia, bo przestępcy bardzo często gromadzili takie pamiątki. A potem opadła na miejsce. Nie sięgnęła po pączka, nietypowo dla siebie, zamiast tego ujęła w dłonie kubek, pełen ciemnej, gorzkiej kawy. Brenna bardzo lubiła herbatę, ale kawa w ostatnich miesiącach stała się jej ulubioną przyjaciółką. – Heath, słyszałaś o tym, że szukają jednego Brygadzisty? Jest podejrzany o zabicie Greybacka. Informatora Zakonu[/b] – mruknęła. – I moim zdaniem to zrobił. Co gorsza jego głowę podrzucono Harper, a to oznacza… że śmierciożercy wiedzą o ich powiązaniach. Cholera wie, co powiedział przed śmiercią. Zdaniem Dumbledore’a nas nie wydał, ale nie jestem pewna, czy powinniśmy zakładać, że jesteśmy bezpieczni.
Prawdopodobnie gdyby dowiedzieli się o Zakonie, już by na nich polowano. Prawdopodobnie. I prawdopodobnie śmierciożercy zakładali, że Greyback szpiegował na rzecz Biura Aurorów. Ale tak naprawdę… nie mogli być niczego pewni.
– Skoro on jest śmierciożercą, to praktycznie na pewno są nimi i jego kuzyni – uzupełniła. Bardzo sucho. Lubiła Anthony’ego Borgina w szkole, lubiła go i po Hogwarcie, i długo nie chciała wierzyć w to, że ten nosi mroczny znak, ale… wiedzieli przecież, że Borginowie polowali na Crawleyów, oczywistym było więc pewne poparcie dla Voldemorta. Ot nie było dotąd jasne, jak daleko to sięgało. A jeżeli Voldemort podrzucał czułe prezenty od niego za pośrednictwem Stanleya, to mało prawdopodobne, by Tony nie stał po stronie kuzyna. – Pytanie, jak do cholery, udało się im dowiedzieć, że Greyback dla niej pracował, i w jaki sposób go dopadli. I trzeba uważać na jego kumpli w ministerstwie. Aidan był jego partnerem, nowy, Hades, to jakiś jego powinowaty, nie wspominając o jego przyjaciołach poza Brygadą. Mogą próbować mataczyć w poszukiwaniach i mylić tropy.
A być może któryś z nich też jest śmierciożercą. Brenna lubiła też Parkinsona i nie wydawał się kimś, kto chętnie padnie na kolana przed Voldemortem, ale czy mogła całkowicie wykluczyć, że ten nosi śmierciożerce szaty za namową kolegi? Nie. A McKinnon znikł na całe lata i cholera wiedziała, co robił podczas tej nieobecności: może wykonywał jakieś misje na polecenie swojego złowieszczego szefa?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#5
08.05.2024, 09:35  ✶  

Ruda wgryzała się intensywnie w pączka, był naprawdę smaczny, robiła wszystko, co mogła, żeby dżem nie spływał jej po brodzie, bo to by nie wyglądało zbyt dobrze. Musiała pokazywać, że ma chociaż resztkę kultury, mimo, że tutaj nie było osób, które czekały na jej niepowodzenie z aparatem w dłoni. Co chwila więc przecierała swoją brodę łokciem, czuwając nad tym bardzo mocno.

- Czy już jest zamknięty? Atlas? Czy wsadzili go do pierdla? - Miała nadzieję, że tak, że pozbyli się problemu i że nikomu nie stanie się krzywda. Czasem fajnie było być policjantem i mieć świadomość, że dzięki tobie nikogo więcej taki skurwiel nie skrzywdzi, mimo, że akcja odbywała się po godzinach pracy, to jednak była zadowolona, że się udała.

Heath trochę droczyła się z Erikiem, jednak skoro Brenna została jej nową matką, to chcąc nie chcąc on musiał awansować na rolę wujka. Nie był, aż taki stary, ale nawet ją ta sytuacja bawiła, dlatego ciągnęła ten żart od jakiegoś czasu. Panna Longbottom była przecież starsza, bardziej doświadczona, do tego zachowywała się jak jej pracowa matka.  - Nie spodziewałam się, że ryby należą do męczących zajęć, raczej się siedzi i czeka, czeka, na nie wiadomo co. - Zanudziłaby się na śmierć, gdyby miała siedzieć i czekać na to, aż coś złapie. Zresztą przy jej słowotoku pewnie żadna ryba nie chciałaby podpłynąć do wędki, Wood nie umiała być cicho.

- Razem z Dorą złożyłyśmy mu wizytę, ponoć jakiś szemrany typ. - Rzuciła jeszcze do Erika, bo zapytał o Atlasa. - Znalazłyśmy na niego dowody, które przypadkiem znalazły się w ministerstwie. - Wszystko działo się przypadkiem, oczywiście, w końcu przypadki chodzą po ludziach, a ludzie po przypadkach.

Heather czuła się już jako część ich rodziny, mimo, że należała do niej dopiero od kilku miesięcy, nie zakładała w ogóle, że dzięki pracy w brygadzie zyska takie znajomości, jak widać życie było pełne niespodzianek.

- Coś słyszałam, strasznie mnie przeraża to, że oni są między nami. Wiesz, mógł być przecież ze mną w parze, chociażby podczas Beltane, co jeśli wtedy strzeliłby mi zaklęciem niewybaczalnym w plecy, mi, albo komuś z was? - Widać było, że się tym martwi i trochę ją dręczyła myśl, że może jest ich więcej między nimi. Ruda usiadła sobie na jednej z szafek, w ręce nadal miała pączka, którego ciągle jadła.

- Na moje powinniśmy zrobić jakąś listę osób z którymi się zadawał, przecież ten Borgin nie zapadł się pod ziemię. - Musiał gdzieś być, nadal nie do końca rozumiała, jakim cudem tak po prostu wyszedł z ministerstwa, jakby nigdy nic. Powinni go od razu stamtąd wyprowadzić w kajdankach. - Śledzić ich, aż go złapiemy, dobrze, że wiemy na kogo uważać. - Zapamięta to o Aidanie, wiadomo, jak to jest, jeśli ktoś jest partnerem w pracy, to ta relacja może być silniejsza, niż prawo, zresztą sama zrobiłaby dla Brenny wszystko, jeśli od tego mogłoby zależeć życie jej partnerki- przyjaciółki. - Hades to ten duży? - Nie znała jeszcze wszystkich, ostatnio przewijało się kilka nowych twarzy, wolała się więc upewnić o którego chodzi.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
13.05.2024, 01:13  ✶  
— Powiedzmy, że pojawiło się tam więcej dzikich zwierząt, niż kilka ryb z lokalnego jeziora — wyjaśnił tajemniczym głosem.

Głowa. Harper. Wzdrygnął się na samą myśl o tych doniesieniach. Było to aż nader makabryczne.

— Pomimo całej mojej sympatii do Dumbledore'a, to nie ufałbym temu, co mówi w stu procentach. Niechętnie, bo niechętnie, ale muszę przyznać, że jakiś margines błędu zawsze istnieje — przyznał z niemałym wysiłkiem. Gdyby nie stosowali się do zaleceń Albusa, zapewne dużo trudniej byłoby im operować tako tajna organiacja, jednak po ostatnich wydarzeniach, trudno było mu brać cokolwiek za pewnik. — Zwłaszcza, że Harper też nie ma w zwyczaju informowaniu nas o tym, co się dzieje czy o tym, co planuje Ministerstwo Magii.

Dalej nie rozumiał, jak podczas majowego spotkania Harper mogła po prostu siedzieć cicho, gdy we wspólnym gronie próbowali ustalić jakąkolwiek taktykę co do tego, jak wykorzystać potencjalne działania Ministerstwa Magii czy stricte Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów do tego, aby wpaść na jakiś trop dotyczący Śmierciożerców. Sądził, że skoro do Zakonu Feniksa trafiła tak prominentna osoba, operująca na dobrą sprawę bardzo wysoko w strukturach władzy czarodziejów, to da im to jakąś przewagę.

Chyba że Moody nie miała w zwyczaju zwierzać się zwykłym członkom organizacji i kontaktowała się w takich przypadkach bezpośrednio z Dumbledorem. Co też w gruncie rzeczy nie napawało radością, skoro nawet ich lider siedział cicho i rzadko kiedy wyściubiał nos poza mury Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Skrzywił się na wspomnienie swego zawodu, gdy okazało się, że Albus zdecydował się nawet nie odwiedzić ich po pogrzebie Derwina. To było... w jakimś stopniu zrozumiałe, biorąc pod uwagę, jak intensywny był dla wszystkich maj, jednak mimo wszystko deprymujące.

— Rozumiem twoje obawy — przyznał na słowa Heather. — Ale nie możemy dać się zastraszyć. Jeśli stracimy zaufanie do wszystkich poza wewnętrznym kręgiem sojuszników, to tylko utrudni nam pracę. I życie. A nie zrobienie sobie wrogów z potencjalnych podejrzanych może być dla nas sporym atutem.

Na ich korzyść zdecydowanie działało to, że Zakon Feniksa dalej był w dużej mierze kryty. Większość działań zakonników z Brygady Uderzeniowej można było zrzucić na karb ich pracy w Ministerstwie Magii czy progresywnym poglądom. Chociaż Longbottomowie oficjalnie i tak mieli już na plecach wymalowany wielki znak ''x'' w który aż korciło, aby strzelić kilkoma zaklęciami. Zwłaszcza Erik po swoim małym wywiadzie dla mediów po Beltane.

— Miło teoretyzować, że nie tylko nasza rodzina grupowo angażuje się w podobne działalności — mruknął z wyczuwalną nutą sarkazmu w głosie. Nie chciał skreślać całych rodów na podstawie działań jednej osoby, jednak biorąc pod uwagę tendencję panujące w ich własnej rodzinie... Wciąganie krewnych do organizacji wcale nie było takie dziwne. Longbottomowie, rodzina Moody... — Roszady w patrolach? — Uniósł sugestywnie brwi. — Zazwyczaj działamy w podobnych zespołach. Parę zmian powinno wprowadzić kapkę chaosu.

Pokiwał głową.

— Tak — potwierdził za siostrę, gdy Ruda zaczęła dopytywać o Hadesa.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
14.05.2024, 09:13  ✶  
– Jeszcze nie, ale na pewno zdobędą nakaz na synalka – odparła Heather. Zdjęcie dopiero się pojawiło, weryfikowano jego autentyczność, poza tym chwilę zajmą formalności, ale nie wątpiła, że Hektor niedługo trafi za kratki.
Szkoda, że jego nieprzyjemnego ojca nie było o co oskarżyć. Ukrywał zbrodnię syna, i na to też był paragraf, ale niczego nie dało się mu udowodnić.
Brenna wiedziała, że to raczej mało prawdopodobne, aby jedna osoba z mrocznym znakiem warunkowała, że w danym rodzie wszyscy będą śmierciożercami. Nawet w tych najbardziej konserwatywnych niektórzy nie będą chcieli zabijać, innych przerazi wizja walki, jeszcze innym zabraknie umiejętności bojowych. W przypadku Rookwoodów choćby, zawsze podejrzewała, że taki Chester popiera po cichu postulaty Czarnego Dzbana, ale nawet nie przyszło jej do głowy, że w Biurze Aurorów nosiłby mroczny znak. To że jego bratanek Fineas był śmierciożercą nie znaczyło, że wszyscy nimi są.
Ale w przypadku Borginów wiedzieli, że mieli w zwyczaju mordować zdrajców krwi, że jeden z młodszego pokolenia groził wprost Dorze, a teraz jeszcze Stanley zaliczył spektakularną wpadkę. Nawet jeżeli jego bracia cioteczni nie nosili czarnych szat, to przy tym jak mocno się ze sobą trzymali, niezbyt wierzyła, że w razie czego nie pomogą kuzynowi.
– Bardzo bym chciała, Heather, ale nie mamy możliwości ich śledzić. Osób, które mogłyby to robić, jest po prostu za mało. Jeżeli Biuro Aurorów się tym nie zajmie, to my mamy małe możliwości. Ale możemy dyskretnie patrzeć im na ręce w Ministerstwie - powiedziała, upijając łyk ze swojego kubka. – Tak, Hades to ten duży. Aidan był jego partnerem. Ich najłatwiej nam obserwować, bo z nimi pracujemy. Gorzej z drugim Borginem, Bulstrodem czy Lestrangem. To już kwestia Harper. Tak samo jak jego rodzina, zdaje się, że przede wszystkim dziadek, bo matka nie żyje, a ojciec jest nieznany… Chociaż na mój gust muszą wiedzieć, że był czystej krwi, inaczej pewnie udusiliby chłopaka w kołysce – mruknęła, i gorycz nie zabrzmiała może w jej głosie, ale była już obecna w sercu. Borginowie pozbyliby się i matki, i chłopca, gdyby mieli podejrzenia, że ojciec był „niewłaściwej krwi”. Że zostawił tę dwójkę nie miało już znaczenia.
W to, że Anthony Borgin nie skontaktuje się nijak z kuzynem, nie wierzyła zupełnie. Reszta mogła na wieść o poszukiwaniach nie chcieć ryzykować czy po prostu zdecydować, że obcinanie głów i zanoszenie ich do Ministerstwa to przesada, ale ta dwójka zawsze była ze sobą związana.
– Bardziej niż na nich skupiłabym się na Poppy. Cholera wie, czy nie spróbują na przykład po cichu zmodyfikować jej pamięci? Żeby przyszła oznajmić, że jednak się pomyliła?
Wprawdzie w tej chwili byłoby to więcej niż podejrzane, ale mogli wpaść na różne pomysły.
– Nie wiem, jak z patrolami, to byłoby ciężko załatwić, ale już wpychanie się we wspólne śledztwa, by przypadkiem dowiedzieć się, co robią poza tym… – powiedziała z pewnym zastanowieniem na propozycję Erika. Oczywiście, chodziło tu nie tylko o potencjalnych sojuszników Stanleya, ale i Poppy. – I bardziej… bardziej interesuje mnie Greyback. To ile z niego wyciągnęli. W jaki sposób wpadł. Kto go widział ostatni? Nad czym pracował? Voldemort coś zauważył, czy ktoś na niego doniósł? Próbowałam pytać o niego Ashling, ale najwyraźniej nic o nim nie wie, Patrick pisał do Harper, ale mu nie odpisała. Może na początek sprawdzić, czy coś na jego temat jest w archiwach Ministerstwa? Miejsce zamieszkania, zatrudnienie, jakieś wpadki? Prześledzić drzewa genealogiczne u Parkinsonów, by namierzyć bliższych krewnych?
Bo Erik, niestety, miał rację. Harper nie podzieliła się niczym na temat informatora – to było w stu procentach zrozumiałe, bo chroniła jego tożsamość, a i pewnie nie chciała pewnych prywatnych spraw zdradzać reszcie. Ale teraz, gdy głowa trafiła na biurko Moody w Ministerstwie i nie wiedzieli, co dokładnie Greyback powiedział drugiej stronie, sprawa przestawała być osobista.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
15.05.2024, 00:21  ✶  

- Czyli ryby mogą być nieco bardziej ciekawe, niż mi się wydaje. - Rzuciła jeszcze do Erika, bo więcej zwierząt brzmiało jak kłopoty? Może ona tak to odbierała, a Ruda lubiła kłopoty, bo kochała adrenalinę i niespodziewane sytuacje.

- Czyli musimy być ostrożni. - Ufała Dumbeldorowi, może nie do końca słusznie? Zresztą może nie powinna i tak główną osobą z którą współpracowała była Brenna, to ona zawsze wydawała jej polecenia i instrukcje związane z zadaniami, które miała wykonywać dla Zakonu Feniksa.

Przyglądała się Erikowi nieco niepewnie, gdy wspominał o tym, że pani Moody nie informuje ich na bieżąco, nie wiedziała z czego to wynika, próbowała sobie w głowie dodać dwa do dwóch, może przeżywała żałobę? Ludzie różnie reagowali na stratę, a ten facet, którego głowę znaleźli w ministerstwie był jej chyba bliski? Tak zakładała.

- Tak, niby tak, ale to zaufanie może się dla nas skończyć śmiercią. To trochę słabe, co nie? - Wcale nie ukrywała, że wolałaby nie umrzeć. Była całkiem młoda, wydawało jej się, że lepiej chuchać na zimne, niżeli dać się podejść, nie zamierzała ufać nikomu, kogo nie była pewna w stu procentach.

- Świetnie, niech gnije w pierdlu. - Odpowiedziała jeszcze Brennie, naprawdę cieszyło ją to, że mogli łapać osoby takie jak Hektor. Gdyby jedynie pracowała w bumie, pewnie nie byłoby to możliwe, jako członkini Zakonu Feniksa mogła pomagać łapać prawdziwych czarnoksiężników.

- To zawsze coś. - Może nie do końca tego się spodziewała, jednak małe kroki również przynosiły efekty, może faktycznie uda im się ustalić coś więcej, znaleźć Borgina i pociągnąć go do odpowiedzialności za czyny, których dokonał.

Dojadła swojego pączka i sięgnęła po następnego, miała nadzieję, że nie będą jej mieli za złe jej obżarstwa, nie zdążyła jeszcze zjeść śniadania.

- Tak, musi być czystokrwisty, przecież nie współpracowali by z kimś kto się krzyżuje. - Durne pierdolety o tym, że czystokrwiści mają większą wartość niż cała reszta czarodziejów. Borgin musiał mieć odpowiedniego ojca inaczej raczej nie zaangażowali by go do podobnych działań. - Spotkałam Lestrange'a kiedyś na Nokturnie, nie mówiłam ci o tym, przejął się tym, że go śledzę i trochę poturbował. Nienawidzę gnoja. - Ich konflikt ciągnął się już od początku jej nauki w Hogwarcie, gdzie wybrał ją sobie jako swój cel, znęcał się nad nią, ale Ruda wcale nie była taką łatwą przeciwniczką, może czasem przegrywała niektóre starcia, jednak nigdy się nie poddawała.

- Myślisz, że ktoś to łyknie? Że się pomyliła, przecież będzie wiadomo, że ktoś coś namieszał, może faktycznie warto jej pilnować. - Ochrona mogła się przydać, z drugiej jednak strony na pewno by się dało wykryć manipulację pamięcią, gdyby do takiej doszło, oczywiście zawsze lepiej jest zapobiegać niżeli później odwracać skutki zupełnie niepotrzebnych wydarzeń.

- Warto się mu przyjrzeć, nie wiem, czy straciłby głowę, gdyby wszystko im wyśpiewał, mam wrażenie, że takie środki są stosowane raczej na osobach, które nie chcą mówić, chociaż tak naprawdę nie wiemy, w jaki sposób oni działają. - Faktycznie warto byłoby pogrzebać trochę w przeszłości mężczyzny, żeby dowiedzieć się, co mógł wiedzieć i przekazać śmierciożercom.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
15.05.2024, 01:25  ✶  
— Chciałbym powiedzieć, że możemy to sobie darować, ale obawiam się, że byłoby to kłamstwo — stwierdził Erik na słowa Rudej.

W takim razie nie oczekiwałbym zbyt wiele, pomyślał z przekąsem, gdy Brenna wspomniała, że podejrzani z Biura Aurorów są sprawą Harper. W pełni rozumiał, że kobieta mogła być wstrząśnięta minionymi wydarzeniami, ale nie była jedyną osobą w Zakonie Feniksa, jakiej dotknęła tragedia w ostatnich miesiącach. Dziwiło go, że jak na kogoś, kto wylądował tak głęboko w strukturach organizacji, zachowywała się tak, jakby funkcjonowała całkowicie niezależnie od reszty tej zbieraniny. Duma? Układy z Dumbledorem? A może była na tyle przewrażliwiona, że to w fundamentalnych członkach organizacji widziała podejrzanych? Pokręcił głową, biorąc głęboki oddech.

— Moglibyśmy z czasem wdrożyć jakieś specjalne procedury — napomknął, upijając nieco herbaty. — Nie mówiąc oczywiście, że chodzi o kontrolę pracowników, ale może coś w rodzaju... Wzmagania produktywności? Podpisywanie listy obecności i powrotów? Konkurs na przykładnego Brygadzistę czy Aurora? Nawet jeśli Moody znowu zamilknie, to można spróbować u Bonesa.

Naturalnie utrudniłoby to także pracę im samym, jednak taka lista obecności z kilku miesięcznych brzmiała jego zdaniem całkiem obiecująco. Wprawdzie trudno byłoby kontrolować to, kto z kim wychodzi na papierosa czy jada obiadki w kafeterii, ale z drugiej strony dostaliby całkiem niezły dostęp do wiadomości o tym, którzy pracownicy towarzyszyli sobie w czasie pracy z własnej woli. Nie żebyśmy wszyscy nie byli jedną wielką wesołą rodziną, dopowiedział sobie Erik, biorąc kolejny łyk ciemnego napoju.

— Dzban ozdobny do domu najeżony zaklęciami negującymi uroki brzmi całkiem nieźle. Alternatywnie, jakiś wisiorek, który mogłaby ze sobą nosić — skomentował na słowa siostry.

Westchnął cicho.

— Mógł po prostu przestać być przydatny — skomentował z kwaśną miną, odstawiając filiżankę z herbatą na spodeczek, zanim pociągnął kolejny łyk. — Jeśli grupa, która go przesłuchiwała, nie wiedziała, jak wedrzeć się do jego umysłu lub miała z tym wyraźny problem, to ograniczyłoby znacznie ich pole do popisu. Musieliby korzystać z tradycyjnych metod. Nikt nie jest niezniszczalny. Mógł się złamać pod wpływem ich środków przymusu. — Westchnął przeciągle, starając się nie wyobrażać sobie, do czego w przypadku Greybacka mogli posunąć się Śmierciożercy. — Albo i w tym aspekcie się im oprzeć. Wówczas mogli stać się na tyle sfrustrowani, że zdecydowali się go pozbyć i zrobić z tego... Cóż, przedstawienie.

Skakał wzrokiem od Heather do Brenny, gdy te zaczęły dyskutować o tym, jak uzyskać szybki dostęp do informacji na temat Greybacka. Zauważył, że siostra wspomniała o Ashling; skoro nawet krewni mężczyzny nie za bardzo wiedzieli, o kogo chodzi, to znalezienie innych osób, które były z nim powiązane mogło okazać się sporym problemem. Zwłaszcza jeśli był to ktoś, kto często się z nim spotykał. Jeśli informacja na temat głowy, która wylądowała w gabinecie Harper, rozniesie się po mieście... To jeszcze bardziej utrudni dostęp do sprawdzonych wiadomości. I odpowiednich kontaktów. Nie zdziwiłby się, gdyby parę osób w ten sposób kompletnie zapadło się pod ziemię. Ktoś mógł się wystraszyć, wiedząc, że po piętach depcze mu zarówno Ministerstwo Magii, jak i wysłannicy Czarnego Pana.

— Jeśli kiedykolwiek wcześniej przewinął się przez system, to powinien widnieć w jakichś kartotekach — zasugerował miękkim głosem. — Nawet jeśli nie mamy jego pełnych akt gdzieś w archiwach departamentu, to może kiedyś źle zaparkował miotłę. Może dostał mandat za zbyt szybkie latanie w strefie miejskiej. Może wdał się w bójkę w barze. Może był świadkiem przy jakiejś burdzie na mieście. Nikt nie jest nieskazitelnie czysty. Musiał się gdzieś przewinąć. Zacząłbym w dokumentach. Gdzieś tam powinien kryć się jego adres, a stamtąd bliska droga do całej masy informacji personalnych albo landlorda, który mu podnajmował lokum.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
16.05.2024, 09:25  ✶  
To zaufanie może skończyć się śmiercią.
Heather miała rację. To była najbardziej gorzka z lekcji, jakie musiała odbyć Brenna, ale pojęła ją dobrze. Kochała wielu ludzi: nie ufała niemal nikomu. Były osoby, za które położyłaby głowę pod topór, nie powierzyłaby im jednak swoich tajemnic, w pełni świadoma, jak łatwo może doprowadzić to do katastrofy. Źle ulokowane zaufanie mogło kosztować nie tylko jej życie, bo ktoś nawet nie był sam śmierciożercą, ale stanął po stronie rodziny, miłości, przyjaciół czy własnego interesu. I chwila milczenia, ostrzeżenie, nieostrożnie rzucone słowo, nic złego przecież, sprawiało, że ktoś ginął.
Że przyszłość, jakiej pragnął Voldemort, nabierała kształtów.
Jak na kogoś, kto mówił tak dużo, Brenna naprawdę dobrze opanowała milczenie. Milczała o całej masie spraw, a że mówiła chętnie o innych, to jakoś uchodziło uwadze.
– Współpracowali z Greybackiem, a był półkrwi. Nie możemy zakładać, że w ich gronie są tylko czystokrwiści. Czasem ktoś z pochodzeniem z rodu półkrwi może do nich dołączyć, czy ze strachu, czy dla innych interesów – mruknęła Brenna. Mogło wydawać się to głupie: w świecie Voldemorta taki półkrwisty będzie przecież zawsze gorszy. Ale jeżeli ktoś już miał nie najlepszą sytuację? W świecie Voldemorta będzie służyć, ale mógł uzyskać więcej, kiedy „wykoszeni” zostaną ci, którzy stali po przeciwnej stronie barykady.
A potem wyprostowała się, dość gwałtownie.
– Kiedy to było? – spytała, spoglądając na Heather. Co takiego szacowny pracownik Ministerstwa Magii, syn rodu czystej krwi, robił na Nokturnie? W dodatku zaatakował Heather, tak? – Jeśli coś takiego się zdarzy… daj o tym znać, Heath – poprosiła, ze złości dłonie w pięści zaciskając pod stolikiem, tak by tego nie zauważyli. Do tej pory nie zwracała więcej uwagi na Louvaina Lestrange’a, ale w tej chwili miała cholerną ochotę go udusić. – I tak straciłby głowę – mruknęła, znowu rozluźniając ramiona. Nie mogła pozwolić, by teraz poniosła ją złość. – Po pierwsze, zdradził, po drugie, ewidentnie chcieli dać znać Harper, że wiedzą. Ale to z kolei świadczy o tym, że znalazła się na ich celowniku.
Brenna szczerze wierzyła w Dumbledore’a, nie była za to pewna, na ile wierzyć w Harper. Zwłaszcza po tym, co powiedział jej Albus i co stało się w Beltane. Nie chciała jednak mówić tego na głos: nie potrzeba było podsycania zwątpienia.
– Caspian jest po stronie Ministerstwa, nie naszej. Ale to dobry pomysł, przecież możemy robić zapiski na własną rękę, co do tego, kto kiedy jest w biurze i kto zajmuje się jaką sprawą. Nawet niezależnie od tej głowy… ktoś doniósł na Catherine i Jase’a – powiedziała. Nie tykała pączków, nie tykała nawet już herbaty. Straciła apetyt, a jej umysł w tej chwili pochłaniały zupełnie inne sprawy. – Patrick, może Cain u aurorów, my w Brygadzie. A wisiorek… hm… może zamówię coś u Samuela? – powiedziała z zastanowieniem. Nie była pewna, na ile będzie to przydatne, i jakie możliwości mogą dać takie rzeczy… ale dlaczego nie spróbować?
– Taaak, o czymś takim myślałam, chociaż to nie pomoże nam ustalić, kto i jak go porwał. Wiemy tylko, że to stało się tuż przed Beltane. Sprawdzimy więc archiwa Brygady? Poproszę Patricka, by poszperał u aurorów. Na pewno coś jest w wydziale od wilkołaków, ale tam nikogo nie mamy. W ogóle… mamy za mało ludzi w innych Departamentach.
I teraz doskwierało jej to bardziej niż kiedykolwiek.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2453), Erik Longbottom (2142), Heather Wood (1693)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa