• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[22.08.72, Księżycowy Staw] Reszta jest milczeniem

[22.08.72, Księżycowy Staw] Reszta jest milczeniem
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
15.05.2024, 09:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 23:05 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Zakonna kampania Zagłada Domu Juliusów. Etap II. Sesja numer 2.
*

Jakie sekrety krył dom Juliusów?
Przeszłość wciąż w pewien sposób gościła w tych murach. I Morpheus Longbottom miał rację: zanim to miejsce zacznie ukrywać tajemnice Zakonu, trzeba było oczyścić go z tych, jakie pozostałe po dawnych właścicielach.
Przeszłe i przyszłe dni.
Jeden. Wiedzieli już, że całe pokolenie Juliusów wymarło, jedno po drugim, często w dziwny sposób. Że Amarylis, narzeczona młodego Bastiana Juliusa spadła ze schodów i się zabiła, że sam Bastian utonął, że Justine zaginęła na terenie posiadłości, że ich mały braciszek umarł nagle, że Estella i jej mąż znikli bez śladu, że przynajmniej jedna z dwóch bliźniaczek umarła... i że jedna z nich pojawiła się na portrecie by ostrzec nowych mieszkańców: na tym domu ciąży Klątwa.
Dwa. Wiedzieli, że w domu szalał poltergeist - sprawca wypadków, a może byt przyciągnięty przez nie, przez chaos, który ogarnął to miejsce?
Trzy. Wiedzieli, że w domu przebywa i duch nieszczęsnego ojca, który przeżył swoje dzieci i zginął samobójczą śmiercią, sądząc po śladach na szyi - powieszony.
Cztery. Wiedzieli, że ktoś tu prawdopodobnie bywał. Wskazywały na to różne ślady. Wejście do piwnicy kiedyś zabezpieczono runami - zresztą w domu były elementy, umożliwiające ułożenie gotowej pułapki. Przydatne wobec poltergeista, ale czy to jego próbowali kiedyś uwięzić tutejsi mieszkańcy - lub ktoś, kto kupił dom po nich?
Czy to wszystko łączyło się w historię?
Może nie mogli dostrzec obrazu, bo nie mieli wszystkich elementów.
A może to były dwa różne obrazy, pomieszane ze sobą puzzle...?
Sowa posłana do Jeremiaha Longbottoma jeszcze nim wstało słońce wróciła parę godzin później.
- ...w tak krótkim czasie udało się mu tylko ustalić, że w przypadku jednej bliźniaczki podejrzewano udział osób trzecich, ale tego nie potwierdzono, o drugiej niczego nie wiadomo, co samo w sobie jest dziwne, a Juliusa... żona znalazła go powieszonego. I sama zmarła na zawał – relacjonowała Brenna, wraz z wujem wędrując przez zarośnięty ogród. Ku altanie, skrytej pośród roślin, niemalże przez nią pochłoniętej. – W altanie właśnie. Cholera, w Zakonie przydałby się nam ktoś od duchów. Nie mam pojęcia, jak woła się duchy. Te w Hogwarcie lubiły zgniłe pieczenie, ale przecież sam zapach go nie ściągnie.
Idea była prosta. Duch, przebywający w Księżycowym Stawie, mógł wiedzieć, co tu do licha się odpierdalało. Niestety, kręcenie się po piętrze czy nawet próby nawoływania, niczego nie dały. Niektóre duchy lubiły jednak trzymać się blisko miejsca swojej śmierci. Poza tym Brenna trzymała w dłoniach pudełko świec. Minęło wprawdzie tak wiele czasu, że wątpiła, by zobaczy cokolwiek sensownego… ale być może było warto spróbować: w miejscu, w którym zakończyła się historia rodu Juliusów, wraz ze śmiercią jego ostatnich przedstawicieli.


Tura do 19.04.05, godzina 20.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#2
18.05.2024, 12:56  ✶  

— Wyglądał, jakby się powiesił — stwierdził Morpheus ponuro, jako ten, który widział ducha nestora rodziny Juliusów. Słaby sen obijał się na nim ciemnymi podkowami pod oczami, jeszcze wydatniejszymi, niż zwykle, worki pod oczami pogłębiły się, a zmarszczka między brwiami rysowała się wyraźniej, nadając mu miny burzowej chmury razem z prostymi brwiami i ustami wyginakacymi się w podkowę, pełną zaciętości. Może i miałby w sobie więcej jasności tajemnicy, jak teraz, gdy zaczynali pracę, ale sierpień nie był dla niego spokojnym miesiącem, a czas zdawał się nie istnieć w ogóle.

Najbardziej znaczące było chyba to, że ani się nie ogolił, pozwalając szczecinie krótkich włosków pokrywać jego policzki, ani nie ulizał loków, pozwalając im latać dookoła głowy. Morpheus nawet na największym kacu robił wszystko, aby wyglądać jak młody bóg, nawet w takich okresach, gdy zmagali się z mrocznym sztyletem, a do tego dochodziła potańcówka, urodziny Millie, ślub Blacków i jego własne zmagania z sumieniem oraz ciastem, plotkami oraz przypieczętowaniem wieloletniej przyjaźni. Tym razem celował widocznie w bogów starego pokolenia. Bliżej Zeusa, Hadesa i Posejdona.

— Przede wszystkim większość duchów w Hogwarcie nudziła się i chciała z nami rozmawiać. Właściwie poza Martą, nie było żadnego ducha, który byłby świeżą śmiercią. On cały czas patrzy na upadek swojej rodziny i śmierć swoich dzieci. Wątpię, aby... — zatrzymał się, patrząc na dawny skalniak, który porastał mchem w dziwnie znajomy sposób.


Wróżenie dla Brenny z ułożenia mchu
Rzut Symbol 1d258 - 49
Gitara (szczęście w miłości)

— ... chciał z nami rozmawiać ot tak. Nie powiem, grupa jest raczej monotematyczna w zakresie umiejętności. Aczkolwiek myślałem, aby przebranżowić Mildred. Ściągnąć ją do Departamentu Tajemnic. Myślę, że ma większy potencjał poza BUM-em. Jesteś dobra w czytanie ludzi, w końcu to twoja praca. Co o tym sądzisz?

Odczepił lnianą szatę w kolorze słonecznej czerwieni pomarańczy haftowaną w wypukłe kwiatki na szerokich lamówkach od zaschniętego krzaczka. Cieszył się z porannej zmiany garderoby, co również oznaczało, że porzucenie policzków i fryzury utrzymywanej w tej samej formie przynajmniej od trzech dekad było celowe.

— Wziąłem ze sobą ziemię z grobu jego i jego żony. Może to wysra.

Zbliżali się do rzeczonej altanki.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
18.05.2024, 21:44  ✶  
Rzut dla Morpheusa
Brenna umiała dostosować się do okazji – na spotkania biznesowe chodziła w eleganckich marynarkach, na przyjęciach pokazywała się w sukniach, wybieranych tak, by łatwo wtopić się w tłum: nie czyniących z niej gwiazdy, ale idealnie dopasowanych do okoliczności. Przychodziło jej to naturalnie, a jednak zwykle wyglądała dokładnie tak, jak teraz, odziana raczej niedbale, w mugolskie ubrania i rozczochrana. Też nie spała wiele tej nocy, ale nie było to aż tak łatwe do dostrzeżenia, bo od maja sprytnie zagarnęła dla siebie puder matki – o raz za dużo ktoś spytał, czy nie jest zmęczona, więc cudowny specyfik Potterów miał za zadanie zadbać o zniwelowanie odznak zbyt małej ilości snu czy zmartwień.
– Na wiele nie liczę, ale może coś zobaczę. A gdyby kręcił się w pobliżu? To może jednak chciałby pogadać? Większość duchów trzymają tutaj albo strach, albo jakieś niedokończone sprawy. Skoro te niedokończone sprawy ich dręczą… – Wzruszyła ramionami, niezbyt wiedząc, jak to wyjaśnić. – Jeżeli ktoś faktycznie był zamieszany w śmierć Juliusów, może chciałby, aby ktoś o tym wiedział? Pokazał ci się.
Przystanęła na moment, gdy Longbottom się zatrzymał. Też powędrowała spojrzeniem za jego wzrokiem, ale ona niczego nie dostrzegła. A to co zobaczył Morpheus… Cóż, może było wróżbą dla niego, a nie dla niej?
Za to gdy zwrócił spojrzenie z powrotem ku Brennie, przez ułamek sekundy zdawało mu się, że widzi krew na jej twarzy i ubraniu. Złudne wrażenie minęło zaraz: nie było żadnej krwi, żadnych czerwonych śladów na policzkach, żadnej rany na łuku brwiowym… Przewidzenie? A może, skoro już myślał o przyszłości swojej bratanicy, jasnowidzenie na moment uruchomiło się same?
– Niekoniecznie monotematyczna… Nora zna się na roślinach i eliksirach, Vinnie na magicznych stworzeniach, Thomas na mechanizmach, ja na animagii, ty na jasnowidzeniu… ale nie mamy żadnych specjalistów od duchów – westchnęła, absolutnie nieświadoma i tego widoku, który dojrzał jej wuj. Ruszyła po prostu po dwóch spękanych, kamiennych stopniach, wchodząc do zniszczonej altany. Wciąż były tu kamienne ławeczki, i między nimi kamienny stół. Kiedyś bez wątpienia panie siadały tutaj z książkami w pogodne dni, serwowano tu ciasteczka i herbatę dla gości, patrząc na ogród. Teraz jednak białe niegdyś powierzchnie poszarzały od brudu, zgniłe liście pałętały się po kątach, na górze pająk uplótł wielką sieć… – Hm… sama nie wiem. Interesuje ją wróżbiarstwo, przepowiednie, to tematyka bliska waszej komnacie. Ale czy zdoła się dogadać z innymi Niewymownymi? Millie ma specyficzny sposób bycia. I będzie musiała najpierw zająć się jakimiś badaniami, a ona szybko się nudzi.
Brenna ułożyła na stoliku pudełko i zaczęło wyciągać z niego świece, po czym zamarła.
Może poczuła to, co mógł wyczuć i Morpheus.
Że w altanie było jakby… chłodniej niż poza nią.
Tak, jak czuł to nocą, kiedy tuż obok był duch: wionący chłodem Limbo.

22.05.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#4
23.05.2024, 15:21  ✶  

Szczęśliwa miłość. Dobre sobie. Opowiedział jej o tym, co zobaczył, o tej szczęśliwej miłości, oraz o tym, że sądził, że to może być pierwszy znak dla tego miejsca, który nie jest omenem i może rzeczywiście pokochają Księżycowy Staw, gdy rozwiążą jego tajemniczą tajemnicę i ujrzą cały fresk tragicznej historii pod warstwami potu, pyłu, łez i krwi. 

— Przygotujcie eliksiry uzdrawiające i opatrunki, ktoś będzie krwawił — stwierdził dość stoicko. Morpheus już nawykł do tego, że zostawia bratanicy o poranku informacje na temat tego, że może być ranna. Ona też powinna do tego nawyknąć. Nie lubił wchodzić w szczegóły, obawiając się samospełniającej się przepowiedni. Widział wersję wydarzeń, wolał ostrzec, ale nie manifestować do egzystencji tego, co podpowiadało mu trzecie oko.

— Czasami wystarczy odpowiednia dźwignia, aby ukierunkować tę energię. Miotły używa od zawsze tej samej. A za egzorcystą się rozejrzę.

Otrzepał fragment kamienia, który pokrywał kurz oraz małe gałązki. Dawno temu musiały tu uwić gniazdka jakieś ptaki, ale i one rozsypały się już w proch zapomnienia. Altana wymagała kilku prac remontowych, ale tak jak cały Księżycowy Staw, wymagała po prostu odrobiny miłości, nawet jeśli zginął w niej ktoś, w tragiczny sposób. Mimowolnie spojrzał w górę, na drewniane belki, krzyżujące się w gwiazdę na środku, ozdobione ciesielskimi frezami, które pewnie będzie trzeba wymienić i wyobraził sobie gruby sznur, trzeszczący, gdy bujało się na nim ciało ostatniego z Juliusów. Ciekawiło go, dlaczego akurat ten duch pozostał na tym planie istnienia, a nie żaden inny. 

— Chyba nie będziemy musieli specjalnie czekać — stwierdził, siadając na kamiennej ławie, zakładając nogę na nogę i wyciągając paczkę papierosów. Zapalił jednego od mugolskiej zapalniczki; duchy lubiły śmierdzące, zgniłe potrawy i to, co było na granicy przejścia na drugą stronę, tak samo jak oni, więc połowicznie spalony papieros mógł być dodatkowym wabikiem na seniora rodu. Czuł, jak włoski na karku podnoszą mu się od chłodu, który nienaturalnie opadał na dwójkę żywych czarodziejów. Czekali teraz na tego, który był martwy.

— Dzień dobry, panie Julius, przyszliśmy zadać kilka pytań — powiedział w powietrze z pewnością siebie kogoś, kto wie zbyt dużo i nie zamierza tego ukrywać.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
23.05.2024, 19:51  ✶  
Jeśli szło o Brennę, to mimo tego, że nocą poltergeist próbował ją zabić i mrocznej posiadłości, czuła, że może polubić Księżycowy Staw. Nie umiała powiedzieć dlaczego - każdy powtarzał, że to marny zakup (i cóż, nie mogła się kłócić, że mogła wybrać lepiej, chociaż akurat pod względem położenia i ceny na pewno nie straciła), ale jej podobał się ten dom, duży, acz mniejszy od Warowni, zaniedbany ogród, drewniane parkiety, wielkie okna i szumiące poza murem drzewa.
Wróżba Morpheusa mogła więc nieść tutaj prawdę, jeżeli spojrzało się na nią pod tym względem.
- Samego w sobie egzorcystę byłabym w stanie znaleźć - westchnęła Brenna. Znała przecież Sebastiana, a i mogła szukać wśród innych Trelawneyów. - Ale problem polega na tym, że nie chcę, by ktoś poza Zakonem wiedział o tym miejscu. Ustawienie tu zabezpieczeń to miesiące pracy, więc jedynym, co nas teraz chroni, jest fakt, że nikt nie wie, że tu jesteśmy.
Obejrzała się na dom. Był nieźle zabezpieczony przed mugolami: nie zdołali dostać się do środka i go zrujnować przez lata, kłódki i okna dałoby się jednak otworzyć alohomorą, podobnie jak furtkę w murze. Jeśli o Księżycowym Stawie dowie się ktoś niepowołany, to miejsce przestanie być bezpieczne.
Ustawiła pudełko ze świecami na ławie, jak gdyby nigdy nic. Czuła zimno, a słowa Morpheusa dobitnie świadczyły o tym, że jednak nie musieli wywoływać ducha - samo przyjście na miejsce jego śmierci wystarczyło. Nie bała się jednak. Spędziła siedem lat w Hogwarcie, w zamku pełnym duchów. Przespała noc w domu Binnsów, by rano odkryć, że ludzie, z którymi spędziła wieczór, od dawna nie żyli. Całowała widmowy, niematerialny policzek małej dziewczynki z Czarnej Perły i klęczała w Kniei Godryka przed zapłakanym duchem chłopca. W podziemiach zrujnowanego zamku rozmawiała z Dylanem i Jasemin, których miłość sięgnęła nawet poza śmierć.
Nie trzeba było lękać się duchów: to żywi byli groźni.
Być może poprzedni lokatorzy umykali czy to przed poltergeistem, czy po napotkaniu tego bytu, ale oni byli bardziej zdeterminowani. I przede wszystkim, byli grupą osób, która współpracowała, a wtedy łatwiej było stawić czoła nawet najbardziej nawiedzonym domostwom.
– Mamy zamiar tutaj zostać – dorzuciła do słów wypowiedzianych przez wuja. – Znaleźliśmy różne rzeczy. Jeśli życzy pan sobie powiedzieć nam coś o swojej rodzinie, to najlepszy ku temu moment.
Przy wejściu do altany zamajaczyła widmowa sylwetka, teraz, w promieniach słońca, ledwo widoczna. To był ten sam mężczyzna, którego Morpheus spotkał nocą: starsza wersja Ignasia Juliusa z portretu przy schodach.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#6
25.05.2024, 14:58  ✶  

Czym właściwie były duchy?

Duchy, bytowania ulotne i nieuchwytne, stanowiły fascynujące zagadnienie, które wnikały w same głębie wyobraźni, zarówno mugoli, jak.i czarodziejów, chociaż ci drudzy mieli więcej możliwości, aby je badać. Mieli pewność, że istnieją. Byty te, choć niematerialne, niosły za sobą ciężar przeszłości, będąc echem tego, co kiedyś było żywe. Morpheus czasami widział duchy jako pomost między historią, a teraźniejszością, gdzie każda zjawa staje się świadkiem niewypowiedzianych historii, kryjących się w zakamarkach pamięci. Duchy były namacalną (niedosłownie) metaforą traum i lęków, które wbrew woli powracają, przypominając o niezakończonych sprawach. Duchy nigdy nie były li i tylko przerażającymi widmami, lecz nośnikami opowieści, które domagają się wysłuchania. Każda zjawa, każdy cień na ścianie, to fragment większej narracji, która splata się z losem miejsca i ludzi. Duchy to symbole ciągłości życia i śmierci. Duchy od zawsze były istotami liminalnymi, istniejącymi na granicy dwóch światów, tego, co znane, i tego, co skryte przed naszym wzrokiem. Przede wszystkim jednak zawsze były ludźmi. I to właśnie w tej nieuchwytnej przestrzeni kryła się ich prawdziwa tajemnica.

Strzepnął popiół z papierosa na posadzkę altanki, którą i tak należało posprzątać i gruntownie odnowić. Brenna miała rację, czy duchowi się to podobało czy nie, mury miała wypełnić muzyka, zachrypnięty głos gwiazd rock'n'rolla z magicznych gramofonów, uprzyjemniająca im ćwiczenia starć w sali balowej, główna sypialnia zmieni się w infimerię, a pokoje w coś na kształt koszar, ze zmieniającymi się mieszkańcami. Gdzieś powstanie sala artefaktów, z zabezpieczeniami rodem ze schronów mugolskich przeciwko tej ich bombie atomicznej. Tutaj byli i tutaj pozostaną. Życie na nowo zagości w Księżycowym Stawie, zwłaszcza biorąc pod uwagę średnią wieku członków Zakonu Feniksa.

Morpheus nigdy nie spodziewał się, że dołączy do bojówek. Do partyzantki. A jednak był tutaj z Brenną. I bawił się znakomicie, nawet jeśli miał świadomość ryzyka. Miał nadzieję, że tym razem nie zawiedzie i uda mu się ochronić bliskich przed śmiercią. I dlatego musieli porozmawiać z Ignasiem Juliusem.

— Chcemy rozwikłać sprawę tej posiadloaci. Przynieść pokój tej ziemi.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
25.05.2024, 22:43  ✶  
Dom Juliusów stał pusty przez lata, cichy i chłodny, grobowiec, w którym wciąż czekały rzeczy i wspomnienia dawnych właścicieli. Ale teraz to był dom Zakonu Feniksa. I chociaż miało minąć wiele czasu, zanim stanie się naprawdę bezpieczny, nim będzie mógł im służyć tak, jak służyły Warownia i Strażnica, to zamierzali wymieść z niego mroczną przeszłość.
Brenny nie przerażały duchy i poltergeisty. Mogli sprowadzić egzorcystę, jeśli nie da się inaczej. Klątwy? Istnieli klątwołamacze. Uszkodzone drzwi? Wymienią je. Schody? Istnieli magowie, specjalizujący się w renowacjach. Jeśli ktoś będzie potrzebował schronienia, znajdzie je tutaj. Jeżeli będą musieli zorganizować jakieś treningi, mogą to zrobić w tych salach.
– W tym miejscu nie ma pokoju – powiedział duch i to był już jakiś początek, skoro zechciał się do nich odezwać. – Zostawcie moją rodzinę w spokoju.
– Pańska rodzina nie żyje, panie Julius – odparła Brenna, bardzo uprzejmie. Słowa mężczyzny sprawiły, że zaczęła się zastanawiać, czy nie był jednym z powodów, dla których inni lokatorzy tak szybko opuszczali to miejsce. Może wykurzali ich nie tylko poltergeist i portret ostrzegający przed klątwą. – Nie mamy kogo tu dręczyć. Może za to chciałby pan coś nam przekazać?
– Jesteście czystej krwi?
Nerwowy tik przemknął po twarzy Brenny, ale szybko odzyskała spokój.
– Longbottomowie. Czysta krew – powiedziała, głosem zupełnie wyzutym z emocji. Żadne kłamstwo, ale i przecież nie cała prawda: w tym domu przebywali teraz czarodzieje i czystej krwi, i półkrwi ze starszych rodów, ot „skażonych”, i mugolak. I tak już miało zostać, jak długo Księżycowy Staw należał do nich. Ale Julius niekoniecznie musiał od razu o tym wiedzieć. Być może nie chciał rozmawiać z niektórymi z poprzednich właścicieli przez wzgląd na ich krew?
Millie i Thomas przynieśli znad stawu opowieść o dumie Juliusów – i o tym, że pod względem poglądów przypominali większość czarodziejskich rodzin z lat czterdziestych.
Ignas unosił się w powietrzu i spojrzenie oczu pozbawionych barwy utkwił w Morpheusie.
– Czego tu szukacie?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#8
31.05.2024, 15:42  ✶  

Łaska nieznania samego siebie. Odrzucenia pustej przestrzeni w klatce piersiowej. Bliskość Boga w tej formie. Bycie duchem brzmiało tak tragicznie i kusząco dla Morpheusa. Żyć wiecznie nie znając głodu, zmęczenia, płynąc i istniejąc w mroku i w jasności. Naruszać tkankę świata, tak jak robiło to jego widzenie, gdy był żywy. Gdy umrze, chciał stać się duchem. Unosić się w przestrzeni, nad ramionami ukochanych, żyć w ich życiu, aż ich samych nie dotknie kochający pocałunek śmierci. Czy duchy pragną? Nigdy o tym nie myślał. Byłby pięknym duchem. Tak bardzo smutnym, tak pełnym życia.

Uniósł jedną brew na pytanie ducha. Oczywiście, mogli się tego spodziewać. Dobrze, że nie zabrali z nimi Millie lub kogoś, kto nie znajduje się na niechlubnej liście rodów o nieposzlakowanym rodowodzie. Jak krowy. Brakowało jeszcze, żeby handlowano męskim nasieniem i robiono rejestry zapłodnień. O, z tymi można się krzyżować, a później wystawić młode na konkurs, kto jest lepszym przedstawicielem rasy. Nie komentował tego, bo nawet jeśli Godryk był progresywny, to nadal znajdowali się na tej liście. Nie bez powodu. Dobry rodowód. Zdrowe zęby.

— Prawdy. Dlaczego twoja rodzina zginęła. I dlaczego Księżycowy Staw pragnie również naszej krwi. Jestem pewien, że coś wiesz na ten temat. Inaczej wyrzuty sumienia nie popchnęłyby cię do samobójstwa. Mogłeś przecież wziąć nową żonę i zrobić nowe dzieci.

Wypadki chodzą po ludziach, nieodpowiedni małżonkowie ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach. Juliusowie mogłoby nadal istnieć, ale nie istnieli. Ktoś, kto dbał tak bardzo o tradycję, o krew, musiał mieć coś na sumieniu.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
01.06.2024, 12:12  ✶  
– Nie miałem wyrzutów sumienia – odparł Julius, z nagłym gniewem: echem złości, jaką mógłby odczuwać prawdziwy Ignas, gdyby wciąż był żywy. Nie miał już przecież ciała, hormonów, niczego, co mogłoby za taki gniew odpowiadać, ale odcisk jego osobowości w jakiś sposób wciąż tutaj pozostawał. – Nigdy nie skrzywdziłem żadnego z moich dzieci. Dlaczego miałbym żyć, gdy oskarżano mnie o ich śmierć? Gdy spluwano mi pod nogi, dawni przyjaciele odwracali się plecami, gdy Ministerstwo chciało wtrącić mnie do Azkabanu za zabójstwo własnej córki?
– Kto w takim razie ją zabił, panie Julius? – spytała Brenna. Siedziała wyprostowana, przypatrując się mu uważnie. Z trudem powstrzymała odruch sięgnięcia po notatnik. To było prawie przesłuchanie, ale podczas tego przesłuchania nie mogła zmusić świadka do odpowiedzi ani do zostania w pomieszczeniu, a duch nie należał do najprzyjemniejszych charakterem.
Kobieta znad stawu najwyraźniej pod tym względem nie mijała się z prawdą: przynajmniej pan domu patrzył na innych z góry. Zarówno za życia, jak i po śmierci.
Czy miała rację i w innych sprawach…?
Wszyscy kłamią, pomyślała Brenna. Rzadko jakiś świadek czy oskarżony mówił całą prawdę. Tę trzeba było wyłuskać – nie zawsze spomiędzy kłamstw, czasem po prostu spomiędzy tego, w co ktoś wierzył.
Przez półprzezroczystą twarz przeszedł skurcz.
– Nie wiem. Musiała doścignąć ją klątwa, którą zazdrośni ludzie rzucili na nasz ród.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#10
05.06.2024, 14:59  ✶  

Patrzył na ducha, powoli paląc papierosa w zamyśleniu. Nie postrzegał go w tym momencie jako osoby, bardziej zdawało mu się to z obrazami. Patrzył na niego, przez niego ciemnym spojrzeniem pogrążonym w zadumie. Julius był dumnym mizoginem, co więc trzymało go tutaj? Na tym planie? Oczywiście, że nierozwiązana sprawa. Możliwe też, że dochodziła do tego potrzeba, aby oczyścić swoje dobre imię. Nawet jeśli nie zasługiwał zdaniem Morpheusa na lekki spoczynek, to 

— Pamięć o pana rodzie zanika, panie Julius. Na salonach nie zna się już tego nazwiska, a jeśli już, to każdy pamięta te właśnie oskarżenia. Możemy to jednak zmienić — uśmiechnął się przekonująco do ducha. Nie zamierzał tego robić, oczywiście i Brenna to wiedziała, bo zapomnienie tego miejsca i tej rodziny, a jednocześnie ogromne obszary i teren, były czynnikami skłaniającymi do kupna tego miejsca jako bazy wypadowej dla Zakonu. Duch jednak? Jego mógł oszukać.

Otrzepał kolejną porcję popiołu.

Przypomniał sobie nocną rozmowę z Millie, już po tym, gdy wrócili na piętro po spotkaniu z Brenną i informacje, które zdobyła ona, podczas wycieczki nad niesławny Księżycowy Staw wraz z Tomem. Może była mugolaczką lub co gorsza, charłaczką i dziedzic zrobił jej dziecko, chciano się pozbyć problemu? A później w odwecie ktoś pozbył się ich. 

— Chciałbym ułożyć chronologię wydarzeń, bo wydaje się nieco... niejasna, a pan będzie wiedział, co działo się po kolei. Najpierw ktoś zamordował tę dziewczynę z jeziora. Służącą? Kto to był i dlaczego? Spodziewam się, że jako pan domu, wiesz o nim wszystko. Nikt ot tak nie rzuca klątwy i pozostaje bez konsekwencji. 



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3091), Morpheus Longbottom (2321)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa