• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 9 Dalej »
[06.08.72, wczesny ranek] Jak wrobił mnie Thoran Yaxley

[06.08.72, wczesny ranek] Jak wrobił mnie Thoran Yaxley
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
19.05.2024, 11:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.11.2024, 21:34 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI

Doppelganger
*
Brenna była odrobinę zirytowana – odwiedziny u pewnego pana, mieszkającego na Horyzontalnej, który mógł mieć informacje na temat toczącej się sprawy kłusowników, nie przyniosły żadnego rezultatu. Bardzo starała się jednak nijak tego po sobie nie pokazywać, bo sama wiedziała, że ostatnio stała się trochę zbyt niecierpliwa i bardziej niż kiedykolwiek chciała wszystko załatwić od razu. A to przecież nie było możliwe.
- …ktoś mógłby pomyśleć, że problem z kłusownikami powinien zostać w XVIII wieku, prawda? Przynajmniej to „anonimowe doniesienie” sprawiło, że kilka osób wpadło – westchnęła Brenna. Anonimowe doniesienie pochodziło od niej i od Vincenta, ale kto by się przejmował takimi szczegółami.
Skoro były w pracy, idąc przez Pokątną, rozglądała się, ale bez specjalnego zaangażowania. Bo chociaż pora była wczesna, a sklepy dopiero otwierano, tu i ówdzie widać było przechodniów i Brenna po prostu nie spodziewała się żadnych kłopotów – wszędzie indziej owszem, ale niekoniecznie na Pokątnej, w świetle dnia. Latem w końcu robiło się jasno wcześnie.
Najwyraźniej jednak wciąż była nadmierną optymistką.
Oto gdy jej przesunęła spojrzeniem po bocznej, brukowanej uliczce, dostrzegła, że ktoś tam chyba leży. Przystanęła gwałtownie, jedną ręką sięgając do ramienia Heather, by dać jej znać, że coś jest nie tak, a drugą odruchowo po różdżkę. Z dużym prawdopodobieństwem był to jakiś ćpun albo pijak, ewentualnie ktoś zasłabł, ale w dzisiejszych czasach trzeba było zachować ostrożność w każdych okolicznościach. A sytuacji nie mogły zignorować, raz, nie leżało to w naturze Bren, dwa, to też była część ich pracy.
– Zostań trochę z tyłu – poprosiła cicho, a potem zbliżyła się do wylotu alejki, najpierw unosząc wysoko różdżkę i pozwalając, by rozświetliło ją lumos. Blask zalał alejkę, a Brenna przesunęła wzrokiem po ciemnych kątach, próbując upewnić się, że nikt nie czai się w żadnej wnęce i ocenić, co spotkało tego człowieka. – Przepraszam? Czy pan mnie słyszy? – zapytała nieco głośniej, po czym powoli ruszyła w jego kierunku. Mężczyzna poruszył się, a z jego ust wydobył się jęk. Najwyraźniej nie był nieprzytomny, a tylko półprzytomny, a kiedy Brenna podeszła bliżej…
– Sam?! – wyrwało się jej i przyklękła przy nim gwałtownym ruchem. A potem zamarła na moment, kiedy uniósł się nieco i spojrzał jej w twarz: bo do licha, naprawdę wyglądał jak Sam, ale to chyba nie był Sam, był inaczej uczesany, chyba nie tak szczupły, i co McGonagall robiłby w Londynie i… zaraz, ale znała go, prawda?
– Thoran – sprostował i znów jęknął, a ona odruchowo wyciągnęła rękę, by go podtrzymać.
– Heath, pomóż! Mamy tu chyba ofiarę bójki. Gdzie jesteś ranny? – spytała Brenna, wciąż skonfundowana, ale przesunęła wzrokiem po jego twarzy: dostrzegła siniak na policzku, rozbitą wargę, na pierwszy rzut oka nie mogła jednak wypatrzeć niczego innego.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
19.05.2024, 21:32  ✶  

Wood jak zawsze towarzyszyła Brennie w pracy. Ubrana w typowy dla brygadzistów mundur szła obok niej, również nie do końca zadowolona z przebiegu sprawy. Szkoda, że nie zrobiły porządku z kolejnym złoczyńcom, jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do tego, że nie zawsze im się to udawało.

Nie, żeby zależało jej na zamknięciu go równie bardzo co Brennie, skoro ta złożyła anonimowy donos, to pewnie bardziej od niej odebrała tę porażkę.

- Sama wiesz, jak jest, nasz świat czasem zachowuje się jakby utknął gdzieś w przeszłości, nie tylko w temacie kłusowników. - W różnych dziedzinach życia zdarzało jej się łapać na tym zacofaniu, zresztą samo to, w czym bardzo mocno tkwiły - konflikt o czystość krwi był przecież jedną z takich rzeczy. Czarodzieje mogliby zacząć myśleć zdecydowanie bardziej nowocześnie, jak widać, nie zawsze się to udawało, a szkoda. Świat byłby wtedy piękniejszy, a życie prostsze.

Pokątna wydawała się być jednym z najbardziej bezpiecznych miejsc na mapie Londynu. Kręciło się tu wiele patroli, co zresztą między innymi zawdzięczano im dwóm, bo przecież, czy nie przemierzały właśnie tej ulicy? Do tego było to jedno z bardziej tłocznych miejsc. Nawet rano kręcili się tu różni dostawcy, nie tak łatwo było popełnić przestępstwo właśnie na tej ulicy. Oczywiście, gdyby ktoś się bardzo postarał, to pewnie mógłby to zrobić, no ale były miejsca, w których zdecydowanie łatwiej było robić niegodziwe rzeczy.

Oczywiście to poczucie bezpieczeństwa nie wystarczało, żeby Ruda straciła swoją czujność. Była w pracy, musiała rozglądać się na boki za ewentualnymi przestępcami.

Brenna zatrzymała się w pewnej chwili, ręką sięgnęła do jej ramienia, przez co i Wood stanęła w miejscu. Odruchowo sięgnęła po różdżkę, nie do końca wiedząc, czego może się spodziewać, nie widziała jeszcze, co jej partnerka dostrzegła w tej bocznej uliczce, bo przecież znajdowała się krok za nią.

- Będę krok za tobą. - Nie zamierzała oczywiście zostać u wejścia alejki, wiedziała, że z Brenną nie ma co dyskutować, więc zgodziła się na to, by pozostać nieco z tyłu, oczywiście na swoich własnych warunkach.

Dopiero wtedy zauważyła, że ktoś tam leży. Pewnie zabalował wczoraj za bardzo i pomylił bruk z łóżkiem - zdarzało się to najlepszym.

Trzymała różdżkę w gotowości, gdyby tylko Brenna potrzebowała pomocy mogłaby zareagować od razu. Ciągle stała za nią. Zdziwiło ją to, że najwyraźniej znała tego mężczyznę, nie spowodowało to jednak, że schowała różdżkę, kto wie, co właściwie mogło się wydarzyć.

Pomóż. Gdy tylko usłyszała te słowa znalazła się u boku przyjaciółki, aby udzielić jej wsparcia. Nachyliła się nad mężczyzną, by pomóc mu się podnieść, nie wiedziała, jak bardzo jest z nim źle. - Potrzebujemy medyków? - Zapytała jeszcze Brenny.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
20.05.2024, 13:07  ✶  
- Nie, nie, nie trzeba medyka - zapewnił Thoran pośpiesznie na pytanie Heather, podpierając się o Brennę. A ona wreszcie sobie przypomniała, że oczywiście, że go znała: był bliźniakiem Geraldine! Chodzili przecież razem do Hogwartu, nawet jeżeli on był wyżej i w Slytherinie, pamiętała go ze szkoły, a kiedyś chyba nawet gdzieś razem byli... - Oberwałem tylko w twarz pięścią i zaklęciem oszałamiającym, nic wielkiego. Nie mam poważnych obrażeń, tylko marnie się czuję...
- Na pewno? - zapytała Brenna, dopiero po dłuższej chwili, bo przez chwilę była skonfundowana. Wciągnęła aż głębiej powietrze, aby sprawdzić, czy nie wyczuje charakterystycznego fetoru czarnej magii albo zapachu kadzideł. Może to, czym oberwał Yaxley, jakoś uderzyło ją rykoszetem? Ta myśl popchnęła ją do działania: jeśli on nie doznał poważnych obrażeń, a w zaułku wciąż coś "wisiało" (a czuła głównie dym: równie dobrze mogła to być reszta czarnomagicznego zaklęcia, jak woń papierosów, którą przeżarło ubranie mężczyzny), powinni jak najszybciej stąd wyjść. - Heath, pomożesz? Thoran, chodź, posadzimy cię najpierw na jakiejś ławce.
Podparła mężczyznę z jednej strony, chcąc, aby Wood schwyciła go z drugiej. Manewrowanie nie było łatwe, bo Thoran był bardzo wysoki (nic dziwnego, w końcu Yaxley), Brenna dość wysoka, a Heather niska, ale obie kobiety akurat pod względem sprawności fizycznej plasowały się powyżej przeciętnej, zdołały więc dociągnąć go do najbliższej ławki. Brenna wyciągnęła chusteczkę i podała mu ją, by otarł krew z twarzy, a potem za pomocą zaklęcia oczyściła mu ubranie.
Nie wyglądał dobrze. I to chyba nie tylko dlatego, że oberwał jakimś oszałamiaczem. Brenna miała wrażenie, że musiał mieć za sobą kilka ciężkich dni.
- Kto cię napadł? - zapytała.
- Nie, nie, nie chcę tego zgłaszać - zapewnił Thoran pośpiesznie. Coś w jego oczach i spojrzeniu było mało przyjemne, ale Brenna zwaliła to na karb własnej, zbyt bujnej wyobraźni. - Zresztą nie wiem nawet, kto to zrobił, szedłem do przyjaciela... Obrabowali mnie, ale nie miałem nic bardzo cennego. Ale Bren, gdybym mógł prosić o trochę wody...
- Jasne.
Wyciągnęła po prostu różdżkę i wyczarowała kubek - ten miał zaraz zniknąć, ale na chwilę starczy - i podsunęła Heather, by ta napełniła go aquamenti.
- A to kto? Cześć, ruda ślicznotko.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
20.05.2024, 14:57  ✶  

Mężczyzna stanowczo stwierdził, że nie potrzebuje medyka. Heath trochę w to powątpiewała, nie zamierzała jednak decydować o tym, czy kogoś poinformują. Brenna najwyraźniej go znała, decyzja należała do niej, to w jaki sposób postąpią. Ruda wolała nie decydować w przypadku, gdy chodziło o znajomych jej partnerki, oczekiwałaby podobnej możliwości, gdyby przyszło im zbierać kogoś od niej. Niby wiadomo, prawo prawem, jednak kiedy chodziło o znajomych zawsze można było przykmnąć oko na pewne sprawy, szczególnie gdy nie wydawali się być winnymi. Ten tutaj najwyraźniej tylko mocniej oberwał.

- Jasne, że pomogę. - Skoro Longbottom o to prosiła, to nie miała innego wyjścia. Musiała pomóc swojej partnerce, przecież od tego ją miała.

Podeszła do mężczyzny z drugiej strony, żeby zrównoważyć jego ciężar, był cholernie ciężki, nie ma się co dziwić przy takim wzroście, nie miała pojęcia, jak to możliwe, że ludzie rośli, aż do takich rozmiarów. Słyszała o pewnej rodzinie, której członkowie byli nienaturalnie wysocy przez to, że kiedyś zbyt blisko poznali się z olbrzymami, może to był jeden z nich? Może nie, anomalie przecież zdarzały się też i u innych, sam brat Brenny był taki ogromny, i jego partner też, Thomas, z którym miała okazję kilka razy współpracować.

Jakimś cudem udało im się go dociągnąć do najbliższej ławki, Ruda mimo swojego niewielkiego wzrostu była całkiem silna, Brenna wyższa od niej, też miała sporo siły. Razem mogły wszystko.

Stała przed ławką z rękoma skrzyżowanymi na piersi i przyglądała się temu całemu Thoranowi. Nie wiedziała, co mu się przydarzyło, nie wyglądał najgorzej, ale pewnie lepiej też mu się zdarzało.

Longbottom wyczarowała mu wodę, Rudą zastanawiało dlaczego tak bardzo nie chce, żeby to gdzieś zgłoszono, może sam sprowokował bójkę? Kto go tam wiedział, nie miała pojęcia, na ile Brenna go zna i czy mu ufa.

Skrzywiła się nieco, gdy nazwał ją rudą ślicznotką. - Dla ciebie pani władzo, żadna ruda ślicznotko. - Odparła nieco prowokującym tonem.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
20.05.2024, 17:15  ✶  
Jak dobrze Brenna znała Thorana?
Gdyby Heather ją o to spytała, miałaby problem z odpowiedzią. Z jednej strony zdawało się jej, że dobrze i głupio odmówić, gdy chciał zostawić sprawę - w końcu każdy mógł zdecydować, że nie składa zawiadomienia. Głupio w ogóle mu odmówić, bo przecież nie odmawiała przyjaciołom. Z drugiej gdyby się nad tym mocno zastanowiła, miałaby pewien problem ze stwierdzeniem, ile właściwie wie o Yaxleyu i musiałaby przyznać, że w sumie to nie widzieli się od dobrych kilku miesięcy, i że chyba nie nazwałaby go przyjacielem. Już nie.
...ale jakoś się nad tym nie zastanawiała.
Mimo to gdy zapytał o Heather, w jej głos wkradła się ostrzegawcza nuta.
- To moja partnerka i jesteś dla niej o wiele za stary.
- Nie miałem nic złego ma myśli - zapewnił Thoran, uciszony tak zgodnie na dwa głosy, wzór przyzwoitości, bardzo porządny gość, jak ktoś mógłby pomyśleć inaczej, mimo tej obitej twarzy? Zwłaszcza, że zaraz przybrał nieco zbolałą minę i zaczął przeszukiwać kieszenie. - Do licha, kupiłbym wiggenowy w pobliskiej aptece, muszę przecież pomóc przyjacielowi, nie mogę wrócić teraz do domu, ale mnie okradli... Bren, może byś mogła?
Brenna uniosła nieco brwi, bo prośba zdawała się nieco bezceremonialna, ale to w końcu był jej znajomy. Jeśli mogła kiedyś zabrać go ze sobą na wakacje, to i nic dziwnego, że prosił o kilka drobnych na zakupy. Brenna wydobyła z kieszeni parę sykli i podała je mężczyźnie, który podziękował z uśmiechem.
- Dziękuję, moje piękne panie, ratujecie mi dziś życie - zapewnił, podnosząc się powoli z ławki. Zaraz jednak osunął się na nią z jękiem, a jego twarz wykrzywiła się z bólu. - Do licha, chyba jednak oberwałem trochę w nogę... zaraz dojdę do tej apteki, słowo, nie wzywajcie tylko uzdrowicieli, nie cierpię szpitali.
Odpowiedź w jej przypadku mogła być przecież tylko jedna.
- Pójdziemy po ten eliksir. Thoran, czy naprawdę niczego nie widziałeś? Nie wiesz, dlaczego cię napadnięto?
- Nie. Niestety. Chyba po prostu miałem pecha, przyszedłem tutaj tuż po świcie… - westchnął, spuszczając wzrok. Brenna jeszcze raz zmierzyła go spojrzeniem, po czym dala Heather znać, żeby ruszyła za nią.
- Ruda, spytasz w tym sklepie na przeciwko zaułka? Wcześnie go otwierają, może coś słyszeli? - poprosiła, pochylając się ku partnerce i zniżając głos. - To się słabo kupy trzyma, skoro nic nie widział, bo oberwał oszałamiaczem, ale ma też zranioną nogę i ślady od uderzenia na twarzy... Ja kupię ten eliksir i mu go przyniosę.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
20.05.2024, 23:46  ✶  

Heather nie zamierzała póki co wypytywać Brenny. Nie był to odpowiedni moment, zapewne później nie omieszka trochę się dowiedzieć na temat tego mężczyzny, kiedy wreszcie stąd odejdą. Ruda nie widziała, czy powinny mu ufać, ale Longbottom na pewno zdawała sobie sprawę co robi, jak zawsze. Wood ufała bezgranicznie jej osądom.

- Zdecydowanie. - Nie zamierzała również powiedzieć o tym, że miała już narzeczonego, bo nie powinno go to w ogóle obchodzić (chociaż tak naprawdę miała ochotę wspominać o tym całemu światu, była to przecież świeża sprawa).

Nie drążył jednak tematu, może źle go oceniła? Po ich stanowczej reakcji jakby zamknął się w sobie, stał się bardziej potulny, może chciał być po prostu miły? Nie znała go niestety, nie mogła więc odczytać intencji mężczyzny.

Przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę, kiedy facet zapytał się o to, czy nie kupi mu wiggenowego, nie miał w ogóle oporu, aby zadać to pytanie. Chyba naprawdę dobrze się znali. Rozumiała, że akurat eliksir może mu się przydać, po tym jak wyglądał łatwo było wywnioskować, że coś mogło go boleć.

Te drobne jednak nie okazały się być chyba tym, czego oczekiwał. Pojawiła się kolejna prośba, tym razem, żeby to one kupiły mu eliksir. Nieźle się z nimi ustawił, nie mogły mu jednak odmówić, czyż nie? Skoro cierpiał, był znajomym jednej z nich wypadało wyciągnąć pomocną dłoń.

- Nie zapamiętałeś jak wyglądał sprawca? - Postanowiła się wtrącić, bo coś przecież musiał widzieć, musiał być jakis powód dla którego napadnięto właśnie niego, chyba, że faktycznie po prostu znalazł się w złym miejscu, o złym czasie, czasem i to był niezły powód dla oprawcy.

- Pójdę spytać, jasne. - Oczywiście, że warto było się rozejrzeć, poszukać jakichś wskazówek gdziekolwiek, skoro ten typ nic nie wiedział.

Ulżyło jej, kiedy Brenna powiedziała co o tym myśli, już się bała, że coś ją opętało. - Nie wiem, ten typ jest dziwny, może nie chce się do czegoś przyznać? Jak dobrze się znacie. - Mówiła szeptem, aby Thoran ich nie usłyszał.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
21.05.2024, 11:53  ✶  
Brenny nic nie opętało. Wprawdzie magia działała na jej umysł, subtelnie modyfikując wspomnienia, przez to Brenna grzecznie szła po eliksir - inna sprawa, że poszłaby po niego pewnie także dla obcej osoby - i kobieta nawet nie podejrzewała, że cokolwiek może być nie tak, ale w żaden sposób nie sprawiało to, że zamierzała napaść zupełnie zignorować.
- Oberwał dość mocno, może czegoś nie pamięta, a może głupio się mu przyznać. Nie zmuszę go do złożenia zawiadomienia, ale nie zaszkodzi spytać, czy ktoś czegoś nie słyszał albo nie widział - odparła Brenna. Czy Thoran był dziwny? Nigdy dotąd tak nie sądziła, ale niezbyt dziwiła się Heather, że tak myślała. Yaxley nie wyglądał dobrze: prezentował się jak ktoś, kto chlał i wdawał się w uliczne bójki, w dodatku pewnie z przeważającymi siłami, skoro tak rosły i przecież niezły w magii mężczyzna skończył w takim stanie.
Poza tym...
Kiedy ostatni raz go widziała?
- Nie wiem - powiedziała na pytanie Heather, przeczesując włosy palcami, nagle skonsternowana. Ale pamiętała Thorana: nie bywała często u Yaxleyów, ale prawie na pewno przy jednej okazji, gdy tam zajrzała, widziała go na rodzinnych zdjęciach, poza tym twarz była jak najbardziej znajoma i jedyna rzecz, która Brennę naprawdę dziwiła, to że nigdy nie zwróciła uwagi na jego uderzające podobieństwo do Sama. Czyżby któreś z rodziców Sama było spokrewnione z Yaxleyami? Gdyby nie to, że słowa McGonagalla zasugerowały jej kiedyś, że ojciec też przebywał z nimi w Kniei… pomyślałaby, że ojciec Geraldine dwadzieścia parę lat temu mógł zadać się z tą przedziwną kobietą, która umknęła do puszczy. Może o to chodziło: by ojciec nie odebrał swojego syna? – Chodzi o to, że… dawno go nie widziałam. Ale znamy się z Hogwartu, kiedyś byliśmy razem nawet na wakacjach. Mam wrażenie, że w tej alejce trzepnięto go jakąś naprawdę mocną magią? Chyba jak tam weszłam, zahaczyło aż o mnie…
Pokręciła głową, jakby próbując się otrząsnąć, a potem skręciła do apteki, pozostawiając Heather wejście do sklepu naprzeciwko zaułka. W środku krzątała się już sprzedawczyni, najwyraźniej otworzyła jakiś czas temu, rozmawiając z pierwszą klientką, starszą kobietą w czerwonej szacie.
- Coś podać? - spytała sprzedawczyni, przekazując klientce torbę z zapakowanymi rzeczami.
Tymczasem Brenna kupiła eliksir, na szczęście bez żadnej kolejki i od razu wróciła z nim do Thorana. W końcu był ranny.
Tyle że…
Z daleka dostrzegła, że ten coś pije. Kiedy ją zauważył, wrzucił kufel do pobliskiego kosza na śmieci, ale do licha… czy on jednak mógł chodzić i wszedł do baru, pod którym go posadziły po piwo?! Po to były mu te drobne?!
Może jednak źle zauważyła.
– Dzięki, naprawdę, dzięki – ucieszył się, sięgając po eliksir. – Mam jeszcze jedną prośbę…
– Może kupno piwa? – zaproponowała Brenna niewinnym tonem.
– Nie, oczywiście, że nie! – oburzył się Thoran, spoglądając na nią z takim zaskoczeniem, że aż prawie uwierzyła, że Yaxley jednak pił po prostu jakąś wodę. – Widzisz te krzesła, o tam? Miałem pomóc przyjacielowi wnieść je na trzecie piętro, on jest nogą z translokacji, ale no… po drodze mnie napadnięto. Gdybyś mogła…
Brenna przypatrywała się mu przez moment, lekko przekrzywiając przy tym głowę na bok, gestem, którego nabyła odkąd zaczęła zmieniać się w wilka. Bywała głupia, ale nie była skrajnie naiwna. Nie odmawiała przysług przyjaciołom, nie była jednak pewna, czy Thorana Yaxleya faktycznie może nazwać przyjacielem. Przyjaciele to osoby, które są ci faktycznie bliskie, a on był głównie mglistym wspomnieniem wakacji i twarzą zapamiętaną ze zdjęć. A to była bardzo dziwna przysługa. To znaczy byłaby normalna, gdyby po prostu spotkali się na ulicy, ale taka prośba z ust kogoś, kogo ledwo co tutaj pobito?
Mimo to uległa. Czasem, kiedy ktoś prosił o pomoc, była trochę za miękka.
Poza tym przy okazji spyta tego „przyjaciela” o Thorana.
– W porządku, ale jeśli nie poczujesz się lepiej po eliksirze, idziemy do Munga – oświadczyła, odwracając się, by ruszyć do tych cholernych krzeseł.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
21.05.2024, 23:22  ✶  

Wood zdawała sobie sprawę, że Brenna była w stanie pomóc każdemu, tyle, że coś jej nie grało w tym typie, którego tutaj spotkały. Bardzo mocno nalegał na to, aby nie wzywały medyków. Nie chciał, żeby ktoś go obejrzał, z jakiego powodu? Na pewno widział więcej, niż mówił. Chciał coś przed nimi ukryć, tylko po co? Zdaniem Rudej wszystko samo składało się w całość. Musiał być prowodyrem tej bójki! Wydawało jej się, że go rozgryzła.

- Niby tak, wygląda na poturbowanego, ale nie wiem, czy mu ufam. - Dodała jeszcze, kiedy partnerka powiedziała jej co o tym myśli. Powinna zaufać jej osądowi, bo zawsze tak robiła, ale coś jej nie pasowało, jej przeczucie mówiło, że nie do końca wszystko jest jasne, że coś im umyka. - Podpytam, nie ma problemu.

- Jak możesz nie wiedzieć, jak dobrze się znacie? - Wydawało jej się trochę dziwne, co było trudnego w opisaniu poziomu znajomości. Przeszywała Longbottom wzrokiem. Rozumiała coraz mniej z tej sytuacji, niby się znali, ale nie wiedziała, jak bardzo? Jak to w ogóle możliwe.

- Wakacje to już poważna sprawa, musieliście być blisko. - Przecież nie jeździ się na nie z pierwszym, lepszym znajomym. Gdy wspomniała o czarnej magii otworzyła szeroko oczy, jeszcze szerzej kiedy powiedziała, że o nią też mogła zahaczyć. - Nic ci nie jest? - Przeraziła się nieco, że Brennie mogła stać się krzywda.

Weszła do tego sklepiku, pełna nadziei, że może tutaj czegoś się dowie. Zajrzała do środka, pokazała swoją BUMowską odznakę i zadała kilka pytań. Nikt jednak nic widział, ani nie słyszał. Przed chwilą otworzyli. Wyszła stamtąd rozczarowana, bo nadal nie miały żadnych informacji.

Wróciła do Brenny. Z niezadowoloną miną, widać było, że nie ma jej nic ciekawego do przekazania. Pokiwała jedynie przecząco głową, by dać jej znać, że nic nie wie.

Ruda nie widziała tego kufla z piwem, bo podeszła do nich zbyt późno. Obserwowała jedynie ich wymianę zdań, nie wtrącała się ponownie, bo uważała, że to nie jest do końca jej sprawa.

Kolejna prośba mężczyzny była jeszcze dziwniejsza od poprzedniej. Jasne Ruda rozumiała zakup eliksiru, rozumiała pożyczenie pieniędzy, ale kurwa przenoszenie krzeseł? Co do chuja? Niby był poobijany, ale jak komuś coś obiecał, to powinien sam się tym zająć, wrócić, gdy będzie w pełni sprawny. Longbottom jednak po chwili mu uległa, Wood mrugnęła jedynie, gdy usłyszała jej zgodę na wykonanie tej prośby.

Bez słowa ruszyła za nią, żeby jej pomóc, przecież nie będzie jej pozwalała samej dźwigać, jaka by była z niej koleżanka?

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
22.05.2024, 13:53  ✶  
- Ludzie się zmieniają, a ja nie widziałam go już od jakiegoś czasu. Lepiej znam jego siostrę, nie chciałaby, żebym go tak tutaj zostawiła - wyjaśniła Brenna. Dawne przyjaźnie czasem odnowić było łatwo, jakby przerwa w kontaktach nigdy nie nastąpiła, czasem wkradały się pomiędzy ludzi tysiące drobnych spraw, a czasem okazywało się, że druga osoba zmieniła się nie do poznania. – Nic mi nie jest, po prostu jakbym… była trochę skonfundowana. Jeśli mnie trafiło, to i nic dziwnego, że on może dziwacznie się zachowywać.
Jeśli była gdzieś na wakacjach z Thoranem Yaxleyem, to oczywiste, że byli bliskimi znajomymi, ale teraz, gdy poprosił o transportowanie tych krzeseł, naprawdę nie była pewna, co o tym wszystkim myśleć.

- I jak? W sklepie coś widziały? - zapytała, ledwo się oddaliły. Zresztą krzeseł nie zamierzała dźwigać, po prostu wprawiła je w ruch różdżką, rzucając proste zaklęcie i pociągnęła sznurem za sobą, by wdrapać się po schodach. – Chętnie zapytam tego przyjaciela, jak to dokładnie wyglądało z tym umówieniem się… – dodała jeszcze, zerkając przez ramię na Thorana. Czy podejrzewała go o jakieś cuda niewidy? Nie, chociaż widok tego popijanego radośnie piwa sugerował, że trochę sobie tutaj robił z niej żarty, ale przede wszystkim nie podobało się jej, że doszło tu do jakiejś bójki i kradzieży, a ona miała sprawę ot tak zostawić. Nawet nie chodziło o to, że zakładała, że Yaxley tę potyczkę spowodował: wystarczyło, że do niej doszło. Chociaż historia o tym, jak to nic nie widział i nic nie wie, a oberwał przecież z pięści w twarz, nie wydawała się jej zbyt wiarygodna.
Zapukała do drzwi na właściwym piętrze i po chwili te uchyliły się lekko.
– Tak? – spytał mężczyzna, który im otworzył, wyraźnie niepewnie: obie w końcu miały na sobie mundury.
– Pan Yaxley prosił o dostarczenie państwu krzeseł…
– Pan Yaxley? – zdumiał się szczerze człowiek. – Przepraszam, ale nie znam żadnego z Yaxleyów, słyszałem o nich tylko. I krzesła? Jakie krzesła?
– Przepraszam. Zdaje się, że pomyliłyśmy mieszkanie – odparła Brenna, dość szybko pojmując, że najwyraźniej „pan Yaxley” postanowił zwyczajnie zrobić jej na złość. Odwróciła się, nie dając po sobie poznać choćby odrobiny złości, a krzesła ponownie uniosły się, wprawione w ruch jej zaklęciem, gdy ruszała na dół. Dość szybko, bo łatwo było się domyśleć, że te krzesła nigdy nie miały tu trafić. – Albo naprawdę mocno jebnął się w głowę, albo postanowił się zabawić. Nie wiem, co mu odjebało w ostatnich miesiącach, ale na pewno mocno się mu poprzestawiało.
Przecież gdyby pamiętała, że robił takie rzeczy, nie zgodziłaby się nieść nigdzie żadnych, cholernych krzeseł.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
23.05.2024, 21:52  ✶  

Pokiwała głową słysząc słowa Brenny, jeśli znała jego siostrę, to może faktycznie dobrze, że się nim zainteresowała. Pewnie sama Longbottom również by chciała, żeby ktoś zareagował, gdyby Erik znalazł się w podobnej sytuacji. Wood może nie miała rodzeństwa, ale próbowała zrozumieć, jak to działa i ten argument nawet do niej przemówił. - Rozumiem, oby doszedł do siebie i sobie poszedł, to problem sam się rozwiąże. - Kto wiedział, w czym jeszcze przyjdzie im mu pomóc, Yaxley wydawał się mieć do nich naprawdę wiele próśb. - To dobrze, jakby było gorzej to mów, coś z tym zrobimy. - Przyglądała się przez chwilę Brenn, czy aby na pewno dobrze wygląda.

- W sklepie nikt nic nie widział, ani nie słyszał, ale tego się spodziewałam. - Nie wiedzieć czemu podejrzewała, że nikt im nic nie powie. Może otworzyli po całym zajściu? Zapewne tak było. Ruda nie do końca wiedziała, co myśleć o Thoranie, no zdecydowanie nie pasowało jej to, że nie chce im nic powiedzieć, to sugerowało, że ma coś do ukrycia, a może krył tego, kto mu to zrobił? W końcu bywały bójki w których udział brali przyjaciele, szczególnie, gdy za dużo wypili.

Kolejna dziwna sprawa. Zaniosły te krzesła, ale mężczyzna wcale ich nie potrzebował. Ciekawe po co więc niosły je na to piętro? Podał im zły adres? Spoglądała skonfundowana na Brennę. - Nie wiem o co mu chodzi, ale coś jest nie tak. Myślisz, że mógł tak mocno przypierdolić łbem, że zaczęło mu brakować jakiejś klepki? - Najważniejsze, że obie się w tym osądzie zgadzały. Zaniosły, przelewitowały z powrotem te krzesła. Co za bezsensowna robota.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2744), Heather Wood (2133)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa