15.06.2024, 20:50 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 11:58 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Pierwsze koty za płoty
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Pierwsze koty za płoty
wiadomość pozafabularna
Suma przypadków: Poltergeist IITego wrześniowego wieczora Brenna Longbottom ciągnęła za rękę Millie Moody przez londyńską ulicę.
Tego wrześniowego wieczora Millie Moody ciągnęła za rękę Brennę Longbottom przez londyńską ulicę.
Jakim cudem oba te zdania były poprawne?
Mianowicie takim, że Brenna faktycznie trzymała za dłoń Millie, i faktycznie ciągnęła ją ulicą magicznego Londynu, ale robiła to sama będąc w ciele Millie, gdy Millie znajdowała się w jej ciele. I było to cholernie dziwne uczucie, bo nagle Brenna była dziwnie… niska. Jakoś tak jej ręce były mniejsze, i nie była pewna, jak tutaj nimi uderzyć kogoś dostatecznie mocno.
– Jeszcze rozumiałabym, gdyby to był piątek trzynastego, ale dzisiaj to nawet nie jest piątek trzynastego, i o bogowie, jak to nie przejdzie do jutra, to obie jesteśmy martwe, bo przecież ja idę na bal organizowany przez ciotkę Evę, a ty miałaś iść z Alkiem na jedno zadanie… – mamrotała Brenna – Millie. To był głos Millie, ale już cała pogawędka była bardzo Brennowa. A chociaż dłoń, zaciskająca się jak imadło na ręku drugiej kobiety, była drobna, i należąca do Moody, to uścisk też był typowy dla Brenny.
Może nieco mocniejszy.
Bo Brenna kochała Millie niemalże jak siostrę, ale absolutnie nie zamierzała wypuścić jej na ulicę samej w swoim ciele. Robiło się jej słabo na myśl o tym, co ta mogłaby postanowić zrobić, i jak gęsto musiałaby potem tłumaczyć się przyjaciołom, znajomym czy współpracownikom ze „swoich poczynań”.
– Cholera, jak ja się cieszę, że Irytek nie potrafił w takie sztuczki – dodała jeszcze, oglądając się na Millie.
Na siebie.
Bo ledwo kilka minut wcześniej, gdy szły ulicą, złośliwy poltergeist wyleciał z jednego z zaułków, przemknął nad Brenną, i nagle Brenna nie była już Brenną. Znalazła się w ciele idącej obok niej Millie Moody, a sama Millie przejęła ciało Brenny.
To było bardzo dziwne: patrzeć na siebie z boku. Coś zupełnie innego niż przypatrywanie się sobie w lustrze. Brenna nigdy nie była specjalnie próżna (zupełnie nie po potterowsku), ale też nie miała jakichś szczególnych kompleksów i niewiele rozmyślała nad swoją urodą czy ogólnie o cechach swojego wyglądu, ruchach albo mimice. Teraz zastanawiała się jednak, czy ona tez robi takie miny? Czy porusza się w ten sposób? I o bogowie, nic dziwnego, że ciotka Eva zawsze na jej widok powtarzała, że Brenna powinna staranniej się uczesać.
– Basilius na pewno coś na to zaradzi… na pewno – powiedziała, w duchu modląc się, by miała rację. Bo może Millie była dużo ładniejsza od niej, ale Brenna naprawdę dobrze czuła się w swoim własnym ciele i jednak wolała je odzyskać.
Odetchnęła, zatrzymała się pod kamienicą, w której mieszkał Prewett i zapukała.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.