• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[26.06.1972] Czy pamiętasz Perłę Morza? | Victoria & Cain

[26.06.1972] Czy pamiętasz Perłę Morza? | Victoria & Cain
Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#1
18.06.2024, 00:01  ✶  

Historia, która rozegrała się tutaj przed kilkoma dniami była historią o ludzkim nieszczęściu. Historią, której pewnie większość z nas już nie usłyszy. Jej sekrety zostały częściowo pogrzebane. Porwane przez duchy na drugą stronę porwały razem ze sobą opowieść, którą część świata chciała teraz poznać. Tylko jedna część. Co tak naprawdę stało się z pasażerskim statkiem i kto popełnił błąd? Mugole? Czarodzieje, którzy pozwolili, żeby w ich ręce wpadł niebezpieczny artefakt?

Zajmowanie się takimi tematami nie leżało w kręgu zainteresowań Caina, ale skoro przydzielili ich do dopilnowania i zamknięcia tematu, czy na pewno czarna magia nie spaczała tego obszaru, nawet nie mrugnął, żeby zaprotestować. Łatwo praca, a łatwe prace lubił. Opierające się na tym, żeby odpowiednio ocenić skalę ryzyka i zagrożenia, a miał do siebie samego zaufanie, że oceni ją dobrze. Czy Victoria też - tego jeszcze do końca nie wiedział. Referencje miała piękne, a czy pokrywały się z rzeczywistością? Przez ostatnie tygodnie dobrze mu się z nią pracowało i pokazywała na każdym kroku, jaką jest błyskotliwą kobietą nieograniczoną myśleniem współczesnej socjety. Na szczęście, bo bywał trochę uprzedzony do czarodziei czystej krwi. Nie, nie każdy był taki sam, dlatego nie każdego traktował z góry tak samo, ale na takie gwiazdki czasami kiepsko patrzono. Tak i na niego patrzono czasami z ukosa, bo przecież był powiązany linią krwi z Alastorem i Harper. A jednak nie leżało to w jego kręgu zainteresowań, bo morze go nigdy nie ciągnęło. Tak samo dzicz. Lubił miasta, lubił pracę z ludźmi i wśród nich, nawet jeśli nie lubił się bezpośrednio angażować. To chyba była jakaś nerwica natręctw - jego nienaturalna wręcz potrzeba krycia swojej prywatności i chronienia jej. W gruncie rzeczy jego myślenie nie opierało się głównie na tym - to była jedynie wypadkowa, droga do celu. A celem było to, żeby wszyscy, na których mu zależało, byli bezpieczni.

- Taak, w porządku. - Machnął dłonią na historyka, który niepewnie stał przy jednej z wyniesionych na zewnątrz skrzyń - z wierzchu przynajmniej było w porządku i nie było widać żadnych śladów czarnej magii, ale to, co było wewnątrz, to inny temat i na pewno nie do aurorów należała już praca nad tym. Procedury musiały być przestrzegane, chociaż Bletchley nigdy nie był nadmiernie do formalności przywiązany. Rozumiał, dlaczego i po co istnieją, ale świadomie manipulował nimi w swoich dłoniach. Moralność była w końcu giętką sprawą. - Dobrze, że to już wszystko. - Było lato, a mimo to nad morzem pizgało. Przynajmniej tutaj. Cain wręcz trochę zmarzł, bo zupełnie nie był przyzwyczajony do ostrego, morskiego powietrza i wiatru, jaki potrafił się tu pojawiać. Chciał już powiedzieć, że będą mogli w takim razie zaraz wracać, kiedy ktoś zagaił go ze słowami, czy mógłby zerknąć na papiery i je podpisać. Odszedł na bok z mężczyzną, żeby zerknąć, co on mu podstawiał właśnie pod nos i do czego potrzebny mu był jego podpis...



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
18.06.2024, 08:58  ✶  

Była w rozsypce. Była w rozsypce, a musiała wstać, wziąć się w garść i pójść do pracy. Żyć. Położyć na twarz makijaż, który ukryje cienie pod oczami, bo nie mogła spać (chociaż spała, ale po prostu mało), który odwróci uwagę od zaczerwienionych od płaczu oczu. Płacz… rzadko to robiła, ale ten tydzień był szczególny. Szczególnie zły, chyba najgorszy, gorszy nawet od tego, w którym znalazło się to cholerne Beltane. Ale jakoś się trzymała. Nie uśmiechała się wcale, była zdecydowanie mniej rozmowna niż normalnie, trochę jakby nieobecna myślami często spoglądała, tak naprawdę nie widząc. Oklumencja i wyciszenie bardzo tutaj pomagały, a kiedy usłyszała, że mają znowu iść na te głupią plaże coś tam sprawdzić i podpisać… no poszli. Lestrange nie tryskała na to entuzjazmem, tylko dopiła chyba czwartą tego dnia kawę…

Starała się skupić na tej pracy najlepiej jak potrafiła, spiąć się, dopilnować wszystkiego, całego protokołu. Rzuciła kilka zaklęć rozpraszających, chcąc się upewnić, że tak na pewno niczego tutaj nie ma, o co otarłaby się magia – ale nie było. A przynajmniej ona niczego nie znalazła.

– Tak, dobrze – jej to miejsce kojarzyło się podwójnie źle, bo brała w tym udział. Wyśniła jedną z historii, o służącej i pokojówce Victorii Stone i obskurusie, o strachu i krzywdzie. O zdradzie, nieodwzajemnionych uczuciach i chciwości. Cain odszedł na bok, zagadany, a może to ona zrobiła kroki bliżej wody? Zapatrzona w jej taflę, odczuwała ten dojmujący smutek… ciągle go odczuwała przez cały dzień, więc nawet nie zwróciła uwagi, że coś jest nie tak. Że ten kojący szum rozbijających się fal zamienił się w kakofonię smętnej melodii wygrywanej przez orkiestrę, gdy Victoria ubrana w wytworną suknię, która ani trochę nie trafiała w jej gusta, siedziała przy okrągłym stoliku na sali bankietowej, przystrojonej złotem. Przed nią stał chyba trzeci kieliszek wina; był ten najgorszy dzień jej życia. Kameralna ale bogata impreza, rodzina i koleżanki Isabelli, wszyscy w końcu rozeszli się po sali, nawet ten jej cholerny narzeczony, któremu kilka godzin temu powiedziała wymuszone “tak”. W końcu została sama i mogła zatopić smutki, a tak bardzo miała ochotę się rozpłakać.

Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#3
19.06.2024, 22:57  ✶  

A woda szumiała i melodia grała. Grała też tam wtedy muzyka, pamiętasz ją jeszcze? Jeden z nowych twórców muzyki klasycznej, za którym Isabella przepadała. Chyba tylko cudem nie ściągnęła tutaj artysty z całą orkiestrą, ale przecież miało być kameralnie. Tylko kilka osób, tylko kilka par oczu, tylko kilka ust, z których płynęły rozmowy, zachwyty szczere i te całkowicie nie. Był i on - wybranek serca! Wybranek pieniądza i wpływów, ale przecież to były normy naszego społeczeństwa. Nie miałaś się dobrze bawić - miałaś dobrze wyglądać. Pasować do wystroju, bo byłaś jednym z urozmaiceń, przecięć stylistycznych. Siedząc pod bogatym kryształem żyrandolu, na tych starannie wyszywanych poduszkach, z tą falbaną przepływającą po łydce zakończonej zgrabnym bucikiem błyszczałaś. Diament oszlifowany, gotowy do tego, żeby ktoś go odebrał z rąk jubilera. Nie pierścionek, nie żaden wisiorek - mogłaś zostać przyozdobiona złotem, ale nie w niego wkuta. Zbyt piękna, żeby być byle ozdobnikiem... Wystarczająco piękna, żeby był kartą przetargową. Czy można być szczęśliwym na szczycie? Tron ze złota to jak wieża z kości słoniowej - rozsypie się prędzej czy później, bo nie budujesz go na czymś prawdziwym i szczerym. Szczerość... prawda... Nie potrzeba jej tutaj. Tu, gdzie szumiała muzyka.

Potrzeba jej było tutaj, gdzie szumiała woda.

- Nie, nie wiem. Departament Tajemnic jest za to odpowiedzialny. - Odetchnął, biorąc od mężczyzny przy sobie podkładkę do pisania i obrócił się od wiatru, żeby zerknąć na dokumentację. Nic specjalnego, nic odbiegającego od norm - podpisał.

- Dziękuję, panie Bletchley. Do zobaczenia. - "Oby nie" - przeszło Cainowi przez myśl, ale przecież by tego nie powiedział. Zamiast tego uprzejmie się uśmiechnął i z lekką irytacją zagarnął włosy z twarzy, które latały po niej we wszystkie strony świata. Przeszedł się kawałek po plaży, kiedy mężczyzna od niego odszedł - naprawdę mały kawałek. Ostatni raz zerknął na prace, jakie się tutaj działy, a które miały na celu zabezpieczyć Perłę Morza - czy raczej to, co z niej zostało. Chciał się upewnić, że wszystko zostało zrobione i już nikt tutaj w sumie nie będzie potrzebował za dużo ich atencji. A może nawet wcale. Bo może to był faktycznie ten moment, w którym mogli zostawić to w rękach profesjonalistów, a Departament Tajemnic i tak dobierze się do tego. Właściwie to jesteśmy tu jak ochrona. I to był fakt. Taka ochrona w zetknięciu z takimi manifestacjami, jakie działy się na Perle, były jednak potrzebne. Nawet jeśli czyjeś wspomnienia wędrują w najgorsze strony.

Powoli zawrócił w kierunku Victorii, spoglądając, jak ta wpatruje się w morze. Sam aż w nie spojrzał. Ale on, w przeciwieństwie do niej, nie słyszał jego śpiewu.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
23.06.2024, 02:42  ✶  

Niby całe życie była przygotowywana do tego, że nie będzie miała nic do powiedzenia w sprawie swojego zamążpójścia, przyjmowała to z godnością, to, że niewiele ma do powiedzenia, jeśli tylko chce uszczęśliwić swoją rodzinę, a kiedy przyszło co do czego… Nie była szczęśliwa. Jej narzeczony – poznała go tak naprawdę dopiero co, może kojarzyła go ze szkoły, ale nigdy nie zwróciłaby na niego uwagi, a teraz… Był kompletnie nie w jej typie. Może i uroczy i z wyglądu niczego sobie, to czar pryskał, gdy tylko się odezwał. Mamusia to, mamusia tamto. Po dziesiątej takiej mamusi dzisiaj, gdy w końcu zostali sam na sam, Victoria się wyłączyła i przestała słuchać. Albo słuchała, tylko przestało do niej docierać. Myślała tylko o tym, jak bardzo żałuje. Jak bardzo nie da rady… Drake potrafił tańczyć i to była jego jedyna zaleta – a jego zajęciem było chyba jedynie ładne wyglądanie. Gdy teraz została sama i bezwiednie jeździła widelcem po talerzu, myślała tylko o tym, żeby się upić, albo utopić w kieliszku wina, uciec stąd i nigdy nie wrócić. Schować się, może nawet w New Forest, gdzie słychać spokojny szum fal rozbijających się o brzeg. Szum i cichy trzask. Szum i cichy trzask. Szum i cichy trzask. Victoria przymknęła powieki, zatapiając się w tym szumie, wyobrażając sobie siebie stojącą na skraju klifu. Od skoku dzielił ją tylko krok. Szuuum…

Otworzyła oczy. Faktycznie była nad morzem, ale to nie było New Forest. Stała tu, patrzyła w dal, ubrana w mundur aurora, a nie tylko stażysty, spojrzała na swoje dłonie… Było jej zimno, tak dojmująco zimno, aż objęła się rękoma, jakby to miało coś dać. Rzecz jasna nie dało nic. Ciągle patrzyła w dal, ale teraz jej myśli gładko ścisnęły się i wtopiły w gorzką rzeczywistość; patrząc tak na morze, niemalże widziała wynurzony statek–widmo, do którego tydzień wcześniej popłynęli ratować dzieciaki, których tam wcale nie było. Dla Victorii to był trudny dzień, pomijając niestandardowy dzień pracy, wpadanie w czyjś… koszmar, rozgrywanie go na nowo, a potem gonitwę po statku, to i poprzedzającą noc miała krótką i trudną, gdy spędziła jej część w ogrodzie Rookwoodów na tyłach domu. Tamtej nocy nie mogła spać, ciągle rozpamiętywała ten tatuaż niemalże wypalony na skórze Sauriela, w tamtej chwili blady, ledwo widoczny, ale obecny. Jego słowa, brzmiące niemalże jak pożegnanie, rozmowa, która nie była rozmową, nie była czymś, co mieli przegadać, tylko podjęciem decyzji za nich oboje. Wtedy płakała pierwszy raz od bardzo dawna… I dwa dni temu. O bogowie – dwa dni temu Victoria musiała mocno zweryfikować swój pogląd na najgorszy dzień w życiu i zaręczyny z Rosierem spadły z podium już całkowicie. Gorsze było odkrycie jego śmierci, to numer trzeci, wydarzenia z okazji Beltane były drugie i wszystkie jego konsekwencje, a pierwsze… Och próba samobójcza Sauriela. To wszystko było w pannie Lestrange tak świeże, że patrząc w to cholerne morze, wcale nie czuła spokoju, tylko bardziej ścisnęło jej się serce. Czuła się okropnie. Ledwie wczoraj płakała w ramiona Laurenta, a dzisiaj… Starała się wziąć w garść, ale to było bliższe po prostu funkcjonowaniu, niż życiu. I teraz aż ją zakuło to wszystko, głośniej wzięła oddech, płytko, nie głęboko i poczuła coś mokrego na policzku. Aż musiała odetchnąć przez usta i uniosła dłoń, by palcem przejechać pod kością policzkową, łapiąc tę zagubioną łzę.

Na moment nawet zapomniała, że jest w pracy. Zapomniała, że nie jest tutaj sama. Ale na bogów, miała ochotę siedzieć tu, na tym piasku i po prostu ryczeć. Albo rzucić się w tę toń i zniknąć, wyparować jak piana morska, jak syrenka z baśni. Wtedy… Wtedy przynajmniej by już nie bolało.

Nawet nie słyszała, że Cain pożegnał się z tamtymi, że cicho zbliżał się do niej, stawiając nogi na piasku. Ta cała, mizerna fasada, którą starała się trzymać przez cały dzień, teraz po prosty prysła, rozpękła się na miliony odłamków.

Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#5
24.06.2024, 14:05  ✶  

Trzymanie fasady to jedno. Trzymanie odpowiedniej miny do podejmowanej gry - drugie. Victoria miała fasadę, ale nie miała miny do gry. Cain nie przykładał do tego aż tak wielkiej wagi - nie chciał zanadto angażować się w problemy ludzi dookoła siebie. Czy można być bohaterem wiecznie? Dziecięce pragnienia i marzenia w końcu umierały i chociaż nie można było zostawić człowieka w potrzebie to bawienie się w beznadziejnego bohatera tylko narażało wszystko na szwank. Dorośnij - ludzie lubili to powtarzać. Bądź dużym i grzecznym chłopcem, dojrzałą dziewczynką. Weź ślub, znajdź pracę, ustatkuj się. Spraw, żeby rodzice byli z ciebie dumni. Rodzice byli dumni... Człowiek przechodził od progu do progu - co pięć lat jego życie się nagle zmieniało, a potem przychodziło przekroczenie magicznej granicy 25, zbliżenie się do 30 i zupełnie jakby cię olśniło - nagle wszystko za plecami wydawało się niemal błahe, niemal głupie. Te troski lat dziecięcych, te niepewności dojrzałości, to szamotanie się u progu bycia człowiekiem dorosłym i odpowiedzialnym za życie własne i całego otoczenia.

Byli dziś tutaj - odpowiedzialni za życie swoje, otoczenia i za tych zmarłych, którzy już między nimi nie kroczyli. Smutek i weltscherz - Cain maksymalnie dystansował się od tego morza, od tej plaży i od ludzi wokół. Odpowiedzialność wzięta, ale nie przyjęta do serca. W końcu Bletchley starał się niewiele do tego serca przyjmować, a mimo to był narażony jak nikt inny na bodźce z zewnątrz. To miejsce było pełne złej aury i echa dawnych emocji, które czekały, żeby wskoczyć na głowę i rzucić się człowiekowi do gardła. Między tobą a bólem stałeś tylko ty sam - ty i twoja psychika. Mogłeś dać się jej uginać, mogłeś pozwalać jej tonąć, ale na koniec dnia i tak musiałeś odbudować mur z powrotem. Więc Cain mu nie pozwalał pękać - nawet kiedy musiałeś grzebać swoich przyjaciół. Osoby, które zdawały się przecież walczyć o dobrą sprawę. Victoria mogła się teraz łamać, ale na drugi dzień musiała znów stać na baczność i najlepiej - nie oglądać się za siebie. Tak było zdrowiej. Nie zapominaj, oj nie, ale nie pozwól, żeby fale pokryły cię od stóp do głów. Inaczej utoniesz. I chociaż tonięcie wydawało się takie proste, na równi z odebraniem sobie życia, to Cain wiedział lepiej - to nigdy łatwe nie było. Instynkt przetrwania był silniejszy. A wola życia pozwalała ci w końcu wypłynąć na powierzchnię.

- Przykro mi, że musiałaś to przeżywać. - Że nie byłem z tobą - prosiło się o dopowiedzenie, ale nie miał za co przepraszać, bo... nie miał na to wpływu. Czy mógł powiedzieć, że jest mu przykro rzeczywiście? Cała ta sytuacja była przykra, a przeżywanie koszmarów przy wszystkich problemach, jakie Lestrange musiała mieć na głowie... cóż. Taka praca. Trafiła się jej wyjątkowo parszywa, ale nie zmieniało to faktu, że właśnie taką pracę wybrała. Czasem świadomość podjętych decyzji wcale nie ułatwiała radzenia sobie z konsekwencjami. Niekiedy wręcz tylko to pogarszała - spotykamy się z rozczarowaniem, a potem są słowa: mogłem wiedzieć lepiej. Victoria nigdy nie wyglądała, jakby żałowała. Przychodziła do pracy z uniesioną głową i podchodziła do wszystkiego rzetelnie i nierzadko z ciekawością. Świetnie sobie radziła z presją i działaniem pod presją. Nie potrzebował wyciszonego Trzeciego Oka, żeby widzieć, że nie radziła sobie za to teraz. Z tym, ze wszystkim, z niczym. Wyciągnął dłoń, żeby dotknąć jej ramienia pocieszająco. Przynajmniej tyle mógł dla niej zrobić.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
25.06.2024, 08:23  ✶  

Pewnie nie trzeba było być żadnym legilimentą, żadnym aurowidzem – wystarczyło mieć oczy i ruszyć głową, by dostrzec, że Victoria jest w fatalnym nastroju. Beznadziejnej kondycji psychicznej; ta zwykle opanowana kobieta, skrywająca emocje przed światem, nakładającą grubą, choć piękną maskę obojętności i płaszcz rzucający fałszywe cienie, dzisiaj tutaj i teraz pokazywała się taką, jaka była naprawdę. Smutna. Niepewna. Rozgoryczona. Przestraszona. Gdzieś ta jej siła i pewność siebie uleciały wraz z wiatrem, który przywiewał tutaj fale z szumem rozbijające się o brzeg. Może faktycznie można było to połączyć, jej nastrój, z Perłą Morza i tym, co się na niej stało. Prawie tam wszyscy zginęli, zagarnięci przez czarnomagiczne zaklęcie wikłające ich w pętlę czasu, w historię, która rozgrywała się na ich oczach. Smutną historię… Ludzie stracili tam życie i tracili kolejni co kilka lat. To powinno ja smucić, prawda? Lecz to nie dlatego ocierała łzy, nie dlatego pociągała nosem, to nie to wspomnienie widziała przed oczami, a coś, co – jak sądziła – już od bardzo dawna należało do przeszłości… Jak mogła o tym zapomnieć?

Były rzeczy, które zostawały w człowieku na długo, do końca, odzywały się w najmniej odpowiednim momencie…

To tych poległych na Perle powinna wspominać, a nie te duchy sprzed półtora roku. Śmierci, nie bal zaręczynowy, który nie miał już żadnego znaczenia…

To nie o pracę chodziło. Nie o to, że kilka dni temu znalazła się na statku w bezpośrednim zagrożeniu życia. Nie o to, że to już kolejny raz w ciągu półtora miesiąca, ledwo wyślizgnęła się ramionom śmierci. Powinno to robić na niej wrażenie…ale nie robiło. Po prostu wszystkie te problemy, które dźwigała, w końcu ją przeciążyły.

Victoria upada pod krzyżem po raz… który?

Wyraźnie drgnęła, słysząc głos Caina tuż za sobą. Nieco pospiesznie otarła oczy, już nie dając sobie czasu na zdziwienie, że w ogóle łzawi, ale nie chciała, by ją taką oglądał. Nie chciała, by ktokolwiek ją taką oglądał – to nic, że przecież musiał to widzieć, gdy się do niej zbliżał. Musiał widzieć jej minę, spojrzenie i ten głęboki smutek i ból… Ale nie domyślał się jego źródła.

– Tak… mi też – powiedziała cicho i odchrząknęła, czując, że ma ściśnięte gardło. Nie spodziewała się, że Cain za chwilę położy dłoń na jej ramieniu. Była ubrana przepisowo, w czerń, spodnie, długi rękaw koszuli, munduru… A i tak pewnie można było poczuć chłód gdzieś tam przebijający się przez ubranie. – Mam bardzo parszywy tydzień – nie mówiła głośno i był to też jeden z nielicznych przypadków, kiedy się na coś skarżyła. A wydarzenia związane z Perłą Morza to był tylko wystający z wodnej toni wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę to nie tydzień miała parszywy, a miesiąc. Dwa miesiące już właściwie… ale to zwłaszcza ten tydzień dał jej w kość. Nie miała siły już nawet robić dobrej miny do złej gry.

Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#7
27.06.2024, 19:08  ✶  

Były rzeczy, które zostawały z człowiekiem na długo i te, które zostawały, ale wcale o nich nie pamiętaliśmy. Oddychające cicho w naszym wnętrzu. Tlące się jak węgle rozrzucone po palenisku. Grzebiesz w nich, żeby znaleźć ostatnie kawałki drewna i odkrywasz, że wszystko już zostało obrócone w czerń. Czerń i żar. Jeśli włożysz dłoń tam, gdzie już nie ma płomienia - oparzysz się. Będzie bolało bardziej niż gdybyś włożył palce w tańczące o zmroku płomienie. Tak człowiek mógł się sparzyć na własnych doświadczeniach.

Miała parszywy tydzień, ale chyba nienajgorszy dzień? Nawet jeśli powrót na tę plażę dostarczał wspomnień, o których wspominać niekoniecznie chciała. Bywały lepsze chwile tak i były lepsze miejsca, w których chciało się spędzić swój czas. Nawet lepsze, w jakich mogło się pracować. Tutaj wyławiano przecież trupy, które były częścią tragedii związanej z Perłą Morza. Cain cofnął dłoń z jej ramienia, żeby za długo nie naruszać jej przestrzeni osobistej. Kim wszak dla siebie byli, żeby ją przecinać na zbyt długo? To był ledwo przyjacielski gest. Jestem tu. Mogła się o niego oprzeć, mogła znaleźć minimalne ukojenie - minimalne, bo przecież nie byli przyjaciółmi, żeby powierzali sobie teraz sekrety swojego życia. Jeszcze nie byli. Powoli przędąca relacja nie była obsmarowana pełną prywatą, chociaż ta siłą rzeczy przewijała się przez codzienność. Chociażby proste "a co robisz po pracy", albo "może skoczymy na kawę, skoro masz wolne?". Bletchley nie lubił się jednak zwierzać ze swoich sekretów, więc i nie oczekiwał tego od Victorii - szanował jej granice i jeśli wyczuwał, że chciała o czymś porozmawiać to pytał. Jeśli nie... chyba już rozumiecie, jak to wszystko mogło wyglądać? A potem wizja stawała w tym miejscu - przy zachodzącym słońcu za wyjątkowo ponurym tym razem morzem.

- Masz ochotę na kubek gorącej czekolady? - Zapytał ciepłym głosem, uśmiechając się do niej opiekuńczo. Bo taką postawę wobec niej chciał przyjąć, żeby poczuła, że jest obok ktoś, kto się nie chwieje i kogo świat nie drży w posadach. Na kim można się oprzeć. Taki ogród, w którym możesz stanąć na chwilę, bo sprzedali ci godzinny karnet. Naciesz się tym spokojem, zanim przyjdzie ci wrócić do rzeczywistości. - Wszystko już załatwiłem, więc... możemy kończyć na dziś. I przejść się do knajpki. - Albo na whiskey czy wino, na cokolwiek tylko miała ochotę. Cain nie stronił od alkoholu, chociaż starał się, żeby nie wypadać przy tym na uzależnionego od niego. Od jednego do drugiego potrafiła być bardzo cienka linia. - Możesz mi wtedy opowiedzieć o swoim złym tygodniu. Albo mogę ci opowiedzieć, jak na ostatnim grillu rodzinnym moja matka pomyliła parówki z kiełbasą. - Innymi słowy - możesz się zwierzyć. Ale możemy też popieprzyć głupoty i pozwolić, żeby chwilowo cały ciężar został za nami. Nawet jeśli tylko na chwilę.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
28.06.2024, 08:27  ✶  

To, że przyszła dzisiaj do pracy, było jej zbawieniem. Że miała czym zająć myśli, że nie siedziała sama ze sobą, pogrążając się w spirali najgorszych myśli, które tylko czekały, by ją zaatakować, zacząć kąsać, wgryzać się aż do mięsa. Ta praca ją ratowała. Ciągle się coś działo, ktoś zagadywał, coś notowała… A teraz wyszli w teren i póki nie spojrzała w to morze… póki nie spojrzała w morze, to jakoś się trzymała, lecz jedno nieco dłuższe wejrzenie wystarczyło, by zanurzyć się w niechcianym wspomnieniu aż po sam czubek głowy, a woda była iście lodowata (nie, żeby Victorii robiło to jakąkolwiek różnice, gdyby faktycznie do tej morskiej toni weszła).

Ten krótki dotyk wystarczył, by sprowadzić ją na ziemię, nawet jeśli w głowie i na języku został słony posmak przeszłości dalekiej i tej bardzo niedawnej.

– Tak… tak. Czekolada brzmi dobrze – nie alkohol – czekolada. Jeszcze nie oszalała, żeby w takim stanie sięgać po alkohol, który może znieczuli, a może wyciśnie z niej łzy, gdy rozklei się już całkowicie. Czekolada brzmiała bezpiecznie, a poza tym potrafiła minimalnie poprawić nastrój bez uciszania się procentami. Właściwie to była Cainowi bardzo za to wdzięczna; musiała wyglądać teraz jak nieszczęście, a on zamiast zostawić ją samą sobie, to proponował czekoladę na osłodę tego dnia. Nawet spróbowała się do niego leciutko uśmiechnąć, ale mięśnie wokół ust z ledwością jej drgnęły, aż w końcu wzruszyła ramionami.

Victoria rzadko się zwierzała ze swojego życia, chyba że był to ktoś bardzo bardzo bliski. Jasne, że czasami opowiadała Cainowi to i owo, ale raczej nie skarżyła się na prywatne problemy (może z wyjątkiem tych związanej z Zimnymi). I nie oczekiwała, że i on będzie się zwierzać jej.

– Chętnie posłucham o tym grillu – znaczy, że chętnie popieprzy z nim o głupotach. Chociaż nie wykluczała, że może jej się wymsknąć coś o tym parszywym tygodniu.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (1754), Cain Bletchley (1904)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa