• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[26.06.72] Anomalie w Stonehenge - Funkcjonariusze

[26.06.72] Anomalie w Stonehenge - Funkcjonariusze
Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#1
04.07.2024, 20:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:58 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Słońce leniwie unosiło się nad różowym horyzontem, kiedy zjawiliście się w Stonehenge; niemalże równocześnie, a jednak każde z innym celem. Zadaniem powierzonym Brennie było pilnowanie porządku, to znaczy dbanie o to, aby gapie - zarówno mugolscy, jak i czarodziejscy - nie podchodzili za blisko oraz czuwać nad szeroko pojętym bezpieczeństwem. Wymieniała innego Brygadzistę, który schodził z nocnej zmiany. Atreus dostał polecenie ponownego (pierwszy raz uczyniono to bowiem w chwili zatrzymania Isobell) sprawdzenia, czy w kromlechu nie użyto czarnej magii oraz pomocy pannie Longbottom, gdyby sprawy zaszły za daleko. Sebastian natomiast został wysłany z ramienia kowenu jako egzorcysta, w razie wypadku, po tym, jak jedna z obecnych podczas rytuału kapłanek zwierzyła się, że widziała w ogniu twarz swojego ojca, który odszedł w Beltane (mogło być to jedynie przywidzenie, ale i tak polecono mu to zbadać).

Stonehenge zostało obwarowane silnymi zaklęciami obronnymi, ukrywającymi je przed wzrokiem nieupoważnionych (dla nich kamienie wyglądały tak, jak zawsze i nie widzieli tego, co działo się w środku). Mokra od rosy trawa ocierała się o wasze łydki, a echo niosło beczenie owiec wypuszczanych na pole. Było rozkosznie swojsko i letnio - tylko ta zaschnięta krew na ołtarzu i brygadowe taśmy psuły sielskość...

Proszę o odpis do 7 lipca do godziny 18 Serduszko
@Brenna Longbottom @Atreus Bulstrode @Sebastian Macmillan
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#2
04.07.2024, 21:10  ✶  
Litha fatalnie świadczyła o kowenie Whitecroft. A już na pewno wystawiała absolutnie tragiczne świadectwo ich przywódcom duchowym z Isobell Macmillan na czele. Z początku Sebastianowi wydawało się, że to jakiś głupi żart. Historyjka wyssana z palca. Masowe przywidzenia. Fatamorgana. Klątwa zauroczenia spleciona przez Śmierciożerców, żeby wzbudzić masową panikę po ty, co wydarzyło się na majowym spędzie czarodziejów.

Ale nie. To po prostu arcykapłanka postanowiła spróbować poświęcić jedną ze swych protegowanych i to w obecności zwykłych ludzi. A o szczegółach całego zajścia egzorcysta musiał dowiadywać się od swojej wstrząśniętej kuzynki Sary, która dalej dochodziło do siebie po wydarzeniach z ubiegłego tygodnia. Wspomnienia dotyczące wydarzeń ze Stonehenge prześladowały jednak nie tylko spokrewnioną z nim przywoływaczkę duchów, ale także inne kobiety wierne kowenowi.

Twarz w ogniu, pomyślał z niesmakiem, przyspieszając nieco kroku. Chociaż w głównej siedzibie proponowano mu podróż na miejsce przy pomocy teleportacji łączonej, tak koniec końców zdecydował się na nieco bezpieczniejszą jego zdaniem formę transportu: Błędnego Rycerza. W sumie nie do końca wiedział czego się spodziewać. Na pewno nie podobała mu się obecność gapiów, których na szczęście trzymano z dala od kamiennego kręgu. Sebastian obszedł grupę bokiem, poprawiając rękawy ciemnej, zapiętej pod samą szyję koszuli. Na miejscu zjawił się w zwyczajnym dla siebie stroju, bo czarnym.

— Niech Matka ma was w swojej opiece w tym okropnym dniu — odezwał się, gdy nieopodal kamieni dostrzegł obstawę Ministerstwa Magii w formie dwóch znajomych twarzy. — Pan Atreus i Panna Brenna. — Wykrzywił usta w uśmiechu, lustrując tę dwójkę od stóp do głów. — Wydarzyło się już coś... podejrzanego?

Tym razem postanowił sobie darować sugestię, że i z tym wypadkiem Brenna mogła mieć cokolwiek wspólnego. Wprawdzie przypinanie kobiecie wszelkiego rodzaju win związanych z przeróżnymi magicznymi incydentami na terenie Wielkiej Brytanii powoli wchodziło mu w krew, tak, jeśli chodziło i Lithę i Stonehenge, to był aż za bardzo świadomy tego, że to niestety jego ''ludzie'' byli odpowiedzialni za to przykre wydarzenie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
04.07.2024, 21:38  ✶  
To był zły dzień, zły tydzień, zły miesiąc i zły rok.
Śmierciożercy, śmierć paru znanych osób, w tym Derwina i Jasona, wampiry, nazbyt prawdziwe koszmary, zamęt w głowie po rytuale, informacje o Lithcie, rozmowa z Dumbledorem i Barlow, to wszystko sprawiło, że niby absolutnie banalna sprawa, ot rozmowa z Anthonym Borginem, stała się istną wisienką na torcie ogólnego spierdolenia. Brenna przez jakieś pięć minut tej nocy, tuż przed zaśnięciem, bawiła się myślą o wyjechaniu gdzieś do Australii, za Danielle i Lucy. Odrzuciła jednak ten koncept oczywiście, podobnie jak rozważane jeszcze krócej skoczenie z jakiegoś mostu lub ewentualnie zepchnięcie z niego Anthony’ego Borgina (choć chętnie zepchnęłaby z takiego Stanleya, ale wątpiła, by ten zechciał się wybrać z nią na jakiś most, gdzie nie będzie żadnych świadków). W pracy stawiła się punktualnie (znaczy się punktualnie według swoich standardów, czyli godzinę wcześniej), zajęła szybkim porządkowaniem spraw, a potem wylądowała w Stonehange.
Nawet się nie zdziwiła, że trafili tutaj też najpierw Bulstrode (którego przywitała, zanim dorwała Brygadzistę, którego miała zmienić) i potem Macmillan. Znaczy się, skoro wysłano tutaj Sebastiana, mieli spodziewać się nawiedzeń albo ponownych wycieczek do Limbo?
Mogło być gorzej.
Dziś mógł być piątek trzynastego.
Kręciła się w pobliżu kamieni od rana, i mimo tego całego czerwcowego galimatiasu gadała jak zwykle, uśmiechała się jak zwykle i tylko czasem podejrzliwie zerkała w stronę kamienia, wciąż pokrytego krwią, ale właściwie nie spodziewała się, że ten nagle wykaże jakieś dziwne właściwości, których nie wykazał do tej pory. Wypytała swojego poprzednika, czy na pewno wszystko było w porządku, czy nikomu nie objawili się żadni bogowie, nikt nie próbował dźgać się nożem i nikt nie przedostał tutaj z aparatem. Sprawdziła zaklęcia ochronne, trzymające z dala mugoli (sama nie do końca ogarniała, jak to działa, ale pewnie albo widzieli fałszywy obraz kamieni i robili sobie na jego tle zdjęcia, albo nagle sobie przypominali, że zostawili żelazko na gazie, czy jak to u nich działało), i upewniła, że żadni czarodzieje nie kręcą się w pobliżu.
A potem pojawił się Sebastian i, o dziwo, nie zasugerował już w pierwszych zdaniach, że jakimś sposobem szaleństwo Isobell to jej wina. (Tak naprawdę to Brenna się wcale tego nie spodziewała, ale i nie byłaby tym zaskoczona.)
– Cześć, Sebastianie – przywitała się na jego widok. – Mam nadzieję, że nie wysłano cię tutaj, bo okazało się, że Stonehange jest nawiedzone przez ducha zabitej tutaj owcy albo coś takiego?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
05.07.2024, 04:27  ✶  
Dni po Lithcie to był jakiś cyrk, przez który przemknął trochę jak przez mgłę, zbyt zmęczony ostatnimi dniami. Statek zwyczajnie dał im w kość, a niedługo po tym jak z niego wrócili, niektórzy znowu zostali wysłani dalej z tego prostego powodu, że Isobell postanowiła zgubić gdzieś w drodze na sabat zdrowy rozsądek. Może gdyby jakoś konkretniej poszukali, to dałoby się go gdzieś tutaj znaleźć, a dzięki temu Arcykapłanka udzieliłaby jakiś zwięzłych, jednoznacznych odpowiedzi.

Poplamiony krwią kamień, który stanowić miał za ołtarz, dobitnie przypominał o tym co wydarzyło się parę dni temu i że to wcale nie był sen. Przywódczyni kowenu, która powinna prowadzić swoje owieczki z troską, próbowała zwyczajnie zarżnąć jedną z nich i to na oczach cywili. Bulstrode nie był pewien czy ten ostatni aspekt to w sumie było dobrze czy źle, ale ostatecznie dzięki temu mieli jakichś świadków tego całego szaleństwa.

Sprawa wciąż trwała, a oni wciąż wracali na miejsce, szukając... czegoś. Jakichś wskazówek, które może wcześniej komuś umknęły. Jakieś ulotnego swędu czarnej magii, który świadczyłby o tym, jak źle się tutaj podziało.
- Dzień dobry - powiedział na widok Sebastiana, przerywając chwilowy wywód o tym, że podobno lipiec ma być okropnie gorący i ma nadzieję, że dobra pogoda nie przełoży się zbytnio na zwiększenie liczby turystów w okolicy bo jakby się tu jakiś przedarł, to byłoby trochę średnio, a w ogóle to dostanie udaru jeśli jeszcze raz ktoś mu każe obwąchiwać ten kamienny ołtarzyk. - Chwilowo nie. Wszystko wydaje się w porządku - akcent na wydaje się, bo nic co miało związek z Lithą nie było w porządku.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
17.08.2024, 09:44  ✶  
wiadomość pozafabularna
Po ustaleniu z gronem MG i omówieniem fabuły, przejmuję narrację.
Czas na odpisy do 21.08.
Wszystko wydawało się tak… spokojne.
Od rytuału minęło kilka dni, a jednak specjaliści orzekli, że występowały tu lekkie anomalie, związane z magią, a działania Isobell mogły mieć trudne do przewidzenia skutki. Specjaliści z Departamentu Tajemnic wciąż jednak nie odkryli ich źródła i nie potrafili powiedzieć ponad wszelką wątpliwość, czy nie są niebezpieczne, a gapie wciąż ciągnęli w tę okolicę, zafascynowani opowieściami o spotkaniu Bogini Matki.
Gdy jednak Macmillan stał z nimi na polanie, choć dzień był ciepły, poczuł, jak przenika go dziwny chłód. I kiedy Brenna i Atreus do niego mówili, przez jedno mgnienie oka, czas nie dłuższy niż ten potrzebny na trzepot skrzydeł motyla, zdawało się mu, że świat wokół zadrgał, rozpływał się, jakby już, już miał zobaczyć coś… innego… ale czyjś głośny okrzyk przywołał go z powrotem do rzeczywistości.
Przekleństwo i błogosławieństwo, ciążące nad rodem Trelawneyów.
Wciąż było mu dziwnie zimno.
– Wreszcie egzorcysta! – padło gdzieś zza kamieni, głos przepełniony ulgą. Może jednak nie zdecydowano się na wysłanie tutaj ministerialnego egzorcysty, aurora i Detektyw tak całkiem bez powodów? Ruszyła ku nim kobieta, krągła, ciemnoskóra, niezbyt wysoka. Odziana w cywilne ubranie, być może była specjalistką od zabezpieczeń albo kimś z Departamentu Tajemnic. Jej aura drżała, być może od tłumionego niepokoju i zmęczenia, ale było też w tym coś dziwnego, z czym Atreus raczej nie spotykał się na co dzień.
Brenna odwróciła się do niej, chyba ani trochę zaskoczona, że jednak nie będzie tak spokojnie, jak mogłoby się w pierwszej chwili wydawać.
– Nie było tutaj chyba pani wcześniej?
Kręciła się tu w końcu od jakiegoś czasu i… no nic się nie działo. I nic nie mówił Brygadzista, z którym rozmawiała.
– Nie było, bo musiałam wyprowadzić stąd i uspokoić mojego partnera – powiedziała z pewną irytacją. – To wywoływacz duchów. Zachowywał się dziwnie już od dwóch dni, gdy tu pracowaliśmy, ale dziś jeszcze twierdził, że do niego mówią, że są wściekłe, że nas wszystkich pozabijają, omal nie połamał sobie palców kopiąc w jednym miejscu.
– A gdzie konkretnie?
Spodziewała się, że kobieta wskaże ołtarz, o dziwo jednak machnęła ręką w nieco innym kierunku.
– Czysto hipotetycznie, czy duchy mogą nas pozabijać? – spytała Brenna, zwracając zaciekawione spojrzenie na Sebastiana, zanim wyciągnęła różdżkę, ruszając we wskazaną stronę.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#6
17.08.2024, 20:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2024, 20:07 przez Sebastian Macmillan.)  
Sebastian w żadnym razie nie planował żadnych wycieczek do Limbo. Wprawdzie nie był w stanie kontrolować swoich własnych ekskursji wymuszonych na nim przez rodzinne dziedzictwo, tak nie miał zamiaru przykładać ręki do żadnego uchylania bram między światem żywych i umarłych w polowych warunkach. Przecież to było jak proszenie się o kłopoty! Zwłaszcza w kontekście wydarzeń na Beltane i ignorancji osób zaangażowanych w otwarcie przejścia do czarodziejskich zaświatów. Matko, daj mi cierpliwość, pomodlił się bezgłośnie, przymykając na moment oczy, gdy dotarły do niego słowa powitania ze strony panny Longbottom. Skinął głową na słowa Atreusa.

— Nie. Tym razem nie chodzi o owce — odparł z zaciśniętymi zębami i zmełł w nich wszystkie rzeczy niewypowiedziane. Na przykład takie mające na celu udowodnienie Brennie, że składanie ofiar ze zwierząt hodowlanych było tradycją bardzo głęboko zakorzenioną w historii ich społeczności i nawet ona była częścią tego cyklu, bez względu na to, czy jej się to podobało, czy nie. Niestety w tym przypadku musiał darować sobie ten wielowątkowy wykład. — Jedna z kapłanek, która była obecna podczas... incydentu... zwierzyła się przełożonym kowenu, że zobaczyła w płomieniach twarz swego zmarłego ojca. Mam sprawdzić okolicę na wypadek powtórki.

Wszelkie próby dojścia do realnego porozumienia z Isobell jak dotąd zawiodły, a Macmillan był wystarczający mądry, aby nie wdawać się w dyskusje na temat postępowania Arcykapłanki. Miał okazję przyglądać się jej pracy i poświęceniu w stosunku do Matki i wiernych przez całe lata i bardzo chciał tkwić w przeświadczeniu, że kobieta chciała jak najlepiej. Jednak nawet on musiał przyznać, że składanie ofiar z baranków a zażynanie młodziutkich kapłanek na ołtarzu to były dwie zupełnie różne od siebie kwestie. Nie zamierzał dolewać oliwy do ognia i próbować tłumaczyć ludziom, z czego mogły wynikać decyzje Isobell, bo... Wtem podskoczył, gdy nagle usłyszał spośród kamieni słowo ''egzorcysta''. Mimowolnie cofnął się o pół kroku.

— Normalni ludzie zazwyczaj nie reagują na nas tak radośnie — odparł z nieznośnym brakiem emocji w głosie, przyglądając się uważnie ubiorowi czarownicy w poszukiwaniu znajomych oznakowani Ministerstwa Magii. Kolejna Brygadzistka? Niewymowna? A może pracownica Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof? Problemami z Limbo interesowała się zdecydowanie zbyt duża liczba frakcji. Mimo to wysłuchał nieznajomej. — Bardzo słowny ten duch, skoro wprost powiedział, że jest z czegoś niezadowolony.

Mimowolnie zerknął w kierunku zakrwawionego ołtarza, jednak zdziwił się, gdy czarownica wskazała w zupełnie inną stronę.

— Czy jak poltergeist ciśnie w twoją głowę cegłą, a ty w wyniku ataku się wykrwawisz, to czy można przypisać mu twoje zabójstwo? — rzucił w stronę Brenny, gdy ta zadała mu pytanie. Machnął sztywno dłonią, po czym westchnął ciężko. Nie musiała odpowiadać. — Czy duch może cię zabić? Tak, może. Jak zapewne kojarzycie z Hogwartu, obecność duchów może znacznie wychłodzić miejsca, w których akurat przebywają. Gdyby bardzo duża grupa duchów zdecydowałaby się was zadręczyć w małym pomieszczeniu, możliwe, że wykończyłaby was niska temperatura i brak możliwości ucieczki. Oprócz tego w grę wchodzi oczywiście opętanie, ale to częściej tyczy się bytów z Limbo. Wówczas może dojść do przejęcia waszego ciała i zepchnięcia waszej świadomości na tak daleki margines. Czy to się liczy jako śmierć? Możecie zdecydować sami.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
20.08.2024, 16:02  ✶  
- A nie istnieje jakaś możliwość, że ją zobaczyła bo coś jej dosypano do herbaty? Nie jestem specjalistą, ale na Beltane stoisko właśnie kowenu miało te swoje doprawiane napoje - zasugerował, przyglądając się Sebastianowi przez chwilę. Niby mówił to z obojętną miną, ale mimowolnie spojrzenie uciekło w bok, przelotnie prześlizgując się po twarzy Brenny na wspomnienie wydarzeń z majowego święta. Skoro ktoś serwował tam amortencję, to równie dobrze mógł dorzucić co halucynogennego do herbatek i na Lithcie.

Nie mogło być zbyt spokojnie i w końcu dobiegł ich czyjś okrzyk, gdzieś zza jednego z wielkich kamieni. Bulstrode instynktownie odwrócił twarz w tamtym kierunku, lustrując wyłaniającą się kobietę uważnym spojrzeniem. Machinalnie też próbował zerknąć na otaczające ją barwy, ale w odpowiedzi na to zwyczajnie zmarszczył brwi. Rozpościerające się dookoła niej halo drżało delikatnie i nawet jeśli mógł to zrzucić zwyczajnie na emocje które targały kobietą, coś w tym wszystkim było zwyczajnie niewłaściwego. Nie był jednak w stanie w pierwszym odruchu wyłapać w czym właściwie był problem.

- Nie obrazi się pani, jeśli zobaczymy dokumenty z jakiego departamentu pani jest? Pełno ludzi próbuje się tu kręcić, a przezorny zawsze ubezpieczony... - zwrócił się do kobiety lekkim tonem, uśmiechając przy tym jakby przepraszająco, że w ogóle chce weryfikować takie rzeczy. Przez moment jeszcze przyglądał się jej, albo raczej temu co ją otaczało. Szybko jednak jego spojrzenie uciekło na Sebastiana i Brennę, kiedy to ich aurze spróbował się przyjrzeć i ocenić, czy zachowywała się w taki sam sposób jak ta otaczająca nieznajomą. Może to była aura tego miejsca, a może chodziło o samą kobietę.

Sebastiana w tym momencie, i całego jego wywodu wywołanego przez Brennę, nie słuchał teraz zbytnio. Cokolwiek Macmillan miał w tym momencie do powiedzenia może i było ciekawe, ale Bulstrode niekoniecznie miał ochotę na filozoficzne rozważania na temat tego czy duch może zabić czy też nie. Magia mogła zabić. Noże mogły zabić. Nawet małe dziecko wystrzelone z odpowiednią prędkością mogło zabić, więc czemu nie duchy?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
20.08.2024, 22:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.08.2024, 09:05 przez Brenna Longbottom.)  
Rzut
Była to zapewne ogromna hipokryzja ze strony kogoś, kto nigdy nie stronił od jedzenia klopsików i kotletów, ale Brenna wzdychała się w duchu na samą myśl o rytualnym mordowaniu zwierząt i w ogóle o podrzynaniu gardeł owieczkom. Dobrze więc, że Sebastian nie wspomniał, że kiedyś to była regularna część obrzędów religijnych, bo na pewno Brenna zrobiłaby zbolałą minę. Może tak zbolałą, jak robiła Dziewica, gdy z żalem informowała uczestników obrzędu, że bóstwu życia nie powinno ofiarowywać się śmierci.
Stonehange jednak faktycznie niegdyś spływało krwią.
Nie oznaczało to, że współcześni w pełni zdawali sobie sprawę z tego, dlaczego tak się działo – i jakie były tego efekty.
Za to gdy Atreus wspomniał o amortencji, zapatrzyła się na moment na niebo, z taką absolutnie niewinną miną, jakby zupełnie, ale to zupełnie nie wiedziała, o co chodzi, ewentualnie nie była wcale tym zainteresowana. I dopiero chwilę później jej wzrok ściągnęła kobieta, która tak ucieszyła się na widok egzorcysty.
– Sebastianie… – jęknęła cicho Brenna na jego słowa, a kobieta, która ich przywitała, wyprostowała się jak struna. Nie była wysoka, nie robiło więc to wielkiego wrażenia, ale i tak obrzuciła Macmillana złym spojrzeniem. Zadowolenie z jego pojawienia odeszło jak ręką odjął.
– Czy właśnie nazwał mnie pan nienormalnym? – spytała, cedząc kolejne słowa. – I nie mówię, że duch cokolwiek powiedział. Mówię, jak zachowywał się mój kolega. A ty chłopcze, też nie masz na sobie munduru – rzuciła, najwyraźniej przez takie powitanie niezbyt przychylnie nastawiona do całej grupy, ale wyciągnęła z kieszeni dokumenty, by podetknąć je mężczyźnie pod nos. – Evelyn Houcourt. Niewymowna.
Brenna nijak nie skomentowała ani tej scenki, ani kolejnego wykładu Sebastiana, z którego zresztą zrozumiała piąte przez dziesiąte. Wychodziło jej jednak na to, że chyba jednak żadne duchy, które to podobno komunikowały się z wywoływaczem, nikogo chyba nie pozabijają, bo tu ciężko byłoby im ich uwięzić i zamrozić, a i pewnie były raczej niematerialne…
…chyba.
– To może zobaczymy, co tam kopał? – zaproponowała i nie czekając nawet na odpowiedź pomaszerowała w tamtą stronę.
Atreus przypatrując się aurze kobiety uważnie, mógł stwierdzić, że ta po pierwsze była ogólnie znacznie bardziej zdenerwowana niż chciałaby się przyznać, po drugie teraz dodatkowo trochę się poirytowała – była to jednak irytacja krótka, która zaraz wygasła. Po trzecie jednak było coś jeszcze, jakby ten jej strach to wygasał, to z powrotem się nasilał, bez żadnego powodu. Jakby… jakby coś na nią wpływało, chociaż wyraźnie dzielnie próbowała się opanować i niczego po sobie nie pokazać, zapewne ze względu na to, że musiała już od jakiegoś czasu pracować jako Niewymowna.
Sebastian czuł narastający chłód. Brenna i Atreus też mogli go wyczuć, choć nie tak intensywnie: łatwo było zrzucić go na to, że słońce nagle znikło za chmurą, a Bulstrodowi przecież zawsze było zimno. W jego uszach zaczął narastać dziwny dźwięk, jakby… bzyczenie… a potem dostrzegł w powietrzu pierwszego owada… drugiego… trzeciego… przylatywało ich coraz więcej i więcej…
– Kurde, wykopał tutaj niezły dół. Mam nadzieję, że nie próbował wykopać jakiegoś barloga albo coś… nie pytajcie, co to barlog – rzuciła tym czasem Brenna, jakby nie widziała żadnych owadów. Niewymowna je ignorowała, podążając za nią. Atreus też ich nie dostrzegł.
Detektyw wyjęła różdżkę i zaczęła mamrotać czary rozpraszające, tak na wypadek, gdyby na dnie dziury wykopanej przez wywoływacza duchów tkwiły jakieś magiczne przedmioty, tylko czekające, aby wybuchnąć.

Tura do 24.08.

Rzut Z 1d100 - 7
Akcja nieudana

Rzut na efekt dodatkowy:
Rzut 1d2 - 1


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#9
21.08.2024, 16:24  ✶  
— Nie dopuszczamy obecnie do siebie takiej możliwości — odparował na słowa Atreusa, prostując plecy na dźwięk zawoalowanej krytyki tradycji kowenu.

Jakoś przez całe lata nikomu nie przeszkadzało, że podczas festynów kowenowych rozdawano ciasteczka wypełnione nadzieniami na bazie najróżniejszych eliksirów. Nikt nie krytykował tradycji wspinania się na majowe pale. Nikt nie latał po szpitalach, próbując znaleźć lekarstwo na uczucie, które zostało zaognione przez samych uczestników zabawy. Nikt nie miał pretensji, że herbatki były doprawione. Ale teraz, kiedy Isobell popełniła jeden błąd - duży, bo duży - to nagle cała historia obchodów miała stanąć pod znakiem zapytania? Niedoczekanie.

Sebastian wbił skołowane spojrzenie w kobietę, gdy ta spytała, czy jego zdaniem jest nienormalna. Nie do końca wiedział, jak powinien zareagować na tę uwagę. Wprawdzie niektórzy ludzie lubili mówić prosto z mostu i oczekiwali w zamian równie konkretnej odpowiedzi, ale... Miał jakieś takie dziwne wrażenie, że w tym przypadku czarownica wcale nie szukała specjalisty, który podzieliłby się z nią opinią na temat jej zachowania. Odpowiedź ''za mało panią znam, aby postawić trafną diagnozę'' pewnie też nie przejdzie, skomentował bezgłośnie, krzywiąc się tylko. Już chyba lepiej było zignorować tę zaczepkę.

— Mhmm. — Pokiwał bez przekonania głową, zerkając pobieżnie na dokumenty czarownicy, kiedy Atreus przestał im się przyglądać. — Sytuacja musi być poważna, skoro nas tutaj wpuściliście. Zazwyczaj załatwiacie tego typu sprawy we własnym towarzystwie, czyż nie?

Nie krył się zbytnio z sarkastyczną nutką w swoim głosie. Dobrze wiedzieć, że chociaż od czasu doceniają zwykłych szaraczków z innych departamentów, pomyślał w duchu, podążając za Brenną. Naprawdę miał za złe zespołom Departamentu Tajemnic za to, że nie byli bardziej otwarci na współpracę w kwestii Polany Ognisk, gdy trafili na nich razem z grupą badawczą Laurenta Prewetta ledwie miesiąc wcześniej.

To nie tak, że żywił jakąś głęboką nienawiść do Niewymownych; rozumiał rolę, jaką pełnili jako trybiki maszyny, jaką było Ministerstwo Magii. Po prostu ciężko mu się patrzyło na to, że sprawa otwarcia przejścia do Limbo w Kniei Godryka była tak słabo zarządzana. Lazarus Rowle miał wystarczająco dużą władzę, aby wydać zgodę na zbadanie miejsca zdarzenia przez niezależnego badacza, ale nie był w stanie już zapewnić jakiejkolwiek współpracy ze strony pracowników Departamentu Tajemnic. I jak tu liczyć na to, że ci ludzie będą pracować z innymi organami?

— Chłodno tu — oznajmił bezwiednie, jakby to był w tej chwili największy problem.

Zaczął powoli rozcierać swoje ramiona, przyglądając się, jak Brenna próbuje narzucić na dziurę w ziemi jakieś zaklęcia. Skrzywił się z niesmakiem, gdy zaczął słyszeć jakieś dziwne bzyczenie. W pierwszej chwili pomyślał, że to efekt jednego z zaklęć rozpraszających, jakie postanowiła wypróbować Longbottom. Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że odgłos, zamiast stawać się coraz cichszy, zaczął narastać. Dopiero wtedy Sebastian spojrzał w niebo i aż cofnął się o kilka kroków, wskazując palcem wskazującym na owady.

— T-to nie wygląda jak sprawa dla egzorcysta! O nie, nie, nie! — rzucił podniesionym głosem.

Już sobie wyobrażał, że unoszące się nad ich głowami stado zaraz przypuści na nich atak. Może i pracował w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, ale przez całą swoją karierę nie miał tej nieprzyjemności zajmowania się dzikimi zwierzętami. A już na pewno nie takimi szkodnikami. Sebastian zaczął rozglądać się gorączkowo po niebie.

(Percepcja) Próba oceniania wielkości roju owadów i/lub strony z której nadlatują x2
Rzut Z 1d100 - 85
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 73
Sukces!
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
21.08.2024, 19:24  ✶  
Całe lata nikomu nie przeszkadzało, że podczas festynów działy się różne rzeczy głównie dlatego, ze do tego momentu magia zdawała się działać poprawnie. Wniesienie wianka na słup nie skutkowała do tej pory w więzi, która mogła zostać zerwana tylko poprzez interwencję wprawnego klątwołamacza. Wcześniej ludzie się trochę pocieszyli i było po kłopocie, a teraz? Magia ciągnęła ludzi do siebie, mieszała w ich życiu skręcając żołądki kiedy działo się coś złego, albo zmuszając do kasłania kwiatami, kiedy ktoś był zbyt przymilny względem osób trzecich. Herbatki tak naprawdę nie były tutaj aż takim problemem, ale Atreus nie zamierzał cieszyć się z tego, że ktoś zamiast kropli wrzucił tam całą łyżeczkę amortencji, tak że błagał Longbottom o spędzenie reszty życia razem. To miało być po części święto miłości, więc czemu celebrować je tą sztuczną i wywołaną magicznie? Całkiem szczerze, to Atreus nie widział powodu w tym, żeby obchody świąt nie odbywały się dalej, ale Isobell postanowiła chyba że jeśli nie miało się to dziać na Polanie to nikt nie będzie się dobrze bawił i oto właśnie byli teraz tutaj.

Bulstrode zmarszczył brwi słysząc komentarz kobiety, która najwyraźniej za punkt honoru wzięła sobie przyczepienie do najmniej znaczącego w tym momencie elementu wypowiedzi Sebastiana. Tak jakby tylko szukała zaczepki i powodu do niezadowolenia.
- Ale ja mam ze sobą kogoś w mundurze - wskazał na Brennę i uśmiechnął się do niewymownie niemalże protekcjonalnie, chociaż starał się to ukryć za przyglądaniem się okazanym przez nią dokumentom. Potem kiwnął lekko głową, wzruszając przy tym ramionami, bo stało w nich jak byk, ze mieli przed sobą Evelyn Houncourt. Niewymowną. Wszystko się zgadzało. - Atreus Bulstrode, auror - przedstawił się jeszcze kobiecie, tym razem uśmiechając się do niej grzecznie i zastanawiając, czy Sebastiana faktycznie znała czy może rozpoznała to że jest egzorcystą po węchu czy innej, niedostrzegalnej dla innych rzeczy.

Uśmiechnął się lekko na komentarz Sebastiana, ale sam nic nie powiedział na temat. Jeszcze miesiąc temu sami nieco ścierali się co do tego który departament powinien co zrobić, kiedy razem z Laurentem i Geraldine chodzili w okolicy kniei, ale przynajmniej w jednej kwestii się zgadzali - Departament Tajemnic definitywnie za bardzo wczuwał się w ten drugi człon swojej nazwy i wszystkim innym tylko psuł przez to krew.

- Nie tak jak w limbo - rzucił obojętnie, przelotnie spoglądając na niego zanim wrócił do spoglądania w dziurę, nad którą Brenna szeptała zaklęcia. - W sumie to coś ciekawego oprócz tej dziury i zachowania pani kolegi się tutaj działo? Coś ciekawego za tymi kamieniami, zza których pani na nas wyskoczyła? - wsunął dłonie w kieszenie, przyglądając się znowu kobiecie uważnie, chcąc jakoś wyłapać te skoki emocji w jej aurze, trochę oczekując że rozmowa pozwoli zlokalizować problem.

A potem się wzdrygnął, odsuwając o krok o Macmillana, kiedy ten podniósł głos. Zmarszczył brwi i rozejrzał się, mimowolnie spojrzeniem podążając za jego spojrzeniem, ale chyba nic tam nie było. Chyba.
- O czym ty mówisz?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (6463), Atreus Bulstrode (4213), Rowena Ravenclaw (230), Sebastian Macmillan (5394)


Strony (4): 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa