Rok szkolny jeszcze nie zdążył wyjść z tej powtarzalnej fazy organizacyjnej, a już nauczyciele wściekli się z czekającymi ich egzaminami, powtórkami i straszeniem, jakby właśnie teraz zdecydowała się reszta ich życia. Alice nie potrafiła poddać się presji z zewnątrz, więc generalnie te słowa spływały po niej jak woda po kaczce i to takiej wysmarowanej dodatkową warstwą smalcu. Do tego znowu zmienił się wykładowca od Obrony przed Czarną Magią, jak co roku próbował rozeznać, co już opanowali, jakby te notatki jego poprzednika i ich eseje z tamtego roku to tylko próżny trud, jak krew w piach. Poza tym po dwóch zajęciach Ala doszła do wniosku, że z zaklęć obronnych była bardziej ogarnięta od niego, ale cóż widać im się teraz trafił czysty teoretyk. Biorąc powyższe fakty oraz długo utrzymującą się ładną pogodę, toż to prawie anomalia w Szkocji! Selwynówna postanowiła ominąć zajęcia i posiedzieć na pomoście, bo w końcu w ciągu najbliższego półrocza raczej nie nadarzy się taka okazja. Pociągnęła za sobą kumpelę z ławki, w końcu Pan-Teoria z obrony jeszcze sobie nie przyswoił konieczności sprawdzania obecności co lekcję.
- Norka, napiszę ci to wypracowanie, Krukoni mi już przekazali tematy - dodała przeczesując czuprynę, wtedy jeszcze w naturalnym ciemnobrązowym wydaniu. - Zaraz się ugotuję w tych rajstopach, chodźmy do łazienki jeszcze - pociągnęła pannę Figg za łokieć do najrzadziej uczęszczanych toalet na pierwszym piętrze, aby przypadkiem nie wpaść na żadnego ucznia lub co gorsza nauczyciela, bo o tej porze wszyscy powinni być na zajęciach. Co prawda pewnie nie wypadałoby świecić teraz gołymi nogami, ale kogo to miałoby obchodzić, poza tym spódnica z uniformu szkolnego była przyzwoicie długa.
Kiedy przekroczyły próg łazienki Alice doszły jakieś ciche piski.
- To - zawiesiła na chwilę głos: - myszy? - zapytała i zmarszczyła nos, bo sama nie była o tym przekonana, ale też nie była typem osoby, która chętnie by wskakiwała na główkę w bliżej nieokreślone a podejrzane sytuacje.