- I jak ci się podoba w Egipcie? – Guinevere uśmiechała się właśnie pod nosem, idąc tuż za Thomasem. Mówiła do niego po angielsku, litując się i nie paplając szybko po arabsku, bo też zresztą angielski był jej drugim językiem, uczonym w domu odkąd była malutka – pomimo tego jednak mówiła z wyraźnym akcentem.
Przedstawiono ich sobie chwilę wcześniej i od razu rzucono na głęboką wodę; mieli sprawdzić jeden z bocznych korytarzy, odkrytych wczoraj w kompleksie, a najlepiej było to zrobić szybko i sprawnie, żeby dalsze wykopaliska nie stanęły, bo jakaś starożytna klątwa się rozleje na nich wszystkich. Nefret, jak ją tutaj nazywano, czy raczej Guinevere, jak też przedstawiła się Thomasowi, z tym kocim uśmiechem, dopiero co dołączyła do grupy, chociaż to nie były jej pierwsze wykopaliska, miała już trochę doświadczenia zwłaszcza w Aleksandrii, ale też w innych miejscach. Była dyplomowanym historykiem magii, ale również certyfikowanym magimedykiem, dlatego poszła razem z Figgiem, pilnować jego pleców, dłoni i wszystkiego innego, co mogłoby się wydarzyć w tym cholernym grobowcu. Ciemnym i wilgotnym, prawdę mówiąc to Ginny szybko odetchnęła, że pozostawili resztę obozu za sobą, niech Cathal męczy się z mugolami, ale oni mogli tutaj w końcu wyciągnąć różdżki i sobie rozświetlić drogę – ciasny i dość niski korytarz, tak, że wysoka jak na kobietę Ginny musiała lekko pochylać głowę, a co dopiero Thomas…
Jamil za nią poświadczył, wkręcił w tę wesołą grupę złożoną tak licznie z Anglików, ale nie znali jej tu jeszcze zbyt dobrze. Te wszystkie dyplomy, certyfikaty i referencje mogły się okazać przecież nic nie warte, ale jednak puścili ją razem z Thomasem i tu w tym półmroku niemal od razu zmieniła swoje jasnobrązowe oczy w złote o pionowych, bardzo kocich źrenicach, czego jej towarzysz nie mógł za dobrze widzieć, chyba że się do niej odwrócił.
– Wielu Anglików jakich miałam okazję poznać tutaj, zazwyczaj narzeka na nieznośne gorąco – paplała dalej, przypominając sobie chociażby biednego Erika Longbottoma, który nie za dobrze znosił te upały nawet gdy skrywał się w cieniu. A z tego co zrozumiałam (chociaż mogła wszystko pokićkać, wszak była tu nowa i musiała przyswoić wiele imion i twarzy), Thomas był tu już chwilę, a nie tydzień na urlopie wypoczynkowym. – Zwłaszcza w pełnym słońcu obozu – bo nie byli rozbici przecież w środku miasta… tylko znacznie poza nim. Ginny miała przewieszoną przez torbę drewnianą skrzyneczkę, dość wąską, ale łatwo było się połapać, że musiała nieść tam swoje narzędzia i przybory lekarskie, skoro to taką rolę głównie tutaj miała. – To twoja pierwsza wizyta w Egipcie? – zagadała po chwili, naprawdę ciekawa tego, z kim przyszło jej właśnie pracować.