• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 14 Dalej »
[kwiecień 1970, Egipt] Skarby historii

[kwiecień 1970, Egipt] Skarby historii
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#1
23.07.2024, 17:45  ✶  

- I jak ci się podoba w Egipcie? – Guinevere uśmiechała się właśnie pod nosem, idąc tuż za Thomasem. Mówiła do niego po angielsku, litując się i nie paplając szybko po arabsku, bo też zresztą angielski był jej drugim językiem, uczonym w domu odkąd była malutka – pomimo tego jednak mówiła z wyraźnym akcentem.

Przedstawiono ich sobie chwilę wcześniej i od razu rzucono na głęboką wodę; mieli sprawdzić jeden z bocznych korytarzy, odkrytych wczoraj w kompleksie, a najlepiej było to zrobić szybko i sprawnie, żeby dalsze wykopaliska nie stanęły, bo jakaś starożytna klątwa się rozleje na nich wszystkich. Nefret, jak ją tutaj nazywano, czy raczej Guinevere, jak też przedstawiła się Thomasowi, z tym kocim uśmiechem, dopiero co dołączyła do grupy, chociaż to nie były jej pierwsze wykopaliska, miała już trochę doświadczenia zwłaszcza w Aleksandrii, ale też w innych miejscach. Była dyplomowanym historykiem magii, ale również certyfikowanym magimedykiem, dlatego poszła razem z Figgiem, pilnować jego pleców, dłoni i wszystkiego innego, co mogłoby się wydarzyć w tym cholernym grobowcu. Ciemnym i wilgotnym, prawdę mówiąc to Ginny szybko odetchnęła, że pozostawili resztę obozu za sobą, niech Cathal męczy się z mugolami, ale oni mogli tutaj w końcu wyciągnąć różdżki i sobie rozświetlić drogę – ciasny i dość niski korytarz, tak, że wysoka jak na kobietę Ginny musiała lekko pochylać głowę, a co dopiero Thomas…

Jamil za nią poświadczył, wkręcił w tę wesołą grupę złożoną tak licznie z Anglików, ale nie znali jej tu jeszcze zbyt dobrze. Te wszystkie dyplomy, certyfikaty i referencje mogły się okazać przecież nic nie warte, ale jednak puścili ją razem z Thomasem i tu w tym półmroku niemal od razu zmieniła swoje jasnobrązowe oczy w złote o pionowych, bardzo kocich źrenicach, czego jej towarzysz nie mógł za dobrze widzieć, chyba że się do niej odwrócił.

– Wielu Anglików jakich miałam okazję poznać tutaj, zazwyczaj narzeka na nieznośne gorąco – paplała dalej, przypominając sobie chociażby biednego Erika Longbottoma, który nie za dobrze znosił te upały nawet gdy skrywał się w cieniu. A z tego co zrozumiałam (chociaż mogła wszystko pokićkać, wszak była tu nowa i musiała przyswoić wiele imion i twarzy), Thomas był tu już chwilę, a nie tydzień na urlopie wypoczynkowym. – Zwłaszcza w pełnym słońcu obozu – bo nie byli rozbici przecież w środku miasta… tylko znacznie poza nim. Ginny miała przewieszoną przez torbę drewnianą skrzyneczkę, dość wąską, ale łatwo było się połapać, że musiała nieść tam swoje narzędzia i przybory lekarskie, skoro to taką rolę głównie tutaj miała. – To twoja pierwsza wizyta w Egipcie? – zagadała po chwili, naprawdę ciekawa tego, z kim przyszło jej właśnie pracować.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
24.07.2024, 10:14  ✶  

Ucieszył się, że Guinevere rozmawia z nim po angielsku, próba komunikacji po arabsku skończyłaby się na dość karkołomnych próbach wypowiedzenia choć jednego zdania przez Thomasa - znał on kilka zwrotów, ale żeby prowadzić konwersację to już nie bardzo.
- Jest pięknie, temperaturę też można przeżyć, ale to palące słońce potrafi człowieka wykończyć - doprawdy nie wiedział dlaczego, ale klima północnej Afryki dawał mu się mocno we znaki, nie tylko w Egipcie, ale również podczas pobytu w Algierii czy nawet w Maroko. Zastanawiał się czasami czy to nie jest jaka klątwa rzucona przez starożytnych czarodziejów afrykańskich, żeby obce ludy nie mogły tu zamieszkać na stałe - ot takie dyrdymały.
Dlatego też cieszył się kiedy zeszli pod ziemię, gdzie słońce nie było aż takim problemem. Wiedział jak zapobiegawczy i przezorny jest Cathal, dlatego kiedy "przypisał" mu opiekunkę w postaci mzgimedyczki nawet się nie zająknął. Thomas też zdawał sobie sprawę, że schodzenie pod ziemię w celu rozbrajania pułapek w samotności nie było dobrym pomysłem, dlatego z pocałowaniem ręki przyjmował pomoc.
- Cóż, pochodzimy z kraju, w którym tak intensywne słońce jest rzadkością, jesteśmy przyzwyczajeni do chłodniejszego i bardziej deszczowego klimatu - odpowiedział jej zgodnie z prawdą. Samemu również narzekał na pogodę w Egipcie, nigdy nie byłby w stanie przyzwyczaić się do życia w tak gorącym miejscu. - Wolimy jak jest pochmurnie, niż jak rzuca nas się na pełne słońce niczym bekon rzucony na rozgrzaną do czerwoności patelnię - cóż, jeśli miała w głowie obraz anglików, którzy nie są w stanie przeżyć intensywnego ciepła - to był to bardzo dobry obraz. Może i nie był to naród pochodzący z koła podbiegunowego, jednak temperatury powyżej dwudziestupięciu stopni były nieakceptowalne dla nich.
- Na szczęście nie, miałem już okazję odwiedzić, dlatego nie doznałem aż tak duże go szoku pogodowego - odpowiedział kontynuując przeciskanie się korytarzami. - Kto robił te tunele? Chyba gobliny - narzekał pod nosem  idąc zgarbiony tak, że powoli zaczynały go boleć już plecy. - Wcześniej byłem w Egipcie już na dwóch wykopaliskach w Denderze i Abu Sir - dodał jeszcze w kwestii wyjaśnienia. Poprawił torbę niesioną na ramieniu, w której miał swoje przyrządy do rozbrajania pułapek i uniósł nieco wyżej różdżkę na chwilę przystając i badając szczelinę w ścianie, ale chyba nikt nie przeczyłby pułapki jeszcze w korytarzu. Upewnił się najpierw, że to faktycznie nie pułapka. - Pffft, ktoś obłupał kawałek ściany, mogliby być bardziej uważni - burknął pod nosem i odwrócił się w stronę Ginny.
- To są twoje pierwsze wykopaliska? - nie mieli po prawdzie okazji, żeby się lepiej poznać zanim weszli do tego tunelu, ale z drugiej strony, trochę mieli teraz okazję aż nadto okazji, aby przeprowadzać takie rozmowy.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#3
28.07.2024, 13:42  ✶  

Wychodziła raczej z założenia, że przyjezdni z zagranicy nie bardzo radzą sobie z arabskim, a też to, że przy przedstawianiu ich sobie Cathal mówił po angielsku, powiedziało jej na ten temat wiele. Weszła więc w swój tryb domyślny, czyli paplanie po angielsku.

– No tak, w pełne słońce może lepiej nie wychodzić – ale i na to były sposoby… pierwsze to ochrona przed słońcem, druga to dużo wody, a trzecia… cóż… magią też dało się schłodzić. Egipcjanie i ogólnie Afrykanie musieli się nauczyć, jak sobie radzić z tym palącym słońcem i gorącem.

– Pamiętam jakim szokiem dla mnie było zobaczyć śnieg na święta w Anglii – przyznała po chwili, przywołując wspomnienia z dzieciństwa, gdy po raz pierwszy zobaczyła śnieg. – Albo te deszczowe dni w lecie. Nie przeszkadza wam to? Ciągle mokro i ponuro – ale pytała z pozycji osoby, która nawykła była do palącego słońca każdego dnia roku. Miała też wrażenie, że te ciągłe chmury i deszcz też nie wpływają dobrze na samopoczucie anglików – ale mogło jej się tylko wydawać, nie bywała tam aż tak dużo. Zachichotała za to na porównanie do bekonu. – Ale musisz przyznać, że bekon jest przepyszny.

Kiwała głową do siebie, dzielnie maszerując za Figgiem. A więc był już wcześniej w Egipcie, skoro zaś wrócił, to musiało mu się w jakimś stopniu chociaż trochę spodobać – to miłe. Nie każdy wracał. Ale było takie powiedzenie… legenda może bardziej…

– Piłeś wodę z Nilu? Mówi się, że ktokolwiek się jej napije, na pewno wróci jeszcze do Egiptu – to była bardzo romantyczna wizja, ale też Egipcjanie bardzo ukochali sobie rzekę, jaka przecinała ten kraj. – Chyba nie gobliny. Dużo nekropolii ma to do siebie, że mają takie niskie przejścia. Pewnie nie chciało im się kopać bardziej niż to konieczne – albo nie mieli do tego odpowiednich narzędzi? Trudno powiedzieć, bo wszak przecież to Egipcjanie stworzyli ludzkimi rękami takie cuda jak piramidy, sfinksa, czy latarnię morską na Faros. – Och, to już jesteś doświadczony, to dobrze – i cieszyło ją to tym bardziej, że miała pewne doświadczenie z klątwołamaczami. Jej ojciec właśnie tym długi czas się zajmował i ta zdolność była powodem, dla którego wyjechał do Egiptu, gdzie poznał jej matkę… I później jakiś czas też pracował na wykopaliskach, aż uznał, ze to pora zająć się czym innym: wykorzystać doświadczenie i kontakty, by zająć się pracą w dyplomacji pomiędzy Egiptem a Anglią.

Wychyliła się zza Thomasa, przyglądając kawałkowi ściany, o którym mówił i aż westchnęła. Bezcenne korytarze, posiadające w sobie tyle zaklętej historii, a ktoś nieuważnie uderzył i… Ale może samo odpadło? …kiedyś tam. Ginny aż się nachyliła, by przyjrzeć się bliżej, ale nie znała się na pułapkach ani innych takich, wzdychała tylko nad uszkodzeniem.

– Och nie, nie. Wcześniej pracowałam trochę w Izraelu i Libii, nie jakoś dużo. Najwięcej w Egipcie, trochę w okolicach Aleksandrii, ale głównie w Tebach w Deir el-Bahari. Może słyszałeś o Świątyni Milionów Lat – jej to w sumie pasowało, że mogli sobie pogadać po drodze, a nie iść w ciszy. Znaczy jak by Thomas nie był chętny do rozmowy, to pewnie sama by paplała, żeby nie czuł się niezręcznie, ale skoro jej odpowiadał, to nawet dobrze.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
04.08.2024, 12:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2024, 18:32 przez Thomas Figg.)  

Zaśmiał się na pytanie Guinevere na temat tego czy nie przeszkadza im ten ciągły deszcz i ponury wygląd ich krainy, aż rozbawiony pokiwał głową. To było w sumie takie typowe, ludzi zawsze dziwi to co nie jest dla nich normalne i nie są do tego przyzwyczajeni.
- Szczerze to nie, nauczyliśmy się z tym żyć, jak wy tutaj nauczyliście się żyć jak na patelni pozostawionej na ogniu - odpowiedział powtarzając wcześniejsze porównanie. - Dla kogoś kto wychował się w miejscu gdzie słońce świeci przez większość czasu rozumiem, że możesz odbierać Anglię jako smutne miejsce - odpowiedział już całkiem spokojnie.
- Ale bym teraz zjadł bekon - jęknął na wspomnienie kobiety o jedzeniu, mógł jednak zjeść nieco więcej na śniadanie niż zjadł, po co stwierdzał głupio, że z niepełnym brzuchem będzie mu się lepiej pracowało.
- Nie wiem, chyba tak, w sensie nie że prosto z rzeki, ale wodę pochodzącą z Nilu już tak - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo nie zawsze był pewien, zresztą chyba na pożegnanie ostatnim razem dostał właśnie wodę z Nilu, jako wróżbę, że wróci tu jeszcze. Cóż, ze Thomas wróci było bardziej niż pewne, chyba w żadnym innym kraju nie znajdowało się tak dużo nadal nieodkrytych miejsc spoczynku królów, które naszpikowane były klątwami i pułapkami.
- No dobra, masz rację, to raczej miał być korytarz na jednorazową drogę, a nie do codziennego podróżowania nimi - zgodził się z panną McGonagall, grobowce nie mięły być miejsce, gdzie codziennie pielgrzymowali Egipcjanie, inaczej te wszystkie pułapki już dawno by zostały zużyte.
- No chyba nie sądzisz, że Cathal puściłby jakiegoś żółtodzioba, żeby samodzielnie rozbrajał pułapki? - odpowiedział odwracając się przez ramię. Shafiq był nader ostrożny i zależało mu nie na szybki, a skutecznym działaniu, dlatego branie do ekipy totalnych żółtodziobów nie brzmiało jak coś do czego był zdolny.
- Och, dostałem kiedyś ofertę z Izraela, ale kolidowała z pracą w Peru. Naprawdę używali tam golemów z gliny jako strażników czy to tylko legendy jak na razie? - zapytał z zainteresowaniem, bo faktycznie poza tym jednym zaproszeniem nie udało mu się nigdy złapać wakatu na żadną pracę w Izraelu. - Każdy kto pracuje przy wykopaliskach słyszał, próbowałem się tam nawet dostać, ale ani razu mi się nie udało. Pracowałaś właśnie tam? - zdecydowanie ożywił się na wspomnienie tej jednej świątyni. Chętnie posłucha jakichś inromacji od osoby, która tam faktycznie była.
Figg był raczej z osób, które głownie słuchają , jeżeli ktoś jest gadatliwy, dawał im okazję do powiedzenia wszystkiego, zresztą lubił słuchać, dopóki ktoś nie przynudzał lub nie mówił irytujących rzeczy jak pieprzenie o wyższości czystej krew nad innymi czarodziejami.
- Teraz ostrożnie - powiedział, kiedy zbliżali się do wyjścia z korytarza do nieco większej komnaty. Przystanął na samym progu, część z tego już byłą zrobiona, jednak wolał zawsze się upewniać, że niczego nie pominął. Wystarczyło czasem postawić nogę o cal w innym kierunku i można było witać się z przodkami w zaświatach. Wolał dotrwać do końca i zobaczyć co jest w środku tej komnaty grobowej.
- Tutaj masz stół i ławę, możesz tam odpocząć, teraz nadchodzi ta nudna cześć, gdy obserwujesz jak pracuję - pojawienie się tego "udogodnienia" było w sumie jego pomysłem, lepiej tak niż na każdy posiłek miałby pokonywać drogę na powierzchnię i potem znów wracać. A tak lunch można było zjeść tutaj na spokojnie, lub nawet dokonać drobnych napraw na stole. Ściany w komnacie naznaczone były przeróżnymi hieroglifami. - Tylko za nic nie wychodź za te linię - wskazał na linię z matowych czerwonych iskier, sukcesywnie ją przesuwał wraz z tym jak odkrywał i neutralizował kolejne pułapki, ale nie był to zbyt szybki proces.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#5
15.08.2024, 12:33  ✶  

Uśmiechnęła się do siebie pod nosem, na słowa Thomasa. Miał rację i niby to wiedziała, ale i tak nie przeszkadzało jej to się dziwić. Mokre wszystko, wilgoć w powietrzu, inne ciśnienie, senność… I tak dalej.  Przygnębienie z braku odpowiedniej ilości słońca, którego człowiek jednak potrzebował, by nabrać energii.

– Patelnia to dopiero będzie za kilka miesięcy – zachichotała, nadal dzielnie podążając za klątwołamaczem. – Trochę tak, ale mówię to też jako lekarz. Czytałam gdzieś o tym, że w Skandynawii jest spory współczynnik samobójstw i jest to związane z zimnem i krótkimi dniami. I coś o tym, że mają taki czas w roku, że jest tylko ciemno niezależnie od pory dnia, a potem mają ciągle jasno, nawet w nocy. Nie, że wszędzie, tylko na jakimś tam obszarze i że ludziom jest wtedy zwyczajnie trudno i chodzą przygnębieni, w sensie wtedy, kiedy jest tak ciemno – a może o tym nie czytała, tylko opowiadali jej to jako ciekawostka podczas kursu magimedycznego? Nie była tego teraz taka pewna, ale jakiekolwiek źródło to nie było – miało to w sobie jakiś sens. – Ale nie bierz mnie za pewnik, nigdy tam nawet nie byłam.

– Wróżba się więc spełniła – stwierdziła z przekonaniem, sama zresztą wierzyła w takie rzeczy, bo… była wróżbitką i poza tym, że była tutaj jako medyk z wiedzą historyka magii, to jej specjalnością były przede wszystkim wróżby i przepowiednie.

– Tylko cię podpuszczam – puściła do niego oko, kiedy odwrócił się do niej, a rozmowa zeszła na kierownika wyprawy. Nie, Cathal miał świergla na punkcie tych wypraw, był dokładny i nie wyglądał na kogoś, komu chciałoby się przyuczać do zawodu jakiegoś młodzika. Może by kogoś takiego wziął, jakby nie miał już absolutnie innego wyjścia i brakowałoby specjalisty, ale pewnie kazałby na takiego uważać trzy razy bardziej. Tak sądziła przynajmniej. – To taka zaczepka, żeby wyciągnąć z ciebie to i owo – czy właśnie zdradzała swoje sztuczki? Może. Ale nie robiła tego bez powodu. To na pewno też była jakaś sztuczka.

– W Izraelu? Widziałam jednego golema, ale był nieaktywny, eksperci bardzo próbowali się dowiedzieć, w jaki sposób można go kontrolować i zmusić do ruchu, ale ja tego nie widziałam, dostałam wtedy znacznie ważniejszą ofertę, w Egipcie właśnie i wróciłam. Ale później słyszałam, że część tamtej ekipy zmarła, ponoć udało im się go uruchomić i wpadł w szał… – nie było to może najweselsze zwieńczenie tej historii… ale Thomas sam o to przecież pytał. Ginny wróciła wtedy, bo poproszono ją o pomoc w Tebach, w tej świątyni i może właśnie dzięki temu jeszcze żyła? Hathor ewidentnie nad nią czuwała. – Hej, a w Peru naprawdę jest tak duszno? I że dużo tam gór? Niewiele w sumie słyszałam o Peru – to nigdy nie był obszar jej zainteresowań, nigdy nie było jej po drodze z tamtejszą historią, kulturą i w ogóle wszystkim – nie, skoro na miejscu miała tyle rzeczy do roboty, a i tak dzieliła swoje serce również w pewnej części na Wielką Brytanię, a zwłaszcza interesowała ją legenda o Królu Arturze i te wszystkie rzeczy dookoła: Święty Graal, Merlin, Morgana, Pani Jeziora i tak dalej. – Tak, właśnie tam. Ściągnęli mnie wtedy z Izraela i myślę sobie, że to mogło mi uratować życie. Oprócz tego, że pilnuję paluszków klątwołamaczy i rozbrajaczy pułapek, to moją specjalnością są wróżby i przepowiednie, a to raczej nieczęste połączenie – no i, oczywiście, historia magii. Matka Guinevere była znaną w Egipcie Widzącą, znaczy się wieszczką i jasnowidzką, ale nie zajmowała się sprawami archeologicznymi, robiła to za to właśnie Nefret, jak często nazywali ją tutaj zwłaszcza Egipcjanie – było to jej drugie imię, tym razem zdecydowanie egipskie, a nie staroangielskie, i tak łatwiej było im je wymówić, Thomas mógł więc później usłyszeć, że właśnie tak się do niej zwracają ludzie. – Piękne miejsce, ta Świątynia – dodała, lekko rozmarzona, bo przypomniała sobie, w jaki sposób wieczorem słońce padało na budowlę, oświetlając ją w bardzo charakterystyczny, wręcz magiczny sposób. Aż czuło się ducha dawnych lat, a obecność bogów wydawała się wręcz namacalna. – Mugolscy archeolodzy byli zajęci badaniami dekoracji jakiegoś ptasiego kupra i sprzeczali się, że to żuraw, ale potem okazało się, że to sekretarz. Ale przynajmniej nam nie przeszkadzali – dodała jeszcze ciekawostkę, przypominając sobie tamtejszą pracę. Mogła Thomasowi oczywiście opowiedzieć znacznie więcej, jeśli tylko był ciekaw, teraz, tutaj, albo później, w czasie wolnym.

Zwolniła, bo i Thomas zwolnił, a potem zatrzymała się kilka kroków za nim, dając mu odpowiednią przestrzeń do zbadania wejścia, tyle ile potrzebował. Trzymała za to swoją różdżkę (elegancką, z licznymi żłobieniami, które po przyjrzeniu się musiały być jakimiś drobnymi napisami, bo wyryto na niej hieroglify) w pogotowiu, by zareagować najszybciej jak to tylko możliwe, gdyby wymagała tego sytuacja. Kiedy zaś Thomas wskazał jej linię, stół i ławę, kiwnęła tylko głową, po czym usiadła sobie z różdżką na kolanach, chociaż nadal ja trzymała i niemalże zamarła w tej pozycji i wyglądała jak ludzka wersja kota, który na coś czeka i tylko się wpatruje, nie ruszając się wcale. Jedynym świadectwem tego, że nie spała, było to, że mrugała, a jej oczy się poruszały. Nie odzywała się też sama, chyba, ze Thomas coś do niej powiedział, albo poprosił, bo nie chciała mu przeszkadzać i rozpraszać. Uśmiechała się za to za każdym razem, kiedy na nią spojrzał.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
16.08.2024, 10:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2024, 18:31 przez Thomas Figg.)  

- To ja zostaje tutaj pod ziemią jus do samego końca, jak to nie jest ostateczna forma tego pustynnego kraju. Patelnia zmieni się w piekarnik - jął udawać dramatyzowanie, choć po prawdzie to faktycznie z pomocą odpowiedniego ubioru i kilku zaklęć chłodzących to życie w Egipcie było całkiem znośne.
- Nie wiem czy to prawda, więc zaufam ci na słowo. Ze Skandynawii znam jedynie piękne widoki. Naprawdę jest to cudowne miejsce do odwiedzenia o każdej porze roku - piękna zimą, gdy pokryta śniegiem, jak i latem. Wzgórza potrafią być pokryte całe wrzosem - wyglądają wprost niesamowicie - rozmarzył się przez chwil nad widokami fiordów i skandynawskich wyżyn. Aż zaśmiał się, gdy dodała, żeby nie brał jej za pewnik, cóż czyli jego słowa o zaufaniu zestarzały się bardzo szybko i nie tak znowu dobrze jak by się można było spodziewać. - Warto tam pojechać, nawet nie do pracy, ale żeby zobaczyć piękno tej krainy - aż mu się prawie wyrwało, że chętnie posłuży jej za przewodnika, ale w porę zapanował nad swoim językiem - nie chciał być nachalny i się narzucać znali się zaledwie kilka godzin.
Zaśmiał się i pokręcił głową na boki. - A więc to tak, dałem się podejść jak dziecko. Teraz będę już ostrożniejszy! - rozbawiony i bez udawanego już oburzenia dodał jeszcze. - Ale wiesz, nie ma potrzeby się bawić w takie podchody, skoro pracujemy razem możesz po prostu pytać - to że nie na wszystkie pytania odpowie wyczerpująco, albo zbywająco to już inna sprawa być mogła. Ale Figg nie był osobą, która w gburowaty czy niemiły sposób odnosiła się do innych, szczególnie do ludzi z którymi wspólnie pracował. Lubił utrzymać dobre kontakty z ekipą i nie nawykł do ukrywania czy to swoich zdolności, czy doświadczenia w tej pracy.
Słuchanie o tym, że badania doprowadziły do przykrego zakończenia nigdy nie należały do najprzyjemniejszych, ale cóż innego mogli się spodziewać ludzie, którzy za wszelką cenę pragnęli obudzić do życia stwora, którego celem była obrona ludu Abrahama. Jeżeli igrało się z tak potężnymi mocami, to trzeba było brać pod uwagę wszelkie możliwe konsekwencję. Najważniejszą informacją jakaś wyciągnął z tej opowieści był fakt, że golemy faktycznie istnieją - więc to co znaleźli wówczas w środkowej Europie nie było jedynie nieudaną rzeźbą, a faktycznym golemem, który uległ rozpadowi, jego glina się rozkruszyła. Ileż by dał, aby móc zbadać takiego golema, a najlepiej jeszcze poznać pełen proces tworzenia.
- To prawda, dużo odkryć właśnie znajduje się w górach, na dużych wysokościach, albo w dżungli - podrapał się po brodzie przypominając sobie jak to było w Peru. - Ale miejscowi mają idealny sposób na radzenie sobie z przebywaniem wysoko nad poziomem morza. To chyba jedyny kraj, w którym możesz legalnie nabyć liście koki, bo właśnie ich żucie ułatwia życie w górskich rejonach - dodał jeszcze, Peru w swoim rodzaju było niezwykłym ekosystemem, można tam było dość szybko z nadmorskich klimatów przenieść się do dżungli czy w góry. Musiał tam kiedyś jeszcze wrócić. Zerknął na Inny ukradkiem, jakim cudem w tak krótkim czasie potrafiła wzbudzić w nim tyle wspomnień i chęci do powrotu w miejsca, w których już był?
- Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności, albo opiekuńcza interwencja - skomentował to, że cudownie udało się jej akurat wyjechać z Izraela przed tym jak aktywowali w końcu golema. Zaraz jednak dodał z wesołymi iskierkami w oczach. - Czyli nie trzeba cię wołać, bo wiesz kiedy komuś coś się stanie i już nad nim stoisz? - zażartował, ale miała rację, raczej nie spotykał magomedyczek, którzy były jednocześnie wieszczkami, te dwie profesje się raczej nie pokrywały.
Zachichotał na wieść o tym, czym tak pieczołowicie zajmowali się mugole podczas tych wykopalisk. - To prawda, spokój się podczas wykopalisk to nieoceniona rzecz, szkoda, że tutaj musimy się nieco z nimi użerać - co prawda nie było to tak uciążliwe, ale jednak wysoka temperatura w połączeniu z koniecznością uważania na niemagicznych była dość uciążliwa. - To nadal jest teren zamknięty czy już można go zwiedzać? - zapytał jeszcze nawiązując do świątyni o której wcześniej rozmawiali.
Z tej dwójki to właśnie Figg miał być cały czas zajęty, a Guinevere najlepiej dla niego by było, żeby nic nie robiła - nie dlatego, że mogłaby aktywować jakieś pułapki, ale dlatego, że jeśli nie miała zajęcia to znaczyło, że on perfekcyjnie wykonuje swoją pracę.
Rozłożył na ziemii swoją torbę i wyjął kilka narzędzi, które wyglądały jakby opróżniał mogolską skrzynkę na narzędzia - już jakiś czas temu zauważył, że połączenie magii i mogolskich technik dawało wymierne rezultaty jeżeli chodziło o rozbrajanie pułapek. Dłuższy czas spędził poświęcając go jednej płycie podłogowej, unosząc ją delikatnie i przyglądając się mechanizmowi pod spodem. Był pod wrażeniem pomysłowości tego kto wykonał te pułapkę. Była nie tylko zabezpieczeniem przed wtargnięciem do grobowca Matki Garnków, ale posiadała również dodatkowe zaczepy, które miały aktywować się podczas rozbrajania. Zupełnie jakby ktoś wiedział, że kiedyś grobowiec może być obiektem rabunku przez kogoś przeszkolonego, a nie byle rabusiów. Delikatnie dłutem zdrapywał runy z tej płyty podłogowej, aby mogli użyć na niej magii. Doprawdy, nie pozorna pułapka zawierała w sobie więcej zabezpieczeń niż niektóre domy czarodziejów czystej krwi.
- Potrzebuję twojej pomocy - odwrócił się w końcu do swojej towarzyszki, samemu mógł nie wyrobić się na czas z wszystkim. - Mogłabyś unieść te płytę bardzo powoli do góry? Pod spodem jest mechanizm, który zadziała przy nadepnięciu na nią ale i przy podnoszeniu, mogę go rozbroić, ale potrzebowałbym obu rąk do tego - wytłumaczył jej dlaczego potrzebuje pomocy, skupiając się jednocześnie na rozbrajaniu jak i unoszeniu płyty mógł przypadkiem coś źle zrobić, a wtedy mieliby na głowie efekt pułapki, a to definitywnie nie byłoby im na rękę i skoro mogli współpracować to chyba nawet lepiej? Będzie mogła też się nieco rozprostować i zrobić coś ciekawszego niż siedzenie bezczynnie na ławie.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#7
16.08.2024, 13:15  ✶  

Rzeczywiście – kiepsko się zestarzało i Ginewra mogła się tylko na to uśmiechnąć, darowała sobie jednak komentarza czy dalszych zaczepek na ten temat. Wyobraziła sobie za to ten obrazek, który Thomas przed nią roztoczył, wiedziała jak wygląda śnieg, problem zaczął się przy wrzosach… Ale zanotowała sobie, żeby później dopytać jak dokładnie wyglądają wrzosy, albo pamiętać, żeby poszukać w książkach.

– Może się kiedyś wybiorę – kiedyś… mityczna kraina na rzeczy, które mogą nadejść, wcale nie muszą i zapewne bez zmobilizowania się, raczej na pewno nie będą miały miejsca. Póki co po prostu nie miała powodu się tam wybierać, niedawno zresztą zaczęła pracę tutaj, za szybko więc taka okazja się pewnie nie nadarzy.

– Czasami bez ryzyka nie ma zabawy, wiesz – odparła mu na to zaczepnie, ale tyle jej wystarczyło. Ludzie byli ulepieni z różnej gliny, nie każdy miał ochotę o sobie mówić, nie każdy lubił mówić w ogóle, jedni otwierali się dopiero, kiedy kogoś poznali lepiej, drudzy znacznie szybciej. Ginewra w ten sposób po prostu badała, jaką osobą jest Thomas, a na razie jawił jej się jako ktoś, kto po pierwsze nie jest sztywniakiem, łapie delikatne żarty i przy tym nie jest zamknięty w sobie. To dobrze wróżyło na przyszłą współpracę.

– Ooch żucie, no tak. Jak wielbłądy! Znaczy kozy – i ogólnie wszystkie takie zwierzęta; cokolwiek jadły, kręciły mordą w charakterystyczny sposób, a z tego co kojarzyła, to sama ta czynność mogła pomóc na wysokościach. Koka to inna sprawa i pewnie mieli swoje powody… – Byłeś tam na wykopaliskach czy to jakaś inna praca? To teren dawnych Inków, prawda? – a dawne cywilizacje zawsze miały na swoich usługach magów, albo kapłanów nazywanych magami.

– To nie do końca tak, nie jestem jasnowidzem – roześmiała się w głos, mrużąc przy tym oczy. – Mam intuicję i jestem wrażliwa na znaki, ale nadal trzeba mnie zawołać – wyjaśniła jeszcze, żeby nie było żadnych wątpliwości co do tego, że o ile mogłaby się domyślić, że coś jest nie tak, albo zobaczyć to w szklanej kuli czy fusach, to nadal nie byłaby to przepowiedziana przyszłość. Była więc wróżbitką, podejrzewała, że jednak Oko Horusa jest w niej żywe, lecz nigdy go nie obudziła i wcale nie miała co do tego pewności. Miewała dziwne sny… To na pewno i jej matka była święcie przekonana, że dar przeszedł i na nią, ale nie miała czasu nawet próbować praktykować. Zresztą… Może to i lepiej. A na pewno było to lepiej dla innych, którzy czasami grywali z nią w karty – tak przynajmniej lubiła sobie o tym myśleć.

– Niestety… Ale Cathal nieźle sobie z nimi radzi – i przy tym wyglądał na lekko poirytowanego, czego się wcale nie dziwiła, ale w tej chwili na szczęście nie był to ich problem, bo byli tu całkowicie sami. – Nadal zamknięty. Ale jak jesteś ciekawy, to mogę kiedyś pogadać z kierownikiem tamtych wykopalisk i może udałoby się załatwić jakiś dzień na wejście. Może tym razem mugole będą się spierać nie o ptasie kupry, a o to, który hieroglif wykuł mistrz, a który uczeń, albo o coś jeszcze innego – zachichotała, ale propozycja była jak najbardziej prawdziwa. I była pewna, że Cathal czy Nell pewnie też chcieliby zobaczyć tamten cud architektury. Jamil pewnie nie, jego interesowały po prostu duchy, albo to, żeby mu zapłacili.

Nie przeszkadzało jej to, że miałaby siedzieć i nic nie robić, albo to, że tak siedziała w bezruchu – były to lata praktyki kociej postaci, która była z Ginny nierozerwalnie złączona i wręcz była jej drugim ja. To ta psotliwa, ciekawska strona jej natury, zresztą wiele jej odruchów było takich typowo kocich… gdyby tylko kot miał ludzką postać. W tym wypadku było na odwrót, ale to nic. Przyglądała się z ciekawością, jak Thomas grzebie przy płytce, jakich narzędzi do tego używał i tak dalej. Aż w końcu, gdy się do niej odezwał, uśmiechnęła się i podniosła z ławy, przeciągnęła się i gładkim krokiem zbliżyła do Figga i klęknęła na podłodze niedaleko niego, przez moment przyglądając się płytce z bliska.

– W porządku. Rzucę zaklęcie, dobrze? Będę ją unosić powoli i ty mi powiesz kiedy mam przestać, tak może być? – wolała tego nie robić rękom, bo co, gdyby nagle zaczęła kichać i zatrzęsłyby jej się ręce? Nie. W takich sprawach Ginny wybierała precyzję. Thomasa mogło też dziwić, że Egipcjanka używa różdżki, to nie było powszechne narzędzie u afrykańskich magów, którzy woleli czarować rękoma. Kiedy dostała od niego potwierdzenie, machnęła różdżka, która bardzo powoli zaczęła unosić się do góry.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#8
17.08.2024, 18:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2024, 18:31 przez Thomas Figg.)  

- A więc to nie tylko wyciągnięcie szczegółów się liczy, ale też i w jaki sposób się to odbyło - rzucił rozbawiony po słowach Guinevere, cóż nie mógł jej odmówić tego, że miała poniekąd rację. Czasami to nie Tylkę cel, co sama droga dawała najwięcej satysfakcji. Nie był osobą, która zamyka się na innych, wręcz przeciwnie był całkiem przyjaźnie nastawiony do innych, chyba, ze ktoś okazywał się totalnym dupkiem, wówczas nie był już taki miły. Ale ogólnie właśnie żarty i niemal wieczny uśmiech na ustach były tym co ludzie mogli w nim zobaczyć jako pierwsze.
- Tak, choć tam to bardziej jak alpaki czy lamy - potwierdził wiedząc co miała na myśli, ktoś z nieco chłodniejszych klimatów pewnie porównałby to do krów, które były najpopularniejszym zwierzęciem na starym kontynencie. - Po prostu podczas żucia koki wydziela się z tych liści wiele przydatnych dla ludzi rzeczy - pomaga to radzić sobie z dużymi wysokościami właśnie no i nie jest się tak głodnym po nich - dokończył swoją myśl na temat tego niecodziennego składnika diety z Peru.
- Tak, rzadko kiedy podróżuję bez związku z pracą - odpowiedział i uderzyła w czułą strunę, lubił opowiadać o innych kulturach, po to je w końcu poznawał. Każdą pracę traktował jako swoistą okazję do zagłębiania historii miejsc i jej rdzennych mieszkańców.
- Tak, Peru leży w centrum dawnego Państwa Inków - podrapał się po brodzie i odwrócił się do Ginewry. - Wiesz, ze tam również panował obrządek związany z mumifikowaniem władców? Co prawda tam podchodzili do tego zupełnie inaczej, nie budowali wielkich grobowców, wcale nie, u nich pełnią dużo bardziej aktywną rolę. - zaczął swoją opowieść przypominając sobie, że kiedy po raz pierwszy słyszał o praktykach Inków co do ich zmarłych władców to myślał, że ktoś stroi sobie z niego żarty, przecież to nie mogło  być prawdziwe. - Trzymali ich w specjalnych wnękach w swojej świątyni, zmumifikowanych władców z przeszłości - a potem podczas każdego święta sadzano ich po bokach obecnego władcy, by mogli przyglądać się świętującym. A potem na czasy między świętami ponownie ich chowano w te wnęki.Wyobrażasz sobie coś takiego tutaj w Egipcie? - zapytał przenosząc spojrzenie na chwilę na Ginny, nim wrócił do tego co właśnie robił, nawet nie zdał sobie sprawy, że tak go porwało opowiadanie, że przerwał uprzednią czynność.
- Ahhh, dobrze że rozwiewasz wątpliwości, bo byłby gotów czekać jak ten ostatni kretyn z przeświadczeniem, że już idziesz mi pomóc - specjalnie odwrócił się i puścił do panny McGonagall oko, żeby wiedział, że nie mówił poważnie, w sumie dość dużo rzeczy, które opuszczało jego usta było w formie żartu.
W pierwszym momencie zdębiał, kiedy Guinevere zajęła miejsce obok niego i przyglądała się wspomnianej przez niego płycie, prez moment jego nozdrza pozbyły się zapachu stęchłego powietrza, poczuł jak wypełnia go przyjemny zapach cytrusów i czegoś jeszcze, czego nie potrafił teraz nazwać, ale zdecydowanie był to bardzo przyjemny zapach, aż zaciągnął się nim mocniej.
- Tak, dokładnie tak, jakbyś mogła unieść ją na dwa cale i utrzymała tak chwilę - poprosił wracając do rzeczywistości i znowu skupiając się na swoim zadaniu po tej miłej acz krótkiej przerwie. - Tylko cofnij się, wolałbym, żebyś nie była w potencjalnej strefie rażenia - mimo, że ufał swoim umiejętnością, to jednak zdawał sobie sprawę jak wiele rzeczy mogłoby tu pójść nie tak. Przygotował sobie wszystkie niezbędne narzędzia czyli wytrychy, dziwny śrubokręt, szczypce i różdżkę. Tak uzbrojony poczekał aż Ginewra wykona swoją część, a potem przystąpił do działania.
Powoli i skrupulatnie odbezpieczał zaczepy, które sprawiały, że podniesienie płyty jeszcze bardziej okazałoby się dla ich zgubne.Trochę mu zajęło, ale w końcu został mu ostatni, musiał po to wsunąć nieco dłoń pod płytę, syknął czują nagły ból i zamarł w bezruchu na chwilę, poczuł jak kark oblewa mu zimny pot, ostatni o czym marzył to przypadkowe aktywowanie pułapki w momencie, kiedy leży na brzuchu na ziemii. Odczekał chwilę, nim poruszył szczypcami zwalniając finalnie ostatnią blokadę. - Już, możesz zabierać ją całkowicie - odpowiedział, a kiedy płyta zniknęła ich oczom ukazał się dość ciekawy mechanizm, w dużej mierze wykonany z kamieni, gdzieniegdzie z elementami drewnianymi czy wykonanymi z miedzi, o jeden z nich właśnie zranił się Thomas. Westchnął widząc teraz dokładnie co to był za rodzaj pułapki - gdyby go aktywowali to cześć sufitu spadłaby prosto na niego. Westchnął czując coś ciepłego na kciuku prawej dłoni i zerknął tam. Odruchowo już prawie wsadził do go ust, aby oblizać krew, ale zatrzymał się w połowie tego ruchu. Nie miał pojęcia o co się zranił, więc nie był to najlepszy pomysł.
- A jednak, nie obyło się bez rannych - zażartował odwracając się w stronę swojej towarzyszki, pułapka tera nie była już palącym problemem, za to krwawiący palec już nieco był z racji zranienia się dość starym kawałkiem metalu.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#9
18.08.2024, 12:40  ✶  

– Muszą zbijać niezłą kasę na sprzedawaniu i eksportowaniu bezoaru – stwierdziła to niby bez sensu i mogło się to wydawać od czapy, ale w gruncie rzeczy miało to swoją głębię: bezoar, nieoceniona pomoc przy wszelkich zatruciach, dziwaczny kamyk, który uratował życie niejednego czarodzieja, wytwarzał się właśnie w żołądku tych śmiesznych zwierząt. Nie tylko u nich, ale w szczególności właśnie u lam. Ginny może i nie była żadnym wytwórcą eliksirów, ale była lekarzem, i wypadało znać takie podstawy. – Och, w ten sposób, rozumiem – słuchała tego z uwagą, bo to zawsze była jakaś nowa wiadomość, którą kiedyś można wykorzystać, a to miało w sobie nawet coś, co mogłoby zostać wykorzystane przez lekarza. Może niekoniecznie w tej samej formie, ale? Kto wie?

Tutaj byli podobni, bo Ginewra też raczej niezbyt podróżowała, chyba że chodziło o pracę. Wyjazdy do Anglii były nieco inną sprawą – tam miała rodzinę od strony ojca, z którymi przecież też chciała trzymać kontakt i na przestrzeni lat razem z rodzicami jednak ich odwiedzała w sprawach zdecydowanie niezwiązanych z pracą jakąkolwiek, a po prostu: by pobyć z dziadkami, ciotkami, wujkami i tak dalej…

Nie miała pojęcia, że tam również mumifikowali swoich władców, ale nie była tym przesadnie zdziwiona. W starożytności ludzie chcieli w pewnym sensie zachować pamięć o swoich władcach, niekoniecznie miało to coś wspólnego z życiem pozagrobowym, mumifikacja za to była ku temu idealnym sposobem. I nie dziwiło, że nie tylko Egipcjanie na to wpadli. Pokiwała więc głową na pierwszą część opowieści Thomasa, w zamyśleniu nad tym, ale nie spodziewała się tej dalszej części. No bo jak to aktywną rolę? Uniosła więc wysoko brwi w tym zdziwieniu.

– Żartujesz – rzuciła, chociaż Figg wcale nie brzmiał, jakby żartował, a ta opowieść była zbyt niesamowita, żeby faktycznie wymyślił to naprędce. – Nie. Naprawdę wyciągali ich z grobów i sadzali? – aż zakryła sobie usta dłonią. – Nie, absolutnie sobie nie wyobrażam. Z drugiej strony… w Egipcie nie mumifikowali tylko swoich zmarłych władców, ale też koty. Widziałeś kiedyś? Mumię kota? – nie powinno to dziwić. W starożytnym Egipcie faraon był bogiem, tak jak koty, których nie można było skrzywdzić pod karą śmierci. Próbowano więc jak najlepiej zachować ziemskie skorupy swoich bóstw, stworzyć z nich prawdziwy posąg.

– Jak zobaczę w szklanej kuli, że masz pechowy dzień, to będę pilnować bardziej – zażartowała sobie, odpowiadając w ten sposób na to puszczone do niej oczko.

Zbliżyła się dlatego, że chciała zobaczyć, z czym w ogóle ma do czynienia, a nie rzucać zaklęcia na oślep. Chciała poznać naturę tego, w czym miałaby pomóc, zrozumieć, w czym dokładnie jest problem, a tak było jej o wiele łatwiej. Nie sądziła, że zapach jej perfum będzie rozpraszał teraz Thomasa… Po tym zaś, gdy już się dogadali, jak to ma wyglądać, po prostu kiwnęła głową, gładkim ruchem podniosła się z ziemi i odsunęła się na kilka kroków, po czym wycelowawszy różdżką w kamienną płytę, machnęła nadgarstkiem w charakterystyczny sposób i zaczęła podnosić płytę powolutku. Na wymaganej wysokości zatrzymała ruch i zamarła, nie chcąc, by coś tutaj niepotrzebnie drgnęło i uruchomiło starą pułapkę. Istniała szansa, że po takim  czasie mechanizm i tak się zepsuł, ale nie było sensu ryzykować. Przyglądała się temu, jak pracuje Thomas i rozszerzyła oczy na jego nagłe syknięcie – nic się jednak nie stało na szczęście i Thomasowi najwyraźniej też nie, bo po chwili znowu się ruszył. Skaleczył się? To się zdarzało… ale czekała, aż da jej znać, że można całkiem podnieść płytę. Uniosła ją w końcu i gładko odłożyła na bok, po czym zakończyła zaklęcie, opuszczając rękę. Z góry ten mechanizm wyglądał… jak plątanina różnych rzeczy i absolutnie nic to jej nie mówiło. Gest Thomasa też nie uszedł jej uwadze i zobaczyła krew ściekającą po jego kciuku.

– Ajaj, no dobrze. Zajmijmy się tym od razu – rzeczywiście to mogło być niebezpieczne, o cokolwiek się zranił, było to stare i mogło przynieść jakąś niespodziewaną i zupełnie niepotrzebną chorobę. Odwróciła się więc, przywołując do siebie różdżką płaską skrzynkę, z którą tutaj przyszła, po czym usiadła po turecku blisko Thomasa i złapała go za nadgarstek, przyciągając do siebie jego dłoń, by obejrzeć, z czym ma do czynienia. Mężczyzna mógł teraz z bliska zobaczyć jej dziwaczne, złote oczy o jakże kocich źrenicach. Puściła go zaraz i otworzyła swoją skrzynkę*, w której znajdowało się sporo różnych małych fiolek z kolorową cieczą w przegródkach, płaskich puszek, ale też dziwne narzędzia, mały moździerz, łyżeczki, kamienie, świece, kadziła, bandaże i inne rzeczy najwyraźniej potrzebne medykowi i posegregowane w odpowiedni sposób. W skupieniu wyciągnęła jedną z fiolek, potrząsnęła nią energicznie i odkorkowała. – Poleję teraz tę ranę, dobrze? Będzie szczypało – jedną ręką znowu złapała jego nadgarstek, jakby miał go w odruchu zabrać, przekręciła jego dłoń na płasko i wylała kilka kropel eliksiru wprost na ranę. – To na szczęście nieduże skaleczenie, szybko ci to wyleczę i nie będzie śladu. Lepiej nie ryzykować, że przyklei się do ciebie jakieś świństwo – zakorkowała fiolkę, odłożyła ją na miejsce, po czym wzięła jedną z puszek i metalowy patyczek ze spłaszczonym końcem, po czym otworzyła pojemnik, w którym znajdowała się jakaś zielonkawa pasta pachnąca mocno ziołowo. Nabrała odrobinę na szpatułkę i wklepała to zaraz w to nieduże skaleczenie i uśmiechnęła się do Thomasa. – No, gotowe. Odczekajmy pięć minut i powinno być po wszystkim.


*Chodzi o coś w tym stylu: klik, klik, klik
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#10
19.08.2024, 15:01  ✶  
W sumie to nie orientował się jak to było z bezoarem w Peru, co prawda widział go w wielu miejscach sprzedawanego, ale nie zwracała wówczas na to zbytniej uwagi. Z eliksirami miał dość burzliwą historię, dlatego wszystko co potem łączyło się z nimi sprawiało, że dość żywo nawiedzały go wspomnienia z dawnych lat. Dlatego wolał nie rozmyślać czy to o robieniu mikstur czy ich składnikach.
Poaptrzył uważnie na Ginewrę, która wyraziła swoje niemożebne zdziwienie na temat tego jak traktowano mumie władców w państwie Inków - cóż byli w tym bardzo oryginalni, nigdzie indzie nie spotkał się z taką tradycją aby zmarłych ciągnąć do uczestnictwa w świętowaniu z żywymi.
- Chciałbym, ale to prawda - co prawda miał skłonności do żartowania i strojenia sobie żartów, ale były takie tematy, z których za nic nie zrobiłby tego. Opowiadanie historii było właśnie takim jednym tematem, gdzie zawsze mówił prawdę.- Tak, naprawdę sadzali ich, żeby przypatrywali się świętowaniu przez żywych. A co do grobów to nigdy w takowych ich nie składali, to były tylko wnęki takie w ścianach świątyń. To coś jak wyciąganie ubrań z szafy! - w końcu znalazł idealnie porównanie, które mógł przytoczyć, ależ mu ulżyło, bo jak prościej coś przedstawić surrealistycznego jak nie podać prosty przykład z życia. - To trochę jak wyciąganie z szafy ubrań na zimę - to było idealne zobrazowanie tego jak Inkowie traktowali mumie poprzednich władców. - Nie można jednak im odmówić tego, że obchodzili się z nimi z szacunkiem. Ale na przykład w trakcie święta związanego z przesileniem zimowym wystawiali wszystkie mumie na widok publiczny. - gdyby tak mógł to zaraz by opowiedział jej o każdej napotkanej przez siebie formie mumifikowania zmarłych i jak traktowano zmarłych w różnych kulturach. Zawsze lubił dzielić się wiedzą i w taki też celu ją zdobywał, nie chciał po prostu dowiedzieć się tego wszystkiego dla siebie ale też podzielić się tym z każdym kto przejawi chęć do zapoznania się z tymoc ma do przekazania.
- Kocie mumie? Wiedziałem, że czczono koty w Egipcie, chyba nadal się je traktuje z szacunkiem? - zapytał ale nie oczekiwał po prawdzie odpowiedzi. - To musiały być jedne z najsłodszych mumii jakie kiedykolwiek powstały - zauważył jeszcze, bo nie miał okazji zobaczenia jakiejkolwiek.
- O to, jak będziesz się kręcić koło mnie to będę wiedział, żeby być nad wyraz ostrożnym - zażartował jeszcze nim zabrali się do rozbrajania pułapki.
Wolałby nie myśleć jak by musiał sobie z tym radzić, gdyby akurat nie było z nim Inny tylko osam zszedł do rozbrajania pułapek. Okazała się nieocenioną pomocą biorąc pod uwagę zaawansowanie tego szczególnego mechanizmu.
Nie zamierzał się wyrywać czy udawać, ze nic się nie stało. Dobrze wiedział co działo się z tymi, którzy ignorowali skaleczenia podczas wykopalisk. Nie chciał potem zemrzeć od tego, jak to by brzmiało: Zginął od klątwy Matki Garnków. Pzzecież to kpina, pośmiewisko. Nie mówiąc już o tym, że do umierania mu się wcale nie spieszyło. Co prawda rana nie bolała, nieco szczypała sama z siebie i czuł jak ciepłą krew spływa mu po palcu w dół dłoni. Zamrugał przekrzywiając głowę, kiedy dojrzał oczy Guinevere - przecież one przypominały oczy Kapitana Pazura, a nie ludzkie, co tu się działo. A może to omamy? Światło tak dziwnie zamigotało? Jedno było pewne, teraz będzie musiał się jej ponownie przyjrzeć, aby potwierdzić to co przed chwilą zobaczył - wzbudziła jego ciekawość.
Z zaciekawieniem przyglądał się zawartości skrzynki magomedyczki, wyglądało na to, że była przygotowana chyba na każdą okazję, mógłby przysiądź, ze była lepiej zaopatrzona niż niektóre apteki jakie przyszło mu odwiedzać w trakcie swoich podróży. No ale to już ustalili, że Shafiq nie współpracowałby z jakimiś konowałami co z miejsca implementowało, ze była nad wyraz kompetentna w swoim fachu.
- Jestem dużym chłopcem, wytrzymam - nie opuszczał go dobry humor, bo przecież to nie tak, że mu zaraz całą rękę odrąbie bo nie ma innej rady, drobne skaleczenie nie było czymś co go powstrzyma, szczególnie gdy obok była osoba, która mogła się nim zaopiekować w takich właśnie przypadkach. Cóż, cała ta postawa wyluzowanego w jeden moment zniknęła, kiedy poczuł jak eliksir skapnął mu na ranę - syknął i prawie cofnął rękę w porę jednak się przed tym powstrzymując, ale drgnięcie było dobrze odczuwalne. Bardzo źle zestarzały się jego własne słowa, aż mu się głupio zrobiło.
- Miło widzieć, że jest się pod opieką kogoś kompetentnego - powiedział przyglądając się poczynania panny McGonagall, może i warunki to nie były sprzyjające ale wcale nie czuł się mnie zaopiekowany niż w takim Mungu czy innym szpitalu. Warunki polowe, opieka wzorowa. Pręż cały ten czas starał się złapać jej spojrzenie, chciał potwierdzić, że to co widział wcześniej nie było wcale jego wyobraźnią i faktycznie miała tak niecodzienne oczy - jednak nie miał zwidów!
Zerknął w stronę odsłoniętego mechanizmu, a potem zerknął na Ginewrę i skinął głową. - Dobrze, postaram się wytrzymać te pięć minut. I dziękuję - powiedział odwzajemniając uśmiech jakim go obdarzyła. Przecież nie wypadało nie wyrazić wdzięczności, może i faktycznie była od tego, żeby dbać, aby członkowie wykopalisk byli zdrowi i cali, ale to nie znaczyło ze ma być niemiły dla niej i nie dziękować za to co robi. Nie mógł, po prostu już nie mógł wytrzymać. Skręcało go to od środka, ale nie chciał też wyjść na nachalnego ze swoim pytaniem.
- Masz bardzo nietuzinkowe oczy - rzucił w końcu mimochodem po dość intensywnym rozmyślaniu nad tym jak ugryźć ten temat, a tak? Idealnie rozegrane komplementem, Figg uwielbiał koty.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Guinevere McGonagall (5593), Thomas Figg (5573)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa