• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[26 VIII 1972] The doer alone learneth | Morpheus & Jessie

[26 VIII 1972] The doer alone learneth | Morpheus & Jessie
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#1
30.07.2024, 22:10  ✶  


26 VIII 1972
Morpheus & Jessie



Morpheus teleportował się z Jessie'im na obrzeżach niedużej posiadłości, którą kupił. Młody Kelly znał tę okolicę doskonale, działka przylegała bezpośrednio do tej należącej do Anthony'ego Shafiq'a, a wieżyczka domostwa widoczna była ponad smukłymi, ozdobnymi cyprysami, sprowadzanymi z Italii i utrzymywanymi magią przez angielską pogodą, posadzonymi dookoła patio wujka. Włości Longbottoma znacznie bardziej pasowały do wiecznie mglistej, ciężkiej atmosfery Little Hangleton niż pseudo rzymski naleśnik w beżu z dżemem płytkiej sadzawki na środku. Wybite okna, zawalona kopułka i ogólne zapuszczenie ogrodu tylko zachęcało anarchistów i czarnoksiężników do buszowania w przestrzeni. Wprawne oko dojrzało roślinność, którą dało się odratować, promienie radości w smutnej dewastacji.

— Cudowna jest, czyż nie? — przerwał ciszę nad dogorywającym trupem zameczku Morpheus z optymizmem i radością. Zapuszczona rudera powodowała, że na jego twarzy wykwitła nieskończona radość. Nie chodziło o sam fakt posiadania, a potencjał, jaki widział w tym szkielecie.

— Nie wybrałem jeszcze tylko nazwy. Warownia to dom Longbottomów, chciałbym więc coś podobnie dumnego. Myślałem o Obserwatorium, ale nie wiem, czy dostatecznie pompatyczne, jak myślisz?

Skupił uwagę na niegdyś podopiecznym, gdy jeszcze chadzał do Hogwartu i wujkowie (oraz matka, czasami jednak wbrew zaleceniom Charlotte), zdradzać sekrety zamku.

Wujek Morpheus był tym wujkiem, który nie zwracał uwagi na papierosy, dorzucał się do wakacji i otwarcie rzucał paczkami prezerwatyw. Nigdy nie mówił o swoich uczuciach, zawsze wydawał się wesoły, towarzyski, nawet jeżeli po godzinie czy dwóch imprezy odsuwał się w cień. Dwojaka natura solarnego bliźniaka objawiała się najczęściej, gdy Morpheus pracował, dlatego dzieci Charlotte nieszczególnie mieli okazję do tego, aby poznać go od tej strony, metodycznego naukowca, który jest niemal geniuszem w swojej dziedzinie i patrzy na świat przez inny pryzmat, niż reszta, bo czas jest spotkaniem. Dla niego już od wielu, wielu lat nie istniało żadne tu i żadne teraz.

Nie było to też coś, czym się dzielił na co dzień. Nawet połowie swojej duszy niekoniecznie opowiadał o tym, jak to jest mieć świadomość wymiaru czasu i wiotkiej konstrukcji rzeczywistości, jaką stworzyli sobie ludzie. O samym czasozmieniaczu zaś wiedziało jeszcze mniej osób, mógłby policzyć je wszystkie na palcach jednej ręki, może dwóch. Okruchy. Nie chciał, aby ktokolwiek o nim wiedział, więc nie wiedział również Jessie. 



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#2
01.08.2024, 19:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.08.2024, 19:03 przez Jessie Kelly.)  

Zazwyczaj, gdy człowiek znalazł się drugi raz w tym samym miejscu, odczucia miał takie same, albo chociaż podobne, jak za pierwszym razem. Rzadziej odczucia te zmieniały się drastycznie, ale najczęściej było to spowodowane jakimiś przeżyciami, które miały za duży wpływ na życie, by nic nie uległo zmianie. Teraz gdy Jessie patrzył na zakupioną przez wuja Morpheusa posiadłość, zaczynał dostrzegać w niej potencjał, gdy tylko doprowadzi się ją do porządku.

Osobliwa i tajemnicza, podobnie jak wuj Morpheus.

Jasper nie nazwałby jej "cudowną", co "cudowności" brakowało jej jeszcze trochę, bo jednak czas nie był dla niej łaskawy, ale zdecydował się tę uwagę zachować dla siebie. Niech się wuj cieszy.

Wuj Morpheus był tym wujem, którego Jessie raczej nigdy nie zdoła w pełni zrozumieć. A przynajmniej nie wierzył, by udało mu się to w najbliższym czasie. Wuj był towarzyski i wiecznie radosny, nawet gdy często znikał. Może to właśnie przez te częste znikanie coraz starszy Jessie (a może jego rodzeństwo również?) odnosił coraz mocniejsze wrażenie, że nie była to jedyna twarzy Morpheusa? I, oczywiście, nie było w tym nic złego, bo z całą pewnością Anthony i Jonathan również nie otwierali się przed nimi ze wszystkimi swoimi tajemnicami i nie pokazali wszystkich swoich twarzy, ale w przypadku Morpheusa można było odnieść wrażenie, że ta twarz, której nie pokazywał, a może wcale nie chciał pokazywać, była zupełnie inna, niż inne skrywane twarze.

To mogła być twarz, której Jessie mógłby nie potrafić zrozumieć, nieważne, jak długo by się jej przyglądał i jak dogłębnie by ją studiował. Wuj Morpheus na zawsze pozostawał poza pewnym zasięgiem.

-Hm... "Obserwatorium" brzmi dość... Poważnie... Oczywiście, jeśli wuj zdecyduje na tę nazwę... - nie dokończył zdania i w obronnym geście uniósł ręce. W końcu to nie on będzie tu mieszkał.

Gdyby on miał na własność taki zamek, jak by go nazwał?

Może "Basteja", gdyby chciał iść tropem podobnym do Longbottomów, ale czy była to na tyle dobra nazwa, by proponować ją Morpheusowi dla jego własnego lokum?

-Jest niemała - powiedział. -Nie boi się wuj, że od tej ciszy oszaleje?

Nie, nie była to żadna aluzja ani ukryty przekaz. Proste pytanie, trochę żart, w Warowni Morpheus przecież sam nie mieszkał.

A może planował tam realizować jakieś swoje głośne hobby, którego nie mógł realizować, gdy ktoś cały czas siedział za ścianą?

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#3
26.08.2024, 17:18  ✶  

Pokiwał głową. Jeszcze musiał się zastanowić, bo Dwór Longbottomów to też nie był, bo mieszkał w nim aż jeden i to taki, słowa któregoś z braci, niedorobiony. Cherlawy, naukowiec nie wojownik.

— Jesteś odważny, jeśli zakładasz, że już tego nie zrobiłem — stwierdził z humorem. Jego niemal słoneczne usposobienie nie pasowało do mglistego Little Hangleton. Nostalgiczny, melancholijny Anthony pasował do tego dużo bardziej. Morpheus pasował raczej właśnie do Doliny lub tętniącej życiem Pokątnej. — Spodziewam się, że nie będę wcale cieszył się taką samotnością, jak bym chciał, poza tym reszta twojego wujostwa i twoja matka zapewnią mi dość towarzystwa.

Nie zamierzał wspominać Jessiemu o problemach jego chrzestnego z byłym kochankiem, wampirem, który czyhał na śmiertelność Jonathana i jednocześnie groził jego przyjaciołom. Nie chciał, aby Jessie poczuł potrzebę bycia protektorem Charlotte w zamian za swojego ojca ani czując powinność wobec wujostwa. Zresztą, im mniej osób wiedziało, tym lepiej, bo finał tej różanej operacji mógł być niekoniecznie legalny.

Wskazał na wieżyczkę, a rękaw jego szaty magicznej przesunął się w dół łokcia, odsłaniając przedramię czarodzieja i klasyczny pasek mocujący różdżkę, umieszczoną na przedramieniu, z mechanizmem, który pozwalał dobyć jej w ułamek sekundy. Trwała wojna.

— Wieża astronomiczna. Tu będę mieć pracownię i chyba tutaj jest najwięcej pracy dla ciebie. Zapraszam w moje skromne progi.

Gdy dotarli do obwieszonych na zawiasach drzwiach, pchnął je mocno, a te z piskiem oburzenia i skrzekiem otworzyły się na kilka centymetrów. Pchnął jeszcze raz, tym razem barkiem i wtedy odpuściły, prawie wyrywając się z zawiasów. Weszli do dużego hallu z kopułą, na środku posadzki ktoś pozostawił resztki jakiegoś rytuału, smugi krwi i ptasie pióra były wyraźnymi tego znakami. Gospodarz wydawał się jednak zupełnie nieprzejętym tym objawem wandalizmu.

— Planuję tutaj czterometrową Atenę, po stronie z włócznią z salą do pojedynków, po stronie z księgą z gabinetem i biblioteką. Tam jest wejście na piętro i antresolę...

Obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni, zamiast wchodzić w dwie ciemne jamy przed nimi, przejście do wieżyczki, które dawno temu całkowicie straciło drzwi, nosiło ślady próby zamurowania i podpalenia.

Młody klątwołamacz mógł wyczuć resztki magii dookoła siebie z fachową wprawą. Nic wielkiego, ale nawarstwianie się magicznych odpadków. Poza centrum z rytuałem, tam magia była gęstsza, jakby bardziej lepka, słodka jak miód i dzika, jakby trafił do ula leśnych pszczół.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#4
26.08.2024, 18:29  ✶  

A może właśnie Little Hangleton potrzebowało takiego słoneczka na nóżkach, jakim był Morpheus Longobottom? Takiej "żywej duszy", która rozwiałaby z nieba niepotrzebne chmury, gdyby tych zebrało się aż za dużo, by dało się normalnie oddychać? Może tego słoneczka potrzebował nostalgiczny Anthony, by nie zatracił się zbyt głęboko w swojej melancholii, by nie zatracił się w swoim zamyśleniu i dobrym winie?

-Chciałem zaproponować wywieszanie na drzwiach karteczki "Nie przeszkadzać", kiedy wuj potrzebowałby chwili dla siebie, ale musiałbym nie znać mojej matki, żeby wierzyć, że to by zadziałało - kochana była ta mama Kelly.

Była to jedna z rzeczy, których zazdrościł Jeźdźcom, bo sam nie utrzymywał takiej więzi ze swoimi znajomymi ze szkoły, dlatego zawsze czuł takie przyjemne ciepło w klatce piersiowej, gdy myślał o tym, że jego mama i wujowie poznali się w szkole, wtedy trzymali się razem i nieuchronna, często niesprawiedliwa i będąca wrzodem na tyłku dorosłość nie zniszczyła ich relacji. Nawet rozłąka, gdy Charlotte wraz ze swoim mężem, którym został inny mężczyzna, niż było to planowane, przenieśli się za ocean, nie zrujnowała tej przyjaźni. Wujowie również wypełniali pustkę, którą pozostawił po sobie Ned i chociaż rana się zabliźniła, ale wciąż czasami nieprzyjemne o sobie przypominała, to Jessie był wujom ogromnie wdzięczny, bo nie był w stanie sobie wyobrazić ich życia bez ten cudownej trójki.

No i była jeszcze rodzina Morpheusa z jego krwi. Oni z całą pewnością również zadbają o to, by Morpheus nie cierpiał z samotności.

Każdy miał swoje sekrety, którymi nie chciał dzielić się z nikim, albo dzielił się bardzo ostrożnie wybranymi, zaufanymi osobami, których ilość można by policzyć na palcach jednej ręki. I może Jessie zrozumiałby, dlatego jego chrzestny nie powiedział mu o czyhającym na niego wampirze, a może zastanawiałby się, czy Jonathan nie ufał, że Jessie byłby w stanie mu pomóc. Z pewnością stałoby się dla niego jasne, dlaczego Jonathan wypytywał go o wygląd wampira, który w lipcu ugryzł Jessiego.

Zastanawiały go również ostatnie listy, które wymieniał z Jonathanem. Jego chrzestny zastanawiał się, czy jego matka nie wydawała się na niego wkurzona, nie klęła na niego, ani nie wyrzucała perfum, ale nie chciał powiedzieć, dlaczego właściwie miałoby się tak stać. Jessie mógł zapytać Morpheusa, czy Jonathan może czegoś mu nie powiedział, ale rozmowa miała zostać między nimi. Zacisnął więc usta i słuchał uważnie wuja Longbottoma.

Skrzek i pisk, które wydobyły z siebie drzwi, wywołał na jego twarzy grymas, ale zanim zdążył zaproponować wujowi pomoc, Morpheus zdołał otworzyć wejście siłą swojego barku. Gwizdnął krótko, kiedy weszli do środka.

-Ktoś się tutaj ładnie bawił - powiedział, przyglądając się rytualnym śladom. -Byłoby zabawne, gdyby zrobił to wuj na odwrót.

Czuł otaczające go resztki magii. Nie było to nieprzyjemne uczucie, jak wtedy, gdy czarodzieja otaczały resztki czarnej magii, ale uczucie oblepienia było niekomfortowe. Jego palce zacisnęły się na trzonku jego różdżki.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#5
28.08.2024, 06:51  ✶  

Morpheus zamarł w połowie drogi i chyba trochę pobladł, ale mogła to być tylko kwestia światła, które wpadało do wnętrza długimi promieniami z wybitych przestrzeni, sprawiając, że wszystko wyglądało mniej prawdziwie, niż powinno. Rzeczywistość dookoła Longbottoma zwykle wyglądała na bardziej materialną, lecz w wypadku zameczku było odwrotnie, jakby przestrzeń dopasowała się do właściciela, jedną nogą w przyszłości, drugą w przeszłości, nigdy teraz.

Przed oczami ponownie stanęła mu wizja, bieg w płomieniach, jesienne liście zmieniające się w języki ognia, które łapią się jego szaty, spopielają go w agonii, ale jego duchowe ja podążało dalej, aż wspiął się na wzgórze i ujrzał Dolinę Godryka w ogniu, a nad nią formujący się z dymu symbol Śmierciożerców. Warownia nie mogła upaść, a on miał jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Tyle żali, które chciał naprawić. Nie obawiał się niczego tak bardzo od czasu, gdy jego własna matka rzekła głosem bogów, że umrze młodo. Jeszcze wtedy nie rozumiał jej słów. Umarł, emocjonalnie, lecz tutaj miał spłonąć.

Zapatrzył się na chwilę na resztki, nieobecny, pochłonięty przez reminescencje. Zaraz opanował wyraz twarzy i machnął na to ręką, dosłownie, wracając do Jessiego.

— Tym się nie przejmuj, to mój rytuał na Lammas, nie mam serca tego posprzątać. Tutaj, wydaje mi się, że tutaj mam resztki jakiegoś paskudztwa...

Skierował się w stronę wejścia do wieżyczki. U podnóży schodów, w niedużym pomieszczeniu (z którego już zabrano nawiedzoną calliope), z resztkami topionego plastiku i jakiegoś czerwonego materiału w jednym miejscu, nie było właściwie nic. Ale obecności była namacalna, nieco złowroga, jakby ostrzegająca, bardzo zimna, ale w inny sposób niż duchy, ich tam zdecydowanie nie było.

Wujek Morpheus był raczej energiczny, miał tę iskrę ciągłego ruchu, chocisz z biegiem lat pożoga, niczym z wizji, została ujarzmiona. Zawahał się w swojej głowie, zgubił krok. A co jeśli to on był tym ogniem, który doprowadzi do zguby Doliny?



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#6
28.08.2024, 17:16  ✶  

Wróżbiarstwo, chociaż wzbudzało ogromną ciekawość, nie było mocną stroną Jessiego. Ogromnym było dla niego zawodem, gdy podczas zajęć z wróżenia szybko okazało się, że nie ma takiego talentu, jaki posiadał wuj Morpheus, a w fusach po herbacie nie był w stanie dostrzec nic, poza bezkształtną masą. Och, jak on się złościł. Jaki miał żal do siebie. Jednak teraz gdy Morpheus tak zamarł, Jessie poczuł w mięśniach napięcie. Mogło mu się tylko wydawać, ale policzki wuja jakby pobladły, na krótką chwilę nieobecny. Jessie nic do niego nie mówił. Nie ruszał się, jedynie przyglądał mężczyźnie przed nim, czekając, aż ten do niego wróci.

-Pomóc z tym wujkowi? Mogę to posprzątać, chyba że wuj chce to sobie zostawić na jakąś szczególną okazję - zaproponował, gdy Morpheus w końcu się odezwał, bo sprzątnięcie tego nie powinno stanowić problemu, kiedy miało się różdżkę. A nawet gdyby magia w tym wypadku zawiodła, to zawsze mógł to posprzątać ręcznie. Nie brzydził się babrać w ziemi ani sprzątać po psie, gdy ten jeszcze nie był w stanie wytrzymać, dopóki nie wyjdą na dwór, więc czemu miałby brzydzić się porytualnych resztek?

Poszedł za Morpheusem, ze wzrokiem wbitym w jego plecy, do wieżyczki, do małego pomieszczenia, w którym nie było nic, ale jednak coś było. Coś nieprzyjemnego, wywołującego ciarki na plecach.

-"Paskudztwo" to dobre określenie" - powiedział, wzdychając głęboko.

Palce stuknęły kilka razy w rączkę różdżki, ale zanim magia przepłynęła przez jej długość, Jessie zwrócił się jeszcze do Morpheusa.

-Wuju, oprócz tego - zatoczył drugą dłonią okrąg w powietrzu, wskazując nicość, w której coś się czaiło - czy... Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?

Lipic był ciężkim miesiącem dla Anthony'ego, o czym on sam wspomniał, dla Jessiego również był on zdecydowanie dziwny. Jego mama niespodziewanie znowu wspomniała o smoku, którego Jonathan miał mu kupić, co oczywiście było żartem, a potem ten list od niego, przez który Jasper martwił się jeszcze bardziej. Coś musiało się stać pomiędzy jego matką a ojcem chrzestnym, ale nie mógł nikogo zapytać, ponieważ rozmowa miała zostać między nimi, a Jonathan nie był skory do zwierzeń. Coś wisiało w powietrzu, ale ciężko było powiedzieć, czy dotyczyło to jedynie Jeźdźców, czy może była to zapowiedź czegoś, co wkrótce dosięgnie kolejnych czarodziejów, a może wszystkich ludzi...

Jego uwaga znów skupiła się na dziwnej obecności, muskającej jego policzki, próbującej przegnać nieproszonych. Ramię uniosło się wraz z różdżką, nadgarstek obrócił się powoli, gdy magia zalśniła na końcu cyprysowej różdżki.


Rozproszenie/Klątwołamanie na nieprzyjemne resztki
Rzut PO 1d100 - 18
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 60
Sukces!
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#7
05.09.2024, 09:18  ✶  

Popatrzył na resztki po rytuale. Pomyślał o ogniu, który nadejdzie. Ogień oczyszcza. Ludzkie oko, wpatrujące się w tańczące języki ognia, zdaje się odczytywać w nich zakodowane w mitach i legendach prawdy, ukryte głęboko w zbiorowej pamięci. Ogień, nieprzewidywalny i dziki, paradoksalnie stał się symbolem odnowy, momentu, w którym to, co stare, odchodzi, by zrobić miejsce nowemu. Może takie było znaczenie wizji.

Ale ogień nie jest tylko metafizycznym fenomenem. W dziejach ludzkości odgrywał on kluczową rolę jako narzędzie postępu. Paleniska w starożytnych domostwach nie tylko chroniły przed zimnem, ale i stały się miejscem wspólnego bycia, miejscem, wokół którego gromadziła się rodzina, wspólnota. W tym sensie ogień stał się symbolem centrum, osi świata, wokół której toczyło się życie.

— Wiesz co, nie pogniewam się, jak to usuniesz przy okazji. Natomiast to... — wskazał na resztki klątwy, które wyczuwał, ale nie wiedział, jak się zabrać do ich łamania. — Z historii wiem, że często tutaj squatowali czarnoksiężnicy, przynajmniej do czasu ekspansji dworku Antoniusza, wtedy towarzystwo się wyniosło. Wiem, że zamordowano tu

Morpheus potarł gładko ogolony podbródek w zastanowieniu.

— Wiesz co, jest jedna istotna rzecz, nad którą się zastanawiam. Myślałem o tym, żeby zapuścić brodę i przestać używać brylantyny, ale nie zapytam o to wujków ani twojej mamy, bo zaczną wymyślać i próbować robić mi analizę psyche.

Ciężko było sobie wyobrazić go z jakimkolwiek zarostem, wujek Morpheus od zawsze nosił się dokładnie tak samo, odkąd Jasper poznał go osobiście. Pojawiło się tylko więcej zmarszczek i siwizny, zresztą z całej czwórki starzał się najszybciej i lubił żartować, że Charlotte go zaczarowała i kradnie jego młodość. W rzeczywistości genów nie dało się oszukać, Clemens już był łysy, a ojciec osiwiał bardzo szybko, więc w ogólnym rozrachunku i tak nie wyszedł tak źle, jak mógł. Dziwnie mu się pamiętało o Jessim jako niemowlęciu, był taki malutki, a teraz stał obok niego dorosły mężczyzna. Czas płynął zbyt szybko, czas nie płynął wcale, on iskrzył się, a on był w jego każdym momencie.

— Chyba przechodzę kryzys wieku średniego — zaśmiał się. W rzeczywistości próbował zrobić coś, aby mieć kontrolę nad swoim życiem, jakąkolwiek. Czuć w dłoniach kartę Rydwanu, a nie upadającej Wieży. Poza tym miał wrażenie, że to żenujące, że chciał zatrzymać czas i go cofnąć tam mocno, że postanowił sam się nie zmieniać. Nadszedł tego kres.

Przecież nie zrzuci na Jessiego wieści o tym, że świat zapłonie za kilka tygodni bez żadnego uprzedzenia. Nie wiedział też ile powiedziała mu matka.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#8
06.09.2024, 09:48  ✶  

Mruknął cicho i pokiwał głową w odpowiedzi na pierwsze zdanie. Dobrze, posprząta resztki po rytuale, nie będzie to najmniejszym problemem.

-Kogo zamordowano? - spytał, zaciekawiony, dlaczego wuj nie dokończył swojej wypowiedzi. -To by wyjaśniało to paskudztwo, które się tu zebrało.

Odwrócił się, zaskoczony, i uniósł brew, przyglądając się uważnie wujkowej twarzy. Zapuścić brodę i przestać używać brylantyny? Jasper nie wiedział, jak włosy Morpheusa układałyby się bez kosmetyku, i próbował go sobie wyobrazić w różnych ułożeniach pozostawionych wolności włosów. Może zaczęłyby się zwijać w loczki? A może opadałyby prostymi kosmykami każdy w inną stronę? Wuj Morpheus wyglądał dokładnie tak samo, odkąd Jasper pamiętał i młody Kelly nawet nie zauważał zmarszczek, o ile jakieś się pojawiły, a siwizna również umykała jego uwadze. Morpheus był przystojnym mężczyzną i niełatwo było go sobie wyobrazić we fryzurze, przez którą wyglądałby źle. Ale broda...

-Broda mogłaby cię postarzyć, wuju - powiedział, wykonując jeszcze jeden obrót nadgarstkiem, sprawdzając, czy w pomieszczeniu nie została jeszcze jakaś resztka nieprzyjemnej magii. -Może jakiś krótki zarost? A brylantyna... Wybacz, wuju, ale ciężko mi jest to sobie wyobrazić, a jeśli faktycznie o tym myślisz, to spróbuj jej nie używać jeden dzień i zobacz, jak się będziesz z tym czuł. I nie będę robił ci analizy psyche. Wiesz, że nie jestem w tym dobry, ale mogę spytać, skąd pojawiła się u ciebie taka myśl?

Każdy potrzebował zmian, oczywiście, ale ta chęć zmian bardzo często miała swoje konkretne podłoże. Niektórzy zmieniali się dla towarzystwa, niektórzy po jakiejś traumie, od której próbują się odciąć, niektórzy po jakimś szczęśliwym zdarzeniu, by je uczcić. A niektórzy chcieli zmian tylko dlatego, że znudziło im się to, co działo się do tej pory. Znudził się im ich wygląd. Byli ciekawi innej odbicia w lustrze. Co wywołało tę chęć zmiany u Morpheusa?

-Nie jesteś trochę za młody na kryzys wieku średniego, wujku?

Jeszcze raz przesunął różdżką w powietrzu, tym razem po to, by magia usunęła resztki rytuału, których Morpheus nie miał serca posprzątać.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#9
19.09.2024, 07:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2024, 07:25 przez Morpheus Longbottom.)  

— To prawda, ale myślę, że o to mi chodzi. Będę starał się o posadę szefa Komnaty Przepowiedni. Nowy, dojrzały ja. Może doda mi wrażenia autorytetu — oznajmił, otwierając paczkę z papierosami i wkładając jednego do ust. Wysunął z paczki kolejnego i wyciągnął w stronę Jessiego. Odpalił swojego od różdżki i zaciągnął się. W sierpniu palił wyjątkowo dużo, jakby wywoływał już omeny ogni, które spopielą Anglię i pożarów, które będą trawić ich dusze i ciała. Nie chodziło o samo stanowisko,ale fakt, że chciał trzymać rękę na pulsie odnośnie każdej przepowiedni. Wiedzieć. Wiedzieć. Zamknięty w obsydianowych komnatach władca czasu, który zadecyduje, co się wydarzy.

— Jeden bliźniak zabił drugiego, aby przenieść jego duszę do swojego ciała i go zjadł. Zamierzam później poczytać o tym, bo jestem szczerze zainteresowany sprawą, ale nie mam czasu. W każdym razie, próby czarnomagiczne. — Morpheus zobaczył, że coraz częściej gubi wątek, nie kończy zdań, mylą mu się kolejności zdarzeń. Był tak bardzo zmęczony, ale gdy próbował się wyciszyć, myślał tylko o tym, jak sylaby jego imienia układały się na języku Vakela Dolohova, głosem odmiennym, bo dorosłym, dojrzałym. A w mroku sypialni łatwo było wyobrazić sobie, że wymawia je, jak kiedyś. Longbottomowi zrobiło się niedobrze, żółć podeszła do gardła. Może to kwestia złogów magicznych we dworku.

Tak będzie sobie powtarzał.

I rzeczywiście przestrzeń, gdzieś pod membraną rzeczywistości wygrywała nieczyste nuty rozstrojenia. Jak przez mgłę pozostałości po wypaczonej magii i jej konsekwencje poruszały się, niczym głodne, słabowite bestie. Na oślep wystawiały języki, szukając istnienia, o które mogą się zaczepić, aby wysysać życie i sprowadzać nieszczęścia.

— I co sądzi twoje eksperckie spojrzenie? — zapytał, wypuszczając z płuc kłęby dymu, zarówno ustami, jak i nosem. Kłęby układały się w zwiewne kształty, które od razu porywał przeciąg. Nie zamierzał mieszać się w ekspertyzę, w końcu Jessie wie najlepiej.


Symbol: Wróżba dla Jessiego.
Rzut Symbol 1d258 - 20
Butelka (przyjemność)

Dym oddechu kotłował się dookoła niego i... Było tam. Wróżba. Spojrzenie wujka na chwilę rozmyło się, straciło swoją ostrość, a on uśmiechnął się pod nosem. Longbottomowie mieli cały wachlarz uśmiechów, od tych firmowych, przez kurtuazyjne, po najszczersze wyrazy radości. Ten jednak nie należał do rodziny Morpheusa po mieczu, lecz tej po kądzieli. Tajemniczych wynalazców, szalonych naukowców.

—Czeka cię coś przyjemnego — oznajmił mu wprost. Tego zamierzał się trzymać.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#10
21.09.2024, 20:23  ✶  

-Szefa Komnaty - jego brwi uniosły się. -Woah, to... Ambitne.

Chyba powinien cieszyć się, że jego wuj miał ambicje, które, zdaniem chłopaka, były właściwie na wyciągnięcie ręki. Morpheus był zdolny i mądry. Z pewnością poradziłby sobie na takim stanowisku.

Szef Komnaty. Jessie nie chciał na głos zadać pytania, które pojawiło się w jego głowie. Dlaczego teraz? Dlaczego nie wcześniej? Dlaczego nie później?

Papierosa odmówił i grzecznie podziękował i jak zazwyczaj odsuwał się w takich momentach, by dym z papierosa nie leciał w jego stronę i nie osiadł na jego włosach, tak teraz nie ruszył się i wpatrywał w wuja, niemal nie mrugając. Powinien się cieszyć, że wuj chciał zrobić ten wielki krok i pewnie powinien go zachęcać, że "Nareszcie! Jak nie ty, kto kto?" i takie tam, ale myśli mu uciekały w trochę innym kierunku.

Wciąż miał wrażenie, że jego mama i Jonathan ukrywali coś, co stało się w Mediolanie. Oboje temu zaprzeczali, ale to chyba jeszcze bardziej upewniało Jaspera, że jednak coś się stało. Pomimo rozmów, wciąż martwił się o Anthony'ego. Zapewne właśnie przez to zaczął się zastanawiać, czy Morpheus zdecydował się ubiegać o tę posadę właśnie teraz właśnie dlatego, że coś się stało.

Nie był pewien, czy powinien dalej pytać. Nie chciał przypadkiem pociągnąć za niewłaściwy sznurek, nacisnąć na wrażliwy punkt, który skierowałby na niego gniew Morpheusa. Jego palce podrygiwały lekko i zaciskały się na różdżce.

-Moje ekspercie spojrzenie mówi mi, że powinienem kupić Ricie ogromny bukiet kwiatów, że mnie nie zjadła i nie jestem częścią tego - skrzywił się, wciąż czując wokół siebie tę przeklętą magię - paskudztwa.

Na szczęście Morpheus nie zostawił tego na "kiedyś się tym zajmę", bo wypaczenia miały tendencję do szybkiego rozrastania się i w którymś momencie mogłaby stać się problematyczna dla jednego Klątwołamacza. Jessie nie był w tym fachu ekspertem, ale na razie powinien sobie poradzić sam.

-I myślę, że zyskasz autorytet dzięki swoim zdolnościom, bez względu na to, czy będziesz miał brodę, czy nie.

On sam kiedyś myślał o tym, żeby zapuścić zarost, żeby może wyglądać poważniej. Szybko z tego pomysłu zrezygnował.

-Coś przyjemnego... To chyba dobrze... Prawda?


Rozproszenie na wypaczoną magię
Rzut PO 1d100 - 30
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 1
Krytyczna porazka
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Morpheus Longbottom (2494), Jessie Kelly (2459)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa