10.08.2024, 03:50 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.08.2024, 04:03 przez Atreus Bulstrode.)
Niebo zdążyło całe już pociemnieć, skrywając plażę w granacie czerni, dzięki której znakomicie było widać przemykające po niebie spadające gwiazdy. Część skoncentrowała się na nich, inni wciąż rozmawiali w grupkach, inni odsunęli się nieco na bok, ale ogólnie rzecz ujmując - zabawa wyraźnie przygasła przez późną porę. Sam Atreus niewiele uwagi poświęcił rozbłyskającym na niebie srebrzystym ogonom, bo poszedł zjeść coś z grilla, doceniając nawet ładnie zmontowane zaklęcie, dzięki czemu szczypce obracały cały czas smażące się na ruszcie mięso. Ale potem, potem postanowił znaleźć na nowo Prewetta i zaczepić go krótkim chodź na spacer.
Ruszyli plażą w kierunku skrytej między skałkami magicznej wody, o której po prawdzie to Bulstrode w ogóle nie wiedział. Widział, jak wcześniej kiedy było jeszcze jasno, w tym kierunku odchodziła Florence z Patrickiem i doszedł do wniosku, że może było tam coś wartego zobaczenia, a nawet jeśli nie to trudno, nie oczekiwał od tej plaży nie wiadomo jakich atrakcji. Najlepsze punkty programu i tak mieli już dawno za sobą i ciężko było je pobić, biorąc pod uwagę jak pięknie Cameron wyłożył się na piasku, łamiąc sobie przy tym rękę.
- Jak tam się bawiłeś? - zapytał kuzyna, odpalając papierosa i z zadowoleniem zaciągając się nim. - Nie rzuciła się na ciebie Moody? Nie była dla ciebie zbyt niemiła? - zerknął kątem oka na Basiliusa, uśmiechając się przy tym nieco krzywo. Jakiś czas temu z pewnym zdziwieniem odkrył, że Millie nie dla wszystkich wydawała się taka podła jak dla niego i niektórzy byliby w stanie może bić się za nią na poważnie. On sam był co do niej aktualnie chyba bardziej sceptycznie nastawiony niż zazwyczaj, szczególnie kiedy jej aura wyglądała jakby ktoś jej wyrzygał tam wszystkie kolory, które wcześniej miała, tworząc nieprzyjemną i mało interesującą mieszankę. Cokolwiek ją spotkało, wyraźnie oderwało ją od rzeczywistości i przygniatało do ziemi, ale Bulstrode nawet jeśli dostrzegał emocje, to nie zawsze był wobec ludzi empatyczny - tak też było w tym przypadku, bo może jeśli byłby to ktoś inny, to nie uważałby że zwyczajnie dramatyzuje.
Ruszyli plażą w kierunku skrytej między skałkami magicznej wody, o której po prawdzie to Bulstrode w ogóle nie wiedział. Widział, jak wcześniej kiedy było jeszcze jasno, w tym kierunku odchodziła Florence z Patrickiem i doszedł do wniosku, że może było tam coś wartego zobaczenia, a nawet jeśli nie to trudno, nie oczekiwał od tej plaży nie wiadomo jakich atrakcji. Najlepsze punkty programu i tak mieli już dawno za sobą i ciężko było je pobić, biorąc pod uwagę jak pięknie Cameron wyłożył się na piasku, łamiąc sobie przy tym rękę.
- Jak tam się bawiłeś? - zapytał kuzyna, odpalając papierosa i z zadowoleniem zaciągając się nim. - Nie rzuciła się na ciebie Moody? Nie była dla ciebie zbyt niemiła? - zerknął kątem oka na Basiliusa, uśmiechając się przy tym nieco krzywo. Jakiś czas temu z pewnym zdziwieniem odkrył, że Millie nie dla wszystkich wydawała się taka podła jak dla niego i niektórzy byliby w stanie może bić się za nią na poważnie. On sam był co do niej aktualnie chyba bardziej sceptycznie nastawiony niż zazwyczaj, szczególnie kiedy jej aura wyglądała jakby ktoś jej wyrzygał tam wszystkie kolory, które wcześniej miała, tworząc nieprzyjemną i mało interesującą mieszankę. Cokolwiek ją spotkało, wyraźnie oderwało ją od rzeczywistości i przygniatało do ziemi, ale Bulstrode nawet jeśli dostrzegał emocje, to nie zawsze był wobec ludzi empatyczny - tak też było w tym przypadku, bo może jeśli byłby to ktoś inny, to nie uważałby że zwyczajnie dramatyzuje.