• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Klinika magicznych chorób i urazów v
1 2 Dalej »
[19/08/1972] Tu się zaczyna prawdziwa praca || cameron & florence

[19/08/1972] Tu się zaczyna prawdziwa praca || cameron & florence
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#1
29.08.2024, 15:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.08.2024, 15:47 przez Cameron Lupin.)  

—19/08/1972—
Pracownia badawcza, Szpital św. Munga
Cameron Lupin & Florence Bulstrode



Nigdy więcej nagłych urlopów, powtarzał sobie niczym mantrę Cameron, manewrując między grupami pacjentów i magimedyków rozsianych po korytarzach Szpitala św. Munga, zbyt zajętych swoimi sprawami, aby zwracać uwagę na jednego, niepozornego stażystę. Powinien był wiedzieć, że kiedy pojawiła się okazja spędzenia paru dni za miastem, to coś pójdzie nie tak. I poszło. Wylądował z Heather w mugolskim ośrodku wypoczynkowym, w którym się bardzo mocno pokłócili, a naprostowanie całej sprawy... Zajęło ponad siedemdziesiąt dwie godziny! Istny koszmar.

Teraz na szczęście było o wiele lepiej, chociaż mając cały czas z tyłu głowy swoją niecodzienną konfrontację z narzeczoną, trudno było mu skupić się na codziennych obowiązkach w Klinice. Przy obchodach musiał sprawdzać po parę razy karty pacjentów, co by niczego nie zapomnieć, a kiedy przekierowano go do pracy przy eliksirach, musiał poprawiać mieszaniny, bo nie potrafił odpowiednio odmierzyć proporcji. Ech, niby znowu było między nimi w porządku, a jednak cały czas miał wrażenie, że jeden zły ruch mógł to wszystko zaognić.

Muszę się skupić, ponaglił się, zatrzymując się pod pracownią badawczą zarezerwowaną przez Florence Bulstrode. Dostał tylko pobieżne informacje na temat tego przydziału, jednak wykładowczyni zawsze wprawiała go w zakłopotanie, więc spodziewał się, że tym razem nie będzie inaczej. Może popełnił jakiś błąd? Źle opisał składniki? Zawalił ostatni test? A może pomieszał coś przy zajęciach związanych z badaniem magicznych schorzeń? Niby w kanciapie dla stażystów plotkowano o jakichś klątwach, ale... To był przecież intensywny okres, czyż nie? Do szpitala po dziś dzień ściągały ofiary rytuału miłości z Beltane.

— Ekhm — odchrząknął Cameron, zbierając się na odwagę, aby w końcu wejść do środka. Nacisnął klamkę i uchylił lekko drzwi i dopiero na widok opiekunki swojego stażu wszedł po cichu do środka, zamykając za sobą drzwi. Ruszył powoli na przód sali, bawiąc się rękawami do szaty medycznej. — Wzywała mnie, pani. — Ni to pytanie, ni to stwierdzenie, jakby sam się dziwił, że zdecydowała się poprosić tu akurat jego. — Ja... J-ja przysięgam, że ostatnio w magazynie to nie byłem j-ja! To inni stażyści byli o-odpowiedzialni za opisywanie nowej dostawy, przysięgam!
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#2
29.08.2024, 17:46  ✶  
Problem Florence Bulstrode polegał na tym, że znała się na klątwach, całkiem dobrze na magii kształtowania – nad którą tracili panowanie ludzie pod wpływem klątwy żywiołów, i nieźle na magii związanej z manipulowaniem energią – co niekiedy pomagało zrozumieć działanie niektórych przekleństw.
Nie była jednak mistrzem eliksirów. W szkole zawsze pilnie słuchała na tych lekcjach, umiała recytować przepisy mikstury leczących, znała ich składniki i zastosowanie, ale nigdy nie lubiła przygotowywać ich osobiście. Od dawna zresztą nie miała wiele czasu na przesiadywanie w laboratoriach z próbkami. Tymczasem chciała się upewnić, że klątwa żywiołów związana jest nie tyleż z biologią i z krwią, a raczej faktycznie z pewnymi zaburzeniami magicznymi. To oznaczało, że potrzebowała asysty kogoś lepiej zaznajomionego z tymi aspektami uzdrowicielstwa. Mogła oczywiście poprosić Basiliusa – rozważała zresztą wciągnięcie go później w swoje badania – ale po głębszym namyśle uznała, że lepszym wyborem w tej chwili będzie Cameron Lupin.
Lupinowie słynęli jako mistrzowie eliksirów. Opracowali lekarstwo łagodzące objawy lykantropii. A poza tym Cameron Lupin niedawno zaręczył się z dziewczyną podobno obłożoną klątwą żywiołów, a przynajmniej Florence szukająca zapisków na temat jej przypadków natknęła się na nazwisko Heather, o której chętnie rozpisywały się przecież magazyny.
– Nie chodzi o magazyny, panie Lupin – powiedziała krótko, unosząc na niego wzrok znad naszykowanych próbek, gdy wszedł do środka. Jedna z nich pochodziła od dziewczyny, u której niedawno objawiła się klątwa żywiołu ognia, druga od mężczyzny od kilkunastu lat borykającego się z przekleństwem związanym z żywiołem lodu, dwie pozostałe były z kolei próbkami kontrolnymi, od osób, na których nie ciążyły żadne klątwy.
– Ale sprawdzę, jak opisano tę dostawę, gdy stąd wyjdziemy – oświadczyła, bo zdenerwowanie Camerona wskazywało na to, że Coś Jest Nie Tak. – Tymczasem jednak wolałabym skupić się na tym – stwierdziła, stukając lekko w stojak, na którym znajdowały się próbki. – Zajmuję się pracami badawczymi nad klątwą żywiołów. Ostatnie materiały na temat analizy krwi osób, u których się przejawiła, jakie udało mi się znaleźć, pochodzą sprzed kilkunastu lat, a od tego czasu pojawiły się nowe możliwości. Chcę je powtórzyć. Potrzebuję asysty – wyjaśniła rzeczowo, czekając aż chłopak trochę się uspokoi i przestanie jąkać, bo w takim stanie nie mógł do niczego się przydać.
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#3
30.08.2024, 16:40  ✶  
Cóż, dorastanie w rodzinnej aptece na pewno działało na jego korzyść w kwestii pracy z eliksirami. Widział na własne oczy, jak zmieniały się trendy w technikach wyrabiania eliksirów i magicznych maści, ale też jakie produkty roślinne z biegiem lat zaczęły być wypychane z rynku na rzecz bardziej efektywnych zamienników. Nie każdy mógł się tym pochwalić. I to nie tylko przez to, że niektórzy rodzice byli na tyle odpowiedzialni, że nie dopuszczali małych dzieci do gorących kotłów i stanowisk rzemieślniczych. Niektórzy po prostu mieli inne zajęcia w pracy.

— Aha — mruknął spolegliwie Lupin, modląc się w duchu, aby reszta grupy stażystów nie zamordowała go po dyżurze za to, że wspomniał o możliwych nieprawidłowościach w schowku na eliksiru. — T-to bardzo dobry p-pomysł.

Co innego miał powiedzieć? Przecież gdyby zaczął odwodzić kobietę od tego pomysłu, to pewnie tylko podsyciłby jej podejrzliwość. Kto wie, może zaczęłaby się martwić stanem magazynu na tylu, że przerwałaby swoje obecne badania i od razu udała się na miejsce zdarzenia? Wzdrygnął się na tę myśl. Aż nazbyt dobrze pamiętał, co się działo, kiedy wyszło na jaw, że niektóre osoby na roku miały problemy z ortografią i nieprawidłowo podpisywały buteleczki na eliksiry i składniki odzwierzęce. Zdecydowanie nie chciał zaliczyć powtórki z rozrywki. Swoje już wycierpiał i zrobiły naprawdę wiele, aby do tego nie wracać.

— Z p-powtórzeniem analiz czy z p-pobraniem krwi od... p-pacjentów? — dopytał, zawieszając na moment głos, jak gdyby szukał odpowiedniego słowa. Na usta cisnęła mu się fraza ''obiekty badań'', jednak zaraz odsunął na bok tę myśl. Wydawało mu się to jakieś mało empatyczne. — Może być ciężko ze sprowadzeniem niektórych z nich do szpitala, skoro p-przez tyle lat badania stały w miejscu.

Nie licząc wieloletniej znajomości z Heather, nie miał zbytnio styczności z innymi osobami, które zostały przeklęte. Miał też wystarczająco dużo wyczucia, aby nie wypytywać swojej narzeczonej o jej problemy zdrowotne, próbując znaleźć lekarstwo. Może w czasach szkolnych był buntownikiem, który leczył uczniów z dala od wścibskich oczu szkolnej pielęgniarki, ale nie chciał też zaszkodzić jednej z najbliższych osób w jego życiu jakimiś karkołomnymi eksperymentami. Jako-tako wiedział jednak, jak wygląda wyzwolenie klątwy żywiołów.

— Szpital ma w archiwach jakieś sprawozdania z pracy magiterapeutów z przeklętymi? — rzucił kolejnym pytaniem.

Nie wpadł na to, że krew mogłaby ich naprowadzić Bulstrode na jakiś trop. Wiedział jednak, że klątwa wody wzmagała się za każdym razem, gdy Rudą ogarniała frustrację i zaczynała ciskać piorunami ze swoich oczu. Jeśli miał zgadywać, to więcej szczegółowych informacji na temat stanu pacjentów mogły przynieść wywiady specjalistów z Lecznicy Dusz lub eksperci od aur. O ile aury mogły jakkolwiek współredagować z działaniem klątwy żywiołów. Cameron podrapał się po głowie.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#4
31.08.2024, 22:13  ✶  
– Cieszę się, że pan się ze mną zgadza – stwierdziła Bulstrode, takim tonem, że nie dało się orzec, czy faktycznie się z tego cieszyła, czy było wręcz przeciwnie. Podejrzliwość, że coś było nie tak z ostatnią dostawą zagnieździła się w niej na dobre i wewnętrzne zamiłowanie do porządku sprawiało, że miała wielką ochotę iść to sprawdzić natychmiast. Sporo ją kosztowało zostanie tutaj, ale powtarzała sobie, że tak nagłe zmiany planów nie są wskazane.
– Pochlebiam sobie, że krew jestem w stanie pobrać sama, panie Lupin – odparła Florence. – Już je mam. Zdołałam w ostatnich tygodniach dotrzeć do kilku osób obciążonych klątwą żywiołów. Są tutaj próbki od dwóch osób nią obciążonych, jedna od osoby nie obciążonej klątwą i jedna od kogoś, kto sam na nią nie cierpi, ale już miała ją jego matka i cierpi na nią jego syn – powiedziała, wskazując na przygotowanie próbki. Najpierw wyszukiwała imię i nazwisko, czy to w szpitalnych archiwach, czy w zapiskach na temat klątwy w bibliotece Parkinsów, czy po prostu pytając wśród swoich znajomych. Potem wyszukiwała informacje na ich temat, każdą dostępną sobie drogą. Niektórzy byli chętni do spotkania jak Samuel McGongall, niektórzy „trafili się sami”, jak mężczyzna, który na korytarzu Munga aktywował klątwę błyskawic ze strachu, niektórych trzeba było przekonać do rozmowy i zgody na badania, ale Florence umiała być niewiarygodnie uparta.
– Terapia może pomóc w panowaniu nad emocjami, ale to w żaden sposób nie wpływa na obecność samej klątwy i nigdy nie wycisza jej zupełnie. Ułatwia jedynie radzenie sobie z gniewem, stresem i strachem, stanowiącymi jej wyzwalacz – stwierdziła Florence. Zapiski tego typu przejrzała, ale bardziej czując, że to obowiązek przy rzetelnych badaniach niż dlatego, że faktycznie ją to interesowało. Pod pewnymi względami lekceważyła trochę tego typu rzeczy, uważając, że źródeł klątwy należy szukać zupełnie gdzieś indziej, a praca nad emocjami jest przydatna jedynie, by ułatwić życie z nią – nie w jej projekcie badawczym. – Klątwa żywiołów zaburza funkcjonowanie magii w ciele. Powstała, aby przekroczyć ograniczenia i umożliwić korzystanie z magii kształtowania bez różdżki i bez inkantacji, i faktycznie to umożliwiła, ale coś poszło źle i aktywują ją emocje. Uczucia to katalizator, sama klątwa jest jednak dziedziczna. Każda osoba, która jest nią obłożona, ma w swoim drzewie genealogicznym kogoś, kto przejawił tę klątwę… albo może ją mieć, bo istnieją białe plamy.
Florence miała nadzieję, że być może dokładniejsze badania krwi pozwolą lepiej poznać mechanizm przenoszenia klątwy żywiołów. Czy liczyła na naprawdę wiele? Nie, ale nastawiała się to, że do długoterminowy i wielotorowy projekt. Być może któraś ze ścieżek podsunie jej wskazówki. A może nie – może wszystkie zaprowadzą w ślepe uliczki. Ale była zdecydowana przynajmniej spróbować.
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#5
01.09.2024, 18:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.09.2024, 18:33 przez Cameron Lupin.)  
— Mhmm… Czyli na dobrą sprawę mamy dwie próbki krwi od przeklętych. — No, przynajmniej takich, co przetrwali większość życia walcząc z objawami tej konkretnej klątwy. Cameron zmarszczył brwi. — Jak rozumiem, Próbka nieobciążona pochodzi od kogoś, kto nie ma nic wspólnego z klątwą, a ostatnia jest od kogoś, kto ma tę klątwę, ale nie wykryto u niej żadnych objawów. A więc w tym przypadku klątwa jest... Uśpiona? — kontynuował nieśmiało Lupin, próbując ubrać swoje wnioski w odpowiednie słowa. — W takim razie próbka nieobciążona jest naszą próbą kontrolną, gdzie będziemy testować różne czynniki, sprawdzając, jak działają na zwykłych czarodziejów. Bezobjawowa pokaże nam, czy uśpiona magia klątwy może jakoś reagować na określone warunki i naciski zewnętrzne, a próbka aktywna... Ekhm, no wiadomo.

Uniósł brew, podejrzewając, że Florence będzie miała w tej sprawie więcej do powiedzenia.

— Leczymy objawy, nie usuwając źródła problemu — skomentował Cameron, kiwając powoli głową.

Oczywiście widział plusy tego typu terapii; człowiek wypracowywał coraz lepszą kontrolę nad własnym ciałem i emocjami, co z kolei przekładało się na możliwość okiełznania wybuchów klątwy. Na własne oczy widział, jak Heather potrafi ''odpalić się'' w najmniej spodziewanym momencie - jak wtedy, gdy wysadziła uliczny hydrant w powietrze podczas walki z przerośniętą kaczką w niemagicznym Londynie. Musiał jednak przyznać Bulstrode rację w jednym: nawet największy spokój nie pozbywał się klątwy żywiołów. A jeśli celem kobiety było dotarcie do tajemnicy jej usunięcia, to kierowanie się zasadami terapii wyciszających praktykowanych w Lecznicy Dusz czy przez niezależnych ekspertów raczej nie naprowadzi ich na nic nowego.

— Czy Szpital św. Munga ma dostęp do szczegółowej dokumentacji medycznej rodziców i syna tego pacjenta? — zaczął dopytywać Lupin, coraz intensywniej drapiąc się po głowie. — Zidentyfikowanie konkretnych markerów genetycznych byłoby chyba wtedy łatwiejsze? Może gdyby poszukać wzorców wśród osób, u których wystąpiło uśpienie klątwy, to udałoby się wyodrębnić czynnik... hamujący... jej przebudzenie? — Uniósł wzrok znad próbek, szukając na twarzy Florence jakiegoś potwierdzenia, że idzie dobrym tropem. — Jeśli klątwa żywiołów przypomina bardziej klasyczne choroby genetyczne, to możliwe, że geny ''zdrowego'' partnera są w stanie zdominować wadliwe struktury genetyczne ''chorej'' osoby, sprawiając, że dziecko nie wykazywałoby objawów choroby.

Wypuścił powoli powietrze z płuc. Tego typu badanie mogłoby być warte zachody, jednak wiele zależało od tego, do jakich wielu informacji i próbek udałoby się im dotrzeć w przypadku wdrożenia prac. Tak jak zdobycie próbek od dziecka i jego rodziców nie byłoby raczej szczególnie trudnym zadaniem, tak, gdyby chcieli się w to zagłębiać coraz głębiej, kopiąc coraz dalej w drzewie genealogicznym poszczególnych pacjentów... Nie wiadomo, co by tam znaleźli. O ile w ogóle byliby w stanie dokopać się do odpowiednich próbek. Nawet jeśli niektóre rodziny czarodziejów miały to szczęście, że żyli wśród nich nestorzy sprzed dwóch czy trzech pokoleń, tak najstarsi członkowie rodów byli już dosyć leciwi.

— Nooo i... Skoro klątwa ingeruje w możliwości tkania zaklęć, to jeśli mówimy o badaniach krwi, t-to mamy na myśli wystawienie próbek na efekty działań różnych typów magii?

Zmarszczył czoło. Magia kształtowania wydawała się tutaj kluczowa; bądź co bądź, klątwa odblokowywała właśnie jej potencjał. Magia to nie była jednak tylko krew, ale też emocje. A tutaj już pojawiała się kwestia ich intensywności, moralności i spaczenia osobowościowego. Czy Bulstrode naprawdę chciała sięgać tak daleko? A może wystarczyło jej eksperymentowanie z zaklęciami żywiołowymi?
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#6
02.09.2024, 14:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.09.2024, 08:05 przez Florence Bulstrode.)  
– Klątwa ognia, klątwa lodu. Próbka na pewno czysta, testowa. W kwestii ostatniej: nie wiem, ponieważ nie przepadałam jeszcze tej krwi. Syn dawcy jest obciążony klątwą. Jedno z jego rodziców było obciążone klątwą. On sam nigdy nie miał objawów. Co to oznacza? Że klątwa jest uśpiona? Że stała się u niego cechą recesywną, która zareagowała z cechą recesywną u drugiego rodzica? W ogóle jej nie ma? Jest, ale z jakiegoś powodu się nie uaktywniła? Aby uaktywnić się musi współwystąpić z czymś jeszcze? Nie mogę robić założeń, dopóki jej nie przebadamy.
Badania genetyczne u mugoli dopiero raczkowały, a w świecie czarodziejów… cóż, to nie działało w ten sposób, bo ich medycyna opierała się na eliksirach oraz czarach. Wiedzieli jednak, że niektóre choroby i klątwy są dziedziczne, i może nawet w przypadku klątwy żywiołów to dziedziczenie badało… Florence żywiła jednak nadzieję, że dzięki nowym zdobyczom wytwórstwa i magimedycy uda się ustalić coś więcej.
Kiwnęła jedynie głową na jego podsumowanie. Aury, magiterapia, nie mogły zdjąć klątwy: pracowały z katalizatorem, jakim były emocje… a przynajmniej Bulstrode przyjmowała takie założenie. Kto wie, czy się nie myliła?
– W przypadku ojca jedynie informacje ogólne. W przypadku syna, prawdopodobnie uda się uzyskać od niego próbkę. Mogę zresztą postarać się też o taką od osoby związanej z ziemią, ale zanim zacznę podróżować do kraju i prosić większą liczbę obcych ludzi o to, żeby dali mi swoją krew, wolałabym zacząć od tych – powiedziała, znów stukając lekko w stojak, spowity zaklęciem, tak żeby krew nie skrzepła, poruszającym nią i utrzymującym w odpowiedniej temperaturze. Każda była też oznaczona przez Florence, ale celowo na razie nie wyjaśniała znaczenia tych próbek: ona już mogła się zasugerować, wiedząc, która jest która, na pierwszym etapie nie chciała więc, aby podobnie się to stało u Lupina. – Jeśli zidentyfikujemy różnice między próbkami bez aktywnej klątwy i z klątwą aktywną, dopiero można będzie iść z badaniami dalej. Jeżeli natomiast udałoby się ustalić coś więcej z próbką, którą możemy nazwać pasywną… Wtedy warto będzie przebadywać nie tylko osoby z klątwą żywiołów, ale też ich krewnych. Może odkrycie, dlaczego u niektórych się ujawnia, a u innych, choć są nosicielami, nie, pomogłoby zdjąć klątwę? Albo przynajmniej utrzymać ją w uśpionej postaci?
Rozważała przez chwilę kolejne pytanie Lupina, z pewnym zastanowieniem. Nie sądziła, by było to szczególnie istotne, nie należało jednak odrzucać pomysłu z miejsca.
– Nie wydaje mi się to kluczowe, w końcu to oni tracą panowanie nad własną magią, nie sądzę, by zareagowała na cudzą. Mam jednak zapasowe próbki, można na wszelki wypadek to sprawdzić, ale zaczęłabym od porównania tych próbek między sobą. Myślałam też o pobraniu krwi od tych samych osób w różnych sytuacjach, gdy są spokojne i zestresowane… ale tym nie tak prosto manipulować.
Nie wiedziała jeszcze, jak daleko chce się posunąć. Była człowiekiem metodycznym i szła na razie krok po kroku, kolejne mając zamiar wykonać dopiero, gdy upewni się, że te pierwsze prowadziły ją w dobrym kierunku.
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#7
05.09.2024, 01:38  ✶  
— To nie jest robota na weekend — skomentował, słysząc kolejne teorie na temat braku objawów u syna dawcy.

Czy miał swoje własne teorie? Oczywiście, że tak. Osobiście stawiałby, że magiczny potencjał zawarty w genach jednego rodzica mógł poniekąd zniwelować aktywację klątwy żywiołów. A to z kolei mogło drastycznie obniżać szansę na to, że klątwa w ogóle kiedykolwiek się uaktywni, o ile nie doszło do mocnych zaburzeń emocjonalnych. Wprawdzie przeżycie całego życia w ciszy i spokoju było dosyć wątpliwe, ale gdyby komuś się udało... To może dziecko takiej osoby miałoby jeszcze mniejsze szanse na zapadnięcie na klątwę? I tak z pokolenia na pokolenie klątwa by wygasała, bo nie mogłaby zapłonąć swego rodzaju ''iskra''?

— A-ha, no tak — wymamrotał pod nosem Cameron, gdy Florence zwróciła mu uwagę na nieścisłości w jego toku rozumowania. — Wydawało mi się... Aktywna klątwa reaguje na silne emocje przeklętego, tak? W świecie czarodziejów magia jest częścią codziennego życia, więc pomyślałem, że przetestowanie różnych rodzajów magii mogłoby nam zasugerować, czy są jakieś czynniki zewnętrzne, które mogą dokonać sprzężenia z klątwą. Na przykład intensywne wykorzystanie zaklęć lub eliksirów zamrażających na próbki klątwy ognia. Lub dopasowanie żywiołu do żywiołu i potraktowanie powietrza powietrzem.

Nie miał zamiaru upierać się przy swoich tezach. Chociaż wiedział całkiem sporo o eliksirach, tak klątwołamanie nie było jego ukochaną specjalizacją. Ba, coraz częściej miał wrażenie, że chyba lepiej by było dla niego, gdyby Szpital św. Munga po prostu oddelegował go do pracowni alchemicznych, aby tam dłubał sobie w składnikach pozyskanych z hodowli i zwierząt z magicznego świata. Zlecenie Florence... Było gdzieś pośrodku. Spędzi w laboratoriach kliniki równie wiele czasu, co pracując z dokumentacją, jak i prowadzeniem wywiadów z przeklętymi, o ile Bulstrode w ogóle go do tego dopuści.

— A więc... Jakie jest moja rola w tym wszystkim? Tak konkretnie? — spytał z krzywą miną, licząc, że niedługo dowie się, czego właściwie się po nim oczekuje. Zastosowania standardowych procedur, jakie wykorzystywano przy badaniach krwi w Szpitalu św. Munga? A może czegoś bardziej innowacyjnego? — To nie wygląda jak standardowy przydział. Bardziej jak coś kompletnie nowego. Wielowątkowego. — Wbił wzrok w próbki. — Chyba, że... Szpital dostał jakieś dofinansowanie od rządu...?

Uśmiechnął się z nadzieją. Złudne nadzieje, ale w sumie wszystko mogło się zdarzyć. Szpital św. Munga okazał się cennym sojusznikiem w radzeniu sobie z konsekwencjami wydarzeń na Polanie Ognisk. Zarówno tych związanych stricte z atakiem Śmierciożerców na Beltane, jak i nietrafionych rytuałów miłosnych, które dręczył czarodziejów w ciągu ostatnich miesięcy. Może Miinisterstwo Magii postanowiło nieco wesprzeć wewnętrzne badania lokalnych magimedyków? Magia miłości, klątwa żywiołów... Kto wie, czy któryś oddział nie zacierał już rąk w oczekiwaniu na rozpoczęcie prac nad likantropią!
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#8
06.09.2024, 08:05  ✶  
- Nie, panie Lupin, dlatego na razie skupimy się na podstawowych analizach krwi. Różnymi innymi aspektami badań zajmuję się już od paru tygodni - przyznała Florence. A potem uśmiechnęła się, tak odrobinę może ironicznie, kiedy z nadzieją spytał o możliwość grantu z Ministerstwa. - Proszę się nie martwić, nie planuję pana zmuszać do niewolniczej pracy po godzinach. Dostanie pan za to zaliczenie z najbliższych zajęć z użytkowania eliksirów w leczeniu klątw i będzie zwolniony z obecności na wykładzie - powiedziała. Sama zajmowała się badaniami klątwy żywiołów głównie w swoim czasie wolnym, wiedziona trochę ambicją, trochę ciekawością, trochę po prostu własną irytacją, że tej klątwy nie da się zdjąć. - Klinika nie dostała dofinansowania z Ministerstwa, ale jeśli wstępne wyniki będą obiecujące, mam zamiar przekonać ordynatorkę do przeprowadzenia oficjalnego projektu. Dofinansowanie się znajdzie. Wśród zamożnych rodów są osoby, cierpiące na tę przypadłość czy różne inne dziedziczne klątwy. Poznanie mechanizmu nawet jednej z nich może im pomóc, a dla czystokrwistych dbałość o linię krwi...
Nie dokończyła. Nie musiała nawet. Może to nie było już wszystkim dla każdego czystokrwistego, ale dla zdecydowanej większości z nich owszem. Poza tym, aby nie szukać daleko, Florence była pewna, że tacy Woodowie byliby w stanie sporo zapłacić, aby wyleczyć ich jedyną córeczkę z paskudnej przypadłości.
Dywagacje odnośnie emocji doczekały się z jej strony jedynie krótkiego: być może. Lupin mógł mieć tu rację, Florence zresztą brała pod uwagę, że klątwa mogła ujawniać się na przykład tylko u osób, które doświadczyły dużych emocji i stresu... Ale nie była do tego pewna, bo wtedy jej zdaniem każda kobieta, która przekazała klątwę dalej, powinna ją uaktywnić, mając za sobą poród, któremu zwykle towarzyszył wyrzut adrenaliny. Był to wątek wart pewnie przebadania, ale wolała podchodzić do pracy metodycznie - nie umiała działać na kilku liniach, przeskakując pomiędzy nimi.
- Nie przepadam za przygotowywaniem eliksirów, a te badania będą wymagały mikstury, której receptury udoskonalo dopiero niedawno - wyjaśniła rzeczowym tonem. Znała na pamięć składniki, umiała je dobierać i dawkować, ale ona nie spędziła życia na zapleczu apteki, w rodzinie, która słynęła z wynajdowania nowych mikstur. Zaś takich, które pomogą przy wykonaniu tych analiz nie kupowało się ot tak w sklepach. Same zaklęcia... wątpiła, by wystarczyły do tych eksperymentów. - Być może okaże się konieczna improwizacja i jej dopracowywanie. Nie jestem szczególnie dobra w improwizacjach. Właśnie do tego jest mi pan potrzebny.
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#9
08.09.2024, 00:23  ✶  
Odwzajemnił nieśmiało uśmiech Florence, raczej z grzeczności niż faktycznej radości z wypowiadanych przez nią słów. Może jego uprzedzenia względem uzdrowicielki raz jeszcze wybiły się na pierwszy plan? Czasem odnosił wrażenie, że ilekroć oferowała mu jakieś alternatywy związane z zaliczeniem poszczególnych egzaminów lub pracy na stażu, to zazwyczaj ta druga opcja okazywała się dużo gorsza, co dosyć skutecznie zniechęcało go do wprowadzania jakichkolwiek zmian w swoich planach.

Tak też było i tym razem. Chociaż zamierzał przystać na prośbę Bulstrode i asystować jej w badaniach nad klątwą żywiołów, tak nie mógł wyzbyć się przeświadczenia, że gdyby postanowił odmówić, to zaliczenie najbliższego testu okazałoby się bardzo trudne. Kto wie, może kobieta nawet skomentowałaby przy całej grupie, że to właśnie jego decyzja jest powodem dla zmiany pytań na dużo bardziej wymagające? Dobrze, że tym razem uda się tego uniknąć, pomyślał przelotnie Lupin, kiwając powoli głową.

— Cóż, l-ludzie lubią mieć natychmiastowe rozwiązania w tych czasach — skomentował gładko nawiązanie do czystokrwistych. — Chyba faktycznie lepiej to przetestować w kontrolowanych warunkach, zamiast robić nadzieje ''ważnym ludziom'' tam na górze, że to wszystko faktycznie się powiedzie.

Wiele rodzin zapewne wpakowałaby w tego rodzaju badania cały majątek, gdyby tylko na koniec mogli dostać w swoje ręce lekarstwo na określoną klątwę. Chociaż społeczeństwo czarodziejów powoli szło do przodu w kwestii zmian społecznych, tak aranżowane małżeństwa czy planowanie kariery całej gromadce swoich pociech dalej było zaskakująco... modne... w co poniektórych domach. A nieprzewidziane incydenty takie, jakie przekleństwa i dziedziczne klątwy potrafiły mocno nabruździć w takich planach. A czasem nawet cała skrytka była warta tego, aby jakaś strategia wypaliły. Bądź co bądź, niektórzy pozostawali dla nestorów przede wszystkim małym trybikiem w maszynie zwanej rodziną.

— Jestem jedyną osobą włączoną do projektu? — zaryzykował kolejne pytanie, rozglądając się czujnie na prawo i lewo, jakby oczekiwał, że z szafki wyskoczy kolejny stażysta lub badacz włączony do pracy przez Florence. — Byłoby dobrze mieć wsparcie także od innych uzdrowicieli.

Wprawdzie pracując samodzielnie nad recepturami, czułby się mniej obserwowany, ale po tych kilku miesiącach pracy w Szpitalu św. Munga zdołał przyzwyczaić się do obecności niektórych jednostek w swoim otoczeniu. Poza tym niektórzy mieli naprawdę świetne pomysły, jak na przykład uzdrowiciel Prewett, który pracował nad maścią zdzierającą skórę. Kto wie, może też mógłby dorzucić od siebie parę sykli w kwestii klątwy żywiołów?
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#10
08.09.2024, 22:28  ✶  
Kiedy przypadkowo ciskasz w ludzi piorunami, bo się zdenerwowałeś, stajesz się zwykle bardzo chętny do finansowania różnego rodzaju badań medycznych, a przynajmniej tak uważała Bulstrode. Wolała jednak nie próbować szukać dofinansowań, póki nie wykona podstawowej pracy, i nie zamierzała kompletować zespołu badawczego, zanim nie będzie pewna, że mają szansę gdzieś dojść. Zaplanowała już całkiem sporo kroków, ale zamierzała wykonywać je po kolei i nigdzie się nie spieszyć. Klątw, na które nie znaleziono lekarstwa od dwustu czy trzystu lat nie zdejmowało się po tygodniu pracy.
– Mogę porozmawiać z Basiliusem Prewettem, jeśli potrzebujesz czyjegoś wsparcia, nie mam też nic przeciwko temu, aby zaangażował się w sprawę twój brat. Na razie jednak nie wydawało mi się to konieczne, jak wspomniałam, chcę wykonać podstawowe testy. Jeżeli to byłaby ślepa uliczka, szkoda czasu na bardziej zaawansowane prace i koordynowanie zespołu.
Czasu Lupina przecież też nie zamierzała marnować. Gdyby w próbkach krwi nie udało się im znaleźć żadnych różnic, nie byłoby sensu wykonywać innych, bardziej skomplikowanych badań, o których rozmawiali… ale z ich dwojga przyrządzaniem eliksirów Cameron zajmował się znacznie częściej niż ona: być może musiał stworzyć coś bardzo skomplikowanego albo uważał, że przyda się więcej eliksirów już na tym etapie. I skoro Florence chciała, żeby jej z tym pomógł, nie zamierzała się upierać przy swoim – nie kiedy szło o alchemię, oczywiście, bo w każdej innej dziedzinie jej upór sprawiłby, że pewnie nie wzięłaby zdania stażysty pod uwagę.
– Co będzie później? Nie wiem, panie Lupin. Mam zamiar podsumować wszystkie zebrane informacje, rozważyć je na własną rękę, a jeżeli uznam wyniki za obiecujące, przedstawić je zarządowi Munga. Przekonamy się, jaka będzie decyzja.
Florence może i była jasnowidzeniem, ale niezmiernie rzadko usiłowała sięgnąć we własną przyszłość – i jeżeli nawet to robiła, na pewno nie widziała nigdy w niej odpowiedzi na takie pytania, dokąd doprowadzą ją przeprowadzane eksperymenty. Wolała polegać na naukowym podejściu niż niepewnym Trzecim Oku, którego nawet Bulstrodowie, w których krwi płynęła moc przypisywana Ravenclaw, nie rozumieli do końca.
Zwłaszcza, że to co podsuwało jej jasnowidzenie rzadko było przyjemnie.
– Rozumiem, że jest pan zainteresowany? Jeżeli tak, możemy zabierać się do pierwszych testów.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Florence Bulstrode (2038), Cameron Lupin (2606)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa