• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 14 Dalej »
Syreni śpiew i żałoba [10.04.1970] - Icarus & Millie

Syreni śpiew i żałoba [10.04.1970] - Icarus & Millie
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#1
29.08.2024, 19:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:02 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Wiele osób mawiało, że pogrzeb był odpowiednim domknięciem, pozwalającym pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Był to czas na opłakanie utraconej osoby, na uwolnienie tłumionych łez, by później... żyć dalej. Icarus uważał to za kłamstwo. Przekonywał się o tym właśnie teraz, tydzień po pogrzebie jego ojca. Nie dało się tak po prostu zapomnieć ani przejść do porządku dziennego. Życie nie mogło być takie samo jak wcześniej.

Icarus musiał się uwolnić. Po pogrzebie jeszcze przez jakiś czas, musiał znosić swoją rodzinę. Kochał siostrę i brata, kuzynów całkiem lubił, ale... nie mógł wytrzymać towarzystwa macochy. Przez nią powstawały bezustanne awantury. Nawet na stypie podważała żałobę Icarusa, chciała wykluczyć go ze spotkania. Nieobecność Dedalusa dawała jej pełną swobodę w tym, żeby dręczyć „żałosnego bękarta”. Basilius trochę to powstrzymywał, ale nie dało się znieść ciągłych wrogich spojrzeń. Szczególnie, jak Icarus nawet nie mógł przemówić na pogrzebie.

Tego dnia był wciąż ubrany w żałobną czerń. Ostatnio fatalnie spał, więc jego oczy były podkrążone od zmęczenia i płaczu. Cały czas czuł pustkę i charakterystyczny ból w klatce piersiowej. Szedł po molo przy klifach niedaleko doliny Godryka. Kiedyś, jako młody chłopiec, był tu z ojcem. Nie pamiętał, jaki był powód. Pewnie Dedalus chciał go czegoś nauczyć, ale Icarus nie pamiętał dokładnie lekcji.

Stanął na końcu pomostu, nad krawędzią molo i popatrzył się w głębię. Była ciemna, niezbadana. Miała coś, z czym Icarus mógł się utożsamić. Go też pochłaniała ciemność, pustka. To sprawiało, że jego oczy znów zaszły łzami.

Nagle usłyszał coś niesamowicie czystego i pięknego. Perlisty głos, łagodny i uspokajający. Coś podpowiedziało mu, żeby podejść jeszcze bliżej do krawędzi i wtedy ujrzał ją. Była niesamowicie piękna, o perlistej cerze i długich rudych wlosach opadających na jej ramiona. Wyciągnęła dłoń w jego stronę w zapraszającym geście. Coś w umyśle Icarusa krzyczało, żeby uciekać, ale było to... stłumione. Mocniejsze było pragnienie wejścia do wody.

Morska toń była chłodna. Kiedy do niej wpadł, jego całe ciało przeszyło lodowate zimno. Jednak nie czuł tego, bo przytrzymały go kobiece ramiona. Silne, ale delikatne. Tajemnicza istota pogłaskała go po policzku. Była taka czuła, tak ciepła...


– Nie martw się, ukochany.– powiedziała znajomym głosem, którego nie potrafił rozpoznać. – Zabiorę cały twój ból. Całe twoje cierpienie...

Icarus wtulił policzek w jej dłoń. Chciał się tego pozbyć. Pragnął wrócić do czasu, kiedy wszystko było dobrze. Choć tak naprawdę... nie wiedział, czy kiedykolwiek tak było.

– Zabierz je. Proszę – wyszeptał i pozwolił, by jego drżące z zimna wargi złączyły się z ustami istoty.

Pocałunek był delikatny, przynajmniej z początku. Stopniowo było w nim jednak więcej desperacji, więcej agresji. Icarus zanurzył dłonie w jej włosach, a ona złapała go za ramiona. Zauważał, że był coraz głębiej w wodzie. Najpierw po szyję, potem po brodę. Ogarniał go... spokój. Od tak dawna nie czuł się tak błogo... Jeśli to miały być jego ostatnie chwile... to właściwie czemu nie? Może by zobaczył znowu ojca? Może by już nie był tak znienawidzony przez macochę? Może gdzieś tam, poza światem, nie liczyło się, że był bękartem?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#2
30.08.2024, 23:23  ✶  
– Wykurwiaj od niego maszkaro pierdolona cipo rybia! – To nie był piękny śpiew. To nie był nawet piękny głos. To był wrzask i to taki całkiem konkretny dobiegający z góry, jakby nie tylko syrena zapatrzyła się na jego życie, ale też może i harpia?

Nagle o jego policzki zaczęły chlastać mokre od słonej wody włosy raz za razem, jakby szamocząca się kochanka smagała celowo, ale nie... to nie był jej zamysł. Odsunęła od niego swoje usta, zadzierając głowę ku górze by wypatrzeć konkurencję, fale wkoło nich wezbrały na sile.

– Jest mój! – palce przetkane błoną zacisnęły się na ofierze zaborczo, choć głos pozostał iście perłowy, wciąż nęcący, przyjemnie odbierający prawo do wolnej woli, do istnienia. Twarz, piękna, drapieżna, pokryta gdzieniegdzie łuską, wzbudzała zazdrość samym faktem tego, że nie trwała zapatrzona w niego.

Do czasu.

– Powiedziałam WYKURWIAJ! – głos intruza, czy właściwie intruzki był całkiem bliski. A potem z impetem wleciała w nich, a właściwie w jego kochankę, która miała domknąć historię życia Icarusa Prewetta, czarownica na miotle. Dosłownie. Przemknęła mu na moment przed oczami, włosy czarne jak u kruka, złociste oko harpii, brakło jednak skrzydeł, a pochudłe palce mocno wczepione były w trzonek środka transportu. Właścicielka głosu nie dbała za bardzo o sensowność tego pomysłu, nie dbała o to, że może lepiej byłoby czarować z dystansu. Może zauważyła, że mimo rozproszenia, syrena ciągnęła naiwniaka w głąb wody? Może uznała, że ostateczne środki będą najskuteczniejsze?

Szamotanina trwała, a spienione fale obmywały kotłujące się panny. Czerń mokrych włosów i błękit łuski. Czy dobrze widział, że spadająca z nieba zasadziła wodnej istocie... prawego sierpowego?
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#3
01.09.2024, 09:40  ✶  
Nagle wszystko przyśpieszyło. Powolna, lecz słodka agonia została przerwana przez gwałtowne szarpnięcie i lecący kształt, wpierw rozmazany, potem coraz bardziej wyraźny. To wyrwało Icarusa spod czaru i zorientował się, gdzie był. Nie było już nic słodkiego w tej sytuacji. Był zmarznięty, a do nosa i gardła wlała mu się słona woda. Istota również się zmieniła. Nie była już tak piękna, jej rysy stały się nieludzkie i przerażające.

Icarus zaczął się wyrywać. Nie był jakimś świetnym pływakiem ani też nie odznaczał się szczególną sprawnością fizyczną. Jednak, nie był głupi. To chyba był jego największy atut w takiej sytuacji. Dlatego wykorzystał moment, kiedy to syrena próbowała pochwycić lecącą na miotle postać i wymknął się z jej objęć. Chyba właśnie pod wpływem adrenaliny, dał radę przepłynąć jeszcze trochę. Chciał dostać się do drabinki przy pomoście. Jednak syrena nie chciała sobie go odpuścić. Wrzasnęła przeraźliwie i złapała go za nogę. Icarus jednak zdobył się na siłę i kopnął ją w twarz. Coś chrząknęło pod jego nogą, co przyprawiło go lekkie mdłości. Woda nawet zabarwiła się na atramentową czerń krwi syreny.

Jednak Prewett nie mógł gapić się na to zbyt długo, bo stworzenie jeszcze bardziej się wkurzyło. Teraz jej ręce były opazurzone, a zęby ostre niczym u rekina. Jak mógł dać się omotać tak koszmarnej istocie? Jak mógł uważać ją za piękną? Jak mógł ją całować?!
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#4
04.09.2024, 12:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.09.2024, 12:33 przez Millie Moody.)  
Szamotanina trwała i ciężko było ogarnąć kto jest na górze, kto na dole, wszędzie były słone fale, kocioł rąk, nóg, zębów zmieszany ze słonością fal zabierającą czerwień i czerń krwi walczących z potworem ludzi. Nie było nawet czasu na przekleństwa, nie było czasu na złorzeczenia, ewentualnie na okrzyk wspierający siłę ciosu, czy przeraźliwy skowyt syreny, która choć pozostawała w swojej domenie, to walka z dwoma przeciwnikami była dla niej wymagająca.

Utrata równowagi, podtopienie, łatwo było w ferworze walki doznać uszczerbku na zdrowiu tak czy inaczej. W końcu jednak po trwającej tysiąc lat chwili, morze wypluło przemoczonych do kości czarodziejów. I miotłę. Złamaną.
– Pierdolona rybia kurwa, a bym jej wsadziła ten trzonek w dupę wywłoce przeklętej... – drobna postać leżała na piasku i dosłownie żarła piach. Czarne włosy rozlewały się wkoło, tworząc upiorną aureolę, blada skóra zdawała się bardziej upodabniać ją do topielca, niż cokolwiek innego. Dźwignęła się na ręce, nie zadając sobie trudu by odgarnąć mokre, oblepione piaskiem włosy z twarzy i podczołgała do ofiary całego zdarzenia. Rozczapierzonymi szczupłymi palcami ludzkiej harpii złapała za swoją miotłę skostniałą z zimna ręką ignorując leżącego obok mężczyznę, przynajmniej na razie.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#5
04.09.2024, 15:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.09.2024, 15:57 przez Icarus Prewett.)  
Icarus nie do końca rozumiał, co się działo. To już była zupełnia szamotanina, czysty chaos. Miał w gardle i w nosie słoną wodę, był wymarznięty i przerażony. Teraz liczyło się tylko, żeby przeżyć. To był bardzo podstawowy instynkt, co sprawiało, że chociaż przez chwilę nie myślał o ojcu. Było w tym wszystkim coś paradoksalnie oczyszczającego.

Wreszcie fale wyrzuciło na brzeg jego i nieznajomą czarownicę. Icarus zakrztusił się morską wodą i dopiero poczuł, w jakim naprawdę był stanie. I – co to ważniejsze – to, jakie miał niesamowite szczęście. Powoli trafiało do niego, że znalazł się przed chwilą w sytuacji granicznej. Prawie umarł i co gorsza, był wtedy na to chętny. Czy to był tylko syreni śpiew? A może Icarus chciał jej ulec? Jak źle z nim było?

Podniósł się z trudem i spojrzał na nieznajomą czarownicę. Uratowała go, choć mogła go zostawić. Tak jakby to było dla niej coś oczywistego.

– Ja... dziękuję. Uratowałaś mi życie – rzekł zachrypniętym głosem. – Czy mogę... jakoś się odwdzięczyć? Mam pieniądze... Znaczy... moja rodzina ma.

Trudno było mu formułować zdania. Tak jakby woda morska zalała mu i umysł. Jednak miał na tyle rozumu, by odsunąć się od zalewających brzeg fal. Jeszcze by syrena złapała go za nogę i spróbowała wciągnąć z powrotem do wody. Poza tym, już wystarczyło mu na dziś (i następne kilka miesięcy) kąpieli w zimnej wodzie. Ubranie lepiło się do niego i drżał z wyziębienia. Wiedział, że kolejne dni spędzi pod pierzyną, z gorączką, bolącym gardłem i kaszlem. A Basil będzie go pewnie wypytywał o to, co się stało. Icarus spodziewał się długiego wykładu od brata, o tym, że wskakiwanie do wody za syrenim śpiewem było złe dla zdrowia.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
06.09.2024, 20:04  ✶  
Przez moment czarownica (czy może jednak harpia, która zgubiła gdzieś po drodze swoje skrzydła?) trwała pochylona nad złamanym trzonkiem, ściskając mocno w pięści przeorane wydarzeniem drewno. Gotowało się w jej sercu, ale nieznajomy nie mógł wiedzieć, jak ważny to dla niej był artefakt, ta miotła właśnie, miotła po bracie, który może przez aurorską karierę zapomniał już jak się lata, ale ona nie.

Z drugiej strony nie mogła pokazać słabości. Byłoby to nadwyraz gejowe.

Dlatego też po trwających kilka sekund za dużo ciszy, odrzuciła mokre włosy, ciskając ziarnami piasku na nieboraka, który całował się z sardynką, po czym utkwiła w nim parę buńczucznych złocistych oczu. Jej rysy były ostre, nieprzyjemne, twarz trójkątna i pochudła, podobnie jak reszta sylwetki, do której teraz przyciśnięte był mokre ciuchy. Całkiem mugolskie ciuchy - skandaliczne ciasne czarne jeansy i równie czarny sweter przyozdobiony kilkoma dyndającymi agrafkami w różnych rozmiarach.

– I kurwa bardzo dobrze, bo ja nie mam pieniędzy. Znaczy moja rodzina nie ma, ale jebał to pies. Miotłę se złamałam chłopie, więc jak chcesz się odwdzięczyć, to mam nadzieję, że wiesz gdzie na Pokątnej jest dobry miotlarski. Jestem ciekawa na ile wycenisz swoje życie. Znaczy na ile wyceni je Twoja rodzina – podniosła się gwałtownie i cisnęła w niego szczątkami swojego środka transportu. – W ogóle to śmierdzisz rybą. Było z języczkiem co? – wykrzywiła się nieprzyjemnie i zaczęła po kieszeniach szukać różdżki, którą użyła do zaklęcia chlastającego sukę po ryju jej własnymi włosami, ale potem w ruch poszły już mięśnie i kości obciągnięte skórą. Gdy tak szukała mógł dostrzec, że jej blada skóra w sumie mocno przeorana jest łuską. Tanio jego skóry nie oddała. W sumie to wcale.

– Pierdolone dziwki – brabroliła pod nosem, znów nie zwracając na niego uwagi, skupiając się na szukaniu zguby – zalęgły się tu ostatnio, ktoś powinien to ogarnąć, ale liczyć na rząd to tak właśnie kończysz. Nawet tu patroli nie wyślą tępe pizdy z administracji. Nie, lepiej podcierać sobie dupki w samokurwazachwycie. Ja pierdole co za... o jest! – Różdżka leżała na piasku, też wywalona przez morze. Twarz dziewczyny na moment rozpogodziła się, bo jednak bez różdżki to jak bez ręki, albo gorzej.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#7
07.09.2024, 13:14  ✶  
Przez chwilę nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Ledwo kojarzył, co się dookoła niego działa, kiedy nieznajoma przeklinała syrenę, ale dosłyszał kilka rzuconych siarczystych „kurew”. Jednak zdawało mu się, że był to jakiś bitewny okrzyk. A teraz okazywało się, że nawet poza sytuacją niebezpieczeństwa kobieta miała właśnie takie nastawienie do życia. Dedalus by ją nazwał ordynarną, jednak Icarus... odczuwał przed nią lekki lęk. Przypominała harpię, ale chyba nie chciała go zabić, więc nie było tego złego. Jak by nieznajoma rzekła: "nie był zupełnie w dupie".

– Nie znam żadnego warsztatu, ale obiecuję, że znajdę najlepszy. Tylko nie porywaj mnie dla okupu, dobra? – uniósł defensywnie ręce do góry. – Dostaniesz kasę, jak tylko zbiorę się do kupy.

W sumie był ciekaw, ile by jego rodzina dała za jego życie. Macocha by na pewno nie wydała na niego ani złamanego sykla. Raczej Basil i Florence by byli pierwszymi, którzy by zebrali okup. A gdyby ojciec żył... czy wykupiłby Icarusa? A może potraktowałby to jako swego rodzaju próbę?

Pytanie o pocałunek z syreną zbiło go z tropu. Zachciało się mu wymiotować, bo rzeczywiście miał na języku nieprzyjemny posmak. Musiał się umyć i wyszorować zęby. Najlepiej ze cztery razy, dla pewności.

– Widzę, że moja zbawczyni jest taktowna i uprzejma – burknął pod nosem i wstał. Nie dość, że był mokry, to piach przylepił się do jego ubrania i włosów. Czuł się cholernie nieświeżo i niekomfortowo. Było mu zimno, miał mdłości, bolało go gardło i do tego odczuwał obrzydzenie w stronę samego siebie. – Zaraz, jesteś aurorką?

Wreszcie zrozumiał, o co mogło chodzić z tą całą administracją i patrolami. A może po prostu służyła w Brygadzie Uderzeniowej? W każdym razie była... przedstawicielką władz. Niektórzy uznaliby to za szczęście. Topił się porywany przez syrenę, a tu nagle przyleciała aurorka. Cud, po prostu. Tyle, że Icarus nie miał poczucia, że miał szczęście. Nie był już pod wpływem czaru, o nie. Ta myśl kiełkowała w jego głowie od niedawna. Właściwie od kiedy jego ojciec umarł, wszystko straciło sens. Może rzeczywiście był Ikarem? Postawił wszystko na jedną kartę i teraz żałował: upadał powoli, w jakąś otchłań, a wolałby się po prostu spalić i mieć to wszystko z głowy.

Ta myśl sprawiła, że poczuł w bolącym gardle ucisk, a w oczach pieczenie łez. Nie mógł płakać, nie przy tej nieznajomej, która na pewno by go nazwała jakimś kreatywnym epitetem. Zasługiwał na to wszystko. Na każdą obelgę.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
07.09.2024, 13:29  ✶  
– Porywać? Ciebie? Na chuj mam Ciebie porywać, nic bym od Ciebie nie chciała, ale no, miotła umarła, więc jak chcesz się odwdzięczać, to proszę, jest okazja. – Prychnęła na niego czyszcząc wyciągnięty spod mokrego swetra mokry podkoszulek różdżkę z piasku i niedbale wsuwając ją sobie do ciasnej kieszeni w spodniach. Musiały być magiczne, skoro wilgotny materiał ugiął się i ukrył narzędzie bez najmniejszego stęknięcia.

I już miała się zastanawiać dalej co ze sobą zrobić i tak pięknie spierdolonym dniem, rozważała jak głupie byłoby pochowanie miotły i odprawienie jej małego pogrzebiku, a potem stypy na poddaszu ze świeżą porcją bimbrowej karmelówki, gdy dupek którego wyciągnęła z wody postanowił wsadzić jej w dupę rozżarzone żelazo.

Nie myślała zbyt wiele, kiedy w trzech krokach podeszła do niego i trzepnęła go z pięści w twarz. Zdecydowanie nie myślała.

– Wiesz co, jeb się. Nie chcę Twojej miotły i nie chcę kurwa nic od Ciebie. To że masz ładną buzie nie oznacza, że se możesz kpić z ludzi dupku. – wydarła się na niego. Lot miał pomóc jej wytracić energię, rozluźnić się i nie myśleć o tym że jej brat auror ma dzisiaj jakąś randkę i nie ma dla niej czasu. Teoretycznie napierdalanie się z syreną powinno pomóc, ale tak na prawdę było w niej jeszcze więcej agresji i wściekłości, bo jednak złamany artefakt, to cios w samo serduszko. I jeszcze potem wypominać jej to, że nie jest aurorką. Znaczy, pewnie chłopak nie miał tego na myśli, ale w tym momencie Moody była biegunowo odległa od słuchania ze zrozumieniem kogokolwiek.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#9
07.09.2024, 16:49  ✶  
Cios w jego stronę padł znienacka. Nie mógł się go spodziewać, bo nie wydawało mu się, żeby powiedział coś nie tak. Niestety jego psychika wisiała obecnie na włosku. I cios w twarz widocznie urwał tę nitkę, bo Icarus poczuł narastającą w sobie wściekłość. Najpierw oczywiście musiał odzyskać równowagę, bo uderzenie trochę nim wstrząsnęło. Wiedział, że wróci do domu z posiniaczoną twarzą jak jakiś bandyta. A był historykiem, do jasnej cholery!

– Co jest kurwa z tobą nie tak?! – wykrzyknął, trzymając się za obolały policzek. – Starałem się okazywać wdzięczność, ale chyba wolałbym, żebyś zostawiła mnie tej jebanej syrenie. Wtedy przynajmniej nie musiałbym mieć do czynienia z tobą, ty... ty wariatko!

Miał już dosyć. Ten dzień nie mógł być jeszcze bardziej zwalony. Nie rozumiał, czemu mu się to wszystko działo. Czy bogowie naprawdę go nienawidzili? A może śmiali się z niego i tego, jak żałośnie sobie w życiu radził? A sytuacja była tak chora, że nawet umknęło mu, że nazwała go ładnym. Normalnie miał na tyle wysokie ego, by zwracać na takie rzeczy uwagę.

– Czy nie wystarczy, że mój ojciec nie żyje? Trzeba mnie karać jeszcze bardziej? Ale jasne, musiałem z rąk nieludzkiej bestii wpaść w ręce kobiety, która uciekła z zamkniętego oddziału w Mungu! – pomimo oszczerstw, które rzucał w jej stronę, głos mu się zaczął łamać, gdy wspomniał o ojcu. Wtedy właśnie furię zastąpiło coś innego. To, co skłoniło go, by skoczyć do wody. Żeby przestać walczyć.– Proszę bardzo. Pobij mnie bardziej. Wyżyj się. I tak już nic ze mnie nie zostało.

Stanął przed nią i rozłożył ręce. Spodziewał się gradu ciosów, odepchnięcia na piach. Mimo wszystko fizyczny ból był w jakimś stopniu oczyszczający. Zagłuszał to, co działo się w jego głowie. To, co mogłoby świadczyć o tym, że raczej on zasługiwał na terapię w Mungu.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#10
08.09.2024, 22:58  ✶  
– No jasne, że byś wolał pierdolony furasie czy jak się na Was mówi, fani kurwa ryb. Na liście Twoich fetyszów jest też podduszanie, bo z wodą w płucach doszedłbyś trzy razy zanim by Ci wyżarła flaki debilu! – Odkrzyknęła mu od razu, nabuzowana i wściekła, choć sama do końca nie wiedziała o co. O tak, Alastor teraz ma cudną randkę, a ona... a ona jest sama, mokra, zziębnięta z jakimś kretynem, przez którego złamała miotłę i który jej jeszcze mówi, że niepotrzebnie bo był samobójczą spierdoliną.

– No to kurwa winszuje i zazdroszczę, też bym chciała żeby mój stary gryzł piach – tym razem oburącz pchnęła go, mocno zasadzając się na barki. Była drobna. Była mała. Była wściekła i niebezpieczna, ale też doskonale wiedziała jak walczyć z większym przeciwnikiem. Zasadniczo - niezwykle rzadko walczyła z kimkolwiek, kto był mniejszym przeciwnikiem.

– I wariatkowo W TYM KRAJU nazywa się LECZNICA DUSZ młotku – dodała, całkiem sprawnie szufladkując go jako przyjezdnego gogusia przez wzgląd na kolor skóry. Zapewne, gdyby była czystej krwi, możliwe że walczyłaby po drugiej stronie konfliktu. Gdyby jej brat był Śmierciożercą... na pewno nosiłaby okazyjnie maski. Brzmiało jak jeden z koszmarów, przez które nie mogła spać.

Dopiero gdy Prewett rozłożył na boki w bezradności ręce... dopiero wtedy zahamowała marszcząc brwi. To nie było zabawne dla kota, gdy mysz leżała z wywalonym ozorem i udawała martwą. No a ostatecznie nie była harpią. Nie zamierzała go jeść.

– Pojebało Cię do reszty? Chciałam się kurwa wyżyć, chciałam nie myśleć, ale jakiś debil postanowił przelizać się z rybą. Spójrz na siebie i ogarnij dupę, masz różdżkę? Możesz się wysuszyć czy coś i skoczyć w bezpieczne miejsce? Umiesz w ogóle się translokować? – upewniała się. Ona sama nie wysuszyła sobie ciuchów, ale ona była przecież wariatką. Dłoń świerzbiła, żeby wyrównać z drugiej strony. Co by buźka była piękna symetrycznie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (3641), Icarus Prewett (3963)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa