• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[17.08.1972] Star Walkin' | Charles, Rodolphus

[17.08.1972] Star Walkin' | Charles, Rodolphus
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
16.10.2024, 12:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.11.2024, 06:52 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

17 sierpnia 1972
Mieszkanie Rodolphusa

Cichy trzask na ulicy przeciął chwilową ciszę przed burzą, którą ich działania rozpętały. Co prawda odrobinę bawił się z Mulciberem, bo nie podejrzewał, że Victoria faktycznie urwie im głowę za to, że przelali jakiegoś chwasta, ale podejrzewał, że kuzynka znajdzie inny sposób na to, by uprzykrzyć mu życie w związku z niedotrzymaniem obietnicy. Miał dbać o tego cholernego badyla, ale zapomniał jej wspomnieć o tym, że od dawna nie mieszka w swoim mieszkaniu przy Alei Horyzontalnej. Powierzając roślinę Charlesowi podejrzewał, że chłopak po prostu o niej zapomni i kwiatek uschnie. Tak się jednak nie stało, na dodatek w to wszystko wmieszał się Alexander z tą swoją pieprzoną wróżbą. Z początku ją olał, jak większość pierdolenia starszego Mulcibera, ale... coś go tknęło, gdy tylko otrzymał list od Charlesa. Powódź... Mimo że doskonale wiedział, że to mógł być czysty przypadek i jego mózg próbował teraz racjonalizować wróżbę, jak zwykle, to nie mógł pozbyć się paskudnego uczucia, które szeptało mu do ucha, że coś w tym jest.

Gdy wspinał się po schodach, zastanawiał się jak źle mogło być. Niewinne pytanie o to, jak mu idzie, przerodziło się w prawdziwą katastrofę. Miał do czynienia z przelanymi roślinami i podejrzewał, że przez nadmiar wody korzenie zdążyły już zgnić, ale to była jedyna wiedza, którą wyniósł z lekcji w Hogwarcie. Do tej pory takimi rzeczami zajmowały się skrzaty, ale najwyraźniej ojciec nie wziął jego prośby na poważnie i wysłał nie tego, o którego prosił. Co za pech - miał wrażenie, że to lato było jego najbardziej pechowym w całym życiu. Gdy stanął przed drzwiami swojego mieszkania, na moment się zawahał. To było jego mieszkanie, ale zdążył oddać już klucze Charlesowi. Zapasowy komplet zostawił u Nicholasa, więc nie miał nawet jak wejść, jeżeli drzwi okazałyby się zamknięte. Westchnął i zapukał, chociaż nie podobało mu się to, że puka do własnego mieszkania. Wiedział jednak, że przecież inaczej Mulciber mógłby poczuć, że to nie jest jego miejsce, nawet jeżeli było tymczasowe.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#2
16.10.2024, 21:47  ✶  
Przelanie kwiatka nie było zbyt dużym problemem. Można było poczekać, aż ziemia wyschnie, w ostateczności nawet wyciągnąć roślinę z ziemi i osuszyć korzenie manualnie. Na ten drugi pomysł Charlie niestety nie wpadł, miał za to wiele innych, których bał się wykorzystać w praktyce przez znaczenie tego konkretnego chabazia, który zdobił okno mieszkania wynajmowanego od Rodolphosa Lestrange. Chociaż Victorii Charles nigdy nie poznał, a raczej nie pamiętał, że spotkał ją podczas Lammas, bo i nie miał możliwości poznać jej nazwiska, to wolał uszanować decyzje zainteresowanej rodziny co do opieki nad przeklętym zielstwem. Skrzaty, które pojawiły się w mieszkaniu z woli Rolpha, przeprowadziły swoje zabiegi, ale Mulciberowi wydawało się, że te nie podziałały. Roślinka była skazana na zagładę.

Pukanie do drzwi zdziwiło go, ale nie wahał się ani chwili, by ruszyć do wejścia i otworzyć. Widok Rodolphusa był spodziewany, ale Charliemu i tak serce zabiło szybciej. Kiedy widzieli się po raz ostatni, rozstawali się w nieco niezręcznych okolicznościach, przynajmniej dla Mulcibera. Czy Lestrange myślał tak samo? Charles nie znał odpowiedzi na to pytanie, nie potrafił jednak powstrzymać euforii, która narastała w jego wnętrzu.

- Rolph! - Ucieszył się na widok kolegi i odsunął się, chcąc wpuścić go do środka. Chciałby przytulić go na powitanie, ale wiedział, że nie wypada. - Przyszedłeś w sprawie kwiatka. Tak bardzo cię przepraszam... - Ukorzył się od razu. - Tam, stoi na oknie, tak jak wcześniej.

Mieszkanie nie zmieniło się zbytnio, co więcej, w ogóle nie zdradzało, że ktoś mógłby w nim mieszkać. Bracia nie mieli dość osobistych bibelotów, by zagracić nimi przestrzeń, a i obaj dbali o czystość w stopniu zakrawającym o niezdrowy. Wszystko było na swoim miejscu, bez chociażby jednej drobinki kurzu, jedynie otwarta książka, otworzona i zwrócona otwartymi stronami do blatu stolika, kłuła w oczy, nie będąc równo włożoną na swoje miejsce w regale. Okładka zdradzała, że książka była w temacie zielarstwa, a co więcej, wypożyczono ją z biblioteki. W powietrzu unosił się nikły, lecz wystarczająco przykry zapach, przez który nos się marszczył, a obiad podchodził do gardła.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#3
17.10.2024, 18:03  ✶  
Rodolphus nie wydawał się być zażenowany tym spotkaniem. Zupełnie tak, jakby nic się nie stało. Obiecał mu przecież, że nie będzie robił nic, co mogłoby go wprawić w dyskomfort, prawda? A można było o Rodolphusie powiedzieć naprawdę wiele, ale nie to, że łamał dane obietnice. Gdy drzwi się otworzyły, a w nich stanął Charles, kącik jego ust uniósł się nieznacznie. Wszedł do środka, mimowolnie rozglądając po się wnętrzu. Jeżeli chodziło o ułożenie rzeczy, to miał doskonałą pamięć, więc nawet po wielu tygodniach gdy bracia Mulciber wprowadzą tu swoje zmiany, będzie w stanie przywrócić je do pierwotnego stanu. Poza tym miał teraz na głowie coś zupełnie innego niż rozważania na temat ciała i psychiki Charlesa czy wystroju mieszkania.

Kwiatek.

Cholerny badyl, który wprowadził tyle chaosu do jego życia. Wiedział, że tak będzie, chociaż podejrzewał że kwiat po prostu uschnie - zdechnie z jego winy, bo w pewnym momencie odsunie skrzaty od wizyt w swoim mieszkaniu. A tu, cóż, przelanie, mimo instrukcji. Westchnął mimowolnie, gdy jego szare oczy spoczęły na sansewerii, prezentującej sobą obraz nędzy i rozpaczy.
- Umarł wam tu ktoś? - zapytał, zerkając na Mulcibera z uniesioną brwią. Zapach, który wyczuł gdy tylko przekroczył drzwi mieszkania, był... Cholernie smutny dla jego nosa. I żołądka. Co oni tu, kurde, robili? Jeżeli chcieli trzymać trupy w szafie, to mogli zapytać, udostępniłby im laboratorium albo wynajął piwnicę. - Nie musisz przepraszać, ten chwast był skazany na zagładę prędzej czy później. Pech chciał, że stało się to prędzej.
Powiedział, kładąc dłoń na jego ramieniu, jakby chciał dodać mu otuchy. Wyglądał jednak na odrobinę bardziej spiętego, niż zazwyczaj. A na pewno na bardziej spiętego niż gdy się widzieli ostatnim razem. Jednak tak, jak obiecał, nie wykonał żadnego ruchu, który mógłby sprawić, że Charles poczuje się nieswojo w jego obecności - zabrał dłoń i podszedł do kwiata, by go obejrzeć. Być może dotknąć. Chciał sprawdzić, w jakim stanie są jego liście, bo nie miał zamiaru teraz grzebać w ziemi. W końcu Alexander załatwił kogoś, kto to zrobi za nich.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#4
20.10.2024, 21:39  ✶  
Nic się nie stało.

Charles musiał pamiętać, że nic się nie stało. To, do czego doszło, było ich tajemnicą, miłym głupstwem zrobionym po alkoholu. Mulciber rozumiał, że może nie było to błąd, ale z pewnością nic, co Rodolphus chciałby powtórzyć. Ale jak miał powstrzymać własne serce, które wyrywało się z klatki piersiowej na sam widok jego... landlorda?

Winowajca całego zamieszania stał na parapecie, tam, gdzie Rolph go zostawił. Wyglądał z grubsza identycznie jak wtedy, gdy Charlie się wprowadzał, sztywne liście sterczały ku niebu, a mimo to coś było nie tak, i to nie tylko zapach.

- Umarł? - Zdziwił się Charlie, którego nos zdążył przyzwyczaić się do przykrej woni. - Dlaczego? Jeszcze czuć? - Zmartwił się, zerkając znów w stronę kwiatka. - Chciałem go podratować i kupiłem specjalną mieszankę smoczego łajna i wydalin kuguchara… nie miałem pojęcia, że to będzie taki smród. - Przyznał się od razu. - Chyba jest przeznaczone do używania pod otwartym niebem. W każdym razie. - Chrząknął, by wrócić do równowagi. Nie mógł skupiać się za długo na nawozie. - Skrzaty próbowały osuszyć korzenie, ale boję się, że są już uszkodzone przez nadmierną wilgoć. Korzenie, nie skrzaty.

Kwiatek nie miał nic przeciwko oględzinom. Zdradzał chorobę ciemniejszymi plamami przy ziemi, jakby liście zbyt przesiąkły wodą, lecz było to wszystko. Charlie westchnął.

- Wiesz, co z tym zrobić? Może moglibyśmy wziąć zdrową odnóżkę, a resztę wyrzucić?
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#5
24.10.2024, 17:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 17:50 przez Rodolphus Lestrange.)  
Czy nie chciał tego powtórzyć? Cóż... Nie powiedział tego, lecz nie dał mu także do zrozumienia, że chciałby powtórki. Zachowywał się faktycznie tak, jakby nic się nie stało, skupiony na roślinie, która teraz była problemem. Wydawał się być skoncentrowany na celu, który przed nim jaśniał (chociaż w przypadku tej rośliny to raczej marniał) - i nic innego się dla niego nie liczyło. Działał zadaniowo.
- Zdecydowanie czuć - odpowiedział, przekręcając głowę w jego kierunku. Uniósł brew. - ... Co kupiłeś?
Twarz Rodolphusa teraz wyrażała totalne zaskoczenie. Zamrugał kilkukrotnie, bo prawdę mówiąc to nie słyszał do tej pory o tym, by taka mieszanka (iście wybuchowa) mogła cokolwiek zdziałać na rośliny. W zasadzie to jakiekolwiek. Ale trzeba było przyznać, że jeżeli chodzi o zielarstwo czy eliksiry, to Lestrange nie do końca się przykładał w Hogwarcie, o późniejszych latach nie wspominając.
- Ojciec musiał wysłać nie tego skrzata, którego chciałem - odpowiedział z cichym westchnięciem. Podejrzewał, że tak będzie, Reynard nie był zbyt... Skory do pomocy, szczególnie ostatnio. Większa niezależność od rodziny niosła za sobą konsekwencje w postaci chociażby skrzatów. Rodolphus pokręcił głową, a potem odwrócił się do Charlesa. - Przede wszystkim: oddychaj.
Podszedł do Mulcibera i delikatnie położył dłonie na jego ramionach. Obdarzył go nawet lekkim uśmiechem, a w jasnoszarych oczach pojawiło się coś na kształt rozbawienia, pomieszanego z czułością. Ujął jego policzek w dłoń.
- Zanim wyrośnie nowa roślina o takich rozmiarach, to miną lata. Victoria się zorientuje - powiedział, gładząc skórę Charlesa kciukiem. - Jeżeli nie chcesz mieszkać w kwiaciarni, musimy cofnąć jakoś efekt przelania i zgnilizny, która postępuje. Albo kupić nową. Problem w tym, że nie znam się na roślinach. Ale wiem, kto się zna.
Być może odrobinę go nastraszył tymi listami. Zdążył już zapomnieć, jak wrażliwy i nieodporny na stres był Charles. Każda inna osoba machnęłaby ręką i co najwyżej przyznała, że zjebała, a problem zostawiła Rodolphusa z problemem. To była miła odmiana, gdy ktoś chciał mu pomóc i to z własnej nieprzymuszonej woli. Aczkolwiek nigdy chyba nie będzie w stanie komukolwiek zaufać na tyle, by nie doszukiwać się podstępu w tego typu działaniach.
- Musimy jednak udać się do Palarni Changów. Dostałem kontakt od mojego znajomego do osoby, która jest ekspertem w takich beznadziejnych przypadkach. Tylko jest warunek: musimy wziąć ze sobą roślinę. Masz pomysł, jak to zrobić? Oczywistym jest, że nie chcemy paradować z nią tak po prostu przez wszystkie ulice - mogli zawsze się teleportować gdzieś blisko palarni, ale to wciąż nie rozwiązywało problemu, że jeden z nich będzie musiał tę pieprzoną doniczkę ze zgniłym, śmierdzącym (dosłownie) kwiatem nieść.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#6
28.10.2024, 14:44  ✶  
Charlie zmarszczył czoło w zmartwieniu. Wydawało mu się, że jego wybory są dobre, lecz teraz zauważał, że mógł nieco przesadzić. Roślinka dostała od niego za dużo miłości, tak pod względem wody, jak i również, zdawało się, nawozu, którego mógł użyć odrobinę za dużo, a do tego sprawił, że całe mieszkanie stawało się nieco niezdatne do życia. To nie był sposób, w jaki chciał powitać Rodolphusa.

- To nowa mieszanka. Polecił mi ją sprzedawca w sklepie na Pokątnej. - Wytłumaczył szybko, chcąc zdradzić, skąd miał łajno. - Nigdy wcześniej nie używałem niczego z kuguchara… sądzisz, że mogłem pogorszyć sprawę?

I chociaż Charles naprawdę chciał dobrze, to narastające poczucie winy sprawiło, że rzeczywiście przestawał oddychać. A może to nie poczucie winy było powodem, dla którego jego klatka piersiowa ścisnęła się, a policzek sam wcisnął się w dłoń Rolpha, szukając jej ciepła? W głowie Mulcibera zakołowało; przymknął powieki, starając wziąć się w garść.

- Może po prostu powinienem przyznać się Victorii. Powiedzieć, że to ja. - Zaoferował, lgnąc do tego dotyku. Wiele kosztowało go powstrzymanie się przed postąpieniem kroku na przód, bliżej klatki piersiowej Rolpha. Jakże przyjemnie byłoby znów się do niej przytulić. - Wezmę to na siebie, Rolph.

Kwiatek przestawał mieć znaczenie. Charles zaczynał podejrzewać sam siebie o celowe przelanie kwiatka. To byłby sposób na spotkanie Lestrange'a! To jednak była bzdura, nie zrobił tego umyślnie. Taką miał nadzieję.

- Dlaczego nie możemy po prostu wziąć doniczki? - Dopytał, podnosząc ciemne spojrzenie na mężczyznę. Musiał się skupić. Zacząć myśleć o kwiatku i zgniłych korzeniach, nieważne jak nieprzyjemne wydawały się w zestawieniu z zimnymi, czułymi palcami na skórze. - Ja ją wezmę. Wiem, gdzie jest Palarnia Changów. Zaprowadzę cię.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#7
28.10.2024, 21:46  ✶  
Czy dało się dać komuś za dużo miłości? Cóż... Historie takie jak ta pokazywały, że a i owszem. Ale dla Rodolphusa to był po prostu przypadek i być może pominięcie instrukcji, którą mu przesłał. Mógł dla pewności zakreślić czerwonym jak krew atramentem to w jaki sposób podlewać roślinę. Czerwony był widoczny i nie dało się go tak łatwo zignorować. Ale co się stało, to już się nie odstanie.
- Nie mam pojęcia, Charles, nie znam się na roślinach ani łajnie - powiedział z lekkim uśmiechem. Zastanawiał się dlaczego Mulciber tak się przejmował. Bał się, że się na niego będzie gniewać i wywali go z mieszkania? Czy może po prostu taką już miał naturę i dawał z siebie nie 100, a 200%, czym de facto pogarszał sprawę? Nie rozgryzł tego jeszcze. Nie rozgryzł też, dlaczego tak mocno Charles do niego lgnął, czemu wtulał policzek w jego dłoń, chociaż miał pewne podejrzenia. W końcu wykorzystał nie tyle co jego naiwność, a fakt, że ten potrzebował czułości. Nawet nie miłości, a zwykłej czułości. Być może powinien się do niego odezwać wcześniej, bo doskonale wiedział w jaki sposób działał mózg - był ciekaw ile niechcianych myśli pojawiło się podczas tej przerwy w umyśle Charlesa. - I co jej powiesz? Że mieszkasz u mnie a ja co? Wolałbym nie zdradzać jej, gdzie obecnie przebywam.
Jeszcze by zaczęła drążyć, a że była wścibska, jak w zasadzie prawie każdy z ich rodziny... Westchnął ciężko i przysunął mężczyznę do siebie. To nie był teraz ich problem, przecież jakoś to rozwiążą. Najwyżej to Charles będzie niósł kwiatka, a on będzie gdzieś z tyłu. Albo faktycznie teleportują się do palarni, skoro Mulciber wiedział gdzie dokładnie jest. On wiedział tylko pi razy oko, nigdy nie miał potrzeby, by tam iść.
- Najprościej będzie się teleportować gdzieś obok, przecież nie każę ci tego nieść - objął go wolną ręką w pasie. Skoro tak wtulał policzek w jego dłoń, to chyba pragnął tego kontaktu. Uznał więc, że nie ma żadnej potrzeby się wzbraniać przed tym przyjemnym uczuciem. Oczywiście że mógłby go puścić i udawać, że tamta noc nie istniała i nie miała żadnego, nawet najmniejszego znaczenia, ale skoro sam chciał... Palce Rodolphusa delikatnie pochwyciły jego podbródek i uniosły głowę. - Przecież rozwiążemy tę małą niedogodność. Vika się nie dowie ani że tu mieszkasz, ani że cokolwiek spieprzyliśmy z kwiatkiem. Robię to po części dla ciebie, bo jeśli się dowie, wyśle takich dwadzieścia. Albo gorzej: dwadzieścia różnych, każdy z inną instrukcją.
To byłby dopiero koszmar. Wtedy pewnie w ogóle sprzedałby to mieszkanie w cholerę albo przekierował gdzieś te chwasty, najlepiej na śmietnik. Nachylił się lekko i musnął jego usta swoimi, jakby chciał by poprzez ten gest Charles na moment zapomniał, że to jest aż tak wielki problem. Jego wrodzona złośliwość kazała mu odrobinę podkoloryzować własną kuzynkę ale nie podejrzewał, że przyniesie to taki efekt. Ale dzięki temu mógł postawić się w dużo lepszym świetle.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#8
28.10.2024, 22:22  ✶  
Charlie westchnął, rozumiejąc, że Rolph nie da mu odpowiedzi, których potrzebował. Zbyt dużo miłości czy też działanie z premedytacją, które miało sprawić, że Rolph na powrót się nim zainteresuje? Nie miało to znaczenia.

- Jeśli nasza obecność jest problemem... - Charles miał wiele myśli, a niewiele z nich było takich, które pomagałyby mu spać w nocy. To, że Rolph się nim nie interesował przez ostatnie dni, miało jasny przekaz, który powinien być wystarczający dla spragnionego uwagi Charlesa. - ...wiesz, że wystarczy twoje słowo i na powrót odzyskasz mieszkanie. Nie chcę być problemem. - Przypomniał. Victoria brzmiała jak wielki problem i ostatnie, co chciał zrobić, to wcisnąć Rolphowi w ręce jeszcze większego kłopotu, niż już miał.

A jednak, kiedy tylko dostał sygnał, nie wahał się ani momentu. Zachęcony niewinnym objęciem, zbliżył się, by oprzeć o klatkę piersiową Lestrange'a. Jego myśli pędziły, zlewając się w szum, powodując, że żadna z nich nie pozostawała wyraźna na tyle, by przebić się ponad inne. Pocałunek sprawił, że wszystko ucichło, a w głowie pozostała tylko jedna myśl: usta Rodolphusa. Planował pogłębić ten pocałunek, lecz ledwie złapał jego wargę między swoje, zaczepnie, sugerując chęć na więcej, bez względu na kwiatki, Victorię i tajemnice.

- Wtedy będę mógł je zabijać, jeden po drugim? - Mruknął żartobliwie. - I będziemy odwiedzać palarnię Changów każdego tygodnia. Kim jest ta osoba, która ma nam pomóc?

Podobała mu się ta bliskość. Uniósł ręce, by spleść je na karku Rolpha.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#9
29.10.2024, 15:38  ✶  
Westchnął cicho. Charles wydawał mu się cholernie nieukształtowaną, młodą osobą. Był od niego kompletnie inny - niepewny siebie, widzący szklankę zawsze do połowy pustą, a nie pełną. Czy on kiedykolwiek mu zasugerował, że ich obecność tutaj jest problemem? Odpowiedział mocniejszym pocałunkiem, chcąc zebrać myśli i sformułować je w odpowiednie słowa.
- Chcę, żebyście zostali - powiedział, gdy na chwilę ich usta się rozłączyły. Nie pozwolił jednak Charlesowi się odsunąć. Wzmocnił uścisk wokół jego talii i przysunął go jeszcze bliżej siebie. - Nie jesteś nawet blisko bycia problemem, Charles.
Dodał, tym razem odrobinę głośniej. Tak żeby w końcu to do niego dotarło. Zdecydowanie musieli popracować nad pewnością siebie Mulcibera bo to aż bolało fizycznie, jak bardzo był skrzywdzony. Na początku robił to wyłącznie dla zabawy i z chęci zdobycia kolejnych popleczników, a także z wrodzonej złośliwości by utrzeć nosa Richardowi, ale teraz... Teraz czuł, że nic z tego nie będzie, jeżeli Charles wciąż będzie myślał o sobie tak, jak myślał teraz. Zaczynał nawet odczuwać coś na kształt złości na Richarda, chociaż między bogiem a prawdą w jego przypadku wystarczyło naprawdę niewiele, by się na niego wściekł. Nawet krzywo zawiązana sznurówka sprawiłaby, że miałby ochotę trzasnąć bliźniaka Roberta.
- Kojarzysz może opowieści o hydrze? - zaśmiał się cicho. Jego naiwność była naprawdę ujmująca. Fakt, że nie znał Victorii, tylko to potęgował. - Na jednego zamordowanego kwiatka przyjdą kolejne trzy. Zanim mrugniesz, obudzisz się w wielkiej donicy, otoczonej kolejną dziwną rośliną.
Był przekonany, że tak by właśnie było. Zamieniłaby to mieszkanie w piekło. Ale coś mu zaczęło świtać w głowie. Jakiś zalążek planu. Pytanie tylko czy rzeczona Maeve będzie chciała na niego przystać.
- Maeve Chang. Polecił mi ją... - zamrugał. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że współpracował z jego rodziną, tylko z innej linii. Kim w zasadzie dla niego był Alexander? ... Twój wuj. Alexander. Pracujemy razem w Departamencie Tajemnic.
Dokończył, wlepiając w Charlesa zaciekawione spojrzenie. Był ciekaw, jak zareaguje na te rewelacje, ale znając już go trochę postanowił uprzedzić fakty.
- Nie wie, że tu jesteś. Nie wie że to ty dokonałeś bestialskiego mordu na kwiatku, chociaż myślę że znając go to by ci pogratulował - nie wspomniał słowem o tej pieprzonej wróżbie, którą dostał na kilka dni przed incydentem.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#10
29.10.2024, 22:13  ✶  
Charles nie bronił się przed kolejnymi pocałunkami, lecz w końcu doszedł do wniosku, że nie może zmuszać do nich Lestrange'a. Rolph mógł wcale tego nie chcieć. Nie był pijany, nie znajdował się nad równie pijanym Mulciberem, który szeptał mu głupstewka, które podsunęły mu czarne myśli. Mimo to, Charlie nie był gotów, by się odsunąć, zresztą, podobnie zresztą, jak się wydawało, jak Rodolphus. Przycisnąwszy klatkę piersiową do jego, oparł brodę na ramieniu, palcami muskając włosy na karku towarzysza.

- Powiesz mi, kiedy nim będę. - Powiedział łagodnie, lecz nie była to prośba, a stwierdzenie faktu. Sytuacja mogła się zmienić, Rolph mógł chcieć wrócić do mieszkania.

Westchnął, ciesząc się bliskością i ciepłem. Wiedział, że to nie było odpowiednie, a oni obaj oszukiwali się, szukając czułości w ramionach, które nie były dla nich przeznaczone. To, co między nimi kwitło, było skazane na zagładę i nawet najdroższy nawóz nie mógł tego zmienić.

- Mhm, pamiętam hydrę. - Odezwał się niechętnie. - Z każdym twoim słowem Victoria wydaje się coraz bardziej przerażająca. A co powiesz mi o Maeve?

Wspomnienie Alexandra sprawiło, że Charles ożywił się wyraźnie i nawet odchylił, by spojrzeć na Rolpha, czy ten aby na pewno nie żartuje. Wuj miał w sercu Charlesa specjalne miejsce, nawet jeśli rozmawiali tylko raz w dorosłym życiu. Opowieści i sposób, w jaki starszy Mulciber się prezentował, pozwoliły jednak Charlesowi wyrobić sobie o krewnym opinię. Oczy mu błyszczały.

- Nie wiedziałem, że znasz Alexandra! - Powiedział, a na jego usta wpełzł uśmiech. Mógłby być jednoosobowym fanklubem Alexa, gdyby istniała taka konieczność. Alex przecież był największym z Mulciberów. On był rodziną Mulciber - Jeśli to wuj polecił Maeve Chang, to na pewno nam pomoże!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Rodolphus Lestrange (2359), Charles Mulciber (1651)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa