• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
lato 1972 // śmierć w fikcyjnych opowieściach - tego się nie robi kotu II

lato 1972 // śmierć w fikcyjnych opowieściach - tego się nie robi kotu II
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
17.10.2024, 07:06  ✶  
Na tropie zaginionych kotków!

Straż Sąsiedzka w Dolinie Godryka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Co prawda zaginione koty nie są czymś, co zagraża życiu ludzkiemu, lecz przecież wiele osób traktuje te zwierzęta jak swoją własną rodzinę. Rozpacz ludzi, którym zaginęły koty, jest realna - oni cierpią. Istnieje szansa, że koty wpadły w pułapkę lub weszły gdzieś, skąd nie mogą wyjść: właśnie dlatego potrzebni jesteście wy! Bohaterowie z Doliny Godryka, którzy pomogą w poszukiwaniach. Wasza przygoda rozpoczyna się w momencie opuszczenia domu jednego z właścicieli kotów, w którym dostaliście informacje na temat zaginionego pupila - możecie zainspirować się Słupami Ogłoszeniowymi lub wykreować własną historię. Ale czy jest to kot, którego uda wam się odnaleźć?

Sesja jest pozbawiona ryzyka i urocza, chociaż zawiera element niespodzianki - być może będziecie musieli poprosić kogoś o pomoc. Zapraszam do niej każdego, kto chciałby wziąć udział, ale niekoniecznie chce pisać cokolwiek w konwencji horroru.

zadanie od mistrza gry
Idziecie szukać kotka! Rozegrajcie minimum dwie tury szukania zwierzęcia, a potem niech pierwsza osoba w kolejce rzuci kością !Kot2. Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.


there is mystery unfolding
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
18.10.2024, 00:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.10.2024, 03:09 przez Thomas Figg.)  

18.08.1972



Jako członek rodziny Figgów, Thomas nie mógł zignorować ogłoszeń na temat znikających kotów w Dolinie Godryka. Może i Kocie Sanktuarium prowadzili w Little Whinging, ale to nie oznaczało, że mieli porzucać koty z innych miejsc. Wszystkie koty Figgów są przecież. Dlatego też kiedy tylko babcia Lizzy dała znać o zniknięciach nie zamierzał tego tak zostawić ,szczególnie, ze nie był to odosobniony przypadek. Miał tylko nadzieję, że nie okaże się to jakiś popapraniec porywa te koty, żeby robić im coś złego.
Gdy tylko przekazał wieści siostrze oboje wiedzieli, ze nie mogą ot tak sobie siedzieć i czekać, aż sprawa rozwiąże się sama, przecież tu chodziło o koty. A gdyby to Lady albo Pazur zaginęli? dobrze wiedział, że przetrząsałby całą Anglię, żeby tylko odnaleźć ich kocich towarzyszy. Nie brali swoich kocich towarzyszy, którzy choć może i by okazali się pomocni, to jednak jeżeli cos zasadzało się na koty, to lepiej nie ryzykować bardziej. Bo jakoś nie chciało mu się wierzyć, ze więcej niż jeden kot wpadł w jakąś naturalną pułapkę, to nie były głupie stworzenia.
- Nie martw się babciu, znajdziemy Miaurycego, wróci cały i zdrowy do swoich właścicieli - zapewnił po raz kolejny wiekową czarodziejkę nim zamknął za sobą drzwi karczmy i odetchnął głośno. Co prawda gwarancji żadnej nie miał, ale przecież nie będzie rozsiewał pesymistycznych myśli. Zerknął w niebo, pogoda byłą dość przyjemna, nie miało padać a lekki wiaterek, stał w kontraście do słońca przypiekającego ich w ten ciepły sierpniowy dzień. - Dobra, ale naprawdę, lepiej, żebyśmy znaleźli tego kota, bo inaczej to ja będę słuchał połajanki od babci - nie wspominał dobrze takich kazań, no ale cóż się dziwić jak zazwyczaj wysłuchiwał ich po spłataniu jakiegoś figla, czy przyłapany na próbie podkradania ciasteczek z kuchni jeszcze przed obiadem.
- Myślę, że może najpierw sprawdzimy przy ruinach, co wy na to? - zapytał towarzyszących mu osób.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
18.10.2024, 09:44  ✶  

Może i nie mieszkała w Dolinie Godryka, ale bywała tutaj bardzo często, tak samo jak i jej brat. W końcu ich babcia prowadziła tutaj swoją karczmę, często ją odwiedzali, a do tego mieszkali tutaj ich znajomi. Mieli więc informacje z pierwszej ręki na temat tego, co się tutaj działo.

Niepokoiło ją mocno to, że zaczęły ginąć koty. Figgowie byli związani z tymi zwierzętami, więc czuła, że powinni się w to zaangażować. Szczególnie, że chociażby Mabel pojawiała się tutaj ze swoim kotem, może i Nora nie była największą fanką Karla, jednak wolałaby, aby nic mu się nie stało. Wypadało więc zaangażować się w sprawę kocich zniknięć. Zabroniła też Mabel zabierać swojego kota do Warowni, co nie do końca się jej spodobało.

Nora miała świadomość, że w Dolinie sporo się dzieje, po tym jak w czasie Beltane doszło do tego ataku śmierciożerców. Sama widziała już, jak zmieniła się roślinność, podczas przyjęcia u Abbottów bowiem była świadkiem tego, że zaczęła wariować. Nie można było wchodzić do lasu przez widma, które wybrały sobie to miejsce na życie. Nie było kolorowo. Tylko dlaczego teraz zaczęły znikać koty? Nie słyszała nic o innych zwierzętach, to wzbudzało jej ciekawość.

- Nie wiem, co cię pokusiło, żeby tak gwarantować jej, że go znajdziemy. - Teraz nie mieli innego wyjścia, trochę się bała, że im się to nie uda i że zawiodą czarownicę. Nie lubiła przynosić złych wieści, cóż powinni więc poruszyć niebo i ziemię aby znaleźć tego kota.

Ruiny, w sumie nie wydawały jej się być złym pomysłem, były opuszczone, może więc koty wywiało właśnie tam? Musieli to sprawdzić. - Nie mam nic przeciwko temu, może warto tam zajrzeć, a co pani myśli? - Wolała jeszcze zapytać te ładną panią o nieco egzotycznej urodzie, nie miała pojęcia, skąd jej brat zna takie kobiety, w sumie podczas swoich podróży miał szansę nawiązać naprawdę interesujące znajomości - trochę mu tego zazdrościła.

Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#4
18.10.2024, 22:12  ✶  

Chyba ostatnie, czego się spodziewała, to informacji od Thomasa o tym, że w Dolinie Godryka zaginęły koty – a to dość mocno postawiło Guinevere na nogi, która aż mentalnie przebierała nogami, bo jak to tak, koteczki? Chciała pomóc, musiała pomóc! Więc i niedługo trwało namawianie jej do tego, żeby udała się do Doliny Godryka, by towarzyszyć w poszukiwaniach, prawdę mówiąc, to zupełnie nie trzeba było jej namawiać do czegokolwiek, bo sama się do tego rwała i…

Tym sposobem znalazła się, ponownie, w Dolinie Godryka. Nie znała tego miasteczka jakoś dobrze, byłą tu za rzadko, ale zdążyła już zwrócić uwagę, że było to miejsce nadzwyczajnie ściągające do siebie różne przedziwne magiczne zdarzenia. Ale czy zaginione koty miały coś wspólnego z magią? Cóż… Nie przypominała sobie, by w swojej dość bogatej w opowieści głowie, było coś o masowym exodusie kotów z jakiegoś miejsca, a trzeba było przyznać, że coś tu musiało być na rzeczy. Więc może jednak magia? Coś, co powodowało, że wejście do Kniei Godryka było zabronione? Nie umiała powiedzieć. Ale na ile mogła – chciała pomóc.

Uśmiechnęła się tylko czarownicy, której Thomas mówił, żeby się nie martwiła, bo znajdą koteczka i tak dalej. A gdy już byli na zewnątrz karczmy, to odetchnęła głośniej.

– Proszę, bez pani. Aż taka stara nie jestem – roześmiała się w odpowiedzi do Nory. Musiała przyznać, że to ogólnie było niesamowite – bo Nora była drobniutką blondynką, o ponad głowę niższą od Guinevere, a jej brat… był jeszcze wyższy, o kruczoczarnych włosach. To podobieństwo nie było na pierwszy rzut ani trochę widoczne i gdyby nie wiedziała, to chyba by nie uwierzyła… – Guinevere, ale może być Ginny, albo Gwen, albo Gin, obojętnie w sumie – wyciągnęła zresztą do Nory dłoń, by raz jeszcze się z nią przywitać i uśmiechnęła się zachęcająco. Mówiła z wyraźnym akcentem i kolor jej skóry jasno (hehe) wskazywał, że nie mogła pochodzić z Anglii, ale poza tym – mówiła wyraźnie i bez błędów. – Nie za dobrze znam Dolinę, kojarzę tylko cmentarz – a jakże, była prawdziwą wielbicielką cmentarzy, nie ma co – i jakąś polankę przed lasem, nic nadzwyczajnego. Mogę iść gdziekolwiek uważacie, że warto zacząć – dodała, a sama rozejrzała się po okolicy, szukając… czegoś. Czegokolwiek, kota. Zresztą zaraz jej oczy zmieniły się z jasnobrązowych w złote o pionowych źrenicach. Wiedziała, że są wśród mugoli, ale zmienione oczy łatwo było ukryć w razie czego, a tak zdecydowanie lepiej wyłapywała detale, zwłaszcza poruszenie, które można przeoczyć. Najchętniej to zmieniłaby sobie też nos… Ale wolała tego nie robić tutaj, może na uboczu…

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#5
19.10.2024, 12:59  ✶  
Popatrzył przepraszająca ona siostrę i westchnął. - Nie mam pojęcia, to przez te jej ciasteczka, miałem wrażenie, jakbym znowu miał te siedem lat i wysyłała mnie do sklepu po cukier czy mleko - odpowiedział drapiąc się po tyle głowy z zakłopotania. Faktycznie nie było to najmądrzejszy ruch, teraz pewnie spędzi tu cały dzień, jak nie dłużej, żeby znaleźć choć poszlakę za zaginionym tonem.
Oczy mu zabłyszczały, kiedy słuchał wymiany zdań między Norą i Guinevere, ktoś przecież w tej całej trójce musiał być turbośmieszkiem, a skoro ta rola spadła na niego (bo jakżeby inaczej), to nie zamierzał od niej uciekać.
- Och, Pani Ginny już była tutaj kiedyś? - zapytał z niewinną miną jakby ogłuchł na czas, kiedy mówiła o tym, żeby nie tytułować jej per "pani". Ale zaraz przewrócił oczami, skoro była na cmentarzu, to znaczyło... - Doprawdy, mógł ci pokazać jakieś ciekawsze miejsce, a nie ciągać cię po cmentarzach - pokręcił głową z dezaprobatą, bo jak domyślał się, to właśnie Cathal był odpowiedzialny za to, ze zwiedzała tutejszy cmentarz. - Cathal, ten Shafiq, z którym współpracowałem w Egipcie przed powrotem do Anglii, w sumie przez niego się poznaliśmy - dodał tytułem wyjaśnienia dla Nory, bo przecież z jego wcześniejszych słów nie było tak prosto wywnioskować o czym, a raczej o kim mówił.
W środku miasteczka wszystko wyglądało tak jak dawniej, z tą tylko różnicą, którą Nora i Thomas widzieli, że brakuje kotów szwendających się po okolicy. Nie były to nigdy całe stada, czy nagminny przypadek, jednak można je było spotkać co jakiś czas, a teraz? Brakowało choćby jednego przedstawiciela rodziny futrzaków. W pojedynczych domach, można było dojrzeć koty siedzące w oknach i tęsknie patrzące na świat na zewnątrz. Ludzie woleli chyba nie wypuszczać swoich zwierząt w obawie przed straceniem ich.
- Często tam można było znaleźć jakieś szwędajace się koty, myślę, że to dobry pomysł - wyjaśnił swój wybór, bo nie czuł się jako idealny wybór na kierownika poszukiwań, ale skoro już obiecał babci... Zaczął się rozglądać, za choćby najmniejszym śladem, ale szukanie kota poza domem, było jak szukanie igły w stogu siana.
***
Samo dotarcie do ruin nie trwało zbyt długo, nie był tutaj od feralnego dnia w połowie lipca, kiedy to stracił swoją różdżkę. Machinalnie dotknął swojej nowej, jakby chciał się upewnić, że jest cała i zdolna do użytku. W pobliżu nie widać było żadnych oznak, żeby gdzieś tutaj przebywały koty, jak i samych zwierząt. Ale cóż, gdzieś one musiały znikać? Przecież chyba nie do Kniei? Wolałbym się tam nie zapuszczać mając w pamięci widma.
- Ehh, może to ślepy zaułek, ale trzeba sprawdzić, może gdzieś utknął w tych ruinach. - odezwał się niezbyt przekonany, że faktycznie znajdą tutaj Miaurycego, tylko jeżeli nie upewni się to nie da mu to spokoju. Dlatego też bez wahania ruszył w stronę ruin, przecież nie mógł szukać tylko oz zewnątrz. - Uważajcie pod nogi i na głowy tylko - dodał jeszcze w stronę kobiet.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
19.10.2024, 16:04  ✶  

- Zwalasz to na ciasteczka? Jakbyś w domu nie miał ich pod dostatkiem... - Zdecydowanie to nie był argument, który do niej przemawiał. Wiedziała jednak, że nie mają innego wyjścia, jak odnaleźć kota, bo skoro brat już obiecał to babci to nie było odwrotu.

- Nie, to nie tak, że uważam Pa.. Cię za starą. - Próbowała wyjść z twarzą z tej sytuacji, ale wyszło jak zawsze. Będzie musiała się skupić, żeby nie paniować kobiecie, tak. Po prostu była całkiem kulturalną osobą, która nie przekraczała granic, kiedy inni tego nie chcieli. Ginny chciała - dotarło to do niej i to zrozumiała. - Ja jestem Nora, ale to pewnie już wiesz, siostra tego śmieszka. - Wolała jednak, aby kobieta miała co do tego pewność. To prawda, że zdecydowanie nie wyglądali jak rodzeństwo. Różnili się chyba każdą możliwą cechą wyglądu, aczkolwiek łączyły ich charaktery. Tego była pewna, to nie do końca więc tak, że nie widać było po nich, że są rodzeństwem.

Spoglądała raz na brata, raz na Ginny i próbowała się odnaleźć w ich rozmowie. Nie znała osobiście tego całego Cathala, wiedziała tylko tyle, że z nim Thomas podróżował, kiedy pracował jako klątwołamacz i tyle. Pokiwała jedynie głową ze zrozumieniem, żeby jasne było dla nich, że dotarło do niej o kim właściwie mówią.

- Tak, one lubiły się tam ukrywać. - Często spotykała koty w ruinach, więc w sumie to nie był wcale taki zły pomysł sprawdzenie tego miejsca.

Norka nie przygotowała się jakoś specjalnie do tej wyprawy, bo ubrana była typowo dla siebie w dosyć krótką sukienkę, tym razem w słoneczniki i wysokie buty na obcasie, powinna sobie jakoś poradzić z tym spacerem, na pewno, nie takie rzeczy już robiła w swoim życiu.

Spacer nie zajął im długo czasu, w końcy znaleźli się w okolicy ruin. Panna Figg zaczęła się rozglądać, jednak nic nie przykuło jej uwagi.

- Kici, kici, kici... - Wymruczała licząc na to, że może jakiś kot pokusi się na to, aby zareagować na jej przywitanie. Nic się jednak nie wydarzyło.

- Najprostsza metoda nie działa. - Rzuciła jeszcze do swoich towarzyszy. Nie miała pojęcia, co się działo w Dolinie, ale musieli jakoś zareagować, szkoda jej strasznie było tych wszystkich koteczków.

- Jasne. - Nie zamierzała zwlekać, ruszyła w stronę ruin, robiła to załkiem zgrabnie, jak na to, w jakich butach musiała się poruszać po tym miejscu.

Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#7
19.10.2024, 21:36  ✶  

Uśmiechnęła się zachęcająco do Nory i puściła do niej oczko, puszczając mimo uszu to, jak się niemalże ugryzła w język, żeby nie powiedzieć do niej per pani. Wywróciła oczami na wygłupy Thomasa, gotowa mu się zresztą odgryźć.

– Tak, panie Thomasie, byłam całe trzy razy! Teraz będzie czwarty, uwierzy pan? – nie mógł się jednak bardziej pomylić co do tego, kto ją zaprowadził na cmentarz. Co prawda to faktycznie było w stylu Cathala i jak najbardziej w polu ich zainteresowań takich na co dzień, ale tym razem to nie był on, nie. – Ale ja lubię cmentarze! – zaprotestowała zresztą, bo może i dla większości ludzi były to miejsca, które kojarzyły się ze smutkiem i śmiercią, ale dla niej to były obszary pełne historii. A z wykształcenia była przecież historykiem magii. – Jestem historykiem magii i archeologiem – zwróciła się do Nory, chcąc jej wyjaśnić tym bardziej zależności, skąd i jak się poznali… i dlaczego była teraz tutaj. – I obecnie pracuję dla Cathala Shafiqa, dlatego się przeniosłam do Anglii. Teraz tutaj prowadzimy wykopaliska. Znaczy wykopaliska mamy w Walii, ale moja rodzina mieszka pod Londynem… – dodała jeszcze i lekko pokręciła głową, orientując się, że pewnie papla a Nory może to zupełnie nie interesować. – Zaprowadził mnie na cmentarz do Little Hangleton i obiecał mi cmentarz w Hogsmeade, ale akurat w Dolinie to nie jego sprawka – parsknęła pod nosem. – Zabrała mnie tam Brenna Longbottom, znacie ją? – i przy okazji pokazała grób Peverella i porozmawiały sobie o baśni… A potem. No cóż. Potem cmentarz pokazał, że nie jest dostępny jedynie na śmierć.

Fakt, jak Ginny tak się rozglądała idąc z pozostałą dwójką to… wszędzie brakowało kotów. Jakichkolwiek. Wręcz czuła się nieswojo, przyzwyczajona do obecności mruczków w swoim otoczeniu w Egipcie, gdzie darzono je sympatią, a niekiedy nawet nadal czcią. A tu? Żadnego kiciusia wygrzewającego się w słońcu, przemykającego przez chodnik i tak dalej…

– Ciekawe jak mugole sobie teraz radzą? Nie ma jakiegoś napływu myszy czy innych szkodników? – zagaiła, przypominając sobie, ze wokół Doliny Godryka znajdowało się sporo pól uprawnych i pewnie wielu z mugoli zajmowało się rolnictwem. Koty w takich miejscach były na wagę złota i to dosłownie. – Ciekawe czy nie ma jakiegoś wzrostu zachorowań… – zastanawiała się dalej, zgrabnie schodząc na swoje pole zawodowe.

Musiała przyznać, że Nora bardzo dobrze radziła sobie w tych butach po niekoniecznie prostym terenie, kiedy znaleźli się w okolicy ruin. Ginny na moment przystanęła, przyglądając się im, a widząc, że rodzeństwo ją wyprzedziło, przyspieszyła kroku, by ich dogonić. Niestety wołanie Nory na nic się zdało.

– Poczekajcie, może spróbuję coś… coś wywęszyć – rzuciła do nich, zatrzymując się gdzieś przy wejściu do ruin, rozejrzała się uważnie, czy w okolicy nikogo nie ma, schowała się za jakiś murek i wydobyła z kieszeni swoją różdżkę pokrytą jakimiś hieroglifami. A chwilę później przestała być wysoką ciemnowłosą kobietą, a na jej miejscu stała brązowa kicia i wyraźnie poruszała główką w charakterystyczny, koci sposób, próbując złapać zapach.


Percepcja
Rzut Z 1d100 - 56
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 77
Sukces!
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#8
20.10.2024, 03:48  ✶  
Chciał już powiedzieć, ze tu chodziło o coś innego, że ciasteczka Lizzy działają w inny sposób niż te jej. Nawet już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zmarszczył brwi i w sumie właśnie mu coś uzmysłowiła swoimi słowami.
- CZekaj no chwila, czy to dlatego, jak mnie o coś prosić to masz pod ręką ciasteczka?! - zapytał z udawanym szokiem, był chyba dzisiaj na jakiejś fali wznoszącej jak chodzi o dowcipkowanie, bo sypał nimi jak z rękawa. Choć po prawdzie to tak się akurat szczęśliwie dla niego złożyło. Czy Nora by go pytała z ciasteczkami czy nie o jakaś pomoc to przecież by jej nie odmówił, była jego młodszą siostrą.
Wydał z siebie odgłos głębokiego szoku i złapał się teatralnie za serce po pierwszych słowach Ginny. One go wykończą, ileż można było być śmieszkiem poza kontrolą!
- O nie, nie, nie. Tylko nie per "panie Thomasie", czuje jak mi od tego włosy siwieją! Powiedz, że z moimi włosami wszystko w porządku, Nora błagam! - zwrócił się do siostry, jakby faktycznie obawiał się tego, że siwieje w oczach. Ale nie zdołał utrzymać zbyt długo powagi i zaśmiał się wesoło, rozbawiony własnymi wariactwami. trochę śmiechu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a jak szkodziło to znaczyło, że ktoś bardzo źle usiadł na miotle i powinien udać się do Św. Munga.
- Tego nie wiedziałem, wiesz, że w Szkocji znajduje się piękny cmentarz złożony z kurhanów, jeszcze z czasów sprzed inwazji Imperium Rzymskiego na Anglię. Jest z okresu panowania tam Piktów. Brałem udział w jego hmm oczyszczaniu. Mogę ci go kiedyś pokazać, albo podać współrzędne - to drugie dodał mając w pamięci jak im szło wspólne odwiedzenie Kociego Sanktuarium, ale nie chciał brzmieć jakby jej to wyrzucał, zaproszenie nie było na konkretny dzień tylko kiedy znajdzie czas. Także spokojnie czekał, aż znajdzie czas, był cierpliwym człowiekiem.
Zaśmiał się odrzucając głowę do tyłu, ale był to serdeczny śmiech.
- Czy znamy Brennę Longbottom? Chyba pierwsze słyszę, a Ty Nora? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź siostry. - Pamiętasz jak opowiadałem ci o tej czarownicy, która jest dla mnie jak rodzona siostra? To właśnie ona - odpowiedział z szerokim uśmiechem, bo Figgów i Longbottomów łączyło wiele, szczególnie te dwójkę rodzeństw, byli nawet w podobnym wieku, Erik z Thomasem i Nora z Brenną. Co samo w sobie było nieco iroczniczne, bo Figgowie mieli mocne powiązania z kotami, zaś Longbottomowie raczej z psowatymi zwierzakami - to jednak nie było to przeszkodą w ich relacjach.
- Tak a Szczęściarz razem z nimi, czuł się jak król wśród nich - zachichotał na wspomnienie swojego pierwszego kociego towarzysza.
- Stosują pułapki i trutki, żeby pozbywać się myszy, niektórzy uznają je nawet skuteczniejsze niż koty, Bo najedzony kot to leniwy pracownik - pamiętał jak babcia narzekała mu na te trutki, bo ciekawskie koty też potrafiły ich czasami się najeść i wtedy biedak miał bardzo ciężki los. Co do samych zachorowań to nie miał pojęcia, dlatego też nie mógł nic powiedzieć, a jak Thomas nie miał do powiedzenia nic mądrego to milczał - chyba, że mógł rzucić jakimś przezabawnym żartem.
- Ale nie przybiegł żaden, nawet nie słychać było miauknięcia - zauważył z niepokojem p tym, jak na wołanie jego siostry nie było żadnej odpowiedzi. Westchnął czując, że tu jest coś mocno nie tak. Tutaj zawsze znajdował się jakiś wygłodniały kot, choćby nie wiadomo co.
- Radzisz sobie? - zapytał Norę, bo zdecydowanie nie była przygotowana na fakt, że będą eksplorować ruiny w Dolinie.

- Nora, Nora. Patrz, jak myślałaś, że jest ładna, to poczekaj aż zobaczysz... - mówił rozgorączkowany, ewidentnie nie mogąc ukryć poruszenia, bo nawet nie kontrolował co mówi. Nie dokończył jednak, bo akurat wtedy Guinevere zmieniła się w kota. - Jak zmieni się w kota. Patrz jaka cudna! - zachwycił się po raz ponowny widząc ją pod postacią brązowej kotki. Ależ jej zazdrościł tej zdolności, sam chciałby też zmieniać się w kota. A może to był ten czas w życiu, aby zgłębić te sztukę?
- Tylko się nie zgub, nie chciałbym szukać też ciebie - dodał jeszcze w stronę przemienionej McGonagallówny. Nie mówiąc już o tym co zrobiłby mu Cathal, gdyby dowiedział się o okolicznościach jej zniknięcia. Nie mógł jednak przerywać poszukiwania kota, jakiegokolwiek kota w tym momencie, nie musiał to być Miaurycy. Jakikolwiek puchaty kot pomógłby im znaleźć się bliżej prawdy.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
21.10.2024, 00:04  ✶  

- To musi być bardzo ciekawe zajęcie. - Powiedziała jeszcze do kobiety. Archeolog brzmiało dumnie, a do tego historyk magii, musiała posiadać naprawdę ogromną wiedzę. To imponowało Norce, ceniła wykształconych ludzi, szczególnie tych którzy mieli jakąś pasję. Założyła, że kobieta taką miała, nie przeniosłaby się tutaj bez powodu.

- Udało się wam coś ciekawego znaleźć na tych wykopaliskach? - Zapytała jeszcze w sumie z grzeczności, zapewne nawet nic by nie wiedziała, gdyby Ginny wspomniała jej o szczegółach.

- Tak, Brenna to nasza bliska przyjaciółka. - Nawet jej nie zdziwiło to, że zabrała kobietę na cmentarz. Cóż, Longbottomówna słynęła z różnych, dziwnych zainteresowań, najwyraźniej panna Figg powinna do nich dopisać też cmentarze.

- Nie wydaje mi się, żeby populacja myszy wzrosła tak szybko, chociaż za kilka miesięcy to faktycznie może być problem. - Dodała jeszcze od siebie, chociaż na tym też znała się raczej średnio. Miała świadomość, że z czasem może być to problematyczne.

Jej miauknięcie przeszło bez echa, trochę była rozczarowana, ale trochę się tego spodziewała. Wszystkie koty w okolicy gdzieś przepadły. Nie było tutaj ani żywego ducha.

- Zawsze sobie jakoś radzę, Tommy. - Może nie była szczególnie przygotowana na taką wyprawę, ale nie miała w zwyczaju narzekać, nie była takim typem człowieka. Poradzi sobie w tej sukience i w tych butach, zawsze doskonale sobie radziła.

Przeniosła spojrzenie na Ginny, która wspomniała o tym, że chce coś wywęszyć. Czyżby trafiła na kolejnego animaga? Czasem miała wrażenie, że otaczają ją sami wyjątkowi czarodzieje, a ona była przy nich, aż za bardzo normalna. Jej zawód też był dosyć mugolski.

- Awww. - Mruknęła przeciągle, kiedy pojawił się przed nimi kot.

- Czy to na pewno bezpieczne? - Rzuciła jeszcze do brata nieco zmartwiona, w końcu koty znikały, nie chciała, żeby Ginny do nich dołączyła. Kto wiedział, czy pod postacią kota nie zostanie wzięta za jednego z nich, nie mieli pojęcia na jakiej zasadzie właściwie działało to ich znikanie.

Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#10
22.10.2024, 20:20  ✶  
[werdykt MG dotyczący rzutu na Percepcję]

– No to jesteśmy kwita – odparła i wyglądała jak… jak bardzo zadowolona z siebie kocica, tyle, że była człowiekiem. Ale gdyby była kotem – to właśnie taką miałaby mordę, najedzonego, zadowolonego z siebie zwierzaka, a wszystko dlatego, że odpowiedziała pięknym za nadobne. – Thomas, proszę cię. A piramidy czym są? Grobowcami. Wszystko, co robią archeologowie, to babranie się w nekropoliach. Cmentarzach. A lubię swoją pracę. I lubię cmentarze – to w zasadzie nie było takie trudne do wydedukowania, chociaż wielu ludziom cmentarze kojarzyły się z czymś podniosłym, smutnym, poważnym, a ktoś, kto lubił cmentarze, często postrzegany był jako świr. – Nie wiedziałam. A po cmentarzach sama nie chodzę, więc musisz mi pokazać – z kotkami wyszło jak wyszło… ale Guinevere nadal była chętna je zobaczyć. Tyle się nasłuchała o tym Kocim Azylu, a kiedy już była na miejscu, to jakoś… ciągle było coś, ale wierzyła, ze w końcu uda im się znaleźć czas wspólnie. Tak jak dzisiaj się udało zgrać kalendarze i… szukać kotków.

– Tak, całkiem sporo. Ruiny wioski czarodziejów, której mieszkańcy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Pisali o tym nawet artykuł* w czerwcu w Proroku Codziennym, ale mnie tam nie znajdziecie z nazwiska, nie było mnie przy odkryciu, domykałam sprawy w Kairze i Aleksandrii – zwróciła się do Nory, bo choć Thomas pewnie to wszystko wiedział, skoro był przelotem w obozie (gdzie się minęli, tego dnia pomagała dziadkom w Pangbourne). – Każde zajęcie jest ciekawe, zwłaszcza wtedy, kiedy wkłada się w nie całe swoje serce. A ja słyszałam, że ty swoje wkładasz w wypieki i gotowanie – wszystko się sprowadzało do pasji, bo Ginny szanowała praktycznie każdą. Ludzie wtedy inaczej mówili, oczy im błyszczały, rumienili się, byli żywi – to zupełna odwrotność tego, co sama robiła w pracy: grzebiąc w tym, co od dawna martwe.

– Och… Nie skojarzyłam imienia – przyznała się bez bicia i lekko przekrzywiła głowę. – Świat jest mały, co? Trochę śmiesznie, bo wtedy poznałam kuzyna, o którego istnieniu nawet nie wiedziałam – ha-ha, tak, świat był bardzo mały i Ginewra nawet nie wiedziała, jak bardzo: że jest jeszcze mniejszy, niż sądziła.


Spojrzała na Thomasa przeciągle, już jako kot, kiedy zaczął gadać o tym, że jest ładna… To zawsze było miło usłyszeć, a ona jako kot przecież nie miała kociego móżdżku, nadal była nią: Ginewrą, która słyszała i odczuwała jak czarodziej, chociaż zmysły miała też iście zwierzęce. I wszak dlatego się właśnie zmieniła. Miauknęła raz, cicho, w podziękowaniu, a potem skupiła się na wyczuwaniu i… czy to nie był zapach kota?

Przysiadła aż, zawinęła ogon wokół swojego ciałka, przymknęła oczy i pokiwała główką jeszcze kilka razy, koci nosek wyraźnie pracował, bo węszyła, zapach był wyraźny. W końcu gwałtownie otworzyła oczy, zerwała się na równe nogi i zaczęła bardzo natrętnie i głośno miaukolić, żeby Nora i Thomas na pewno ją usłyszeli, gotowa nawet była zakręcić się wokół ich nóg. Za chwilę jednak się odmieniła.

– Czuję wyraźny zapach kota, chodźcie! – rzuciła i zaraz zamieniła się w kota znowu, chcąc ich dobrze poprowadzić. Przyjście do ruin było dobrym pomysłem, ale trop prowadził gdzieś indziej… z powrotem do miasteczka, do jednej z uliczek. Kot-Ginny musiała kilka razy przystanąć żeby znowu zacząć wąchać w powietrzu i musiało to śmiesznie wyglądać, kiedy truchtała sobie przed nimi, oglądając się za siebie kilka razy, jakby się upewniała, że idą z nią. Aż w końcu zatrzymała się obok jednego z drzew, pokręciła główką, a potem obeszła drzewo dookoła dwa razy, patrząc w górę, to w dół, na boki… Tu się wszystko urywało.


* link: klik
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (175), Nora Figg (2030), Pan Losu (113), Guinevere McGonagall (2586), Thomas Figg (2634)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa