Rozliczono - Ambroise Greengrass - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Żar lał się z nieba. Był to chyba jeden z najgorętszych dni w roku. Tak przynajmniej wydawało się pannie Yaxley. Żałowała, że akurat dzisiaj postanowili wybrać się do Londynu, aby uzupełnić zakupy. Letnie miesiące zazwyczaj spędzali w swoim azylu nad morzem. Tam zdecydowanie łatwiej było przetrwać dni, jak te. Temperatura nie atakowała tak mocno jak w mieście, do tego wiała przyjemna bryza. Zakup domku w Whitby okazał się być świetnym pomysłem, bo faktycznie udało im się tam stworzyć namiastkę domu. Nie bywali tam ciągle, bo jednak spora część ich życia była związana z Londynem, ale gdy tylko mogli wyrywali się z miasta i trafiali na wieś.
Oparta o parapet paliła szluga i czekała, aż jej ukochany wyjdzie z apteki (wiedziała, że to może potrwać, bo ich zapasy ostatnio zostały dosyć mocno napoczęte). Liczyła na to, że już niedługo będą mogli się stąd zawinąć i udać do domu. Tak, zdecydowanie dzisiaj chciała trafić do Piaskownicy, nie zakładała, że zatrzymają się w Londynie.
W końcu drzwi się otworzyły i wyłonił się z nich mężczyzna, na którego czekała. Zareagowała na jego widok uśmiechem, pośpiesznie zgasiła peta swoim ciężkim butem (tak, nadal chodziła w tych samych traperach że smoczej skóry), po czym wsunęła mu dłoń pod ramię, które miał wolne od zakupów. - Mamy wszystko? Czy coś nie było dostępne od ręki. - Przez te kilka lat, które trwała u jego boku nauczyła się już, że nie wszystkie składniki były dostępne od ręki, często więc musieli chodzić od sklepu, do sklepu aby znaleźć wszystko to, czego potrzebowali. To było raczej męczące, do tego Yaxleyówna naprawdę nie znosiła zakupów.
- Bardzo chciałabym już być w domu - Podzieliła się tą jakże istotną informacją ze swoim partnerem. Zdecydowanie powoli zaczynała mieć dość na dzisiaj Londynu. Przypomniała sobie jednak o tym, że potrzebowała jednej, drobnej rzeczy ze sklepy miotlarskiego. - Moglibyśmy podejść do Woodów i Wrightów? Potrzebuje dokupić pastę do miotły, później możemy stąd spadać i zaszyć się w domu - Właściwie to nie czekała na aprobatę mężczyzny, tylko po prostu zaczęła ich prowadzić w stronę sklepu który znajdował się na ulicy Pokątnej.
Wyszli z wąskiej alejki i trafili w samo centrum zamieszania. Nie miała pojęcia, dlaczego ci wszyscy ludzie zgromadzili się w tym miejscu, mieli transparenty i szli przed siebie, ale wydawało jej się, że był w tym jakiś cel. Próbowała się skupić, żeby wyłapać hasła jakie krzyczeli, szło jej to jednak średnio. Jako, że bywała ostatnio raczej z doskoku w Londynie to nie miała pojęcia o tym, że ma być organizowany jakiś marsz.
Znaleźli się w tym tłumie, zupełnie przypadkiem, wysunęła więc rękę spod ramienia Ambroisa, bo to nie był najlepszy sposób na przemieszczanie się w tłumie, zamiast tego chwyciła po prostu jego dłoń, mocno, bo naprawdę nie chciała go zgubić. Mieli szczęście że należeli do tej wyższej części społeczeństwa, bo mogli dzięki temu wyłapać co się dzieje. Miała wrażenie, że z tyłu ludzie zaczynali coraz bardziej się przepychać i robiło się nie do końca miło. Tylko dalej kurde nie wiedziała z jakiego powodu było zorganizowane to zamieszanie. Chcąc nie chcąc władowali się w sam jego środek.