• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[28.08.72, Księżycowy Staw] Dziewczyna skacząca przez czas (by przynieść kotom myszy)

[28.08.72, Księżycowy Staw] Dziewczyna skacząca przez czas (by przynieść kotom myszy)
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
29.10.2024, 12:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.11.2024, 21:45 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI

wiadomość pozafabularna
Sesja dodatkowa do Kocich sekretów.
Sesja Brenny ze zmieniaczem czasu z eventu MG - w drugiej linii czasu.


Brenna wcale nie chciała wracać teraz do Księżycowego Stawu – i to nie tylko dlatego, że nie mogła wpaść na samą siebie i powinna unikać przyjaciół. Samą sobą zresztą nie musiała się przejmować, szybki rzut oka na zegarek utwierdził ją w przekonaniu, że ta „druga” czy raczej „pierwsza” Brenna była teraz gdzieś indziej, w związku z niefortunnym zakończeniem koncertu Muzy. Dziwne to było uczucie, wiedzieć, że upłynęło od tego zaledwie kilkanaście godzin – kiedy dla niej upłynęło kilka dni, podczas których zmieniło się tak wiele.
Przywróciła sama sobie normalną twarz, bo ktoś obcy wzbudziłby tutaj jednak większe podejrzenia niż Brenna, nawet gdyby wpadła na kogoś, kto wiedział, że powinna być gdzieś indziej. Teleportowała się na tyłach posiadłości i… czekała. Czekała na moment, w którym Dora i Thomas będą wracać z toru, na który udali się tego dnia – i na chwilę, w której się rozdzielą.
Wtedy wyłoniła się spomiędzy zniszczonych roślin, z daleka już dając znać Thomasowi gestem, żeby do niej podszedł.
– Tommy? Cholernie potrzebuję twojej pomocy. Przepraszam, że cię tak łapię, ale to naprawdę pilne – rzuciła bez wstępów i zawahała się na moment… bo… prośba wydawała się przecież durna. A ona nie mogła wyjaśnić Figgowi zbyt wiele, aby przypadkiem nie zepsuć kontinuum czasoprzestrzennego. – I mówię poważnie, jakkolwiek idiotycznie to nie zabrzmi. Pamiętasz te nakręcane myszy, które robiłeś dla Karla, Lady i Kapitana? Mówiłeś, że masz takie w zapasie. Muszę szybko przekupić kogoś, kto ma cholernie dużo kotów i bardzo je lubi, więc… te myszy bardzo by mi pomogły – powiedziała, spoglądając na niego i błagając w myślach, aby się nie okazało, że jednak koty akurat zniszczyły wszystkie swoje zabawki i akurat ich mistrz mechanizmów nie dysponował jednak żadnymi, a w ogóle to nie miał czasu na zrobienie takich. Oczywiście, Brenna mogła po prostu kupić potrzebne rzeczy, i miała zamiar prosto stąd skoczyć także do sklepu, ale miała pewne obawy, że byle jakie myszy ze sklepu zoologicznego mogą nie zadowolić kotów z Azylu.
A Tessa miała „kleszcza”. I jeśli się tym nie zajmą… jeśli się tym nie zajmą, miała umrzeć. Brenna wolała więc skorzystać i z pieniędzy po dziadku Potterze, i z niezwykłych zdolności Thomasa.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
29.10.2024, 14:24  ✶  
Thomas wychodził brudny i spocony z toru treningowego. Niby to był jego drugi raz tam, ale nadal przygotowane przez Brennę i Jeremiah sprawiło, że nie sposób było się tam nudzić. A na pewno dało się spocić i ubrudzić niezależnie od tego ile razy by się tam wchodziło.
Dorą ruszyła przodem do domu, a on jeszcze został chcąc sprawdzić coś przy bramie, miał już zamek na ukończeniu, ale musiał być pewien, że zadziała tak jak powinien. Ostatnie czego się jednak spodziewał to Brenna machająca do niego z krzaków, aby do niej dołączył. Chwila, czy on jest w jakimś śnie? Aż się uszczypnął czy to może nie halucynacje po przejściu toru treningowego, ale nie, ona nadal tam była.
Nie zwlekał tylko pokonał dzielącą ich przestrzeń, aby dołączyć do niej w zaroślach.
- Co się stało? Czemu się tu chowasz? - zapytał skonfundowany tym zachowaniem, przecież normalnie nie robiła takiej konspiracji jeżeli potrzebowała pomocy. Ale nie zamierzał dociekać, uruchomiła w nim te specjalną część jego natury: powiedziała mu, że potrzebuje pomocy, więc wszedł w tryb: czego potrzebujesz i ile, zaraz będzie. Zmarszczył brwi, kiedy wyjawiła co jest powodem jej wizyty. Te myszy? Te zabawki?
- Mam ich chyba zapas na pół roku, bo Karl z Kapitanem robili zawody kto ile rozwali w ciągu dnia - skrzywił się na samo wspomnienie, bo chyba z dwadzieścia myszy zebrał wtedy do naprawienia. - Musiałbym tylko skoczyć po nie na Pokątną. - zaraz też zaśmiał się. - Próbujesz przekupić jakiegoś Figga tymi zabawkami? - nawet nie zdawał sobie sprawy jak blisko jest w swoim żarcie, bo przecież chodziło o Kocie Snaktuarium, ale pozostawał w błogiej niewiedzy. Ale spoważniał momentalnie, przecież potrzebowała pomocy. - Ile ich potrzebujesz? W sumie to mogłabyś iść ze mną, byłoby szybciej, nie musiałbym wracać ci je przekazać tylko mogłabyś ruszyć tam gdzie potrzebujesz. chyba, że tym tam się udasz, a ja podążę za tobą z myszami? - próbował być rzeczowy i ustalić jak najwięcej szczegółów. Same myszy nie były problemem, miał ich od groma i zawsze mógł wykonać kolejne.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
29.10.2024, 15:01  ✶  
– Nie chcę, żeby ktoś ze Stawu mnie złapał, bo w cholerę się spieszę – odparła Brenna. Jej stary, sprawdzony sposób: ciężko było wyczuć, że kłamie, skoro… mówiła prawdę. Nie chciała, by ktoś ze Stawu ją złapał. Raz, mogło to namieszać w czasie, dwa, wszystko było w ostatnich dniach w cholerę skomplikowane, i nie ufała sama sobie, na ile normalnie da radę się zachowywać na dłuższą metę. I faktycznie się spieszyła. Lawirowała słowem, by nie skłamać, i by przypadkiem nie wypaść na podejrzaną, bo wiedziała, że sama ze swoją paranoją gotowa byłaby podejrzewać kogoś o jakieś podszywanie się… – No, w pewnym sensie, to trochę tak, ale opowiem ci za parę dni, jeśli wszystko wyjdzie, jak trzeba – stwierdziła, uśmiechając się do niego. Thomas przecież prędzej czy później i tak odwiedzi Azyl Figgów, i zobaczy nam wytwory swoich rąk… Ale w tej chwili Brenna nie mogła powiedzieć mu zbyt wiele: nie chciała doprowadzić do jakiegoś zachwiania.
Odetchnęła z ulgą, gdy wspomniał, że ma ich duży zapas. To wszystko ułatwiało. A Brenna działała w tej chwili w pośpiechu, niemalże panicznym, niepewna, czym jest „kleszcz” tkwiący w głowie Tessy. Weszła w tryb zadaniowy, nie wpadała więc w panikę, ale gdzieś na dnie jej duszy kryło się przerażenie myślą, że nie zdążą. Że Quintessa faktycznie umrze. Że ostrzeżenie, z powodu którego wróciła w czasie, dla którego zniszczyła cenny zmieniacz czasu, jednak się wypełni.
– Ile tylko będziesz w stanie dostarczyć. To naprawdę d u ż o kotów. Oddam ci potem za nie albo przyniosę do klubokawiarni inne zabawki. Hm… – zamyśliła się na moment. Pójście z Thomasem byłoby najrozsądniejsze, wtedy przypadkiem nie przekazałby przedmiotów tej drugiej… znaczy się pierwszej Brennie… ale rzecz w tym, że potrzebowała nie tylko myszy. – Tyle że przydadzą mi się też nakręcacze, a pewnie tych nie masz ot tak pod ręką? Wiesz, chodzi o to, żeby nakręcały te myszy, jak właściciela nie ma pod ręką – oświadczyła, w duchu trochę się ciesząc teraz, że bliscy uważali ją za osobę robiącą tak absurdalne rzeczy, że nawet Figg nie zdawał się szczególnie zdziwiony jej nagłym żądaniem pt. hej, potrzebuję nakręcanych, kocich myszek!!! Mechanizm był chyba dość prosty wobec tego, co Thomas robił zwykle. – Bo mogłabym pójść z tobą, ale możemy się też umówić, że zostawisz je tu w altanie, kiedy je skończysz. Jak długo by to zajęło?
Naprawdę nigdy nie chciała popędzać Thomasa, ale tutaj… tutaj chodziło o życie ciotki i nic nie mogła poradzić na dręczącą ją niecierpliwość. Gdy już dostała konkretne zadanie do zrealizowania, po prostu za nim pobiegła. Jak pies, za rzuconym patykiem, skupiona tylko na swoim celu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#4
29.10.2024, 19:28  ✶  
Pokiwał głową bo takie wyjaśnienie miało sens, jakby ktoś ją zobaczył to pewnie zaraz by chciał z nią zamienić kilka słów o coś zapytać. Ale z drugiej strony nawet spiesząca się Brenna nie unikała innych zazwyczaj, jednak nie zamierzał dociekać, lubił wiedzieć dużo, jednak nie zamierzał być wścibskim, powiedział, że opowie mu o wszystkim za kilka dni. Poza tym nie zwykły wypytywać po co jest potrzebna konkretna pomoc. - Dobra, rozumiem - nie naciskał, skoro nie mogła mu mówić w tej danej chwili to Miałą swoje powody i Thomas to rozumiał.
- Powinienem mieć ich około trzydziestu kilku. Dwadzieścia wystarczy? Bo jak nie mogę dać wszystko, je się szybko robi - zapytał, bo skoro potrzebowała dla dużej ilości kotów to lepiej dać więcej, on zawsze mógł dość szybko zrobić kolejne, robiło się je bardzo prosto i szybko, ale to była taka monotonna praca, że zawsze robił je dużymi partiami.
- Nie wygłupiaj się, dla kotów to za darmo i żadnych zabawek nie przynoś, bo potem Karl i Pazur zachowują się jak rozwydrzona bachory - dobrze wiedział, że uwielbiają nowe zabawki, ale potem potrafili dopominać się o coś nowego CODZIENNIE, co był dość upierdliwe. - Jak już chcesz to w ramach odwdzięczania się możesz mi opowiedzieć o Millie - powiedział różowić się nieco na policzkach i uciekając wzrokiem. Czy w ten sposób oszukiwał? Być może, ale chciał mieć w głowie nieco pełniejszy jej obraz przed kolejną rozmową. Nie chciał znać jej wszystkich sekretów, po prostu wiedzieć nieco więcej poza tym, że była siostrą Alastora i była w Lecznicy Dusz.
- Nakręcacze? - zapytał zaciekawiony takim pomysłem, bo nie spotkał się z nim wcześniej. Coś co samodzielnie nakręcałoby daną mysz i umożliwiało kotom zabawę bez ingerencji właściciela. To niehalny pomysł, mógłby to nawet wykorzystać i potem kotom w Kocim Sanktuarium takie zamontować, żeby miały nową rzecz do zabawy.
- Samo nakręcanie myszy to prosty proces, ale zbudowanie czegoś takiego. - urwał widząc marszcząc brwi, Brenna nigdy nie nalegała na pośpiech, zazwyczaj dawała mu tyle czasu ile potrzebował, nie pytała jak szybko coś zrobi czy do danego dnia da rad to wykonać. Czyli sprawa była pilna? Na to wychodziło. Zerknął na zegarek, dzisiaj było jeszcze trochę czasu, to nie powinien być taki skomplikowany mechanizm, w głowie mu się kształtowało jak to wykonać.
- Myszy mogę ci dać od reki, ale nakręcacze... Bo rozumiem, że to niezwykle pilne? - zapytał przerywając dywagację, Jeśli teraz by zaczął pracę to dzisiaj by dał radę ich zrobić. Dwa, może trzy przy dobrych wiatrach, a pracując całą noc dwa razy tyle. - Dzisiaj myślę, że dałbym rade zrobić trzy jakby zaczął zaraz je robić, do jutra mógłbym mieć dwa jak nie trzy razy tyle - dodał jeszcze oczekując odpowiedzi na kiedy by je potrzebowała.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
30.10.2024, 11:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.10.2024, 11:48 przez Brenna Longbottom.)  
– Będę tym razem zachłanna i wezmę… no dobrze, nie wszystkie, zostawmy im ze trzy zapasowe, bo inaczej Karl gotowy się śmiertelnie na mnie obrazić. – Kiwnęła tylko głową, akceptując decyzję Thomasa, i po prostu mając zamiar w związku z tym pojawić się za jakiś czas na progu Figgów z jakimś narzędziami czy jeszcze czymś innym – się wymyśli, gdy jej głowy nie będą zaprzątały… hm, kleszcze tkwiące w głowie Tessy. – Karl i Pazur zawsze zachowują się jak rozwydrzone bachory. Za to je kochamy – powiedziała, chociaż jej uśmiech przybladł odrobinę, gdy jej myśli pomknęły na chwilę ku Salemowi, który z kolei zawsze zachowywał się jak koci król.
Kolejna z wielu strat, jakie przyniosło ze sobą Beltane.
Quintessa nie mogła być kolejną z nich.
Derwin, Salem, Jason, Cain, długa lista ofiar z Beltane. Widmowa twarz dziecka z Kniei. Krew na drzewie. Postarzała twarz Mildred Found. Mały Charlie Dafoe, któremu ukradziono młodość. Ciała znalezione na polu.
Tessa.
Uniosła dłoń do szyi, przesunęła palcami po gardle, czując na nim nagły nacisk, jakby coś ścisnęło je od środka, a potem odetchnęła. Nie mogła teraz poddać się panice, ale rozpaczliwej myśli, że Voldemort wygrywał tę wojnę: że po Beltane nikt w Anglii nie był bezpieczny.
Że nawet jeśli teraz uratują Tessę, ktoś zginie chwilę później.
– Brzmi trochę niemożliwie, ale nie znam się na mechanizmach – powiedziała Brenna, całkiem normalnym głosem, opuszczając rękę i znów uśmiechnęła się do Thomasa, jak gdyby nigdy nic. Miała nadzieję, że kot z sanktuarium Figgów nie posłał ich na beznadziejną misję po coś, czego nie dało się skonstruować. To by przecież całkiem pasowało do kotów, chociaż dwie pozostałe prośby, figurka Bastet oraz świeże ryby, nie były aż tak absurdalnymi zadaniami… zwłaszcza dla osób, którym akurat na pieniądzach nie zbywało. I kiedy Thomas ocenił, że jest w stanie coś takiego stworzyć, w dodatku w miarę szybko, poczuła, jak zalewa ją ulga.
– Dwa. Potrzebuję dwóch – stwierdziła. Koty tylu zażądały i chociaż Brenna ogólnie lubiła koty, to nie zamierzała być tutaj nadgorliwa: zależało jej, aby jak najszybciej odprawiono rytuał. I… być może… zdołają się dowiedzieć, czym był ten kleszcz i w jaki sposób dostał się do głowy Quintessy. – Faktycznie, to w cholerę pilne, wszystko w Stawie może poczekać, ile będzie trzeba, ale tego potrzebuję na wczoraj, więc jeżeli dasz je zrobić dzisiaj, to będzie cudowne. Potrzebujesz jakichś materiałów? Mogę polecieć, od razu je kupić i ci dostarczyć.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
30.10.2024, 20:38  ✶  
- Spokojnie, możesz wziąć wszystkie, one mają pełno innych zabawek i jak na chwilę im ich zabraknie to nawet nie zauważą - powiedział z delikatnym uśmiechem, bo żaden z kotów nie miał pojęcia, jak wiele nakręcanych myszy Thomas przygotował, wolał aby to byłą tajemnica, bo jeszcze Karl i Pazur by zabrali się za testy pod tytułem jak dużo myszy mogą zepsuć podczas jednego dnia, a tego wolałbym uniknąć. Zaśmiał się i pokręcił głową. - Tylko im o tym nie mówmy, bo jeszcze... - urwał patrząc na nią badawczo. Bardzo dobrze znał to co u niej zobaczył, choć bardziej z własnych doświadczeń niż poprzez obserwację innych, jednak był wstanie określić spadek nastroju i odzyskiwanie maski.
Nie zastanawiał się długo bo w sumie mógł teraz zgadywać czy mu się coś aby nie przywidziało, ale cóż, przecież to nie tak że się wygłupi czy coś, a nawet jeśli. Wyciągnął ku niej ręce i zamknął ją w uścisku swoich ramion. Co prawda nie pchania najlepiej, ale mógł dać ukojenie w nerwach swoją bliskością. Nie miał pojęcia co ją trapiło, co wprawiało ją w pośpiech i jednocześnie
- Pamiętaj, że masz przy sobie osoby, które są gotowe ci pomóc nie ważne co - powiedział miękko nim wypuścił ją z uścisku i delikatnie poklepał po ramieniu. Nie był zbyt dobry w pocieszeniu na ślepo, w innym pocieszaniu wcale nie był, ale się starał i próbował z całych sił być oparciem dla najbliższych.
- Dlatego jestem tu ja, tym mówisz co potrzebujesz a jak to zrobię to już mój problem - zażartował na jej wspomnienie o niewiedzy na temat budowania mechanizmów. Jej rolą nie było posiadanie wszelkich lewych zdolności, w sumie to nikt nie miał narzuconych przecież ról i zajmował się tym co potrafił najlepiej. To co było najważniejsze to wiedzieć kiedy prosić o pomoc innych, a potem sprawy mogły rozwiązywać się już same. Ile przecież było szans, ze gdyby udała się do jakiegoś zakładu konstruktora to nie zdarłby z niej majątku i jeszcze wykonał fuszerkę? Thomas zawsze przykładał się do tego co robił dla rodziny, nawet jeśli finalnie te rzeczy nie miały służyć im tylko komuś innemu.
- Dwa, potrzebne są dwa  - potworzył niczym, niezbyt dokładne echo i jeszcze raz zerknął na zegarek. Wyścig z czasem? Mówiła, że to pilne, a on nie porzucał bliskich w potrzebie. Wszystko inne musi poczekać.
- Dobra, wiesz co... - zastanawiał się przez chwilę przesuwając dłonią po brodzie. Powinien wyrobić się w kilka godzin, skoro czas był najważniejszy, nie lubił działać w pośpiechu, ale życie nie było takie jak sobie zakładali.
Na pewno dasz radę zrobić bubel, który rozpadnie się przy pierwszym użyciu
- Daj mi kilka godzin, mam cię szukać tutaj, zostawić wszystko w altanie czy przyjdziesz po to? - musiał wiedzieć gdzie potem się z tym udać. - Materiały powinienem mieć, a jak nie to będę wiedział szybciej gdzie ich szukać, tak wiem oddasz potem za wszystko, naprawdę, uporządkujemy to na spokojnie jak już rozwikłasz swój problem - powiedział unosząc rękę i sięgnął po różdżkę, czekał już tylko na jej odpowiedź na temat tego gdzie ma się udać z gotowymi mechanizmami po uzyskaniu tej wiedzy zamierzał się teleportować, aby zacząć pracę od razu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
01.11.2024, 12:51  ✶  
- Oczywiście, że im nie powiem. Gdybym im powiedziała, byliby na mnie oburzeni.
Większa inteligencja i zdolność mowy nie sprawiały, że koty Figgów przestały być kotami. Wręcz przeciwnie: były nimi b a r d z i e j. Brenna wątpiła, aby Karl i Kapitan byli chętni dzielić się swoimi zabawkami.
Uśmiechnęła się do Thomasa pogodnie na jego słowa.
- Właśnie dlatego proszę ciebie, zamiast prosić, grozić, przekupywać i szantażować kogoś w jakimś zakładzie na Pokątnej - zapewniła lekkim tonem. Bo oczywiście, że wiedziała. I gdy potrzebowała czyichś umiejętności, nie miała większych oporów, aby zwrócić się do któregoś z przyjaciół, który je posiadał. Pod tym względem Brenna była zadziwiająco wręcz rozsądna: doskonale wiedziała, czego zrobić absolutnie nie potrafi i grzeczna szła do mądrzejszych od niej.
- Hm...
Zastanawiała się przez chwilę nad jego pytaniem. Pod uwagę musiała brać nie tylko to, by nie wpaść sama na siebie: ale też by nie wpaść na kogoś, kto parę minut później wejdzie w interakcje z nią z przeszłości.
Tego dnia nie spotkała Thomasa. Dopiero kolejnego, wieczorem, podczas zebrania. Ale czekając w Stawie albo siedząc w Norze Norzy mogłaby natknąć się na kogoś, kim rozmawiać nie powinna.
- Myślę, że skoczę załatwić parę rzeczy, i wrócę tutaj za jakieś... dwie, trzy godziny. - Za trzy godziny umówili się pod Azylem, ale gdyby Figg potrzebował więcej czasu, będą po prostu musieli na nią chwilę poczekać. Nie była pewna, co zrobi z tymi paroma godzinami, ale coś na pewno wymyśli. - Jeśli zdążysz do tego czasu, zostaw je w altanie, jeżeli nie, to tam będę na ciebie czekała. I dzięki, wiem, że to głupio brzmi, ale naprawdę b a r d z o potrzebuję tych myszy.
Poczekala na decyzję Thomasa, gotowa się teleportować, na razie do swojego londyńskiego mieszkania. Może to była pora na jakieś drobne zakupy... gdzieś, gdzie nie wpadnie na nikogo znajomego.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#8
01.11.2024, 21:10  ✶  
- Bardziej boję się, że stali by się jeszcze bardziej rozwydrzeni niż się obrazili. Obrażeni by dali spokój, a na to sobie nie pozwolą - stwierdził z delikatnym chichotem, bo faktycznie Lady nie była taka jak Karl i Pazur, zachowywała się bardzo dystyngowanie od kocurów.
Uśmiechnął się słysząc odpowiedź, bo pomaganie innym leżało głęboko w jego naturze. Jeśli tylko był zdolny użyć swoich umiejętności do pomocy przyjaciołom to nie wahał się ani chwili. Czekał na decyzję Brenny, co do tego gdzie mają się spotkać. Nie był świadom tego, że musi unikać miejsc i ludzi z którymi się spotkała tego dnia, bo jest Brenną z przyszłości, ale przez pośpiech to ona ustalała gdzie i kiedy się spotkają.
- Dwie trzy godziny - powtórzył ponownie patrząc na zegarek. - Dobra, zróbmy tak. Jeżeli za trzy godziny nie będę w altanie i nie pojawię się w piętnaście minut, wpadnij na pokątną do Nory. Możesz od razu teleportować się do mojego pokoju. Będę musiał ci pokazać jak je obsłużyć - rzucił pospiesznie, delikatnie ścisnął jej ramię i w momencie kiedy zwolnił uścisk zniknął z cichym pyknięciem.
***
Aportował się prosto do swojego pokoju w domu Nory i rozejrzał się. Pazura nie było, dlatego też rzucił szybko zaklęcie wyciszające i zamykające na drzwi, potrzebował spokoju. Sięgnął do swojego kufra gdzie trzymał wszelkie niezbędne materiały do mechanizmów i zabrał się od razu do pracy. Nie miał czasu na przygotowywanie planu, musiał działać na żywca.
***
Kiedy jakiś czas później uderzył czołem w blat biurka był wyczerpany, miał wrażenie, że mózg mu dawno wyparował, albo zmienił się w pudding, miał nadzieję, że nie kajmakowy, bo za nim nie przepadał, ale taki czekoladowy? Mniam. Dawno nie pracował pod taką presją czasu jak dzisiaj. Ale w końcu mu się udało. Choć przez pierwszą godzinę były to bardziej porażki niż tworzenie nakręcacza to udało mu się zrobić dwa, które działały. Wszelkie testy jakie przeprowadził zakończyły się pomyślnie dla obu tworów. Nie był z nich co prawda zadowolony, bo miał wrażenie, ze jest to twór daleki od ideału, jednak biorąc pod uwagę czas, jaki miał. Właśnie, czas... Zerknął na zegarek, zostały mi cztery minuty do końca umówionego czasu.
- Szlag! - rzucił pod nosem i szybko zerwał się z krzesła, aby zebrać rzeczone myszy. Pospiesznie wrzucił jego pudła i zgarnął nakręcacza i już go nie było teleportował się znowu w okolice stawu.
***
Ciche pyknięcie oznajmiło pojawienie się Thomasa w okolicach altany przy Księżycowym Stawie. Wyglądał znacznie gorzej niż wcześniej, nadal brudny po torze treningowym, z powichrzonymi włosami, jakby intensywnie latał na miotle, zmęczonym wyrazem twarzy i dłońmi poklejonymi plastrami jakby głaskał kaktusy przez te trzy godziny.
- Brenn? Jesteś tutaj? - zapytał wnosząc ze sobą karton z myszami i dwa nakręcacza do nich przeznaczone.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
05.11.2024, 10:29  ✶  
Thomas był trochę zbyt pomocny i ogólnie rzecz biorąc zbyt dobry, aby w ogóle mogło mu to wyjść na dobre. Świat i ludzie lubili takie osoby bezwzględnie wykorzystywać. W pewnym sensie i ona zapędzała go do nagłej roboty, w dodatku w momencie, w którym był zmęczony po treningu i nawet nie ofiarowywała dokładnych wyjaśnień – wyrzuty sumienia były jednak stłumione przez wiele innych emocji, targających nią ostatnimi dniami. Przede wszystkim przez strach o Quintessę. Poza tym sama też pomogłaby mu w podobnych okolicznościach i pewnie na jakiekolwiek wątpliwości odpowiedziałaby, że od tego ma się przyjaciół.
– W takim razie będę czekać tutaj, a gdybyś za długo się nie pojawiał, wpadnę do was – powiedziała więc tylko, zanim oboje znikli z cichym trzaskiem teleportacji.
*
Brenna pojawiła się w Księżycowym Stawie jakiś czas później – z pudełkiem zabawek, kupionym na wszelki wypadek na Pokątnej, opakowaniem pizzy z niemagicznego Londynu (skoro i tak musiała coś ze sobą zrobić, to wykorzystanie tego czasu na kupienie czegoś do jedzenia uznała za dobry plan), kilkoma gazetami i z notatnikiem, który zgarnęła ze swojego mieszkania londyńskiego. Nie mogła go znaleźć w ostatnich dniach i sądziła, że wepchnęła go gdzieś na dno jednego z pudeł, ale teraz już doskonale wiedziała, co się stało.
Gdy Thomas się pojawił, zastał ją siedzącą na popękanej, kamiennej ławce, w zniszczonej altanie, porośniętej częściowo uschniętymi roślinami. Jedną ręką zjadała pizzę, drugą podkreślała w gazetach wszystkie informacje, które mogły być w jej opinii jakoś powiązane z Knieją Godryka.
Parę miesięcy temu badała tę sprawę intensywnie, odbijała się od ściany, a Departament Tajemnic i szefostwo jasno dawali znać, że informacjami dzielić się nie będą, ona zaś ma trzymać się z daleka. Nie działo się nic, Ministerstwo albo to ignorowało, albo odcinania ją od wiadomości, odpuściła więc wreszcie, teraz jednak… ciemność Kniei sięgała znowu po mieszkańców: sięgnęła po jej rodzinę, zagnieżdżając się w głowie Tessy.
Musiała przynajmniej spróbować.
– Jestem! – odparła, podnosząc się z miejsca i wyglądając za Thomasem, a potem rozpromieniła się na widok tego, co niósł. – Cudownie. Dzięki wielkie – powiedziała, włożyła sobie do ust resztkę kawałka pizzy i wyciągnęła z kieszeni chusteczkę, by szybko wytrzeć dłoń. – Reszta pizzy jest twoja, zasłużyłeś sobie na nią – odparła, wskazując na pudełko. Pochyliła się nad blatem i zgarnęła pośpiesznie swoje rzeczy, by zebrać się do Azylu Figgów.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#10
05.11.2024, 13:05  ✶  
Uśmiechnął się na widok kobiety, a już szczególnie widząc, że je.
- Dobrze widzieć, że nie zapominasz o jedzeniu, teraz już tylko porządny sen i nie będę mógł nic powiedzieć - zażartował, choć zapewne inaczej by mówił, gdyby wiedział, że Brenna cofnęła się w czasie i tym samym jej doba rozciągnęła się na znacznie więcej niż zwyczajowe dwadzieścia cztery godziny. A co gorsza wcale nie odpoczywała podczas tego dodatkowego czasu. Na szczęście utrzymany był w błogiej nieświadomości.
- Nie ma za co, czekaj pokażę ci jak one działają. - chwycił jedną z myszy i nakręcacz, a resztę odłożył na ławkę, na której przed chwilą jeszcze siedziała.
- Wystarczy, że mysz zostanie wsunięta w ten oto otwór - pokazał przesuwając trzymaną mechaniczną mysz do otworu wyglądającego jak mysia norka w ścianie. - A potem sama wysunie się gotowa - dodał kiedy na ich oczach mechaniczna mysz wyjechała z nakręcacza i zaczęła poruszać się chaotycznie pod podłodze. Schwytał ją szybko i schował do kartonu, gdzie leżała reszta. Skinął głową i popatrzył na pizzę.
- Dzięki, ratujesz mi życie, bo żołądek mi się chyba do kręgosłupa przyklei - rzucił żartobliwie, ale naprawdę dzięk temu jedzeniu zaoszczędzi dużo czasu i nawet zdąży wziąć prysznic zanim będzie musiał udać się do Doliny Godryka, gdzie umówił się z Isaaciem, aby raz jeszcze spróbować rozwiązać tajemnicę znikających kotów.

Upewniwszy się, że Brenna wie wszystko (w sumie to za dużo tego nie było) o nakręcaczach, oraz że zabrała wszystko co od niego potrzebowała pożegnał się z nią. Samemu został jeszcze chwilę, aby zjeść resztę pizzy i dopiero później, po sprzątnięciu pozostałości udał się z powrotem do domu, na Pokątną.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1924), Thomas Figg (1971)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa