• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[23.12.1970] Polska, Szczecin - Nastał czas ciemności.

[23.12.1970] Polska, Szczecin - Nastał czas ciemności.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#1
23.11.2024, 23:26  ✶  

23.12.1970


Isaac siedział na zniszczonej, choć wciąż wygodnej sofie, która pamiętała zapewne lata świetności przedwojennej polskiej magii. Mieszkanie jego przyjaciela Edmunda było typowe dla czarodzieja żyjącego w realiach PRL-u - małe, ciasne, ale zaaranżowane z nutą nostalgii za lepszymi czasami. Na ścianach wisiały pożółkłe reprodukcje czarodziejskich rycin i rodzinne zdjęcia. Obok starych, wysłużonych mebli z drewna, stały nowoczesne choć nieco toporne akcesoria magiczne, takie jak radia i zegary, które częściej odmawiały współpracy, niż działały. Z kącika pokoju dobiegało ciche tykanie samonakręcającego się zegara z wahadłem, którego magia wydawała się przygaszona, jakby dostosowywała się do szarości nastrojów dwójki siedzących w salonie czarodziejów.
Za niewielkim oknem padał śnieg, cicho osiadając na parapecie, ale jego widok wcale nie przynosił spokoju. W ciągu ostatnich dni Isaac i Edmund fotografowali brutalnie tłumione strajki robotników. Tam, w tłumie, wśród krzyków i przerażenia, Isaac zrobił zdjęcia, które teraz leżały przed nim na stoliku, tworząc niemal kronikę tragedii.
Edmund, wyraźnie poruszony, siedział przy niewielkim stole z kieliszkiem wódki w dłoni. Był zdenerwowany - jego czerwony nos zdradzał więcej niż tylko wpływ alkoholu, a jego dłonie nerwowo obracały naczynie, jakby szukał w nim odpowiedzi.
-Komuniści! Rozkradną wszystko, Isaac, mówię ci!- Warknął, nalewając sobie kolejny kieliszek.-Nawet za czasów wojny polskie Ministerstwo Magii nie było tak sparaliżowane. A teraz? Nic, żadnej reakcji. Mugole i czarodzieje, wszyscy oni...- Urwał, machając ręką, jakby sam nie wiedział, co dodać.-To są rządy strachu i cenzury. Wiesz, mój ojciec mówił, że komuniści ukradną nam nie tylko wolność, ale i tożsamość. Może miał rację.
Isaac słuchał go w milczeniu, wpatrując się w zdjęcia. Edmund mówił głośno, emocjonalnie, ale jego frustracja nie przerywała skupienia Anglika. Jego dłoń przesuwała się nad kolejnymi fotografiami, aż w końcu sięgnął po jedną, która szczególnie przykuła jego uwagę. Na zdjęciu, w czerni i bieli, widać było milicjanta, który wykrzykiwał rozkazy, grożąc tłumowi bronią. Jego twarz wykrzywiała wściekłość, a palec wskazywał na strajkujących, z których część cofała się w przerażeniu, a inni zaciskali pięści w gniewie. Przeglądając się fotografii nieco uważniej, można było zauważyć drobne szczegóły - różdżki w dłoniach dwóch mężczyzn. Jeden z czarodziejów wyciągał rękę, jakby chciał rzucić zaklęcie, ale w jego oczach widać było tylko bezradność. Tego dnia obaj zginęli. Isaac wiedział to od ludzi, z którymi później rozmawiała.
-Oni też nic nie mogli zrobić.- Powiedział w końcu, przerywając Edmundowi i nie odrywając wzroku od zdjęcia.-Przeciwko systemowi, który kontroluje każdą cząstkę twojego życia, nawet magia wydaje się bezużyteczna.
Mundek spojrzał na przyjaciela znad kieliszka, a jego twarz przez chwilę złagodniała. Ale tylko na moment. Potem znów nalał sobie wódki, jakby próbując zapić wściekłość, która tliła się w jego wnętrzu.
-Bezużyteczna, Isaac?- Warknął.-To my jesteśmy bezużyteczni, nie magia. Magia mogłaby nas wyzwolić, ale żaden z tych tchórzy nie odważy się jej użyć.-Zawiesił głos, wpatrując się w ścianę.-Boją się. Wszyscy się boją.
Isaac odłożył zdjęcie na stos i spojrzał na Edmunda. Zrozumiał, że jego przyjaciel potrzebuje wyrzucić z siebie frustrację. Ale on sam czuł coś innego - ciężar tego, co widział w Szczecinie. Wciąż myślał o tych dwóch czarodziejach i o ich ostatnich chwilach, które udało mu się uchwycić. Byli tylko kroplą w morzu tragedii, ale ich los wydawał się symbolem czegoś większego.
Chwilową ciszę przerwał śmiech dwóch kobiet, które z
cichym pyknięciem pojawiły się w mieszkaniu. Śnieg spływał z płaszczy Stefanii i Zofii, a ich policzki były zaróżowione od mrozu. W dłoniach trzymały niewielkie kulki śnieżne, z którymi, jak się okazało, miały konkretne plany.
-Mundek!- Krzyknęła Zofia, celując właśnie w niego. Edmund w ostatniej chwili zdążył się uchylić, choć przewrócił przy tym prawie kieliszek wódki.-Stefka, celuj!- Dodała szybko.
Stefania uśmiechnęła się złośliwie, odwracając się w stronę Isaaca, który nawet nie zdążył zareagować. Śnieżna kula trafiła go prosto w czoło, rozbijając się na lodowaty pył. Anglik poczuł zimno spływające po skroniach, a dziewczyny wybuchnęły jeszcze głośniejszym chichotem.
-Trafiłaś w historyka!- Zofia niemal płakała ze śmiechu, podając przyjaciółce rękawicę w triumfalnym geście.
Historyk otarł mokrą twarz rękawem, patrząc na dziewczynę z lekkim uśmiechem. Stefania usiadła obok niego na sofie i rzuciła mu na kolana niewielką, szarą paczkę związaną zwykłym sznurkiem.
-Masz, prosto z Anglii.- Oznajmiła z uśmiechem.
Isaac spojrzał na pakunek z wyraźną ulgą i podekscytowaniem. W końcu, po tygodniach czekania, dotarły gazety z ojczyzny. Może w końcu dowie się, co dzieje się w brytyjskim czarodziejskim świecie. Myśl o cenzurze szybko przyćmiła jednak jego entuzjazm. Ile tym razem zarekwirowano na granicy? Ile stron wyrwano, zanim paczka dotarła do jego rąk?
Rozwiązał sznurek i rozerwał papier, odkrywając zawartość - stos Proroków Codziennych, z których część była poważnie uszczuplona. Niektórych egzemplarzy brakowało w ogóle, a w tych, które dotarły, wyraźnie widoczne były powyrywane strony.
-Oczywiście.- Mruknął pod nosem, przeglądając szybko to, co zostało. Wyciągnął z paczki egzemplarz opatrzony datą 18 listopada 1970 roku. Okładka przykuła jego uwagę - nagłówek o „Czarnym Panie” i niepokojąco znajome nazwisko: Tom Marvolo Riddle. Poczuł, jakby serce na chwilę przestało bić w jego klatce piersiowej.
Odłożył paczkę na bok i zaczął szybko przeglądać zawartość gazety sprawdzając, czy cenzura przypadkiem nie wycięła tego, co najważniejsze. Jego dłonie lekko drżały, gdy odwracał kolejne kartki. Na szczęście, albo nieszczęście, artykuł był kompletny.
Czytał uważnie, słowo po słowie: „18 listopada 1970 roku, Tom Marvolo Riddle... postulaty…” Jego palce zaciskały się na gazecie, a w głowie pulsowało jedno słowo: niemożliwe.
-To absurd.- Powiedział, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.-Ludzie nigdy by na coś takiego nie pozwolili...
Stefania spojrzała na niego z ciekawością, ale Isaac machnął ręką, próbując ukryć swoje zaniepokojenie. Wracał wzrokiem do tekstu, analizując każde zdanie.
Voldemort nie tylko ogłosił się przywódcą, ale też jasno sprecyzował swoje plany - podział społeczeństwa czarodziejów na czystokrwistych, którzy mieli stać na szczycie hierarchii, i mugolaków oraz mugoli, którzy mieli im usługiwać.
Isaac poczuł, jak zimno wypełnia jego wnętrze. Przez chwilę nie widział śniegu ani Edmunda, który znowu wznosił jakieś gniewne toasty, ani dziewcząt, które i tak mówiły zbyt szybko, aby mógł je zrozumieć. Widział obrazy z historii, które tak dobrze znał - tłumy z flagami z symbolem swastyki, ulice pełne krzyków i pochodni, strajki w Europie, brutalne milicje. Czy to samo czekało jego ojczyznę?
-Isaac?- Zapytała Stefania, wyciągając dłoń, by dotknąć jego ramienia.
-To już się kiedyś zdarzyło.- Powiedział, nie unosząc wzroku z nad artykułu.-Mugole już kiedyś poszli tą drogą. Wiemy, jak się to kończy.
Edmund, choć zajęty swoim kieliszkiem oraz towarzyszką, dosłyszał słowa przyjaciela i obrócił się w jego stronę.
-Problemy w Anglii?- Zapytał z niedowierzaniem, z twarzą wykrzywioną złością.
Isaac tylko skinął głową i rzucił gazetę w stronę Mundka. Wiedział jedno - to nie były zwykłe plotki. Voldemort naprawdę próbował wprowadzić swoją wizję świata. A jeśli mu się uda? Jeśli Anglia pogrąży się w chaosie, jak Europa w czasach wojny?
Wyciągnął z kieszeni swojej marynarki paczkę papierosów i wysunął jednego, by podać go Stefanii. Przysunął płomień zapałki do końcówki papierosa, a potem zapalił drugiego dla siebie. Wziął głęboki wdech, czując, jak dym wypełnia jego płuca, przynosząc złudną ulgę. Oparł się ciężko o oparcie kanapy, jakby cały ciężar ostatnich minut i dni nagle na niego spadł.
Jego myśli powędrowały do obrazów, które widział w umysłach tych, którzy przeżyli wojnę. Obrazy obozów, które stały się symbolem najgorszej strony ludzkości - baraki, druty kolczaste, komin w tle. Efekt prostego, lecz zabójczego podziału: lepsi i gorsi. Pamiętał historie mugolskie i czarodziejskie, które opowiadały o ludziach, którzy uwierzyli w swoje rzekome wyższe przeznaczenie, i o tym, jak bardzo pociągnęło to za sobą wszystkich innych.
Teraz, myśląc o artykule w Proroku, czuł, że historia może się powtórzyć. Tym razem w jego własnym kraju. Czystość krwi - ta idea, która zawsze istniała gdzieś na marginesie magicznego społeczeństwa, teraz wylewała się na pierwszy plan, niosąc za sobą potencjalne katastrofy. Widział to w oczach Voldemorta na zdjęciu w gazecie - spojrzenie człowieka, który był gotów zrobić wszystko, by osiągnąć swoje cele.
Zaciągnął się ponownie, a dym powoli unosił się w powietrzu. Stefania usiadła bliżej, wyciągając rękę w geście wsparcia. Isaac martwił się o swoją ojczyznę. O ludzi, którzy nie zdawali sobie sprawy, jak szybko takie idee mogą się rozprzestrzenić. Ludzie łatwo wpadali w szał, podsycani gniewem i strachem.
Teraz Wielka Brytania mogła podążyć tą samą drogą. Jeśli Voldemort i jego zwolennicy zdobędą władzę, co stanie się z mugolakami? Z mugolami? Czy historia obozów, podziału i brutalności powróci?
Spojrzał na Stefanię, która przyglądała mu się z troską,
więc wymusił lekki uśmiech.
-Nic nie jest przesądzone.- Powiedział cicho, bardziej do siebie niż do niej, choć nie czuł w tym przekonania. Zaciągnął się jeszcze raz, próbując odpędzić wizje tego, co mogło nadejść.
Wypatrzył się w okno, za którym śnieg tańczył w miękkich, niekończących się wirach. Płatki spadały powoli, lekko jak pióra, pokrywając ulice i dachy białą pierzyną, która na chwilę wydawała się wygładzać szorstkość świata. Gdyby nie ostatnie wydarzenia, ten widok mógłby być niemal kojący - obraz zimowego spokoju, od którego biła cisza i harmonia. Jednak dla niego śnieg wydawał się teraz bardziej przypomnieniem niż ukojeniem. Przypomnieniem, że pod tą pozorną czystością kryje się brud rzeczywistości. Gniew, strach i podziały, które rujnowały życie ludzi. Święta, które powinny być czasem odpoczynku i nadziei, nie niosły ze sobą ukojenia. Widział zbyt wiele, by uwierzyć, że biała pokrywa zdoła ukryć to, co wrzało pod powierzchnią.
Po raz ostatni zaciągnął się papierosem, a dym rozpłynął się w powietrzu, mieszając z jego ciężkimi myślami. Ten śnieg nie był dla niego obietnicą spokoju, a jedynie kolejną warstwą milczenia nad światem pełnym chaosu.
-Może pomożesz mi kroić składniki na sałatkę jarzynową?- Zapytała niepewnie Stefania.
Isaac na zadane pytanie odwrócił wzrok od okna, skinął głową i położył dłoń na udzie dziewczyny. Uśmiechnął się ciepło, dochodząc do wniosku, że lepiej będzie chociaż na chwilę zająć się nieco bardziej przyziemnymi sprawami, jakim było krojenie warzyw...

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości
Podsumowanie aktywności: Isaac Bagshot (1615)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa