31 VIII 1972
Brenna & Morpheus, Warownia
— Byłaby z ciebie dobra podróżniczka przez czas — stwierdził Morpheus, wystawiając twarz do słońca. Pomimo że sierpień okazał się być dość deszczowy, to jednak dni nadal były ciepłe i słońce prażyło ziemię, gdy tylko chmury rozstępowały się przed nim, niczym kurtyna teatru.
Dosłownie kilka minut wcześniej Morpheus nadzorował integrację dwóch Brenn, tej z teraźniejszości i tej z przeszłości, słuchając najpierw dźwięku rozpadającego się czasozmieniacza, a później widząc Brennę, starszą o trzy dni, których nie było. To nagle, niczym eureka, było objawieniem samym w sobie. Gdyby zliczyć te wszystkie godziny, gdy cofał się, kradł całe dni, tygodnie, a jego ciało starzało się, przybywało mu siwych włosów. Nie tylko dojrzała uroda, ale również czas, który przeżył, a który nigdy nie istniał.
Siedzieli w wykuszu, przy otwartym oknie. Szpakowaty Longbottom trzymał w dłoni swój Zmieniacz Czasu i bawił się łańcuszkiem.
— Nie miałem okazji przeprosić cię za Viktorię. Nie wiedziałem, że tam jest coś nie tak. To... Przykro mi, że musisz się z tym mierzyć. Czy mogę ci jakoś pomóc z twoim ciężarem? — zapytał. Chyba po raz pierwszy, gdy na nią patrzył, widział w niej dorosłą kobietę, a nie dziecko, które biega po lesie z patykiem. Nadszedł czas, aby wrzucić go w palenisko i sięgnąć po różdżkę. Wszystko, co mieli, tak na prawdę, to ten wewnętrzny ogień.
— Głupiec, który odchodzi. Coś się kończy, coś się zaczyna — westchnął, wyciągając papierośnice i wyciągając papierosa. Pozostawił ją otwartą, między nimi, razem z zapalniczką, gdyby jednak chciała się poczęstować. Przymknął oczy i zaciągnął się dymem. Przytrzymał go w płucach na dłużej, po czym, wydychając, próbował zrobić z dymu kółka. Nie bardzo mu to wychodziło i formowały się różne kłębki sinej woalki rzeczywistości.
Skrzypce (egoizm)
Prychnął, resztka dymu uleciała nosem, gdy zobaczył coś, co mogło wyglądać, jak skrzypce.
— Egoizm raczej ci nie grozi, ale zważaj na niego. Nie tylko w sobie, ale też w innych. Dym i egoizm nie idą ze sobą w parze, bo zwykle oznaczają pożar. Albo... Albo może nadszedł czas, aby pomyśleć o sobie samej w tym wszystkim. Zadbać o Brennę-osobę.