22.01.2025, 01:27 ✶
Suma - Lelek Wróżebnik
Swoje odwiedziny w Hangleton Alfred mógłby liczyć na palcach jednej dłoni bardzo nierozważnego drwala. Nie to, żeby bał się tego miejsca czy też jego historii, nie ufał raczej zabobonom - po prostu nie było okazji ani powodu. Tym razem znalazło się jednak i to, i to. Otóż jakiś nowiutki kolega od kielicha postanowił poprosić go o pomoc, gdy tylko dowiedział się że chleje z wyrobionym w boju egzorcystą. Otóż jego stryja zamieszkującego jeden z Hangletonowskich domków nachodzi jakaś zjawa, Merlin jeden wie jaka. Na początku kręcił nosem, bo to trochę nie po drodze i nie znał na tyle chłopa, żeby dymać dla niego taki kawał, ale jak ten wyjął na stół dwóch agentów zero-siedem... No głupio było odmówić, nie?
Tak więc stał sobie teraz w czymś, co zapewne miało być salonem owego stryja, rozglądając się od południa za czymkolwiek co mogłoby wskazywać na obecność jakiegoś upiora. Słoneczko już praktycznie całkiem się schowało, a on dalej był w kropce. Ten cały stryj zresztą nie był żadną pomocą, bo odkąd Alfred się tu zjawił chłop tylko bełkotał i bełkotał. Miejscowa gwara, musi być - i na tej myśli nasz kochany egzorcysta zakończył jakiekolwiek dalsze rozmyślania pod tym kątem. Nie raz już musiał działać bez informacji od klienta, więc zwykle niezbyt by go to bolało... Ale, cholera jasna, no nie mógł się tu niczego doszukać! Obrazy wisiały prosto, szklanki nie spadały z półek, schody nie wydawały żadnych dźwięków, ze strychu nie dochodził dziwny chichot! W całym domu jedynym dźwiękiem było zdenerwowane tupanie Alfreda, któremu powoli kończyły się zapasy wódeczki (oprócz dwóch pięknych butelek, które dostał z góry za wzięcie zlecenia) oraz głośne, nieregularne chrapanie nękanego stryjka. Stanął jeszcze raz po środku salonu, w którym ponoć dochodziło do najgorszych ataków, po czym ostatni raz bardzo, bardzo dokładnie przyjrzał się wszystkiemu, co się tam znajdowało. Z tego, co bełkotał nieszczęśnik, najgorsze objawy działań zjawy pojawiały się, kiedy dorzucał drewna do swojego ceglanego kominka...
Rzut na percepcję, bo lubię sobie polosofać
Rzut Z 1d100 - 44
Slaby sukces...
Slaby sukces...