Teleportacja wydawała mu się nieprzyjemna, ale raczej przez wciąż żywe wspomnienia niedawnej porażki. Tym razem jednak nic go nie poganiało; budynek w którym się znajdował stał pewnie, nie szalały w nim płomienie, a obok siebie nie miał narzeczonej swojego przyjaciela. Było bezpiecznie, a to sprawiło że wylądował na nogach pewnie, bez nowych uszczerbków na zdrowiu.
W pierwszej chwili rozejrzał się czujnie, odrobinę może spodziewając się, że Nokturn przywita go obrazem niezmiennym od tego który prezentował na co dzień. Tak jakby tę ponurą przystań w magicznych dzielnicach miało ominąć zniszczenie, w imię wszelkich lewych interesów, jakie tu prowadzono. Ale, może ku delikatnemu zdziwieniu, ulica miała się tak samo koszmarnie jak i reszta Londynu. Ktoś krzyczał, coś płonęło, a całą alejkę wypełniał smród spalenizny, od którego nawet nie dało się odizolować specyficznego zapachu czarnej magii.
- Udało ci się znaleźć Aidana? - zapytał roztargniony, w końcu jednak oglądając się na znajdującą obok Victorię, jakby wcale nie zostawił jej w Ministerstwie głupiego liściku, zanim sam ruszył w spaloną noc.